Kastanek: „Nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło nas w play-offach”

– Musimy słuchać trenera, wierzyć w to, że jego schematy przyniosą pożądany efekt i potem realizować je na parkiecie – mówi Marissa Kastanek w rozmowie podsumowującej pierwszą część sezonu w wykonaniu koszykarek Ślęzy Wrocław.

Ślęza Wrocław zakończyła pierwszą rundę spotkań na szóstym miejscu. Jaką ocenę wystawiłabyś waszym poczynaniom w tej połowie sezonu?

Biorąc pod uwagę nasz bilans: 4 albo 4+. Ale patrząc na naszą grę, myślę, że zasługujemy na trójkę. Nie gramy dobrze, nie nauczyłyśmy się z naszych pomyłek tyle, ile powinnyśmy. Można popełniać błędy, ale nie powinno się ich powtarzać. Trenerzy cały czas próbują wyeliminować te niedociągnięcia. Z tego powodu oceniam nas na trzy. Pracujemy naprawdę ciężko, mamy bardzo dobrą drużynę, jeżeli chodzi o nastawienie do pracy, o chęć trenowania i rozwijania się. Trener podczas jednego z ostatnich treningów dobrze to ujął – szwankuje nasze skupienie na szczegółach i gdy już się czegoś nauczymy, musimy to zakodować w naszej pamięci, a nie popełniać wciąż te same błędy. Jeśli nie będziemy w stanie wyeliminować tego w tej rundzie, znajdziemy się w sporym dołku przed play-offami. Mamy jeszcze 12 meczów i wiele może się zmienić w trakcie tych spotkań.

Czyli to kwestia tego, że lepiej wyglądacie na treningach, a potem w trakcie spotkań pojawiają się problemy?

Nie, wyglądamy tak samo tu i tu. Gramy tak, jak trenujemy. Pracujemy ciężko, tak jak podczas spotkań, bo nigdy nie odpuszczamy, ale do ciężkiej pracy musi też dołączyć praca mądra. Musimy zrozumieć przekaz trenerów, utrwalić go w głowach, a potem wykonać na boisku. Wiemy, co robić, ale czasami problem tkwi w przeniesieniu tego na parkiet.

Dzieląc tę rundę na pół mamy z jednej strony bilans 6-0, z drugiej 2-4. Powodem słabszego finiszu jest wyłącznie poziom rywali, czy na coś trzeba zwrócić uwagę w grze zespołu w drugiej części rundy?

Myślę, że zdecydowanie ma to związek z tym, z kim mierzyliśmy się w tych połowach. Patrząc na tabelę widać, że pierwsze mecze były dla nas łatwiejsze niż te w drugiej części rundy. Myślę, że to ma ogromny wpływ na nasz bilans. W pierwszej połowie trener powtarzał nam, że grając w ten sposób pod koniec roku nie będzie to wyglądało dobrze, że silniejsi rywale wykorzystają nasze pomyłki i będzie nas to kosztowało. Toczyłyśmy wyrównane pojedynki z rywalami z czołówki, ale o wyniku decydowały detale. Może przeciwko słabszym przeciwnikom nie mają one tak wielkiego znaczenia, ale już w starciach z liderami te szczegóły stają się naszymi wielkimi problemami.

Ma to przełożenie na wasz bilans we własnej hali?

Na pewno to ma duży wpływ. Nie chcemy nigdy przegrywać we własnej hali, musimy się skupić na sobie i na indywidualnej defensywie. Z tego wynikają nasze problemy. Jeśli nie potrafimy zatrzymać rywalek, nie możemy wyprowadzać lubianych przez nas szybkich ataków.

Oprócz porażki z Widzewem była jeszcze jakaś, która nie powinna była się przytrafić, albo wygrana którą podarowałyście przeciwnikom?

Niekoniecznie podarowałyśmy, ale gdybyśmy lepiej realizowały założenia trenera, to spotkania z Gorzowem, Energą i być może Artego mogły się potoczyć inaczej. Przez większość każdego z tych meczów wynik był na styku, ale w pewnym momencie miałyśmy kilkuminutowe przestoje. Nie wykonywałyśmy tego, co powinnyśmy były robić, co powiedział nam trener. Myślę, że mogłyśmy odmienić wyniki tych meczów. Możemy przegrywać mecze, gdy przeciwnik jest od nas znacznie lepszy, gdy kompletnie zaskakuje nas jakimś rozwiązaniem. Nie dlatego, że wiemy, co dana zawodniczka lubi i jej na to pozwalamy. Takie porażki nie powinny się nam przytrafiać, bo jesteśmy w stanie to zatrzymać. Jeśli ktoś jest lepszy, kiedy robisz wszystko dobrze i dajesz z siebie wszystko, ale i tak przegrywasz – w porządku, zdarza się. Ale w naszym przypadku tak nie jest. Nie czujemy się gorsze, nie popełniamy błędów, którym nie jesteśmy w stanie zapobiec.

W ostatnich sześciu kolejkach zagracie cztery bardzo trudne wyjazdy. Trener Rusin mówił po meczu z Energą, że macie miesiąc na poprawienie tego, co obecnie szwankuje. Forma ma przyjść właśnie na ten decydujący fragment sezonu?

Musi. Obecnie można na to patrzeć z dwóch stron. Można być złym, że pierwszy raz od kilku lat nie gramy w Pucharze Polski albo wykorzystać cały ten miesiąc na to, żeby się przygotować. Pracować jeszcze ciężej, spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, a potem skupić się na tym, co nam najgorzej wychodzi. Teraz mamy na to idealny czas, więc musimy to wykorzystać. Wszyscy są gotowi, dziewczyny chcą pracować. Mamy moment, żeby przeanalizować nasze indywidualne występy i zastanowić, się, co jesteśmy w stanie poprawić. W lutym i marcu mamy naprawdę trudny okres, każdy mecz może się okazać kluczowy. Teraz trzeba dać od siebie jeszcze więcej niż dotychczas, abyśmy były gotowe na te starcia.

Jaka jest w tym momencie największa siła zespołu, a nad czym trzeba popracować przed play-offami?

Naszą największą siłą jest nasza młodość i granie tylko w jednych rozgrywkach. Mamy energię, mamy czas aby odpocząć i odpowiednio przygotować się na rywala. Z drugiej strony brak doświadczenia może być naszą słabością. To nie tak, że nie czujemy gry, ale zagrałyśmy łącznie mniej meczów niż inne zespoły, więc tego doświadczenia na parkecie może nam brakować. Więc może to być nasz atut, ale i nasza słaba strona. Wciąż jesteśmy całkiem nowym zespołem i choć już się znamy i rozumiemy, to młode zawodniczki siłą rzeczy nie są tak doświadczone jak weteranki. Z zawodniczek, które grały w systemie trenera Rusina zostałyśmy tylko ja i Karina, więc tak długo jak będziemy dobrze realizować założenia trenera, to w play-offach powinnyśmy wyglądać dobrze.

W takim razie musi wam bardzo brakować Agnieszki Majewskiej, której doświadczenie jest nieocenione.

Tak. Ktoś taki jak Agnieszka jest bardzo ważny dla zespołu. Aga rozumie trenera i potrafi przekazać jego słowa zespołowi, co jest niezwykle istotne. Staram się pełnić jej obowiązki, ale pomiędzy mną i trenerem wciąż jest niewielka bariera językowa. Nie mamy jeszcze jednej doświadczonej Polki w zespole, więc w tym zakresie brakuje nam Agnieszki. Ale z drugiej strony mamy dużo dziewczyn, które chcą się uczyć, które cały czas się rozwijają, więc sobie radzimy.

Dopuszczasz do siebie myśl, że Ślęza może znaleźć się po 26. kolejce poza czołową ósemką?

W żadnym wypadku. Myślę, że znajdziemy się w play-offach. Jeśli wykonamy naszą pracę tak, jak należy i zaliczymy taką rundę jak ta pierwsza, to skończymy sezon w ósemce. Może uda nam się odwrócić drugą część sezonu i wygrać cztery spotkania, a przegrać dwa? Wszystko może się zmienić, ale nasz los zależy od nas. Oczywiście nie mówię, że automatycznie jesteśmy w play-offach, ale nie wyobrażam sobie, żeby nas w nich zabrakło.

Czy przy tak wyrównanej stawce ma dla was znaczenie, na którym miejscu skończycie sezon zasadniczy?

W tej lidze nie ma to większego znaczenia. Każdą drużynę w tej lidze stać na niespodziankę. Oczywiście miejsca 1-4 są lepsze, bo grasz więcej meczów u siebie, ale w play-offach każdy rywal będzie wymagający. Duże znaczenie ma to, jak dobrze czujesz się przeciwko danemu przeciwnikowi. Może nasze rozegranie akcji go zaskoczy, może potrafimy zatrzymać ich gwiazdę, to jest klucz do sukcesu. W zeszłym roku źle czułyśmy się przeciwko Gorzowowi, a my lubiłyśmy mecze z Polkowicami. CCC z kolei dobrze grało się z Gorzowem, więc ważne jest to, jak dany rywal nam leży.

W takim razie który zespół w tym roku z perspektywy pierwszej rundy mógłby być potencjalnie najlepszym rywalem dla Ślęzy?

Zobaczymy, jak rozwinie się druga runda, bo wiele może ulec zmianie, ale dobrze wyglądałyśmy w starciu z Arką Gdynia. Energa też jest dobrym przeciwnikiem, jesteśmy podobnymi zespołami, ale w minioną niedzielę popełniłyśmy mnóstwo głupich błędów, wynik nie odzwierciedlał naszej rywalizacji.

Czy możecie powiedzieć, że rozumiecie już założenia trenera Arkadiusza Rusina?

Jeszcze nie w pełni. Potrzebujemy zaufania, obrona całą drużyną wymaga zaufania systemowi, koleżankom i trenerowi. Oglądając mecz z CCC, które nie miało dobrej skuteczności, można zobaczyć, że nasza drużynowa obrona była znakomita. Wiedziałyśmy, jak się ustawić, kiedy pomóc, a gdy przycisnęłyśmy, mogłyśmy polegać na sobie. W starciu z Toruniem kompletnie tego nie było. Każda z nas grała swoje. Dwa mecze, dwa różne zespoły. Jeśli mamy być jednością, musimy sobie zaufać. To główny aspekt, nad którym będziemy teraz pracować. Gdy ja zagram nieco bardziej agresywnie, muszę wiedzieć, że ktoś mi pomoże. To trudne w każdej drużynie, więc trzeba się tego nauczyć grając razem i rozmawiając ze sobą. Nie tylko przekazując sobie komunikaty, ale ich słuchając. Musimy słuchać trenera, wierzyć w to, że jego schematy przyniosą pożądany efekt i potem realizować je na parkiecie.

Pokusisz się o prognozę najbliższych czterech miesięcy i typ na końcowe rozstrzygnięcia?

Nie ma takiej możliwości. Sport jest nieprzewidywalny. Mogą się przytrafić kontuzje, które odmienią całą drużynę. Może się wydarzyć naprawdę wiele, ktoś może dołączyć do jednego z zespołów i wziąć ligę szturmem, ktoś może zaliczyć słabą rundę.

W takim razie z jakim nastawieniem podchodzicie do drugiej rundy. Jaką mentalność będziesz chciała zaszczepić w zespole jako kapitan?

Musimy koncentrować się w danym momencie na jednym meczu, a wewnątrz tego meczu na jednej akcji. Przez całe 40 minut. Musimy być w stu procentach zaangażowane w to, co dzieje się tu i teraz. To zaczyna się na treningach, niezależnie od tego, jakie ćwiczenie wykonujemy, skupiamy się na nim w pełni. Chcę, aby treningi miały więcej elementów rywalizacji, aby wszystko, co robimy miało znaczenie. Ktoś przegra i ktoś wygra, co wpłynie na zaangażowanie. Każda pomyłka musi mieć znaczenie. Takie nastawienie musi nam towarzyszyć w drugiej rundzie. To nie tak, że jedna z nas popełnia mnóstwo błędów, cała drużyna robi kilka mniejszych, co kumuluje się w wielką serię pomyłek. Żadna z nas nie popełnia 20 strat w meczu, wszystkie mamy jedną, dwie, co pozwala rywalom punktować. W danym momencie jedna z nas zrobi coś źle, a na przestrzeni całego meczu każda gdzieś się pomyli i to przekłada się na nasze porażki.

Monika Naczk odchodzi ze Ślęzy Wrocław

Monika Naczk nie zagra już w żółto-czerwonych barwach. 23-letnia rozgrywająca otrzymała zgodę na znalezienie nowego klubu.

Reprezentantka Polski, która dołączyła do klubu w lipcu ubiegłego roku z Ostrovii Ostrów Wlkp. wystąpiła w siedmiu spotkaniach Ślęzy. W niespełna godzinę spędzoną na parkiecie zdobyła 10 punktów, zebrała sześć piłek i zanotowała cztery asysty.

– Cztery miesiące treningów i spotkań pokazały, że potrzebujemy nieco wszechstronniejszej opcji na pozycji rozgrywającej i takiej zawodniczki będziemy szukać. Nie chcieliśmy w związku z tym blokować Monice opcji grania i dostała zgodę na znalezienie sobie nowego klubu – tłumaczył trener Ślęzy Wrocław Arkadiusz Rusin.

– Chciałabym podziękować całemu klubowi Ślęza Wrocław za współpracę, a także kibicom z Wrocławia. Na każdym meczu tworzycie niesamowitą atmosferę bez względu na wynik na tablicy i przebieg spotkania. Zawsze dajecie zawodniczkom niesamowitą energię i jesteście z zespołem. Dlatego jeszcze raz dziękuję za ten czas i do zobaczenia – powiedziała Monika Naczk.

W najbliższych dniach klub ogłosi pierwsze wzmocnienie zespołu w tym roku.

Spojrzenie w liczby: Energa Toruń

Ślęza Wrocław przegrała w meczu 13. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet z Energą Toruń 65:78. Zapraszamy na podsumowanie statystyczne tego starcia.

0 – po raz pierwszy w tym sezonie Ślęza Wrocław nie była na prowadzeniu choćby przez kilka sekund. Od pierwszej do ostatniej akcji mniejszą lub większą kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi miał zespół Energi. Poza wynikiem 0:0 nie byliśmy także świadkami remisu na tablicy wyników.

1 – w drużynie z Torunia jedynie Nirra Fields zakończyła mecz z ujemnym +/-. Z reprezentantką Kanady na parkiecie torunianki były gorsze od Ślęzy o 10 punktów. Dla porównania, tylko dwie zawodniczki Ślęzy miały tę statystykę na plusie: Agata Dobrowolska (5) i Lea Miletić (4).

2 – tylko dwukrotnie wrocławianki potrafiły przechwycić piłkę i wyprowadzić po tym szybki atak. To najgorszy wynik w sezonie, miejsca ustąpił rezultat w starciu z InvestInTheWest Eneą AZS-AJP Gorzów Wlkp., kiedy to Ślęza zanotowała trzy przechwyty.

3 – koszykarki z Wrocławia nie miały większego problemu ze ponawianiem akcji poprzez zbiórki w ataku, bo zanotowały tych zbiórek 11. Problem polegał na zamienianiu ich na punkty. Dorobek Ślęzy powiększył się tylko po trzech ofensywnych deskach.

4,5 – od samego początku niedzielne spotkanie nie układało się dobrze dla gospodyń. Żółto-czerwone miały problemy ze znalezieniem właściwego rytmu ofensywnego i skuteczności. Energa bezlitośnie wykorzystała początkową niemoc swoich rywalek, szybko wychodzac na dziewięciopunktowe prowadzenie. I dopiero gdy torunianki prowadziły 9:0 Ślęza za sprawą Sydney Colson otworzyła swój dorobek punktowy. Pierwszy kosz wpadł dopiero po 4,5 minutach.

8 – Sydney Colson nie zapamięta dobrze pierwszego meczu w 2019 roku. Rozgrywająca Ślęzy zanotowała najgorszy EVAL w sezonie – 1, a to głównie za sprawą aż ośmiu strat popełnionych przez amerykańską koszykarkę. Do tej pory popełniała maksimum trzy, więc spokojnie możemy stwierdzić, że wszystko co złe już za naszą zawodniczką.

11 – kluczowym momentem meczu były dwie minuty kończące trzecią kwartę i dwie rozpoczynające czwartą odsłonę. Ostatni celny rzut w trzeciej części meczu oddała Terezia Palenikova, zmniejszając stratę Ślęzy do dwóch punktów. Od tego momentu jedenaście kolejnych posiadań zakończyło się brakiem punktów. Niecelne rzuty i niewymuszone błędy gospodyń pozwoliły Enerdze zanotować serię 10 punktów bez odpowiedzi i zanim Marissa Kastanek trafiła za trzy punkty, torunianki prowadziły już 63:51. Wrocławiankom nie udało się odwrócić losy spotkania w pozostałych ośmiu minutach.

23 – do porażki przyczyniła się również większa niż zazwyczaj liczba fauli żółto-czerwonych. Pierwszy raz w sezonie z pięcioma przewinieniami na ławce musiała usiąść Cierra Burdick. Ograniczona przez faule była także Karina Szybała, która po czterech kolejnych meczach, w których spędziła na parkiecie ponad 20 minut, tym razem zagrała 19. Łącznie 23 przewinienia zamienione przez Energę na 21 punktów. Ślęza wykorzystała 13 z 19 rzutów osobistych.

40 – w nowym roku wróci skuteczność Ślęzy z dystansu? Pierwszy raz od sześciu spotkań wrocławianki podwyższyły średnią skuteczność prób z dystansu. Sześć z 15 celnych rzutów dało 40 procent, a coś nam mówi, że niedługo ta statystyka może wyglądać jeszcze lepiej.

78 – główny obszar uwagi trenera Arkadiusza Rusina – defensywa – w niedzielę szwankował. Trzeci raz w ciągu sezonu Ślęza pozwoliła sobie rzucić 78 punktów i drugi raz zakończyło się to porażką. Po tym występie wrocławianki mają ujemny bilans punktów na własnym parkiecie, który średnio wynosi 71,8-73,3.

„Popełnialiśmy znów te same błędy w defensywie”

Zapraszamy do zapoznania się z zapisem konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – Energa Toruń, w którym wrocławianki przegrały 65:78. 

Stefan Svitek: W tym tygodniu mieliśmy trudny grafik, ponieważ w czwartek graliśmy w Nantes. Myślę, że ten dobry mecz z bardzo dobrym, agresywnym francuskim przeciwnikiem pomógł nam dziś. Zagraliśmy dobre spotkanie, złapaliśmy już meczowy rytm i było to widać od początku meczu. Prezentowaliśmy się świetnie zarówno w ataku, jak i w obronie. W drugiej kwarcie mieliśmy słabszy okres, mamy problem z tym fragmentem gry. Po przerwie mecz był na styku, ale Emilia Tłumak trafiła bardzo ważną trójkę i od tej pory myślę, że byliśmy lepszą drużyną i mniej lub bardziej kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie. Gratulacje dla naszych zawodniczek, specjalne gratulacje dla Alice, która obchodzi dziś swoje urodziny i dostała fajny prezent. Zdecydowanie przyłożyła rękę do tego, żebyśmy wygrali.

Alice Kunek: Bez wątpienia defensywa pomogła nam wygrać to spotkanie. Dobrze zbierałyśmy piłkę, a potem umiałyśmy się nią dzielić i konstruować akcje. Byłyśmy agresywne w ofensywie. Ślęza to naprawdę trudny przeciwnik, ale nam udało się dziś wygrać i jesteśmy z tego bardzo zadowolone.

Arkadiusz Rusin: Gratuluję zespołowi z Torunia. Od początku meczu przeciwnik prowadził, a my tę przewagę niwelowaliśmy, w pewnym momencie udało się ją zmniejszyć do jednego punktu, ale później popełnialiśmy te same błędy w defensywie. Brakuje mi w tej chwili środków, żeby trafić do zespołu, bo jeżeli już nie operuję nazwiskami i mówię, że z numerem 14 i 1 mamy grać switch, to sytuacją żartobliwą jest, gdy Alice gra pick and rolla z Emilią Tłumak i nie wykonujemy tego, co zaplanowaliśmy. To dla mnie zupełnie coś niezrozumiałego. Widocznie chcę czegoś więcej, a nie jesteśmy w stanie tego zrobić tak, jakbym to chciał. Kolejny mecz, w którym popełniamy mnóstwo błędów w rozegraniu i mnóstwo strat. Na pewno Sydney nie jest gotowa na 40 minut gry. Przychodzi zmęczenie i wtedy pojawiają się głupoty. Mamy miesiąc na to, żeby spróbować coś zmienić w naszym składzie, bo na pewno te zmiany są konieczne.

Lea Miletić: Wszystko, co powiedział trener jest prawdą. Nie byłyśmy wystarczająco skoncentrowane na grze, w pierwszej połowie miałyśmy problemy ze skutecznością, w drugiej popełniałyśmy zbyt wiele strat. Tak jak powiedziała Alice, Energa dobrze grała na tablicach, a my nie grałyśmy tak, jak trener sobie tego życzył. Gratulacje za dobry mecz.

Ślęza Wrocław rozpoczęła nowy rok od porażki

Koszykarki Ślęzy Wrocław przegrały mecz 13. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet z Energą Toruń 65:78 i tym samym zakończyły pierwszą rundę spotkań EBLK z bilansem ośmiu wygranych i czterech porażek. 

W początkowym fragmencie spotkania zawodniczki Energi Toruń szybko wyszły na prowadzenie, zdobywając dziewięć punktów bez odpowiedzi rywalek. Wrocławianki źle wystartowały, pudłując sześć pierwszych rzutów, popełniając straty i proste przewinienia. Już po trzech minutach na ławce musiała usiąść Cierra Burdick, która popełniła w tym czasie dwa faule. Po celnej próbie Any-Mariji Begić na 9:0 trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas.

Przerwa na żądanie przyniosła pożądany efekt, bowiem w pierwszym posiadaniu po time-oucie Sydney Colson wejściem pod kosz otworzyła dorobek punktowy Ślęzy. Koszykarki z Wrocławia wciąż miały jednak spore problemy ze znalezieniem odpowiedniego rytmu gry, co pozwalało Enerdze kontrolować wydarzenia boiskowe pomimo gorszej niż na początku spotkania skuteczności. Szkoleniowiec 1KS-u szukał odpowiedniego zestawienia personalnego, które pozwoliłoby wejść zespołowi na właściwe tory i udało się to pod koniec pierwszej części spotkania.

Piątka Colson, Kastanek, Miletić, Dobrowolska i Udodenko zafunkcjonowała zarówno w defensywie, jak i w ofensywie, w krótkim okresie zdobywając osiem punktów i niwelując nieco stratę do rywalek, która po celnych rzutach osobistych Alice Kunek urosła do 13 punktów. W tym fragmencie aktywna była zwłaszcza chorwacka skrzydłowa, przydając się na tablicach oraz w rozegraniu.

Druga odsłona meczu zaczęła się od niecelnych rzutów i strat po obu stronach. Szybciej z tej wymiany pomyłek zrezygnowała Ślęza, za sprawą Taisii Udodenko oraz Lei Miletić dokładając cztery punkty, po których trener Stefan Svitek natychmiast poprosił o czas na odzyskanie koncentracji. Time-out przyniósł krótkotrwały efekt, bo jedynie w postaci dwóch punktów Emilii Tłumak. Inicjatywa wciąż była po stronie gospodyń i udało się zmniejszyć straty do zaledwie jednego punktu.

Wobec takiego obrotu wydarzeń słowacki szkoleniowiec Energi przy najbliższej możliwej okazji wprowadził na boisko Kunek oraz Laurę Svaryte i to właśnie reprezentantka Australii celną trójką utrzymała torunianki na prowadzeniu. To trafienie Kunek było zwiastunem tego, co czekało kibiców zebranych w hali AWF do końca spotkania. Koszykarki Ślęzy próbowały odrabiać straty, ale przeciwniczki zawsze miały gotową odpowiedź. Gdy gospodynie zbliżały się na dwa-cztery punkty, w kolejnej akcji goście powiększali swój zapas punktowy. W drugiej kwarcie ostatnie słowo należało jednak do Ślęzy, dzięki czemu do przerwy różnica pomiędzy obiema drużynami wynosiła cztery oczka.

Po przerwie powtórzył się scenariusz, który miał miejsce po time-oucie Energi w poprzedniej kwarcie. Powrót Kunek na parkiet i natychmiastowe punkty australijskiej skrzydłowej. Koszykarki 1KS-u utrzymywały dystans do swoich rywalek, ale nie potrafiły wykorzystywać dobrych momentów w obronie do przechylenia szal wyniku na swoją korzyść. Cały czas brakowało jednego-dwóch dobrych posiadań z rzędu aby dogonić, a następnie przegonić Energę.

Przez większość trzeciej kwarty nie można było odmówić wrocławiankom determinacji oraz woli walki, bowiem nawet na trzypunktowe trafienie Emilii Tłumak gospodynie w kolejnej akcji odpowiedziały trójką Taisii Udodenko. Pierwszy moment, w którym Ślęza nie wróciła od razu na dystans dwóch udanych akcji został bezlitośnie wykorzystany przez podopieczne Svitka. Po rzucie spod kosza Laury Svaryte tym samym chciała się odwdzięczyć Karina Szybała, ale rzucająca żółto-czerwonych spudłowała, a po zbiórce piłka trafiła w ręce Angeliki Stankiewicz, która przymierzyła z dystansu.

Zawodniczki z Wrocławia wiedziały, że nie mogą sobie pozwolić na to, aby ich przeciwniczki odskoczyły na bezpieczny dystans i musiały wreszcie dołożyć kilka punktów bez odpowiedzi torunianek. Misja zakończyła się powodzeniem, najpierw trafiła Cierra Burdick, następnie udało się zatrzymać Melissę Diawakanę, która w kolejnej akcji popełniła faul. Karina Szybała trafiła jeden z dwóch osobistych, lecz chwilę później błąd kroków popełniła Nirra Fields. Piłka znów trafiła do rąk Szybały, która nie pomyliła się z dystansu. Na trzy i pół minuty przed końcem trzeciej kwarty zrobiło się 46:49 i losy spotkania wciąż były otwarte.

Niecałą minutę później, po udanych akcjach Terezii Palenikovej oraz błędach koszykarek Energi było już 49:50, lecz z kłopotów po raz kolejny wyciągnęła swoje koleżanki ich kapitan. Emilia Tłumak trafiła bardzo ważną trójkę, w ostatnich momentach trzeciej odsłony pięć punktów dołożyła inna była koszykarka Ślęzy – Agnieszka Skobel i przyjezdne znów kontrolowały to, co działo się na parkiecie.

Jeśli wrocławscy kibice mieli cieszyć się ze zwycięstwa ich ulubienic, te musiały rozpocząć decydującą kwartę od kolejnej serii punktowej. Wydarzyło się jednak coś zupełnie odwrotnego, mianowicie cztery szybkie punkty Energi, które dały toruniankom aż 12 oczek przewagi. Następne trzy akcje nie przyniosły Ślęzie punktów, dopiero trójka Marissy Kastanek po dwóch minutach od rozpoczęcia czwartej kwarty przełamała niemoc ofensywną. Po drugiej stronie parkietu dwukrotnie trafiła Alice Kunek, a chwilę po niej spod kosza nie pomyliły się Begić oraz Svaryte.

Na sześć minut przed końcem spotkania zawodniczki Stefana Svitka prowadziły piętnastoma punktami, co przy słabej dyspozycji rzutowej Ślęzy praktycznie zapewniło Enerdze zwycięstwo. O to, aby dwa punkty zgarnęła Energa zadbała ostatecznie Kunek, która trójką odpowiedziała na celny rzut dystansowy Cierry Burdick oddany na trzy minuty przed końcową syreną. Ostatnie momenty nie zmieniły niczego w obrazie spotkania, w którym Ślęzie przez niemal 40 minut cały czas czegoś brakowało.

Porażka wrocławianek w 13. kolejce Energa Basket Ligi Kobiet oznacza, że Ślęza Wrocław pierwszą rundę spotkań kończy na szóstym miejscu w tabeli. Drugą konsekwencją niedzielnej porażki jest brak kwalifikacji na turniej finałowy Pucharu Polski, który między 18 a 20 stycznia rozegrany zostanie w Bydgoszczy.

Ślęza Wrocław – Energa Toruń 65:78 (11:18, 20:17, 20:23, 14:20)
Ślęza: Burdick 19, Palenikova 10, Kastanek 9, Colson 8, Szybała 6, Udodenko 6, Miletić 4, Dobrowolska 3, Marciniak 0.
Energa: Kunek 21, Begić 12, Tłumak 11, Svaryte 10, Stankiewicz 9, Skobel 7, Diawakana 6, Fields 2, Trzeciak 0.