Podsumowanie sezonu 2018/19: Terezia Palenikova

W podsumowaniu sezonu 2018/19 przyglądamy się występom Terezii Palenikovej. Za reprezentantką Słowacji dwie różne połowy rozgrywek.

Dla 23-letniej skrzydłowej minione rozgrywki były pierwszymi poza rodzinną Słowacją. Przez ostatnie cztery lata reprezentowała barwy Pieszczańskich Czajek, a przenosiny do Wrocławia były dla niej sporym wyzwaniem, którego nie mogła się doczekać. – Rzeczywiście, to mój pierwszy zagraniczny klub i może być trudno, ale dla mnie to wyzwanie, a ja lubię wyzwania. Mam nadzieję, że poprzez ciężką pracę będą w stanie pomoc klubowi, a klub pomoże też mnie – mówiła Palenikova tuż po ogłoszeniu jej transferu do Ślęzy Wrocław.

Sezon zasadniczy

Reprezentantka Słowacji od pierwszego meczu pokazała kibicom swoje nieprzeciętne umiejętności. Dzięki dynamice i zwinności z dużą regularnością pokonywała kolejne przeciwniczki. Nie robiło jej większej różnicy zdobywanie punktów po wypracowaniu sobie pozycji rzutowej po dryblingu bądź przebijaniu się przez zasłony. W debiucie w żółto-czerwonych barwach potrzebowała zaledwie 23,5 minuty, żeby zdobyć 17 punktów, zebrać trzy piłki i zanotować dwa przechwyty. W spotkaniu z Politechniką Gdańską zademonstrowała swój talent do znajdowania swoich koleżanek z drużyny. Skończyła z dziesięcioma oczkami, ale dołożyła do tego trzy asysty i jeden przechwyt, a przede wszystkim aż osiem zbiórek, w tym cztery ofensywne. Wszystko, co zobaczyliśmy w pierwszych dwóch spotkaniach, połączyło się w całość w trzecim – domowym otwarciu Ślęzy przeciwko Pszczółce Lublin. Palenikova przywitała się z wrocławską publicznością rewelacyjnym występem. 19 punktów (8/14 z gry, 3/6 za 3), 5 zbiórek (2 w ataku) i cztery asysty.

W Gdyni Terezia miała problemy ze skutecznością, trafiając zaledwie pięć z 19 prób z gry, ale zrehabilitowała się trafiając sześć z siedmiu rzutów osobistych oraz dokładając pięć asyst i dwa przechwyty. Gdy Ślęza wróciła do własnej hali na mecz z PGE MKK Siedlce, Terka ograniczyła liczbę oddanych rzutów, przy okazji kalibrując celownik. Ponownie zapisała się w statystykach pełną linijką – 17 punktów, trzy zbiórki, trzy asysty i dwa przechwyty. Skrzydłowa Ślęzy nie zwolniła tempa także przy okazji następnego starcia – z Ostrovią w Ostrowie Wielkopolskim. Po raz kolejny połączyła efektywność z efektownością w drodze po 16 oczek, trzy zbiórki, dwie asysty i dwa przechwyty. Jej +/- idealnie pokrył się z rozmiarami zwycięstwa 1KS-u – z Palenikovą na parkiecie żółto-czerwone były o 33 punkty lepsze od rywalek.

Po powrocie z przerwy na spotkania reprezentacji zobaczyliśmy nieco inną Terezię Palenikovą. W starciu z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. ostatni raz w sezonie zasadniczym oddała więcej niż 10 rzutów, trafiając 4 z 12 prób z gry. Wciąż starała się dokładać dodatkowe statystyki – przeciwko gorzowiankom zebrała cztery piłki, dołożyła także asystę i blok. Tydzień później znakomicie zaprezentowała się zwłaszcza w defensywie, notując trzy przechwyty. W wygranej 80:69 Ślęza z reprezentantką Słowacji w akcji była lepsza od Wisły CanPack Kraków o 19 punktów. W starciu z Widzewem Łódź zdecydowanie zabrakło jej ofensywy – Terezia oddała tylko cztery rzuty z gry i dołożyła jeden punkt z linii rzutów osobistych. Po raz pierwszy w sezonie nie zebrała ani jednej piłki. Za ten występ zrehabilitowała się już w następnym meczu. Gdy do Wrocławia przyjechało Artego Bydgoszcz, kibice Ślęzy znów mogli zobaczyć agresywną i pewną siebie Palenikovą, która nie bała się podejmować trudnych decyzji. W rezultacie zdobyła 19 punktów (6/9 z gry, 3/3 za trzy). Ta agresja przełożyła się niestety na trzy straty i +/- na poziomie -14.

Rok w wykonaniu Palenikovej zakończył się tak, jak większości jej koleżanek – wieloma pudłami. Defensywa CCC stanęła na wysokości zadania i zatrzymała Słowaczkę na zaledwie dwóch celnych rzutach z dziewięciu prób. Po świętach spisała się niewiele lepiej: 3/7 z Energą Toruń i 3/6 z Eneą AZS-em Poznań. Przeciwko Politechnice Gdańskiej z powodu problemów zdrowotnych nie wystąpiła choćby na minutę. Ten moment był przełomowym, jeżeli chodzi o sezon Terezii.

Jej absencja w składzie trwała tylko jeden mecz. Wróciła na starcie z Pszczółką Lublin i wydawało się, że wszystko wróci do normy. Efektywne 13 punktów (5/7 z gry), a do tego trzy zbiórki, dwie asysty i blok. Potoczyło się jednak inaczej. W meczu z Arką Gdynia zagrała zaledwie kwadrans, przeciwko PGE MKK Siedlce niecałe 18 minut, w obu meczach zdobywając zaledwie 10 punktów. Mecz z Ostrovią Ostrów Wlkp. był przyzwoity, a w porównaniu z poprzednimi dwoma konfrontacjami można powiedzieć, że nawet dobry. Dziewięć oczek, pięć zbiórek i dwie asysty mogły napawać kibiców Ślęzy optymizmem. Zwłaszcza, że w następnym spotkaniu Palenikova zanotowała kolejny dobry występ – tym razem przeciwko trudnemu przeciwnikowi z Gorzowa. 11 oczek, trzy zbiórki i asysta to dobry rezultat w tak zaciętym spotkaniu.

Niestety z ostatnich pięciu meczów można docenić Słowaczkę tylko za jedno – derby z CCC. W pozostałych spotkaniach grała mało, a jeśli już wystąpiła dłużej, jak miało to miejsce przeciwko Wiśle, to nie wyróżniła się poziomem na tle reszty drużyny. Jedynie wspomniane starcie z polkowiczankami można uznać w wykonaniu Terki za udane. Dwanaście punktów, dwie zbiórki i asysty to występ, jakich w 2019 roku nie było zbyt wiele. Przeciwko Enerdze Toruń spudłowała wszystkie sześć rzutów z gry i pierwszy raz w sezonie zakończyła mecz bez punktów.

Play-offy

W pierwszych dwóch meczach serii ćwierćfinałowej Palenikova zaprezentowała się solidnie. Starała się odzyskać rytm ofensywny i w obu spotkaniach trafiła dwa ważne rzuty za trzy punkty. Brakowało co prawda dodatkowych statystyk, ale przynajmniej zdobywała punkty. W trzecim meczu Artego znalazło sposób na całą ofensywę Ślęzy, a co za tym idzie, także i na Palenikovą, która trafiła do kosza tylko raz. Karty odwróciły się w czwartym meczu, kiedy to Słowaczka zdobyła 9 oczek, a do tego zebrała trzy piłki i dołożyła asystę oraz przechwyt.

Półfinałowa rywalizacja to występy, którymi trudno się chwalić. Palenikova ani razu nie zaliczyła występu na więcej niż pięć punktów, a w jedynym wygranym przez Ślęzę meczu zagrała zaledwie 10 minut. Skrzydłowa Ślęzy nie radziła sobie ze swoimi rywalkami z Gorzowa, w pierwszym i czwartym spotkaniu popełniając cztery faule. Przeciwko Arce Gdynia jej dyspozycja nie wyglądała lepiej. Sześć punktów w trzech meczach i średnio 15 minut spędzonych na parkiecie to kiepska laurka.

Podsumowanie

Gdyby Terezia utrzymała formę z pierwszych dwóch miesięcy, byłaby z pewnością jedną z najlepszych zawodniczek Ślęzy Wrocław w sezonie 2018/19. Problemy zdrowotne na przełomie lat sprawiły, że straciła swój rytm, którego nie była w stanie odzyskać już do końca sezonu. Wolimy jednak zapamiętać Palenikovą z jej otwarcia – wówczas była bardzo trudna do zatrzymania. Seryjnie zdobywała punkty, była także aktywna w innych elementach gry. Imponowała dynamiką, szybkością i zwinnością, poruszała się po parkiecie bardzo inteligentnie, cały czas mając kontrolę nad ustawieniem rywalek. Druga połowa rozgrywek pozostawia spory niedosyt, można tylko gdybać, jak prezentowałaby się reprezentantka Słowacji w play-offach, gdyby była u szczytu swojej formy.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 778:14/22:53. Punkty: 288/8,5. Zbiórki: 77/1,8. Asysty: 50/1,5. Faule: 61/1,8. Faule wywalczone: 66/1,9. Straty: 40/1,2. Przechwyty: 24/0,7. Bloki: 3/0,1. Bloki otrzymane: 10/0,3. EVAL: 239/7,0. +/-: 71/2,1.

Skuteczność: za 2 punkty – 45,1%, za 3 – 37,5%, za 1 – 43,3%.

Najlepszy miesiąc: październik (cztery mecze) – średnio 15,8 punktu, 4,8 zbiórki, 3 asysty, 1,3 straty, 1,3 przechwytu, EVAL 15, +/- 12,5.

Najlepszy mecz: 21 października z Pszczółką Lublin – 19 punktów (3/6 za 3), 5 zbiórek, 4 asysty, EVAL 21, +/- 12.

„Wiedzcie, że spędziłam tutaj piękne trzy i pół roku”

W pożegnalnej rozmowie Marissa Kastanek, która w Ślęzie Wrocław rozegrała 3,5 sezonu, wspomina swój czas spędzony w mieście, najlepszy moment w żółto-czerwonych barwach oraz przekazuje rady… samej sobie.

Jak będziesz wspominać Wrocław?

Uwielbiam to miasto. To pierwsza tak duża miejscowość, w której przyszło mi grać i w której jest tak dużo rzeczy do zrobienia. Wrocław zawsze będzie miał specjalne miejsce w moim sercu.

Jakie zmiany zauważyłaś przez te lata, jeśli chodzi o miasto?

Przede wszystkim budowę i oddanie centrum handlowego Wroclavia. Bardzo często jeździłam obok placu konstrukcji przez ostatnie kilka lat i na bieżąco obserwowałam transformację tego miejsca z pola trawy w ogromne centrum handlowe.

Wielokrotnie nazywałaś Wrocław swoim drugim domem. Trudno będzie Ci opuścić to miasto na dobre? Za czym będziesz najbardziej tęsknić?

Na pewno. Trudno jest mi wyjechać, ale piękno oraz postęp transportu w XXI wieku sprawia, że łatwo będzie mi wsiąść w auto i wybrać się w odwiedziny do mojego miasta. Przede wszystkim będę tęsknić za wszystkimi ulubionymi restauracjami. Mam wiele wspomnień związanymi z wieloma miejscami we Wrocławiu. Będzie mi również brakować wszystkich przyjaciół, których spotkałam na swojej drodze wraz ze swoim psem Amosem.

Czy Wrocław był najlepszym miastem, w którym grałaś? Chciałabyś coś zabrać z niego ze sobą?

Każde miejsce, w którym grałam jest dla mnie równie ważne, ponieważ przyniosło mi mnóstwo radości. Wrocław dał mi bardzo dużo i jestem za to bardzo wdzięczna. Gdybym miała coś z niego zabrać, to… nie zabrałabym nic, bowiem przez to to miasto stałoby się uboższe, a chciałabym, żeby wszyscy doświadczyli tego, czego ja miałam przyjemność doświadczyć przez ostatnie lata.

Zagrałaś dla Ślęzy 126 meczów – spodziewałaś się zostać filarem tego zespołu przez trzy i pół sezonu?

Podczas czterech sezonów rozegrałam 133 mecze dla mojej drużyny uniwersyteckiej, co jest rekordem uczelni NC State, więc 126 spotkań dla Ślęzy to niesamowite osiągnięcie. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wierzę że Bóg prowadzi mnie tam, gdzie mnie potrzebuje i jestem naprawdę wdzięczna za te wspaniałe sezony.

Trzy medale i zaledwie pięć punktów od czwartego – minione lata to pasmo sukcesów Ślęzy Wrocław, a Ty byłaś bardzo istotną częścią tych triumfów. Chciałabyś coś powtórzyć albo sprawić, żeby potoczyło się w inny sposób?

Nie chciałabym niczego zmienić. Nie tylko w koszykówce, ale i w każdym aspekcie mojego życia, ponieważ nie żyję w ten sposób. Wiem, że plan Boga ma na celu wyłącznie moje dobro, ponieważ wierzę w Niego, więc zmiana czegokolwiek byłaby przyznaniem, że wiem coś lepiej od Boga.

Jaki był klucz do tych sukcesów? Zrozumienie na parkiecie, przywództwo, czyste umiejętności koszykarskie, czy może coś innego?

Właściwie w każdym sezonie najważniejsza była chemia w drużynie. Każda z nas akceptowała rolę, która została jej przydzielona i była chętna, żeby ciężko pracować aby osiągnąć założone cele. Nasze trzy medale były efektem talentu, ciężkiej pracy, współpracy w drużynie, zaufania oraz altruizmu.

Potrafisz z 126 spotkań wybrać jedno, które było w twoim wykonaniu najlepsze?

To trudny temat, ale myślę, że największym i najbardziej znaczącym meczem było spotkanie numer pięć w półfinałach w sezonie 2016/17, kiedy mierzyłyśmy się z CCC Polkowice o awans do finału. (Kastanek zdobyła wówczas 34 punkty, trafiając 6 z 9 prób z dystansu i zanotowała pięć przechwytów – red.). Na trybunach siedziała moja mama, a awans do finału po tylu latach był dla nas niesamowitym przeżyciem.

Jak ewoluowałaś jako zawodniczka, co zmieniło się najbardziej w twojej grze?

Praca z Sharnee Zoll-Norman pozwoliła mi ogromnie rozwinąć się jako zawodniczka. Pokazała mi, jak pracować na innym poziomie i rywalizować z najlepszymi. Największa zmiana, jaką zrobiłam w ciągu ostatnich trzech lat to to, że nauczyłam się być liderką drużyny w obronie, a w ataku potrafiłam pomóc zespołowi nie tylko za pomocą swoich rzutów.

Podczas Twojego pobytu we Wrocławiu niektórzy widzieli Cię na pozycji numer jeden, inni na dwójce. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Często powtarzam, że robię to, czego oczekuje ode mnie trener i czego potrzebuje zespół. Niezależnie od swojej roli na boisku zawsze daję z siebie wszystko. Nie wiem, jak się zakwalifikować, pozostawiam to innym. Jedno jest pewne – będę rozwijać swoje umiejętności w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła.

W zeszłym sezonie zostałaś kapitan Ślęzy. Jak z perspektywy czasu oceniasz siebie w tej roli?

Zanim przyszłam do Ślęzy, pełniłam rolę kapitana drużyny, ale niezależnie od tego, czy mam na ramieniu opaskę czy nie, widzę siebie jako lidera zespołu. W tym sezonie największą rzeczą, której się nauczyłam było to, jak zachęcać resztę dziewczyn do pracy i jak motywować 12 zawodniczek w sposób, w jaki chciały być motywowane. Nie jestem w tym perfekcyjna

Nie brakowało wzlotów i upadków, momentów radości i smutku – co pozwoliło Ci pozostać zmotywowaną przez tyle lat?

Bóg! W 100 procentach On. Gram dla niego i bezgranicznie wierzę w Jego plan. Kiedy stawia przede mną wyzwania, wyciągam z nich wnioski, a kiedy pozwala mi się cieszyć, wszystko Mu zawdzięczam.

Poza Twoimi obowiązkami w pierwszej drużynie, byłaś wzorem do naśladowania i inspiracją dla młodych zawodniczek w Akademii Ślęzy Wrocław. Jak istotnym było dla Ciebie bycie tak ważną postacią wśród dzieci?

To dla mnie powód, dla którego gram. Uwielbiam dzieci! Potrzebują widzieć mnie pełną radości, pasji i zaangażowania. Dzieci muszą wiedzieć, że cele to ważna rzecz i trzeba ciężko pracować, żeby je osiągnąć, ale przy tym muszą czuć się dobrze ze swoją rolą i ze sobą samym.

Kibice Ślęzy na pewno będą za Tobą tęsknić. Jakie są Twoje relacje z nimi i jak ważna była ich rola w trakcie Twoich występów we Wrocławiu?

Kibice byli ze mną od mojego pierwszego dnia tutaj. Ich wsparcie było niezbędne do tego, żebyśmy mogły osiągać sukcesy, żebym ja mogła dobrze grać. Są niezwykle lojalni i są najlepszymi kibicami na świecie. Nie mogę się doczekać, żeby ponownie ich zobaczyć!

Rozmawialiśmy o opuszczaniu Wrocławia – teraz porozmawiajmy o Ślęzie. Które momenty będziesz najlepiej wspominać?

Wezmę ze sobą wszystkie wspomnienia – jest ich absolutnie za dużo, żeby wymieniać, ale po prostu wiedzcie, że spędziłam tutaj piękne trzy i pół roku i w żadnym wypadku nie zmieniłabym niczego, co się w tym czasie wydarzyło.

Zakładam, że decyzja o przenosinach nie była łatwa. Zadecydowały występy w europejskich pucharach?

Zdecydowanie nie przyszło mi łatwo pożegnać się ze Ślęzą i Wrocławiem. Co do pucharów, to nie do końca – jestem prowadzona przez Boga do czegoś nowego. Nie ma żadnej złej krwi i jestem niezwykle wdzięczna klubowi za to wszystko, co na przestrzeni lat dla mnie zrobił. Nigdy tego nie zapomnę.

Kiedy pojawi się terminarz na nowy sezon, czy powrót do Wrocławia będzie dla Ciebie najważniejszym meczem?

Nie, ponieważ każde spotkanie muszę traktować jako niezwykle ważne. Z pewnością jednak już teraz nie mogę się doczekać tego meczu i spotkania się ze wszystkimi.

Na koniec – na razie żegnasz się ze Ślęzą. Jaką wiadomość przekazałabyś 25-letniej Marissie Kastanek, która lada moment rozegra pierwszy mecz we Wrocławiu?

Baw się dobrze! To będzie największe wyzwanie w Twoim życiu, ale nie bój się go, ponieważ Bóg jest z Tobą i sprawi, że ominiesz każdą przeszkodę. Dzięki Niemu w Twoim życiu pojawi się mnóstwo wspaniałych osób. Przyjmij je do siebie, kochaj je, ciesz się każdą spędzoną z nimi sekundą. Niektórzy staną się przyjaciółmi na całe życie. Gdy osiągniesz sukces, nie osiadaj na laurach. Zawsze ciężko pracuj i ciesz się procesem. Jak najszybciej odwiedź Starą Pączkarnię! Odmieni Twoje życie na lepsze! Całuję, Marissa.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Karina Szybała

Zapraszamy na podsumowanie sezonu 2018/2019 w wykonaniu Kariny Szybały. W drugim sezonie reprezentantki Polski w barwach Ślęzy Wrocław jej rola uległa nieznacznemu zmniejszeniu.

Po przełomowych play-offach w sezonie 2017/18, kiedy to Szybała stała się bardzo ważną zawodniczką w rotacji trenera Arkadiusza Rusina, niektórzy kibice liczyli na jeszcze lepsze występy w następnych rozgrywkach. 25-letnia obwodowa nie słynęła z wielkich zdobyczy punktowych, ale jest niezwykle wartościową zawodniczką ze względu na swój wkład w grę w innych elementach.

Sezon zasadniczy

Na rozpoczęcie sezonu Szybała zapisała się w statystykach asystą, zbiórką i trzema faulami. A i tak w niecały kwadrans zrobiła +/- na poziomie 11. Tydzień później, w Gdańsku, dwa punkty i przechwyt oraz +15 w niecałe 10 minut. W spotkaniu z Pszczółką Lublin reprezentantka Polski była jedną z trzech koszykarek, obok Lei Miletić i Marissy Kastanek, która grała, gdy lublinianki próbowały odrobić straty i powrócić do rywalizacji. A że przebywała najdłużej z całej trójki, miała najniższy +/-, aż -18 – więcej niż wynosiła maksymalna przewaga Ślęzy w tym spotkaniu. Szybała szybko odbudowała się po tym występie i w meczu z Arką Gdynia rozstrzygniętym po dwóch dogrywkach była ważną zawodniczką, wraz z pozostałymi obwodowymi zatrzymując Rebeccę Allen na 42 proc. skuteczności z gry (aż 12 niecelnych rzutów), a Annę Makurat na 10 proc. pokazując swoje nieprzeciętne umiejętności w defensywie.

W sezonie 2017/18 zespół PGE MKK Siedlce był przeciwnikiem, który, kolokwialnie mówiąc, „leżał” Karinie Szybale. Przeciwko siedlczankom rzucająca Ślęzy zanotowała aż 24 punkty. W zakończonych niedawno rozgrywkach tylko trzy. W domowym starciu z zespołem prowadzonym przez Teodora Mołłowa Szybała trafiła tylko jedną z sześciu prób, a że popełniła dwie straty i raz została zablokowana, pierwszy raz w sezonie skończyła mecz z ujemnym EVAL-em: -2. Wydawało się, że spotkanie z Ostrovią Ostrów Wlkp., absolutnym outsiderem Energa Basket Ligi Kobiet, będzie dla reprezentantki Polski swoistym przełamaniem. Stało się inaczej, bowiem powtórzyła się sytuacja z meczu z PGE MKK. Tylko jeden celny rzut z gry, dwie straty i jeden przechwyt, co znowu dało EVAL -2.

Gdy jednak doszło do starcia z kolejnym trudnym rywalem – InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp., Szybała wraz z koleżankami z obwodu znowu zrobiła dobrą robotę. Choć wrocławianki przegrały dość wyraźnie, to Ariel Atkins, Sharnee Zoll-Norman oraz Annamarija Prezelj trafiły łącznie 10 z 27 prób, w czym sporą zasługę należy przypisać Karinie. Na tyle dużą, że tydzień później w starciu z Wisłą CanPack Kraków wyszła w wyjściowej piątce po raz pierwszy w sezonie. Cztery punkty, zbiórka, dwa wywalczone faule oraz trzy przechwyty to solidny występ.

Nic zatem dziwnego, że w następnym spotkaniu Szybała pokazała się z bardzo dobrej strony, przywołując wspomnienia play-offów z rozgrywek 2017/18. 13 punktów, aż cztery trafione trójki, trzy zbiórki i przechwyt – +/- na poziomie -14 nie oddaje w pełni jej występu. Skłaniamy się raczej ku EVAL-owi na poziomie 9, najwyższemu jak na tamten moment sezonu Kariny. Po raz kolejny zapracowała sobie na występ w pierwszym składzie, tym razem przeciwko Artego Bydgoszcz. I ponownie zademonstrowała swoją wszechstronność, choć tym razem nie potrafiła skalibrować celownika. Cztery pudła z dystansu przekreśliły szansę na drugi z rzędu mecz z podwójną zdobyczą punktową, stanęło na czterech oczkach, zbiórce, asyście i trzech przechwytach. Po takim występie musiała zostać w pierwszej piątce i tak też się stało. Niestety defensywa CCC upatrzyła sobie akurat Szybałę, która w przedświątecznych derbach Dolnego Śląska aż trzykrotnie została zablokowana. Nie przeszkodziło to jej jednak w zanotowaniu najwyższego obok Darii Marciniak +/-: +7.

Nowy rok rozpoczął się od problemów z faulami. W czterech poprzednich meczach reprezentantka Polski za każdym razem spędzała na parkiecie ponad 20 minut, a przeciwko Enerdze Toruń tylko 19. W tym czasie zdążyła złapać cztery przewinienia. Pierwszy mecz rundy rewanżowej to kolejny wszechstronny występ – w konfrontacji z Eneą AZS-em Poznań obwodowa Ślęzy do pięciu oczek dołożyła asystę, przechwyt i blok w drodze po najwyższy w zespole +/- w wysokości +23.

Kolejny mecz nie był już tak udany. 1/4 z gry oraz tylko jeden przechwyt w starciu z Politechniką Gdańską to nic, czym można by się szczycić. A w rewanżu z Pszczółką znowu to Szybała miała największy minusowy +/-. Choć spędziła na parkiecie zaledwie 18,5 minuty – mniej od siedmiu pozostałych zawodniczek Ślęzy, to z nią na parkiecie żółto-czerwone były gorsze od Pszczółki aż o 22 oczka. Blisko była jeszcze Cierra Burdick z -16, a następne z koszykarek 1KS-u to już pojedyncze minusy. Nic zatem dziwnego, że w starciu z Arką Gdynia rzucająca Ślęzy zagrała zaledwie niespełna 4 minuty nie zapisując się w żadnej rubryce statystycznej.

Miała okazję odbudować się w rywalizacjach z PGE MKK oraz Ostrovią, ale po stronie plusów należy zapisać jedynie po trzy asysty w każdym z tych spotkań. Dość niespodziewanie w Gorzowie Wielkopolskim nie zagrała ani minuty. Po powrocie do składu na mecz z Wisłą CanPack zanotowała trzy kolejne zera po stronie zdobyczy punktowych. W spotkaniach z Wisłą oraz Widzewem nie wpłynęła znacząco na ich losy (kolejny raz dwa ujemne EVALe z rzędu), ale już przeciwko CCC Polkowice Szybała zaprezentowała się zdecydowanie lepiej. Choć spędziła na parkiecie tylko 12 minut, bez niej nie byłoby nawet próby powrotu w derbowej konfrontacji, bowiem Ślęza była z nią lepsza od polkowiczanek o 14 oczek. Niemoc rzutowa została zakończona w konfrontacji z Artego – rzucająca 1KS-u trafiła dwie trójki, a do tego jeszcze zaliczyła asystę i przechwyt. Finisz przeciwko Enerdze to asysta i dwa przechwyty.

Play-offy

Może skoro sezon zasadniczy nie był do końca spodziewanym przełomem, to przynajmniej w play-offach ponownie zobaczyliśmy skuteczną i regularną Karinę Szybałę? Na pewno nie zawiodła w serii ćwierćfinałowej przeciwko byłemu klubowi – Artego, trafiając siedem trójek w całej rywalizacji. Rzuty te wpadały w kluczowych momentach, a po drugiej stronie parkietu Szybała maksymalnie uprzykrzała życie Julie McBride, Elżbiecie Międzik czy Alexis Hornbuckle. Była aktywna we wszystkich aspektach gry – od punktowania, przez zbiórki i asysty, po przechwyty. Tylko w meczu numer trzy nie była wartością dodaną dla zespołu prowadzonego przez Arkadiusza Rusina, w czwartym notując drugie w zespole +/- w wysokości +12.

Rzucająca Ślęzy dała zespołowi błyskawiczną ofensywę na otwarcie półfinałów, zdobywając wszystkie 12 punktów przed końcem pierwszej kwarty. To jednak pierwsze dziesięć minut. W pozostałych 17, które spędziła na parkiecie – zero. Choć nie popełniła żadnego faulu, nie była w stanie odzyskać rytmu ofensywnego z tej magicznej pierwszej kwarty. Dzień później zanotowała tylko pięć oczek. Gdy seria przeniosła się do Gorzowa, w dwie minuty spędzone przez Karinę na parkiecie gorzowianki ograły Ślęzę 8:0. W decydującym starciu zagrała 11 minut, głównie gdy losy rywalizacji były już znane.

W pierwszym meczu walki o brąz Szybała była jedyną obok Lei Miletić zawodniczką z dodatnim +/-. W drugim wyszła na parkiet w pierwszej piątce i robiąc wszystko to, czego się od niej oczekuje, pomogła rozbić Arkę w drodze po +/- równe 20. Na zakończenie sezonu już tak dobrze nie poszło, bo choć zagrała 25 minut, nie pomogła swojemu zespołowi dogonić drużynę z Gdyni.

Podsumowanie

W tym sezonie zdrowa była Marissa Kastanek, dobrze od samego początku spisywała się Terezia Palenikova, więc dla Kariny Szybały momentami brakowało minut oraz rzutów. Reprezentantka Polski i tak była w stanie wpływać na losy spotkania, czy to trójkami w odpowiedniej chwili, czy to swoją defensywą. Bez większych zarzutów wywiązywała się z roli zawodniczki, która ma właśnie rzucać i bronić. W porównaniu do pierwszego sezonu w Ślęzie, Karina poprawiła skuteczność z dystansu, zmniejszyła liczbę strat i fauli. Bardzo ważną rolę odegrała w ćwierćfinale przeciwko rodzinnemu Artego. W jej grze wciąż są aspekty, nad którymi powinna popracować, ale już w tym sezonie widać było postęp i to pomimo nieznacznie mniejszej roli.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 635:09/18:40. Punkty: 116/3,4. Zbiórki: 26/0,8. Asysty: 21/0,6. Faule: 64/1,9. Faule wywalczone: 28/1,8. Straty: 24/0,7. Przechwyty: 23/0,7. Bloki: 1/0,0. Bloki otrzymane: 7/0,2. EVAL: 75/2,2. +/-: 6/0,2.

Skuteczność: za 2 punkty – 29,8%, za 3 – 34,8%, za 1 – 72,7%.

Najlepszy miesiąc: grudzień (cztery mecze) – średnio 6 punktów, 1,3 zbiórki, 0,3 asysty, 1,3 straty, 1,8 przechwytu, EVAL 3,5, +/- -2,8.

Najlepszy mecz: 9 grudnia z Widzewem Łódź – 13 punktów (4/8 za 3), 3 zbiórki, 1 przechwyt, EVAL 9, +/- -14.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Lea Miletic

Kolejną bohaterką podsumowania sezonu jest Lea Miletic. Chorwacka skrzydłowa swoim zaangażowaniem i determinacją wielokrotnie miała pozytywny wpływ na grę Ślęzy Wrocław. 

Lea przychodziła do Wrocławia z jedną myślą – rozwijać swoje umiejętności. Według samej zainteresowanej przejście do drużyny dwukrotnych mistrzyń Polski i Energa Basket Ligi Kobiet było krokiem naprzód oraz sporym wyzwaniem. W ojczyźnie została MVP ligi, a w Polsce pełniła rolę ważnej rezerwowej, co dość dobrze obrazuje różnicę jakości obu lig.

Sezon zasadniczy

W debiucie zobaczyliśmy praktycznie pełen przekrój umiejętności etatowej reprezentantki Chorwacji. Potrzebowała zaledwie 15 minut, żeby skończyć spotkanie z EVAL-em 14 i wskaźnikiem +/- na poziomie 12. W tym czasie zdobyła 10 punktów trafiając wszystkie cztery rzuty z gry, zebrała pięć piłek, a dodatkowo dołożyła asystę i blok. Mecz z Politechniką Gdańską to rola zmniejszona do zaledwie sześciu minut, z których i tak Lea postarała się zrobić użytek, kończąc to spotkanie z czterema oczkami, czterema zbiórkami i blokiem. Przeciwko Pszczółce znowu spędziła na parkiecie niemal kwadrans, ale mogła wystąpić dłużej, gdyby nie problemy z faulami. W tak krótkim czasie Chorwatka złapała cztery przewinienia, w tym jedno zupełnie niepotrzebne, gdy w samej końcówce spotkania sfaulowała Briannę Kiesel przy próbie rzutu za trzy punkty.

Miletic nie wystąpiła w spotkaniu z Arką Gdynia, a gdy tydzień później wróciła do składu na spotkanie z PGE MKK Siedlce, była zdeterminowana żeby pokazać swoją wartość. Spędziła na parkiecie najwięcej jak do tamtej pory minut – niecałe 20. Zdobyła sześć punktów, zebrała tyle samo piłek, a do tego dołożyła asystę, blok i przechwyt. Efektywny występ tylko podbudował reprezentantkę Chorwacji, która przeciwko Ostrovii Ostrów Wlkp. pokazała się z jeszcze lepszej strony, choć zagrała kilkadziesiąt sekund mniej. Efekt? Dziewięć oczek, siedem zbiórek, trzy wywalczone faule, przechwyt i dwa bloki. Była iskrą, której potrzebowała ofensywa Ślęzy, żeby wejść na wysokie obroty. Z Leą na parkiecie wrocławianki były lepsze od Ostrovii o 24 punkty – to lepszy wynik niż Cierry Burdick czy Taisii Udodenko, które dostały więcej minut od trenera Arkadiusza Rusina.

Pomimo tych dwóch dobrych występów, po przerwie na reprezentację rola Miletic zmniejszyła się w kolejnych meczach. Nieco na własne życzenie rozegrała tylko 14 minut w meczu z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp., popełniając trzy faule i trzy straty. Przeciwko Wiśle CanPack Kraków trener Rusin zdecydował się postawić na inne zawodniczki, czego efektem było zaledwie 10 minut gry dla 23-letniej skrzydłowej, w których poza dwoma punktami i dwoma faulami nie zapisała się w protokole.

Końcówki roku 2018 Miletic nie mogła zaliczyć do udanych. W żadnym z trzech spotkań nie zanotowała pozytywnego +/-. Najwięcej zrobiła przeciwko Widzewowi Łódź, kończąc to spotkanie z dwoma punktami, pięcioma zbiórkami i dwoma asystami, ale z nią na parkiecie Ślęza była gorsza od podopiecznych Elmedina Omanicia o 11 oczek. Przeciwko Artego zapisała się w statystykach głównie dzięki defensywie – przechwyt, blok, asysta i dwie zbiórki w 12 minut to cały jej dorobek. W derbowym meczu z CCC weszła na parkiet w połowie drugiej kwarty i popełniła dwa faule. Pierwszy nie zachwiał zaufaniem trenera Arkadiusza Rusina, ale już drugi sprawił, że Lea usiadła na ławce i nie opuściła jej do końca spotkania.

Po przerwie świątecznej skrzydłowa Ślęzy ponownie chciała zaprezentować się z jak najlepszej strony. W starciu z Energą Toruń przejęła rywalizację na tablicach, zbierając aż dziewięć piłek. A że oprócz tego dołożyła także cztery punkty oraz standardowy pakiet asysty, bloku i przechwytu, w typowy dla siebie sposób w zaledwie 16 minut zrobiła EVAL 14. Przed powtórką tego wyczynu przeciwko Enei AZS-owi Poznań Chorwatce przeszkodziły problemy z faulami – w 10 minut sędziowie czterokrotnie dopatrzyli się przewinienia Miletic. Ale gdy do Wrocławia przyjechały koszykarki Sunreef Yachts Politechniki Gdańskiej, pomimo słabego występu tydzień wcześniej Lea znalazła się w wyjściowej piątce. Zastąpiła mającą problemy ze zdrowiem Taisiię Udodenko i wywiązała się z zadania bez zarzutu. Zagrała aż 27 minut, w których była blisko double-double. Ostatecznie zatrzymała się na dziewięciu punktach i ośmiu zbiórkach, oprócz tego zaliczyła dwa przechwyty i blok.

Decyzją trenera Rusina Miletic zagrała w Lublinie tylko 5,5 minuty. W starciu z Arką Gdynia sama wykluczyła się z większego udziału, w zaledwie 100 sekund trzykrotnie faulując rywalki. I znowu gdy przyszedł czas na odbudowę, Chorwatka stanęła na wysokości zadania. PGE MKK Siedlce nie miało odpowiedzi na Ślęzę Wrocław, gdy Lea przebywała na parkiecie. Wrocławianki wygrały te 21 minut aż 30 punktami, był to najlepszy +/- na równi z Marissą Kastanek. Miletic zdobyła w tym meczu 15 punktów, zebrała cztery piłki i zaliczyła jedną asystę. Przeciwko Ostrovii do ośmiu oczek dołożyła dwie zbiórki i kolejną asystę.

Skrzydłowa Ślęzy nie zwolniła tempa także w kolejnym poważnym teście 1KS-u, doskonale spisując się w Gorzowie. Bez wątpienia w tym meczu była jedną z najlepszych zawodniczek żółto-czerwonych, kończąc mecz z pełną linijką statystyk. 11 punktów, sześć zbiórek, dwie asysty, trzy przechwyty i dwa bloki. Choć miała +/- na poziomie -5, trudno sobie wyobrazić wygraną Ślęzy bez udziału Lei Miletic. Kolejne dwa mecze – z Wisłą w Krakowie oraz u siebie z Widzewem – były w jej wykonaniu solidne, nie można było mieć większych zarzutów do tych występów. W derbach zrehabilitowała się za spotkanie w Polkowicach. W niecałe 20 minut zdobyła dziewięć punktów, do tego cztery zbiórki, dwie asysty i przechwyt. Wywalczyła także cztery faule i skończyła z EVAL-em 13. Sezon zasadniczy zakończyła dobrze – sześć punktów i cztery deski z Artego oraz siedem oczek i sześć zbiórek z Energą w Toruniu.

Play-offy

Niezbyt wiele można powiedzieć o pierwszej rundzie w wykonaniu Lei. Przeciwko Artego rzuciła zaledwie cztery punkty i popełniła więcej fauli niż zebrała piłek. Nietypowo dla siebie trafiła zaledwie 2 z 7 rzutów z gry, co przełożyło się na zaledwie 28 proc. skuteczności. Aż 32 proc. mniej niż w sezonie zasadniczym.

Małe przełamanie nastąpiło w walce o awans do finału. Gdy do Wrocławia przyjechał zespół InvestInTheWest Enei Gorzów Wlkp., Lea w dwóch meczach zdobyła osiem punktów i zebrała siedem piłek, dokładając do tego trzy przechwyty i blok. Jednak przenosiny do Gorzowa nie były udane dla Miletic. W spotkaniach numer trzy i cztery zagrała łącznie niewiele ponad 7 minut i nie wpłynęła znacząco na losy tej rywalizacji.

Co innego w walce o brąz. Choć w sezonie zasadniczym praktycznie nie grała przeciwko Arce, gdy przyszedł czas rywalizacji o medal, reprezentantka Chorwacji była gotowa do walki. W pierwszym meczu była jedyną obok Kariny Szybały zawodniczką, która miała dodatnią wartość +/- – 5. Zdobyła wówczas sześć punktów i zebrała cztery piłki. We Wrocławiu spisała się jeszcze lepiej. Osiem oczek, cztery zbiórki i aż cztery przechwyty oraz dwa bloki, defensywa Miletic była znakomita i bez wątpienia pomogła zatrzymać Arkę na zaledwie 57 oczkach. W decydującej konfrontacji Lea po raz ostatni chciała swoją energią z ławki rezerwowych wpłynąć pozytywnie na resztę zespołu. Sześć punktów, trzy zbiórki, dwa przechwyty i dwa bloki to kolejny bardzo dobry i wszechstronny występ Chorwatki, ale nie zakończył się on happy endem.

Podsumowanie

Wzloty i upadki – tak można w skrócie określić sezon w wykonaniu Lei Miletic. Wielokrotnie udowadniała swoją grą, że potrafi być wartościową zawodniczką zespołu i wprowadzała pozytywną energię jako rezerwowa. Jej determinacja i zaangażowanie motywowały resztę zespołu i były iskrą, która rozpalała w Ślęzie ogień. Z drugiej strony momentami wychodził brak doświadczenia. Niepotrzebne straty oraz faule przeszkadzały Miletic w spędzaniu na parkiecie większej liczby minut, co wytrącało ją z rytmu. To jednak powinno zniknąć wraz z kolejnymi sezonami. Niezwykłym atutem Lei jest skuteczność. Reprezentantka Chorwacji nie oddawała w barwach Ślęzy wielu rzutów, ale trafiała ich bardzo dużo – tylko cztery zawodniczki w całej Energa Basket Lidze Kobiet mogły się pochwalić większą celnością prób z gry.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 458:36/13:29. Punkty: 158/4,6. Zbiórki: 117/3,4. Asysty: 17/0,5. Faule: 71/2,1. Faule wywalczone: 33/1,0. Straty: 31/0,9. Przechwyty: 30/0,9. Bloki: 16/0,5. Bloki otrzymane: 10/0,3. EVAL: 240/7,1. +/-: 91/2,7.

Skuteczność: za 2 punkty – 58,4%, za 3 – 37,5%, za 1 – 54,8%.

Najlepszy miesiąc: listopad (trzy mecze) – średnio 7 punktów, 6 zbiórek, 0,3 asysty, 1,3 straty, 1 przechwyt, 1 blok, EVAL 12,3, +/- 13,7.

Najlepszy mecz: 3 marca z InvestInTheWest Eneą Gorzów Wlkp. – 11 punktów, 6 zbiórek (2 ofensywne), 2 asysty, 3 przechwyty, 2 bloki, EVAL 19, +/- -5.

Podsumowanie sezonu 2018/19: Taisiia Udodenko

W podsumowaniu sezonu patrzymy na ostatnie kilka miesięcy w wykonaniu Taisii Udodenko, która wniosła do zespołu Ślęzy bardzo potrzebny rzut za trzy punkty w wykonaniu podkoszowej. 

Taki też był zamysł – Udodenko pomimo 190 centymetrów wzrostu bez większych problemów potrafi zebrać się do rzutu zza łuku i przymierzyć z dystansu. W minionych sezonach brakowało w drużynie z Wrocławia tak grającej środkowej, więc reprezentantka Ukrainy praktycznie tuż po ogłoszeniu podpisania kontraktu zapowiadała się na jedną z liderek Ślęzy.

Sezon zasadniczy

Już od pierwszego meczu pokazała swoje umiejętności, trafiając jedną trójkę. Do tego dołożyła pięć udanych prób spod kosza, a do zrobienia tego wszystkiego potrzebowała zaledwie 21 minut. Oprócz punktów Udodenko oczywiście zebrała kilka piłek, a wartością dodaną były trzy asysty i dwa przechwyty, dobrze odzwierciedlające wszechstronność reprezentantki Ukrainy. Tydzień później w Gdańsku Taisiia nie zwolniła tempa – 15 punktów (dwie trójki, w tym jedna z ponad ośmiu metrów) i ponownie pełen pakiet zbiórek, asyst oraz przechwytów. Przeciwko Pszczółce Lublin przekroczyła limit fauli, ale zanim musiała zająć miejsce na ławce rezerwowych zanotowała kolejny niezwykle efektywny  występ: 17 oczek (3/4 z dystansu), 8 zbiórek, trzy przechwyty i blok.

Arka Gdynia dobrze zneutralizowała grę obwodową Ślęzy, więc Udodenko postanowiła przenieść się pod kosz. Skupiając się głównie na walce pod obręczami środkowa 1KS-u pokazała się kibicom z innej strony niż w pierwszych trzech meczach sezonu 2018/19 – jako efektywna zbierająca. Do tej pory pracę na tablicach wykonywała przede wszystkim Cierra Burdick, ale w Gdyni amerykańsko-ukraiński duet pokazał swoją moc, notując łącznie 23 „desek”, ponad połowę całego dorobku zespołu. Taisiia tradycyjnie dołożyła także kilka innych rzeczy. Asysty, przechwyty i bloki powoli stawały się znakiem firmowym środkowej Ślęzy.

Nic zatem dziwnego, że po udanym meczu z Arką, Udodenko nie miała większych problemów z niżej notowanymi przeciwnikami w postaci PGE MKK Siedlce oraz Ostrovii Ostrów Wlkp. W pierwszym z tych spotkań pięciokrotnie wymuszała przewinienia, w drugim trzykrotnie zablokowała próby rywalek. Oprócz tego – standard. Kilkanaście punktów, kilka zbiórek i wysoki wskaźnik EVAL.

Pierwsza rysa na znakomitym jak do tej pory sezonie Taisii Udodenko pojawiła się po przerwie na reprezentację. Ukraińska środkowa oczywiście zagrała w obu spotkaniach swojego kraju, a po powrocie do Wrocławia została zneutralizowana przez obronę InvestInTheWest Enei AZS-u Gorzów Wlkp. Także i w defensywie zawodniczka Ślęzy, która zazwyczaj prezentowała solidny poziom, tym razem miała problemy z powstrzymywaniem rywalek. W efekcie zagrała na 8 punktów (zaledwie 4/11 z gry), osiem zbiórek i ani jednej ze swoich dodatkowych statystyk. Choć wrocławianki przegrały to spotkanie 16 punktami, z Udodenko na parkiecie żółto-czerwone były gorsze od podopiecznych Dariusza Maciejewskiego o 25 oczek.

Po tej wpadce środkowa Ślęzy natychmiast wróciła na właściwe tory. Przeciwko Wiśle CanPack Kraków trafiła 6 z 9 rzutów, dokładając asystę i dwa przechwyty. Przeciwko Widzewowi nie potrafiła się wstrzelić z dystansu, ale tak czy inaczej miała na koncie aż 18 oczek, 7 zbiórek (w tym pięć ofensywnych) i dwie asysty. Gdy do Wrocławia przyjechało Artego Bydgoszcz, Udodenko skalibrowała swój celownik, wciąż pozostając aktywną zawodniczką na tablicach, czego najlepszym dowodem są trzy zbiórki w ataku, i w pozostałych aspektach gry, notując dwie asysty i przechwyt. W derbach Dolnego Śląska z CCC Polkowice żadnej z zawodniczek, czy to Ślęzy, czy CCC, nie „siedział” rzut, ale pomimo tego ukraińska środkowa 1KS-u znalazła sposób, żeby być efektywną koszykarką. Zebrała osiem piłek, czterokrotnie wymusiła faul rywalki i była bardzo ważną częścią defensywy wrocławskiego zespołu, przechwytując dwie piłki i blokując dwa rzuty zawodniczek z Polkowic.

Pierwszy miesiąc nowego roku był dla Taisii niezbyt udany. Ukrainka słabo zaprezentowała się w meczu z Energą Toruń, w zasadzie mogła pochwalić się jedynie czterema blokami. Przeciwko Enei AZS-owi Poznań dalej miała problemy ze skutecznością, w zasadzie nie istniała także na tablicach, notując zaledwie jedną zbiórkę. Przyczyniła się do wygranej z poznaniankami pięcioma asystami i trzema przechwytami. W starciu z Politechniką Gdańsk Udodenko rozegrała jeden z najgorszych meczów w sezonie zasadniczym w barwach Ślęzy. Spędziła na parkiecie zaledwie 16 minut, spudłowała wszystkie próby z gry i tylko dzięki rzutom osobistym uniknęła zera w rubryce „punkty”.

Wydawało się, że w Lublinie słaba passa ukraińskiej środkowej zostanie przerwana. Przeciwko Pszczółce wróciła niezła skuteczność (6/14 z gry w drodze po 14 punktów), były zbiórki (12), oraz dwie asysty oraz trzy przechwyty. Pierwszy raz od czasu spotkania z Ostrovią Ostrów Wlkp. Udodenko zaliczyła EVAL ponad 20. Ale zamiast zbudować swoją formę na tym występie, w pięciu kolejnych meczach trafiła łącznie dwa rzuty z dystansu, tylko dwa razy zanotowała więcej niż pięć zbiórek i zablokowała zaledwie jeden rzut. Najniższym punktem tego dołka był mecz z Wisłą CanPack w Krakowie. 24,5 minuty, 3/10 z gry, zaledwie 1 zbiórka i EVAL na poziomie -1.

Gorzej być nie mogło i rzeczywiście po występie z Wisłą Taisiia odżyła. W rewanżu z Widzewem zanotowała 13 punktów i 11 zbiórek, w derbach z CCC 17 oczek i 11 desek, w tym cztery ofensywne. Przeciwko Artego najpierw zachowała zimną krew trafiając rzut za trzy, który wyprowadził Ślęzę na prowadzenie, a następnie po drugiej stronie parkietu zatrzymała decydującą akcję autorstwa Alexis Hornbuckle i to w dużej mierze dzięki Udodenko wrocławianki wygrały w Bydgoszczy 70:69. Znakomitą końcówką przykryła słaby występ rzutowy – zaledwie 4/15 z gry. W dodatku zanotowała pierwszą w tych rozgrywkach „pełną linijkę” – zapisała się w każdej rubryce statystycznej. Zakończenie sezonu w wykonaniu Ukrainki można ocenić na 3 z minusem. Co prawda zdobyła 10 punktów i zebrała siedem piłek, ale z nią na parkiecie Ślęza była gorsza od Energi o trzy oczka.

Play-offy

W pierwszej rundzie Taisiia stanęła naprzeciw Dragany Stanković i Artego Bydgoszcz. Na otwarcie miała spore problemy z kontrolą piłki i aż sześciokrotnie oddała ją w ręce rywalek. To położyło się cieniem na przyzwoitym występie, zwieńczonym 14 punktami, 7 zbiórkami i dwoma asystami. Dzień później Udodenko nie zanotowała żadnej straty, ale w zaledwie 18 minut popełniła pięć fauli i mogła się tylko przyglądać, jak grająca w jej zastępstwie Daria Marciniak spisuje się na miarę bardzo ważnego zwycięstwa. Gdy ćwierćfinałowa seria przeniosła się do Wrocławia, środkowa Ślęzy ponownie musiała uważać na przewinienia, ale tym razem mogła zagrać 28 minut, dzięki czemu zdobyła 13 punktów i zebrała dziewięć piłek. Najlepsze w ćwierćfinałach Taisiia zostawiła na koniec. W decydującym starciu wraz z Eliną Dikeoulakou poprowadziła żółto-czerwone do wygranej. Oddała aż 11 rzutów osobistych, 10 razy próbowała swoich sił rzutami z gry, trafiając 6 z nich. Do 19 oczek dołożyła kolejne dziewięć zbiórek, a także asystę i przechwyt.

Niestety w serii półfinałowej potwierdziło się to, co działo się w starciach z Gorzowiankami w sezonie zasadniczym. Udodenko miała spore problemy aby odnaleźć swój rytm w ataku, choć piłka regularnie przechodziła przez jej ręce. W żadnym z czterech meczów nie zanotowała asysty ani bloku. Na tablicach wręcz dominowała Cierra Burdick, a w ataku Ukrainka musiała bazować na grze obwodowej. I choć trafiła pięć z 14 trójek, tak zaledwie jeden rzut osobisty w ponad dwie godziny gry to dla środkowej rezultat bardzo zły. Ostatecznie na przestrzeni półfinałów Ślęza ze swoją najwyższą zawodniczką na parkiecie była gorsza od gorzowianek aż o 47 punktów.

Rywalizacja o brąz to zupełnie inna Udodenko. W pierwszym meczu w zasadzie tylko na niej opierała się ofensywa Ślęzy, a Taisiia dostała zielone światło na oddawanie rzutów i wykorzystała je, kończąc spotkanie numer jeden z aż 18 próbami. To przełożyło się dokładnie na 18 oczek, a do tego zawodniczka 1KS-u dołożyła 11 zbiórek, asystę, trzy przechwyty i blok. Mimo iż miała wskaźnik +/- na poziomie -22, na pewno nie można było jej winić za wysoką porażkę Ślęzy. A w drugim spotkaniu nie tyle można, co trzeba było jej przypisać zasługi za wygraną. W duecie z Eliną Dikeoulakou poprowadziła resztę drużyny do triumfu nad Arką, zdobywając 19 punktów (2/4 za 3), zbierając 5 piłek, a do tego dokładając trzy asysty, dwa przechwyty i dwa bloki. Trener Rusin mógł także polegać na swojej środkowej także i decydującym meczu. 10 punktów, 10 zbiorek, a do tego ponownie trzy asysty, trzy przechwyty i blok. To jednak nie wystarczyło do świętowania brązowego medalu.

Podsumowanie

Od samego początku Taisiia Udodenko pokazała, że jest jedną z najbardziej klasowych środkowych ligi. Wniosła trzypunktowy rzut, co pozwoliło na rozciągnięcie ofensywy i stworzenie większej przestrzeni w strefie podkoszowej. Swoją wszechstronnością wpływała na losy spotkań nie tylko poprzez punkty i zbiórki. Gdyby nie poważny dołek formy w styczniu, w każdym miesiącu reprezentantka Ukrainy zanotowałaby EVAL powyżej 10. Trzeba jednak docenić to, że potrafiła wrócić do optymalnej dyspozycji na najważniejsze momenty i nie zawiodła zarówno w ćwierćfinałach, jak i w meczach o trzecie miejsce. W półfinałach miała zdecydowanie niekorzystnego rywala. Ogółem rzecz ujmując, kibice z pewnością mogą być zadowoleni z jej występów w barwach Ślęzy.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 1017:14/29:03. Punkty: 415/11,9. Zbiórki: 237/6,8. Asysty: 54/1,5. Faule: 81/2,3. Faule wywalczone: 83/2,4. Straty: 64/1,8. Przechwyty: 47/1,3. Bloki: 22/0,6. Bloki otrzymane: 12/0,3. EVAL: 475/13,6. +/-: 50/1,4.

Skuteczność: za 2 punkty – 49,8%, za 3 – 32,2%, za 1 – 68,7%.

Najlepszy miesiąc: październik (cztery mecze) – średnio 15,3 punktu (7/14 za 3), 7 zbiórek, 2,5 asysty, 1,3 straty, 1,8 przechwytu, 0,5 bloku, EVAL 20,8, +/- 15,5.

Najlepszy mecz: 26 kwietnia z Arką Gdynia – 19 punktów (2/4 za 3), 5 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty, 2 bloki, EVAL 24, +/- 18.