,

Firma Dabro Bau wykonawcą inwestycji na Kłokoczycach

Mająca swoją siedzibę w Świdnicy firma Dabro Bau zrealizuje piłkarską część inwestycji na Kłokoczycach. Budowa rozpocznie się w najbliższych dniach, a wszystkie obiekty będą gotowe jeszcze tej jesieni.

Dabro Bau to renomowana firma, działająca na rynku od 2003 roku, która ma w swoim portfolio kilkanaście dużych inwestycji. W rodzinnej Świdnicy zbudowała obiekty przy ul. Ułańskiej i Wałbrzyskiej, a przede wszystkim stadion miejskiego OSiRu. Boisko oraz bieżnia lekkoatletyczna powstały także w Złotoryi. Jeżeli zaś chodzi o inwestycje w stolicy Dolnego Śląska, to Dabro Bau postawiło chociażby boiska wielofunkcyjne przy ul. Spółdzielczej, obiekt wielofunkcyjny przy ul. Częstochowskiej czy sztuczną murawę koło stadionu „Oławka” przy ul. Na Niskich Łąkach.

Inwestycja na Kłokoczycach będzie pierwszą, w której firma oprócz boisk otwartych z murawą sztuczną i naturalną zrealizuje także projekt boisk pod balonem, które będą dostępne o każdej porze, niezależnie od warunków pogodowych oraz pory roku.

Na Kłokoczycach pojawiają się maszyny, a budowa rozpocznie się w najbliższych dniach. Całość będzie gotowa do użytku jesienią tego roku, więc już niedługo zostaną rozegrane tam pierwsze treningi i mecze.

Docelowo boiska piłkarskie mają być częścią wielofunkcyjnego ośrodka treningowego – domu dla piłkarzy oraz koszykarek Ślęzy Wrocław.

– Cieszymy się, że Dabro Bau będzie realizował naszą inwestycję na Kłokoczycach. To renomowana firma, która znana jest z rzetelności i jakości wykonania. Poprzednie budowy tej firmy utwierdzają nas w przekonaniu, że obiekty będą bardzo dobrze wykonane i przez długie lata będą służyły nie tylko zawodnikom i zawodniczkom Ślęzy, ale i wszystkim mieszkańcom Wrocławia – powiedziała prezes zarządu Ślęzy Wrocław Katarzyna Ziobro.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Marissa Kastanek

W podsumowaniu rozgrywek 2018/2019 przyszedł czas na kapitan Ślęzy, Marissę Kastanek, która od przyszłego sezonu będzie reprezentować barwy Arki Gdynia.

Sezon zasadniczy

Po zmianie barw Sharnee Zoll-Norman oraz problemach zdrowotnych Agnieszki Majewskiej Marissa Kastanek została mianowana przez trenera Arkadiusza Rusina kapitan zespołu Ślęzy Wrocław. Z uwagi na staż w żółto-czerwonych barwach oraz zrozumienie systemu gry trenera Rusina Kastanek była naturalnym wyborem do tej roli. Od samego początku przygotowań przyszła reprezentantka Polski wywiązywała się ze swoich obowiązków bez zarzutu, motywując oraz prowadząc resztę drużyny do walki w sezonie 2018/2019.

Na ligowe otwarcie rozgrywek kapitan Ślęzy przypomniała wszystkim, którzy mogli zapomnieć, dlaczego jest jedną z najlepszych strzelczyń Energa Basket Ligi Kobiet, trafiając 7 z 13 rzutów, w tym 5 z 8 prób z dystansu. Wysoką skuteczność podtrzymała także tydzień później, gdy w Gdańsku trzykrotnie przymierzyła za trzy, dokładając do tego punkty z półdystansu, spod obręczy czy z linii rzutów osobistych.

W następnych kilku spotkaniach suche punkty i zbiórki dalej utrzymywały się na przyzwoitym poziomie, ale brakowało skuteczności. 2/11 z gry przeciwko Pszczółce Lublin, 3/12 z Arką w Gdyni oraz 4/10 w meczu z PGE MKK Siedlce to rezultaty niezachwycające. Pomimo tego Marysia dalej była wartościową zawodniczką, pomagając zespołowi w wielu innych aspektach, notując asysty oraz cenne zbiórki na atakowanej tablicy. Od pierwszego meczu Kastanek pokazywała swoje firmowe zagranie – wejście z obwodu pod kosz i ofensywna zbiórka. Wielokrotnie rywalki po prostu nie spodziewały się wbiegającej zawodniczki Ślęzy, a ta doskonale to wykorzystywała.

Największym dołkiem jeżeli chodzi o punkty, było spotkanie z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. Marissa pierwszy raz stanęła naprzeciw swojej przyjaciółki i mentorki – Sharnee Zoll-Norman w rywalizacji meczowej i zakończyła tę rywalizację z zaledwie czterema punktami, zamieniając na punkty tylko jeden rzut z gry. Tylko Taiisia Udodenko miała wówczas niższy wskaźnik +/- (-25, Kastanek -19). Kapitan Ślęzy zrobiła wszystko, żeby powrócić do swojej typowej dyspozycji w meczu z Wisłą CanPack Kraków. To się udało: w zaledwie 18,5 minuty Marysia zdobyła 15 punktów, trafiając 5 z 8 prób, w tym trzy z dystansu. Trzy trójki wpadły także w meczu z Widzewem, ale ciekawostką jest fakt, że w porażce 80:92 nie oddała żadnego rzutu za dwa. Był to zaledwie drugi przypadek w jej przygodzie ze Ślęzą, kiedy taka sytuacja miała miejsce. Pierwszy raz przydarzyło się jej to w kwietniu 2016 roku, podczas rywalizacji o brąz z CCC Polkowice.

Przełom lat to trzy kolejne mecze bez dwucyfrowej zdobyczy punktowej. Osiem punktów i sześć zbiórek z Artego Bydgoszcz oraz dziewięć oczek z pięcioma „deskami” to solidne występy. Słabiej Kastanek wypadła przeciwko CCC, bo choć zdobyła osiem oczek, to poza przechwytami nietypowo nie zapisała się w innych rubrykach statystycznych. Przynajmniej tych pozytywnych – bowiem w niecały kwadrans popełniła cztery faule i tyle samo strat.

Po meczu z Energą rozpoczął się najlepszy okres Marissy w sezonie zasadniczym. Pierwszy raz w rozgrywkach 2018/2019 wyszła na parkiet w pierwszej piątce w meczu z Eneą AZS-em Poznań. I potrzebowała niespełna 20 minut, aby zanotować 13 oczek, 4 zbiórki (3 ofensywne) asystę oraz blok. Jak się okazało, był to jej jedyny zablokowany rzut w pierwszym etapie rozgrywek. Rozgrzewka przeciwko poznaniankom sprawiła, że tydzień później przeciwko Sunreef Yachts Politechnice Gdańsk Kastanek na koncie miała już 17 punktów, po raz kolejny trafiając pięć trójek w jednym meczu. Jej rzuty były niezwykle istotne, bowiem bez tych celnych prób Ślęza raczej nie powróciłaby z dalekiej podróży i sensacyjne zwycięstwo beniaminka stało by się faktem.

Wyjazdowy mecz z Pszczółką nie potoczył się po myśli żółto-czerwonych, ale kapitan Ślęzy starała się być wszędzie. Jej aktywność dobrze oddają statystyki – 16 punktów (4 trójki), 4 asysty, 2 wywalczone faule i aż pięć przechwytów – najwięcej w sezonie spośród całej drużyny 1KS-u. Z Lublina nie udało się wywieźć zwycięstwa, ale tydzień później, gdy do Wrocławia przyjechała Arka Gdynia, Kastanek upewniła się, że dwa punkty pozostaną w stolicy Dolnego Śląska. Nie tylko zdobyła 15 oczek (6/8 z gry, 3/5 za 3), ale i zanotowała bardzo ważny przechwyt w końcówce spotkania, kiedy zabrała piłkę Annie Makurat na 23 sekundy przed końcową syreną. W następnych dwóch meczach – z PGE MKK Siedlce oraz Ostrovią Marissa, podobnie jak cała drużyna, mogła sobie nieco odpocząć. To jednak nie przeszkodziło jej w zdobyciu łącznie 31 punktów, 7 zbiórek oraz 6 asyst. Przeciwko PGE MKK Ślęza ze swoją kapitan na parkiecie była lepsza od rywalek aż o 30 oczek.

Zwieńczeniem passy Marissy Kastanek było spotkanie w Gorzowie z InvestInTheWest Eneą. Błyskawicznie złapała rytm, trafiając trzy trójki w przeciągu zaledwie 2 minut. I aż dziw, że po tak imponującym początku jeszcze tylko jeden rzut znalazł drogę do kosza. Choć próby nie wpadały, to Kastanek i tak znalazła sposób, żeby pomóc swojej drużynie w kluczowych momentach. Gdy spotkanie zbliżało się do końca, Marissa zanotowała dwa przechwyty, zabierając piłkę Laurze Juskaite oraz Sharnee Zoll-Norman.

Celownik dystansowy kapitan Ślęzy po trzech trójkach w Gorzowie rozregulował się dość poważnie. W meczu z Wisłą CanPack Kraków spudłowała wszystkie pięć rzutów za trzy. Tydzień później przeciwko Widzewowi Łódź trafiła jedną z trzech prób. Końcówka sezonu to dobra skuteczność za dwa i praktycznie perfekcyjna z linii rzutów osobistych, co przełożyło się kolejno na 13, 10 i 11 punktów. Ale rzuty z dystansu  nie chciały wpadać i przeciwko CCC, Artego i Enerdze Kastanek trafiła tylko trzy z 17 swoich rzutów dystansowych. Łącznie, w ostatnich pięciu spotkaniach, miała skuteczność zza łuku na poziomie 16 proc.

Play-offy

Ćwierćfinałowa rywalizacja rozpoczęła się od 13 punktów w meczu numer jeden. Niemal połowa z nich – 6 z 13, została przez Marissę zdobyta z linii rzutów osobistych. Trzy kolejne spotkania to raczej współodpowiedzialność za rozgrywanie piłki oraz konstruowanie akcji, a rolę Kastanek przejęła Elina Dikeoulakou – zwłaszcza w meczach numer dwa i cztery. Kapitan Ślęzy asystowała swoim koleżankom z drużyny, a do tego była aktywna w obronie. Zadaniem wszystkich zawodniczek obwodowych było frustrowanie swoich odpowiedniczek i Marysia nadawała ton poczynaniom defensywnym koleżanek. W trzecim meczu serii konsekwencją było przekroczenie limitu fauli, ale w decydującym starciu te faule zamieniły się w przechwyty.

Walka o finał Energa Basket Ligi Kobiet z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. zaczęła się dla Marissy bezbarwnie. Zdobyła osiem punktów, ale poza tym trudno było zobaczyć jej wkład w spotkanie numer 1. Lepiej prezentowała się dzień później, agresywnie wchodząc pod kosz i wymuszając parę przewinień w drodze po 13 punktów. Najlepsze spotkanie tej serii oraz całych play-offów Kastanek rozegrała w pierwszym starciu w Gorzowie. Kiedy wrocławianki były pod ścianą, ich kapitan trafiła bardzo ważne rzuty za trzy punkty, czym podniosła morale zespołu w kluczowych momentach. To po jej trójkach reszta drużyny uwierzyła w wyrwanie zwycięstwa na gorącym terenie i tak też się stało. Ten sam przepis nie przyniósł już pożądanego skutku w decydującym spotkaniu.

Mecze o brąz to trwająca trzy mecze walka z własnym rzutem. Kastanek skończyła tę serię z większą liczbą asyst (12) aniżeli celnych rzutów z gry (8). O ile w drugim spotkaniu rywalizacji o brąz gorącą rękę miała Elina Dikeoulakou, tak w obu spotkaniach w Gdyni skuteczności 4/20 ze strony kapitan nie dało się przeskoczyć.

Podsumowanie

Sezon w wykonaniu Marissy Kastanek był pełen wzlotów i upadków. Były momenty, w których kapitan Ślęzy była najlepszą zawodniczką na parkiecie, ale zdarzały się nietypowe dla niej mecze przeciętne. Chwilami przyszła reprezentantka Polski musiała wziąć na siebie więcej odpowiedzialności za rozgrywanie i dostosowanie się do tej roli zajęło jej trochę czasu. Pokazała jednak kilka razy, że potrafi zarówno przymierzyć z dystansu oraz asystować swoim koleżankom. Zmiana stylu gry widoczna jest w statystykach – spadła liczba zdobytych punktów i skuteczność, wzrosła liczba asyst, zbiórek i strat. Od przyszłego sezonu Marissa Kastanek będzie reprezentować barwy Arki Gdynia, ale na zawsze pozostanie niezwykle istotną częścią najnowszej historii Ślęzy Wrocław. Jej wyczynów w drodze po mistrzostwo Polski nie da się zapomnieć.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 918:10/26:14. Punkty: 374/10,7. Zbiórki: 87/2,7. Asysty: 73/2,1. Faule: 78/2,2. Faule wywalczone: 50/1,4. Straty: 60/1,7. Przechwyty: 37/1,1. Bloki: 2/0,1. Bloki otrzymane: 15/0,4. EVAL: 303/8,7. +/-: 51/1,5.

Skuteczność: za 2 punkty – 44,5%, za 3 – 33,3%, za 1 – 89,8%.

Najlepszy miesiąc: luty (cztery mecze) – średnio 15,5 punktu (3/6 za 3), 3 zbiórki, 2,8 asysty, 1,8 straty, 2,3 przechwytu, EVAL 16,3, +/- 18.

Najlepszy mecz: 23 lutego z PGE MKK Siedlce – 14 punktów (3/6 za 3), 4 zbiórki (3 ofensywne), 3 asysty, 2 przechwyty, EVAL 18, +/- 30.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Cierra Burdick

Kolejną zawodniczką w posezonowym podsumowaniu jest Cierra Burdick. Amerykańska silna skrzydłowa przez większość rozgrywek była najlepszą koszykarką Ślęzy Wrocław.

25-letnia reprezentantka USA dołączyła do klubu z Wrocławia z reputacją ciężko pracującej zawodniczki, która potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów i kontrolowanie wydarzeń na tablicach. Błyskawicznie okazało się, że te komplementy nie były opowiadane na wyrost – Burdick wywalczyła tytuł MVP turnieju towarzyskiego w Krakowie, prowadząc 1KS do zwycięstwa w tych zawodach.

– Jestem wszechstronna, potrafię wyjść na obwód i wejść pod kosz. Zawsze przede wszystkim szukam podania, rozglądam się za koleżankami z zespołu. Staram się używać mojej boiskowej inteligencji, to mój duży atut. Lubię dyrygować zespołem i wiedzieć, że wszyscy są w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. – mówiła Burdick w rozmowie z oficjalną stroną klubu przed rozpoczęciem rozgrywek.

Sezon zasadniczy

Na inaugurację rozgrywek skrzydłowa Ślęzy nie musiała pokazywać pełni swoich możliwości. Wrocławianki kontrolowały wydarzenia boiskowe w starciu z Eneą AZS-em Poznań, więc Burdick spędziła na parkiecie zaledwie 21 minut. To wystarczyło, aby sprzedała próbkę tego, czym raczyła kibiców 1KS-u przez resztę sezonu. 10 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst i przechwyt – Burdick z pewnością rozbudziła apetyty fanów. W następnym meczu rozegrała 26 minut i dołożyła kolejne liczby do swoich statystyk. Spotkanie z Politechniką skończyła z linijką 16 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst, 2 przechwyty i blok.

W pierwszym poważnym teście Ślęzy, czyli meczu z Arką Gdynia, można było się spodziewać najlepszego jak dotychczas występu amerykańskiej skrzydłowej i ta nie zawiodła. W epickim thrillerze Burdick stanęła naprzeciw Emmy Cannon i doskonale wywiązała się ze swoich zadań. Cierra była na parkiecie absolutnie wszędzie, po raz kolejny wypełniając niemal każdą rubrykę statystyk. Do kompletu brakowało jej jedynie trafionej trójki, oprócz tego: 22 punkty, 10 zbiórek, 3 asysty, 4 przechwyty, blok i aż siedem wywalczonych fauli w drodze do zwycięstwa 98:91. Burdick nadawała ton wydarzeniom, będąc osią ofensywy i defensywy wrocławskiego klubu.

Pomiędzy spotkaniem z Arką, a meczem z PGE MKK Siedlce Burdick doznała urazu. Nie była to groźna kontuzja, ale mając w perspektywie długą drogę do końca sezonu, trener Arkadiusz Rusin postanowił oszczędzić swoją gwiazdę i jedyny raz w swojej przygodzie z drużyną z Wrocławia Cierra Burdick rozpoczęła mecz na ławce rezerwowych. Pojawiła się na parkiecie w trakcie pierwszej kwarty, ale problemy zdrowotne zdecydowanie miały wpływ na jej postawę, więc skończyło się na czterech punktach (wszystkie zdobyte z linii rzutów osobistych), pięciu zbiórkach oraz asyście i bloku. Był to jedyny mecz w sezonie, w którym Cierra nie trafiła żadnego rzutu z gry.

Tydzień później wróciła już na właściwe tory – 17 punktów i 11 zbiórek z Ostrovią Ostrów Wlkp. Przeciwko InvestInTheWest Enei Gorzów Wlkp. skrzydłowa Ślęzy nie mogła się wstrzelić (2/12 z gry), ale w tym spotkaniu wszystkie zawodniczki 1KS-u miały problemy ze skutecznością. Przeciwko Wiśle było już lepiej, a w kompromitującej porażce z Widzewem jako jedna z niewielu koszykarek nie zawiodła, do 11 punktów dokładając aż 16 zbiórek. Rok w wykonaniu Burdick zakończył się 8 punktami i 11 zbiórkami w derbach z CCC Polkowice.

Po świętach „C” wróciła do pracy ze zdwojoną siłą. Dwa pierwsze spotkania w nowym roku zakończyła z double-double. Przeciwko Enerdze Toruń zdobyła 19 punktów i zebrała 10 piłek, a w starciu z Eneą AZS-em Poznań przeszła sama siebie. Burdick praktycznie nie popełniała błędów i była absolutnie nie do zatrzymania. Wysokie zawodniczki zespołu prowadzonego przez Marka Lebiedzińskiego próbowały znaleźć sposób na Amerykankę grającą w barwach Ślęzy, ale ta rzucała z każdej pozycji i z łatwością trafiała. Absolutna dominacja po obu stronach parkietu przyniosła efekt w postaci 21 punktów (9/12 z gry), 11 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwytów i bloku. Łącznie EVAL 35, jeden z najwyższych w tym sezonie Energa Basket Ligi Kobiet. Z zespołów grających w play-offach tylko pięć zawodniczek miało wyższą wartość tej statystyki.

Następne kilka spotkań to problemy ze skutecznością, a w przypadku meczu z Pszczółką w Lublinie także ze stratami. Burdick aż siedmiokrotnie oddała piłkę rywalkom i z nią na parkiecie Ślęza była gorsza od zawodniczek Wojciecha Szawarskiego o 16 punktów. Sporo, zważywszy na to, iż wrocławianki przegrały zaledwie sześcioma oczkami. Cierra wypadła blado (jak na siebie) także w pojedynku z Arką Gdynia, wciąż jednak była blisko double-double (8 punktów i 9 asyst).

Za to pięć meczów, które nastąpiło po starciu Ślęza – Arka, było niewątpliwie najlepszą serią gier w wykonaniu jakiejkolwiek zawodniczki Ślęzy w tym sezonie. Na dobry początek 17/8/2 (kolejno: punkty/zbiórki/asysty) z PGE MKK Siedlce. Kilka dni potem 16/7/3 z Ostrovią w zaledwie 20 minut. 16/6/3 w Gorzowie. Nawet gdy reszta zespołu niemiłosiernie męczyła się w Krakowie, przy nazwisku Burdick mogliśmy postawić plus – 14/11/1. Wszystko zwieńczyła rozbijając Widzew – 23/7/1. Łącznie w pięciu spotkaniach 86 punktów, 43 zbiórki i 10 asyst – EVAL 111.

Finisz sezonu zasadniczego nie był już tak imponujący, ale to dlatego, że Burdick zbierała siły na…

Play-offy

Najlepsi sportowcy zawsze starają się wejść na jeszcze wyższy poziom w decydujących momentach. W przypadku Cierry Burdick nie było inaczej. W każdej z trzech serii tegorocznych play-offów musiała się mierzyć z rywalkami z najwyższej półki i przez większość czasu nie tylko od nich nie odstawała, ale również pokazywała im miejsce w szeregu. Przede wszystkim cechowała ją konsekwencja – trener Rusin mógł liczyć na ponad 10 punktów i kilkanaście zbiórek swojej gwiazdy.

Pierwsze dwa mecze z Artego Bydgoszcz to 22 punkty i 24 zbiórki. W drugim spotkaniu, przez problemy z faulami Taisii Udodenko i bardziej obwodowym nastawieniem Darii Marciniak, Cierra przeważnie jako jedyna znajdowała się w strefie podkoszowej, a to narażało ją na straty. I popełniła ich aż osiem, ale nie tylko zrekompensowała to dwoma przechwytami, ponieważ dołożyła do tego jeszcze sześć wywalczonych fauli. Wysokie zawodniczki Artego miały problem z mobilną i dynamiczną skrzydłową, która jednocześnie dysponowała na tyle dużą siłą, żeby radzić sobie z kontaktem z ich strony.

Reprezentantka USA nie pomogła w odrabianiu strat w meczu numer trzy ćwierćfinałowej serii, ale stanęła na wysokości zadania dzień później. Choć w czwartym starciu najmocniej błyszczała gwiazda Eliny Dikeoulakou, to Burdick wykonała niewdzięczną pracę w postaci frustrowania Ziomary Morrison oraz Dragany Stanković. Zanim zeszła z parkietu z pięcioma faulami, zaliczyła trzecie double-double ćwierćfinałów – 14 punktów i 10 zbiórek.

W półfinałach Cierra weszła na jeszcze wyższy poziom. Zaczęła od fenomenalnego występu – 18 punktów, 16 zbiórek, 5 asyst w meczu numer 1. Poprawiła linijką 18/15/1 dzień później. To nie w niej należało szukać przyczyny dwóch porażek Ślęzy w półfinałowych starciach z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. Gdy rywalizacja przeniosła się do Gorzowa, Burdick pozostała w gazie. Choć nie pomagała zbytnio swoimi rzutami – spudłowała osiem z 11 prób, to absolutnie zdominowała tablice, zbierając aż 18 piłek. Dołożyła do tego dwa ważne przechwyty w drodze po zwycięstwo przedłużające serię. Niestety 8 oczek, 10 zbiórek i 4 asysty nie pomogły w pokonaniu gorzowianek po raz drugi.

Rywalizacja o brąz to przede wszystkim walka Cierry Burdick z własnym zdrowiem. Natężenie meczów w play-offach oraz zmęczenie sezonem wpłynęły na amerykańską skrzydłową Ślęzy, która zmagała się ze skręconą kostką. W dwóch pierwszych spotkaniach po prostu nie mogła pomóc swojej drużynie, co zwłaszcza w Gdyni bezlitośnie wykorzystała Arka. W pierwszym meczu z Burdick na parkiecie Ślęza była gorsza od rywalek o 20 punktów. W drugim tylko o pięć, ale to dlatego, że trener Rusin dał jej zaledwie 15 minut gry. Łącznie trafiła zaledwie dwa z 15 rzutów.

Gdy ważyły się losy brązowego medalu, po raz ostatni w minionym sezonie Cierra zostawiła na parkiecie wszystko, co miała. Nie zamierzała się poddać bez walki i zdobyła 12 punktów i zebrała 11 piłek, w swoim stylu dokładając asystę i dwa przechwyty. Możemy tylko gdybać, jak wyglądałaby ta rywalizacja z w pełni zdrową Burdick.

Podsumowanie

Nie ma absolutnie żadnych wątpliwości, że Cierra Burdick przyjechała, zobaczyła i z miejsca zaczęła zwyciężać. Cały sezon była sercem Ślęzy, jej motorem napędowym. Choć nie była rozgrywającą, to momentami reszta zespołu grała tak, jak grała Burdick. W jej słabszych momentach opadał też zespół, ale gdy Cierra grała znakomite spotkania, wrocławianki zawsze były zespołem groźnym. W play-offach pokazała wszystko, co czyni z niej znakomitą zawodniczkę. Zarówno pod kątem sportowym, jak i wolicjonalnym. – Żyć z pokorą, ciężko pracować, szanować i kochać wszystkich dookoła. To są wartości, które staram się na co dzień wyznawać w swoim życiu. Nie będę najszybszą, najsilniejszą, najwyższą czy najniższą koszykarką, ale zawsze dam z siebie wszystko, bo nad tym mogę mieć kontrolę – powiedziała Burdick przed sezonem. Wszystko, co najlepsze, jeszcze przed nią.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 1006:27/28:45. Punkty: 440/12,6. Zbiórki: 324/9,3. Asysty: 89/2,5. Faule: 100/2,9. Faule wywalczone: 118/3,4. Straty: 99/2,8. Przechwyty: 39/1,1. Bloki: 19/0,5. Bloki otrzymane: 19/0,5. EVAL: 581/16,6. +/-: 45/1,3.

Skuteczność: za 2 punkty – 45,2%, za 3 – 35,7%, za 1 – 78,9%.

Najlepszy miesiąc: styczeń (trzy mecze) – średnio 18,3 punktu, 10 zbiórek, 2,7 asysty, 1,7 straty, 1,3 przechwytu, 1,3 bloku, EVAL 25,7, +/-3.

Najlepszy mecz: 13 stycznia z Eneą AZS-em Poznań – 21 punktów (1/2 za 3), 11 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty, 1 blok, EVAL 35, +/- 20.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Agata Dobrowolska

Kolejną zawodniczką w posezonowym podsumowaniu indywidualnym jest Agata Dobrowolska. Skrzydłowa pełniła ważną rolę w zespole Ślęzy.

Dobrowolska zna się z trenerem Arkadiuszem Rusinem od czasów licealnych, gdy on był asystentem w CCC Polkowice, a ona stawiała tam pierwsze kroki w seniorskiej koszykówce. Po powrocie ze Stanów skrzydłowa występowała w Pszczółce Lublin, ale ich drogi ponownie skrzyżowały się w reprezentacji Polski. To właśnie praca podczas zgrupowań kadry pomogła Dobrowolskiej w podjęciu decyzji odnośnie swojej przyszłości klubowej.

– Trener przedstawił mi wizję zespołu i namówił do przejścia do Ślęzy. Nie wahałam się. Przekonał mnie również niedawny czas na zgrupowaniach reprezentacji Polski. Bardzo dobre wrażenie wywarł na mnie także Bartosz Pasternak, trener przygotowania motorycznego (w kadrze i w Ślęzie – dop. red.). To, w jaki sposób pracowaliśmy w reprezentacji, pomogło mi podjąć decyzję – tłumaczyła w czerwcu swoje przenosiny do Wrocławia mierząca 188 centymetrów zawodniczka.

Sezon zasadniczy

Pierwsze mecze sezonu 2018/2019 to regularne występy w pierwszej piątce, będąc jedyną reprezentantką naszego kraju w wyjściowym składzie 1KS-u. W swoim debiucie popełniła ponad 25 proc. strat z całego sezonu – trzy. Potem przez dziewięć kolejnych meczów ani razu nie oddała piłki przeciwniczkom. Od samego początku Agata nie forsowała swoich rzutów, czekając na odpowiednią okazję do spróbowania swoich sił. Tylko w szczególnym dla niej spotkaniu z Pszczółką Lublin oddała więcej niż pięć rzutów.

Oprócz punktów Dobrowolska dokładała zbiórki, asysty, przechwyty oraz bloki. Z dużą regularnością zapisywała się przynajmniej w jednej z dodatkowych kategorii statystycznych. W efekcie w czterech z pięciu pierwszych spotkań zanotowała +/- na poziomie ponad 10. Rodzynkiem było zacięte i wyrównane starcie z Arką Gdynia, w którym Ślęza ze swoją skrzydłową na parkiecie była lepsza od rywalek o siedem punktów.

Rola 27-letniej zawodniczki zmniejszyła się w spotkaniu z Wisłą CanPack Kraków, kiedy jej miejsce w wyjściowej piątce zajęła Karina Szybała. Tydzień później Dobrowolska jeszcze raz pojawiła się na parkiecie od pierwszej minuty, ale po tym spotkaniu – porażce 80:92 z Widzewem Łódź – ponownie przyszło jej wchodzić do gry z ławki rezerwowych. Ważną rolę odegrała w niezwykle emocjonującej wygranej z CCC Polkowice. Dzięki warunkom fizycznym oraz inteligencji boiskowej przyczyniła się do powstrzymania zawodniczek mistrzyń Polski na zaledwie 51 punktach. Oprócz trzech przechwytów podczas obecności Agaty na parkiecie podopieczne Marosa Kovacika spudłowały 12 z 19 rzutów z gry.

Nowy rok rozpoczął się dla skrzydłowej Ślęzy źle. W czterech meczach zdobyła łącznie cztery punkty, notując w tym okresie ujemny +/- na poziomie -3. Zwłaszcza powrotu do Lublina Dobrowolska nie będzie dobrze wspominać. Drużyna przegrała 82:88 po tym, jak roztrwoniła piętnaście punktów przewagi w końcówce czwartej kwarty. Sama zawodniczka, choć została bardzo gorąco przywitana przez publiczność, zapisała się w statystykach jedynie niecelnym rzutem oraz dwoma faulami, w drodze po drugi z rzędu EVAL -1.

Po dołku musi przyjść powrót do normy i tak też się stało w przypadku skrzydłowej 1KS-u. Dobrowolska w spotkaniu z Arką Gdynia znalazła się w pierwszej piątce i ponownie pokazała swój instynkt w defensywie, robiąc dwa przechwyty, w tym jeden przy stanie 57:57, który doprowadził do rzutu Marissy Kastanek dającego wrocławiankom prowadzenie, a ostatecznie kolejną wygraną nad zawodniczkami znad morza.

W następnym meczu Agata rozegrała najlepsze spotkanie w sezonie zasadniczym, notując linijkę 7 punktów, 5 zbiórek, 2 asysty i przechwyt, co równało się EVAL-owi w wysokości 12. Nie zwolniła tempa także i kilka dni później, do pięciu oczek dokładając trzy zbiórki, dwie asysty i blok. Skrzydłowa wystąpiła w pierwszym składzie jeszcze w spotkaniu z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp., gdzie po raz kolejny jej warunki były potrzebne w walce z wysokim zespołem z Gorzowa. Ponownie jej obecność z pewnością pomogła defensywie Ślęzy, bowiem w ciągu 19 minut gry Dobrowolskiej podopieczne Dariusza Maciejewskiego trafiły zaledwie sześć z 29 prób.

Omawiając końcówkę sezonu zasadniczego trzeba jedynie wspomnieć o meczu z Widzewem Łódź. Rewanż za ostatni mecz, który rozegrała w wyjściowej piątce Ślęzy w 2018 był w wykonaniu Agaty całkiem udany – pięć punktów, trzy zbiórki, asysta i przechwyt. Pozostałe trzy starcia, przeciwko CCC, Artego i Enerdze, to spotkania bez historii.

Play-offy

Seria ćwierćfinałowa to przede wszystkim rozcięty łuk brwiowy w meczu numer dwa. Zalana krwią Dobrowolska została opatrzona jeszcze w trakcie spotkania, a po nim udała się na oględziny. Na szczęście nie stało się nic groźnego. Pomimo tego, że na parkiecie spędziła zaledwie 4 minuty i 22 sekundy, to w tym czasie Ślęza była lepsza od Artego Bydgoszcz o osiem punktów. To bardzo dobrze obrazuje wartość skrzydłowej reprezentacji Polski dla zespołu Arkadiusza Rusina. Agata była gotowa na spotkanie numer trzy, w którym spędziła na parkiecie osiem minut, co wystarczyło do zdobycia dwóch punktów, a także zanotowania zbiórki i przechwytu. W czwartym meczu zanotowała pierwsze w barwach Ślęzy DNP.

Drugie przydarzyło się w meczu numer dwa półfinałów po tym, jak w pierwszym starciu rywalizacji z InvestInTheWest Eneą AZS-em Gorzów Wlkp. w 3,5 minuty Dobrowolskiej nie udało się zapisać w protokole w żadnej ze statystyk. Sytuacja odwróciła się o 180 stopni w trzecim spotkaniu. Arkadiusz Rusin postawił na swoją skrzydłową, która odpłaciła się za zaufanie spędzając na parkiecie aż 26 minut i wraz z Darią Marciniak wprowadzając niezbędną energię z ławki rezerwowych. To samo próbowała powtórzyć w ostatnim starciu półfinałowej rywalizacji, ale pomimo kwadransa gry nie była w stanie wpłynąć na swoje koleżanki i odmienić losów tej serii.

Agata rozpoczęła walkę o brąz w wyjściowej piątce, ale od samego początku obrona Ślęzy nie funkcjonowała tak, jak powinna i o tym meczu nie ma się co rozpisywać. W kolejnych dwóch meczach Dobrowolska rozegrała łącznie sześć minut, nie odciskając swojego piętna na wydarzeniach boiskowych.

Podsumowanie

Tak, jak wspominaliśmy przy okazji sylwetki Agaty Dobrowolskiej w magazynie My!Ślęza (można przeczytać ją klikając tutaj), to nie jest zawodniczka, której wpływ na grę można wyczytać wyłącznie ze statystyk. 27-letnia skrzydłowa robi bardzo dużo rzeczy, których liczby nie pokażą, a które przyczyniają się do prawidłowego funkcjonowania defensywy zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Kreowanie okazji rzutowych poprzez dodatkowe podanie, pomoc w obronie, umiejętne ograniczanie przestrzeni rywalkom czy tworzenie jej dla koleżanek – to specjalności Agaty i dlatego w minionym sezonie była niezwykle ważną częścią Ślęzy. Dobrowolska to także zawodniczka, która przydałaby się w każdej szatni. Dzięki perfekcyjnej znajomości angielskiego jest łącznikiem pomiędzy polską i zagraniczną częścią drużyny, a znajomość z trenerem Rusinem pozwala jej przekazywać cenne uwagi na temat preferowanego przez szkoleniowca Ślęzy systemu gry. Jeśli dalej na parkiecie będzie robić wszystkie małe rzeczy, czeka ją jeszcze sporo grania.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 525:26/15:55. Punkty: 74/2,2. Zbiórki: 62/1,6. Asysty: 21/0,6. Faule: 50/1,5. Faule wywalczone: 12/0,4. Straty: 11/0,3 (najmniej w lidze). Przechwyty: 25/0,8. Bloki: 4/0,1. Bloki otrzymane: 3/0,1. EVAL: 111/3,4. +/-: 75/2,3.

Skuteczność: za 2 punkty – 35,8%, za 3 – 22,9%, za 1 – 80,0%.

Najlepszy miesiąc: listopad (3 mecze) – średnio 4 punkty, 3,7 zbiórki, 1,3 asysty, 0 strat, 0,7 przechwytu, 0,3 bloku, EVAL 7,3, +/- 5.

Najlepszy mecz: 23 lutego z PGE MKK Siedlce – 7 punktów (1/2 za 3), 5 zbiórek, 2 asysty, 1 przechwyt, EVAL 12, +/- 17.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Daria Marciniak

Rozpoczynamy indywidualne podsumowania sezonu 2018/2019. Pierwszą zawodniczką pod naszą lupą jest Daria Marciniak.

Sezon zasadniczy

– Po dziesięciu latach opuszczam AZS, jednak cieszę się, że będę reprezentowała Ślęzę. To dla mnie impuls w dalszej karierze. Mam nadzieję, że podołam zadaniu i będziemy bić się o jak najwyższe cele – mówiła w czerwcu zeszłego roku Marciniak.

Dla 24-letniej skrzydłowej pierwszy sezon poza rodzinnym Poznaniem od samego początku był wyzwaniem. Mniej minut, mniej okazji do zdobywania punktów, inne obowiązki na parkiecie. W okrojonym o niemal 10 minut w porównaniu do poprzedniego sezonu czasie gry Marciniak rozegrała kilka spotkań potwierdzających jej spore umiejętności.

Tak się złożyło, że jej oficjalny debiut w żółto-czerwonych barwach przypadł na spotkanie z jej byłym klubem i to w byłej hali. Daria pojawiła się na parkiecie po sześciu minutach od rozpoczęcia spotkania z Eneą AZS-em Poznań i zaledwie 120 sekund zajęło jej wpisanie się do protokołu meczowego za sprawą przechwytu. Choć głównie przyszło jej mierzyć się z kilkanaście centymetrów wyższą i zdecydowanie silniejszą Khaalią Hillsman, Marciniak parę razy uradowała siedzącą na trybunach poznańskiej hali rodzinę, kończąc swoje pierwsze ligowe spotkanie w Ślęzie z 4 punktami, 3 zbiórkami, 2 asystami i 2 przechwytami. Warto dodać, że w wygranej 91:50 Ślęza z Darią na parkiecie była aż o 26 punktów lepsza od koszykarek z Poznania (trzeci wynik w drużynie).

W następnym meczu, przeciwko Sunreef Yachts Politechnice Gdańskiej reprezentantka Polski nie zwolniła tempa i do czterech punktów dołożyła sześć zbiórek oraz asystę. Podkoszowa Ślęzy nie zawiodła także w pierwszym poważnym teście Ślęzy Wrocław. Gdy wrocławianki pojechały do Gdyni na starcie z Arką, Marciniak rozegrała 17 minut, w których zdobyła osiem punktów i zebrała sześć piłek. Trafiła także trzy z pięciu osobistych, dwa z nich przy wyniku 64:69 gdy podopieczne Arkadiusza Rusina potrzebowały każdego punktu. To był bardzo udany występ zawodniczki 1KS-u.

Przez problemy zdrowotne Cierry Burdick w meczu z PGE MKK Siedlce Daria zaliczyła pierwszy i, jak dotąd, jedyny występ w wyjściowej piątce Ślęzy Wrocław. Można jednak rozpatrywać ten występ jako niewykorzystaną szansę – przez pierwsze 6,5 minuty podkoszowa Ślęzy nie zebrała ani jednej piłki i nie zdobyła ani jednego punktu, ostatecznie ustępując miejsca Burdick. Reprezentantka Polski powróciła na parkiet w trzeciej kwarcie notując zbiórkę i niecelny rzut – pudło spod kosza okazało się biletem na ławkę rezerwowych, na której Marciniak przyszło zostać do końca spotkania.

Ten mecz zahamował solidny start skrzydłowej 1KS-u. W pierwszych pięciu spotkaniach zagrała 80 minut, w kolejnych siedmiu zaledwie 55 – w międzyczasie zaliczyła DNP, choćby przez chwilę nie pojawiając się na parkiecie przeciwko zorientowanemu na strefę podkoszową Artego Bydgoszcz. Dzięki nieco łatwiejszemu terminarzowi w styczniu i lutym Daria miała więcej szans, żeby pokazać swoje umiejętności i ponownie parę razy zaprezentowała się z dobrej strony. W drugim meczu z Eneą AZS-em Poznań zaliczyła sześć punktów, trzy zbiórki i blok. Trzy tygodnie później w Lublinie osiem oczek, sześć desek i dwa przechwyty. Rewanż z PGE MKK Siedlce to dwa punkty, siedem zbiórek, cztery asysty i ponownie dwa przechwyty. Tę serię występów Marciniak zakończyła meczem z Ostrovią Ostrów Wlkp., w którym zabrakło jej dwóch punktów do pierwszego w barwach Ślęzy double-double. Ostatecznie stanęło na ośmiu punktach i dziesięciu zbiórkach.

Środowa wygrana z Ostrovią nie spowodowała jednak, że trener Rusin dał swojej skrzydłowej szansę na parkiecie w Gorzowie, gdzie drugi raz w sezonie przy jej nazwisku trzeba było napisać DNP. Końcówka sezonu to jedynie pięć punktów z Widzewem – w pozostałych czterech meczach poza zbiórkami i faulami praktycznie same zera.

Play-offy

Ćwierćfinały rozpoczęły się dla Darii Marciniak od 34 sekund przeciwko Artego Bydgoszcz. Ale drugie spotkanie to już zupełnie inna historia. Problemy z faulami miała Taisiia Udodenko. Kiepsko zaprezentowała się Lea Miletić. Po zagraniu rywalki parkiet z rozciętą powieką musiała opuścić Agata Dobrowolska. Do gry w roli partnerki Cierra Burdick musiała wejść Marciniak. I było to wejście smoka, bo trzeba sobie powiedzieć otwarcie – Elina Dikeoulakou rzuciła wtedy 21 punktów, ale bez 12 oczek i dwóch bloków podkoszowej reprezentacji Polski Ślęza wyjechałaby z Bydgoszczy ze zwycięstwem i porażką. Darii nie zadrżała ręka przy niezwykle ważnych trójkach, a dwie czapy od 24-letniej zawodniczki 1KS-u dostała Ziomara Morrison. Silna skrzydłowa żółto-czerwonych pokazała moc.


Ten jeden występ sprawił, że Daria na zawsze zapisała się w play-offowej historii Ślęzy. Serię z Artego dokończyła bez punktów, otwarcie półfinałów z InvestInTheWest Eneą AZS-em-AJP Gorzów Wlkp. to 3,5 minuty w pierwszym meczu i DNP w drugim. Do wygranej w trzecim spotkaniu Marciniak dołożyła dwa punkty, trzy zbiórki oraz blok. Ostatnie starcie 1/2 finału to cztery punkty i pięć zbiórek, a także przechwyt i blok w 15 minut. Energia podkoszowej reprezentacji Polski nie wystarczyła jednak do odmienienia losów tej rywalizacji. Pierwsze spotkanie o brąz to solidny występ i dobre 13 minut z ławki rezerwowych. W drugim meczu mimo zerowego dorobku punktowego to +7 w drodze po wygraną. Wejście na parkiet w decydującym starciu uniemożliwił fatalny początek w wykonaniu koleżanek. Trener Rusin przy próbie comebacku zdecydował się postawić na inne zawodniczki, więc zapisano Marciniak czwarte w sezonie DNP.

Po pierwszym sezonie w zespole walczącym o medale może być tylko lepiej. Daria Marciniak pokazała w kilku spotkaniach, że jest w stanie być solidną opcją w ataku i ważną częścią defensywy. Dzięki doświadczeniu zdobytemu w tegorocznych rozgrywkach po skrzydłowej Ślęzy i reprezentacji Polski można spodziewać się wyłącznie progresu.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 345:38/11:08. Punkty: 78/2,5. Zbiórki: 88/3,8. Asysty: 13/0,4. Faule: 32/1. Faule wywalczone: 13/0,4. Straty: 19/0,6. Przechwyty: 12/0,4. Bloki: 7/0,2. Bloki otrzymane: 6/0,2. EVAL: 123/4. +/-: 46/1,5.

Skuteczność: za 2 punkty – 44,8%, za 3 – 21,4%, za 1 – 72,7.

Najlepszy miesiąc: luty (4 mecze) – średnio 4,5 punktu, 5,8 zbiórki, 1,8 asysty, 1 blok, EVAL 10, +/- 10,5.

Najlepszy mecz: 3 kwietnia z Artego Bydgoszcz – 12 punktów (2/3 za 3), 2 zbiórki, 2 bloki, EVAL 13, +/- 13.