Piorunująca końcówka dała Pszczółce zwycięstwo nad Ślęzą

Pszczółka Lublin pokonała Ślęzę Wrocław 58:52 w meczu 2. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Wrocławianki w końcówce meczu straciły 11 punktów z rzędu.

Pierwszy mecz Pszczółki w tym sezonie przyciągnął spore zainteresowanie widzów, ale na otwarcie wyniku musieli trochę poczekać. Dopiero po czterech minutach od rozpoczęcia spotkania niemoc ofensywną z obu stron przełamała Dominique Wilson akcją 2+1. Lublinianki odpowiedziały za sprawą dwóch celnych osobistych Natashy Mack, ale przyjezdne szybko odzyskały inicjatywę. Najpierw za trzy przymierzyła Julia Drop, chwilę potem spod kosza trafiła Patricia Bright i przy stanie 8:2 trener Krzysztof Szewczyk musiał poprosić o czas.

Timeout dla Pszczółki przyniósł zamierzony efekt – najpierw Martina Fassina przebiła się pod kosz po podaniu Klaudii Niedźwiedzkiej, a następnie wykorzystała złe podanie Michaeli Fekete i zdobyła punkty z kontrataku. Zanim lublinianki rozkręciły się na dobre, Drop dołożyła drugą trójkę i dała swojej drużynie trochę zapasu punktowego. Żółto-czerwone utrzymywały się na prowadzeniu prawie do końca pierwszej kwarty, ale zanim rozbrzmiała syrena kończąca tę część meczu Natalia Kurach zamieniła podanie Fassiny na dwa oczka i mieliśmy remis 13:13.

Koszykarki 1KS-u dobrze weszły w drugie dziesięć minut spotkania. Fekete wykorzystała przewagę warunków fizycznych i ograła Kurach w drodze po akcję 2+1. Chwilę potem ze swojego zadania doskonale wywiązała się Karolina Stefańczyk, najpierw zdobywając punkty po własnym przechwycie, a następnie trafiając trójkę z rogu. Po skutecznych rzutach Anny Jakubiuk i Julii Drop prowadzenie Ślęzy urosło do rozmiarów 25:18 – była to najwyższa przewaga żółto-czerwonych w tym spotkaniu.

Zamiast budować dalej swoją przewagę, koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska całkowicie ją roztrwoniły. Zaczęło się od punktów Natashy Mack z ponowienia. Dwie minuty później z dystansu przymierzyła Ivana Jakubcova, a kilkanaście sekund później to samo zrobiła Aleksandra Stanacev. Ślęza przez trzy minuty nie potrafiła znaleźć sposobu na trafienie do kosza, aż w końcu przełamała się Dominique Wilson, uciszając lubelską publiczność celną trójką. Jakubcova chwilę później doprowadziła do remisu, ale kolejny rzut z dystansu, tym razem autorstwa Patricii Bright, ponownie dał wrocławiankom prowadzenie. Przed przerwą mieliśmy jeszcze udane akcje Michaeli Fekete i Natashy Mack, ale Ślęzie udało się utrzymać trzypunktowy zapas po 20 minutach.

Trzecia kwarta zaczęła się dość podobnie do pierwszej, ale w przeciwieństwie do premierowej odsłony meczu, tym razem oba zespoły szybciej odnalazły swoją skuteczność. Punktowanie w drugiej połowie rozpoczęła Martina Fassina, ale na jej wejście pod kosz szybko odpowiedziała Anna Jakubiuk. Wrocławianki nie miały za to kontry na kolejny layup Fassiny i trójkę Stanacev, która poderwała publiczność i dała Pszczółce prowadzenie 37:35.

Ślęza ponownie nie mogła znaleźć sposobu na sforsowanie obrony lublinianek, zła passa trwała ponad 2,5 minuty. Przełamanie przyszło ze strony Agaty Szmyrki, która trafiła rzut za trzy i tym samym zdobyła swoje pierwsze punkty w barwach Ślęzy Wrocław. Ta próba nie podniosła jednak reszty zespołu, co pozwoliło gospodyniom odzyskać prowadzenie. Nawet skuteczna akcja Patricii Bright była tylko odosobnionym przypadkiem dobrej egzekucji w ataku. W efekcie Pszczółka dzięki trzem punktom Ivany Jakubcovej zaczynała decydującą kwartę z czterema oczkami zapasu.

W kolejnym z wielu zwrotów akcji najpierw swoją firmową akcję przeprowadziła Bright, a po chwili tym samym popisała się Dominique Wilson, dzięki czemu Ślęza odzyskała przewagę. Po trójce obwodowej Ślęzy trener Szewczyk poprosił o czas, ale nie przyniósł on pożądanego efektu. Wykorzystała to Wilson po raz kolejny trafiając z dystansu i dając Ślęzie prowadzenie 48:44. Pszczółka potrzebowała minuty, żeby odrobić straty i kolejnych kilkudziesięciu sekund, aby ponownie przejąć inicjatywę. Tym razem już na dobre. Kamiah Smalls najpierw trafiła na 50:48, w kolejnej akcji na 52:48. Ta sama koszykarka po timeoucie dla Ślęzy przymierzyła z dystansu. Wrocławianki odpowiedziały dwoma osobistymi Dominique Wilson, ale już w następnym posiadaniu Smalls dopełniła dzieła. Rzucająca Pszczółki tuż przed końcem 24 sekund popisała się niezwykle trudnym rzutem za trzy, pozbawiając żółto-czerwone wątpliwości.

Ślęza walczyła, ale próby dystansowe Drop, Fekete i Wilson nie znalazły drogi do kosza. Amerykanka zdążyła jeszcze dodać dwa punkty wraz z końcową syreną, zmniejszając straty o dwa oczka, które mogą się przydać po rewanżowym starciu obu drużyn.

Od stanu 48:44 żółto-czerwone straciły 11 punktów z rzędu, a w końcowym rozrachunku przegrały ostatnie sześć minut 4:14. Ale problemów było więcej – 30 proc. skuteczności z gry, 18 strat do 9 asyst czy 7:14 w punktach drugiej szansy. Przed zespołem Arkadiusza Rusina ważny tydzień, wrocławianki muszą wyeliminować sporo mankamentów przed konfrontacją z Katarzynkami Toruń, któer zaplanowano na niedzielę, 17 października.

Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Ślęza Wrocław 58:52 (13:13, 17:20, 14:7, 14:12).
Pszczółka: Smalls 13, Fassina 13, Jakubcova 11, Mack 10, Stanacev 7, Niedźwiedzka 2, Kurach 2, Duchnowska 0, Sklepowicz 0, Kośla 0. A. Kuczyńska, Trzeciak DNP.
Ślęza: Wilson 16, Bright 11, Drop 8, Stefańczyk 5, Fekete 5, Jakubiuk 4, Szmyrka 3, W. Kuczyńska 0, Jasnowska 0. Jasińska DNP.

Przed Ślęzą Wrocław poważny test w Lublinie

W sobotę, o godz. 18, w hali przy al. Zygmuntowskich 4 w Lublinie Ślęza Wrocław zagra mecz 2. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet z miejscową Pszczółką. Wrocławianki będą musiały zaprezentować się znacznie lepiej niż na inaugurację sezonu.

Przypomnijmy, iż koszykarki Ślęzy na otwarcie rozgrywek pokonały GTK Gdynia 70:48, ale styl, w jakim został osiągnięty ten wynik był daleki od oczekiwanego.

– W ataku więcej było błędów niż dobrych akcji i najlepiej byłoby zapomnieć o tym meczu jak najszybciej. W Lublinie musimy zagrać lepszą koszykówkę – mówił po spotkaniu z GTK trener Arkadiusz Rusin i przed sobotnim starciem z Pszczółką podtrzymał tę opinię. – Cały czas próbujemy korygować nasze błędy wynikające z meczu z Gdynią czy z treningów. Na pewno było to słabe spotkanie i takiego słabego meczu nie zagramy w sobotę – deklaruje trener żółto-czerwonych.

– Mecz z Gdynią był naszym najsłabszym patrząc na to, jak wyglądała nasza gra w sparingach. Teraz musi być zdecydowanie lepiej – Lublin to zupełnie inny przeciwnik, dysponujący większą siłą. Nie możemy wyjść tak nieskoncentrowane i musimy się wystrzegać błędów, które popełniałyśmy w poprzednim meczu – wtóruje Rusinowi Monika Jasnowska.

Podopieczne Krzysztofa Szewczyka podchodzą do meczu 2. kolejki po 10 dniach, które szkoleniowiec Pszczółki mógł poświęcić wyłącznie na treningi. Lublinianki w 1. kolejce pauzowały i od czasu pokonania Spartaka Vidnoje w kwalifikacjach do EuroCupu miały możliwość skupienia się na przygotowaniach do rywalizacji z wrocławiankami. A ta w ostatnich sezonach jest bardzo wyrównana. W minionych ośmiu ligowych meczach obie drużyny podzieliły się wygranymi po równo. Nie ma też trendu wskazującego na to, kto lepiej radzi sobie w danej hali. Do tego dochodzi jeszcze jedna niewiadoma.

– Nie znamy jeszcze siły Lublina na tle rywali w Polsce. Oglądaliśmy oba mecze ze Spartakiem, ale nie będę się jeszcze podejmował oceny Pszczółki. To nie ta sama drużyna, z którą graliśmy przed sezonem, dołączyły do niej dwie zawodniczki z USA i są zdecydowanym wzmocnieniem. Wyjdziemy w sobotę i będziemy walczyć – mówi Arkadiusz Rusin.

Te dwie zawodniczki to Natasha Mack oraz Kamiah Smalls. Pierwsza z nich to podkoszowa, której zespół Spartaka Vidnoje nie był w stanie zatrzymać – w dwumeczu zdobyła łącznie 32 punkty i, co ważniejsze, zebrała aż 26 piłek, do czego dołożyła pięć bloków. Z kolei Smalls miała znakomicie ułożony celownik, trafiając 8 z 12 rzutów trzypunktowych w drodze po 43 oczka w dwóch meczach. Szerszą charakterystykę amerykańskich gwiazd Pszczółki przeprowadził trener Rusin, wskazując przy okazji jeszcze jedno mocne ogniwo najbliższego rywala Ślęzy.

– Fassina ma bardzo dobry początek sezonu. W starciach ze Spartakiem to był wyróżniający się gracz. Mack to niebezpieczna zawodniczka, zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Jest silna fizycznie, atakuje deskę. Gdy nie będzie pomocy, to w izolacji gra dobrze do kosza. Smalls świetnie umie wejść pod kosz, dysponuje także groźnym rzutem dystansowym. Myślę, że jest to dobrze zbudowany i zbalansowany zespół i będzie trudnym przeciwnikiem dla każdego w lidze – podkreśla szkoleniowiec 1KS-u.

Przed wrocławiankami zatem znacznie trudniejszy test niż ten na inaugurację sezonu. Ale, jak zapewnia Monika Jasnowska, nastawienie jest odpowiednie do skali wyzwania.

– Cały tydzień trenowałyśmy i swoje zagrywki i zagrywki przeciwnika, żeby bardzo dobrze przygotować się do tego meczu. Myślę, że jesteśmy gotowe i w sobotę nie oddamy tanio skóry – podsumowuje skrzydłowa żółto-czerwonych.

Mecz Pszczółka Polski-Cukier AZS UMCS Lublin – Ślęza Wrocław rozpocznie się w sobotę, 9 października o godz. 18. Spotkanie to zostało wybrane meczem kolejki, dlatego też będzie transmitowane za darmo na kanale YouTube Polskiego Związku Koszykówki.

„Cieszę się, że zagrałyśmy przed naszą liczną publicznością”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – GTK Gdynia, w którym wrocławianki zwyciężyły 70:48.

Jelena Skerović (trenerka GTK Gdynia): Gratulacje dla Ślęzy za wygrany mecz. Musimy szukać pozytywnych rzeczy w naszym zespole, bo wiemy, że jest on od szkolenia tych dziewczyn. Mają zdobywać jak najwięcej doświadczenia w tej lidze, dostawały sporo minut i gra u nas ma im umożliwić pójście do innych drużyn i odgrywanie tam znaczących ról. Jestem zadowolona z trzydziestu minut gry, ale znacznie bardziej doświadczony zespół, jakim jest Ślęza wykorzystał to doświadczenie. Na początku trzeciej kwarty wyszły bardzo agresywnie w obronie i wymusiły sporo strat, aż 22 w całym meczu. Jest trudno, gdy brakuje spokoju i dokładności w grze. Do tego rzuty, które mieliśmy, nie wpadały dzisiaj. Mam nadzieję, że w następnych spotkaniach będzie dużo lepiej. 1/18 za trzy punkty to bardzo zła skuteczność, a Ślęza to wykorzystała atakując strefę podkoszową.

Aleksandra Parzeńska (zawodniczka GTK): Również gratuluję zespołowi z Wrocławia. Zostawiłyśmy na parkiecie dużo serca, przeprowadziłyśmy sporo dobrych akcji, ale zabrakło nam skuteczności. Myślę, że będziemy nad tym dużo pracować i dalej się rozwijać. Pozytywnie patrzymy na kolejne spotkania i myślę, że z takim nastawieniem podejdziemy do następnego meczu.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy Wrocław): Słabe spotkanie z naszej strony. Od początku ten mecz się nie układał – nie mieliśmy energii, to się przekładało na słabą defensywę. W ataku dzisiaj więcej było błędów niż dobrych akcji i najlepiej byłoby zapomnieć o tym meczu jak najszybciej. Być może pamiętać tylko o wstawkach z trzeciej kwarty, kiedy nasza defensywa się poprawiła i potem przez 14 minut w obronie graliśmy, ale nie przekładało się to na łatwe punkty w ataku. Wykorzystaliśmy dzisiaj Patricię Bright pod basketem i dostarczyliśmy jej sporo piłek, ale na pewno nie było to dobre spotkanie z naszej strony. Najważniejsze, że wszyscy jesteśmy zdrowi i gotowi od wtorku do pracy przed meczem z Lublinem. My musimy tam zagrać lepszą koszykówkę.

Anna Jakubiuk (kapitan Ślęzy): Tak, jak powiedział trener – nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Weszłyśmy w to spotkanie bez koncentracji, zagrałyśmy słabo w obronie, miałyśmy sporo głupich strat. Nasza gra poprawiła się w drugiej połowie, ale na pewno mamy dużo pracy przed meczem z Lublinem. Najważniejsze, że dzisiaj wygrałyśmy – cieszę się, że zagrałyśmy przed naszą liczną publicznością i od wtorku szykujemy się na Pszczółkę.

Ślęza wygrywa, choć o wygraną łatwo nie było

W meczu 1. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała GTK Gdynia 70:48. Zwycięstwo wrocławianek narodziło się w sporych bólach.

Każdy, kto spodziewał się łatwej przeprawy koszykarek Ślęzy, dość szybko musiał zdać sobie sprawę, że w niedzielne popołudnie w hali AWF nic nie przyjdzie łatwo. Zespół z Gdyni w pierwszych minutach spotkania miał odpowiedź na każdą udaną akcję gospodyń. I choć zawodniczki Arkadiusza Rusina próbowały zbudować sobie przewagę, ich rywalki miały inne plany, dzielnie dotrzymując kroku żółto-czerwonym. Po stronie gospodyń ton poczynaniom nadawała Patricia Bright. Amerykańska podkoszowa nie miała większych trudności z systematycznym powiększaniem swojego dorobku punktowego.

Problem Ślęzy polegał na tym, że oprócz Bright nikt nie był w stanie wstrzelić się i wesprzeć swojej podkoszowej w zdobywaniu kolejnych oczek. Michaela Fekete pudłowała z dystansu i spod kosza, Dominique Wilson nie potrafiła znaleźć odpowiedniego rytmu, niecelne rzuty zaliczyły także Anna Jakubiuk czy Wiktoria Kuczyńska. To pozwalało koszykarkom GTK utrzymać się na dystansie 3-4 punktów straty, a następnie całkowicie zredukować deficyt. W efekcie po 10 minutach mieliśmy remis 14:14.

Sprawy zaczęły przybierać inny obrót na początku drugiej odsłony – najpierw trafiła Julia Drop, następnie Jakubiuk, a gdy Bright wykorzystała oba osobiste, w dość krótkim czasie zrobiło się 20:14. Od tego momentu GTK nie zbliżyło się już na mniej niż trzy punkty, a od stanu 22:19 żółto-czerwone wreszcie zdołały zatrzymać ofensywę gdynianek, jednocześnie wciąż utrzymując swoją na odpowiednich obrotach.

Choć wciąż atak Ślęzy nie wyglądał podręcznikowo, wrocławianki grały na tyle dobrze, że potrafiły zdobyć 12 punktów z rzędu. Sześć z nich było autorstwa Anny Jakubiuk, dla której był to pierwszy oficjalny mecz w roli kapitan Ślęzy Wrocław.

Przy prowadzeniu 34:19 obrona 1KS-u zawiesiła się, a koszykarki GTK trzykrotnie zagrały właściwie tę samą akcję, która za każdym razem kończyła się punktami Aleksandry Parzeńskiej. Ostatni cios pierwszej połowy zadała Dominique Wilson, która wykorzystała złe podanie Alicji Żytkowskiej i bez problemów zdobyła dwa oczka z szybkiego ataku.

Wrocławianki wyszły na drugą połowę zdeterminowane, żeby jak najszybciej zamknąć mecz i pozbawić rywalek złudzeń. Agresywna defensywa przyniosła skutek, bowiem gdyniankom przez pierwsze cztery minuty trzeciej kwarty udało się zdobyć tylko cztery oczka. Niestety dla koszykarek 1KS-u, skuteczna obrona nie przekładała się na dobrą grę w ataku. Owszem, wspomniany fragment gry udało się wygrać 8:4, ale, tak jak właściwie przez cały mecz, prowadzenie mogło i powinno być bardziej okazałe. A zamiast tego w ostatnich trzech minutach tej części meczu żadna ze stron nie była w stanie zdobyć choćby punktu. Piętrzyły się błędy, straty i niecelne rzuty, a wynik ani drgnął.

Ślęza wreszcie dopięła swego w pierwszych fragmentach czwartej kwarty. Zaczęło się od trafienia Dominique Wilson po przechwycie Karoliny Stefańczyk, następnie punkt z linii rzutów osobistych dorzuciła Michaela Fekete. Słowaczka zebrała także piłkę po niecelnym rzucie Wilson, co pozwoliło zdobyć dwa oczka Monice Jasnowskiej. Przy stanie 53:33 Jelena Skerović poprosiła o czas, ale nie przyniósł on pożądanych rezultatów. Zamiast udanej akcji w ataku, Marta Marcinkowska popełniła faul w ataku, a po drugiej stronie parkietu punkty zdobyła Fekete. Trenerka GTK zareagowała błyskawicznie, ponownie prosząc o czas i ponownie nic z niego nie wyszło – tym razem Joanna Kobylińska podała prosto w ręce Anny Jakubiuk, która dołożyła dwa oczka w kontrze. Kapitan Ślęzy zwieńczyła serię 11:0 udanym wejściem pod kosz i wszystko w końcu było jasne.

Gdynianki walczyły dzielnie o jak najniższe rozmiary porażki, ale w sześć pozostałych do końca meczu minut udało im się odrobić tylko cztery punkty. Żołto-czerwone udanie wymuszały kolejne przewinienia swoich rywalek i nie pudłowały z linii rzutów osobistych, ostatecznie wygrywając 70:48.

Wynik zadowalający, ale styl, w jakim Ślęza go osiągnęła, na pewno nie może satysfakcjonować trenera Arkadiusza Rusina. Jego zawodniczki muszą w ciągu przyszłego tygodnia ciężko pracować nad wyeliminowaniem błędów, które na pewno zostaną wykorzystane przez Pszczółkę Lublin, następnego rywala 1KS-u. Lublinianki w 1. kolejce pauzowały, a dodatkowo są opromienione awansem do fazy grupowej EuroCupu. O wygraną będzie Ślęzie jeszcze ciężej niż przed własną publicznością.

Ślęza Wrocław – GTK Gdynia 70:48 (14:14, 22:11, 12:8, 22:15).
Ślęza: Bright 25 (1×3), Wilson 18, Jakubiuk 14, Drop 6, Fekete 5, Jasnowska 2, Kuczyńska 0, Szmyrka 0, Stefańczyk 0. Jasińska DNP.
GTK: Parzeńska 17, Żytkowska 9 (1×3), Wińkowska 8, Szulc 6, Bazan 4, Kobylińska 2, Ossowska 2, Niemojewska 0, Marcinkowska 0. Dudek DNP.

Koniec oczekiwania – startuje sezon Energa Basket Ligi Kobiet!

W niedzielę o godz. 16:00 w hali AWF Ślęza Wrocław podejmie GTK Gdynia w meczu 1. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Po ponad sześciu miesiącach bez ligowego grania żółto-czerwone nie mogą się doczekać rozpoczęcia nowego sezonu.

Za wrocławiankami bardzo dobrze przepracowany okres przygotowawczy, w trakcie którego przegrały tylko jeden mecz, minimalnie ulegając w Bydgoszczy PolskiejStrefieInwestycji Enei Gorzów Wielkopolski. Poza porażką 79:80 koszykarki Ślęzy dopisywały sobie same zwycięstwa. Ale, jak przestrzega trener Arkadiusz Rusin, minione tygodnie trzeba zostawić za sobą.

– Przede wszystkim zaczynamy sezon regularny. Musimy zapomnieć o grach przedsezonowych, one nigdy nie oddają prawdziwego oblicza drużyny, które wyjdzie w trakcie spotkań ligowych – tłumaczy szkoleniowiec Ślęzy.

Zespół z Gdyni latem przeszedł lekką transformację. Żeby wymienić tylko kilka ruchów – znad morza do Wrocławia przyszły Agata Szmyrka i Karolina Stefańczyk, do Poznania przeszła Agata Makurat, zaś drużynę VBW Arki wzmocniła Magdalena Szymkiewicz. Nowe twarze w GTK to przede wszystkim Jowita Ossowska i Aleksandra Parzeńska, a także powracająca po kontuzji Anna Wińkowska. Choć zmieniły się nazwiska, jedna rzecz w zespole prowadzonym przez Jelenę Skerović jest nadal niezmienna. GTK to młody i ambitny zespół, w którym najstarszą zawodniczką jest 25-letnia Ossowska.

– Nie mamy zbyt dużo informacji o rywalu, bo nie graliśmy z GTK w trakcie przygotowań, więc będziemy na bieżąco reagowali w trakcie spotkania. Mamy przygotowane zagrywki w ataku, przedstawiłem zespołowi założenia w defensywie i to musimy realizować – uczula Rusin.

– Wszystko jest na razie mocno teoretyczne. Przed nami nowy sezon z nowymi przepisami. Zespół z Gdyni walczył w każdym meczu i tak na pewno będzie też w niedzielę. Z jednej strony wiemy, czego się spodziewać, jednocześnie nie do końca wiedząc. Musimy wyjść od pierwszej minuty w pełni skoncentrowane – dodaje z kolei Julia Drop.

Przez to, że w obu zespołach doszło do wielu zmian, trudno bazować na wynikach bezpośrednich konfrontacji z zeszłego sezonu. W rozgrywkach 2020/2021 Ślęza dwukrotnie była górą, wygrywając we Wrocławiu 79:57, a w Gdyni aż 109:59. I choć to wrocławianki ponownie będą faworytem, Arkadiusz Rusin stanowczo zaprzeczył, jakoby wynik niedzielnej konfrontacji był z góry przesądzony.

– Nigdy nie podchodzę w ten sposób, że spokojnie dopiszemy sobie punkty do tabeli. Wręcz przeciwnie. Zawsze na teoretycznie słabszych przeciwników jeszcze bardziej mobilizuję zespół, bo nie lubię złego podejścia do spotkań. Wtedy pojawia się dekoncentracja, zazwyczaj kiepski początek, trzeba zrobić awanturę w szatni, żeby wrócić do gry. Jesteśmy nowym zespołem i mam nadzieję, że od pierwszej minuty będziemy pokazywać należytą koncentrację i odpowiednie podejście. To jest w tej chwili klucz – wyjaśnia trener 1KS-u.

– Przepracowałyśmy bardzo solidnie okres przygotowawczy, mecze sparingowe pokazały nam, gdzie możemy być spokojne, a nad czym musimy pracować. Wierzę, że będziemy wykorzystywać nasze atuty na boisku – życzy sobie Julia Drop. Rozgrywająca Ślęzy zapytana o konkretne atuty odpowiedziała nieco przewrotnie. – To jest dobry moment, żeby zaprosić kibiców na trybuny i zachęcić ich do tego, aby sami przekonali się, jakie będą nasze mocne strony – kończy zawodniczka 1KS-u.

Początek spotkania Ślęza Wrocław – GTK Gdynia 3.10 o godz. 16:00. Bilety w cenie 20 i 12 zł będą dostępne w kasie hali na godzinę przed meczem. Transmisję z tego spotkania w formule pay per view przeprowadzi Instat.tv.