Pięć pytań do… Doroty Mistygacz

Przed pierwszym domowym meczem Ślęzy Wrocław w tym sezonie Energa Basket Ligi Kobiet, w którym wrocławianki zmierzą się z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-em-UMCS-em Lublin porozmawialiśmy z Dorotą Mistygacz. 25-letnia skrzydłowa spędziła we Wrocławiu trzy sezony, w ostatnim z nich, 2015/16, zdobywając z 1KS-em brązowy medal.

Powroty do Wrocławia są jeszcze dla Ciebie czymś specjalnym?
Nie jest to już nic specjalnego. Mam tutaj dużo znajomych i rodzinę, więc na pewno dobrze tu przyjechać, ale ze sportowego punktu widzenia to normalne spotkanie. Może tylko pierwszy mecz po odejściu z Wrocławia był dla mnie bardziej emocjonujący, a tak to po prostu zawsze lubiłam grać w tej hali i nic ponad to.

Tylko Dominika Poleszak i Kaja Grygiel są Pszczółkami dłużej od Ciebie. Możesz już teraz powiedzieć, czym tegoroczny skład waszej drużyny różni się od tych z poprzednich lat?
Na pewno mamy w tym sezonie młodszy skład, są z nami Julia Adamowicz i Magda Szajtauer, które bez wątpienia są jednymi z najbardziej utalentowanych młodych Polek i stanowią spore wzmocnienie naszego składu. Jak co roku zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych są inne, ale taki stan rzeczy ma miejsce praktycznie w każdym zespole. Mamy bardzo podobny zespół pod kątem stylu gry – Kasia Rymarenko dobrze zastępuje Katerynę Dorogobuzową, a Brianna Kiesel gra podobnie do Feyondy Fitzgerald. Jedyna różnica jest pod koszem – w zeszłym sezonie mieliśmy tam Uju Ugokę, która była niższa i bardziej dynamiczna, teraz gra tam Kai James, zdecydowanie wyższa i silniejsza zawodniczka.

Początek w wykonaniu waszej drużyny na pewno was nie zadowolił, jakie są nastroje w drużynie po tych trzech kolejkach?
Jesteśmy średnio zadowolone po tych meczach. Wiedziałyśmy doskonale, że z Ostrovią Ostrów Wlkp. trzeba było wygrać i innej możliwości nie zakładałyśmy. Natomiast spotkania z Gorzowem Wielkopolskim i u siebie z Wisłą Kraków przegrałyśmy na własne życzenie i mamy po nich niedosyt. Do Wrocławia jedziemy z ogromną chęcią wygrania meczu, bo nie chcemy przegrać trzeciego spotkania z rzędu na początku sezonu.

Krótki odpoczynek po meczu z Wisłą i długa podróż do Wrocławia nie stanowią dla was problemu?
Wiadomo, że nie jest to dla nas wygodna sytuacja, tym bardziej że tydzień wcześniej grałyśmy w Gorzowie, a to dla nas kolejny bardzo długi wyjazd. Wczoraj grałyśmy mecz, dziś już trenowałyśmy, jutro i pojutrze czekają nas kolejne treningi, a w sobotę wyjeżdżamy. Nie jest to nic przyjemnego, ale po tylu latach gry jesteśmy przygotowane na takie sytuacje i sobie z tym poradzimy.

Jakiego spotkania możemy się spodziewać w niedzielne popołudnie, co będzie waszą mocną stroną?
Myślę, że będzie to ciekawe spotkanie. Mecze ze Ślęzą zawsze są zaciętymi spotkaniami, a do tego będzie to wasz pierwszy mecz przed własną publicznością. Kibice na pewno dopiszą, a dziewczyny będą chciały się dobrze zaprezentować. My będziemy na pewno walczyć o każdą piłkę i nie odpuścimy, to na pewno będzie nasza mocna strona. Tak jak mówiłam, po poprzednich dwóch meczach mamy spory niedosyt i chcemy pokazać że w tym zespole jest spora siła.

Najbliższy rywal Ślęzy Wrocław: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin

W niedzielę w meczu 4. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet koszykarki Ślęzy Wrocław podejmą we własnej hali Pszczółkę Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin. Przed tym spotkaniem przyglądamy się bliżej kolejnemu rywalowi wrocławskiej drużyny.

Tradycyjnie już rozpoczynając przedstawienie przeciwników Ślęzy należy wspomnieć o rewolucji kadrowej, jaka miała miejsce latem. Z lubelskim zespołem pożegnało się pięć ważnych zawodniczek. Najbardziej odczuwalnym miał być brak nigeryjskiej środkowej – Uju Ugoki, która wybrała francuskie La Roche-Vendée. Choć 25-letnia reprezentantka Nigerii mierzyła niewiele jak na pozycję numer 5 – zaledwie 183 centymetry, jej talent do zajmowania pozycji i walki pod koszem był nie do podważenia. W zeszłym sezonie zasłużenie została wybrana najlepszą środkową sezonu zasadniczego Energa Basket Ligi Kobiet i była jedyną koszykarką obok Kelley Cain z Energi Toruń, która skończyła rozgrywki z double-double – Ugoka notowała 15.6 punktu i 10.8 zbiórki na mecz.

Oprócz niej z Lublina odeszły: amerykańska rozgrywająca Feyonda Fitzgerald (16.9 punktu na mecz), Ukrainka Kateryna Dorogobuzowa (9.1 punktu na mecz) oraz kapitan Pszczółki Agata Dobrowolska (3 punkty na mecz). Dodatkowo z powodu poważnej kontuzji przedwcześnie musiała zakończyć karierę Marta Witkowska (6.6 punktu na mecz). Statystyki punktowe nie zostały przytoczone przypadkowo, bowiem w zeszłym sezonie Pszczółka zdobywała co mecz średnio 69.4 punktu. Dodając wszystkie zdobycze zawodniczek, które latem opuściły Lublin otrzymujemy aż 73 proc. punktów całej drużyny, co z pewnością stanowiło spory problem dla zespołu Wojciecha Szawarskiego.

Na Lubelszczyźnie szybko postanowiono uzupełnić braki kadrowe. Zakontraktowano duet Amerykanek – Briannę Kiesel i Kai James, kontrakt z klubem podpisały także reprezentantki Polski Julia Adamowicz i Magdalena Szajtauer. Z rumuńskiej Aleksandrii sprowadzono Bośniaczkę Irenę Vrancic, a kadrę zamknęła znana z mistrzowskiego sezonu Ślęzy Wrocław Kateryna Rymarenko.

Jak na razie roszady kadrowe można uznać za udanę. James w meczu przeciwko Ostrovii Ostrów Wlkp. zanotowała double double (16 punktów i 11 zbiórek), Kiesel skończyła spotkanie z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. z 25 punktami i sześcioma asystami, zaś Rymarenko w trzech spotkaniach zdobyła łącznie 33 oczka. Oczywiście mówiąc o lubelskiej Pszczółce nie można zapominać o Dajanie Butuliji – serbska rzucająca szybko znalazła swój rytm i po słabszym pierwszym meczu w dwóch kolejnych miała odpowiednio 12 i 21 punktów.

Te dobre występy indywidualne nie przełożyły się jednak na wyniki. Lublinianki pokonały na inaugurację Ostrovię 76:67, ale tego należało się spodziewać. W starciach z zespołem z Gorzowa oraz w środowym starciu z Wisłą CanPack Kraków koszykarkom Wojciecha Szawarskiego nie udało się zwyciężyć. W Gorzowie przegrały 87:69, zaś Wisła wygrała w hali im. Zdzisława Niedzieli 66:56.

W ostatnich trzech sezonach obie drużyny spotykały się ze sobą aż dziesięciokrotnie. Siedem razy wygrywała Ślęza, trzy razy zwyciężył zespół z Lublina, ale należy wspomnieć że jedna z tych wygranych miała miejsce w finale Pucharu Polski. W 2016 roku Pszczółka wygrała 66:58. Wrocławianki zrewanżowały się rok później, eliminując koszykarki z Lublina na etapie ćwierćfinałów. Ostatnie spotkanie obu zespołów we Wrocławiu miało miejsce w grudniu 2017 roku, wtedy to pomimo 30 punktów Marissy Kastanek wygrały przyjezdne – 73:68.

Lublinianki pozostały niewygodnym przeciwnikiem dla każdego zespołu w lidze i nie inaczej będzie w niedzielne popołudnie. Mecz Ślęzy z Pszczółką z pewnością będzie zaciętą i wyrównaną batalią i to pomimo tego, że Pszczółka grała w środowy wieczór, a przed nią jeszcze podróż do Wrocławia.

Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE

Trener: Wojciech Szawarski

Kadra: Brianna Kiesel, Irena Vrancic, Martyna Cebulska, Kaja Grygiel (rozgrywające), Dajana Butulija, Uliana Datsko (rzucające), Dorota Mistygacz, Julia Adamowicz, Dominika Poleszak, Kateryna Rymarenko (skrzydłowe), Kai James, Magdalena Szajtauer (środkowe).

MECZE LIGOWE

1. kolejka: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Ostrovia Ostrów Wlkp. 76:67 (14:15, 25:17, 20:16, 17:19)
Pszczółka: James 16, Rymarenko 13, Adamowicz 12, Mistygacz 8, Szajtauer 7, Butulija 6, Vrancic 5, Grygiel 4, Poleszak 3, Datsko 2

2. kolejka: InvestInTheWest Enea Gorzów Wlkp. – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 87:69 (20:17, 23:20, 24:14, 20:18)
Pszczółka: Kiesel 25, Rymarenko 16, Butulija 12, James 11, Adamowicz 5, Mistygacz 0, Szajtauer 0, Vrancic 0, Poleszak 0

3. kolejka: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Wisła CanPack Kraków 56:66 (11:17, 17:15, 12:22, 16:12)
Pszczółka: Butulija 21, Kiesel 12, Adamowicz 9, Rymarenko 4, Mistygacz 2, Poleszak 2, Vrancic 2, Szajtauer 2, James 2

 

W niedzielę domowa inauguracja Ślęzy. Bilety i karnety w sprzedaży

Po ponad pięciu miesiącach oczekiwań na powrót Energa Basket Ligi Kobiet do Wrocławia odliczanie dobiega końca. W niedzielę o godz. 17 koszykarki Ślęzy Wrocław zmierzą się z Pszczółką Lublin. Bilety na to spotkanie są już w internetowej sprzedaży.

Spotkanie czwartej kolejki EBLK będzie pierwszym meczem Ślęzy w hali wrocławskiej AWF w tym sezonie. Brązowe medalistki mistrzostw Polski z zeszłego sezonu mają za sobą dwa wygrane starcia wyjazdowe, w trzeciej serii spotkań pauzują. Piłka w spotkaniu z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-UMCS Lublin pójdzie w górę o godz. 17. Bilety w cenie 18 i 10 zł na ten niezwykle ciekawie zapowiadający się pojedynek można kupować za pośrednictwem strony biletin.pl (link poniżej). Po wybraniu swojego biletu należy go opłacić drogą elektroniczną.

Wejściówki na domową inaugurację Ślęzy Wrocław będzie można zakupić również przed spotkaniem w kasie hali.

Bilet ulgowy przysługuje:

  • wszystkim osobom uczącym się, którzy w momencie zakupu biletu posiadają ważną legitymację szkolną lub studencką oraz nie ukończyły 26. roku życia
  • emerytom
  • rencistom
  • osobom niepełnosprawnym

Dzieci do 5. roku życia na mecze Ślęzy wchodzą bez opłat.

Przypominamy również, że trwa sprzedaż karnetów, które obejmują wszystkie mecze domowe żółto-czerwonych w sezonie 2018/19. Wejściówki można nabyć w najbliższy czwartek i piątek w siedzibie klubu przy al. Paderewskiego 35 bądź bezpośrednio przed spotkaniem z Pszczółką. W tym sezonie dostępne są trzy rodzaje abonamentów: normalny (130 zł), ulgowy (65 zł) oraz VIP (500 zł), który daje dostęp do sali VIP przed i po spotkaniu.

,

Mineral Zdrój kolejny sezon gra ze Ślęzą!

Zwycięskiego składu się nie zmienia, a do tego powiedzenia można też dodać, że nie zmienia się również mistrzowskiej wody. Mineral Zdrój przedłużył na kolejny sezon umowę sponsorską ze Ślęzą Wrocław i pozostaje wyłącznym dostawcą wody dla koszykarek oraz piłkarzy Ślęzy.

– Gdy rozpoczynaliśmy współpracę ze Ślęzą, wrocławianki zdobyły brązowy medal. Rok później było historyczne złoto wywalczone po 30 latach, a w zeszłym sezonie koszykarki po raz kolejny stanęły na ligowym podium. Idąc prawem serii liczymy na kolejną wygraną w Energa Basket Lidze Kobiet. Cieszymy się, że nasza współpraca będzie trwała dalej – mówi Wojciech Panfil z firmy Mineral Zdrój.

– Firma Mineral jest z nami już od trzech sezonów i to współpraca, z której jesteśmy bardzo zadowoleni. Dziękuję za to, że nadal cieszymy się zaufaniem Minerala i cały nasz klub będzie mógł używać mistrzowskiej wody Mineral Zdrój – komentuje Katarzyna Ziobro, prezes zarządu Ślęzy Wrocław.

Tak jak w minionych latach, woda Mineral Zdrój będzie używana przez zespół koszykarek występujący w Energa Basket Lidze Kobiet oraz przez trzecioligowych piłkarzy 1KS-u. Oprócz tego produkty firmy Mineral będą dostępne w trakcie spotkań w sklepie klubowym, korzystać z wody będą również dziennikarze oraz goście VIP. Firma Mineral będzie się promować podczas meczów EBLK i w trakcie wszystkich klubowych wydarzeń.

„Przede wszystkim zaprząta mi głowę defensywa”

– Nie możemy pozwalać rywalom na zdobywanie tak dużej liczby punktów w tak krótkim czasie – powiedziała po meczu z Sunreef Yachts Politechniką Gdańską Marissa Kastanek. Defensywa była tematem przewodnim także w wypowiedzi Arkadiusza Rusina. 

Arkadiusz Rusin: Nasza ofensywa powoli się zazębia, ale wiadomo, że potrzebujemy jeszcze czasu. Sporo pracy jest głównie przed naszymi rozgrywającymi, bo oprócz tego, co sobie zakładamy przed meczem, to one nadają ton ofensywie. Miałem sporo pretensji do defensywy w pierwszej połowie spotkania i to przede wszystkim zaprząta mi teraz głowę. Łapaliśmy faule w bonusie, pozwalaliśmy rywalom na zdobycie łatwych punktów, to zdecydowanie musimy wyeliminować. W końcówce należy wziąć pod uwagę fakt, że trener Knap dokonał sporej rotacji składem, co pewnie wpłynęło na to, że Gdańsk w tej kwarcie miał tylko pięć oczek.

Przed nami dwa trudne spotkania, zaczyna się okres grania z rywalami z górnej półki. My wiemy, jakie mamy niedociągnięcia, nad czym musimy pracować i cały czas się tym zajmujemy. Przeciwnicy mogą obejrzeć filmy z naszych spotkań i to przeanalizować. Nie ma dla nas większego znaczenia, czy w środę gramy czy pauzujemy, bo jesteśmy już w jakimś rytmie meczowym. Natomiast biorąc pod uwagę fakt, że gramy teraz z rywalem, z którym teoretycznie mamy się bić o wysokie miejsce w tabeli, te kilka dni więcej na przygotowanie może być dla nas czymś korzystnym.

Marissa Kastanek: W drugiej kwarcie to nie tyle Gdańsk zagrał lepiej, co my wypadłyśmy z rytmu. Byłyśmy bardziej pasywne, niż byśmy sobie tego życzyły, nasze rzuty nie wpadały, a defensywa zawodziła. Nie możemy pozwalać rywalom na zdobywanie tak dużej liczby punktów w tak krótkim czasie. Napędzałyśmy ofensywę przeciwniczek stratami i niepotrzebnymi faulami. Nie tak to powinno wyglądać. Po przerwie zdecydowanie wzięłyśmy się do pracy, wróciłyśmy do tego, jak powinnyśmy grać w obronie i widać było efekty tej zmiany.

Na pewno cieszy nas to, że nie musimy w środę grać meczu, to daje nam więcej czasu żeby lepiej przygotować się do niedzielnego spotkania i trochę bardziej odpocząć. Dzięki temu na treningach będziemy mogły wejść na wyższy poziom, a to jest niezbędne. Lublin to bardzo dobra drużyna i czeka nas wyrównane spotkanie. Jeżeli przytrafi nam się taka kwarta, w której momentami zabraknie nam koncentracji, to z pewnością za to zapłacimy. Musimy być gotowe na ciężką bitwę przez całe spotkanie.

Nie przeszkadza mi to, że wchodzę na boisko z ławki. Nie ma znaczenia, kto zaczyna spotkanie, ważne jest, kto je kończy. Trener Rusin ma plan i ja w ten plan wierzę. Jesteśmy drużyną i każda z nas ma swoją rolę, z której się wywiązuje. Jeżeli byłoby inaczej, to stanowiłybyśmy tylko zbiór indywidualności, który chce tylko grać dla swoich statystyk. Jestem zadowolona ze swojej roli i bardzo pozytywnie nastawiona do kierunku, w którym podąża ta drużyna.