Twierdza Gdynia zdobyta przez rozpędzoną Ślęzę Wrocław!

Ślęza Wrocław pokonała VBW Arkę Gdynia w meczu 6. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Wrocławianki przerwały passę 934 dni bez porażki mistrzyń Polski na własnym parkiecie w spotkaniu ligowym.

Ofensywa Ślęzy potrzebowała kilku chwil, żeby wejść w mecz, dlatego też na prowadzeniu dość szybko znalazła się drużyna gospodyń. Przewaga 4:0 nie była jednak na tyle okazała, żeby przebudzone żółto-czerwone nie zdołały odrobić strat, więc po trzech minutach meczu mieliśmy remis. Po stronie Arki prym wiodła Megan Gustafson, ale miała wsparcie w postaci Alice Kunek i Romane Bernies, które trafiały spod kosza i z półdystansu. Wrocławianki starały się dotrzymywać rywalkom kroku, lecz od stanu 4:4 przez długie fragmenty pierwszej kwarty były o dwa-trzy posiadania za mistrzyniami Polski.

Przy wyniku 16:10 dla gospodyń trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, bo musiał wybić przeciwniczki z rytmu. Gdynianki do tego momentu nie spudłowały ani jednego rzutu z gry, po timeoucie skutecznym rzutem popisała się także Marissa Kastanek. Problemy z celnością w końcu zaczęły się pojawiać, co pozwoliło Ślęzie zbliżyć się do rywalek. Najpierw po asyście Dominique Wilson trafiła Patricia Bright, a chwilę potem podanie amerykańskiej obwodowej 1KS-u na trzy punkty zamieniła Wiktoria Kuczyńska. Gospodyniom chwilową ulgę dała Morgan Bertsch udanym wejściem pod kosz, ale już w kolejnej akcji za trzy nie pomyliła się Wilson. Ostatnie słowo w pierwszej odsłonie należało do Wiktorii Kuczyńskiej, która wykorzystała oba rzuty osobiste i po 10 minutach Ślęza prowadziła 22:21.

Druga odsłona rozpoczęła się od akcji 2+1 Wilson, na którą Bertsch szybko odpowiedziała celnym rzutem z półdystansu. Inicjatywa była jednak po stronie Ślęzy. Najpierw za trzy trafiła Drop, a chwilę potem oglądaliśmy kolejną akcję 2+1, tym razem w wykonaniu Anny Jakubiuk. Ślęza prowadziła 31:24 tylko kilkanaście sekund, bo trójką popisała się Marissa Kastanek.

Przez kolejne dwie minuty piłka nie znalazła się w żadnym z obu koszy, ale gdy Megan Gustafson przełamała tę niemoc ofensywną, to jednocześnie otworzyła worek z punktami. W następne 150 sekund wpadło sześć rzutów z gry i dwa osobiste. Był to bardzo zacięty i wyrównany fragment gry, po którym gdynianki wyszły na prowadzenie 38:37. Wrocławianki po przerwie dla trenera Rusina i rzutach Bright i Anny Jakubiuk odzyskały inicjatywę, ale tylko na chwilę. Najpierw trafiła Bernies, chwilę potem akcję 2+1 przeprowadziła Gustafson. Wrocławianki miały swoje szanse na punkty, lecz zamiast tego tuż przed przerwą Monika Jasnowska popełniła faul uznany przez sędziów za niesportowy, a dwa oczka z linii rzutów osobistych dołożyła Alice Kunek.

Skrzydłowa Arki zakończyła drugą kwartę i otworzyła trzecią skutecznym wejściem pod kosz. Koszykarki Ślęzy musiały zareagować, żeby mecz nie wymknął się spod kontroli i zrobiły to w idealny sposób – trójki Wilson i Drop wyrównały stan spotkania na 47:47. Gdynianki odpowiedziały za sprawą Gustafson, ale będąca w znakomitej formie strzeleckiej Drop przymierzyła z dystansu raz jeszcze i ponownie się nie pomyliła.

To trafienie sprawiło, że na fali była Ślęza, lecz wrocławiankom nie udało się w pełni wykorzystać tego okresu gry. Żółto-czerwone wygrały trzyminutowy fragment trzeciej kwarty 7:2, ale po punktach Wiktorii Kuczyńskiej nie były w stanie zatrzymać Kunek po drugiej stronie parkietu. Australijka z irlandzkim paszportem dwukrotnie wykorzystała podanie Bernies żeby trafić za trzy, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 59:57. Natychmiastowa reakcja trenera Arkadiusza Rusina wyhamowała oba zespoły, bowiem przez pozostałe do końca tej części meczu 3,5 minuty nie uświadczyliśmy już żadnego celnego rzutu z gry. Wpadło zaledwie pięć osobistych – trzy dla gospodyń, dwa dla przyjezdnych, co w końcowym rozrachunku pozwoliło Ślęzie wygrać tę kwartę 18:17, ale wciąż oznaczało to przewagę gdynianek 62:59.

Przewagę, która utrzymała się przez niecałą minutę. Udane wejścia pod kosz Jakubiuk i Stefańczyk przechyliły szalę na korzyść Ślęzy, a ofensywa Arki przez trzy minuty nie potrafiła znaleźć sposobu na zdobycie punktów. Dopiero czas, o który poprosił trener Gundars Vetra przyniósł pożądany efekt. Zagrywka rozrysowana przez trenera poskutkowała punktami Gustafson, na które jednak błyskawicznie odpowiedziała Jakubiuk. Ten fragment meczu zakończył się udaną dobitką autorstwa Magdaleny Szymkiewicz na 66:65 dla zespołu z Gdyni.

Przez kolejne dwie minuty znowu nie wpadł ani jeden rzut, ale tym razem przełamanie nadeszło ze strony Ślęzy, a konkretnie od Dominique Wilson. Chwilę później Bright dobiła rzut swojej rodaczki, a w następnym posiadaniu Wilson ponownie się nie pomyliła. Co niezwykle istotne, Arka wciąż miała w tej kwarcie na koncie tylko cztery punkty. To oznaczało, że po wejściu pod kosz Wilson trener Vetra musiał poprosić o czas, bo gospodynie przegrywały 66:71. Wrocławianki miały szansę na poprawienie swojego zapasu punktowego, ale amerykańska obwodowa Ślęzy popełniła faul w ataku, a po drugiej stronie Kunek dograła do Gustafson, która nie myli się w takich sytuacjach. Kolejne posiadanie żółto-czerwonych zakończyło się jeszcze gorzej, bowiem po stracie Wiktorii Kuczyńskiej trójkę trafiła Bernies.

49 sekund do końca, wynik na tablicy 71:71. Nerwy sięgają zenitu, kolejna dogrywka z udziałem Ślęzy wisi w powietrzu. Zwłaszcza, że Julia Drop została zablokowana przez Gustafson. Ale Bernies, która chwilę temu dała swojemu zespołowi remis, tym razem popełniła błąd. Piłkę zabrała jej Drop, przekozłowała na drugą stronę parkietu i zaatakowała strefę podkoszową. Tym razem Gustafson już nie dała rady – 73:71 Ślęza.

Po timeoucie dla Arki wrocławianki fenomenalnie zachowały się w defensywie i wymusiły błąd pięciu sekund. Koszykarki 1KS-u miały piłkę i pięć sekund do końca, ale przy własnym wyprowadzeniu Anna Jakubiuk wyszła poza parkiet, co dało gdyniankom jeszcze jedną szansę. Kropkę nad i postawiła Julia Drop, która przechwyciła katastrofalne podanie Morgan Bertsch, co przypieczętowało kolejną niesamowitą wygraną koszykarek Ślęzy.

Podopieczne Arkadiusza Rusina przerwały passę 934 dni bez porażki Arki Gdynia na własnym parkiecie w meczu ligowym. Licząc tylko sezon zasadniczy, passa ta trwała 979 dni.

Wrocławianki po raz kolejny pokazały determinację, zaangażowanie i konsekwencję w realizowaniu założeń meczowych. Dołożyły do tego skuteczność z dystansu (8/16 za 3) i ograniczyły poczynania Arki w strefie podkoszowej (34:30 dla 1KS-u w punktach z pomalowanego). W nagrodę za swoje wyczyny koszykarki Ślęzy spędzą przerwę reprezentacyjną na fotelu lidera Energa Basket Ligi Kobiet. W pełni zasłużenie.

VBW Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 71:73 (21:22, 24:19, 17:18, 9:14).
VBW Arka: Gustafson 20, Kunek 19, Bernies 11, Kastanek 8, Szymkiewicz 6, Bertsch 4, Begić 2, Borkowska 1, Podgórna 0. Rudzka DNP.
Ślęza: Wilson 20, Jakubiuk 14, Bright 12, Drop 11, Stefańczyk 9, Kuczyńska 7, Jasnowska 0. Jasińska, Szmyrka 0.

Ślęza Wrocław ma kolejną szansę na niespodziankę

W najbliższą sobotę o godz. 17 koszykarki Ślęzy Wrocław w meczu 6. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet zagrają na wyjeździe z VBW Arką Gdynia. Starcie z mistrzyniami Polski zapowiada się bardzo interesująco.

Gdynianki, aktualne mistrzynie Polski, jak na razie w tym sezonie ligowym są niepokonane na własnym parkiecie. Na rozkładzie Arki są zespoły PSI Enei Gorzów, SKK Polonii Warszawa i Basketu 25 Bydgoszcz. W każdym z tych meczów gospodynie sobotniego starcia wygrały co najmniej 15 punktami, co najlepiej świadczy o ich potencjale ofensywnym. Ale Arka zaliczyła też już jedno potknięcie – wycieczka do Sosnowca zakończyła się dla obrończyń tytułu niepomyślnie. Przegrana 74:87 przydarzyła się w dużej mierze przez znakomitą skuteczność zagranicznych koszykarek Zagłębia. Kwartet „importów” zdobył tyle punktów, co cała drużyna rywalek, a trener Jorge Aragones mógł jeszcze liczyć na 13 oczek zawodniczek rodzimych.

Ze względu na występy w Eurolidze, Arka jako jedyna drużyna w Energa Basket Lidze Kobiet może mieć w składzie sześć zawodniczek zagranicznych i w Gdyni wykorzystano w pełni tę możliwość. Obowiązkami na rozegraniu dzielą się Klara Lundqvist i Romane Bernies, ale dość niespodziewanie to Francuzka prezentuje się lepiej od Szwedki, która na razie nie gra na miarę wysokich oczekiwań. To oczywiście może się zmienić w każdej chwili, lecz obecnie Bernies spędziła na parkiecie więcej czasu, mimo iż ani razu nie wyszła w pierwszej piątce.

Na skrzydłach trener Gundars Vetra korzysta z Alice Kunek i Any-Mariji Begić. Kunek ma na razie spore problemy ze skutecznością – 28.9 proc. z gry przy 48.4 proc. w minionym sezonie i lada moment powinna wrócić na właściwe tory. Z kolei Begić zanotowała postęp w grze w porównaniu do swoich występów w Toruniu, zwłaszcza jeżeli chodzi o grę na tablicach i obecnie jest najlepiej zbierającą zawodniczką Arki. To może dziwić patrząc na opcje podkoszowe zespołu z Gdyni – Morgan Bertsch i Megan Gustafson. Obie wyróżniały się w rozgrywkach 2020/2021 w barwach odpowiednio Pszczółki Lublin i Enei Gorzów, a obecnie robią to samo w Gdyni. Bertsch w 4. kolejce rzuciła 30 punktów, z czego 20 już do przerwy. Gustafson dołożyła wówczas „tylko” 19 oczek.

Polska część rotacji to naturalnie przede wszystkim Marissa Kastanek, która jak zawsze wywiązuje się bez zarzutu ze swoich boiskowych obowiązków. Obowiązkową pozycję młodzieżowca wypełniają Kamila Borkowska i Magdalena Szymkiewicz, a w odwodzie pozostają jeszcze Kamila Podgórna, Justyna Rudzka i doskonale znana wrocławskiej publiczności Agata Dobrowolska.

Zespół z Gdyni, z wyłączeniem wpadki w Sosnowcu, to, jak na warunki polskiej ligi, dobrze naoliwiona maszyna. Dość powiedzieć, że każda z dziewięciu regularnie grających zawodniczek zdobywa ponad 5 punktu na mecz. Dla porównania w Ślęzie taki dorobek ma tylko pięć koszykarek. Trener Vetra ma na tyle szeroką kadrę, że statystycznie najwięcej czasu na parkiecie spędza Magdalena Szymkiewicz, a i ona gra zaledwie 25 minut na mecz. Zdecydowanie inaczej wygląda euroligowa rotacja Arki, ale można się spodziewać, że w sobotę szkoleniowiec mistrzyń Polski ponownie będzie starał się uważać na podział minut w swoim zespole.

Historia spotkań Arki ze Ślęzą w ostatnim czasie jest bardziej korzystna dla koszykarek znad morza. Ostatni raz wrocławianki zwyciężyły w kwietniu 2019, w drugim meczu o brązowy medal. Zespół prowadzony przez Arkadiusza Rusina był najbliżej ponownego triumfu w lutym tego roku. Wówczas wrocławianki do przerwy prowadziły 40:29, ale w trzeciej kwarcie roztrwoniły całe prowadzenie i ostatecznie Arce udało się odnieść zwycięstwo 71:65.

Koszykarki Ślęzy są uskrzydlone pokonaniem BC Polkowice, a biorąc pod uwagę, że w sobotę to gdynianki ponownie będą faworytem, niespodzianka wisi w powietrzu. Kluczem będzie realizacja założeń trenera i żelazna konsekwencja w defensywie, bowiem w Arce każda z wielu gwiazd może w danym meczu pociągnąć za sobą resztę drużyny. Przed żółto-czerwonymi ogromne wyzwanie, ale nie stoją one na straconej pozycji. Emocji nie powinno zabraknąć.

Transmisję z tego spotkania w formule pay-per-view przeprowadzi Instat TV. Partner rozgrywek oferuje możliwość wykupienia dostępu na jeden mecz, pakietu umożliwiającego obejrzenie wszystkich starć Ślęzy bądź abonamentu na każde spotkanie Energa Basket Ligi Kobiet. Link: https://instat.tv/

Ślęza Wrocław wygrywa kolejne fantastyczne derby Dolnego Śląska

Ślęza Wrocław pokonała po dogrywce BC Polkowice w meczu 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Spotkanie to było znakomitą reklamą koszykówki i na długo powinno pozostać w pamięci fanów basketu.

Już od pierwszych minut zapowiadało się na niezapomniane widowisko, bowiem żadna ze stron nie zamierzała odpuścić. Ślęza trafiła trzy trójki w sześć minut i żółto-czerwonym udało się wyjść na prowadzenie 13:6. Trener Karol Kowalewski poprosił o czas, przypomniał założenia na ten mecz swoim koszykarkom i te odpowiedziały swoimi trzema trójkami, więc w mgnieniu oka zrobiło się 15:13 dla polkowiczanek. Reakcja trenera Rusina była natychmiastowa – time-out, po którym z dystansu przymierzyła Julia Drop. Ostatnie chwile pierwszej kwarty należały do przyjezdnych – zwłaszcza trójka Sasy Cado pozwoliła koszykarkom BC przejąć na chwilę inicjatywę.

Po trzech minutach drugiej kwarty prowadzenie drużyny gości urosło do siedmiu punktów – najpierw za trzy trafiła Weronika Gajda, a chwilę potem Klaudia Gertchen wykorzystała przechwyt Stephanie Mavungi i zdobyła łatwe punkty w kontrataku. Polkowiczanki nie otworzyły jednak spotkania na oścież, zamiast tego do rywalizacji wróciły gospodynie. Impuls dała Patricia Bright trzypunktowym trafieniem, oczko z linii rzutów osobistych dołożyła Anna Jakubiuk. Po chwili pod kosz przebiła się Drop i było już tylko 27:26 dla BC Polkowice. Trener Kowalewski poprosił o czas, ale rozrysowana akcja zakończyła się pudłem Artemis Spanou, a po drugiej stronie parkietu zza łuku nie pomyliła się Drop, odzyskując prowadzenie dla Ślęzy.

Rozgrywająca 1KS-u niecałą minutę później znów trafiła za trzy, ale już w kolejnej akcji to samo uczyniła Gajda, która po chwili asystowała przy rzucie Klaudii Gertchen i na tablicy widniał wynik 32:32. Oba zespoły dały sobie jeszcze po trójce, a do tego w zespole Ślęzy dwa punkty zdobyła Jakubiuk, zaś po drugiej stronie Mavunga i do przerwy był remis po 37.

Druga połowa zaczęła się świetnie dla gospodyń – punkty Drop, Jakubiuk i Karoliny Stefańczyk bez odpowiedzi rywalek dały żółto-czerwonym prowadzenie 43:37. Rywalki odrobiły 2/3 strat, ale po chwili znów przegrywały dwoma posiadaniami, bo za trzy trafiła Wilson. Kolejna trójka Drop pozwoliła koszykarkom 1KS-u wyjść na ośmiopunktowe prowadzenie i trener gości musiał zareagować prośbą o czas. Ofensywa BC wciąż nie funkcjonowała jednak tak, jakby sobie tego życzył Karol Kowalewski. Dość powiedzieć, że jego podopieczne przez niemal siedem minut zdobyły tylko dwa punkty z gry!

Na szczęście opiekuna wicemistrzyń Polski, stanęła także ofensywa Ślęzy. Wrocławianki co prawda prowadziły 54:43, ale miały sporo szans na zbudowanie bardziej okazałej przewagi. A, jak doskonale wiadomo, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. I tak w ostatniej minucie trzeciej kwarty Bożena Puter zdobyła dwa punkty, chwilę potem to samo zrobiła Feyonda Fitzgerald, która wykorzystała także przewinienie niesportowe Drop i dołożyła dwa oczka z linii rzutów osobistych. W 30 sekund zapas punktowy 1KS-u stopniał do pięciu punktów, co naturalnie zwiastowało emocje do końcowej syreny.

I tak też oczywiście było. Pierwszy cios zadała Wiktoria Kuczyńska trafiając za trzy. Na odpowiedź autorstwa Sasy Cado nie trzeba było długo czekać. Polkowiczanki stanęły twardo w obronie i odrabiały straty punkt po punkcie. Celne osobiste Mavungi i Telengi, dobre wejście pod kosz Fitzgerald i wreszcie dwa trafione wolne Artemis Spanou pozwoliły polkowiczankom wyjść na prowadzenie 58:57. Szybko odzyskała je dla Ślęzy Jakubiuk, ale na trafienie Wilson odpowiedziała trójką Gertchen i znów był remis, tym razem 61:61. Punkty Bright spotkały się z ripostą w postaci celnego rzutu Fitzgerald – 63:63.

Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry ponownie prowadziły gospodynie. Tym razem za sprawą Wilson i Bright było 67:63, ale trójka Fitzgerald zmniejszyła deficyt do jednego oczka. Dominique Wilson mogła swoimi osobistymi dać koleżankom trzy punkty zapasu, ale trafiła tylko raz. Kibice zebrani w hali AWF-u poderwali się z miejsc, gdy na 48 sekund przed końcem za trzy trafiła Drop. Ale z prowadzenia 71:66 Ślęza cieszyła się dosłownie 7 sekund, bo zza łuku po podaniu Spanou trafiła amerykańska rozgrywająca BC Polkowice. Ona dopięła też swego nie myląc się z półdystansu na 15 sekund przed syreną. Przy stanie 71:71 trener Rusin poprosił o czas, rozrysował akcję i szansę na zostanie bohaterką dostała Julia Drop. Ale tym razem skuteczność ją zawiodła i zamiast niesamowitego finiszu równo z syreną czekała nas dogrywka.

W niej pierwsze na prowadzenie wyszły przyjezdne. Ponownie podawała Spanou, a w tym przypadku z asysty Greczynki skorzystała Cado. Jakubiuk znakomicie w niesamowitym stylu dobiła rzut Bright na 75:76, lecz po drugiej stronie parkietu ponownie nie pomyliła się Fitzgerald. Ślęza postawiła na Patricię Bright, a ta odpłaciła się za zaufanie piekąc dwie pieczenie na jednym ogniu. Amerykanka nie tylko przeprowadziła akcję 2+1, ale i wyfaulowała Mavungę, którą musiała zastąpić Weronika Telenga. Przy stanie 78:78 z dystansu spudłowała Cado, a trafiła Drop, dla której była to szósta trójka w meczu. Osiemnaście punktów zza łuku to rekordowy wynik 26-letniej reprezentantki Polski. Gdy chwilę później piłka odbiła się od obręczy po rzucie Fitzgerald i wpadła do drugiego kosza po próbie Wilson, wszystko było jasne. Polkowiczanki miały jeszcze trzy okazje na zmianę wyniku spotkania, ale nie wykorzystały żadnej z nich. Hala AWF wybuchła radością i wszyscy związani z żółto-czerwonymi mogli rozpocząć świętowanie.

Świętowanie w pełni zasłużone, bo wrocławianki bardzo dobrze zrealizowały założenia na ten mecz. Przed tym spotkaniem kapitan Ślęzy Anna Jakubiuk podkreślała rolę koncentracji i zaangażowania przez 40 minut. W niedzielne popołudnie trzeba było dać z siebie wszystko 5 minut dłużej, ale i z tym wyzwaniem koszykarki dwukrotnych mistrzyń Polski sobie poradziły. Obie drużyny stworzyły niezapomniane widowisko i z pewnością na koniec sezonu mecz ten będzie pretendował do miana meczu sezonu. Ślęza Wrocław przerwała passę siedmiu zwycięstw BC Polkowice we wszystkich rozgrywkach i przynajmniej do następnego tygodnia będzie zajmować fotel lidera Energa Basket Ligi Kobiet.

Ślęza Wrocław – BC Polkowice 83:78 (18:20, 19:17, 17:12, 17:22, 12:7).
Ślęza: Drop 24, Wilson 22, Jakubiuk 14, Bright 13, Stefańczyk 5, Kuczyńska 5, Jasnowska 0. Jasińska, Fekete, Szmyrka DNP.
BC: Fitzgerald 22, Cado 15, Gajda 12, Mavunga 11, Gertchen 7, Spanou 7, Puter 3, Telenga 1, Grabska 0. Zięmborska, Bujniak DNP.

Ślęza Wrocław przed derbową rywalizacją na szczycie tabeli

W niedzielę o godz. 17 w meczu 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet wicelider tabeli Ślęza Wrocław zmierzy się z trzecim w stawce BC Polkowice.  Faworytem tego starcia są przyjezdne, ale wiadomo doskonale, że w derbach może wydarzyć się wszystko. 

Zespół z Polkowic to jedna z dwóch niepokonanych jak dotychczas drużyn w Energa Basket Lidze Kobiet. Pomarańczowe doskonale rozpoczęły sezon, wygrywając Suzuki Superpuchar Polski po zaciętej walce z VBW Arką Gdynia. Od tego momentu podopieczne Karola Kowalewskiego nie przegrały ani jednego spotkania – zarówno w lidze, jak i w rozgrywkach europejskich. W EuroCupie BC Polkowice ma już na rozkładzie każdego rywala ze swojej grupy i wszystko wskazuje na awans najbliższych rywalek Ślęzy do kolejnej rundy tych rozgrywek.

O sile polkowiczanek decydują naturalnie zawodniczki z USA – rozgrywająca Feyonda Fitzgerald i podkoszowa Stephanie Mavunga. Pierwszą z nich kibice mogą pamiętać z gry dla Pszczółki Lublin czy epizodu w Enerdze Toruń, podczas którego rzuciła Ślęzie 24 punkty. Obecnie do średniej 14.3 oczka na mecz dodaje 5.7 asyst. Z kolei Mavunga z miejsca stała się czołową postacią ligi pod obręczami – średnie na poziomie 15.3 punktu oraz 10.3 zbiórki przy skuteczności 60.7 proc. za dwa to liczby robiące wrażenie. Przed Patricią Bright spore wyzwanie, żeby poradzić sobie ze swoją vis-a-vis.

Europejska część zagranicznej rotacji BC Polkowice to doskonale rzucająca za trzy Sasa Cado (trzy trójki na mecz przy skuteczności 40.7 proc.) i niezmiennie solidna Artemis Spanou, która zawsze sprawiała problemy koszykarkom Ślęzy. Greczynka to wręcz gwarancja przynajmniej 10 punktów i 6-7 zbiórek na mecz. Same zagraniczne koszykarki BC składają się na 52 punkty, a najlepsza ofensywa ligi nie polega wyłącznie na nich. Moc w ataku lokalnych rywalek Ślęzy to także niezawodna Weronika Gajda, rezerwowa podkoszowa Weronika Telenga i Klaudia Gertchen. Każda z nich zdobywa co najmniej siedem punktów na spotkanie, a przecież dokładają także zbiórki, asysty i przechwyty.

Nic dziwnego, że drużyna prowadzona przez Karola Kowalewskiego do tej pory w trzech meczach wygrała każdy średnio 17 punktami, zacieśniając strefę podkoszową i pozwalając rywalkom na rzuty za trzy. Polkowiczanki dominują pod koszami i z pewnością będą chciały kontynuować ten trend w najbliższej konfrontacji. To właśnie rywalizacja w okolicach obręczy będzie jednym z najistotniejszych aspektów decydujących o losach niedzielnych derbów.

Przed koszykarkami Ślęzy zdecydowanie najtrudniejszy jak dotąd sprawdzian. Wielokrotnie widzieliśmy już, że trener Arkadiusz Rusin potrafił opracować schemat, który sprawdzał się w rywalizacji z zespołem z Polkowic, żeby wspomnieć tylko o pamiętnych derbach z grudnia 2018 czy o ostatniej ligowej batalii obu zespołów. Wrocławianki napędziły swoim przeciwniczkom sporo strachu i choć ostatecznie styczniowy mecz zakończył się zwycięstwem późniejszych wicemistrzyń Polski, to do samego końca musiały one pracować na ten triumf.

Stawki tego meczu nie trzeba nikomu tłumaczyć, rywalizacja na linii Wrocław – Polkowice od dawna jest jedną z najbardziej zaciętych serii w Energa Basket Lidze Kobiet. Dlatego też aspekty wolicjonalne będą równie ważne jak te koszykarskie. Do zostawienia wszystkiego na parkiecie zagrzewa swoje koleżanki kapitan 1KS-u, Anna Jakubiuk.

– Głównym czynnikiem stanowiącym o naszej wygranej byłaby walka i koncentracja od pierwszej do ostatniej minuty meczu oraz równa gra przez 40 minut. Musimy wyjść na parkiet z odpowiednim nastawieniem. Jeżeli nie spełnimy tych warunków, to nie mamy co myśleć o zwycięstwie z tak trudnym rywalem – podkreśla skrzydłowa Ślęzy i dodaje, że w uzyskaniu odpowiedniego nastawienia mogą pomóc sympatycy żółto-czerwonych. – W tym meczu kibice na pewno będą naszym szóstym zawodnikiem i są w stanie bardzo nam pomóc. Potrzebujemy ich dopingu, bo ta energia z trybun jeszcze bardziej motywuje nas do walki – kończy Jakubiuk.

Początek meczu Ślęza Wrocław – BC Polkowice w niedzielę o godz. 17 w hali wrocławskiej AWF. Bilety w cenie 20 i 12 zł będą dostępne w kasie na godzinę przed rozpoczęciem spotkania.

Transmisję z tego spotkania w formule pay-per-view przeprowadzi Instat TV. Partner rozgrywek oferuje możliwość wykupienia dostępu na jeden mecz, pakietu umożliwiającego obejrzenie wszystkich starć Ślęzy bądź abonamentu na każde spotkanie Energa Basket Ligi Kobiet. Link: https://instat.tv/

Mecz będzie też dostępny za darmo na platformie YouTube na kanale Polskiego Związku Koszykówki.

Wstrząs po przerwie daje Ślęzie wygraną w Poznaniu

Koszykarki Ślęzy Wrocław wygrały z Eneą AZS-em Politechniką Poznań w meczu 4. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Zespół Arkadiusza Rusina w drugiej połowie wszedł na właściwe tory i zasłużenie pokonał gospodynie.

Pierwsze minuty spotkania wskazywały na zaciętą rywalizację cios za cios. Sześć punktów dla Ślęzy zdobyła Patricia Bright i to dzięki amerykańskiej podkoszowej wrocławianki dotrzymywały kroku gospodyniom. Gdy zabrakło skutecznych akcji Bright, inicjatywę chwilowo przejęły koszykarki z Poznania. Po akcjach Danielle McCray i Jovany Popović wyszły na prowadzenie 9:6. Pałeczkę po Bright przejęła jej rodaczka, Dominique Wilson, która wzięła na barki odpowiedzialność za zdobywanie punktów.

Amerykańska rzucająca 1KS-u przez chwilę była absolutnie nie do zatrzymania – najpierw trzykrotnie zaatakowała strefę podkoszową, a swój popis zwieńczyła trójką. W mgnieniu oka Ślęza objęła prowadzenie 17:10, bo po dziewięciu oczkach z rzędu Wilson, dwa dołożyła Bright. Wilson zwieńczyła kwartę, w której za punktowanie odpowiedzialne były wyłącznie koszykarki zza oceanu, celnym rzutem osobistym. Po pierwszej kwarcie Wilson + Bright vs Enea AZS Poznań 18:16.

W drugiej odsłonie przez kilka chwil dalej trwało amerykańskie show, ale tym razem po stronie koszykarek z Poznania. Trzykrotnie swój dorobek punktowy poprawiła McCray, a w międzyczasie jeden rzut osobisty wykorzystała Taya Davis-Reimer. Ślęza odpowiedziała tylko udaną akcją Anny Jakubiuk, co pozwoliło gospodyniom objąć prowadzenie. Przewaga zwiększyła się po trzypunktowym rzucie byłej koszykarki 1KS-u, Darii Marciniak, która na dokładkę trafiła jeszcze raz z linii rzutów wolnych. Zespół prowadzony przez Grzegorza Zielińskiego cieszył się prowadzeniem 27:21 tylko przez 20 sekund, bo kolejny raz z dystansu trafiła Wilson.

Ale trafienie Amerykanki było tylko krótkim przerywnikiem, bo ton wydarzeniom w hali UAM wciąż nadawały koszykarki Enei AZS-u. Po tym, jak duet McCray-Davis-Reimer zdobył pięć punktów w 40 sekund trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas. Nie przyniósł on pożądanego efektu, bo gospodynie za sprawą powracającej po kontuzji Katarzyny Trzeciak wyszły na prowadzenie 34:24. Przewaga Akademiczek wzrosła o kolejne oczko, gdy Trzeciak i Agata Makurat wykorzystały swoje rzuty osobiste. Wydawało się, że Enea AZS będzie w stanie utrzymać solidny zapas punktowy do przerwy, ale zanim obie drużyny zeszły do szatni, dwukrotnie trafiła Wilson, a niemal równo z syreną za trzy przymierzyła Monika Jasnowska. Zamiast 40:29 zrobiło się 40:34, a dodatkowo to przyjezdne miały teraz inicjatywę.

Inicjatywę, którą w 2,5 minuty trzeciej kwarty zamieniły w prowadzenie. Bright i Wilson spod kosza, Jasnowska za trzy i mieliśmy 41:40 dla Ślęzy. Po tym szybkim ataku Ślęzy tempo nieco zwolniło. Przez kolejne 2,5 minuty wpadło tylko sześć punktów, nie zabrakło strat i niecelnych rzutów.

Do normalnego przebiegu wydarzeń obie drużyny wróciły po trójce Moniki Jasnowskiej na 46:44. Chwilę potem dwa punkty dołożyła Jakubiuk, a tuż po niej udanym wejściem pod kosz popisała się Karolina Stefańczyk. Prowadzenie Ślęzy urosło o kolejne dwa punkty po akcjach Stefańczyk i Jasnowskiej. Na dwie minuty przed końcem trzeciej odsłony to żółto-czerwone prowadziły 54:46 i były na fali wznoszącej.

Ale ostatnie słowo w tej części meczu należało do gospodyń. Najpierw za trzy trafiła Trzeciak, a chwilę potem dołożyła punkt z linii rzutów osobistych. Nie minęło kilkanaście sekund, a znowu w środku zamieszania znalazła się była koszykarka Wisły Kraków czy Pszczółki Lublin. Swoją defensywą wymusiła stratę Julii Drop, która ratowała się przewinieniem. Faul ten został uznany za niesportowy i Trzeciak wykorzystała oba osobiste, a następnie asystowała przy celnym rzucie McCray. Rozgrywająca Enei AZS-u była tym samym odpowiedzialna za osiem punktów swojego zespołu i dzięki jej wysiłkom gospodynie zmniejszyły straty do 2 oczek.

Decydująca odsłona rozpoczęła się od koszykarskiego odpowiednika pojedynku bokserskiego. McCray trafiła za dwa, natychmiast odpowiedziała tym samym Wilson. Marciniak i Trzeciak dołożyły po dwa punkty, z ponowienia trafiła Bright, a dwa osobiste wykorzystała Wilson. Davis-Reimer przebiła się pod kosz, a 15 sekund później to samo zrobiła Jakubiuk. Oddech można było złapać dopiero wtedy, gdy za trzy punkty przymierzyła Jasnowska i trener Zieliński musiał wziąć czas. Ten szalony okres zatrzymał się na liczbie 17 punktów w niewiele ponad trzy minuty.

Po wznowieniu gry Bright i Trzeciak nawiązały jeszcze do minionych chwil, ale po trafieniu tej drugiej ofensywy obu zespołów musiały złapać oddech. W efekcie przez następne 2,5 minuty drogę do kosza znalazły tylko dwa rzuty. Po raz kolejny przełamanie nadeszło ze strony Jasnowskiej, która swoją piątą trójką w meczu dała Ślęzie prowadzenie 74:66. Gdy pół minuty później Patricia Bright dobiła swój niecelny rzut, zwycięstwo żółto-czerwonych praktycznie stało się faktem. Poznanianki próbowały zaskoczyć swoje rywalki agresywną obroną, ale przyniosło to tylko trzy punkty. Kropkę nad i postawiła MVP ubiegłej kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Anna Jakubiuk dwoma celnymi osobistymi.

Trener Arkadiusz Rusin ponownie nie mógł skorzystać z wracającej powoli do zdrowia Michaeli Fekete i kontuzjowanej na dłużej Nikoliny Zubac. Wąska rotacja poradziła sobie jednak z trudami meczu i wrocławianki mogły cieszyć się z bardzo ważnej wygranej. Triumf w Poznaniu może napawać optymizmem przed derbami Dolnego Śląska z BC Polkowice. W niedzielę w hali AWF faworytkami będą wicemistrzynie Polski, ale Ślęza na pewno zrobi wszystko, żeby uradować swoją publiczność.

Enea AZS Politechnika Poznań – Ślęza Wrocław 71:78 (16:18, 24:16, 14:22, 17:22).
Enea AZS: McCray 17, Marciniak 17, Trzeciak 14, Davis-Reimer 11, Popović 5, Banaszak 3, Makurat 2, Rogozińska 2, Demczur 0. Żukowska, Jarecka, Piechowiak DNP.
Ślęza: Wilson 25, Jasnowska 17, Bright 17, Jakubiuk 10, Stefańczyk 4, Drop 3, Kuczyńska 2. Jasińska, Szmyrka DNP.