Podsumowanie sezonu 2018/19: Karina Szybała

Zapraszamy na podsumowanie sezonu 2018/2019 w wykonaniu Kariny Szybały. W drugim sezonie reprezentantki Polski w barwach Ślęzy Wrocław jej rola uległa nieznacznemu zmniejszeniu.

Po przełomowych play-offach w sezonie 2017/18, kiedy to Szybała stała się bardzo ważną zawodniczką w rotacji trenera Arkadiusza Rusina, niektórzy kibice liczyli na jeszcze lepsze występy w następnych rozgrywkach. 25-letnia obwodowa nie słynęła z wielkich zdobyczy punktowych, ale jest niezwykle wartościową zawodniczką ze względu na swój wkład w grę w innych elementach.

Sezon zasadniczy

Na rozpoczęcie sezonu Szybała zapisała się w statystykach asystą, zbiórką i trzema faulami. A i tak w niecały kwadrans zrobiła +/- na poziomie 11. Tydzień później, w Gdańsku, dwa punkty i przechwyt oraz +15 w niecałe 10 minut. W spotkaniu z Pszczółką Lublin reprezentantka Polski była jedną z trzech koszykarek, obok Lei Miletić i Marissy Kastanek, która grała, gdy lublinianki próbowały odrobić straty i powrócić do rywalizacji. A że przebywała najdłużej z całej trójki, miała najniższy +/-, aż -18 – więcej niż wynosiła maksymalna przewaga Ślęzy w tym spotkaniu. Szybała szybko odbudowała się po tym występie i w meczu z Arką Gdynia rozstrzygniętym po dwóch dogrywkach była ważną zawodniczką, wraz z pozostałymi obwodowymi zatrzymując Rebeccę Allen na 42 proc. skuteczności z gry (aż 12 niecelnych rzutów), a Annę Makurat na 10 proc. pokazując swoje nieprzeciętne umiejętności w defensywie.

W sezonie 2017/18 zespół PGE MKK Siedlce był przeciwnikiem, który, kolokwialnie mówiąc, „leżał” Karinie Szybale. Przeciwko siedlczankom rzucająca Ślęzy zanotowała aż 24 punkty. W zakończonych niedawno rozgrywkach tylko trzy. W domowym starciu z zespołem prowadzonym przez Teodora Mołłowa Szybała trafiła tylko jedną z sześciu prób, a że popełniła dwie straty i raz została zablokowana, pierwszy raz w sezonie skończyła mecz z ujemnym EVAL-em: -2. Wydawało się, że spotkanie z Ostrovią Ostrów Wlkp., absolutnym outsiderem Energa Basket Ligi Kobiet, będzie dla reprezentantki Polski swoistym przełamaniem. Stało się inaczej, bowiem powtórzyła się sytuacja z meczu z PGE MKK. Tylko jeden celny rzut z gry, dwie straty i jeden przechwyt, co znowu dało EVAL -2.

Gdy jednak doszło do starcia z kolejnym trudnym rywalem – InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp., Szybała wraz z koleżankami z obwodu znowu zrobiła dobrą robotę. Choć wrocławianki przegrały dość wyraźnie, to Ariel Atkins, Sharnee Zoll-Norman oraz Annamarija Prezelj trafiły łącznie 10 z 27 prób, w czym sporą zasługę należy przypisać Karinie. Na tyle dużą, że tydzień później w starciu z Wisłą CanPack Kraków wyszła w wyjściowej piątce po raz pierwszy w sezonie. Cztery punkty, zbiórka, dwa wywalczone faule oraz trzy przechwyty to solidny występ.

Nic zatem dziwnego, że w następnym spotkaniu Szybała pokazała się z bardzo dobrej strony, przywołując wspomnienia play-offów z rozgrywek 2017/18. 13 punktów, aż cztery trafione trójki, trzy zbiórki i przechwyt – +/- na poziomie -14 nie oddaje w pełni jej występu. Skłaniamy się raczej ku EVAL-owi na poziomie 9, najwyższemu jak na tamten moment sezonu Kariny. Po raz kolejny zapracowała sobie na występ w pierwszym składzie, tym razem przeciwko Artego Bydgoszcz. I ponownie zademonstrowała swoją wszechstronność, choć tym razem nie potrafiła skalibrować celownika. Cztery pudła z dystansu przekreśliły szansę na drugi z rzędu mecz z podwójną zdobyczą punktową, stanęło na czterech oczkach, zbiórce, asyście i trzech przechwytach. Po takim występie musiała zostać w pierwszej piątce i tak też się stało. Niestety defensywa CCC upatrzyła sobie akurat Szybałę, która w przedświątecznych derbach Dolnego Śląska aż trzykrotnie została zablokowana. Nie przeszkodziło to jej jednak w zanotowaniu najwyższego obok Darii Marciniak +/-: +7.

Nowy rok rozpoczął się od problemów z faulami. W czterech poprzednich meczach reprezentantka Polski za każdym razem spędzała na parkiecie ponad 20 minut, a przeciwko Enerdze Toruń tylko 19. W tym czasie zdążyła złapać cztery przewinienia. Pierwszy mecz rundy rewanżowej to kolejny wszechstronny występ – w konfrontacji z Eneą AZS-em Poznań obwodowa Ślęzy do pięciu oczek dołożyła asystę, przechwyt i blok w drodze po najwyższy w zespole +/- w wysokości +23.

Kolejny mecz nie był już tak udany. 1/4 z gry oraz tylko jeden przechwyt w starciu z Politechniką Gdańską to nic, czym można by się szczycić. A w rewanżu z Pszczółką znowu to Szybała miała największy minusowy +/-. Choć spędziła na parkiecie zaledwie 18,5 minuty – mniej od siedmiu pozostałych zawodniczek Ślęzy, to z nią na parkiecie żółto-czerwone były gorsze od Pszczółki aż o 22 oczka. Blisko była jeszcze Cierra Burdick z -16, a następne z koszykarek 1KS-u to już pojedyncze minusy. Nic zatem dziwnego, że w starciu z Arką Gdynia rzucająca Ślęzy zagrała zaledwie niespełna 4 minuty nie zapisując się w żadnej rubryce statystycznej.

Miała okazję odbudować się w rywalizacjach z PGE MKK oraz Ostrovią, ale po stronie plusów należy zapisać jedynie po trzy asysty w każdym z tych spotkań. Dość niespodziewanie w Gorzowie Wielkopolskim nie zagrała ani minuty. Po powrocie do składu na mecz z Wisłą CanPack zanotowała trzy kolejne zera po stronie zdobyczy punktowych. W spotkaniach z Wisłą oraz Widzewem nie wpłynęła znacząco na ich losy (kolejny raz dwa ujemne EVALe z rzędu), ale już przeciwko CCC Polkowice Szybała zaprezentowała się zdecydowanie lepiej. Choć spędziła na parkiecie tylko 12 minut, bez niej nie byłoby nawet próby powrotu w derbowej konfrontacji, bowiem Ślęza była z nią lepsza od polkowiczanek o 14 oczek. Niemoc rzutowa została zakończona w konfrontacji z Artego – rzucająca 1KS-u trafiła dwie trójki, a do tego jeszcze zaliczyła asystę i przechwyt. Finisz przeciwko Enerdze to asysta i dwa przechwyty.

Play-offy

Może skoro sezon zasadniczy nie był do końca spodziewanym przełomem, to przynajmniej w play-offach ponownie zobaczyliśmy skuteczną i regularną Karinę Szybałę? Na pewno nie zawiodła w serii ćwierćfinałowej przeciwko byłemu klubowi – Artego, trafiając siedem trójek w całej rywalizacji. Rzuty te wpadały w kluczowych momentach, a po drugiej stronie parkietu Szybała maksymalnie uprzykrzała życie Julie McBride, Elżbiecie Międzik czy Alexis Hornbuckle. Była aktywna we wszystkich aspektach gry – od punktowania, przez zbiórki i asysty, po przechwyty. Tylko w meczu numer trzy nie była wartością dodaną dla zespołu prowadzonego przez Arkadiusza Rusina, w czwartym notując drugie w zespole +/- w wysokości +12.

Rzucająca Ślęzy dała zespołowi błyskawiczną ofensywę na otwarcie półfinałów, zdobywając wszystkie 12 punktów przed końcem pierwszej kwarty. To jednak pierwsze dziesięć minut. W pozostałych 17, które spędziła na parkiecie – zero. Choć nie popełniła żadnego faulu, nie była w stanie odzyskać rytmu ofensywnego z tej magicznej pierwszej kwarty. Dzień później zanotowała tylko pięć oczek. Gdy seria przeniosła się do Gorzowa, w dwie minuty spędzone przez Karinę na parkiecie gorzowianki ograły Ślęzę 8:0. W decydującym starciu zagrała 11 minut, głównie gdy losy rywalizacji były już znane.

W pierwszym meczu walki o brąz Szybała była jedyną obok Lei Miletić zawodniczką z dodatnim +/-. W drugim wyszła na parkiet w pierwszej piątce i robiąc wszystko to, czego się od niej oczekuje, pomogła rozbić Arkę w drodze po +/- równe 20. Na zakończenie sezonu już tak dobrze nie poszło, bo choć zagrała 25 minut, nie pomogła swojemu zespołowi dogonić drużynę z Gdyni.

Podsumowanie

W tym sezonie zdrowa była Marissa Kastanek, dobrze od samego początku spisywała się Terezia Palenikova, więc dla Kariny Szybały momentami brakowało minut oraz rzutów. Reprezentantka Polski i tak była w stanie wpływać na losy spotkania, czy to trójkami w odpowiedniej chwili, czy to swoją defensywą. Bez większych zarzutów wywiązywała się z roli zawodniczki, która ma właśnie rzucać i bronić. W porównaniu do pierwszego sezonu w Ślęzie, Karina poprawiła skuteczność z dystansu, zmniejszyła liczbę strat i fauli. Bardzo ważną rolę odegrała w ćwierćfinale przeciwko rodzinnemu Artego. W jej grze wciąż są aspekty, nad którymi powinna popracować, ale już w tym sezonie widać było postęp i to pomimo nieznacznie mniejszej roli.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 635:09/18:40. Punkty: 116/3,4. Zbiórki: 26/0,8. Asysty: 21/0,6. Faule: 64/1,9. Faule wywalczone: 28/1,8. Straty: 24/0,7. Przechwyty: 23/0,7. Bloki: 1/0,0. Bloki otrzymane: 7/0,2. EVAL: 75/2,2. +/-: 6/0,2.

Skuteczność: za 2 punkty – 29,8%, za 3 – 34,8%, za 1 – 72,7%.

Najlepszy miesiąc: grudzień (cztery mecze) – średnio 6 punktów, 1,3 zbiórki, 0,3 asysty, 1,3 straty, 1,8 przechwytu, EVAL 3,5, +/- -2,8.

Najlepszy mecz: 9 grudnia z Widzewem Łódź – 13 punktów (4/8 za 3), 3 zbiórki, 1 przechwyt, EVAL 9, +/- -14.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Lea Miletic

Kolejną bohaterką podsumowania sezonu jest Lea Miletic. Chorwacka skrzydłowa swoim zaangażowaniem i determinacją wielokrotnie miała pozytywny wpływ na grę Ślęzy Wrocław. 

Lea przychodziła do Wrocławia z jedną myślą – rozwijać swoje umiejętności. Według samej zainteresowanej przejście do drużyny dwukrotnych mistrzyń Polski i Energa Basket Ligi Kobiet było krokiem naprzód oraz sporym wyzwaniem. W ojczyźnie została MVP ligi, a w Polsce pełniła rolę ważnej rezerwowej, co dość dobrze obrazuje różnicę jakości obu lig.

Sezon zasadniczy

W debiucie zobaczyliśmy praktycznie pełen przekrój umiejętności etatowej reprezentantki Chorwacji. Potrzebowała zaledwie 15 minut, żeby skończyć spotkanie z EVAL-em 14 i wskaźnikiem +/- na poziomie 12. W tym czasie zdobyła 10 punktów trafiając wszystkie cztery rzuty z gry, zebrała pięć piłek, a dodatkowo dołożyła asystę i blok. Mecz z Politechniką Gdańską to rola zmniejszona do zaledwie sześciu minut, z których i tak Lea postarała się zrobić użytek, kończąc to spotkanie z czterema oczkami, czterema zbiórkami i blokiem. Przeciwko Pszczółce znowu spędziła na parkiecie niemal kwadrans, ale mogła wystąpić dłużej, gdyby nie problemy z faulami. W tak krótkim czasie Chorwatka złapała cztery przewinienia, w tym jedno zupełnie niepotrzebne, gdy w samej końcówce spotkania sfaulowała Briannę Kiesel przy próbie rzutu za trzy punkty.

Miletic nie wystąpiła w spotkaniu z Arką Gdynia, a gdy tydzień później wróciła do składu na spotkanie z PGE MKK Siedlce, była zdeterminowana żeby pokazać swoją wartość. Spędziła na parkiecie najwięcej jak do tamtej pory minut – niecałe 20. Zdobyła sześć punktów, zebrała tyle samo piłek, a do tego dołożyła asystę, blok i przechwyt. Efektywny występ tylko podbudował reprezentantkę Chorwacji, która przeciwko Ostrovii Ostrów Wlkp. pokazała się z jeszcze lepszej strony, choć zagrała kilkadziesiąt sekund mniej. Efekt? Dziewięć oczek, siedem zbiórek, trzy wywalczone faule, przechwyt i dwa bloki. Była iskrą, której potrzebowała ofensywa Ślęzy, żeby wejść na wysokie obroty. Z Leą na parkiecie wrocławianki były lepsze od Ostrovii o 24 punkty – to lepszy wynik niż Cierry Burdick czy Taisii Udodenko, które dostały więcej minut od trenera Arkadiusza Rusina.

Pomimo tych dwóch dobrych występów, po przerwie na reprezentację rola Miletic zmniejszyła się w kolejnych meczach. Nieco na własne życzenie rozegrała tylko 14 minut w meczu z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp., popełniając trzy faule i trzy straty. Przeciwko Wiśle CanPack Kraków trener Rusin zdecydował się postawić na inne zawodniczki, czego efektem było zaledwie 10 minut gry dla 23-letniej skrzydłowej, w których poza dwoma punktami i dwoma faulami nie zapisała się w protokole.

Końcówki roku 2018 Miletic nie mogła zaliczyć do udanych. W żadnym z trzech spotkań nie zanotowała pozytywnego +/-. Najwięcej zrobiła przeciwko Widzewowi Łódź, kończąc to spotkanie z dwoma punktami, pięcioma zbiórkami i dwoma asystami, ale z nią na parkiecie Ślęza była gorsza od podopiecznych Elmedina Omanicia o 11 oczek. Przeciwko Artego zapisała się w statystykach głównie dzięki defensywie – przechwyt, blok, asysta i dwie zbiórki w 12 minut to cały jej dorobek. W derbowym meczu z CCC weszła na parkiet w połowie drugiej kwarty i popełniła dwa faule. Pierwszy nie zachwiał zaufaniem trenera Arkadiusza Rusina, ale już drugi sprawił, że Lea usiadła na ławce i nie opuściła jej do końca spotkania.

Po przerwie świątecznej skrzydłowa Ślęzy ponownie chciała zaprezentować się z jak najlepszej strony. W starciu z Energą Toruń przejęła rywalizację na tablicach, zbierając aż dziewięć piłek. A że oprócz tego dołożyła także cztery punkty oraz standardowy pakiet asysty, bloku i przechwytu, w typowy dla siebie sposób w zaledwie 16 minut zrobiła EVAL 14. Przed powtórką tego wyczynu przeciwko Enei AZS-owi Poznań Chorwatce przeszkodziły problemy z faulami – w 10 minut sędziowie czterokrotnie dopatrzyli się przewinienia Miletic. Ale gdy do Wrocławia przyjechały koszykarki Sunreef Yachts Politechniki Gdańskiej, pomimo słabego występu tydzień wcześniej Lea znalazła się w wyjściowej piątce. Zastąpiła mającą problemy ze zdrowiem Taisiię Udodenko i wywiązała się z zadania bez zarzutu. Zagrała aż 27 minut, w których była blisko double-double. Ostatecznie zatrzymała się na dziewięciu punktach i ośmiu zbiórkach, oprócz tego zaliczyła dwa przechwyty i blok.

Decyzją trenera Rusina Miletic zagrała w Lublinie tylko 5,5 minuty. W starciu z Arką Gdynia sama wykluczyła się z większego udziału, w zaledwie 100 sekund trzykrotnie faulując rywalki. I znowu gdy przyszedł czas na odbudowę, Chorwatka stanęła na wysokości zadania. PGE MKK Siedlce nie miało odpowiedzi na Ślęzę Wrocław, gdy Lea przebywała na parkiecie. Wrocławianki wygrały te 21 minut aż 30 punktami, był to najlepszy +/- na równi z Marissą Kastanek. Miletic zdobyła w tym meczu 15 punktów, zebrała cztery piłki i zaliczyła jedną asystę. Przeciwko Ostrovii do ośmiu oczek dołożyła dwie zbiórki i kolejną asystę.

Skrzydłowa Ślęzy nie zwolniła tempa także w kolejnym poważnym teście 1KS-u, doskonale spisując się w Gorzowie. Bez wątpienia w tym meczu była jedną z najlepszych zawodniczek żółto-czerwonych, kończąc mecz z pełną linijką statystyk. 11 punktów, sześć zbiórek, dwie asysty, trzy przechwyty i dwa bloki. Choć miała +/- na poziomie -5, trudno sobie wyobrazić wygraną Ślęzy bez udziału Lei Miletic. Kolejne dwa mecze – z Wisłą w Krakowie oraz u siebie z Widzewem – były w jej wykonaniu solidne, nie można było mieć większych zarzutów do tych występów. W derbach zrehabilitowała się za spotkanie w Polkowicach. W niecałe 20 minut zdobyła dziewięć punktów, do tego cztery zbiórki, dwie asysty i przechwyt. Wywalczyła także cztery faule i skończyła z EVAL-em 13. Sezon zasadniczy zakończyła dobrze – sześć punktów i cztery deski z Artego oraz siedem oczek i sześć zbiórek z Energą w Toruniu.

Play-offy

Niezbyt wiele można powiedzieć o pierwszej rundzie w wykonaniu Lei. Przeciwko Artego rzuciła zaledwie cztery punkty i popełniła więcej fauli niż zebrała piłek. Nietypowo dla siebie trafiła zaledwie 2 z 7 rzutów z gry, co przełożyło się na zaledwie 28 proc. skuteczności. Aż 32 proc. mniej niż w sezonie zasadniczym.

Małe przełamanie nastąpiło w walce o awans do finału. Gdy do Wrocławia przyjechał zespół InvestInTheWest Enei Gorzów Wlkp., Lea w dwóch meczach zdobyła osiem punktów i zebrała siedem piłek, dokładając do tego trzy przechwyty i blok. Jednak przenosiny do Gorzowa nie były udane dla Miletic. W spotkaniach numer trzy i cztery zagrała łącznie niewiele ponad 7 minut i nie wpłynęła znacząco na losy tej rywalizacji.

Co innego w walce o brąz. Choć w sezonie zasadniczym praktycznie nie grała przeciwko Arce, gdy przyszedł czas rywalizacji o medal, reprezentantka Chorwacji była gotowa do walki. W pierwszym meczu była jedyną obok Kariny Szybały zawodniczką, która miała dodatnią wartość +/- – 5. Zdobyła wówczas sześć punktów i zebrała cztery piłki. We Wrocławiu spisała się jeszcze lepiej. Osiem oczek, cztery zbiórki i aż cztery przechwyty oraz dwa bloki, defensywa Miletic była znakomita i bez wątpienia pomogła zatrzymać Arkę na zaledwie 57 oczkach. W decydującej konfrontacji Lea po raz ostatni chciała swoją energią z ławki rezerwowych wpłynąć pozytywnie na resztę zespołu. Sześć punktów, trzy zbiórki, dwa przechwyty i dwa bloki to kolejny bardzo dobry i wszechstronny występ Chorwatki, ale nie zakończył się on happy endem.

Podsumowanie

Wzloty i upadki – tak można w skrócie określić sezon w wykonaniu Lei Miletic. Wielokrotnie udowadniała swoją grą, że potrafi być wartościową zawodniczką zespołu i wprowadzała pozytywną energię jako rezerwowa. Jej determinacja i zaangażowanie motywowały resztę zespołu i były iskrą, która rozpalała w Ślęzie ogień. Z drugiej strony momentami wychodził brak doświadczenia. Niepotrzebne straty oraz faule przeszkadzały Miletic w spędzaniu na parkiecie większej liczby minut, co wytrącało ją z rytmu. To jednak powinno zniknąć wraz z kolejnymi sezonami. Niezwykłym atutem Lei jest skuteczność. Reprezentantka Chorwacji nie oddawała w barwach Ślęzy wielu rzutów, ale trafiała ich bardzo dużo – tylko cztery zawodniczki w całej Energa Basket Lidze Kobiet mogły się pochwalić większą celnością prób z gry.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 458:36/13:29. Punkty: 158/4,6. Zbiórki: 117/3,4. Asysty: 17/0,5. Faule: 71/2,1. Faule wywalczone: 33/1,0. Straty: 31/0,9. Przechwyty: 30/0,9. Bloki: 16/0,5. Bloki otrzymane: 10/0,3. EVAL: 240/7,1. +/-: 91/2,7.

Skuteczność: za 2 punkty – 58,4%, za 3 – 37,5%, za 1 – 54,8%.

Najlepszy miesiąc: listopad (trzy mecze) – średnio 7 punktów, 6 zbiórek, 0,3 asysty, 1,3 straty, 1 przechwyt, 1 blok, EVAL 12,3, +/- 13,7.

Najlepszy mecz: 3 marca z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. – 11 punktów, 6 zbiórek (2 ofensywne), 2 asysty, 3 przechwyty, 2 bloki, EVAL 19, +/- -5.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Taisiia Udodenko

W podsumowaniu sezonu patrzymy na ostatnie kilka miesięcy w wykonaniu Taisii Udodenko, która wniosła do zespołu Ślęzy bardzo potrzebny rzut za trzy punkty w wykonaniu podkoszowej. 

Taki też był zamysł – Udodenko pomimo 190 centymetrów wzrostu bez większych problemów potrafi zebrać się do rzutu zza łuku i przymierzyć z dystansu. W minionych sezonach brakowało w drużynie z Wrocławia tak grającej środkowej, więc reprezentantka Ukrainy praktycznie tuż po ogłoszeniu podpisania kontraktu zapowiadała się na jedną z liderek Ślęzy.

Sezon zasadniczy

Już od pierwszego meczu pokazała swoje umiejętności, trafiając jedną trójkę. Do tego dołożyła pięć udanych prób spod kosza, a do zrobienia tego wszystkiego potrzebowała zaledwie 21 minut. Oprócz punktów Udodenko oczywiście zebrała kilka piłek, a wartością dodaną były trzy asysty i dwa przechwyty, dobrze odzwierciedlające wszechstronność reprezentantki Ukrainy. Tydzień później w Gdańsku Taisiia nie zwolniła tempa – 15 punktów (dwie trójki, w tym jedna z ponad ośmiu metrów) i ponownie pełen pakiet zbiórek, asyst oraz przechwytów. Przeciwko Pszczółce Lublin przekroczyła limit fauli, ale zanim musiała zająć miejsce na ławce rezerwowych zanotowała kolejny niezwykle efektywny  występ: 17 oczek (3/4 z dystansu), 8 zbiórek, trzy przechwyty i blok.

Arka Gdynia dobrze zneutralizowała grę obwodową Ślęzy, więc Udodenko postanowiła przenieść się pod kosz. Skupiając się głównie na walce pod obręczami środkowa 1KS-u pokazała się kibicom z innej strony niż w pierwszych trzech meczach sezonu 2018/19 – jako efektywna zbierająca. Do tej pory pracę na tablicach wykonywała przede wszystkim Cierra Burdick, ale w Gdyni amerykańsko-ukraiński duet pokazał swoją moc, notując łącznie 23 „desek”, ponad połowę całego dorobku zespołu. Taisiia tradycyjnie dołożyła także kilka innych rzeczy. Asysty, przechwyty i bloki powoli stawały się znakiem firmowym środkowej Ślęzy.

Nic zatem dziwnego, że po udanym meczu z Arką, Udodenko nie miała większych problemów z niżej notowanymi przeciwnikami w postaci PGE MKK Siedlce oraz Ostrovii Ostrów Wlkp. W pierwszym z tych spotkań pięciokrotnie wymuszała przewinienia, w drugim trzykrotnie zablokowała próby rywalek. Oprócz tego – standard. Kilkanaście punktów, kilka zbiórek i wysoki wskaźnik EVAL.

Pierwsza rysa na znakomitym jak do tej pory sezonie Taisii Udodenko pojawiła się po przerwie na reprezentację. Ukraińska środkowa oczywiście zagrała w obu spotkaniach swojego kraju, a po powrocie do Wrocławia została zneutralizowana przez obronę InvestInTheWest Enei AZS-u Gorzów Wlkp. Także i w defensywie zawodniczka Ślęzy, która zazwyczaj prezentowała solidny poziom, tym razem miała problemy z powstrzymywaniem rywalek. W efekcie zagrała na 8 punktów (zaledwie 4/11 z gry), osiem zbiórek i ani jednej ze swoich dodatkowych statystyk. Choć wrocławianki przegrały to spotkanie 16 punktami, z Udodenko na parkiecie żółto-czerwone były gorsze od podopiecznych Dariusza Maciejewskiego o 25 oczek.

Po tej wpadce środkowa Ślęzy natychmiast wróciła na właściwe tory. Przeciwko Wiśle CanPack Kraków trafiła 6 z 9 rzutów, dokładając asystę i dwa przechwyty. Przeciwko Widzewowi nie potrafiła się wstrzelić z dystansu, ale tak czy inaczej miała na koncie aż 18 oczek, 7 zbiórek (w tym pięć ofensywnych) i dwie asysty. Gdy do Wrocławia przyjechało Artego Bydgoszcz, Udodenko skalibrowała swój celownik, wciąż pozostając aktywną zawodniczką na tablicach, czego najlepszym dowodem są trzy zbiórki w ataku, i w pozostałych aspektach gry, notując dwie asysty i przechwyt. W derbach Dolnego Śląska z CCC Polkowice żadnej z zawodniczek, czy to Ślęzy, czy CCC, nie „siedział” rzut, ale pomimo tego ukraińska środkowa 1KS-u znalazła sposób, żeby być efektywną koszykarką. Zebrała osiem piłek, czterokrotnie wymusiła faul rywalki i była bardzo ważną częścią defensywy wrocławskiego zespołu, przechwytując dwie piłki i blokując dwa rzuty zawodniczek z Polkowic.

Pierwszy miesiąc nowego roku był dla Taisii niezbyt udany. Ukrainka słabo zaprezentowała się w meczu z Energą Toruń, w zasadzie mogła pochwalić się jedynie czterema blokami. Przeciwko Enei AZS-owi Poznań dalej miała problemy ze skutecznością, w zasadzie nie istniała także na tablicach, notując zaledwie jedną zbiórkę. Przyczyniła się do wygranej z poznaniankami pięcioma asystami i trzema przechwytami. W starciu z Politechniką Gdańsk Udodenko rozegrała jeden z najgorszych meczów w sezonie zasadniczym w barwach Ślęzy. Spędziła na parkiecie zaledwie 16 minut, spudłowała wszystkie próby z gry i tylko dzięki rzutom osobistym uniknęła zera w rubryce „punkty”.

Wydawało się, że w Lublinie słaba passa ukraińskiej środkowej zostanie przerwana. Przeciwko Pszczółce wróciła niezła skuteczność (6/14 z gry w drodze po 14 punktów), były zbiórki (12), oraz dwie asysty oraz trzy przechwyty. Pierwszy raz od czasu spotkania z Ostrovią Ostrów Wlkp. Udodenko zaliczyła EVAL ponad 20. Ale zamiast zbudować swoją formę na tym występie, w pięciu kolejnych meczach trafiła łącznie dwa rzuty z dystansu, tylko dwa razy zanotowała więcej niż pięć zbiórek i zablokowała zaledwie jeden rzut. Najniższym punktem tego dołka był mecz z Wisłą CanPack w Krakowie. 24,5 minuty, 3/10 z gry, zaledwie 1 zbiórka i EVAL na poziomie -1.

Gorzej być nie mogło i rzeczywiście po występie z Wisłą Taisiia odżyła. W rewanżu z Widzewem zanotowała 13 punktów i 11 zbiórek, w derbach z CCC 17 oczek i 11 desek, w tym cztery ofensywne. Przeciwko Artego najpierw zachowała zimną krew trafiając rzut za trzy, który wyprowadził Ślęzę na prowadzenie, a następnie po drugiej stronie parkietu zatrzymała decydującą akcję autorstwa Alexis Hornbuckle i to w dużej mierze dzięki Udodenko wrocławianki wygrały w Bydgoszczy 70:69. Znakomitą końcówką przykryła słaby występ rzutowy – zaledwie 4/15 z gry. W dodatku zanotowała pierwszą w tych rozgrywkach „pełną linijkę” – zapisała się w każdej rubryce statystycznej. Zakończenie sezonu w wykonaniu Ukrainki można ocenić na 3 z minusem. Co prawda zdobyła 10 punktów i zebrała siedem piłek, ale z nią na parkiecie Ślęza była gorsza od Energi o trzy oczka.

Play-offy

W pierwszej rundzie Taisiia stanęła naprzeciw Dragany Stanković i Artego Bydgoszcz. Na otwarcie miała spore problemy z kontrolą piłki i aż sześciokrotnie oddała ją w ręce rywalek. To położyło się cieniem na przyzwoitym występie, zwieńczonym 14 punktami, 7 zbiórkami i dwoma asystami. Dzień później Udodenko nie zanotowała żadnej straty, ale w zaledwie 18 minut popełniła pięć fauli i mogła się tylko przyglądać, jak grająca w jej zastępstwie Daria Marciniak spisuje się na miarę bardzo ważnego zwycięstwa. Gdy ćwierćfinałowa seria przeniosła się do Wrocławia, środkowa Ślęzy ponownie musiała uważać na przewinienia, ale tym razem mogła zagrać 28 minut, dzięki czemu zdobyła 13 punktów i zebrała dziewięć piłek. Najlepsze w ćwierćfinałach Taisiia zostawiła na koniec. W decydującym starciu wraz z Eliną Dikeoulakou poprowadziła żółto-czerwone do wygranej. Oddała aż 11 rzutów osobistych, 10 razy próbowała swoich sił rzutami z gry, trafiając 6 z nich. Do 19 oczek dołożyła kolejne dziewięć zbiórek, a także asystę i przechwyt.

Niestety w serii półfinałowej potwierdziło się to, co działo się w starciach z Gorzowiankami w sezonie zasadniczym. Udodenko miała spore problemy aby odnaleźć swój rytm w ataku, choć piłka regularnie przechodziła przez jej ręce. W żadnym z czterech meczów nie zanotowała asysty ani bloku. Na tablicach wręcz dominowała Cierra Burdick, a w ataku Ukrainka musiała bazować na grze obwodowej. I choć trafiła pięć z 14 trójek, tak zaledwie jeden rzut osobisty w ponad dwie godziny gry to dla środkowej rezultat bardzo zły. Ostatecznie na przestrzeni półfinałów Ślęza ze swoją najwyższą zawodniczką na parkiecie była gorsza od gorzowianek aż o 47 punktów.

Rywalizacja o brąz to zupełnie inna Udodenko. W pierwszym meczu w zasadzie tylko na niej opierała się ofensywa Ślęzy, a Taisiia dostała zielone światło na oddawanie rzutów i wykorzystała je, kończąc spotkanie numer jeden z aż 18 próbami. To przełożyło się dokładnie na 18 oczek, a do tego zawodniczka 1KS-u dołożyła 11 zbiórek, asystę, trzy przechwyty i blok. Mimo iż miała wskaźnik +/- na poziomie -22, na pewno nie można było jej winić za wysoką porażkę Ślęzy. A w drugim spotkaniu nie tyle można, co trzeba było jej przypisać zasługi za wygraną. W duecie z Eliną Dikeoulakou poprowadziła resztę drużyny do triumfu nad Arką, zdobywając 19 punktów (2/4 za 3), zbierając 5 piłek, a do tego dokładając trzy asysty, dwa przechwyty i dwa bloki. Trener Rusin mógł także polegać na swojej środkowej także i decydującym meczu. 10 punktów, 10 zbiorek, a do tego ponownie trzy asysty, trzy przechwyty i blok. To jednak nie wystarczyło do świętowania brązowego medalu.

Podsumowanie

Od samego początku Taisiia Udodenko pokazała, że jest jedną z najbardziej klasowych środkowych ligi. Wniosła trzypunktowy rzut, co pozwoliło na rozciągnięcie ofensywy i stworzenie większej przestrzeni w strefie podkoszowej. Swoją wszechstronnością wpływała na losy spotkań nie tylko poprzez punkty i zbiórki. Gdyby nie poważny dołek formy w styczniu, w każdym miesiącu reprezentantka Ukrainy zanotowałaby EVAL powyżej 10. Trzeba jednak docenić to, że potrafiła wrócić do optymalnej dyspozycji na najważniejsze momenty i nie zawiodła zarówno w ćwierćfinałach, jak i w meczach o trzecie miejsce. W półfinałach miała zdecydowanie niekorzystnego rywala. Ogółem rzecz ujmując, kibice z pewnością mogą być zadowoleni z jej występów w barwach Ślęzy.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 1017:14/29:03. Punkty: 415/11,9. Zbiórki: 237/6,8. Asysty: 54/1,5. Faule: 81/2,3. Faule wywalczone: 83/2,4. Straty: 64/1,8. Przechwyty: 47/1,3. Bloki: 22/0,6. Bloki otrzymane: 12/0,3. EVAL: 475/13,6. +/-: 50/1,4.

Skuteczność: za 2 punkty – 49,8%, za 3 – 32,2%, za 1 – 68,7%.

Najlepszy miesiąc: październik (cztery mecze) – średnio 15,3 punktu (7/14 za 3), 7 zbiórek, 2,5 asysty, 1,3 straty, 1,8 przechwytu, 0,5 bloku, EVAL 20,8, +/- 15,5.

Najlepszy mecz: 26 kwietnia z Arką Gdynia – 19 punktów (2/4 za 3), 5 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty, 2 bloki, EVAL 24, +/- 18.

,

Firma Dabro Bau wykonawcą inwestycji na Kłokoczycach

Mająca swoją siedzibę w Świdnicy firma Dabro Bau zrealizuje piłkarską część inwestycji na Kłokoczycach. Budowa rozpocznie się w najbliższych dniach, a wszystkie obiekty będą gotowe jeszcze tej jesieni.

Dabro Bau to renomowana firma, działająca na rynku od 2003 roku, która ma w swoim portfolio kilkanaście dużych inwestycji. W rodzinnej Świdnicy zbudowała obiekty przy ul. Ułańskiej i Wałbrzyskiej, a przede wszystkim stadion miejskiego OSiRu. Boisko oraz bieżnia lekkoatletyczna powstały także w Złotoryi. Jeżeli zaś chodzi o inwestycje w stolicy Dolnego Śląska, to Dabro Bau postawiło chociażby boiska wielofunkcyjne przy ul. Spółdzielczej, obiekt wielofunkcyjny przy ul. Częstochowskiej czy sztuczną murawę koło stadionu „Oławka” przy ul. Na Niskich Łąkach.

Inwestycja na Kłokoczycach będzie pierwszą, w której firma oprócz boisk otwartych z murawą sztuczną i naturalną zrealizuje także projekt boisk pod balonem, które będą dostępne o każdej porze, niezależnie od warunków pogodowych oraz pory roku.

Na Kłokoczycach pojawiają się maszyny, a budowa rozpocznie się w najbliższych dniach. Całość będzie gotowa do użytku jesienią tego roku, więc już niedługo zostaną rozegrane tam pierwsze treningi i mecze.

Docelowo boiska piłkarskie mają być częścią wielofunkcyjnego ośrodka treningowego – domu dla piłkarzy oraz koszykarek Ślęzy Wrocław.

– Cieszymy się, że Dabro Bau będzie realizował naszą inwestycję na Kłokoczycach. To renomowana firma, która znana jest z rzetelności i jakości wykonania. Poprzednie budowy tej firmy utwierdzają nas w przekonaniu, że obiekty będą bardzo dobrze wykonane i przez długie lata będą służyły nie tylko zawodnikom i zawodniczkom Ślęzy, ale i wszystkim mieszkańcom Wrocławia – powiedziała prezes zarządu Ślęzy Wrocław Katarzyna Ziobro.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Marissa Kastanek

W podsumowaniu rozgrywek 2018/2019 przyszedł czas na kapitan Ślęzy, Marissę Kastanek, która od przyszłego sezonu będzie reprezentować barwy Arki Gdynia.

Sezon zasadniczy

Po zmianie barw Sharnee Zoll-Norman oraz problemach zdrowotnych Agnieszki Majewskiej Marissa Kastanek została mianowana przez trenera Arkadiusza Rusina kapitan zespołu Ślęzy Wrocław. Z uwagi na staż w żółto-czerwonych barwach oraz zrozumienie systemu gry trenera Rusina Kastanek była naturalnym wyborem do tej roli. Od samego początku przygotowań przyszła reprezentantka Polski wywiązywała się ze swoich obowiązków bez zarzutu, motywując oraz prowadząc resztę drużyny do walki w sezonie 2018/2019.

Na ligowe otwarcie rozgrywek kapitan Ślęzy przypomniała wszystkim, którzy mogli zapomnieć, dlaczego jest jedną z najlepszych strzelczyń Energa Basket Ligi Kobiet, trafiając 7 z 13 rzutów, w tym 5 z 8 prób z dystansu. Wysoką skuteczność podtrzymała także tydzień później, gdy w Gdańsku trzykrotnie przymierzyła za trzy, dokładając do tego punkty z półdystansu, spod obręczy czy z linii rzutów osobistych.

W następnych kilku spotkaniach suche punkty i zbiórki dalej utrzymywały się na przyzwoitym poziomie, ale brakowało skuteczności. 2/11 z gry przeciwko Pszczółce Lublin, 3/12 z Arką w Gdyni oraz 4/10 w meczu z PGE MKK Siedlce to rezultaty niezachwycające. Pomimo tego Marysia dalej była wartościową zawodniczką, pomagając zespołowi w wielu innych aspektach, notując asysty oraz cenne zbiórki na atakowanej tablicy. Od pierwszego meczu Kastanek pokazywała swoje firmowe zagranie – wejście z obwodu pod kosz i ofensywna zbiórka. Wielokrotnie rywalki po prostu nie spodziewały się wbiegającej zawodniczki Ślęzy, a ta doskonale to wykorzystywała.

Największym dołkiem jeżeli chodzi o punkty, było spotkanie z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. Marissa pierwszy raz stanęła naprzeciw swojej przyjaciółki i mentorki – Sharnee Zoll-Norman w rywalizacji meczowej i zakończyła tę rywalizację z zaledwie czterema punktami, zamieniając na punkty tylko jeden rzut z gry. Tylko Taiisia Udodenko miała wówczas niższy wskaźnik +/- (-25, Kastanek -19). Kapitan Ślęzy zrobiła wszystko, żeby powrócić do swojej typowej dyspozycji w meczu z Wisłą CanPack Kraków. To się udało: w zaledwie 18,5 minuty Marysia zdobyła 15 punktów, trafiając 5 z 8 prób, w tym trzy z dystansu. Trzy trójki wpadły także w meczu z Widzewem, ale ciekawostką jest fakt, że w porażce 80:92 nie oddała żadnego rzutu za dwa. Był to zaledwie drugi przypadek w jej przygodzie ze Ślęzą, kiedy taka sytuacja miała miejsce. Pierwszy raz przydarzyło się jej to w kwietniu 2016 roku, podczas rywalizacji o brąz z CCC Polkowice.

Przełom lat to trzy kolejne mecze bez dwucyfrowej zdobyczy punktowej. Osiem punktów i sześć zbiórek z Artego Bydgoszcz oraz dziewięć oczek z pięcioma „deskami” to solidne występy. Słabiej Kastanek wypadła przeciwko CCC, bo choć zdobyła osiem oczek, to poza przechwytami nietypowo nie zapisała się w innych rubrykach statystycznych. Przynajmniej tych pozytywnych – bowiem w niecały kwadrans popełniła cztery faule i tyle samo strat.

Po meczu z Energą rozpoczął się najlepszy okres Marissy w sezonie zasadniczym. Pierwszy raz w rozgrywkach 2018/2019 wyszła na parkiet w pierwszej piątce w meczu z Eneą AZS-em Poznań. I potrzebowała niespełna 20 minut, aby zanotować 13 oczek, 4 zbiórki (3 ofensywne) asystę oraz blok. Jak się okazało, był to jej jedyny zablokowany rzut w pierwszym etapie rozgrywek. Rozgrzewka przeciwko poznaniankom sprawiła, że tydzień później przeciwko Sunreef Yachts Politechnice Gdańsk Kastanek na koncie miała już 17 punktów, po raz kolejny trafiając pięć trójek w jednym meczu. Jej rzuty były niezwykle istotne, bowiem bez tych celnych prób Ślęza raczej nie powróciłaby z dalekiej podróży i sensacyjne zwycięstwo beniaminka stało by się faktem.

Wyjazdowy mecz z Pszczółką nie potoczył się po myśli żółto-czerwonych, ale kapitan Ślęzy starała się być wszędzie. Jej aktywność dobrze oddają statystyki – 16 punktów (4 trójki), 4 asysty, 2 wywalczone faule i aż pięć przechwytów – najwięcej w sezonie spośród całej drużyny 1KS-u. Z Lublina nie udało się wywieźć zwycięstwa, ale tydzień później, gdy do Wrocławia przyjechała Arka Gdynia, Kastanek upewniła się, że dwa punkty pozostaną w stolicy Dolnego Śląska. Nie tylko zdobyła 15 oczek (6/8 z gry, 3/5 za 3), ale i zanotowała bardzo ważny przechwyt w końcówce spotkania, kiedy zabrała piłkę Annie Makurat na 23 sekundy przed końcową syreną. W następnych dwóch meczach – z PGE MKK Siedlce oraz Ostrovią Marissa, podobnie jak cała drużyna, mogła sobie nieco odpocząć. To jednak nie przeszkodziło jej w zdobyciu łącznie 31 punktów, 7 zbiórek oraz 6 asyst. Przeciwko PGE MKK Ślęza ze swoją kapitan na parkiecie była lepsza od rywalek aż o 30 oczek.

Zwieńczeniem passy Marissy Kastanek było spotkanie w Gorzowie z InvestInTheWest Eneą. Błyskawicznie złapała rytm, trafiając trzy trójki w przeciągu zaledwie 2 minut. I aż dziw, że po tak imponującym początku jeszcze tylko jeden rzut znalazł drogę do kosza. Choć próby nie wpadały, to Kastanek i tak znalazła sposób, żeby pomóc swojej drużynie w kluczowych momentach. Gdy spotkanie zbliżało się do końca, Marissa zanotowała dwa przechwyty, zabierając piłkę Laurze Juskaite oraz Sharnee Zoll-Norman.

Celownik dystansowy kapitan Ślęzy po trzech trójkach w Gorzowie rozregulował się dość poważnie. W meczu z Wisłą CanPack Kraków spudłowała wszystkie pięć rzutów za trzy. Tydzień później przeciwko Widzewowi Łódź trafiła jedną z trzech prób. Końcówka sezonu to dobra skuteczność za dwa i praktycznie perfekcyjna z linii rzutów osobistych, co przełożyło się kolejno na 13, 10 i 11 punktów. Ale rzuty z dystansu  nie chciały wpadać i przeciwko CCC, Artego i Enerdze Kastanek trafiła tylko trzy z 17 swoich rzutów dystansowych. Łącznie, w ostatnich pięciu spotkaniach, miała skuteczność zza łuku na poziomie 16 proc.

Play-offy

Ćwierćfinałowa rywalizacja rozpoczęła się od 13 punktów w meczu numer jeden. Niemal połowa z nich – 6 z 13, została przez Marissę zdobyta z linii rzutów osobistych. Trzy kolejne spotkania to raczej współodpowiedzialność za rozgrywanie piłki oraz konstruowanie akcji, a rolę Kastanek przejęła Elina Dikeoulakou – zwłaszcza w meczach numer dwa i cztery. Kapitan Ślęzy asystowała swoim koleżankom z drużyny, a do tego była aktywna w obronie. Zadaniem wszystkich zawodniczek obwodowych było frustrowanie swoich odpowiedniczek i Marysia nadawała ton poczynaniom defensywnym koleżanek. W trzecim meczu serii konsekwencją było przekroczenie limitu fauli, ale w decydującym starciu te faule zamieniły się w przechwyty.

Walka o finał Energa Basket Ligi Kobiet z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. zaczęła się dla Marissy bezbarwnie. Zdobyła osiem punktów, ale poza tym trudno było zobaczyć jej wkład w spotkanie numer 1. Lepiej prezentowała się dzień później, agresywnie wchodząc pod kosz i wymuszając parę przewinień w drodze po 13 punktów. Najlepsze spotkanie tej serii oraz całych play-offów Kastanek rozegrała w pierwszym starciu w Gorzowie. Kiedy wrocławianki były pod ścianą, ich kapitan trafiła bardzo ważne rzuty za trzy punkty, czym podniosła morale zespołu w kluczowych momentach. To po jej trójkach reszta drużyny uwierzyła w wyrwanie zwycięstwa na gorącym terenie i tak też się stało. Ten sam przepis nie przyniósł już pożądanego skutku w decydującym spotkaniu.

Mecze o brąz to trwająca trzy mecze walka z własnym rzutem. Kastanek skończyła tę serię z większą liczbą asyst (12) aniżeli celnych rzutów z gry (8). O ile w drugim spotkaniu rywalizacji o brąz gorącą rękę miała Elina Dikeoulakou, tak w obu spotkaniach w Gdyni skuteczności 4/20 ze strony kapitan nie dało się przeskoczyć.

Podsumowanie

Sezon w wykonaniu Marissy Kastanek był pełen wzlotów i upadków. Były momenty, w których kapitan Ślęzy była najlepszą zawodniczką na parkiecie, ale zdarzały się nietypowe dla niej mecze przeciętne. Chwilami przyszła reprezentantka Polski musiała wziąć na siebie więcej odpowiedzialności za rozgrywanie i dostosowanie się do tej roli zajęło jej trochę czasu. Pokazała jednak kilka razy, że potrafi zarówno przymierzyć z dystansu oraz asystować swoim koleżankom. Zmiana stylu gry widoczna jest w statystykach – spadła liczba zdobytych punktów i skuteczność, wzrosła liczba asyst, zbiórek i strat. Od przyszłego sezonu Marissa Kastanek będzie reprezentować barwy Arki Gdynia, ale na zawsze pozostanie niezwykle istotną częścią najnowszej historii Ślęzy Wrocław. Jej wyczynów w drodze po mistrzostwo Polski nie da się zapomnieć.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 918:10/26:14. Punkty: 374/10,7. Zbiórki: 87/2,7. Asysty: 73/2,1. Faule: 78/2,2. Faule wywalczone: 50/1,4. Straty: 60/1,7. Przechwyty: 37/1,1. Bloki: 2/0,1. Bloki otrzymane: 15/0,4. EVAL: 303/8,7. +/-: 51/1,5.

Skuteczność: za 2 punkty – 44,5%, za 3 – 33,3%, za 1 – 89,8%.

Najlepszy miesiąc: luty (cztery mecze) – średnio 15,5 punktu (3/6 za 3), 3 zbiórki, 2,8 asysty, 1,8 straty, 2,3 przechwytu, EVAL 16,3, +/- 18.

Najlepszy mecz: 23 lutego z PGE MKK Siedlce – 14 punktów (3/6 za 3), 4 zbiórki (3 ofensywne), 3 asysty, 2 przechwyty, EVAL 18, +/- 30.