Do zwycięstwa w Lublinie Ślęzie Wrocław zabrakło trzech minut

W meczu 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała po dogrywce z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-em-UMCS-em Lublin, choć na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry prowadziła 15 punktami. 

Jako pierwsza punkty zdobyła Ślęza, z dystansu trafiła Karina Szybała. Jednak szybko inicjatywa została przejęta przez gospodynie, które dobrą grą w obronie wypracowywały sobie szansę do punktowania. W niecałą minutę trafiły Magdalena Szajtauer, Brianna Kiesel i Dajana Butulija, ta ostatnia z dystansu. Cały początek spotkania stał pod znakiem wykorzystanych rzutów dystansowych. Po stronie Ślęzy zza łuku celnie przymierzyły Cierra Burdick oraz Marissa Kastanek, w Pszczółce drugi raz nie pomyliła się Butulija.

Po mocnym początku strzeleckim z obu stron w poczynania koszykarek wkradło się rozluźnienie, co przełożyło się na sporo rwanych akcji i strat, których zawodniczki Pszczółki i Ślęzy nie były w stanie wykorzystywać.

Z letargu pierwsze wybudziły się gospodynie. Najpierw dwa rzuty osobiste na punkty zamieniła Butulija, potem z dystansu trafiła była zawodniczka Ślęzy, a obecnie skrzydłowa Pszczółki Kateryna Rymarenko. Te punkty dały lubliniankom sześciopunktową przewagę. Ostatnie słowo w pierwszej kwarcie należało do Taisii Udodenko, która sprawiła, że po pierwszych dziesięciu minutach zawodniczki z Lublina prowadziły tylko 17:13.

Drugą kwartę lepiej rozpoczęły zawodniczki Wojciecha Szawarskiego, które dzięki swojej zwinności i dobremu dzieleniu się piłką potrafiły dwukrotnie zdobyć punkty z łatwych pozycji. Ślęza na początku tej części spotkania popełniły dwa przewinienia w ataku, czym nie ułatwiały sobie stojącego przed nimi zadania. W odrabianiu strat nie pomagała również bardzo słaba skuteczność rzutów z gry zawodniczek 1KS-u oraz problemy z zastawianiem rywalek po ich niecelnych próbach. W ciągu kilkudziesięciu sekund koszykarki Pszczółki trzy razy z rzędu zebrały piłkę w ataku i w końcu spod kosza trafiła Dajana Butulija. Na ten fragment gry natychmiast zareagował Arkadiusz Rusin prosząc o czas.

Po przerwie na żadanie gra Ślęzy nie poprawiła się znacząco, wrocławianki wciąż były trapione przez te same problemy. Przewaga Pszczółki rosła, mimo iż żółto-czerwone dobrze radziły sobie z zatrzymywaniem Brianny Kiesel oraz Nikki Greene. Głównym żądłem Pszczółek w pierwszej połowie była zdecydowanie Dajana Butulija. Serbska rzucająca przez dwadzieścia minut nie spudłowała ani jednego rzutu z gry.

Podopieczne Arkadiusza Rusina utrzymywały się w grze dzięki akcjom podkoszowym. Dwukrotnie udanymi wejściami pod kosz popisała się Elina Dikeoulakou. Za pierwszym razem piłka nie wpadła do kosza i Łotyszka oddała dwa rzuty osobiste, ale drugie podejście zamieniło się już w akcję 2+1, co przełożyło się na najlepszy fragment 1KS-u od początku spotkania. Obrona strefowa Ślęzy przyniosła efekt w postaci niecelnego rzutu Rymarenko i udanej akcji Terezii Palenikovej po drugiej stronie parkietu. Przewaga gospodyń stopniała do trzech punktów, co zmusiło trenera Szawarskiego do poproszenia o czas.

Ta nie wpłynęła na odmianę gry Pszczółki, bo choć skutecznym layupem popisała się Brianna Kiesel, to w dwóch kolejnych akcjach z dystansu trafiły Taisiia Udodenko oraz Terezia Palenikova, co dało Ślęzie pierwsze prowadzenie od początku meczu. Nie udało się go jednak utrzymać do końca kwarty, bo w samej końcówce jeden z dwóch osobistych wykorzystała Butulija. Trzeba jednak przyznać, że wrocławianki odbudowały się po okresie słabszej gry i na przerwę to one schodziły w nieco lepszych humorach.

Po rozpoczęciu drugiej połowy najpierw Elina Dikeoulakou wykorzystała rzut osobisty przyznany wrocławiankom po faulu technicznym, którym przed przerwą ukarany został Wojciech Szawarski, a następnie trafiła z czystej pozycji za trzy punkty. W pierwszych minutach spotkania dobrze funkcjonowała defensywa Ślęzy, aktywnie w obronie pracowała Daria Marciniak notując dwa przechwyty w krótkim odstępie czasu. Oba zostały zamienione na celne trójki – najpierw wspomniany już rzut Dikeoulakou, a następnie skuteczna próba Marissy Kastanek. Ślęza prowadziła po tym fragmencie 42:34 i trener Szawarski poprosił o czas.

Timeout po raz kolejny nie wpłynął znacząco na poprawę gry Pszczółek. To zespół gości wciąż przeważał i wraz z upływającym czasem starał się przejmować kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi. Wrocławianki od początku trzeciej kwarty były zespołem lepszym zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. W połowie tej części spotkania Marissa Kastanek najpierw popisała się przechwytem, a chwilę później trafiła za trzy. Ślęza prowadziła po tym rzucie 51:39 i po raz kolejny opiekun drużyny gospodarzy musiał przerwać grę.

Żółto-czerwone miały odpowiedź na każdy celny rzut Pszczółek w tym fragmencie spotkania i systematycznie powiększały swoją przewagę. Gospodynie nie były sobie w stanie poradzić z dynamiczną obroną strefową, która uniemożliwiała im dochodzenie do dogodnych pozycji rzutowych. Po drugiej stronie parkietu zawodniczki Arkadiusza Rusina grały szybko, precyzyjnie i skutecznie, czego efektem było utrzymywanie się przewagi 1KS-u na poziomie ponad 10 punktów przez dobre kilka minut.

Dopiero na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty za trzy trafiła kolejna była zawodniczka Ślęzy, Dorota Mistygacz i przewaga gości stopniała do ośmiu punktów. To rozpoczęło udany fragment gry Pszczółek. Najpierw przewinieniem technicznym została ukarana Sydney Colson i rzut osobisty wykorzystała Brianna Kiesel, potem bez większych problemów spod kosza trafiła Rymarenko. W tym momencie o czas poprosił Arkadiusz Rusin, gdyż przewaga Ślęzy wynosiła już tylko sześć punktów. Końcówka trzecich 10 minut należała do Darii Marciniak, która zdecydowanie była wyróżniającą się zawodniczką Ślęzy w tej części meczu. Środkowa 1KS-u szybko zdobyła cztery punkty i przyjezdne znów prowadziły 10 punktami.

Pszczółka od razu zabrała się za odrabianie strat, a odpowiedzialność za punkty wzięły na siebie liderki: Kiesel i Greene, które zdobyły cztery oczka. Ślęza musiała odpowiedzieć i zrobiła to za sprawą Marissy Kastanek i Darii Marciniak. Lublinianki ustawicznie podawały piłkę do Brianny Kiesel, która odnalazła swój rytm w ofensywie i robiła wszystko, żeby zmniejszyć deficyt i wyjść na prowadzenie. Wrocławianki szukały pomysłów na kontrolowanie spotkania i utrzymywanie bezpiecznego zapasu i ta sztuka im się udawała. Czas upływał, a różnica punktowa pomiędzy obiema drużynami nie ulegała znaczącym zmianom.

Koszykarki Ślęzy miały w pamięci końcowe fragmenty październikowej konfrontacji, kiedy to Kiesel w ostatnich 13 sekundach zdobyła siedem punktów i praktycznie sama doprowadziła do dogrywki. Podopieczne Arkadiusza Rusina musiały zachować koncentrację do samego końca, ponieważ nawet kilkunastopunktowe prowadzenie nie było prowadzeniem bezpiecznym.

Na trzy minuty przed ostatnią syreną żółto-czerwone prowadziły 72:60 i Wojciech Szawarski wykorzystał kolejną przerwę na żądanie, żeby wprowadzić ostatnie korekty i zmotywować swoje zawodniczki do lepszej gry. Tuż po wznowieniu gry za trzy trafiła Elina Dikeoulakou podwyższając przewagę Ślęzy do 15 oczek, ale w dwóch kolejnych akcjach Kateryna Rymarenko najpierw trafiła z półdystansu, potem z dystansu i zrobiło się 75:65. W następnej akcji stratę popełniła Marissa Kastanek, a błąd kapitan wrocławskiej drużyny wykorzystała Kiesel. Na 1:35 przed końcem meczu Arkadiusz Rusin poprosił o czas chcąc wprowadzić spokój w poczynania swoich podopiecznych.

Zamiast trafienia spod kosza Taisii Udodenko, z dystansu przymierzyła jej rodaczka, Kateryna Rymarenko i Pszczółka traciła do Ślęzy tylko pięć punktów. Następna akcja to kolejna strata, tym razem Eliny Dikeoulakou. Za trzy chciała trafić Brianna Kiesel i choć spudłowała, to piłka została w posiadaniu gospodyń. Rozgrywająca Pszczółki znalazła stojącą w rogu Rymarenko, a ta nie tylko kolejny raz trafiła z dystansu, ale i była przy tym faulowana, co dało jej szansę na czteropunktową akcję. Rzut osobisty okazał się niecelny, lecz Nikki Greene zebrała piłkę i podała ją do Kiesel, a ta była faulowana przy próbie rzutu. Amerykańska gwiazda Pszczółki wykorzystała jednak tylko jedną próbę i Ślęza wciąż utrzymywała się na minimalnym prowadzeniu.

Taki stan rzeczy zmusił gospodynie do faulowania. Na linii rzutów osobistych stanęła Elina Dikeoulakou, lecz i ona trafiła tylko jeden z dwóch rzutów. Na szczęście dla Ślęzy ofensywną zbiórkę zanotowała Cierra Burdick i ona też została sfaulowana, także dopisując sobie do dorobku tylko jeden punkt. Powtórzył się scenariusz z października. W decydującej akcji piłka znalazła się w rękach Brianny Kiesel i tak jak w tamtej konfrontacji, tak i w tym przypadku została sfaulowana przy próbie rzutu trzypunktowego. Jednak w przeciwieństwie do przegranego przez Pszczółkę meczu, tym razem Kiesel wykorzystała wszystkie trzy rzuty osobiste. Ślęza miała szansę na wygranie meczu w regulaminowym czasie, lecz Terezia Palenikova nie uradowała swoich koleżanek co oznaczało dogrywkę.

Tę lepiej rozpoczęły wrocławianki, bowiem za trzy trafiła Elina Dikeoulakou, jednak natychmiast swoim celnym rzutem dystansowym odpowiedziała Kateryna Rymarenko. To była szósta celna trójka skrzydłowej Pszczółki w tym meczu. Po kolejnym celnym rzucie Dikeoulakou i odpowiedzi Nikki Greene w poczynania obu drużyn wdały się w pełni zrozumiałe nerwy. Kilka kolejnych posiadań zakończyło się stratą bądź niecelnym rzutem. Po fragmencie szarpanej gry Brianna Kiesel została sfaulowana przez Terezię Palenikovą i wykorzystała oba rzuty osobiste, a w kolejnej akcji trafiła z półdystansu. Gospodynie wyszły na prowadzenie 86:82 i trener Rusin poprosił o czas.

Po timeoucie z dystansu spudłowała Elina Dikeoulakou, potem Brianna Kiesel, a następnie Cierra Burdick. Ślęza musiała uciekać się do fauli, ale Kiesel tym razem dopilnowała tego, że dwa punkty zostaną w Lublinie. Wrocławianki po raz kolejny roztrwoniły piętnastopunktową przewagę, lecz w przeciwieństwie do październikowego spotkania, tym razem nie były w stanie doprowadzić wygranej do końcowej syreny.

Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Ślęza Wrocław 88:82 (17:13, 17:20, 18:29, 25:15, d. 11:5).
Pszczółka: Rymarenko 26, Kiesel 23, Butulija 13, Greene 11, Mistygacz 5, Szajtauer 4, Cebulska 4, Poleszak 2.
Ślęza: Dikeoulakou 18, Kastanek 16, Udodenko 14, Palenikova 13, Marciniak 8, Burdick 8, Szybała 3, Colson 2, Dobrowolska 0, Marciniak 0.

Przed Ślęzą Wrocław trudne spotkanie na niewygodnym terenie

W sobotę koszykarki Ślęzy Wrocław rozegrają mecz 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Rywalem żółto-czerwonych będzie Pszczółka Lublin, która chce się zrewanżować za październikowe starcie obu drużyn.

Wówczas Ślęza przez długi czas kontrolowała wydarzenia na parkiecie, na trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty prowadząc siedemnastoma punktami, zaś na pięć minut przed ostatnią syreną miała 13 punktów przewagi. Losy spotkania próbowała odmienić Brianna Kiesel, która w trzynaście sekund zdobyła siedem oczek. Amerykańskiej rozgrywającej Pszczółki zabrakło wtedy czasu, żeby chociażby doprowadzić do dogrywki.

– W pierwszym meczu w końcówce przegraliśmy 0-7 i zakpiliśmy trochę z koszykówki. Zupełnie niepotrzebnie, bo wprowadziło to nerwowość i nie pomogło w budowaniu pewności siebie. To było dla nas doświadczenie i nauka, abyśmy zachowali należyte podejście i koncentrację przez 40 minut – powiedział przed sobotnim spotkaniem trener Ślęzy Wrocław Arkadiusz Rusin.

Koszykarki z Wrocławia po raz kolejny miały dwa tygodnie przerwy pomiędzy ligowymi spotkaniami. W miniony weekend przypadła ich kolej na pauzowanie, podczas gdy reszta ligi rozgrywała swoje mecze. Ta długa przerwa miała być poświęcona na przygotowania pod kluczowe spotkania sezonu zasadniczego. Niestety, plany szkoleniowca 1KS-u pokrzyżowały problemy zdrowotne.

– Od dwóch dni trenujemy 5 na 5, to pierwsze takie chwile w ostatnich trzech tygodniach, kiedy mogliśmy popracować w pełnym zestawieniu. Tak że jestem zadowolony z tego, że wreszcie mieliśmy dwa treningi, kiedy mogliśmy pograć w koszykówkę. Trudno w tym czasie realizować założenia do końca sezonu czy na play-offy. Bądźmy dobrej myśli, że kłopoty zdrowotne są poza nami i będziemy w stanie w pełnym składzie grać do końca sezonu i przygotowywać się do treningów tak, jak chcemy – życzył sobie Rusin.

– Od ostatniego spotkania miałyśmy czas, żeby popracować nad rzeczami, które musimy poprawić. Oczywiście nie jest to takie łatwe, gdy gra się 4 na 4, ale starałyśmy się wyciągnąć z tych treningów jak najwięcej. Minione dwa dni, w których mogłyśmy trenować w pełnym składzie były naprawdę dobre i pozytywnie wpłynęły na ważne aspekty naszej gry. Poprawiłyśmy obronę, oglądałyśmy dużo filmów meczowych, zarówno indywidualnie, jak i całą drużyną żeby zobaczyć, w którym elemencie musimy się poprawić. Musimy grać z większą intensywnością i pomagać sobie wzajemnie. Dobrze było rywalizować wewnątrz drużyny w grze 5 na 5 – podkreślała Sydney Colson, której uraz odniesiony w starciu z Sunreef Yachts Politechniką Gdańską okazał się niegroźny.

Lublinianki to drużyna, która w ostatnich tygodniach prezentuje nierówną formę. Podopieczne Wojciecha Szawarskiego są w stanie pokonać InvestInTheWest Eneę AZS-AJP Gorzów Wlkp. 88:81, by tydzień później przegrać z Wisłą CanPack Kraków 60:81. Niedawno Pszczółkom przytrafiła się też porażka z PGE MKK Siedlce. Akademiczki zdecydowanie lepiej prezentują się przed własną publicznością, ale to nie jedyna motywacja dla zespołu z Lubelszczyzny.

– To będzie ciekawe spotkanie, które na pewno dostarczy kibicom wielu emocji, bo takie też było nasze pierwsze starcie. Mamy niedosyt po porażce z października, gdy przegrałyśmy tylko dwoma punktami. Na naszym terenie będziemy się chciały zrewanżować i obecność Nikki na pewno nam w tym pomoże. Potrafimy grać tak, jak zagrałyśmy z Gorzowem i tak powinna wyglądać nasza dyspozycja na co dzień i nie możemy pozwolić sobie na powtórkę z meczu z Wisłą – powiedziała środkowa Pszczółki Magdalena Szajtauer.

– Cały sezon pokazuje, że grają nierówno, ale u siebie to groźny przeciwnik i biorąc pod uwagę wszystkie nasze perypetie czeka na nas z pewnością trudny mecz – uczulał Arkadiusz Rusin.

– Ponieważ gramy na wyjeździe, musimy od samego początku wyjść skoncentrowane i zdeterminowane. Nie możemy popełniać strat, trzeba realizować zagrywki, dobrze czytać defensywę przeciwnika, to nasze klucze do wygranej. Chcemy zagrać na wysokiej intensywności, chcemy zagrać jak dobrze naoliwiona maszyna. W tym sezonie nie zagrałyśmy jeszcze meczu, w którym od początku do końca realizowałybyśmy założenia omawiane przed spotkaniem, więc najwyższa pora, żeby w końcu to zrobić – dodała Sydney Colson.

Liderką Pszczółek jest Brianna Kiesel, która zdobywa średnio 21 punktów, dokładając do tego cztery asysty. Sporym wsparciem dla lublinianek jest była zawodniczka Ślęzy Nikki Greene, solidnie prezentuje się też inna była koszykarka żółto-czerwonych Kateryna Rymarenko. Nie można zapominać także chociażby o Julii Adamowicz czy Dajanie Butuliji – każda z nich jest w stanie wziąć na swoje barki odpowiedzialność za zdobywanie punktów.

– Oczywiście Brianna Kiesel gra najbardziej stabilnie i na niej możemy polegać, ale poza nią przeciwnicy nie mogą być pewni, że dziś akurat ta koszykarka będzie punktować. To może być pozytywna rzecz – wyjaśniała Szajtauer.

Kluczem do zwycięstwa Ślęzy niezmiennie pozostaje defensywa. To do gry w obronie swoich podopiecznych trener Arkadiusz Rusin miał najwięcej pretensji po ostatnich spotkaniach. W pierwszej konfrontacji obu drużyn Ślęzie przez większość spotkania udało się powstrzymywać ataki rywalek, ale w końcówce wrocławianki pozwoliły przeciwniczkom na zniwelowanie niemal całej przewagi. Sydney Colson podkreślała, że indywidualne porachunki to nie droga, którą mają iść koszykarki 1KS-u.

Musimy pracować w defensywie jako drużyna. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby najlepsze zawodniczki rywala rozgrywały mecze ponad ich średnie rezultaty. Patrzymy na spotkania pod kątem pojedynków 1 na 1, ale reagować musi cała drużyna. Niezależnie od tego, jaka jest najmocniejsza strona rywala, każda z nas musi pracować i dać z siebie wszystko, żeby zagrać dobrze w defensywie. W ostatnich tygodniach skupiałyśmy się na tym, żeby w obronie grać jakbyśmy były połączone nitką. Każda z nas ma wiedzieć, co trzeba zrobić w danym momencie żeby pomóc sobie wzajemnie i ostatecznie zakończyć mecz wygraną – zakończyła rozgrywająca Ślęzy.

Początek spotkania pomiędzy Pszczółką Lublin a Ślęzą Wrocław w sobotę o godz. 15. Spotkanie będzie można obejrzeć za pośrednictwem kanału YouTube klubu z Lublina.

Pięć pytań do… Magdaleny Szajtauer

Przed spotkaniem 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet pomiędzy Pszczółką Lublin a Ślęzą Wrocław sytuację w obozie najbliższego rywala żółto-czerwonych przybliżyła nam środkowa Pszczółek Magdalena Szajtauer.

Obie drużyny podchodzą do tego spotkania grając dość nierówno. Z czego wynika fakt, że potraficie zagrać świetny mecz z Gorzowem, a tydzień później wysoko przegrać z Wisłą CanPack?

To jest dobre pytanie, bo tak naprawdę trudno powiedzieć, z czego to wynika. Brakuje nam zdecydowanie ustabilizowania naszej formy, ale moim zdaniem nie jest to brak koncentracji czy konkretny aspekt w naszej grze. Po prostu zagrałyśmy bardzo słaby mecz w Krakowie, choć tydzień wcześniej zaprezentowałyśmy się znakomicie przeciwko mocnemu rywalowi z Gorzowa. Potrafimy grać tak, jak zagrałyśmy z Gorzowem i tak powinna wyglądać nasza dyspozycja na co dzień i nie możemy pozwolić sobie na powtórkę z meczu z Wisłą.

Przyjście do zespołu Nikki Greene było wam bardzo potrzebne?

Zastąpienie Kai James Nikki Greene dużo wniosło do naszego zespołu, myślę, że to jest dla nas duże wzmocnienie i będzie to widać w jutrzejszym meczu. Mamy niedosyt po porażce z października, gdy przegrałyśmy tylko dwoma punktami. Na naszym terenie będziemy się chciały zrewanżować i obecność Nikki na pewno nam w tym pomoże.

W waszej drużynie jest co najmniej pięć zawodniczek, które są w stanie co mecz zdobyć kilkanaście punktów, ale też przez całe 40 minut zdobyć na przykład dwa oczka. To niestabilność formy, czy po prostu rozkładanie odpowiedzialności w zależności od meczu?

U nas nie wszystkie dziewczyny to zawodniczki typowo rzucające, tak mamy skonstruowany zespół. Jak wszędzie są osoby odpowiedzialne za punktowanie i są te, które skupiają się na czym innym. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy dana zawodniczka się rozrzuca. Oczywiście Brianna Kiesel gra najbardziej stabilnie i na niej możemy polegać, ale poza nią przeciwnicy nie mogą być pewni, że dziś akurat ta koszykarka będzie punktować. To może być pozytywna rzecz.

Pszczółka lepiej radzi sobie w domu, ale z drugiej strony Ślęzie służą wyjazdy. Myśli Pani, że mimo tego własne ściany pomogą w wygraniu tego spotkania?
Zdecydowanie nam pomogą. Ślęza to bardzo dobrze zbudowany zespół, przede wszystkim musimy zatrzymać ich szybki atak. To będzie ciekawe spotkanie, które na pewno dostarczy kibicom wielu emocji, bo takie też było nasze pierwsze starcie. Oczywiście mam nadzieję, że zakończy się na naszą korzyść.

Czego spodziewacie się po Ślęzie i jaki będzie klucz do wygranej Pszczółki w jutrzejszym meczu?
Ślęza to także zespół, który potrafi nie tylko dobrze rzucać z dystansu, ale i skutecznie wchodzić pod kosz. Potrzebujemy zachować koncentrację i zagrać z dużą energią. Konieczna jest walka o każdą piłkę. Myślę, że to będzie spotkanie punkt za punkt, choć oczywiście chciałybyśmy wyjść na wysokie prowadzenie i kontrolować przebieg meczu.

Najbliższy rywal Ślęzy – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin

W sobotę, 9 lutego, koszykarki Ślęzy Wrocław wrócą do ligowych zmagań i zmierzą się z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-UMCS-em Lublin. Akademiczki to nieprzewidywalny przeciwnik.

Obecnie zespół z Lublina zajmuje ósme miejsce w ligowej tabeli, ostatnie dające możliwość gry w play-offach. Jednak nad dziewiątym w tabeli PGE MKK Siedlce ma tylko punkt przewagi, zaś łódzki Widzew traci do lublinianek dwa oczka. Pszczółka nie potrafi ustabilizować formy, co pozwoliłoby na nieco bardziej spokojne podejście do ostatnich spotkań sezonu zasadniczego.

Pszczółki są w stanie zagrać znakomite spotkanie, jak miało to miejsce chociażby w 15. kolejce Energa Basket Ligi Kobiet, kiedy to podopieczne Wojciecha Szawarskiego pokonały InvestInTheWest Eneę AZS-AJP Gorzów Wlkp. 88:81. Po objęciu prowadzenia w trzeciej kwarcie gospodynie nie dały już się dogonić i zachowały zimną krew nawet gdy ich rywalki zmniejszyły przewagę Pszczółki do zaledwie jednego punktu. Jednak już tydzień później Akademiczki wysoko przegrały w Krakowie, praktycznie od początku mając stratę do koszykarek „Białej Gwiazdy”.

I właśnie słaba dyspozycja lublinianek na wyjazdach jest powodem ich niezbyt komfortowej pozycji przed decydującą fazą sezonu. O wiele lepiej Pszczółki czują się na własnym terenie, choć bilans czterech zwycięstw i czterech porażek by na to nie wskazywał. Jednak to właśnie u siebie lublinianki ograły zespół z Gorzowa, także w domu zatrzymały Widzew Łódź na zaledwie 38 punktach. Wszystkie domowe porażki zostały poniesione w starciach z wyżej notowanymi rywalkami: Wisłą, Artego Bydgoszcz, Energą Toruń i Arką Gdynia.

Liderką Pszczółki jest niewątpliwie Brianna Kiesel. Amerykańska rozgrywająca z pewnością była pod wnikliwą obserwacją sztabu szkoleniowego Ślęzy. Podczas pierwszego starcia obu drużyn, wygranego przez wrocławianki 80:78 to właśnie Kiesel sprawiała defensywie 1KS-u najwięcej problemów. 25-letnia zawodniczka zdobyła wtedy aż 34 punkty i praktycznie samodzielnie mogła doprowadzić do dogrywki, lecz zabrakło jej czasu. Popisy strzeleckie w ważnych meczach nie są jej obce: obok 34 oczek w meczu ze Ślęzą uzbierała 27 punktów w pierwszej wygranej Pszczółki w sezonie (81:69 z Eneą AZS-em Poznań) czy 32 punkty w niezwykle istotnej konfrontacji z drużyną z Gorzowa.

Trudno jednoznacznie wskazać drugą opcję strzelecką w zespole z Lublina. W danym meczu co najmniej cztery zawodniczki są w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów i nie zawodzą pod presją. Wydaje się jednak, że trener Szawarski przede wszystkim może liczyć na doskonale znaną wrocławskiej publiczności Nikki Greene, która w barwach Ślęzy Wrocław sięgała po mistrzostwo Polski. Obecnie amerykańska środkowa notuje średnio double-double: 13 punktów i 10,5 zbiórki, do czego tradycyjnie jest w stanie dołożyć kilka bloków.

Kolejne koszykarki, na które należy zwrócić uwagę to Dajana Butulija, Julia Adamowicz i Kateryna Rymarenko. Wszystkie trzy stać na zdobycie kilkunastu punktów w meczu, każda z nich ma też kilka innych atutów. Serbska rzucająca ma w tym sezonie problemy ze skutecznością rzutów z dystansu, ale nadrabia braki w tym elemencie asystami i przechwytami. Julia Adamowicz to główna broń Pszczółki jeżeli chodzi o rzuty za trzy punkty (średnio sześć prób na mecz), a Rymarenko, kolejna mistrzyni Polski ze Ślęzą, nie tylko potrafi czasami przymierzyć zza łuku, ale staje się coraz lepiej podającą zawodniczką. To niezwykle ważne dla silnej skrzydłowej.

Pszczółka to jedyny zespół w ósemce, który popełnia więcej strat niż notuje asyst. W utrzymaniu balansu posiadań pomagają natomiast przechwyty, niemal dziewięć na spotkanie to jeden z najlepszych wyników w lidze. Jeśli lublinianki zagrają tak, jak przeciwko Gorzowowi, to przed Ślęzą Wrocław bardzo trudny mecz. Jeśli zaś wrocławianki trafią na słabszy dzień Pszczółek, koszykarki 1KS-u powinny wyjechać z Lublina z jedenastym zwycięstwem w sezonie.

PSZCZÓŁKA POLSKI-CUKIER AZS-UMCS LUBLIN – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE

Trener: Wojciech Szawarski.

Kadra: Kaja Grygiel, Irena Vrancic, Brianna Kiesel (rozgrywające), Dajana Butulja, Uliana Datsko (rzucające), Julia Adamowicz, Dorota Mistygacz, Dominika Poleszak, Kateryna Rymarenko (skrzydłowe), Nikki Greene, Magdalena Szajtauer (środkowe).

OSTATNIE 5 MECZÓW LIGOWYCH

12. kolejka: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Arka Gdynia 56:66 (21:12, 8:21, 10:17, 17:16)
Pszczółka: Kiesel 21, Butulija 11, Rymarenko 10, Greene 9, Adamowicz 5, Poleszak 0, Cebulska 0, Mistygacz 0.

13. kolejka: PGE MKK Siedlce – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 82:72 (25:9, 27:12, 8:26, 22:25)
Pszczółka: Adamowicz 18, Rymarenko 18, Greene 16, Cebulska 10, Butulija 6, Vrancic 3, Poleszak 2, Mistygacz 0.

14. kolejka: Ostrovia Ostrów Wlkp. – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 67:88 (17:22, 19:27, 13:21, 18:18)
Pszczółka: Greene 18, Kiesel 17, Adamowicz 17, Mistygacz 11, Butulija 10, Rymarenko 7, Cebulska 6, Poleszak 2, Grygiel 0.

15. kolejka: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – InvestInTheWest Enea AZS-AJP Gorzów Wlkp. 88:81 (27:24, 17:22, 26:16, 18:19)
Pszczółka: Kiesel 32, Greene 17, Adamowicz 14, Butulija 13, Rymarenko 7, Mistygacz 3, Poleszak 2, Szajtauer 0, Cebulska 0.

16. kolejka: Wisła CanPack Kraków – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 81:60 (19:9, 17:18, 24:15, 21:18)
Pszczółka: Kiesel 18, Rymarenko 16, Greene 11, Poleszak 5, Szajtauer 4, Cebulska 2, Butulija 2, Adamowicz 2, Mistygacz 0.

Spojrzenie w liczby: Sunreef Yachts Politechnika Gdańska

W meczu 15. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Sunreef Yachts Politechnikę Gdańską 66:64. Prezentujemy 10 statystyk, które rozszerzą obraz tego zaciętego spotkania. 

1 – w koszykówce coraz bardziej odchodzi się od rzutów z półdystansu, które nie są tak efektywnym środkiem zdobywania punktów jak wejścia pod kosz czy próby zza linii 6.75 metra. W całym meczu z Politechniką Gdańską wrocławianki oddały zaledwie trzy rzuty z półdystansu, a trafiły tylko jeden taki rzut. Zespół znad morza częściej sięgał po tę broń, wykorzystując cztery z dziewięciu prób.

2 – w trzeciej kwarcie sobotniego spotkania koszykarki Ślęzy chciały szybko odrobić czteropunktową stratę i wyjść na prowadzenie, ale przeszkodziła im w tym bardzo słaba skuteczność. Żółto-czerwone spudłowały 13 z 15 prób, trafiając z gry tylko dwa razy. Pozostałe cztery punkty dołożyły z linii rzutów osobistych. Na szczęście, o czym piszemy bezpośrednio poniżej, rywalki nie wykorzystały tej niemocy ofensywnej.

11 – dwie minuty i 40 sekund od trafienia Martyny Koc, po którym Sunreef Yachts Politechnika objęła prowadzenie 54:43 (najwyższe w meczu) były okresem, o którym obie drużyny chciałyby zapomnieć. 11 kolejnych posiadań zakończyło się niecelnym rzutem bądź stratą. Nie pomogło nawet pięć zbiórek ofensywnych. Dopiero faul Maegan Conwright na Taisii Udodenko i dwa celne rzuty osobiste Ukrainki przełamały złą passę w ataku.

14 – na pomeczowej konferencji Arkadiusz Rusin powiedział, że zespół z Gdańska „skakał nam po głowach”. Statystyki odzwierciedlają ten komentarz szkoleniowca 1KS-u. Aż 14 ofensywnych zbiórek beniaminka Energa Basket Ligi Kobiet to najwięcej, na ile wrocławianki pozwoliły przeciwniczkom w tym sezonie. Podopieczne Rafała Knapa dobrze radziły sobie z zamianą tych „desek” na punkty, zdobywając dziesięć oczek z ponowień. W przypadkach, kiedy w trwających obecnie Ślęza pozwalała rywalkom na ponad 10 zbiórek ofensywnych (taka sytuacja miała miejsce trzykrotnie) do tej pory się to nie zdarzyło.

15 – Lea Miletić po raz pierwszy w tym sezonie przekroczyła granicę 20 minut, w sobotnim spotkaniu spędzając ich na parkiecie 27. Chorwacka skrzydłowa odpłaciła się za zaufanie trenera jednym z najlepszych występów w barwach Ślęzy. Miletić była blisko pierwszego double-double jako zawodniczka 1KS-u, kończąc mecz z dziewięcioma punktami i ośmioma zbiórkami. Dołożyła do tego dwa przechwyty i jeden blok, co złożyło się na EVAL w wysokości 15. Lea lepiej zaprezentowała się tylko przeciwko Ostrovii, wtedy notując EVAL 17.

32 – obrona Ślęzy nie stała na wysokim poziomie, z wyłączeniem jednego aspektu. Wrocławianki potrafiły wymuszać złe rzuty Politechniki z dystansu. Gdańszczanki oddały 19 rzutów z dystansu, ale na punkty zamieniły tylko dwa (skuteczność 10,5%), a do tego oba trafiły w pierwszej kwarcie. Oznacza to, że przez 32 minuty zespół gości nie był w stanie trafić za trzy.

33,3 – skutecznością nie grzeszyły także gospodynie. Zawodniczki Arkadiusza Rusina zakończyły mecz z 33,3% celnych rzutów, gorzej prezentując się jedynie w starciu z CCC Polkowice.

42,9 – jedną z głównych przyczyn problemów żółto-czerwonych ze znalezieniem właściwego rytmu w ofensywie oraz trafianiem do kosza był brak dzielenia się piłką. Wrocławianki zaliczyły dziewięć asyst przy 21 rzutach, co przekłada się na 42,9% asystowanych rzutów. To najgorszy wynik w sezonie. Do tej pory koszykarki Ślęzy kończyły co najmniej 50% rzutów po ostatnim podaniu.

55,6 – w pierwszej kwarcie gospodynie pięciokrotnie trafiły za trzy. Dwa razy zrobiła to Marissa Kastanek, dla której mocny początek przełożył się na resztę spotkania. Drugi raz w tym sezonie rzucająca Ślęzy pięć razy skutecznie przymierzyła z dystansu. 55,6% udanych prób to trzeci najlepszy wynik kapitan 1KS-u w tym sezonie i najlepszy od… pierwszego meczu z Politechniką. Teraz przed Marissą zadanie utrzymania tego dobrego celownika. skuteczność Marissy Kastanek z dystansu,

65 – drugi raz w tym sezonie zdarzyło się tak, że pomimo wyższego indeksu EVAL rywal Ślęzy schodził z parkietu pokonany. W październiku Pszczółka Lublin miała EVAL 85, ale przegrała 80:78. W sobotę koszykarki z Gdańska miały EVAL 65, lecz to wrocławianki mogły cieszyć się z wygranej.