Gala Talenty Ślęzy Wrocław w połowie lutego

Trzecia edycja gali Talenty Ślęzy Wrocław coraz bliżej. Trwają ostatnie przygotowania do tego, aby w środę, 13 lutego wyróżnić młodych sportowców akademii i przodujące drużyny sekcji piłkarskiej i koszykarskiej. A to nie jedyne nagrody, które zostaną wręczone podczas gali.  

W zeszłym roku gala Talenty Ślęzy Wrocław była niezwykłym wydarzeniem, bo inaczej być nie mogło. Celebracja kolejnych 12 miesięcy w historii najstarszego klubu sportowego odbyła się przy efektownej oprawie i towarzystwie kamer telewizji Echo24. Muzyczną gwiazdą była Alicja Janosz, zwyciężczyni Idola oraz Szansy na Sukces. Wszystko odbyło się w dużej hali AWF, gdzie na co dzień występują koszykarki Ślęzy.

Tegoroczna, trzecia już edycja gali będzie bardziej kameralna, choć lista zaproszonych gości bynajmniej nie uległa zmniejszeniu. W środę, 13 lutego spotkamy się ponownie w małej hali, ale nie oznacza to, że ucierpi na tym jakość i prestiż wydarzenia. Po raz kolejny dzięki Event Media Show całość odbędzie się przy oprawie świetlnej na najwyższym poziomie, więc każdy będzie mógł poczuć się na scenie jak gwiazda sportu. Imprezę tradycyjnie poprowadzą Katarzyna Ziobro, prezes zarządu 1KS Ślęza, oraz Robert Skrzyński, dziennikarz Radia Wrocław i telewizji Canal Plus.

Najważniejsze w każdej gali są nagrody, a tych będzie bardzo dużo. Przede wszystkim wyróżnienia za ciężką pracę przez cały miniony rok otrzymają najmłodsze piłkarki i koszykarki oraz młodzi piłkarze. Na scenę wywołani zostaną także najlepsi trenerzy Akademii Piłki Nożnej i Koszykówki. Statuetki za świetną postawę w roku 2018 wręczone zostaną dla najlepszych sportowców z sekcji seniorskich. Nie zabraknie również wyróżnień dla najlepszych kibiców, rodziców, klubowych legend, a także partnerów Ślęzy. Uhonorowana zostanie także Osobowość Roku.

Oprócz zaproszonych gości na galę Talenty Ślęzy Wrocław mogą przyjść każdy kibic 1KS-u, choć oczywiście liczba miejsc w małej hali AWF-u jest ograniczona. Nie mamy jednak wątpliwości, że wszyscy się pomieszczą i udowodnimy, że Ślęza Wrocław to jedna wielka żółto-czerwona rodzina. Początek imprezy 13 lutego (środa) o godz. 18:00. Zapraszamy!

„Wygrał zespół, który był bardziej zdeterminowany”

Zapraszamy do zapoznania się z zapisem konferencji prasowej po meczu Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Ślęza Wrocław, w którym gospodynie wygrały po dogrywce 88:82. 

Arkadiusz Rusin: Gratulacje dla zespołu z Lublina, gratulacje dla trenera Szawarskiego. Wygrał zespół, który był bardziej zdeterminowany i chciał tego zwycięstwa. Z drugiej strony być może mój zespół kontrolował wydarzenia na boisku, bo w drugiej połowie uciekliśmy na kilkanaście punktów, ale jeżeli w takim momencie każda bierze na siebie indywidualne akcje, bo skoro mamy dużą przewagę to muszę sobie oddać dwa rzuty albo zrobić trzy kozły więcej wtedy nie patrzymy na to, żeby grać zespołowo. To powoduje straty i przekłada się na łatwe punkty dla przeciwnika i rywal nas dogania. Ostatniej decyzji o faulu popełnionym przez nas trudno komentować.

Terezia Palenikova: Gratulacje dla przeciwników. Zawiodłyśmy, popełniając wiele błędów w ważnych momentach. Miałyśmy bardzo dużo strat, pozwalałyśmy rywalkom na wiele zbiórek ofensywnych, wszystkie te liczby złożyły się na naszą przegraną. Bardzo chciałyśmy wygrać to spotkanie, ale Pszczółka zagrała z większą determinacją i jeszcze większą chęcią odniesienia zwycięstwa.

Wojciech Szawarski: Dziękuję za gratulacje, rzeczywiście dziewczyny były bardzo zdeterminowane i chciały wygrać, nawet duża przewaga Ślęzy w drugiej połowie nas nie podłamała. Wielki szacunek dla dziewczyn. Po przerwie popełniliśmy dużo błędów, szczególnie w obronie. Przez to nie mogliśmy grać szybko i nie funkcjonowaliśmy najlepiej. Potem dokonaliśmy zmiany, zaczęliśmy przekazywać sobie rywalki w defensywie i to zafunkcjonowało. Wpadło kilka naprawdę ważnych rzutów w trudnym momencie, na pewno pomogli nam też kibice. Bez zaangażowania i zostawienia serca na parkiecie tego zwycięstwa by nie było. Cieszę się, że udało nam się wygrać z tak dobrym zespołem jak Ślęza.

Kateryna Rymarenko: To zwycięstwo było dla nas naprawdę ważne, za nami bardzo trudna pierwsza połowa sezonu, więc teraz każde zwycięstwo jest na wagę złota. Dziś to ja zdobyłam wiele punktów, miałam wysoką skuteczność z dystansu, ale to zwycięstwo jest zasługą całej drużyny. Spisałyśmy się dobrze w ataku i w obronie, potrafiłyśmy sobie wypracowywać pozycje do rzutów. Wszystko to dziś dobrze funkcjonowało i dlatego wygrałyśmy.

Do zwycięstwa w Lublinie Ślęzie Wrocław zabrakło trzech minut

W meczu 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała po dogrywce z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-em-UMCS-em Lublin, choć na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry prowadziła 15 punktami. 

Jako pierwsza punkty zdobyła Ślęza, z dystansu trafiła Karina Szybała. Jednak szybko inicjatywa została przejęta przez gospodynie, które dobrą grą w obronie wypracowywały sobie szansę do punktowania. W niecałą minutę trafiły Magdalena Szajtauer, Brianna Kiesel i Dajana Butulija, ta ostatnia z dystansu. Cały początek spotkania stał pod znakiem wykorzystanych rzutów dystansowych. Po stronie Ślęzy zza łuku celnie przymierzyły Cierra Burdick oraz Marissa Kastanek, w Pszczółce drugi raz nie pomyliła się Butulija.

Po mocnym początku strzeleckim z obu stron w poczynania koszykarek wkradło się rozluźnienie, co przełożyło się na sporo rwanych akcji i strat, których zawodniczki Pszczółki i Ślęzy nie były w stanie wykorzystywać.

Z letargu pierwsze wybudziły się gospodynie. Najpierw dwa rzuty osobiste na punkty zamieniła Butulija, potem z dystansu trafiła była zawodniczka Ślęzy, a obecnie skrzydłowa Pszczółki Kateryna Rymarenko. Te punkty dały lubliniankom sześciopunktową przewagę. Ostatnie słowo w pierwszej kwarcie należało do Taisii Udodenko, która sprawiła, że po pierwszych dziesięciu minutach zawodniczki z Lublina prowadziły tylko 17:13.

Drugą kwartę lepiej rozpoczęły zawodniczki Wojciecha Szawarskiego, które dzięki swojej zwinności i dobremu dzieleniu się piłką potrafiły dwukrotnie zdobyć punkty z łatwych pozycji. Ślęza na początku tej części spotkania popełniły dwa przewinienia w ataku, czym nie ułatwiały sobie stojącego przed nimi zadania. W odrabianiu strat nie pomagała również bardzo słaba skuteczność rzutów z gry zawodniczek 1KS-u oraz problemy z zastawianiem rywalek po ich niecelnych próbach. W ciągu kilkudziesięciu sekund koszykarki Pszczółki trzy razy z rzędu zebrały piłkę w ataku i w końcu spod kosza trafiła Dajana Butulija. Na ten fragment gry natychmiast zareagował Arkadiusz Rusin prosząc o czas.

Po przerwie na żadanie gra Ślęzy nie poprawiła się znacząco, wrocławianki wciąż były trapione przez te same problemy. Przewaga Pszczółki rosła, mimo iż żółto-czerwone dobrze radziły sobie z zatrzymywaniem Brianny Kiesel oraz Nikki Greene. Głównym żądłem Pszczółek w pierwszej połowie była zdecydowanie Dajana Butulija. Serbska rzucająca przez dwadzieścia minut nie spudłowała ani jednego rzutu z gry.

Podopieczne Arkadiusza Rusina utrzymywały się w grze dzięki akcjom podkoszowym. Dwukrotnie udanymi wejściami pod kosz popisała się Elina Dikeoulakou. Za pierwszym razem piłka nie wpadła do kosza i Łotyszka oddała dwa rzuty osobiste, ale drugie podejście zamieniło się już w akcję 2+1, co przełożyło się na najlepszy fragment 1KS-u od początku spotkania. Obrona strefowa Ślęzy przyniosła efekt w postaci niecelnego rzutu Rymarenko i udanej akcji Terezii Palenikovej po drugiej stronie parkietu. Przewaga gospodyń stopniała do trzech punktów, co zmusiło trenera Szawarskiego do poproszenia o czas.

Ta nie wpłynęła na odmianę gry Pszczółki, bo choć skutecznym layupem popisała się Brianna Kiesel, to w dwóch kolejnych akcjach z dystansu trafiły Taisiia Udodenko oraz Terezia Palenikova, co dało Ślęzie pierwsze prowadzenie od początku meczu. Nie udało się go jednak utrzymać do końca kwarty, bo w samej końcówce jeden z dwóch osobistych wykorzystała Butulija. Trzeba jednak przyznać, że wrocławianki odbudowały się po okresie słabszej gry i na przerwę to one schodziły w nieco lepszych humorach.

Po rozpoczęciu drugiej połowy najpierw Elina Dikeoulakou wykorzystała rzut osobisty przyznany wrocławiankom po faulu technicznym, którym przed przerwą ukarany został Wojciech Szawarski, a następnie trafiła z czystej pozycji za trzy punkty. W pierwszych minutach spotkania dobrze funkcjonowała defensywa Ślęzy, aktywnie w obronie pracowała Daria Marciniak notując dwa przechwyty w krótkim odstępie czasu. Oba zostały zamienione na celne trójki – najpierw wspomniany już rzut Dikeoulakou, a następnie skuteczna próba Marissy Kastanek. Ślęza prowadziła po tym fragmencie 42:34 i trener Szawarski poprosił o czas.

Timeout po raz kolejny nie wpłynął znacząco na poprawę gry Pszczółek. To zespół gości wciąż przeważał i wraz z upływającym czasem starał się przejmować kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi. Wrocławianki od początku trzeciej kwarty były zespołem lepszym zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. W połowie tej części spotkania Marissa Kastanek najpierw popisała się przechwytem, a chwilę później trafiła za trzy. Ślęza prowadziła po tym rzucie 51:39 i po raz kolejny opiekun drużyny gospodarzy musiał przerwać grę.

Żółto-czerwone miały odpowiedź na każdy celny rzut Pszczółek w tym fragmencie spotkania i systematycznie powiększały swoją przewagę. Gospodynie nie były sobie w stanie poradzić z dynamiczną obroną strefową, która uniemożliwiała im dochodzenie do dogodnych pozycji rzutowych. Po drugiej stronie parkietu zawodniczki Arkadiusza Rusina grały szybko, precyzyjnie i skutecznie, czego efektem było utrzymywanie się przewagi 1KS-u na poziomie ponad 10 punktów przez dobre kilka minut.

Dopiero na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty za trzy trafiła kolejna była zawodniczka Ślęzy, Dorota Mistygacz i przewaga gości stopniała do ośmiu punktów. To rozpoczęło udany fragment gry Pszczółek. Najpierw przewinieniem technicznym została ukarana Sydney Colson i rzut osobisty wykorzystała Brianna Kiesel, potem bez większych problemów spod kosza trafiła Rymarenko. W tym momencie o czas poprosił Arkadiusz Rusin, gdyż przewaga Ślęzy wynosiła już tylko sześć punktów. Końcówka trzecich 10 minut należała do Darii Marciniak, która zdecydowanie była wyróżniającą się zawodniczką Ślęzy w tej części meczu. Środkowa 1KS-u szybko zdobyła cztery punkty i przyjezdne znów prowadziły 10 punktami.

Pszczółka od razu zabrała się za odrabianie strat, a odpowiedzialność za punkty wzięły na siebie liderki: Kiesel i Greene, które zdobyły cztery oczka. Ślęza musiała odpowiedzieć i zrobiła to za sprawą Marissy Kastanek i Darii Marciniak. Lublinianki ustawicznie podawały piłkę do Brianny Kiesel, która odnalazła swój rytm w ofensywie i robiła wszystko, żeby zmniejszyć deficyt i wyjść na prowadzenie. Wrocławianki szukały pomysłów na kontrolowanie spotkania i utrzymywanie bezpiecznego zapasu i ta sztuka im się udawała. Czas upływał, a różnica punktowa pomiędzy obiema drużynami nie ulegała znaczącym zmianom.

Koszykarki Ślęzy miały w pamięci końcowe fragmenty październikowej konfrontacji, kiedy to Kiesel w ostatnich 13 sekundach zdobyła siedem punktów i praktycznie sama doprowadziła do dogrywki. Podopieczne Arkadiusza Rusina musiały zachować koncentrację do samego końca, ponieważ nawet kilkunastopunktowe prowadzenie nie było prowadzeniem bezpiecznym.

Na trzy minuty przed ostatnią syreną żółto-czerwone prowadziły 72:60 i Wojciech Szawarski wykorzystał kolejną przerwę na żądanie, żeby wprowadzić ostatnie korekty i zmotywować swoje zawodniczki do lepszej gry. Tuż po wznowieniu gry za trzy trafiła Elina Dikeoulakou podwyższając przewagę Ślęzy do 15 oczek, ale w dwóch kolejnych akcjach Kateryna Rymarenko najpierw trafiła z półdystansu, potem z dystansu i zrobiło się 75:65. W następnej akcji stratę popełniła Marissa Kastanek, a błąd kapitan wrocławskiej drużyny wykorzystała Kiesel. Na 1:35 przed końcem meczu Arkadiusz Rusin poprosił o czas chcąc wprowadzić spokój w poczynania swoich podopiecznych.

Zamiast trafienia spod kosza Taisii Udodenko, z dystansu przymierzyła jej rodaczka, Kateryna Rymarenko i Pszczółka traciła do Ślęzy tylko pięć punktów. Następna akcja to kolejna strata, tym razem Eliny Dikeoulakou. Za trzy chciała trafić Brianna Kiesel i choć spudłowała, to piłka została w posiadaniu gospodyń. Rozgrywająca Pszczółki znalazła stojącą w rogu Rymarenko, a ta nie tylko kolejny raz trafiła z dystansu, ale i była przy tym faulowana, co dało jej szansę na czteropunktową akcję. Rzut osobisty okazał się niecelny, lecz Nikki Greene zebrała piłkę i podała ją do Kiesel, a ta była faulowana przy próbie rzutu. Amerykańska gwiazda Pszczółki wykorzystała jednak tylko jedną próbę i Ślęza wciąż utrzymywała się na minimalnym prowadzeniu.

Taki stan rzeczy zmusił gospodynie do faulowania. Na linii rzutów osobistych stanęła Elina Dikeoulakou, lecz i ona trafiła tylko jeden z dwóch rzutów. Na szczęście dla Ślęzy ofensywną zbiórkę zanotowała Cierra Burdick i ona też została sfaulowana, także dopisując sobie do dorobku tylko jeden punkt. Powtórzył się scenariusz z października. W decydującej akcji piłka znalazła się w rękach Brianny Kiesel i tak jak w tamtej konfrontacji, tak i w tym przypadku została sfaulowana przy próbie rzutu trzypunktowego. Jednak w przeciwieństwie do przegranego przez Pszczółkę meczu, tym razem Kiesel wykorzystała wszystkie trzy rzuty osobiste. Ślęza miała szansę na wygranie meczu w regulaminowym czasie, lecz Terezia Palenikova nie uradowała swoich koleżanek co oznaczało dogrywkę.

Tę lepiej rozpoczęły wrocławianki, bowiem za trzy trafiła Elina Dikeoulakou, jednak natychmiast swoim celnym rzutem dystansowym odpowiedziała Kateryna Rymarenko. To była szósta celna trójka skrzydłowej Pszczółki w tym meczu. Po kolejnym celnym rzucie Dikeoulakou i odpowiedzi Nikki Greene w poczynania obu drużyn wdały się w pełni zrozumiałe nerwy. Kilka kolejnych posiadań zakończyło się stratą bądź niecelnym rzutem. Po fragmencie szarpanej gry Brianna Kiesel została sfaulowana przez Terezię Palenikovą i wykorzystała oba rzuty osobiste, a w kolejnej akcji trafiła z półdystansu. Gospodynie wyszły na prowadzenie 86:82 i trener Rusin poprosił o czas.

Po timeoucie z dystansu spudłowała Elina Dikeoulakou, potem Brianna Kiesel, a następnie Cierra Burdick. Ślęza musiała uciekać się do fauli, ale Kiesel tym razem dopilnowała tego, że dwa punkty zostaną w Lublinie. Wrocławianki po raz kolejny roztrwoniły piętnastopunktową przewagę, lecz w przeciwieństwie do październikowego spotkania, tym razem nie były w stanie doprowadzić wygranej do końcowej syreny.

Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Ślęza Wrocław 88:82 (17:13, 17:20, 18:29, 25:15, d. 11:5).
Pszczółka: Rymarenko 26, Kiesel 23, Butulija 13, Greene 11, Mistygacz 5, Szajtauer 4, Cebulska 4, Poleszak 2.
Ślęza: Dikeoulakou 18, Kastanek 16, Udodenko 14, Palenikova 13, Marciniak 8, Burdick 8, Szybała 3, Colson 2, Dobrowolska 0, Marciniak 0.

Przed Ślęzą Wrocław trudne spotkanie na niewygodnym terenie

W sobotę koszykarki Ślęzy Wrocław rozegrają mecz 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Rywalem żółto-czerwonych będzie Pszczółka Lublin, która chce się zrewanżować za październikowe starcie obu drużyn.

Wówczas Ślęza przez długi czas kontrolowała wydarzenia na parkiecie, na trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty prowadząc siedemnastoma punktami, zaś na pięć minut przed ostatnią syreną miała 13 punktów przewagi. Losy spotkania próbowała odmienić Brianna Kiesel, która w trzynaście sekund zdobyła siedem oczek. Amerykańskiej rozgrywającej Pszczółki zabrakło wtedy czasu, żeby chociażby doprowadzić do dogrywki.

– W pierwszym meczu w końcówce przegraliśmy 0-7 i zakpiliśmy trochę z koszykówki. Zupełnie niepotrzebnie, bo wprowadziło to nerwowość i nie pomogło w budowaniu pewności siebie. To było dla nas doświadczenie i nauka, abyśmy zachowali należyte podejście i koncentrację przez 40 minut – powiedział przed sobotnim spotkaniem trener Ślęzy Wrocław Arkadiusz Rusin.

Koszykarki z Wrocławia po raz kolejny miały dwa tygodnie przerwy pomiędzy ligowymi spotkaniami. W miniony weekend przypadła ich kolej na pauzowanie, podczas gdy reszta ligi rozgrywała swoje mecze. Ta długa przerwa miała być poświęcona na przygotowania pod kluczowe spotkania sezonu zasadniczego. Niestety, plany szkoleniowca 1KS-u pokrzyżowały problemy zdrowotne.

– Od dwóch dni trenujemy 5 na 5, to pierwsze takie chwile w ostatnich trzech tygodniach, kiedy mogliśmy popracować w pełnym zestawieniu. Tak że jestem zadowolony z tego, że wreszcie mieliśmy dwa treningi, kiedy mogliśmy pograć w koszykówkę. Trudno w tym czasie realizować założenia do końca sezonu czy na play-offy. Bądźmy dobrej myśli, że kłopoty zdrowotne są poza nami i będziemy w stanie w pełnym składzie grać do końca sezonu i przygotowywać się do treningów tak, jak chcemy – życzył sobie Rusin.

– Od ostatniego spotkania miałyśmy czas, żeby popracować nad rzeczami, które musimy poprawić. Oczywiście nie jest to takie łatwe, gdy gra się 4 na 4, ale starałyśmy się wyciągnąć z tych treningów jak najwięcej. Minione dwa dni, w których mogłyśmy trenować w pełnym składzie były naprawdę dobre i pozytywnie wpłynęły na ważne aspekty naszej gry. Poprawiłyśmy obronę, oglądałyśmy dużo filmów meczowych, zarówno indywidualnie, jak i całą drużyną żeby zobaczyć, w którym elemencie musimy się poprawić. Musimy grać z większą intensywnością i pomagać sobie wzajemnie. Dobrze było rywalizować wewnątrz drużyny w grze 5 na 5 – podkreślała Sydney Colson, której uraz odniesiony w starciu z Sunreef Yachts Politechniką Gdańską okazał się niegroźny.

Lublinianki to drużyna, która w ostatnich tygodniach prezentuje nierówną formę. Podopieczne Wojciecha Szawarskiego są w stanie pokonać InvestInTheWest Eneę AZS-AJP Gorzów Wlkp. 88:81, by tydzień później przegrać z Wisłą CanPack Kraków 60:81. Niedawno Pszczółkom przytrafiła się też porażka z PGE MKK Siedlce. Akademiczki zdecydowanie lepiej prezentują się przed własną publicznością, ale to nie jedyna motywacja dla zespołu z Lubelszczyzny.

– To będzie ciekawe spotkanie, które na pewno dostarczy kibicom wielu emocji, bo takie też było nasze pierwsze starcie. Mamy niedosyt po porażce z października, gdy przegrałyśmy tylko dwoma punktami. Na naszym terenie będziemy się chciały zrewanżować i obecność Nikki na pewno nam w tym pomoże. Potrafimy grać tak, jak zagrałyśmy z Gorzowem i tak powinna wyglądać nasza dyspozycja na co dzień i nie możemy pozwolić sobie na powtórkę z meczu z Wisłą – powiedziała środkowa Pszczółki Magdalena Szajtauer.

– Cały sezon pokazuje, że grają nierówno, ale u siebie to groźny przeciwnik i biorąc pod uwagę wszystkie nasze perypetie czeka na nas z pewnością trudny mecz – uczulał Arkadiusz Rusin.

– Ponieważ gramy na wyjeździe, musimy od samego początku wyjść skoncentrowane i zdeterminowane. Nie możemy popełniać strat, trzeba realizować zagrywki, dobrze czytać defensywę przeciwnika, to nasze klucze do wygranej. Chcemy zagrać na wysokiej intensywności, chcemy zagrać jak dobrze naoliwiona maszyna. W tym sezonie nie zagrałyśmy jeszcze meczu, w którym od początku do końca realizowałybyśmy założenia omawiane przed spotkaniem, więc najwyższa pora, żeby w końcu to zrobić – dodała Sydney Colson.

Liderką Pszczółek jest Brianna Kiesel, która zdobywa średnio 21 punktów, dokładając do tego cztery asysty. Sporym wsparciem dla lublinianek jest była zawodniczka Ślęzy Nikki Greene, solidnie prezentuje się też inna była koszykarka żółto-czerwonych Kateryna Rymarenko. Nie można zapominać także chociażby o Julii Adamowicz czy Dajanie Butuliji – każda z nich jest w stanie wziąć na swoje barki odpowiedzialność za zdobywanie punktów.

– Oczywiście Brianna Kiesel gra najbardziej stabilnie i na niej możemy polegać, ale poza nią przeciwnicy nie mogą być pewni, że dziś akurat ta koszykarka będzie punktować. To może być pozytywna rzecz – wyjaśniała Szajtauer.

Kluczem do zwycięstwa Ślęzy niezmiennie pozostaje defensywa. To do gry w obronie swoich podopiecznych trener Arkadiusz Rusin miał najwięcej pretensji po ostatnich spotkaniach. W pierwszej konfrontacji obu drużyn Ślęzie przez większość spotkania udało się powstrzymywać ataki rywalek, ale w końcówce wrocławianki pozwoliły przeciwniczkom na zniwelowanie niemal całej przewagi. Sydney Colson podkreślała, że indywidualne porachunki to nie droga, którą mają iść koszykarki 1KS-u.

Musimy pracować w defensywie jako drużyna. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby najlepsze zawodniczki rywala rozgrywały mecze ponad ich średnie rezultaty. Patrzymy na spotkania pod kątem pojedynków 1 na 1, ale reagować musi cała drużyna. Niezależnie od tego, jaka jest najmocniejsza strona rywala, każda z nas musi pracować i dać z siebie wszystko, żeby zagrać dobrze w defensywie. W ostatnich tygodniach skupiałyśmy się na tym, żeby w obronie grać jakbyśmy były połączone nitką. Każda z nas ma wiedzieć, co trzeba zrobić w danym momencie żeby pomóc sobie wzajemnie i ostatecznie zakończyć mecz wygraną – zakończyła rozgrywająca Ślęzy.

Początek spotkania pomiędzy Pszczółką Lublin a Ślęzą Wrocław w sobotę o godz. 15. Spotkanie będzie można obejrzeć za pośrednictwem kanału YouTube klubu z Lublina.

Pięć pytań do… Magdaleny Szajtauer

Przed spotkaniem 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet pomiędzy Pszczółką Lublin a Ślęzą Wrocław sytuację w obozie najbliższego rywala żółto-czerwonych przybliżyła nam środkowa Pszczółek Magdalena Szajtauer.

Obie drużyny podchodzą do tego spotkania grając dość nierówno. Z czego wynika fakt, że potraficie zagrać świetny mecz z Gorzowem, a tydzień później wysoko przegrać z Wisłą CanPack?

To jest dobre pytanie, bo tak naprawdę trudno powiedzieć, z czego to wynika. Brakuje nam zdecydowanie ustabilizowania naszej formy, ale moim zdaniem nie jest to brak koncentracji czy konkretny aspekt w naszej grze. Po prostu zagrałyśmy bardzo słaby mecz w Krakowie, choć tydzień wcześniej zaprezentowałyśmy się znakomicie przeciwko mocnemu rywalowi z Gorzowa. Potrafimy grać tak, jak zagrałyśmy z Gorzowem i tak powinna wyglądać nasza dyspozycja na co dzień i nie możemy pozwolić sobie na powtórkę z meczu z Wisłą.

Przyjście do zespołu Nikki Greene było wam bardzo potrzebne?

Zastąpienie Kai James Nikki Greene dużo wniosło do naszego zespołu, myślę, że to jest dla nas duże wzmocnienie i będzie to widać w jutrzejszym meczu. Mamy niedosyt po porażce z października, gdy przegrałyśmy tylko dwoma punktami. Na naszym terenie będziemy się chciały zrewanżować i obecność Nikki na pewno nam w tym pomoże.

W waszej drużynie jest co najmniej pięć zawodniczek, które są w stanie co mecz zdobyć kilkanaście punktów, ale też przez całe 40 minut zdobyć na przykład dwa oczka. To niestabilność formy, czy po prostu rozkładanie odpowiedzialności w zależności od meczu?

U nas nie wszystkie dziewczyny to zawodniczki typowo rzucające, tak mamy skonstruowany zespół. Jak wszędzie są osoby odpowiedzialne za punktowanie i są te, które skupiają się na czym innym. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy dana zawodniczka się rozrzuca. Oczywiście Brianna Kiesel gra najbardziej stabilnie i na niej możemy polegać, ale poza nią przeciwnicy nie mogą być pewni, że dziś akurat ta koszykarka będzie punktować. To może być pozytywna rzecz.

Pszczółka lepiej radzi sobie w domu, ale z drugiej strony Ślęzie służą wyjazdy. Myśli Pani, że mimo tego własne ściany pomogą w wygraniu tego spotkania?
Zdecydowanie nam pomogą. Ślęza to bardzo dobrze zbudowany zespół, przede wszystkim musimy zatrzymać ich szybki atak. To będzie ciekawe spotkanie, które na pewno dostarczy kibicom wielu emocji, bo takie też było nasze pierwsze starcie. Oczywiście mam nadzieję, że zakończy się na naszą korzyść.

Czego spodziewacie się po Ślęzie i jaki będzie klucz do wygranej Pszczółki w jutrzejszym meczu?
Ślęza to także zespół, który potrafi nie tylko dobrze rzucać z dystansu, ale i skutecznie wchodzić pod kosz. Potrzebujemy zachować koncentrację i zagrać z dużą energią. Konieczna jest walka o każdą piłkę. Myślę, że to będzie spotkanie punkt za punkt, choć oczywiście chciałybyśmy wyjść na wysokie prowadzenie i kontrolować przebieg meczu.