„Wciąż przegrywamy spotkania z powodu drobnych błędów”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin, w którym drużyna gości zwyciężyła 78:72.

Krzysztof Szewczyk (trener Pszczółki): Niezmiernie cieszymy się z tego zwycięstwa. Wiemy, że przyjeżdżając do Wrocławia zawsze trzeba nastawiać się na trudne spotkanie. W pierwszej połowie graliśmy nieakceptowalnie, samolubnie, nie było zespołowej obrony, co naturalnie było także zasługą zespołu Ślęzy. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać jako zespół i ograniczyć liczbę strat. To się udało, a przy tym wielki dzień miała Jennifer, która była nie do zatrzymania i trafiała trudne rzuty przy bardzo dobrej obronie rywalek. Dziękuję zespołowi z Wrocławia dobrego występu i życzę powodzenia w następnych meczach.

Jennifer O’Neill (zawodniczka Pszczółki): To było dla nas bardzo ważne spotkanie. Zagrałyśmy bez jednej zawodniczki (Morgan Bertsch – red.) i wiedziałyśmy, że musimy wejść na jeszcze wyższy poziom i wspierać nasze zawodniczki podkoszowe. Wykonały one kapitalną pracę. Pozostałe dziewczyny również dały z siebie bardzo dużo, musiały sprawdzić się w większej roli i to zrobiły, zwłaszcza w drugiej połowie.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Gratuluję zespołowi z Lublina, gratuluję Krzyśkowi zwycięstwa. Trudno coś powiedzieć po kolejnej tego typu porażce z naszej strony. Decydują małe rzeczy. W końcówce rywalki kończyły posiadania celnym rzutem, my mieliśmy dwie straty i sami zrobiliśmy prezent Lublinowi. Piętnaście zbiórek ofensywnych Pszczółki, gdzie do przerwy to wyglądało całkiem dobrze. Wiedzieliśmy, że Jennifer to aktywna i skuteczna zawodniczka na dystansie i to jedna z lepszych strzelb w tej lidze. Założenie było, żeby nie dostawała w ogóle piłki, bo gdy ją ma, to doskonale wie, co z nią zrobić. Taktyczne błędy juniorskie – mając do wykorzystania cztery faule robimy dwa, ale rzutowe. W końcówce meczu przy remisie możemy popełnić dwa faule, a tracimy z transmisji ofensywnej trzy punkty po rzucie Fassiny. Takie rzeczy się nie powinny zdarzać.

Nina Dedić (zawodniczka Ślęzy): W pierwszej połowie kontrolowałyśmy wydarzenia na parkiecie, grałyśmy dobrze w obronie. Po przerwie nie potrafiłyśmy znaleźć sposobu na zatrzymanie O’Neill. Myślę, że Pszczółka w drugiej połowie zagrała z większym zaangażowaniem, a my podejmowałyśmy złe decyzje i traciłyśmy piłkę w decydujących momentach spotkania. Gratulacje dla Lublina. My musimy pracować jeszcze ciężej, bo wciąż przegrywamy spotkania z powodu drobnych błędów, które się kumulują i składają na porażki.

Show O’Neill w trzeciej kwarcie kosztuje Ślęzę wygraną

Ślęza Wrocław przegrała z Pszczółką Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 72:78 w meczu 11. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Na półmetku sezonu wrocławianki zajmują 8. miejsce w tabeli.

Gospodynie znakomicie rozpoczęły niedzielne spotkanie, zdobywając pierwsze cztery punkty i pozwalając Pszczółce na otwarcie dorobku punktowego dopiero po niemal 3 minutach meczu. Wrocławianki opierały się na Stephanie Jones i Annie Jakubiuk – obie koszykarki zdobyły po 4 oczka, a gdy dwa kolejne dołożyła Sug Sutton, trener Krzysztof Szewczyk poprosił o czas. Przy stanie 10:2 dla Ślęzy zespół z Lublina wreszcie się obudził. Najpierw trafiła Jennifer O’Neill, chwilę potem Martina Fassina, a po niej trójkę dołożyła O’Neill. Błyskawicznie, bo w półtorej minuty po time-oucie Pszczółka odrobiła siedem oczek i tym razem to trener Arkadiusz Rusin musiał porozmawiać ze swoimi zawodniczkami.

Jego uwagi dotarły do żółto-czerwonych, które zdobyły punkty w dwóch kolejnych akcjach. Ślęza utrzymywała się na prowadzeniu dzięki trzem celnym osobistym Niny Dedić i punktach Jakubiuk, po których było 19:12 dla 1KS-u. Przed zakończeniem pierwszej kwarty za sprawą Stephanie Jones wrocławianki powiększyły swoją przewagę o jeszcze jedno oczko.

Koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska kontrolowały wydarzenia na parkiecie także i na początku drugiej kwarty. Gdy zawodniczki gości zdobywały punkty, Ślęza przeważnie miała odpowiedź. Przeważnie, gdyż Pszczółka za sprawą łapiącej rytm O’Neill była w stanie zmniejszyć straty do pięciu oczek. Gospodynie dzięki celnym osobistym Jones i Jakubiuk wróciły na +7, ale szybko udało się lubliniankom urwać kolejne dwa punkty dzięki trafieniu Elizabeth Pavel.

Trenerzy obu drużyn nie byli jednak zadowoleni z gry swoich podopiecznych, a jako pierwszy ruch w celu poprawy tego stanu rzeczy wykonał trener Szewczyk prosząc o czas. Jednak w przeciwieństwie do time-outu z pierwszej kwarty, ten nie przyniósł pożądanego efektu. Ostatnie 4 minuty drugiej kwarty były naznaczone przede wszystkim błędami indywidualnymi i niecelnymi rzutami. Koszykarki z Lublina zdobyły przed przerwą jeszcze tylko dwa punkty po akcji Martiny Fassiny. Ślęza zaś w tym fragmencie zaprezentowała się nieco lepiej, przez co żółto-czerwone dołożyły do swojego dorobku sześć oczek. Dzięki temu wrocławianki schodziły na przerwę z dziewięcioma punktami zapasu.

W drugiej połowie od pierwszej chwil do pracy zabrała się Jennifer O’Neill. W dwóch kolejnych posiadaniach trafiła dwie trójki, ale na to Ślęza jeszcze była w stanie odpowiedzieć za sprawą dynamicznych akcji Sug Sutton, która dwukrotnie pokonała defensywę Pszczółki. Dobrej kontry zabrakło gdy Ilaria Milazzo najpierw przymierzyła z półdystansu, a chwilę później za trzy. Minęło niewiele ponad dwie minuty, a lublinianki przegrywały już tylko 37:39. Gospodynie odetchnęły po kolejnych punktach Sutton i podaniu amerykańskiej rozgrywającej do Jakubiuk, która dołożyła kolejne dwa oczka. Przy stanie 43:39 o czas poprosił trener Szewczyk.

Time-out przyniósł punkty Emilii Kośli, na które odpowiedziała Jakubiuk. Chwilę później Jones sfaulowała Pavel, a ta wykorzystała oba osobiste. W następnej sekwencji Nikola Dudasova przeprowadziła akcję za sześć punktów. Jak to możliwe? Najpierw spudłowała rzut z półdystansu, a po drugiej stronie parkietu sfaulowała O’Neill przy próbie za trzy punkty. Rzucająca Pszczółki trafiła i dołożyła punkt z linii osobistych. W ten sposób zamiast 47:41 dla Ślęzy zrobiło się 45:45. O’Neill poczuła w tym momencie, że stać ją w tym meczu na bardzo wiele. I w dwóch kolejnych akcjach rzuciła w bardzo trudnych sytuacjach, z dobrze broniącymi zawodniczkami Ślęzy. Obie próby wpadły do kosza. Gdy Milazzo zabrała piłkę Stephanie Jones i uruchomiła kontrę zakończoną przez Klaudię Niedźwiedzką, Pszczółka objęła prowadzenie 51:49.

Po dwóch osobistych Pavel było 53:49. W kolejnej akcji ważną trójkę trafiła Nina Dedić, ale O’Neill znów wzięła piłkę w swoje ręce i tym razem wymusiła faul Anny Jakubiuk i zamieniła oba rzuty wolne na punkty. Reprezentantka Portoryko kolejne punkty dołożyła po pudle Agaty Dobrowolskiej, popisując się celną trójką na 58:52. Przed końcem kwarty wrocławianki za sprawą Jakubiuk zdobyły jeszcze dwa oczka, ale krzywda już się stała. Jennifer O’Neill z 19 punktami w trzeciej odsłonie przez 10 minut dotrzymywała kroku całej ofensywie Ślęzy i dała swojemu zespołowi prowadzenie.

W decydującej części meczu przewaga Pszczółki szybko urosła do rozmiarów 63:56 gdy Emilia Kośla trafiła za trzy po podaniu Zuzanny Sklepowicz. Ślęza odrobiła trzy oczka po rzucie Sug Sutton, a kilkadziesiąt sekund później kolejne trzy, gdy desperacka próba rozgrywającej 1KS-u wpadła szczęśliwie do kosza. Ten korzystny obrót wydarzeń trwał jeszcze chwilę – pudło Milazzo szybko zostało zamienione przez wrocławianki na punkty Agaty Dobrowolskiej. Żółto-czerwone tym samym wyszły na prowadzenie i trener Szewczyk znowu musiał wziąć przerwę.

Na sześć minut przed końcem było 67:65 dla Ślęzy po udanej akcji 2+1 w wykonaniu Niny Dedić. Gospodynie miały szansę na powiększenie dorobku, ale dwukrotnie pozwoliły rywalkom wygrać walkę na swojej tablicy, co w końcu przyniosło efekt w postaci trójki, oczywiście autorstwa Jennifer O’Neill. Kolejne trzy minuty upłynęły praktycznie bez punktów, jedynym wyjątkiem było trafienie Milazzo po tym, jak zabrała piłkę Sug Sutton. Elizabeth Pavel wykorzystała oba osobiste na 72:67. Ślęza pozostawała bez punktów przez kolejne 30 sekund, wtedy to jeden z dwóch osobistych trafiła Jakubiuk.

Następne dwa posiadania to rzadkie pudło O’Neill oraz jeszcze rzadziej spotykana strata koszykarki z Portoryko. Oba te błędy na punkty zamieniła Sutton, doprowadzając tym samym do remisu. Niestety dla wrocławianek, zadowoliły się one tym rozwojem wydarzeń i chwilowy brak koncentracji przyniósł kluczową dla losów meczu trójkę Martiny Fassiny. Włoszka trafiła na 75:72 i na 1:25 przed końcem Pszczółka kontrolowała wydarzenia na parkiecie.

Ostatnie sekundy w wykonaniu wrocławianek były jednak bardzo złe – pudło Sutton, strata Jakubiuk i kolejne pudło Sutton. Ślęza musiała faulować, żeby zostawić sobie cień nadziei, ale lublinianki wykorzystały swoje wolne i ostateczne zwyciężyły 78:72.

Po raz kolejny wydarzenia w meczu Ślęzy przybrały bardzo znajomy obrót. Dobra gra do przerwy, prowadzenie po 20 minutach i kłopoty z utrzymaniem dyspozycji w drugiej połowie. Tym razem wyrok na wrocławiankach wykonała O’Neill, która 22 ze swoich 31 oczek zdobyła po przerwie. Kolejna szansa 1KS-u na przerwanie passy porażek w przyszłą niedzielę. Do Wrocławia przyjedzie zespół CTL Zagłębia Sosnowiec, z którym żółto-czerwone na wyjeździe przegrały 76:79.

Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 72:78 (21:13, 14:13, 19:32, 18:20)
Ślęza: Sutton 26, Jakubiuk 16, Jones 15, Dedić 13, Dobrowolska 2, Dudasova 0, Puter 0. Tyszkiewicz, Poleszak, Jasińska DNP.
Pszczółka: O’Neill 31, Pavel 13, Milazzo 11, Fassina 7, Poboży 6, Kośla 6, Niedźwiedzka 2, Sklepowicz 2, Trzeciak 0. Duchnowska DNP.

Ślęza Wrocław chce w niedzielę podnieść się po serii porażek

W niedzielę o godz. 16 w meczu 11. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław zmierzy się w hali wrocławskiej AWF z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-UMCS Lublin. Wrocławianki szukają sposobu na odniesienie czwartego zwycięstwa w sezonie.

Oba zespoły spotkały się podczas spotkania towarzyskiego w Lublinie, wtedy Pszczółka wygrała 79:68. Od tego czasu doszło jednak do kilku roszad, zwłaszcza w drużynie z Wrocławia. Do Ślęzy dołączyły Agata Dobrowolska, Anna Jakubiuk i Sug Sutton, zaś w Pszczółce zakontraktowano Jennifer O’Neill, a w tamtym sparingu nie wystąpiła również Klaudia Niedźwiedzka. Trener Arkadiusz Rusin przyznał, że od wrześniowej konfrontacji drużyna prowadzona przez Krzysztofa Szewczyka prezentuje się wyłącznie lepiej.

Lublinianki sezon rozpoczęły od porażek z Arką Gdynia i CCC Polkowice, pierwsze zwycięstwo odnosząc w starciu z DGT AZS Politechniką Gdańską. Potem, po wyrównanej walce uległy Basketowi 25 Bydgoszcz (77:87) i to była ostatnia jak na razie przegrana Pszczółek w rozgrywkach 2020/2021. Obecnie zawodniczki z Lublina mają serię pięciu wygranych z rzędu, tylko raz wygrywając mniej niż 10 punktami. Miało to miejsce w Gdyni, gdy ambitne koszykarki GTK przegrały zaledwie 76:85.

Pszczółka to drugi pod względem skuteczności zespół w lidze. Podopieczne Szewczyka trafiają 50.2 proc. swoich rzutów, ustępując w tej kategorii jedynie CCC Polkowice (52 proc.). Warto podkreślić także niską liczbę strat na mecz – tylko 14 oraz słabą dyspozycję na atakowanych tablicach. Tylko dziewięć ofensywnych zbiórek na spotkanie to najgorszy wynik w lidze. Pomimo tego lublinianki są w stanie rzucać blisko 80 punktów na mecz – jednym z głównych zadań Ślęzy będzie bez wątpienia zatrzymanie ofensywy niedzielnego rywala 1KS-u. To spore wyzwanie, podobnie zresztą jak sforsowanie obrony lubelskich Akademiczek, o czym wspomina Arkadiusz Rusin.

– Być może nierówno prezentują się przez 40 minut, ale spośród tych rywali, z którymi dotychczasowo się mierzyliśmy, jest to jedna z drużyn, która najbardziej kładzie nacisk na obronę. Ze sforsowaniem dobrze zorganizowanej defensywy mieliśmy problem w Polkowicach i myślę, że tu z pewnością nie będzie o wiele łatwiej. Musimy się temu przeciwstawić – podkreśla szkoleniowiec Ślęzy.

– Przygotowujemy się na zdyscyplinowaną, zorganizowaną obronę oraz dobry atak. Lublin to przede wszystkim agresywna defensywa. Musimy uważać na Jennifer O’Neill, która dysponuje znakomitym rzutem z dystansu – nie zastanawia się ani chwili przed podjęciem decyzji o rzucie. Pod koszem siłę zespołu stanowi Morgan Bertsch – opisuje najbliższego przeciwnika żółto-czerwonych kapitan zespołu Julia Tyszkiewicz.

Obie wspomniane przez Tyszkiewicz koszykarki to najlepiej punktujące zawodniczki Pszczółki. Niekwestionowaną liderką jest Bertsch – podkoszowa z USA zdobywa niewiele ponad 19 punktów na mecz i to trafiając blisko 60 proc. rzutów z gry. O’Neill to najlepsza rzucająca lublinianek, która oprócz skuteczności za trzy dobrze sprawdza się również atakując strefę podkoszową, gdzie często wymusza przewinienia rywali. Zagraniczną rotację AZS-u uzupełniają dwie reprezentantki Włoch – Martina Fassina i Ilaria Milazzo oraz pochodząca z Rumunii Elizabeth Pavel. Każda z nich dokłada przynajmniej siedem punktów na spotkanie, pracując także na tablicach i w defensywie.

Polska część zespołu Krzysztofa Szewczyka to przede wszystkim Karolina Poboży (6.4 punktu i 4.8 zbiórki na mecz), Klaudia Niedźwiedzka (4.8 oczka) oraz doskonale znana we Wrocławiu Zuzanna Sklepowicz (średnio 4.2 punktu i 4.8 asysty).

Ślęza jest obecnie w trakcie serii sześciu porażek z rzędu. Bilans wrocławianek mógłby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie problemy z „zamykaniem” spotkań. Koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska postawiły swoje warunki w Bydgoszczy i Gorzowie, do przerwy prowadziły także w Sosnowcu. W każdym z tych starć rywali ostatecznie sięgały po zwycięstwo. Brak sił na 40 minut wyrównanej walki to problem, z którego zdaje sobie sprawę Arkadiusz Rusin.

– Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że gramy falami. Ma to kilka swoich powodów, mecz w Gorzowie to potwierdza. Mamy wąski skład i nie jesteśmy w stanie utrzymać narzuconego przez siebie tempa. Są momenty, w których brakuje koncentracji czy realizacji założeń, co sprawia, że wpadamy w dołek. Wierzę, że przyjdą takie spotkania, w których będziemy w stanie utrzymać stabilny poziom – mówi trener Ślęzy.

– Dało się ostatnio zauważyć problemy z zachowaniem sił do końca meczu. Teraz miałyśmy więcej czasu na pracę pod konkretnego rywala, ale i na odpoczynek, bo to natężenie meczowe w końcu zmalało – dodaje Julia Tyszkiewicz i podkreśla, że wraz z koleżankami liczy na przełamanie złej serii już w niedzielę. – Lublinianki to dobra drużyna, ale w tej lidze oprócz dwóch zespołów każdy może wygrać z każdym. Nie możemy podejść do tego spotkania bez wiary, musimy wyjść na parkiet pewne siebie, robić swoje i walczyć o zwycięstwo – kończy kapitan 1KS-u.

Początek meczu Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin w niedzielę o godz. 16. Spotkanie z hali wrocławskiej AWF transmitować będzie TVCOM.pl.

Ślęza walczyła w Gorzowie, ale wraca na tarczy

W meczu 10. kolejki Ślęza Wrocław przegrała z PolskąStrefąInwestycji 63:72. Po zaciętej rywalizacji o losach spotkania przesądziła lepsza końcówka w wykonaniu gorzowianek.

Wynik dość szybko otworzyła Agata Dobrowolska, ale po tym trafieniu nastąpiły dwie minuty, w których żadna ze stron nie potrafiła zmienić wyniku. Zdarzyło się to dopiero po celnym osobistym Borislavy Hristovej. Rzut reprezentantki Bułgarii otworzył worek z punktami. Przez 2,5 minuty z 2:1 zrobiło się 9:7 dla zespołu z Gorzowa. Gospodynie polegały na akcjach Kathleen Doyle i Megan Gustafson, wrocławianki zaś na Sug Sutton i Stephanie Jones.

Amerykańskie podkoszowe obu zespołów bez większych problemów radziły sobie z defensywami rywalek, ale Gustafson miała w pierwszych momentach meczu lepsze wsparcie od Jones. Dlatego też podopieczne Dariusza Maciejewskiego na 3,5 minuty przed końcem pierwszej kwarty prowadziły 15:10. To jednak nie zraziło Jones, która przeprowadziła drugą w odstępie kilku chwil akcję 2+1. Po stracie Dominiki Owczarzak Nikola Dudasova dała Ślęzie remis. Następnie trafieniami wymieniły się Hristova i Anna Jakubiuk. Przed końcem premierowej odsłony spotkania dwa celne rzuty zanotowała Cheridene Green, a trzy osobiste na punkty zamieniła Nina Dedić. W efekcie na krótką przerwę z minimalnym prowadzeniem schodziły gospodynie.

Po wznowieniu gry Green wymusiła przewinienie Bożeny Puter i wykorzystała oba osobiste, ale szybko odpowiedziała na to Dedić. Jeszcze jedno trafienie zawodniczki z Wielkiej Brytanii sprawiło, że o czas poprosił trener Arkadiusz Rusin. Przerwa wpłynęła pozytywnie na jego podopieczne, bowiem w kolejnej akcji trójką popisała się Puter. Ślęza zatrzymała Gustafson oraz Hristovą, a po drugiej stronie parkietu za trzy przymierzyła Dudasova. Wrocławianki tym samym wyszły na prowadzenie 28:25. Gdy kolejny niecelny rzut oddała Gustafson, a w kontrze Sutton błyskawicznie znalazła Annę Jakubiuk, było 30:25 dla przyjezdnych. To wymusiło na trenerze Dariuszu Maciejewskim reakcję i wziął on przerwę na żądanie.

W przeciwieństwie do time-outu dla szkoleniowca Ślęzy, czas dla trenera gospodyń nie przyniósł pożądanego efektu. Sędziowie odgwizdali błąd trzech sekund Green, zaś w kolejnej akcji za trzy trafiła Dobrowolska. Kolejne dwie minuty to okres chaosu na parkiecie – dużo fauli, kilka niecelnych rzutów i strata Borislavy Hristovej, po której dwa oczka zdobyła Stephanie Jones. Ten bardzo dobry okres gry koszykarek 1KS-u zakończył się gdy Puter sfaulowała Gustafson, a ta trafiła oba osobiste. Ślęza wciąż jednak kontrolowała wydarzenia na parkiecie, zmuszając gorzowianki do oddawania trudnych rzutów, z których przed przerwą wpadły tylko dwa. Dzięki temu, pomimo gorszego fragmentu gry w ofensywie zespół ze stolicy Dolnego Śląska po pierwszej połowie prowadził 40:31.

Druga część meczu rozpoczęła się podobnie do pierwszej, na punkty trzeba było czekać ponad 2,5 minuty – wtedy to Anna Jakubiuk dobiła niecelny rzut Stephanie Jones. Po chwili Amerykanka poprawiła po Dobrowolskiej i było już 44:31 dla wrocławianek. Zawodniczki PSI Enei wciąż nie potrafiły zapunktować, co zmusiło trenera Maciejewskiego do wzięcia czasu. Tym razem przyniósł on już efekt. Przełamanie dała Gustafson, szybko po niej trafiła Doyle, wykonując akcję 2+1. Po pudle Dobrowolskiej gorzowianki pognały pod kosz, co przyniosło dwa oczka amerykańskiej rzucającej gospodyń. Ślęza miała problemy w strefie podkoszowej – najpierw rzut Jones został zablokowany przez Green, a chwilę potem silna skrzydłowa Ślęzy trzykrotnie próbowała zdobyć punkty spod kosza, ale za każdym razem defensywa Gorzowa uniemożliwiała jej tę sztukę.

Po tym trudnym momencie kolejne punkty zdobyła Gustafson. Przewaga Ślęzy stopniała do sześciu oczek i przy stanie 48:42 dla gości o czas poprosił trener Rusin. Jego zawodniczki wciąż jednak nie radziły sobie w ataku, przez niemal pięć minut nie były w stanie trafić do kosza. Na prowadzeniu utrzymywały się wyłącznie dzięki dobrej defensywie, ale przewaga przed końcem trzeciej kwarty zmniejszyła się do trzech punktów.

Początek ostatniej odsłony to kolejna wojna nerwów i kolejny moment chaosu. Szybciej pozbierały się gospodynie, które po trafieniu Hristovej przegrywały już tylko 49:51, a kilkanaście sekund później był już remis, bowiem Gustafson dograła do Green, a ta nie pomyliła się spod kosza. Ślęza jeszcze dwukrotnie odzyskała prowadzenie – najpierw trafiła Sutton, potem Dobrowolska. Na pięć minut przed końcem udane akcje Green i Agnieszki Kaczmarczyk pozwoliły zespołowi z Gorzowa przejąć inicjatywę i wyjść na prowadzenie 58:55. Wrocławianki jeszcze raz skutecznie zyskały przewagę, po akcjach Jones i Jakubiuk prowadząc 59:58. Wtedy jednak Megan Gustafson najpierw popisała się trójką, a potem rzutem z półdystansu i było już 65:61 dla PSI Enei. Na minutę przed końcem stratę do dwóch oczek zmniejszyła Sutton.

Gustafson chciała postawić kropkę nad i kolejną trójką, ale ten rzut nie znalazł drogi do kosza. Niestety dla wrocławianek piłka odbiła się na tyle szczęśliwie, że znalazła się w rękach Dominiki Owczarzak, która dograła do Doyle, a ta została sfaulowała przez Jakubiuk. Amerykanka wykorzystała oba osobiste i na 35 sekund przed końcową syreną gospodynie prowadziły 67:63. O czas poprosił trener Rusin i rozrysował akcję, po której najprawdopodobniej Anna Jakubiuk miała rzucić za trzy. Skrzydłowa Ślęzy podczas rzutu nastąpiła na linię, ale i tak nie miało to znaczenia, bowiem jej rzut nie znalazł drogi do celu. Sutton szybko sfaulowała Doyle, ta trafiła kolejne dwa osobiste i tylko cud mógł odmienić losy spotkania. Nic takiego nie miało jednak miejsca, a Doyle jeszcze na wiwat równo z końcową syreną dołożyła trójkę na 72:63.

Trzeci raz z rzędu w meczu ligowym w Gorzowie przegrywa drużyna zdobywająca 63 punkty. Po raz pierwszy była to Ślęza Wrocław, która wychodziła zwycięsko z poprzednich dwóch konfrontacji. Tym razem wrocławianki nie mogły sobie poradzić z podkoszowymi gorzowianek wspieranymi przez Doyle. Dla żółto-czerwonych to szósta porażka z rzędu. Szansa na przełamanie tej złej serii nastąpi w niedzielę, 13 grudnia. Wtedy to o godz. 16 w hali wrocławskiej AWF Ślęza zagra z Pszczółką Lublin.

PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. – Ślęza Wrocław 72:63 (21:20, 10:20, 16:10, 25:13).
Enea: Green 22, Doyle 18, Gustafson 17, Hristova 11, Kaczmarczyk 2, Owczarzak 2, Dźwigalska 0. Wierzbicka, Matkowska, Kobylińska DNP.
Ślęza: Jones 22, Sutton 11, Jakubiuk 8, Dobrowolska 7, Dudasova 7, Dedić 5, Puter 3. Poleszak, Tyszkiewicz, Jasińska DNP.

Kolejne trudne spotkanie przed Ślęzą Wrocław

W sobotę o godz. 18 koszykarki Ślęzy Wrocław zagrają wyjazdowy mecz 10. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Ich przeciwnikiem będzie PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. 

Gorzowianki zaczęły sezon zgodnie z ligowym kalendarzem. W pierwszych dwóch kolejkach zespół prowadzony przez Dariusza Maciejewskiego pokonał Basket 25 Bydgoszcz 75:68 i przegrał z Arką Gdynia 72:95. Po spotkaniu z Gdynią brązowe medalistki mistrzostw Polski z zeszłego sezonu pauzowały przez 24 dni. Tak długa przerwa spowodowana była przymusową kwarantanną związaną z zarażeniami koronawirusem. Po powrocie do ligowej rywalizacji PSI Enea bez większych problemów ograła Energę Toruń, ale już w następnym meczu przekonaliśmy się, jak wielkie problemy może spowodować koronawirus, jeżeli chodzi o formę zespołu. Gorzowianki przegrały z Pszczółką Lublin aż 59:81 i jak na dłoni było widać, że przed koszykarkami z Gorzowa jeszcze sporo pracy przed powrotem do optymalnej dyspozycji.

Z pomocą przyszła przerwa na zgrupowania reprezentacji, która pozwoliła skupić się na odbudowie, co przyniosło efekt w postaci trzech kolejnych zwycięstw. Na rozkładzie zespołu z Gorzowa znalazły się GTK Gdynia, DGT AZS Politechnika Gdańska i Enea AZS Poznań. Spotkania z dwoma ostatnimi rywalami pokazały jednak, że PolskaStrefaInwestycji Enea wciąż nie gra w stu procentach swojej koszykówki.

Gorzowianki najlepiej czują się, gdy wpada im rzut za trzy. W ten sposób pokonały Basket 25 (8/18 z dystansu) i rozprawiły się łatwo z GTK Gdynia (7/25 za 3). Gorzej było, gdy trójki nie znajdowały drogi do kosza. W przegranym starciu z Lublinem zespół Dariusza Maciejewskiego trafił tylko 2 z 18 rzutów, zaś w wyrównanych starciach z Politechniką i Eneą AZS-em ich skuteczność to 22 proc. (w obu przypadkach 2/9).

– Ten zespół zdecydowanie potrafi „ugryźć” z dystansu i będziemy musiały mieć to na uwadze, ale w Gorzowie są też silne i wysokie zawodniczki podkoszowe, więc kluczowe będą nasza zespołowość oraz spełnianie założeń, które na ten mecz przygotował trener – wyjaśnia Agata Dobrowolska.

Ton drużynie PSI Enei nadają zawodniczki z USA – Megan Gustafson i Kathleen Doyle – pierwsza z nich dominuje pod koszem, notując 19.6 punktu na mecz, do czego dokłada 9 zbiórek i 4.4 wymuszone faule na mecz. Druga to rzucająca z prawdziwego zdarzenia. Nie może zwodzić bardzo słaba jak na razie celność rzutów z dystansu Doyle, stać ją na znacznie więcej niż 23.7 proc. skuteczności. Mocne ogniwa zespołu z Gorzowa to także zawodniczki z Europy. Cheridene Green dobrze wywiązuje się z wsparcia Gustafson pod koszem, zaś Borislava Hristova ma spory talent do zdobywania punktów, co pokazała chociażby zdobywając 23 oczka w meczu z Arką Gdynia.

Kibice Ślęzy powinni doskonale znać polski trzon rotacji drużyny z lubuskiego. Agnieszka Szott-Hejmej, Dominika Owczarzak i Agnieszka Kaczmarczyk to renomowane reprezentantki Polski i zarazem byłe koszykarki 1KS-u. Najbardziej doświadczona z tego tercetu, Szott-Hejmej, na razie gra dość niewiele, bo zaledwie 15 minut na mecz, ale w tym czasie potrafi rzucić trójkę, wymusić stratę i zmotywować swoje koleżanki do lepszej gry. Owczarzak bardzo dobrze wywiązuje się z obowiązków rozgrywającej, choć wciąż jeszcze nie jest w optymalnej dyspozycji. Z kolei Kaczmarczyk to niezmiennie niezwykle solidna opcja pod koszem.

Ślęza Wrocław podchodzi do spotkania w Gorzowie po pięciu kolejnych porażkach z rzędu. W ostatnim meczu, derbach z CCC Polkowice, zespół Arkadiusza Rusina otrzymał prawdziwą lekcję koszykówki. Wrocławianki w tym sezonie jeszcze ani razu nie wygrały na wyjeździe, ale być może właśnie Gorzów będzie miejscem, w którym nastąpi przełamanie. W dwóch poprzednich konfrontacjach ligowych przy Chopina dwukrotnie triumfowała Ślęza – 71:63 i 69:63.

Starcie wybitnych taktyków, jakimi są Arkadiusz Rusin i Dariusz Maciejewski zawsze obfituje w ciekawe rozwiązania i walkę o każdą piłkę. Żółto-czerwone już raz w tym sezonie pokazały, że potrafią zaskoczyć rywalki i kontrolować wydarzenia w meczu, w którym niekoniecznie są stawiane w roli faworyta. Co prawda wówczas, podczas meczu w Bydgoszczy, gospodynie powróciły z dalekiej podróży żeby wygrać, ale być może powtórki z wątpliwej rozrywki nie będzie. Niezależnie od tego, jak potoczy się sobotnie spotkanie, powinniśmy być świadkami bardzo interesującego widowiska.

– Nasz zespół nie może sobie pozwolić na przystąpienie do tego spotkania nie będąc zdeterminowanym i charakternym. Oczywiście umiejętności koszykarskie mają znaczenie, ale myślę, że wygra zespół, który zostawi więcej serca na boisku – mówi Dobrowolska.

Początek meczu PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. – Ślęza Wrocław w sobotę o godz. 18. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi TVCom.pl.