Britney Jones nową zawodniczką Ślęzy Wrocław

Amerykanka Britney Jones podpisała umowę ze Ślęzą Wrocław i w sezonie 2019/2020 będzie reprezentować żółto-czerwone barwy. To siódma zawodniczka w kadrze 1KS-u na nadchodzące rozgrywki Energa Basket Ligi Kobiet.

Jones to bardzo doświadczona koszykarka, dla której Polska będzie już dziesiątym krajem w karierze. Podczas trwającej już 14 lat przygody z koszykówką występowała między innymi na parkietach w Islandii, Rumunii, Rosji czy Belgii. Ostatnio grała w Santa Tecla BC w Salwadorze i z tym zespołem wywalczyła mistrzostwo kraju. Przez renomowany portal latinbasket.com została wybrana do najlepszej piątki ligi Salwadoru.

Tych, których nie przekonują osiągnięcia Jones z państwa w Ameryce Środkowej mogą zainteresować poprzednie wpisy w jej koszykarskim CV. Niespełna 32-letnia (1 września skończy 32 lata) zawodniczka przed wyjazdem do Salwadoru grała w EuroCupie w rosyjskim zespole Vologda-Chevakata. Dzieląc parkiet ze znanymi z polskich parkietów Tamarą Radocaj czy Emmą Cannon notowała statystyki na poziomie 13,5 punktu oraz 6 asyst. Następnie przeniosła się do belgijskiego Castors Braine i w sezonie 2017/2018 występowała w Eurolidze. Zagrała we wszystkich 14 meczach, spędzając w akcji średnio 15 minut, osiągając średnio 6,4 punktu oraz 1,9 asysty. Oprócz mistrzostwa Salwadoru cieszyła się też ze zwycięstw w lidze rumuńskiej, belgijskiej oraz szwajcarskiej. W rozgrywkach 2018/2019 w barwach Namur Capitale portal eurobasket.com wybrał ją najlepszą defensorką rozgrywek, jak również znalazł dla Jones miejsce w najlepszej piątce rozgrywek belgijskiej ekstraklasy.

– Myślę, że przy niej ludzie związani z polską koszykówką żeńską mogą postawić znak zapytania, bo jej jedyny związek z polską ligą to mecze jej Castors Braine z CCC Polkowice. To doświadczona zawodniczka, która występowała w europejskich pucharach przez wiele sezonów. Nie będzie miała problemów z aklimatyzacją – podkreśla trener Ślęzy Wrocław Arkadiusz Rusin.

Britney Jones to zawodniczka, która nie jest typową rozgrywającą. Bliżej jej do określenia combo guard, bo z powodzeniem radzi sobie na pozycjach numer 1 i 2. Potrafi zarówno przymierzyć z dystansu, regularnie trafiając ponad 30 procent rzutów, jak i wejść pod kosz, a dzięki przeglądowi parkietu często notuje asysty. Takie też będą jej zadania w Ślęzie Wrocław – w zależności od potrzeb i sytuacji będzie albo rozgrywającą, albo rzucającą. Jak sama podkreśla, w obu tych rolach czuje się bardzo dobrze.

– Na pewno moją dużą zaletą jest inteligencja boiskowa i doświadczenie. Występowałam na parkietach Euroligi, poznałam dużo różnych stylów gry. Lubię zarówno zdobywać punkty, jak i asystować swoim koleżankom z zespołu. Dodatkowo będę dawać z siebie wszystko w obronie, bo zawsze byłam zawodniczką, która przywiązuje dużą wagę do defensywy – opisuje siebie Britney Jones i dodaje, że to nastawienie trenera Arkadiusza Rusina przekonało ją do podpisania umowy ze Ślęzą. – Trener dużo mówił o obronie i o tym, że od niej wszystko się zaczyna. Mi to bardzo odpowiada. Myślę, że szybko się zrozumiemy, ponieważ mamy podobną chęć wygrywania, a także jesteśmy nastawieni na ciężką pracę, żeby osiągnąć sukces – dodała Jones.

– To dynamiczna koszykarka, która ma także walory strzeleckie. Może dla rozgrywającej to nie są największe atuty, ale nam będzie ona potrzebna także na dwójce. Ma grać zamiennie z Dominiką Owczarzak na rozegraniu i wtedy pokazać swoje mocne strony w rozegraniu. Ma bardzo dobrą trójkę, ale oczywiście wszystko zweryfikuje parkiet – tłumaczy szkoleniowiec Ślęzy.

– Ślęza to bardzo profesjonalny klub. Taki obraz mi przedstawiono, ale też widać po sukcesach z ostatnich lat, jak i zawodniczkach z WNBA i z Europy, które przychodziły tutaj grać w ostatnich latach, że to dobra organizacja. Jestem naprawdę szczęśliwa, że w przyszłym sezonie będę występować we Wrocławiu, to dla mnie spory zaszczyt i już nie mogę się doczekać początku sezonu – powiedziała Britney Jones.

Oprócz nowej zawodniczki Ślęzy ważne kontrakty z klubem na sezon 2019/2020 mają również: Amerykanka Cierra Burdick (kapitan), Słowaczka Terezia Palenikova oraz reprezentantki Polski – Agata Dobrowolska, Daria Marciniak, Dominika Owczarzak i Magdalena Szajtauer.

Britney Jones
ur. 1 września 1987 r.
wzrost: 174 cm
pozycja: rozgrywająca/rzucająca
przebieg kariery:
2005-2009: University of Alabama (NCAA)
2010: Montaneras de Morovis (Portoryko)
2010-2011: FEA Neas Halkidonas (Grecja)
2011-2013: Fjolnir Rejkjawik (Islandia)
2013: Chicago Sky (WNBA, okres przygotowawczy)
2013-14: CSM Targoviste (Rumunia)
2014-15: Olimpia Brasov (Rumunia)
2015-2017: Vologda-Chevakata (Rosja)
2017-2018: Royal Castors Braine (Belgia)
2017-2018: BCF Elfic Fribourg Basket (Szwajcaria)
2018-2019: Belfius Namur Capitale (Belgia)
2019: Santa Tecla (Salwador)

 

„Duża odpowiedzialność motywuje mnie do pracy”

– Pracuję każdego dnia, także i teraz, w trakcie wakacji, żeby stawać się lepszą zawodniczką – mówi nowa rozgrywająca Ślęzy Wrocław, Dominika Owczarzak, w rozmowie o dotychczasowej karierze, współpracy ze legendami na pozycji numer 1 i… pieczeniu ciast. 

Z jednej strony dwa mistrzostwa Polski i jeden srebny medal. Trzy puchary Polski, gra w Eurolidze i na Eurobaskecie. Z drugiej strony zerwane więzadła kolanowe tuż po transferze do jednego z największych polskich klubów. To wszystko wydarzyło się do 25 roku życia. W jakim momencie kariery jest teraz Dominika Owczarzak?
To jest bardzo dobre pytanie. Na pewno przed kontuzją wszystko dobrze się układało i rozwijało w odpowiednim tempie. Nie mogę jednak powiedzieć, że był to dla mnie stracony rok. Nie ukrywam, że kontuzja dużo mnie nauczyła. Ktoś, kto przez to przeszedł, doskonale wie, jak to jest. W trakcie rehabilitacji można poznać swoje ciało i możliwości. Dużo zmieniłam się pod względem mentalnym. Nie był to stracony czas, a kolejny etap, trochę inna nauka. Niekoniecznie zagrań na boisku, ale po prostu nauka pracy nad sobą i pokonywania przeciwności.

Co zmieniłaś w swoim podejściu po urazie, żeby lepiej o siebie dbać?
Przed kontuzją czułam się niezniszczalna, myślałam, że ciężkie kontuzje mnie nie dotyczą. Teraz jestem świadoma tego, że z każdym rokiem moje ciało jest coraz bardziej wyeksploatowane i muszę większą uwagę przykładać do odnowy oraz codziennego dbania o siebie. Wiem, że moje podejście do tego przed kontuzją nie było tak poważne, jak jest teraz.

Podczas treningów i grania z tyłu głowy była myśl, że znowu może się stać coś niedobrego?
Po pierwszym treningu pomyślałam, że jestem z siebie zadowolona, bo grałam odważnie i nie czułam bariery. Nie obawiałam się wejść pod kosz albo rzucić się na piłkę. Od początku byłam gotowa do gry i do treningu i nie miałam żadnego strachu, że coś złego może się wydarzyć, ponieważ czułam się dobrze przygotowana.

Czyli po upadkach albo innych momentach nie było, być może nawet podświadomej, blokady, że trzeba było przystopować?
Nie, nic takiego nie było.

Po diagnozie z łódzkiego Ortomedu przed początkiem minionego sezonu było zaskoczenie, rozczarowanie, złość?
Na pewno byłam rozczarowana, ponieważ ułożyliśmy sobie z chłopakiem, żebyśmy byli w miastach niedaleko od siebie położonych. Byłam pozytywnie nastawiona do tego, że mogę odbudować się po kontuzji w Lublinie. Wierzyłam, że to dobre miejsce i że będę mogła na spokojnie wrócić do siebie. Wtedy wiązało się to ze sporym rozczarowaniem, ale patrząc na to z perspektywy czasu wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Dawno zapomniałam o tym, co się wydarzyło – patrzę do przodu i nie chcę rozpamiętywać tego, co się wydarzyło.

W rozgrywkach 2018/2019 w Polkowicach pierwszy raz w swojej karierze ani razu nie wyszłaś w pierwszej piątce. Jak czułaś się w roli rezerwowej?
Na początku podchodziłam do wszystkiego spokojnie i byłam zadowolona z każdej minuty. Później, kiedy trenowałam coraz lepiej, chciałam grać coraz więcej i pojawiło się trochę frustracji. Ten sezon zakończył się dla mnie z ostatnim meczem i już do niego nie wracam. Mam możliwość przygotowywania się do kolejnych rozgrywek na własną rękę. Sprawia mi to mnóstwo przyjemności i nie mogę się doczekać następnego sezonu.

To mistrzostwo Polski smakowało inaczej niż wywalczone w sezonie 2012/2013?
Wtedy byłam bardzo młodą zawodniczką i sporadycznie pojawiałam się na boisku. Była to pierwsza styczność z grą o tak wysoką stawkę i było to dla mnie ogromne przeżycie. W tym roku miałam na głowie inne rzeczy, na których się skupiałam. Bardzo cieszyłam się z obu tytułów, ale na pewno smakowały one różnie.

18-letnia Dominika Owczarzak wchodzi do szatni gdzie są takie zawodniczki jak Belinda Snell, Nneka Ogwumike, Agnieszka Majewska, Magdalena Leciejewska, a przede wszystkim Laia Palau i Sharnee Zoll-Norman – co pamiętasz ze swoich pierwszych sezonów w Polkowicach?
Było to niesamowicie trudne przeżycie. Wiązało się z pierwszą zmianą klubu – do tej pory zawsze grałam w MUKS-ie Poznań i spędzałam na parkiecie dużą liczbę minut, nawet w Ekstraklasie. Wtedy wszystko tak się ułożyło, że pomimo młodego wieku i tego, że było to mój pierwszy sezon, dostawałam wiele szans. Nagle spotkałam się z czymś zupełnie innym. Pamiętam, że w tamtej drużynie była znakomita chemia. Wchodziłam do niej z Karoliną Puss oraz Dorotą Mistygacz. Dostawałyśmy niesamowitą pomoc od starszych dziewczyn, czułyśmy się w tym zespole znakomicie. Pozostało mi wiele dobrych wspomnień, oprócz ciężkiej pracy zostało mi w pamięci mnóstwo znakomitych momentów.

Która z rozgrywających, z którą miałaś okazję współpracować, pomogła Ci najbardziej rozwinąć się jako zawodniczka?
W pierwszym sezonie była tylko Laia Palau, a ja byłam drugą rozgrywającą i dzięki temu mogłam grać cały czas przeciwko niej. Wtedy miałam dużo czasu i możliwości, żeby nauczyć się nowych rzeczy. Sharnee Zoll dołączyła pod koniec sezonu i była po kontuzji kolana, więc nie miałyśmy dużo czasu, natomiast obserwowałam jej grę od lat, rozegrałam przeciwko niej mnóstwo spotkań i mogłam się od niej sporo nauczyć. Po drodze była także Jelena Skerović, myślę że od każdej mogłam się dowiedzieć czegoś innego. Wszystkie były wspaniałymi rozgrywającymi grającymi pod zespół i cieszę się, że mogłam je podpatrywać oraz szukać w nich tego, co mogę wykorzystać.

Te zawodniczki pomogły przygotować się do sezonu 2014/2015, gdzie obok Naketii Swanier pełniłaś rolę jednej z podstawowych zawodniczek?
Na pewno pierwsze dwa sezony w Polkowicach były głównie nauką. W pierwszym sezonie mogłyśmy grać w II lidze, więc zawsze był ten mecz, w którym mogłam spędzić więcej czasu na parkiecie. W tygodniu trenowałyśmy z Ekstraklasą, więc było to bardzo dobre rozwiązanie. Na początku sezonu 14/15 potrzebowałam czasu, żeby wrócić do rytmu grania i poradzić sobie z ciążącą na mnie odpowiedzialnością. Trener Rusin od początku dawał mi szansę i tak jak mówiłam, był to dla mnie przełomowy sezon. Wspominam go bardzo dobrze. Pamiętam, że nieraz siadałam i byłam załamana, że coś mi nie wyszło, bo pamiętałam, jak wszystko potrafiłam robić wcześniej. Trochę mi zajął powrót do mojego rytmu, ale pod koniec czułam się coraz pewniej.

Zderzenie młodej zawodniczki z seniorską koszykówką to spore wyzwanie.
Zdecydowanie. Pamiętam, że bardzo dużo od siebie wymagałam, bo czułam od trenera Rusina, że chce mi dać szansę i tym bardziej mnie to motywowało do tego, żeby udowodnić, że na tę szansę zasługuję.

Drogi Dominiki Owczarzak i Arkadiusza Rusina ponownie się skrzyżowały – jak wspominasz trenera z czasów jego pracy w Polkowicach, już wtedy był tak ekspresyjny jak teraz?
Wspominam tylko, że gdy trener Rusin prowadził młodsze dziewczyny, to śmiałyśmy się, że jest szóstym zawodnikiem, bo przy linii bronił z całym zespołem, robił krok odstawno-dostawny i razem z zespołem grał w obronie.

Podczas pobytu w Lublinie byłaś uznawana za jedną z najlepszych polskich rozgrywających, w superlatywach wypowiadali się trenerzy i koleżanki z zespołu – taka łatka wpływała w jakiś sposób na Twoją grę? Dodawała skrzydeł, przeszkadzała?
W Lublinie czułam się bardzo dobrze. W pierwszym sezonie dzieliłam rolę rozgrywającej z Leah Metcalf, niezwykle doświadczoną rozgrywającą, która grała wiele lat w Polsce. Mogłam się od niej naprawdę wiele nauczyć. Świetnie czułam się, mając u boku kogoś tak doświadczonego. Wtedy grałam jeszcze więcej słabszych spotkań, ale w drugim sezonie było o wiele lepiej. Cieszyłam się, że zostałam w Lublinie. Łączyłam obowiązki rozgrywającej z Tess Madgen i również dobrze wspominam tę współpracę. Bardzo ciężko walczyło mi się z nią na treningu. Moja rola była jeszcze większa i bardzo dobrze czułam się z tym, że spoczywała na mnie tak duża odpowiedzialność. Motywowało mnie to tylko do pracy.

Po tym sezonie decyzja o przejściu do Krakowa była naturalną?
Myślę, że tak właśnie naturalnie się układało. Chciałam grać o coś więcej niż dotychczas. Trener Szewczyk również zmieniał wtedy klub na Wisłę, więc miałam idealną szansę żeby zmienić klub z trenerem, którego znam, który zna mnie i darzy mnie zaufaniem. To było bardzo ważne. Nie mogłam wówczas podjąć innej decyzji niż zdecydować się na grę w Krakowie.

Poza kontuzją coś zostało w pamięci, czy pobyt w Wiśle jest takim mgnieniem?
Tak chyba jest. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Od momentu doznania kontuzji bardzo skupiłam się na sobie, na rehabilitacji i ta koszykówka odeszła na boczny tor.

Już w zeszłym roku były rozmowy na temat Twojego przejścia do Wrocławia. Wtedy jednak nie doszło do podpisania umowy. Co zdecydowało o tym, że w tym sezonie stało się inaczej?
W zeszłym sezonie rozmawialiśmy przed podjęciem decyzji, a potem również po tym, jak okazało się że nie zagram w Lublinie. Tak wychodziło z rozmów, że podjęłam inną decyzję. Teraz bardzo się cieszę, że udało nam się porozumieć w sprawie warunków kontraktu i jestem bardzo zadowolona, że w przyszłym sezonie będę grać we Wrocławiu.

Wracasz też do gry w jednym zespole z Agatą Dobrowolską. Rozmawiałyście przed transferem o Twoim przyjściu do Wrocławia?
Dosyć szybko podjęłam decyzję. Znam trenera, klub, zawodniczki, więc nie potrzebowałam dodatkowej zachęty, żeby mnie przekonać do transferu.

Dobrze znasz styl gry preferowany przez trenera Rusina. Obrona Ślęzy Wrocław ma się rozpoczynać od Ciebie? To element, na który szkoleniowiec 1KS-u kładzie zawsze największy nacisk.
Bardzo lubię grać w obronie, nic się nie zmieniło. Zawsze miałam okazję występować w zespołach, które stawiały na obronę. To styl, który preferuję i czuję się w nim bardzo dobrze. Gra w defensywie sprawia mi sporo satysfakcji, więc wierzę że w tym roku będziemy prezentowały taki styl. Nie może być inaczej, skoro trenerem jest Arkadiusz Rusin. Myślę, że będę mogła odnaleźć się łatwo w jego systemie.

Co w takim razie trzeba poprawić albo przywrócić do gry? Trener wspominał o drive’ach, które gdzieś odeszły na boczny tor.
Zawsze są elementy, nad którymi trzeba pracować. Trener Rusin pamięta mnie sprzed kontuzji, więc wie, na co mnie stać. W zeszłym sezonie nie miałam okazji, żeby w pełni pokazać to, co prezentowałam przed urazem, ale nie jest tak, że o tym zapomniałam. Pracuję każdego dnia, także i teraz, w trakcie wakacji, żeby stawać się lepszą zawodniczką. Mam nadzieję, że Wrocławiu będę miała okazję wykorzystać to na boisku.

Trener Rusin powiedział, że nie jesteś już młodą zawodniczką, a doświadczonym graczem i pora, żebyś zaczęła to doświadczenie pokazywać. Co zatem wniesie do zespołu Ślęzy nowa doświadczona rozgrywająca?
Dużo zależy od tego, jakie zadania postawi przede mną trener. Na pewno chciałabym wnosić jak najwięcej dobrego. Być może zachęcać resztę drużyny do lepszej gry w obronie, ponieważ wszystko zaczyna się od rozgrywającej, bo ona jest najbardziej wysunięta i chciałabym swoją agresją motywować oraz mobilizować dziewczyny do wspólnej defensywy. W ataku chciałabym grać rozsądnie i jak najlepiej kierować grą zespołu, żeby na boisku każda czuła się dobrze i mogła wykorzystywać swoje mocne strony.

Postawiłaś sobie za cel wrócić w tym sezonie do reprezentacji Polski?
Przede wszystkim, póki co, skupiam się na sezonie ligowym.

Przed kontuzją grałaś z szóstką na plecach, w Polkowicach było to już 66. To zmiana tymczasowa, czy świadoma, uzasadniona decyzja?
Nad tym jeszcze się zastanawiam. Wyniknęło to z tego, że mój chłopak nie mógł grać z szóstką, więc stwierdziliśmy, że skoro oboje do tej pory graliśmy z szóstkami, to zmieniamy je na 66.

Swego czasu byłaś odpowiedzialna za przygotowywanie ciast na wyjazdy, planujesz pełnić rolę głównego piekarza Ślęzy Wrocław?
Mogłam nie chwalić się takimi rzeczami, bo będą wobec mnie spore oczekiwania! Nie ukrywam, że zawsze przyjemnie jest coś zrobić dla całej drużyny, przynieść coś i się tym podzielić. Myślę, że takie małe rzeczy scalają zespół poza boiskiem.

Z Polkowic do Wrocławia – Dominika Owczarzak zawodniczką Ślęzy

Rozgrywająca Dominika Owczarzak podpisała umowę ze Ślęzą Wrocław i będzie reprezentować barwy klubu w sezonie 2019/2020. Ślęza to  szósty klub w jej karierze.

Urodzona w Poznaniu 25-letnia zawodniczka jest wychowanką tamtejszego MUKS-u i to właśnie w zespole z rodzinnego miasta Owczarzak zadebiutowała na parkietach I ligi oraz ówczesnej Ford Germaz Ekstraklasy. W swoim pierwszym sezonie w najwyższej lidze wystąpiła we wszystkich 35 spotkaniach, legitymując się średnimi na poziomie 7 punktów oraz 2,4 asysty na mecz. 25 meczów w pierwszej piątce i takie liczby w wieku 18 lat zwróciły uwagę CCC Polkowice, które wówczas sprowadzało do siebie najlepsze młode zawodniczki w kraju. W pierwszych dwóch sezonach, zakończonych dla polkowiczanek mistrzostwem oraz wicemistrzostwem Polski, mierząca 170 centymetrów Owczarzak grała niewiele, po zaledwie 12 minut na mecz. Pobierała wówczas nauki od takich koszykarek jak Teja Oblak, Jelena Skerović oraz Sharnee Zoll-Norman.

W rozgrywkach 2014/2015 tylko trzykrotnie zaczynała mecze z ławki, tworząc duet z Naketią Swanier. Zespół prowadzony przez Arkadiusza Rusina przegrał rywalizację o trzecie miejsce z Energą Toruń, a Owczarzak po zakończeniu sezonu przeniosła się do Lublina, gdzie pierwszym trenerem był doskonale znany jej z pracy w Polkowicach Krzysztof Szewczyk. Pod jego okiem nowa zawodniczka Ślęzy rozegrała dwa bardzo dobre sezony – rozgrywki 2016/2017 zakończyła ze średnią 9.3 punktu oraz 5.1 asysty. Przez niektórych, w tym także i swojego trenera, była nazywana najlepszą polską rozgrywającą i gdy Szewczyk przeniósł się do Krakowa, na ten sam ruch zdecydowała się także Dominika Owczarzak.

Niestety w Wiśle rozegrała de facto sześć spotkań, bo w siódmym doznała fatalnie wyglądającej kontuzji – zerwała więzadła krzyżowe. Po długiej rehabilitacji chciała wrócić do Lublina, ale w sierpniu zeszłego roku okazało się, że nie przeszła badań medycznych i jej kontrakt nie wszedł w życie. Z pomocną ręką przyszedł klub, w którym nazwisko Owczarzak stało się znanym na koszykarskiej scenie – CCC Polkowice. W zespole mistrzyń Polski mogła spokojnie wrócić do formy i jednocześnie trenować z najlepszymi zawodniczkami w kraju. Rozgrywki 2018/2019 zakończyła ze średnimi 3.7 punktu oraz 2.1 asysty w 13,5 minuty.

– Wszystko ma swoje zalety i wady. Powrót do Polkowic z jednej strony był idealny, bo dostałam czas na to, żeby spokojnie odbudować się po kontuzji, natomiast w pewnym momencie, jak to w przypadku każdej zawodniczki bywa, pojawiła się chęć dłuższego przebywania na boisku.  Cieszę się, że cały sezon byłam zdrowa i nic mi nie dokuczało, ale z pewnością jednym z głównych czynników przy podjęciu decyzji o zmianie klubu było to, żeby tych minut spędzonych na parkiecie było więcej – tłumaczy nowa zawodniczka Ślęzy Wrocław.

– Wracam do współpracy z Dominiką po czterech latach. Podjęliśmy rozmowy po kontuzji w Krakowie, żeby już wtedy przyszła do nas aby się odbudować. Wówczas nie udało się osiągnąć porozumienia i wybrała Lublin, a później Polkowice. Znam ją jako zawodniczkę, być może zmieniła się przez te cztery lata, ale będę chciał wrócić do tego, jak pracowaliśmy w Polkowicach. Wtedy rozegrała dobry sezon, jeszcze jako młody gracz. Teraz już młodym graczem nie jest, ma być doświadczoną zawodniczką i niech wykorzysta to doświadczenie. Najważniejsze, że problemy zdrowotne jej nie doskwierają. Rozmawiałem z nią i zupełnie zapomniała o problemach z kolanem. Z pewnością trener Bartosz Pasternak zindywidualizuje jej pracę, żeby poczuła się jeszcze mocniejsza – zapewnia trener Arkadiusz Rusin.

– Dobrze wspominam współpracę z trenerem Rusinem. Dał mi szansę po dwóch trudnych sezonach w Polkowicach i po raz pierwszy od mojego debiutanckiego sezonu w Ekstraklasie w MUKS-ie Poznań mogłam dużo grać. Tamte rozgrywki bez wątpienia mogę określić mianem przełomowych – wspomina sezon 2014/2015 Owczarzak.

Czego oczekuje po nowej rozgrywającej Ślęzy szkoleniowiec żółto-czerwonych? Z pewnością Dominika Owczarzak spędzi na parkiecie więcej czasu niż w Polkowicach, a z tym wiąże się większy zakres odpowiedzialności, który będzie ciążył na reprezentantce Polski.

– Ma pełnić rolę łączącą z zawodniczką z USA, która będzie mogła występować na pozycji 1 i 2. Wiadomo, że Dominika może grać tylko na jedynce, więc będzie kreować grę, żeby współpracowała z zespołem najlepiej, jak potrafi. Musi wrócić do swoich wejść pod kosz, które dobrze jej wychodzą, a o których ostatnio zapomniała. Myślę, że jeśli powtórzy sezon, który miała w Polkowicach czyli 8 punktów, 4 asysty i będzie w stanie dołożyć do tego jeszcze dwie asysty to będę zadowolony – deklaruje szkoleniowiec Ślęzy.

– Po kontuzji zmieniło się moje podejście, przede wszystkim myślę o swoim zdrowiu. Oprócz tego zrobię wszystko, żeby udowodnić trenerowi Rusinowi, że mój transfer do Ślęzy był dobrą decyzją – podkreśla dwukrotna mistrzyni Polski.

Oprócz Dominiki Owczarzak ważne kontrakty ze Ślęzą Wrocław mają również: Cierra Burdick (kapitan), Agata Dobrowolska, Magdalena Szajtauer, Daria Marciniak oraz Terezia Palenikova.

Dominika Owczarzak
ur. 23 marca 1994 w Poznaniu
wzrost: 170 cm
pozycja: rozgrywająca
przebieg kariery:
2010-2012: MUKS Poznań (FGE)
2011-2012: MUKS Kórnik (I liga)
2012-2015: CCC Polkowice (FGE, TBLK)
2015-2017: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin (TBLK, BLK)
2017-2018: Wisła CanPack Kraków (EBLK)
2018-2019: CCC Polkowice (EBLK)
2019-2020: Ślęza Wrocław (EBLK)

Statystyki w sezonie 2018/2019: 

Wszystkie statystyki podano łącznie/średnio.

Minuty: 351:04/13:30. Punkty: 96/3,7. Zbiórki: 30/1,2. Asysty: 54/2,1. Faule: 47/1,8. Faule wywalczone: 38/1,5. Straty: 22/0,8. Przechwyty: 14/0,5. Bloki: 0/0. Bloki otrzymane: 1/0,0. EVAL: 110/4,2. +/-: 119/4,6.

Terezia Palenikova na dłużej w Ślęzie Wrocław

Reprezentantka Słowacji Terezia Palenikova przedłużyła kontrakt ze Ślęzą Wrocław i będzie broniła barw klubu także w sezonie 2019/2020. Niespełna 24-letnia obwodowa to piąta zawodniczka w kadrze 1KS-u na nadchodzące rozgrywki Energa Basket Ligi Kobiet. 

Ślęza Wrocław to trzeci klub w karierze Palenikovej, ale pierwszy zagraniczny. Wcześniej występowała w BK Petrzalka oraz Pieszczańskich Czajkach. Pomimo przenosin do silniejszej ligi, reprezentantka Słowacji w pierwszej części sezonu była wyróżniającą się postacią 1KS-u oraz całych rozgrywek. W pierwszej rundzie Terezia notowała średnie na poziomie 13,4 punktu, 3,3 zbiórki oraz 1,8 asysty, trafiając przy tym 50 proc. rzutów za dwa i 38,1 proc. prób za trzy.

Po nowym roku problemy zdrowotne 23-letniej Słowaczki przeszkodziły jej w kontynuowaniu dobrych występów. Rytm, który wypracowała sobie w pierwszych 12 meczach zniknął w rundzie rewanżowej i nie udało się Palenikovej odzyskać go do końca sezonu. W play-offach legitymowała się średnimi 4,5 punktu, 0,5 zbiórki i 1 asysty na mecz, co było sporym spadkiem w porównaniu do startu przygody młodej obwodowej w Ślęzie Wrocław. Trener Arkadiusz Rusin wie, że prawdziwa Palenikova to ta z pierwszych trzech miesięcy występów we Wrocławiu i takiej dyspozycji będzie od niej wymagał.

– Podobnie jak Cierra Burdick, także i Terka ma coś do udowodnienia. Play-offy w jej wykonaniu były bardzo słabe, a w sezonie zasadniczym pokazywała się z bardzo dobrej strony. Do świąt wielu uznawało ją za odkrycie tej ligi. W nowym roku miała swoje problemy zdrowotne. Ma wielki talent, ale musi on być poparty ciężką pracą indywidualną i na to się dogadywaliśmy podczas rozmów o umowie. Prowadziłem z nią intensywne rozmowy, przekazywałem co ma do zrobienia i wszystko teraz zależy od niej – powiedział szkoleniowiec Ślęzy.

– Rozmawiałam z trenerem w trakcie sezonu i po jego zakończeniu. Zdecydowałam się przedłużyć umowę, bo wiem że w Ślęzie Wrocław mogę się rozwijać jako zawodniczka, podnosić swoje umiejętności i pomagać zespołowi na tyle, na ile jestem w stanie. Chcę poprawić swoją grę i rozegrać cały sezon na równym oraz wysokim poziomie – podkreślała Palenikova.

Do osiągnięcia tego celu będzie potrzebne przede wszystkim zdrowie. Jak prezentowała się reprezentantka Słowacji gdy była w pełni gotowa do gry można było się przekonać na początku sezonu, gdy była jedną z kluczowych postaci Ślęzy w niemalże każdym meczu. Powrót do optymalnej dyspozycji powinien sprawić, że Palenikova ponownie będzie czołową opcją w ataku 1KS-u, notującą po kilkanaście punktów w meczu.

– Przez ostatnie miesiące sezonu miałam problemy z kostką, co musiało zakończyć się operacją po zakończeniu rozgrywek. Jestem już dwa tygodnie po zabiegu i przechodzę rehabilitację. Jeśli wszystko przebiegnie bez problemów, a tak jest obecnie, to w przyszłym tygodniu rozpocznę powoli przygotowania i nie mogę się już doczekać powrotu do Wrocławia i do zajęć – powiedziała obwodowa Ślęzy.

– Jestem z nią w kontakcie, wszystko jest już wyczyszczone i mamy nadzieję, że ten uraz przestanie ją absorbować i będzie mogła skupić się wyłącznie na koszykówce. Teraz musi przede wszystkim myśleć o rehabilitacji i powrocie do pełnej sprawności. Później będziemy chcieli przywrócić jej sprawność naturalną. To niezwykle utalentowana ruchowo zawodniczka i jeszcze bardziej planujemy wykorzystać to w ruchach stricte koszykarskich. Mamy wraz z trenerem Bartoszem Pasternakiem (trenerem przygotowania motorycznego Ślęzy Wrocław – red.) plan, jak to zrobić i myślimy o tym, jak zindywidualizować jej ćwiczenia. Wierzymy, że przyniesie to pożądany efekt – deklarował Rusin.

Obecnie oprócz Terezii Palenikovej ważne kontrakty ze Ślęzą Wrocław na sezon 2019/2020 mają: Cierra Burdick (kapitan), Agata Dobrowolska, Daria Marciniak i Magdalena Szajtauer.

Terezia Palenikova
ur. 16 sierpnia 1995 w Bratysławie
wzrost: 178 cm
pozycja: rzucająca/niska skrzydłowa
przebieg kariery:
2011-2014: BK Petrzalka
2014-2018: Pieszczańskie Czajki
2018 – obecnie: Ślęza Wrocław

Statystyki w sezonie 2018/2019: 

Wszystkie statystyki podano łącznie/średnio.

Minuty: 778:14/22:53. Punkty: 288/8,5. Zbiórki: 77/1,8. Asysty: 50/1,5. Faule: 61/1,8. Faule wywalczone: 66/1,9. Straty: 40/1,2. Przechwyty: 24/0,7. Bloki: 3/0,1. Bloki otrzymane: 10/0,3. EVAL: 239/7,0. +/-: 71/2,1.

Najnowsza zawodniczka Ślęzy: Magdalena Szajtauer

Magdalena Szajtauer to pierwsza nowa zawodniczka Ślęzy Wrocław w sezonie 2019/2020. Przybliżamy dotychczasową karierę reprezentacyjnej środkowej. 

Urodzona 28 marca 1995 roku w Wiśle Szajtauer rozpoczynała swoją karierę w barwach ISSiR Startu Wisła, a w rozgrywkach 2011/2012 przeniosła się do Gorzowa Wielkopolskiego. – Spotkałem się z rodzicami Magdy, kończąc wizytę słowami, że za dwa tygodnie ich córka będzie już w Gorzowie. To był materiał na świetną zawodniczkę. – mówił w 2016 roku trener Dariusz Maciejewski w rozmowie z Gazetą Lubuską. Już przed 17 urodzinami zadebiutowała na parkietach ówczesnej Ford Germaz Ekstraklasy, ale w 51 sekund przeciwko Odrze Brzeg nie zdołała się zapisać w statystykach. Na następny występ w najwyższej lidze czekała miesiąc i w wysokiej porażce przeciwko CCC Polkowice dostała od trenera Maciejewskiego dwie minuty. Sezon 2011/12 zakończyła grając 12 minut z ŁKS-em Łódź – taki wymiar minut dla 17-letniej zawodniczki był wyrazem wiary w umiejętności i potencjał młodej środkowej.

Kibice zebrani w hali w Szczecinie w listopadzie 2012 roku podczas meczu 1/16 finału Pucharu Polski mogli zobaczyć talent Magdaleny Szajtauer w pełnej krasie. Środkowa zespołu z Gorzowa w wygranej Akademiczek nad Wilkami Morskimi zdobyła 14 punktów, zebrała siedem piłek (cztery na atakowanej tablicy), dołożyła do tego trzy asysty i blok w drodze po EVAL 20 i +/- 32. – Widać, że ostatnie niezłe występy w drużynie młodzieżowej nie były przypadkowe. Teraz czas na podobny błysk w dorosłej rywalizacji… – można było przeczytać na stronie gorzowskiej Gazety Wyborczej po tym występie Szajtauer.

W następnej rundzie wciąż niepełnoletnia zawodniczka wyszła na parkiet w pierwszej piątce. Rywalem gorzowianek był MKS PWSZ Konin, a wschodząca gwiazda AZS-u-AJP spędziła na parkiecie 22 minuty, zdobywając 8 punktów i zbierając 5 piłek (ponownie cztery w ataku).

Sukcesy w Pucharze nie przełożyły się na dłuższe występy ligowe. Ani razu w dziewięciu meczach sezonu zasadniczego nie zagrała dłużej niż 10 minut, dopiero w ćwierćfinałowej rywalizacji z hegemonem z Krakowa dostała swoją szansę. Średnie na poziomie 4,3 punktu oraz 3,6 zbiórki gdy trzeba było rywalizować na parkiecie z Dorą Horti czy Tiną Charles to dobry wynik.

Rozgrywki 2013/2014 nie były znaczącym krokiem naprzód jeżeli chodzi o rozwój koszykarski Magdaleny Szajtauer. Znowu zaprezentowała się bardzo dobrze w Pucharze Polski – ponownie na drodze koszykarek z Gorzowa stanął zespół MKS-u Konin, co zakończyło się sześcioma punktami i 11 zbiórkami, ale i porażką 50:60. W lidze warto podkreślić mecz z Energą Toruń – 2 punkty i 9 zbiórek (5 ofensywnych) w 15 minut. Poza tym? Trudno znaleźć spotkanie, którym nowa zawodniczka Ślęzy Wrocław mogłaby się pochwalić.

Co innego w sezonie 2014/2015 – bez dwóch zdań przełomowym w wykonaniu Szajtauer. Od początku regularnie występowała na parkiecie po kilkanaście minut, na stałe wkomponowując się w rotację trenera Dariusza Maciejewskiego. W listopadzie 2014 roku zdobyła dziewięć punktów i zebrała osiem piłek w meczu z Basketem Gdynia. Trzy tygodnie później zaliczyła osiem oczek i tyle samo zbiórek w meczu z beniaminkiem ówczesnej Tauron Basket Ligi Kobiet – Ślęzą Wrocław. W nowym roku błysnęła przeciwko Wiśle CanPack Kraków (pięć punktów i pięć zbiórek) i przede wszystkim w starciu z Pszczółką Lublin. Cztery punkty wrażenia nie robią, ale 10 zbiórek już tak. A gdy dodamy do tego aż pięć bloków, otrzymujemy znakomity występ blisko 20-letniej zawodniczki.

Potencjał młodej środkowej dostrzegł trener Jacek Winnicki. Szkoleniowiec ten pełnił w 2015 roku rolę selekcjonera reprezentacji Polski kobiet i zaprosił Magdalenę Szajtauer do szerokiej, 23-osobowej kadry reprezentacji przygotowującej się do Eurobasketu. W węższym, liczącym 18 zawodniczek składzie już jej zabrakło, niemniej kwestią czasu były kolejne powołania i ostatecznie debiut w biało-czerwonych barwach.

Debiut Magdaleny Szajtauer w reprezentacji Polski. (Fot. koszykowkakobiet.pl)

Pierwszy występ z orzełkiem na piersi nastąpił 18 listopada 2015 roku przeciwko Niemkom. Dwa punkty, trzy zbiórki i, jako dowód waleczności, pięć fauli. Powołanie od Teodora Mołłowa było konsekwencją bardzo dobrego startu w sezonie 2015/16. Ponownie właściwie w pojedynkę zatrzymała Pszczółkę Lublin, blokując aż sześć rzutów rywalek. Do tego dołożyła sześć punktów i 11 desek. Tydzień później przeciwko Artego Bydgoszcz zrobiła 9 punktów i 10 zbiórek. Służyły jej występy u boku Kelley Cain, wraz z nią Szajtauer tworzyła bardzo trudny do przejścia duet podkoszowych. Po meczu z Zagłębiem Sosnowiec gorzowska Wyborcza pisała „miło było dziś usłyszeć, że „wszystkie możliwe słowa uznania za walkę należą się naszym dziewczynom i wyłącznie o nich mówmy”. A więc mówimy: jesteśmy z was dumni!”.

Szajtauer była wtedy podstawową środkową, bowiem Cain leczyła kontuzję. Tuż przed wyjazdem na kadrę do Gorzowa przyjechało PGE MKK Siedlce, a przyszła reprezentantka Polski zabukowała sobie bilet na zgrupowanie zbierając aż 16 piłek. Ten wyczyn poprawiła w połowie stycznia 2016, notując 17 zbiórek przeciwko Pomarańczarni Poznań. „Szajta” nie tylko czyściła tablice, ale i była momentami zaporą nie do przejścia. Wspomnieliśmy o sześciu blokach z Pszczółką. W meczu z Sosnowcem dołożyła kolejne pięć. Cztery przeciwko Basketowi Gdynia, jeszcze cztery ze Ślęzą. Łącznie 41 – najwyższy wynik w lidze.

W rozgrywkach 2016/2017 Cain przeniosła się do Torunia. A w Gorzowie zamiast szukać kolejnej środkowej z zagranicy, postawiono na Szajtauer. U swojego boku miała takie nazwiska jak Aleksandra Pawlak, Paulina Misiek czy Courtney Hurt – partnerki doborowe. W czwartym meczu sezonu, przeciwko Arce Gdynia, w końcu rodowita góralka z Wisły zanotowała pierwsze double-double w swojej karierze. Do 11 zbiórek dołożyła 10 punktów. W roli podstawowej środkowej punktowała więcej niż zazwyczaj, ale wciąż bez przełomu w postaci regularnych zdobyczy powyżej 10 oczek. Szajtauer rozstrzygnęła wielki mecz przeciwko Enerdze Toruń i swojej byłej koleżance spod kosza – Kelley Cain na swoją korzyść. Lepiej zapunktowała Amerykanka, ale na tablicach lepsza okazała się reprezentantka Polski, która zebrała 16 piłek, w tym aż dziewięć w ataku. Byłby to rekord ligi gdyby nie Courtney Hurt, która pewnego razu postanowiła zebrać aż 14 piłek na atakowanej tablicy przeciwko Widzewowi Łódź.

W listopadzie 2016 roku Szajtauer zrobiła 6 punktów i 10 zbiórek z PGE MKK Siedlce, a dwa tygodnie później 7 oczek i 11 zbiórek przeciwko Artego Bydgoszcz – był to pierwszy przypadek w jej karierze, kiedy w dwóch meczach z rzędu zanotowała ponad co najmniej 10 zbiórek. Na następny taki przypadek musiała czekać dziewięć meczów, aż do następnego starcia z Artego. Wówczas zaledwie punktu zabrakło jej do kolejnego double-double, ostatecznie stanęło na 9 punktach i 12 zbiórkach. Kolejny mecz z PGE MKK Siedlce również zakończył się okazałym dorobkiem zbiórek – 15 desek w zaledwie 24 minuty. „Szajta” i jej koleżanki dobrze zaczęły play-offy, dwukrotnie pokonując CCC Polkowice, ale przegrały trzy kolejne mecze i zakończyły walkę o medale na ćwierćfinałach. Na pocieszenie został reprezentacyjnej środkowej tytuł wicemistrzyni bloków. Z 49 zablokowanymi rzutami przegrała koronę królowej bloków z… Kelley Cain o jeden blok.

Latem 2017 roku do zespołu z Gorzowa dołączyła Carolyn Swords, a to oznaczało tylko jedno – przenosiny Szajtauer na ławkę rezerwowych. Z zawodniczką, która rozegrała niemal 200 meczów w NBA trudno rywalizować, więc reprezentantka Polski skupiła się na ciężkiej pracy i wykorzystywaniu swoich szans. Wystąpiła w 27 meczach, w 12 z nich wyszła na parkiet w wyjściowej piątce. Spadły praktycznie wszystkie średnie, co jest rzeczą naturalną przy zmianie roli. Z zawodniczki która miała w sezonie 16/17 rewelacyjny średni +/- na poziomie 8.1 (szósty najlepszy wynik w lidze) spadła na poziom 0.4. Nadeszła pora na zmianę scenerii.

– W zasadzie to pierwsza duża zmiana w mojej karierze. Od ośmiu lat grałam w Gorzowie Wielkopolskim. Potrzebny był mi nowy impuls. Ten transfer jest właśnie takim impulsem. Jestem pozytywnie nastawiona przed nowym sezonem – powiedziała Szajtauer oficjalnej stronie Pszczółki Lublin po zmianie barw klubowych. Do przenosin akurat do Grodu Kozła zachęcała ją była kapitan Pszczółki, a obecnie zawodniczka Ślęzy Agata Dobrowolska, z którą Szajtauer mieszkała w jednym pokoju podczas zgrupowań reprezentacji Polski.

W Lublinie błyskawicznie przedstawiła kibicom swoje mocne strony – agresywne atakowanie tablic i dobrą defensywę. W spotkaniu ze Ślęzą Wrocław do tego dołożyła jeszcze 13 punktów w drodze po swoje drugie double-double w karierze klubowej.

Przez chwilę występowała w wyjściowej piątce, gdy trener Szawarski ustalał warunki kontraktu z Nikki Greene. Gdy mistrzyni Polski z 1KS-em dołączyła do Pszczółki, Szajtauer wróciła na ławkę rezerwowych. Na przełomie stycznia i lutego obie panie grały ze sobą w pierwszym składzie, ale w przypadku reprezentantki Polski seria występów w S5 stanęła na czterech meczach. Do końca sezonu pojawiła się w piątce tylko raz, w ostatnim meczu sezonu, gdy Pszczółka bezskutecznie próbowała powstrzymać CCC Polkowice i urwać późniejszym mistrzyniom Polski choćby jeden mecz.

– Robię wszystko, co możliwe, by być jeszcze bardziej pewną zawodniczką na parkiecie. Aczkolwiek cały czas muszę pracować nad swoją psychiką.

– Zdaję sobie sprawę, że jeśli w głowie jest blokada, to pewnego poziomu nie przeskoczę. Wynika to chyba częściowo z tego, że na boisku widzę, jak wiele mi jeszcze brakuje do tych najlepszych – mówiła Szajtauer na przestrzeni dwóch miesięcy w 2016 roku. Tych wypowiedzi udzieliła Gazecie Lubuskiej w trakcie najlepszego sezonu w swojej karierze. Od tego czasu musiała pokazywać swój talent w mniejszych rolach, ale oprócz umiejętności imponowała walecznością i determinacją, co zresztą nie uciekło uwadze legend koszykówki.

– Ta dziewczyna ma olbrzymi zasiąg ramion, a do tego jest bardzo waleczna – powiedziała o Szajtauer w listopadzie zeszłego roku mistrzyni Europy z 1999 roku Elżbieta Nowak w rozmowie z Magazynem Sportowiec.

– Jest zdolna, ma duży potencjał. Jeśli będzie pewniejsza, to zrobi dużą karierę – na łamach „Lubuskiej” chwalił reprezentantkę Polski były selekcjoner kadry Teodor Mołłow.

Trener Arkadiusz Rusin powiedział wprost – liczy nie tylko na defensywę swojej nowej środkowej, ale i na jej punkty. 24-letnia środkowa zbiera i blokuje na poziomie czołówki ligi. Jeśli w ślad za obroną pójdzie atak, to Magdalena Szajtauer w żółto-czerwonych barwach z pewnością poprawi swój dorobek dwóch double-double w karierze klubowej. My jesteśmy o tym przekonani.