„Dzisiaj niesamowicie dzieliłyśmy się piłką”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu MKS Pruszków – Ślęza Wrocław, w którym koszykarki Ślęzy wygrały 100:53.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy Wrocław): Gratuluję swoim zawodniczkom zwycięstwa. Mieliśmy skoncentrowani podejść do tych zawodów. Ostatnio trochę tej koncentracji brakowało w meczu z Bydgoszczą, była duża liczba strat w naszym wykonaniu. Dzisiaj te straty ograniczyliśmy, choć powinno jeszcze być ich mniej o 4-5. Wynikały one z naszych pospiesznych, nieprzemyślanych decyzji, niż z obrony przeciwnika. Zdecydowanie łatwiej się gra, jak trójka wpada. Dzisiaj wpadło 13, a wtedy trener zespołowi nie jest bardzo potrzebny, dziewczyny się same nakręcają i nasza ofensywa wyglądała dziś dobrze.

Martyna Pyka (kapitan Ślęzy Wrocław): Tak jak trener powiedział – wyszłyśmy na ten mecz skoncentrowane, zaczęłyśmy mocno. Cieszę się, że wpadły na początku trójki i dobrze otworzyło się to spotkanie. Potem utrzymywałyśmy koncentrację. Oczywiście zdarzyły się błędy, one będą się zdarzać i będziemy nad tym pracować. Mamy teraz przerwę i mamy nadzieję, że poprawimy mankamenty, które pojawiły się w tym meczu. Naprawdę jestem dumna z mojego zespołu, że dzisiaj niesamowicie dzieliłyśmy się piłką i to zaprocentowało.

Rafał Haponik (trener MKS Pruszków): Chciałbym pogratulować szczególnie zawodniczkom rywalek, które rozbiły nas trójkami. Miały świetną skuteczność i my mieliśmy słabą obronę, nad czym ubolewam i mam nadzieję, że to poprawimy – wszystko na ten temat sobie dzisiaj wyjaśniliśmy. Nie zagraliśmy w ogóle tego, co sobie założyliśmy. To była gra bardziej juniorska i powiem szczerze, że serce mnie trochę boli, bo nic nie poszło po naszej mysli, nie zagraliśmy nic, co sobie ustaliliśmy.

Sonia Frojdenfal (kapitan MKS Pruszków): Tak, jak wspomniał trener, zawiodła nas nasza obrona. Byłyśmy pogubione i nie mogłyśmy się w tym wszystkim odnaleźć, mimo, że bardzo chciałyśmy. Czasem same chęci nie wystarczą. Bardzo dużo punktów straciliśmy zza łuku, więc niestety różnica 40 punktów z dystansu to bardzo duża przewaga rywalek. My z kolei nie trafiałyśmy, mamy przed sobą przerwę i myślę, że będziemy nad tym mocno pracować.

Ślęza z „setką” w Pruszkowie

Koszykarki Ślęzy Wrocław bez najmniejszych problemów poradziły sobie w Pruszkowie, pokonując miejscowy MKS aż 100:53.

Ślęza prowadziła w tym meczu od 14 sekundy, kiedy to Natalia Kurach zdobyła dwa punkty spod kosza. Jej koleżanki również doskonale weszły w mecz, bo po trójkach Digny Strautmane oraz Martyny Pyki było 8:0 zanim upłynęła minuta gry i trener Rafał Haponik musiał poprosić o czas. Pierwsze trafienie dla gospodyń zanotowała Marta Marcinkowska za sprawą akcji 2+1, na którą błyskawicznie odpowiedziała swoimi trzema punktami Digna Strautmane. Kilka chwil później za trzy trafiła też Angel Baker i żółto-czerwone miały już 13 oczek zapasu. Po akcjach Karoliny Zaborskiej i Marty Stawickiej pruszkowianki zbliżyły się na dziewięć oczek, a kolejne dwa odrobiła Katarzyna Świeżak za sprawą rzutów osobistych. Wtedy jednak inicjatywę znów przejęła Ślęza i szybko zrobiło się 25:14, a następnie 28:16.

Gospodynie starały się utrzymywać w rywalizacji, ale stać je było wyłącznie na udane akcje Poli Dmochewicz oraz Emily Maupin. Potem ponownie do głosu doszły wrocławianki, tym razem w osobach Baker i Held. Ten duet w 40 sekund zdobył sześć punktów. Zespół MKS-u potrzebował serii punktowej żeby spróbować wrócić do walki, ale koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska nie pozwoliły na to swoim rywalkom. Co więcej, to właśnie żółto-czerwone w połowie drugiej kwarty kolejny raz zdobyły sześć oczek z rzędu, a ich prowadzenie przekroczyło 20 punktów. Ostatni zryw drużyny z Pruszkowa nastąpił tuż po tej serii – za trzy trafiła Zaborska, a z linii rzutów osobistych przymierzyły Maupin i Dmochewicz, neutralizując tym samym passę 6:0 Ślęzy. Była to jednak jedynie kropla w morzu potrzeb gospodyń. Przed przerwą pięć punktów zdobyła Held, dwa dołożyła Baker i Ślęza schodziła na przerwę z prowadzeniem 54:33.

Od razu po wznowieniu gry z dystansu nie pomyliła się Strautmane. Kurach odpowiedziała na akcję Maupin, a Held trafieniem dystansowym odpłaciła się za dwa celne osobiste Amerykanki grającej w MKS-ie. Od tego momentu Ślęza całkowicie zdominowała rywalki, zdobywając 13 oczek z rzędu, co ostatecznie rozbiło drużynę z Pruszkowa. W tym fragmencie najlepiej prezentowała się łotewska skrzydłowa żółto-czerwonych, która trafiła dwie trójki w odstępie 40 sekund. Świetna gra podopiecznych Arkadiusza Rusina sprawiła, że w połowie trzeciej kwarty prowadziły one aż 72:37.

Jasnym było, że kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje jedynie to, jak wysoko Ślęza pokona MKS Pruszków. Trener Rusin w ostatnich dniach prowadzących do sobotniego pojedynku wpajał swoim zawodniczkom, że mają one zatrzymać rywalki poniżej 55 punktów. Zrobiły to dzięki pełnej kontroli w czwartej kwarcie, podczas której gospodynie zdobyły tylko siedem oczek. Ślęza z kolei dołożyła do swojego dorobku 20, czym dobiła do rzadko spotykanej w kobiecym baskecie „setki”. Dość powiedzieć, że dla żółto-czerwonych był to pierwszy trzycyfrowy wynik od stycznia 2021 roku, kiedy to dwukrotne mistrzynie Polski pokonały GTK Gdynia 109:59.

W Pruszkowie świetnie spisał się cały zespół, o czym najlepiej świadczy 28 rozdanych asyst, udział w dzieleniu się piłką miało sześć zawodniczek. Tyle samo zdobyło ponad 10 punktów, a całej stawce przewodziła fenomenalna Digna Strautmane. Łotyszka pokazała pełnię swoich możliwości w drodze po niesamowitą linijkę: 21 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst, 5 przechwytów i dwa bloki.

Wrocławianki spełniły wszystkie założenia na to spotkanie i w dobrych humorach rozjechały się na przerwę reprezentacyjną. Do zajęć powrócą za tydzień, kiedy to rozpoczną się przygotowania do bardzo ważnego starcia z Eneą AZS-em Poznań.

MKS Pruszków – Ślęza Wrocław 53:100 (16:28, 17:26, 13:26, 7:20).
MKS: Maupin 17, Stawicka 11, Zaborska 10, Marcinkowska 4, Świeżak 4, Frojdenfal 4, Dmochewicz 3, Haponik 0, Ciecierska 0. Banaszek, Giżyńska, Jastrzębska 0.
Ślęza: Strautmane 21, Held 19, Baker 15, Nunn 13, Pyka 13, Kurach 13, Furman 4, Mielnicka 2, Mońko 0, Stefańczyk 0.

Ślęza zagra w Pruszkowie o spokojną przerwę

Koszykarki Ślęzy Wrocław zmierzą się w sobotę z MKS-em Pruszków w meczu 4. kolejki Orlen Basket Ligi Kobiet. Wyjazdowe starcie będzie ostatnim przed ponad dwutygodniową przerwą od rozgrywek ligowych.

Gra idzie zatem nie tylko o drugie zwycięstwo w sezonie, ale i o spokojne głowy podczas tradycyjnej listopadowej przerwy na zgrupowania reprezentacji. Naprzeciwko żółto-czerwonych stanie ligowy outsider z Pruszkowa, co nie znaczy jednak, że sobotnie starcie na sto procent przebiegnie gładko i spokojnie. Wystarczy przypomnieć sobie zeszłoroczną wyjazdową konfrontację z MKS-em, podczas której gospodynie toczyły zaciętą walkę z wrocławiankami przez blisko 25 minut. Dopiero w końcówce wygranego 87:64 pojedynku Ślęza zaczęła grać swoją koszykówkę i definitywnie przejęła kontrolę nad wydarzeniami.

I nie jest wykluczone, że w sobotę czeka nas powtórka z listopada 2022. Pruszkowianki szukają pierwszego zwycięstwa w sezonie i będą zdeterminowane, aby osiągnąć swój cel właśnie w tej serii gier, przed własną publicznością. Choć po trzech kolejkach najwyższą zdobyczą punktową jest 55 punktów, to należy podkreślić, że start sezonu dla MKS-u był bardzo trudny. Zespół z Mazowsza mierzył się do tej pory z dwoma drużynami z EuroCupu – MB Zagłębiem Sosnowiec i PSI Eneą Gorzów Wlkp., a także z mistrzyniami Polski z Lublina. Przed pojedynkiem ze Ślęzą koszykarki z Pruszkowa muszą przede wszystkim pracować nad celnością rzutów, o czym doskonale wie trener Rafał Haponik. – Głównym aspektem jest brak skuteczności. Tym się na razie różnimy od tych czołowych drużyn, że one jednak trafiają, a nam tego brakuje. Nie wykorzystujemy takich 100% sytuacji. Uważam dzisiejszy mecz tak w 70% udany dla nas, oprócz oczywiście skuteczności. Jej brak wpływa na to, że wynik jest taki, a nie inny – mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec MKS-u.

Rywalki Ślęzy trafiają jak dotychczas 36.2 procent swoich rzutów, co jest najgorszym wynikiem w lidze. Dla porównania koszykarki 1KS-u po dwóch spotkaniach mają 41.6 procent celnych prób, jest to jednak wynik zdecydowanie zaniżony przez katastrofalne 28 procent skuteczności w dotkliwej porażce w Polkowicach. MKS ma także spore problemy na tablicach – 30 zbiórek na mecz to także wynik zamykający ligową stawkę. To aspekty, w których żółto-czerwone mogą upatrywać swoich przewag, ale i one mają nad czym pracować na starcie sezonu. Przede wszystkim trzeba wyeliminować problemy ze stratami, które są największym utrapieniem 1KS-u. O ile 26 straconych piłek w meczu z KGHM BC Polkowice to efekt agresywnej defensywy wicemistrzyń Polski, to 24 posiadania oddane rywalkom w Bydgoszczy nie mają prawa powtórzyć się w kolejnych meczach, gdyż taryfy ulgowej na pewno nie będzie. Zmniejszenie błędów to priorytet podczas sobotniego spotkania w Pruszkowie.

Odmienionym Pruszkowie, bo latem doszło tam do kilku istotnych zmian w składzie. Z drużyny odeszły Julia Berezowska, Weronika Papiernik oraz Marzena Marciniak. W miejsce tych doświadczonych, ogranych na polskich parkietach zawodniczek sprowadzono młodzież. I tak do zespołu dołączyły Marta Marcinkowska, Karolina Giżyńska, Marta Stawicka, Wiktoria Jastrzębska oraz Maja Haponik. Dla tych koszykarek, z wyłączeniem Marcinkowskiej, obecny sezon to pierwsze przetarcia w Orlen Basket Lidze Kobiet, a doskonale wiadomo, jak trudny jest przeskok z 1 ligi do najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce.

Na Mazowszu pojawiła się również koszykarka zagraniczna – Emily Maupin. 24-letnia Amerykanka jest naturalnie liderką MKS-u, będąc najlepiej punktującą i zbierającą zawodniczką zespołu. Oprócz niej tylko Marcinkowska zapisuje przy swoim nazwisku średnio więcej niż 10 punktów na mecz. Reszta drużyny osiąga średnie poniżej 6.5 punktu. W zdobywaniu oczek nie pomaga przedłużająca się absencja Magdaleny Parysek-Bochniak. Weteranka polskich parkietów w zeszłym sezonie legitymowała się wynikiem 14 punktów na mecz, których zdecydowanie brakuje tegorocznemu MKS-owi.

Koszykarki Ślęzy będą chciały w sobotni wieczór nadal dopracowywać najważniejsze elementy swojej gry. Po powrocie do rywalizacji w połowie listopada mecze będą jeszcze trudniejsze, a ich stawka jeszcze większa. Dlatego istotnym jest pokazanie się z lepszej strony niż w Bydgoszczy już w hali Znicz. Dobra postawa i przekonujące zwycięstwo dadzą wrocławiankom zastrzyk energii i motywacji do walki w kolejnych ligowych starciach. Zespół 1KS-u wciąż nie pokazuje swojej koszykówki i krok w dobrą stronę trzeba wykonać w najbliższy weekend.

– Jedziemy do Pruszkowa z założeniem, że tam chcemy wygrać i przede wszystkim poprawić te niedokładności, te rzeczy które nie funkcjonowały. Każdy mecz jest inny, każdy przeciwnik jest inny i do każdego trzeba się indywidualnie przygotować. Ja nigdy nie podchodzę do żadnego zespołu z nonszalancją czy brakiem przygotowania. Na pewno będziemy gotowi. Po tym meczu dziewczyny się rozjeżdżają i mam nadzieję, że rozstaniemy się w dobrych nastrojach – powiedział dla Faktów TVP3 Wrocław trener Arkadiusz Rusin.

Początek spotkania MKS Pruszków – Ślęza Wrocław w sobotę o godzinie 18:00. Transmisja z tego spotkania będzie dostępna na platformie emocje.tv w systemie PPV. Miesięczny abonament kosztuje 34 złote, można również wykupić dostęp na 24 godziny w cenie 15 złotych.

„Nasz cel został zrealizowany”

Prezentujemy wypowiedzi po meczu Basket 25 Bydgoszcz – Ślęza Wrocław, w którym wrocławianki wygrały 85:65.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy Wrocław): Cieszy tylko zwycięstwo. Ono przyszło w dużych trudach, my sobie tak naprawdę zafundowaliśmy taki spektakl. W drugiej kwarcie była przewaga 17-18 punktów. Gdybyśmy wtedy zachowali trochę zdrowego rozsądku w grze, to ta przewaga mogła by być szybciej zbudowana. Za każdym razem gdy odskakiwaliśmy na kilkanaście punktów, to później następowały seryjne błędy w obronie. Wiadomo, jak to jest – jedna trójka i już robi się mecz na dwa posiadania, a potem nerwówka. My dzisiaj tych nerwów przez trzy kwarty nie dyscyplinowaliśmy, ale koniec końców dziewczyny wygrywają. Ja jednak nie jestem zadowolony z poziomu, który prezentowaliśmy.

Natalia Kurach (koszykarka Ślęzy Wrocław): Mecz nie należał do najprostszych. Zespół z Bydgoszczy postawił solidne warunki, ale nasz cel został zrealizowany – wygrałyśmy ten mecz. Niestety, patrząc na statystyki, miałyśmy 24 straty, co nie powinno mieć miejsca w naszej grze. Najważniejsze jest zwycięstwo i w ten sposób tak naprawdę zaczęłyśmy sezon. Szukałyśmy strefy podkoszowej, bo miałyśmy przewagę warunków fizycznych i myślę, że to było kluczem w tym spotkaniu.

Aleksandra Zmierczak (koszykarka Basketu 25): Niestety były to tylko fragmenty dobrej gry i mimo, że starałyśmy się parę razy dogonić Ślęzę, to brakowało paru punktów, żeby toczyć wyrównaną walkę przez cały mecz. Walczyłyśmy, ale czegoś zabrakło. Musimy pracować nad zgraniem i skutecznością.

Piotr Kulpeksza (trener Basketu 25): Jest nam przykro, że przegraliśmy ten mecz. Brakuje nam wysokich graczy, wystarczy spojrzeć w punkty w polu trzech sekund. Przegraliśmy 20 do 60. Nie można grać w koszykówkę bez wysokich zawodniczek. W 15. minucie Oceana Hamilton miała już cztery przewinienia, przeciwnik to bezwzględnie wykorzystał.

 

Ślęza wygrywa swój pierwszy mecz w sezonie

Koszykarki Ślęzy Wrocław pokonały Basket 25 Bydgoszcz w meczu 3. kolejki Orlen Basket Ligi Kobiet 85:65. Żółto-czerwone na własne życzenie toczyły wyrównaną walkę dłużej niż to było konieczne.

Wynik otworzyły Schaquilla Nunn i Alexa Held, zdobywając pierwsze pięć punktów dla wrocławianek. Wówczas do głosu doszły gospodynie, zdobywając sześć oczek z rzędu i wychodząc na prowadzenie, które starały się utrzymać mimo świetnej gry Nunn od samego początku starcia. Podkoszowa 1KS-u zdobyła osiem punktów w niespełna siedem minut i to dzięki niej Ślęza nie pozwoliła rywalkom na zbudowanie przewagi. Żółto-czerwone odzyskały inicjatywę za sprawą dwóch udanych akcji Aleksandry Mielnickiej i skutecznej kontrze w wykonaniu Alexy Held. Przed zakończeniem pierwszej kwarty koszykarki 1KS-u powiększyły prowadzenie do sześciu oczek po punktach Natalii Kurach i Angel Baker.

Do budowania przewagi na początku drugiej kwarty zabrała się Held, która sama zdobyła sześć punktów, trafiając rzut osobisty, próbę z półdystansu i trójkę. Na kolejne oczka złożyły się Kurach, Digna Strautmane i Nunn, przez co po niespełna trzech minutach tej części meczu Ślęza prowadziła 32:16. Wydawało się, że to przełomowy moment, po którym wrocławianki będą kontrolować już rozwój wydarzeń i systematycznie zwiększać różnicę punktową. Zamiast tego koszykarki znad Brdy zmniejszyły straty do 11 oczek w 20 sekund i trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas.

Time-out przyniósł pożądany efekt, gdyż jego podopieczne w minutę zdobyły siedem punktów, osiągając najwyższe w tym etapie, osiemnastopunktowe prowadzenie. Gospodynie nadal nie zamierzały jednak składać broni, wykorzystując błędy Ślęzy. Po faulu niesportowym Held zespół Basketu odrobił pięć oczek w jednej akcji, a tuż przed przerwą punkty Kariny Michałek i Keondrii Calloway sprawiły, że na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 44:32 dla 1KS-u.

Bydgoszczanki chciały pójść za ciosem i przeniosły mocną końcówkę drugiej kwarty na dobre otwarcie trzeciej odsłony. Najpierw akcję 2+1 przeprowadziła Oceana Hamilton, a chwilę później za trzy trafiła Michałek, przez co przewaga Ślęzy stopniała do zaledwie sześciu punktów. Uwzględniając obie kwarty, Basket 25 przeprowadził serię punktową 10:0. Zespół ze stolicy Dolnego Śląska odpowiedział swoją passą 7:0, oddalając zagrożenie ze strony rywalek.

Do końca trzeciej kwarty miała miejsce wymiana ciosów, która nie zmieniała za bardzo obrazu spotkania. Ślęza odskakiwała, a przeciwniczki starały się utrzymać dystans. Pomocne były w tym trafienia trzypunktowe – dwukrotnie zza łuku trafiła Andjelina Radić, raz zza łuku przymierzyła Marta Sztąberska. Wrocławianki miały jednak swoje udane akcje, w tym trzy szybkie ataki z rzędu, po których trener Piotr Kulpeksza musiał poprosić o czas. Te ataki wet za wet były minimalnie korzystniejsze dla Basketu 25, który przed ostatnią odsłoną zmniejszył straty o tylko jeden punkt.

Zespół z Bydgoszczy starał się jeszcze raz zerwać do odrabiania strat po dwóch trójkach z rzędu Keondrii Calloway, ale żółto-czerwone miały odpowiedź w osobie Aleksandry Mielnickiej, która dwukrotnie skutecznie przebiła się pod kosz. Za drugim razem młodzieżowa reprezentantka Polski zrobiła to będąc faulowana i zanotowała akcję 2+1. Swoje dwa oczka dołożyła Nunn i Ślęza na sześć minut przed końcem prowadziła 72:57. Trójki Radić i Calloway były ostatnimi punktami Basketu 25 przez pięć minut gry. Wrocławianki w tym okresie zdobyły dziewięć oczek, ostatecznie przypieczętowując swoje zwycięstwo.

Zwycięstwo, choć okazałe, mogło być jeszcze wyższe. Ślęza zamiast skutecznie i konsekwentnie budować przewagę popełniała straty i błędy w rotacji defensywnej, pozwalając rywalkom na relatywne utrzymywanie się w grze. Najważniejsze są jednak dwa punkty, które pozwalają budować formę w kolejnych meczach. Teraz przed sztabem szkoleniowym i zespołem praca nad wyciągnięciem wniosków i korektą błędów przed sobotnim starciem z MKS-em Pruszków.

Basket 25 Bydgoszcz – Ślęza Wrocław 65:85 (14:20, 18:24, 19:18, 14:23).
Basket 25: Calloway 23, Michałek 14, Radić 12, Hamilton 7, Papiernik 6, Sztąberska 3, Zmierczak 0, Wieczyńska 0, Pawlikowska 0. Zdrodowska, Świątkowska, Maławy DNP.
Ślęza: Nunn 25, Held 24, Baker 12, Mielnicka 10, Strautmane 6, Kurach 6, Furman 2, Pyka 0, Mońko 0. Stefańczyk, Kurkowiak DNP.