Ślęza z „setką” w Pruszkowie

Koszykarki Ślęzy Wrocław bez najmniejszych problemów poradziły sobie w Pruszkowie, pokonując miejscowy MKS aż 100:53.

Ślęza prowadziła w tym meczu od 14 sekundy, kiedy to Natalia Kurach zdobyła dwa punkty spod kosza. Jej koleżanki również doskonale weszły w mecz, bo po trójkach Digny Strautmane oraz Martyny Pyki było 8:0 zanim upłynęła minuta gry i trener Rafał Haponik musiał poprosić o czas. Pierwsze trafienie dla gospodyń zanotowała Marta Marcinkowska za sprawą akcji 2+1, na którą błyskawicznie odpowiedziała swoimi trzema punktami Digna Strautmane. Kilka chwil później za trzy trafiła też Angel Baker i żółto-czerwone miały już 13 oczek zapasu. Po akcjach Karoliny Zaborskiej i Marty Stawickiej pruszkowianki zbliżyły się na dziewięć oczek, a kolejne dwa odrobiła Katarzyna Świeżak za sprawą rzutów osobistych. Wtedy jednak inicjatywę znów przejęła Ślęza i szybko zrobiło się 25:14, a następnie 28:16.

Gospodynie starały się utrzymywać w rywalizacji, ale stać je było wyłącznie na udane akcje Poli Dmochewicz oraz Emily Maupin. Potem ponownie do głosu doszły wrocławianki, tym razem w osobach Baker i Held. Ten duet w 40 sekund zdobył sześć punktów. Zespół MKS-u potrzebował serii punktowej żeby spróbować wrócić do walki, ale koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska nie pozwoliły na to swoim rywalkom. Co więcej, to właśnie żółto-czerwone w połowie drugiej kwarty kolejny raz zdobyły sześć oczek z rzędu, a ich prowadzenie przekroczyło 20 punktów. Ostatni zryw drużyny z Pruszkowa nastąpił tuż po tej serii – za trzy trafiła Zaborska, a z linii rzutów osobistych przymierzyły Maupin i Dmochewicz, neutralizując tym samym passę 6:0 Ślęzy. Była to jednak jedynie kropla w morzu potrzeb gospodyń. Przed przerwą pięć punktów zdobyła Held, dwa dołożyła Baker i Ślęza schodziła na przerwę z prowadzeniem 54:33.

Od razu po wznowieniu gry z dystansu nie pomyliła się Strautmane. Kurach odpowiedziała na akcję Maupin, a Held trafieniem dystansowym odpłaciła się za dwa celne osobiste Amerykanki grającej w MKS-ie. Od tego momentu Ślęza całkowicie zdominowała rywalki, zdobywając 13 oczek z rzędu, co ostatecznie rozbiło drużynę z Pruszkowa. W tym fragmencie najlepiej prezentowała się łotewska skrzydłowa żółto-czerwonych, która trafiła dwie trójki w odstępie 40 sekund. Świetna gra podopiecznych Arkadiusza Rusina sprawiła, że w połowie trzeciej kwarty prowadziły one aż 72:37.

Jasnym było, że kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje jedynie to, jak wysoko Ślęza pokona MKS Pruszków. Trener Rusin w ostatnich dniach prowadzących do sobotniego pojedynku wpajał swoim zawodniczkom, że mają one zatrzymać rywalki poniżej 55 punktów. Zrobiły to dzięki pełnej kontroli w czwartej kwarcie, podczas której gospodynie zdobyły tylko siedem oczek. Ślęza z kolei dołożyła do swojego dorobku 20, czym dobiła do rzadko spotykanej w kobiecym baskecie „setki”. Dość powiedzieć, że dla żółto-czerwonych był to pierwszy trzycyfrowy wynik od stycznia 2021 roku, kiedy to dwukrotne mistrzynie Polski pokonały GTK Gdynia 109:59.

W Pruszkowie świetnie spisał się cały zespół, o czym najlepiej świadczy 28 rozdanych asyst, udział w dzieleniu się piłką miało sześć zawodniczek. Tyle samo zdobyło ponad 10 punktów, a całej stawce przewodziła fenomenalna Digna Strautmane. Łotyszka pokazała pełnię swoich możliwości w drodze po niesamowitą linijkę: 21 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst, 5 przechwytów i dwa bloki.

Wrocławianki spełniły wszystkie założenia na to spotkanie i w dobrych humorach rozjechały się na przerwę reprezentacyjną. Do zajęć powrócą za tydzień, kiedy to rozpoczną się przygotowania do bardzo ważnego starcia z Eneą AZS-em Poznań.

MKS Pruszków – Ślęza Wrocław 53:100 (16:28, 17:26, 13:26, 7:20).
MKS: Maupin 17, Stawicka 11, Zaborska 10, Marcinkowska 4, Świeżak 4, Frojdenfal 4, Dmochewicz 3, Haponik 0, Ciecierska 0. Banaszek, Giżyńska, Jastrzębska 0.
Ślęza: Strautmane 21, Held 19, Baker 15, Nunn 13, Pyka 13, Kurach 13, Furman 4, Mielnicka 2, Mońko 0, Stefańczyk 0.