Ślęza wygrywa z Arką, trzeci mecz zdecyduje o brązowym medalu

W drugim meczu o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Arkę Gdynia 74:57 i tym samym wyrównała stan rywalizacji. Trzecie i decydujące spotkanie odbędzie się w poniedziałek w Gdyni.

Choć to Ślęza jako pierwsza zdobyła punkty za sprawą Sydney Colson, inicjatywę po trójce rozgrywającej Ślęzy przejęła drużyna gości. Najpierw spod kosza niecelny rzut Anny Makurat dobiła Nia Coffey, a chwilę później z odejścia trafiła Sonja Greinacher. Wrocławianki nie potrafiły dołożyć kolejnych punktów, a jeszcze dwa oczka do dorobku Arki dołożyła z linii rzutów osobistych Barbora Balintova. Już w następnej akcji dwie minuty oczekiwania na trafienie zakończyła Karina Szybała, ale na kolejne punkty przyszło czekać kolejne 90 sekund, kiedy to jeden z dwóch osobistych wykorzystała Taisiia Udodenko, wyrównując stan spotkania na 6:6. Arka potrzebowała zaledwie czternastu sekund żeby ponownie objąć prowadzenie i równo z upływem pięciu minut za trzy trafiła Greinacher. Od tego momentu gdynianki kontrolowały wydarzenia w pierwszej kwarcie.

Podopieczne Gundarsa Vetry zaliczyły serię 8:0 zwieńczoną trójką Nii Coffey, która dała przyjezdnym prowadzenie 17:8. Trener Rusin poprosił wówczas o czas, który swoje owoce przyniósł dopiero minutę po jego zakończeniu, gdy za trzy na 11:17 trafiła Udodenko. Wrocławianki wyłącznie rzutami trzypunktowymi były w stanie trafić do kosza i do końca pierwszych dziesięciu minut z dystansu ponownie przymierzyła Udodenko, a swoje trzy oczka zdobyła też wprowadzona na ostatnie 120 sekund tej części spotkania Elina Dikeoulakou. Arka grała swoje, wchodząc agresywnie pod kosz i tam szukając swoich punktów. To przynosiło efekt i zawodniczki z Gdyni zakończyły pierwszą odsłonę prowadząc 23:17.

Druga kwarta rozpoczęła się od siedmiu kolejnych niecelnych rzutów oraz trzech strat obu drużyn. Dopiero niesportowy faul Coffey pozwolił otworzyć wynik tej części spotkania, a i tak stało się to nie od razu, gdyż Karina Szybała przestrzeliła pierwszy rzut osobisty, trafiając dopiero drugą próbę. Niemniej rzucająca Ślęzy dała sygnał reszcie swoich koleżanek, które błyskawicznie zabrały się za odrabianie strat. Posiadanie będące konsekwencją niesportowego faulu Coffey na trzy punkty zamieniła Elina Dikeoulakou. Na dwa oczka Emmy Cannon Marissa Kastanek odpowiedziała akcją 2+1 i Ślęza przegrywała już tylko 24:25.

Wrocławianki zaczęły grać bardziej agresywnie w obronie, zacieśniając strefę podkoszową i często stosując podwojenia na wysokich zawodniczkach Arki. To przynosiło efekt, bowiem gdynianki nie były w stanie regularnie zdobywać punktów, a Ślęzie przychodziło to z większą łatwością. Zawodniczkom znad morza nie pomógł nawet czas, o który poprosił Gundars Vetra. Po punktach Taisii Udodenko było 26:25 dla Ślęzy, a stratę Coffey wykorzystała Karina Szybała, która dostała znakomite podanie od Marissy Kastanek. Ten obrót wydarzeń sprawił, że trener Arki poprosił o kolejny czas, ale także i on nie odmienił gry gości.

Tym razem to żółto-czerwone agresywnie atakowały obręcz i wymuszały przewinienia rywalek. Dwa osobiste Udodenko wyprowadziły Ślęzę na pięć punktów przewagi, a po jednym celnym wolnym Dikeoulakou i lay-upie Marissy Kastanek było już 33:27. Łotyszka chwilę później ponownie stanęła na linii rzutów osobistych i tym razem się nie pomyliła. Rozgrywająca 1KS-u nie miała także problemów z trafianiem z akcji, to po jej koszu Ślęza wyszła na najwyższe prowadzenie w meczu – 37:29. Przed przerwą wynosiło ono 10 punktów za sprawą Terezii Palenikovej, ale równo z syreną ostatnie słowo w pierwszej połowie powiedziała Arka za sprawą lay-upu Emmy Cannon, który wkręcił się do kosza. Niemniej wynik 39:31 zadowalał wrocławską publiczność.

A po przerwie ulubienice trybun nie zwolniły tempa. Ich przeciwniczki również mocno rozpoczęły drugą połowę, więc kibice przez moment byli świadkami gry kosz za kosz. Ten fragment meczu zakończył się trafieniem Balintovej na 38:45. Potem Ślęza powoli zaczynała przejmować mecz. Zaczęło się niemrawo, bo od dwóch punktów Lei Miletić i aż półtorej minuty oczekiwania na kolejne. Ale wtedy publiczność ożywiła Elina Dikeoulakou typową dla siebie trójką. Niecałą minutę później Łotyszka rzuciła niemal z tego samego miejsca na wprost obręczy i było 53:40 dla 1KS-u. To oznaczało kolejny czas dla Gundarsa Vetry, który próbował pobudzić swoje zawodniczki do lepszej gry.

Efekt? Czterdzieści sekund po wznowieniu gry Elina Dikeoulakou ponownie trafiła ze swojej klepki na 56:40. Kilkadziesiąt sekund później wykorzystała jeden z dwóch osobistych, zdobywając zarówno 10 kolejnych punktów dla Ślęzy, jak i 10 oczek z rzędu w ogóle, gdyż gdynianki nie miały odpowiedzi na obronę żółto-czerwonych. Dopiero na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty Anna Jurcenkova trafiła spod kosza, wieńcząc niemal cztery minuty oczekiwania na punkty. Gdy akcja przeniosła się na drugą stronę, Martyna Stelmach sfaulowała Dikeoulakou, a ta nie pomyliła się z linii. W następnym posiadaniu Anna Makurat popełniła błąd w kozłowaniu, a w konsekwencji błąd powrotu piłki na własną połowę. Piłka znalazła się w rękach Dikeoulakou, ta została sfaulowana przez Balintovą i Łotyszka dołożyła kolejne dwa punkty z linii. Jak się okazało, były to ostatnie oczka w tej odsłonie. Elina Dikeoulakou wygrała z Arką Gdynia 14:11, a że Ślęza dołożyła jeszcze dziewięć oczek, wrocławianki prowadziły 61:42.

Ta przewaga jednak mogła zostać zniwelowana, zwłaszcza że Arka nie chciała wracać do własnej hali na trzeci mecz. Bohaterką pierwszych minut decydującej części meczu po stronie Ślęzy była Lea Miletic, która odpowiedziała na dwa pierwsze trafienia drużyny gości autorstwa Anny Makurat oraz Sonji Greinacher. Dzięki temu po 2,5 minutach żółto-czerwone wciąż prowadziły 19 punktami. Ich przewaga stopniała dopiero, gdy Makurat wykorzystała jeden z dwóch osobistych, a drugi zebrała Greinacher i oddała piłkę na obwód, skąd młoda rozgrywająca Arki trafiła za trzy.

Ten stan rzeczy utrzymał się jednak całe 20 sekund, bo akcję 2+1 przeprowadziła Cierra Burdick, a po stracie Makurat na 70:50 trafiła Taisiia Udodenko. Kolejna strata reprezentantki Polski nie przyniosła negatywnych konsekwencji, bo Burdick spudłowała oba osobiste. Po drugiej stronie parkietu za trzy trafiła Nia Coffey, a po tych punktach kibice zobaczyli cztery straty i cztery niecelne próby. To było na rękę wrocławiankom, ponieważ Arce uciekał cenny czas na odrabianie strat.

Momentem, który pozwolił Ślęzie się uspokoić, był faul techniczny odgwizdany Gundarsowi Vetrze, który żywiołowo protestował przeciwko decyzji sędziów o przewinieniu Santy Baltkojiene. Co prawda Marissa Kastanek nie trafiła rzutu osobistego, ale Arka została pozbawiona jakiegokolwiek rytmu. Baltkojiene została na parkiecie, lecz o końcówce tego spotkania będzie chciała zapomnieć. Niecelny rzut i trzy kolejne straty nie tylko pozwoliły Taisii Udodenko zdobyć cztery punkty na 74:55, ale i przekreśliły jakiekolwiek szanse gdynianek na odrobienie strat. Marnym pocieszeniem były celne rzuty osobiste Kamili Podgórnej będące konsekwencją faulu niesportowego Magdy Kaczmarskiej. Dla skrzydłowej Ślęzy był to debiut w żółto-czerwonych barwach – symboliczne podziękowanie od trenera Arkadiusza Rusina za całą ciężką pracę, jaką Kaczmarska wykonywała na treningach od momentu przyjścia do klubu.

Ślęza dzięki niesamowitej trzeciej kwarcie Dikeoulakou oraz powrocie do realizacji założeń w obronie pokonała Arkę. Z przebiegu spotkania wrocławianki zasłużyły na wygraną, ale natychmiast muszą o niej zapomnieć. Już w najbliższy poniedziałek o godz. 17.10 na antenie telewizji Sportklub trzeci i decydujący mecz o brązowy medal. Obie drużyny czeka teraz podróż nad morze, bowiem spotkanie to odbędzie się w Gdyni. Zwycięzca bierze wszystko.

Ślęza Wrocław – Arka Gdynia 74:57 (17:23, 22:8, 22:11, 13:15)
Ślęza: Dikeoulakou 25, Udodenko 19, Kastanek 9, Miletic 8, Szybała 5, Burdick 3, Colson 3, Palenikova 2, Kaczmarska 0, Dobrowolska 0, Marciniak 0.
Arka: Coffey 15, Balintova 10, Cannon 9, Greinacher 9, Makurat 5, Stelmach 2, Podgórna 2, Baltkojiene 2, Jurcenkova 2, Morawiec 0, Rembiszewska 0.

Koszykarki Ślęzy chcą przedłużyć swój sezon o kolejne spotkanie

W piątek o godz. 18.15 Ślęza Wrocław zmierzy się z Arką Gdynia w drugim meczu rywalizacji o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet. Wrocławianki mają tylko jeden cel – wygrać i w poniedziałek nad morzem rozegrać trzecie i decydujące spotkanie.

Mecz w Gdyni koszykarkom Ślęzy zdecydowanie nie wyszedł. Wrocławianki były słabsze od swoich rywalek w niemal każdym aspekcie koszykarskiego rzemiosła, a przegrana 52:71 i tak jest średnim wymiarem kary ze strony zawodniczek Arki, które w pewnym momencie prowadziły nawet trzydziestoma punktami. Trener Arkadiusz Rusin otwartym tekstem mówi, co było głównym problemem jego podopiecznych we wtorkowej konfrontacji.

– Tak, jak powiedziałem na konferencji, wiele rzeczy zależy od sfery mentalnej, od tego, jak wyjdziemy na mecz i jak jesteśmy gotowi grać. Jeżeli zespół jest nastawiony dobrze i zdeterminowany, to braki i niedoskonałości koszykarskie można wyeliminować chęciami czy pomocą. Tego nie było w nas w ostatnim meczu – stwierdził szkoleniowiec 1KS-u.

– Zupełna niemoc. Gdynia od początku wyszła w dobrym rytmie, przyjęła podobną strategię co Gorzów, przez co miałyśmy problemy z przebiciem się pod kosz, nie trafiałyśmy z obwodu, nie rozmawiałyśmy ze sobą w obronie i wynik to bardzo dobrze odzwierciedlił – dodała skrzydłowa Ślęzy Agata Dobrowolska.

I choć porażka w Gdyni była wysoka i bolesna, to jednak był to tylko jeden mecz w rywalizacji do dwóch zwycięstw. Choć to truizm – walka o brązowy medal bynajmniej nie zakończyła się po spotkaniu nad morzem. Historia, także i Ślęzy, doskonale pokazuje, że mecz meczowi nierówny. Wystarczy wspomnieć walkę o brąz z zeszłego sezonu, kiedy to wrocławianki wygrały w Krakowie 66:62, żeby we Wrocławiu ulec Wiśle aż 58:88. Żółto-czerwone zebrały się jednak w sobie, żeby decydujące spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść triumfując 62:58. Dlatego też trener Rusin nie załamuje się wynikiem wtorkowej konfrontacji.

– Każdy kolejny mecz to nowe zawody. Nie podchodzę do tej rywalizacji w układzie serii. W ostatnich latach mieliśmy sporo doświadczeń w przeróżnych seriach. Nawet zeszłoroczna rywalizacja o brązowy medal przebiegała nielogicznie – zespoły skazywane na porażkę wracały do rywalizacji, jechaliśmy do Krakowa na wycieczkę, a wróciliśmy z medalem. Wszystko jest nieprzewidywalne – podkreślał Rusin.

Wrocławianki wiedzą, jak radzić sobie z Arką. W sezonie zasadniczym koszykarki 1KS-u dwukrotnie wygrały, a patrząc na poprzednie dziesięć spotkań, dały się pokonać tylko raz, w ćwierćfinałach rozgrywek 2016/17, ostatecznie zakończonych historycznym mistrzostwem Polski dla Ślęzy Wrocław.

– To, że wygrałyśmy z nimi dwukrotnie w trakcie sezonu o czymś świadczy. Arka wzmocniła się jedną zawodniczką, ale nie aż tak, żeby różnica pomiędzy naszymi drużynami była aż tak duża. Rywalki są w naszym zasięgu, tylko musimy zagrać najlepiej, jak potrafimy. Zespół z Gdyni do połowy miał zaledwie kilka fauli. To świadczy o naszej pasywności w ataku i to trzeba zdecydowanie zmienić. Musimy wprowadzić nieco zamętu w obronie i postarać się wprowadzić rywalki w kłopoty z przewinieniami. Osobiście chciałabym, żeby nasz zespół zaprezentował się o wiele lepiej niż w poprzednich dwóch spotkaniach, bo wiem, że stać nas na to, żeby grać lepiej – powiedziała Dobrowolska.

Wspomnianą przez skrzydłową Ślęzy zawodniczką jest reprezentantka USA Nia Coffey, która we wtorek była trzecią opcją w ataku Arki, rzucając 11 punktów. Pierwsze dwie to Barbora Balintova (16 punktów) i Emma Cannon (15 oczek). Którą z zawodniczek łatwiej zatrzymać koszykarkom z Wrocławia?

– Mimo, że Balintova zagrała świetne spotkanie i jest w super formie, to Cannon jest silniejszą zawodniczką i skupia na sobie całą naszą obronę podkoszową. Doskonale potrafi zbierać piłki w ataku, świetnie wykańcza akcje, czy to indywidualnie, czy to po asyście. Musimy trzymać Balintovą przed sobą, nie pozwalać jej na łatwe wejścia pod kosz i lay-upy – oceniła zawodniczka Ślęzy.

– W sezonie zasadniczym łatwiej było nam zatrzymać Balintova, ale we wtorek pokazała się z bardzo dobrej strony. W tej chwili to jest kwestia tego, czy potrafimy powtórzyć w obronie to, co wychodziło nam w poprzednich meczach z Gdynią – dodał Rusin.

I to jest główne założenie wrocławianek na piątkowe spotkanie. Jeśli powtórzą to, co działało w sezonie zasadniczym, a do tego nie dadzą się zaskoczyć nowym pomysłom trenera Gundarsa Vetry, to z pomocą dopingu kibiców Ślęzy ostatni mecz rozgrywek 2018/19 we Wrocławiu zakończy się zwycięstwem 1KS-u i jednocześnie sprawi, że losy brązowego medalu rozstrzygną się dopiero w poniedziałek.

Początek piątkowej konfrontacji o godz. 18.15. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi telewizja Sportklub. Bilety będą dostępne w kasie hali AWF na godzinę przed rozpoczęciem meczu.

„Od początku mentalnie przeszliśmy obok meczu”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Arka Gdynia – Ślęza Wrocław, w którym gdynianki zwyciężyły 71:52.

Arkadiusz Rusin: Gratulacje dla zespołu z Gdyni. Od początku mentalnie przeszliśmy obok meczu, czego dowodem jest pierwsza kwarta. Nasze założenia w defensywie praktycznie nie funkcjonowały, otworzyliśmy od razu łatwe punkty Nii Coffey, później próbowaliśmy naprawiać swoje błędy popełniając kolejne. W ataku też mieliśmy duży problem, przestrzeliliśmy z siedem otwartych rzutów. W każdym elemencie Arka była dziś zespołem lepszym, zmotywowanym, ze świadomością celu, jakim jest trzecie miejsce. My tej świadomości nie mieliśmy.

Taisiia Udodenko: Rozegrałyśmy dzisiaj fatalne zawody i nie możemy szukać żadnych wymówek. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Być może nie byłyśmy gotowe mentalnie, ale grając o trzecie miejsce musimy być bardziej zmotywowane, podchodzić do wszystkiego co robimy z większą determinacją i zaangażowaniem. Nie zrobiliśmy dzisiaj niczego, co pokazałoby, że chcemy wygrać to spotkanie. Musimy w piątek zaprezentować się zdecydowanie lepiej, bo to nasza ostatnia szansa.

Gundars Vetra: Mamy wiele szacunku dla zespołu z Wrocławia i chcieliśmy się przygotować do tego starcia najlepiej, jak to było możliwe. Wiemy, że co roku Ślęza prezentuje się dobrze w play-offach i na tym etapie rozgrywek jest szczególnie groźna. Tak jak powiedział trener, być może pomogło nam granie we własnej hali, nasze zawodniczki były bardziej zmotywowane stawką. Jestem zadowolony z obrony zaprezentowanej przez moje podopieczne. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ta rywalizacja nie dobiegła końca. Pojedziemy do Wrocławia szykując się na niezwykle trudne spotkanie i z niecierpliwością czekam na piątkowy mecz.

Anna Jurcenkova: Dobrze zaczęliśmy to spotkanie, cała drużyna rozpoczęła ten mecz z dobrą energią. To jeden mecz, szanujemy zespół Ślęzy, bo to drużyna mająca dużą jakość, ale mam nadzieję, że jeśli w piątek zaprezentujemy się w ten sam sposób co dziś, rozstrzygniemy ten mecz po naszej myśli.

Pierwszy mecz o brązowy medal pod kontrolą Arki Gdynia

W pierwszym meczu o brązowy medal Ślęza Wrocław przegrała na wyjeździe z Arką Gdynia 52:71. W rywalizacji do dwóch zwycięstw prowadzi zespół z Gdyni. Drugie spotkanie w piątek o godz. 18:25 we Wrocławiu.

Początek spotkania był wyrównany, ale już od pierwszych minut dało się zauważyć problemy ze skutecznością zawodniczek Ślęzy. Co prawda Taisiia Udodenko oraz Marissa Kastanek zdobyły dość szybko cztery punkty, ale kolejne trzy rzuty wrocławianek chybiły celu. Pięć kolejnych oczek Barbary Balintovej pozwoliło Arce wyjść na prowadzenie – po czterech minutach mieliśmy wynik 7:6. Od tego momentu rozpoczęło się budowanie przewagi w wykonaniu gospodyń. Gdynianki bez większych problemów przebijały się do strefy podkoszowej, a po drugiej stronie parkietu koszykarki Ślęzy pudłowały na potęgę. Po trzypunktowym trafieniu Nii Coffey na 14:6 trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas.

Time-out nie odblokował jednak jego podopiecznych, które nadal nie potrafiły przymierzyć. Tymczasem Coffey rozkręciła się na dobre i w dwóch kolejnych akcjach zdobyła punkty. Serię punktową gospodyń przerwała Terezia Palenikova, lecz był to jedynie symboliczny przerywnik. Arka kontynuowała dobrą grę, Ślęza kontynuowała pudłowanie. Piąty i ostatni celny rzut z gry 1KS-u autorstwa Lei Miletic sprawił, że wrocławianki zakończyły pierwszą kwartę przegrywając 10:22.

Druga odsłona rozpoczęła się od błyskawicznej trójki Kamili Podgórnej oraz dwóch punktów Aldony Morawiec. Problemy żółto-czerwonych nie ustały, co pozwoliło gospodyniom szybko powiększać swoją przewagę. Sprawy w mgnieniu oka wymknęły się spod kontroli Ślęzy. Trener Rusin próbował różnych zestawień personalnych, ale żadna piątka nie potrafiła jednocześnie zatrzymać Arki oraz trafiać do kosza. Były momenty, w których zawodniczki Gundarsa Vetry również pudłowały, ale wrocławianki nie były w stanie ich wykorzystać, ponieważ same wykazywały się nieskutecznością. W połowie drugiej kwarty przez dwie minuty żadna ze stron nie powiększyła swojego dorobku. Zrobiła to dopiero Taisiia Udodenko, trafiając na 16:32. Trwającą ponad 4 minuty niemoc Arki przełamała Emma Cannon. Druga kwarta zakończyła się bezpośrednią rywalizacją amerykańskiej skrzydłowej gdynianek z koszykarkami Ślęzy. Cannon zdobyła sześć oczek, wrocławianki siedem i gospodynie schodziły na przerwę prowadząc 40:23.

Po wznowieniu gry trzy punkty zdobyła Balintova przypominając, która z drużyn kontroluje spotkanie. Ślęza odpowiedziała oczkami Sydney Colson oraz Darii Marciniak, ale po lay-upie środkowej 1KS-u błyskawicznie dwa oczka dołożyła Cannon. Chwilę później pod kosz weszła Coffey a Udodenko trafiła z półdystansu i mieliśmy 47:29 dla Arki. Na kolejne punkty trzeba było czekać półtorej minuty, a ich autorką była bardzo dobrze dysponowana Balintova. Okres przyzwoitej gry Ślęzy przełożył się na punkty Agaty Dobrowolskiej i Cierry Burdick, ale po raz kolejny było to zdecydowanie zbyt mało, żeby wykorzystać w pełni niemoc ofensywną przeciwniczek. Te po wspomnianym rzucie słowackiej rozgrywającej ponownie czekały na punkty kilka minut, ale gdy już się doczekały, zdobyły osiem oczek, podczas gdy wrocławianki zaledwie dwa. Na dziesięć minut przed końcem Arka prowadziła 57:35 i czwarta kwarta była zaledwie formalnością.

I tak rzeczywiście się stało. Ponownie worek z punktami otworzyła Balintova, a Ślęza na swoje pierwsze trafienie czekała 2,5 minuty, kiedy to pod kosz weszła Sydney Colson. Trójką na 64:37 popisała się Martyna Stelmach i można było się zastanawiać, czy różnica punktowa pomiędzy obiema drużynami przekroczy 30 punktów. Po trzypunktowym trafieniu Anny Makurat osiągnęła 30 oczek, ale błyskawiczna odpowiedź Taisii Udodenko zahamowała dalsze powiększanie się przewagi gospodyń.

Wrocławianki w końcówce spotkania zanotowały serię 9:0, ale ten zryw zdecydowanie nie wystarczył. Arka praktycznie od początku meczu kontrolowała wydarzenia i bezlitośnie wykorzystywała słabą obronę oraz brak skuteczności Ślęzy. W grze żółto-czerwonych musi się do piątku zmienić właściwie wszystko, jeśli koszykarki 1KS-u chcą powrócić nad morze na spotkanie numer trzy. Drugi mecz w walce o brąz rozpocznie się w piątek o godz. 18:25.

Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 71:52 (22:10, 18:13, 17:12, 14:17).
Arka: Balintova 16, Cannon 15, Coffey 11, Morawiec 9, Makurat 5, Jurcenkova 4, Podgórna 3, Stelmach 3, Baltkojiene 3, Greinacher 2, Rembiszewska 0.
Ślęza: Udodenko 18, Colson 12, Miletic 6, Marciniak 4, Palenikova 4, Szybała 2, Kastanek 2, Burdick 2, Dobrowolska 2, Dikeoulakou 0.

Pora rozpocząć ostatnią serię sezonu – gramy o brąz!

We wtorek o godz. 18:30 w Gdynia Arenie miejscowa Arka podejmie Ślęzę Wrocław w pierwszym meczu rywalizacji o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet. Seria toczy się do dwóch wygranych, więc zwycięzca wtorkowego spotkania będzie o krok od zajęcia miejsca na najniższym stopniu ligowego podium. 

Obie drużyny zaprezentowały się z dobrej strony w ćwierćfinałach, żeby w kolejnej fazie zagrać trzy przeciętne spotkania i pożegnać się z szansami na walkę o mistrzostwo Polski. W przeciwieństwie do Arki, koszykarki Ślęzy były w stanie wygrać jeden mecz w półfinałach, pokonując w trzecim spotkaniu InvestInTheWest Eneę AZS-AJP Gorzów Wlkp. 63:61. Był to jednak jedyny występ wrocławianek, o którym można powiedzieć, że spełnił oczekiwania kibiców. Podopieczne Arkadiusza Rusina zagrały wówczas zgodnie z założeniami, swoją obroną i kilkoma ważnymi rzutami frustrując przeciwniczki w drodze po wygraną. Konsekwencji w obronie oraz spokoju w konstruowaniu akcji zabrakło w pozostałych spotkaniach, co przełożyło się na półfinałową porażkę 1:3.

– Na pewno tkwi w nas rozczarowanie po meczach z Gorzowem, ale staramy się skupić na tym, co nas czeka. Szykujemy się pod następnego przeciwnika i jedziemy nad morze z jedną myślą – trzeba stamtąd przywieźć zwycięstwo – mówi Agata Dobrowolska.

Z kolei koszykarki z Gdyni w starciu z CCC Polkowice zaledwie raz przekroczyły barierę 70 punktów (71:80 w meczu numer trzy), a w dwóch ostatnich spotkaniach musiały sobie radzić bez Anny Jurcenkovej. Być może słowacka środkowa będzie gotowa na wtorkowe spotkanie.

Konfrontacje pomiędzy Ślęzą i Arką w tym sezonie były bardzo wyrównane i emocjonujące do ostatnich minut. W październiku wrocławianki do pokonania podopiecznych Gundarsa Vetry potrzebowały dwóch dogrywek, ostatecznie wygrywając 98:91. Aż 71 punktów zdobył wówczas dla Arki tercet Emma Cannon, Rebecca Allen, Anna Jurcenkova. Allen z powodu urazu zakończyła sezon w połowie stycznia, a Jurcenkova, tak jak wspomnieliśmy, może we wtorek nie wystąpić. W lutym obok Cannon i Jurcenkovej najlepiej zaprezentowała się Barbora Balintova, autorka 12 punktów i pięciu asyst. W hali wrocławskiej AWF Ślęza przed czwartą kwartą prowadziła 50:44. Gdynianki nie złożyły broni, ale pomimo dwóch szans na doprowadzenie do dogrywki, tym razem losy wrocławsko-gdyńskiej rywalizacji rozstrzygnęły się bez dodatkowych części spotkania – żółto-czerwone wygrały 62:60.

W play-offach do Cannon w roli zawodniczki odpowiedzialnej za zdobywanie punktów dołączyła właśnie Balintova. Słowacka rozgrywająca w półfinałowej serii rzuciła 35 punktów, o jedno oczko mniej niż Cannon. Poza tymi dwoma koszykarkami trener Vetra mógł liczyć na Nię Coffey, która w pierwszych dwóch spotkaniach zdobyła 21 punktów, po czym została wyłączona przez obronę zespołu z Polkowic, w trzecim starciu dokładając do dorobku swojego zespołu zaledwie pięć oczek. W pierwszym meczu dobrze zaprezentowały się Aldona Morawiec oraz Anna Makurat, ale pozostałe dwa mecze nie były najbardziej udane w ich wykonaniu.

– Gdynia gra dużo izolacji, często szuka punktów w grze pod koszem – to są ich mocne strony, bo na pozycji skrzydłowych występują najlepsze zawodniczki – Emma Cannon, Sonia Greinacher czy Nia Coffey, z którą jeszcze w tym sezonie nie graliśmy. Arka gra też nieco szybszą koszykówkę niż na początku sezonu – ocenia skrzydłowa Ślęzy.

Po stronie Ślęzy w starciach z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. niekwestionowaną liderką była Cierra Burdick, która średnio zdobywała 14 punktów i zbierała 14,8 piłek. Z trwającego kilka spotkań letargu obudziła się Marissa Kastanek – w meczach numer trzy i cztery była najlepiej punktującą zawodniczką 1KS-u. Poza nimi trener Arkadiusz Rusin może liczyć na kilka oczek od Taisii Udodenko. Poczynania ofensywne Ślęzy będą jednak zależeć od tego, czy spokój i rozwagę w konstruowaniu akcji wykażą rozgrywające żółto-czerwonych. O występach Sydney Colson oraz Eliny Dikeoulakou w czwartym meczu z Gorzowem szkoleniowiec Ślęzy wolał się nie wypowiadać. Obie „jedynki” wrocławianek będą musiały zaprezentować się znacznie lepiej niż w półfinałach. Kluczem do sukcesu – tradycyjnie – obrona.

– Wszystko zaczyna się od obrony całą drużyną, bo to zawsze nam napędza atak. Musimy wykorzystywać grę z kontrataku albo szybko organizować się po przejęciu piłki, a jeśli nie, to musimy wykorzystywać wszelkie zmiany krycia na zasłonach. Miałyśmy z tym problemy w starciu z Gorzowem. Gdynia broni różnie ten element gry, więc musimy mądrze atakować ich obronę w zależności od tego, jak będzie ona wyglądała – tłumaczy zawodniczka 1KS-u.

Ślęza ma doświadczenie w walce o brąz – dla podopiecznych Rusina będzie to trzecia tego typu seria w przeciągu czterech sezonów. W dwóch poprzednich przypadkach koszykarki z Wrocławia świętowały brąz w halach rywalek. Jeśli tym razem chcą cieszyć się z medalu przed własną publicznością, muszą zwyciężyć we wtorek w Gdynia Arenie, a w piątek postawić kropkę nad i. Naprzeciwko żółto-czerwonych staje jednak zmotywowana Arka, która ma w nogach dwa mecze play-offów mniej. Na parkiecie trzeba będzie zostawić absolutnie wszystko.

– Oba zespoły wychodzą na parkiet i walczą o trzecie miejsce. Medal dla każdej z nas jest bardzo ważny. Gramy tylko jeden mecz, nie ma drugiego dzień później, więc nie ma mowy o oszczędzaniu sił i kalkulowaniu. Spodziewam się, że Arka pójdzie na całość. My na pewno to zrobimy – kończy Dobrowolska.

Początek pierwszego meczu w walce o brązowy medal we wtorek o godz. 18.30.