Niesamowita pogoń Ślęzy zakończona arcyważnym zwycięstwem

Koszykarki Ślęzy Wrocław pokazały swój charakter, odrabiając 16 punktów straty i pokonując Polski Cukier AZS UMCS Lublin 77:70. Wrocławianki zapewniły sobie tym zwycięstwem miejsce w czołowej czwórce Orlen Basket Ligi Kobiet po sezonie zasadniczym.

Spotkanie rozpoczęło się od wymiany ciosów pomiędzy Kylee Shook i Martyną Pyką – obie zawodniczki trafiły po dwie trójki. Ponadto reprezentantka Polski była faulowana przy swojej drugiej próbie i wykorzystując rzut osobisty dała Ślęzie prowadzenie 7:6. Szybko jednak inicjatywę przejęły lublinianki zdobywając dziewięć punktów bez odpowiedzi rywalek. Duży udział w tym miała Shook, która bez najmniejszych problemów znajdowała sobie pozycje do czystych rzutów i bardzo szybko uzbierała 10 oczek. Wrocławianki starały się utrzymywać w grze, zdobywając pięć punktów z rzędu. Akcję 2+1 przeprowadziła Schaquilla Nunn, a następnie Natalia Kurach dobiła niecelny rzut Digny Strautmane. Pomimo tego to przyjezdne wciąż nadawały ton wydarzeniom na parkiecie. Bria Goss do akcji 2+1 dołożyła punkty spod kosza, z kolei z półdystansu nie pomyliła się Elin Gustavsson i lublinianki prowadziły już 22:14. Taka różnica punktowa utrzymała się do końca pierwszej części meczu – oba zespoły w pierwszych 10 minutach dodały do swojego dorobku jeszcze po siedem punktów.

Drugą odsłonę otworzyła Strautmane celną trójką, ale w odpowiedzi po raz kolejny Bria Goss poradziła sobie z kontaktem przeciwniczki, dopisując sobie kolejną akcję 2+1. Po trójce Shook mistrzynie Polski prowadziły już 35:24 i sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli żółto-czerwonych. Lublinianki grały konsekwentnie, szukając sobie przestrzeni do rzutów zespołową i dynamiczną grą. Przynosiło to wymierne efekty, bo co chwilę podopieczne Krzysztofa Szewczyka albo trafiały z gry, albo były faulowane przy rzutach. W drugiej kwarcie prym wiodła Goss, która miała doskonale ustawiony celownik i bez większego trudu zdobywała kolejne punkty. Ślęza próbowała dotrzymywać kroku, ale prowadzenie rywalek systematycznie rosło po kolejnych udanych akcjach zespołowych. Po stracie Natalii Kurach w kontrze dwa oczka zdobyła Elin Gustavsson i AZS UMCS objął prowadzenie 50:34. Wrocławianki potrzebowały impulsu przed zejściem do szatni i ten impuls sobie wypracowały. Najpierw z dystansu przymierzyła Strautmane, a w kolejnej akcji z półdystansu nie pomyliła się Angel Baker. Dzięki temu, pomimo punktów szwedzkiej środkowej drużyny z Lublina na zakończenie pierwszej połowy Ślęza wciąż była w grze.

Możemy tylko gdybać, jakie słowa padły w szatni koszykarek 1KS-u w przerwie spotkania, ale cokolwiek przekazał swoim zawodniczkom trener Arkadiusz Rusin podziałało. Co prawda lublinianki szybko zdobyły sześć punktów za sprawą Shook i Dominiki Fiszer, ale tym razem to Ślęza miała przewagę. Dwukrotnie w swoim stylu trafiła Baker, z kolei po bardzo złej pierwszej połowie przebudziła się trójką Alexa Held. Najważniejsze było jednak zaangażowanie w obronie – wrocławianki kompletnie odmieniły swoją energię w defensywie, wykonując tytaniczną pracę przy każdej akcji rywalek. I gdy Shook znowu zdobyła dwa punkty na 60:48 dla AZS-u UMCS-u, gospodynie powiedziały dość. Od tego momentu zaczęła się nieprawdopodobna seria Ślęzy, którą zaczęła dwoma celnymi osobistymi Martyna Pyka. Minutę później dwa razy z rzędu pod koszem najlepsza okazała się Schaquilla Nunn, a w kolejnym posiadaniu Alexa Held nie przejęła się kontaktem ze strony Brii Goss, podrywając wrocławską publiczność akcją 2+1. Wrocławianki schodziły na przerwę między kwartami przegrywając tylko trzema oczkami, ale w żadnym wypadku nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.

Decydującą część tego starcia rozpoczęła Nunn dobijając swój własny niecelny rzut. Ślęza wreszcie postawiła na swoim na niespełna 7 minut przed końcem meczu, gdy Angel Baker pomimo faulu Aleksandry Kuczyńskiej zdobyła dwa oczka i dodała jeszcze jedno, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 62:60. Po chwili Held trafiła dwa osobiste, to samo kilkadziesiąt sekund później zrobiła Nunn – 66:60 Ślęza. Gdy amerykańska rzucająca 1KS-u przymierzyła za trzy, KGHM Ślęza Arena eksplodowała z radości, ale szybko o tym, że mecz jeszcze się nie skończył przypomniała Goss, zdobywając pięć punktów z rzędu.

Trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas i przypomnieć swoim koszykarkom, o co toczy się gra. Emocje jednak trwały w najlepsze, bo Held trafiła tylko jeden z dwóch osobistych, a Goss przymierzyła dwukrotnie i obie drużyny znów dzieliły tylko trzy oczka. Wtedy jednak Held trafiła za trzy na 73:67 i Ślęzie nic już nie mogło odebrać zwycięstwa. Żelazna konsekwencja w obronie pozwoliła wrocławiankom dotrwać do końca pomimo ciągłych ataków lublinianek. Jednak mistrzynie Polski nie miały ani sił ani pomysłu na forsowanie defensywy gospodyń oraz regularne zatrzymywanie swoich przeciwniczek po drugiej stronie parkietu.

Ślęza odrobiła 16 punktów straty, co jest drugim największym powrotem w historii klubu po powrocie do Orlen Basket Ligi Kobiet. Elektryczna atmosfera w KGHM Ślęza Arenie poniosła żółto-czerwone do arcyważnej wygranej – wrocławianki zapewniły sobie czwarte miejsce po sezonie zasadniczym. Ale to jeszcze nie koniec drogi w tej fazie rozgrywek. Do zakończenia pierwszego etapu pozostały dwa mecze, w Warszawie z Polonią oraz w Gorzowie z PSI Eneą. Jeśli zespół prowadzony przez Arkadiusza Rusina wygra oba te starcia, zajmie 3. miejsce po 22. kolejkach rozgrywek. Jak koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska udowodniły sobie w sobotni wieczór – dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.

Ślęza Wrocław – Polski Cukier AZS UMCS Lublin 77:70 (21:29, 18:23, 18:8, 20:10).
Ślęza: Held 19, Nunn 18, Pyka 15, Baker 12, Strautmane 9, Kurach 4, Mielnicka 0. Wińkowska, Skowron, Furman DNP.
Polski Cukier AZS UMCS: Goss 20, Shook 19, Gustavsson 11, Zięmborska 10, Fiszer 4, Jeziorna 3, Burton 2, Adamczuk 0, Kuczyńska 0. Nassisi, Goszczyńska DNP.