Wygrana Ślęzy w Poznaniu po trzęsieniu ziemi w przerwie

Koszykarki Ślęzy Wrocław pokonały na wyjeździe Eneę AZS Politechnikę Poznań 76:70 w meczu 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Było to arcyważne zwycięstwo, osiągnięte po pasjonującej walce.

Żółto-czerwone miały na początku meczu ogromny problem, aby wejść na odpowiedni poziom intensywności. Brakowało energii, koncentracji i tempa. Pierwotnej motywacji wystarczyło im na pięć minut pierwszej kwarty – później inicjatywę przejęły gospodynie, a konkretnie Maya Dodson. Amerykańska podkoszowa zdobyła sześć z ośmiu kolejnych punktów swojej drużyny i w kilka chwil z prowadzenia 8:7 dla Ślęzy zrobiło się 15:8 dla poznanianek. Serię punktową gospodyń przerwała Ieshia Small, ale Dodson i była koszykarka 1KS-u Sug Sutton upewniły się, że przewaga Enei AZS-u po 10 minutach gry będzie odpowiednio wysoka.

Po wznowieniu gry zawodniczki z Wrocławia chciały jak najszybciej wyrównać stan rywalizacji, a ton poczynaniom ofensywnym nadawała Stephanie Jones. Za jej przykładem nie poszła jednak reszta zespołu, a podopieczne Wojciecha Szawarskiego w końcu weszły na wysokie obroty i w minutę wyprowadziły trzy ciosy. Najpierw pod kosz przebiła się Maya Dodson, a następnie zza łuku przymierzyły Kateryna Rymarenko oraz Jovana Popović. W ten sposób zamiast remisu było 29:16 dla Enei AZS-u, a po kolejnej trójce Popović nawet 32:18. Co ciekawe, przez cały ten fragment gry trener Rusin nie poprosił o czas.

Jego zespół pod koniec drugiej kwarty wrócił na właściwą ścieżkę i żółto-czerwone dały sobie nadzieję na lepszą drugą połowę. Seria 6:0 po akcjach Wiktorii Kuczyńskiej, Anny Jakubiuk i Jones zmniejszyła straty Ślęzy do ośmiu oczek. Ostatnie 3,5 minuty pierwszej połowy to wymiana ciosów, przez co to właśnie osiem punktów dzieliło obie drużyny w przerwie spotkania.

Wydawało się, że to, do czego nieskutecznie dążyły wrocławianki w drugiej kwarcie uda się na starcie trzeciej. Udane wejście pod kosz Karoliny Stefańczyk, trójka Kuczyńskiej oraz lay up Jakubiuk w 2,5 minuty pozwoliły koszykarkom 1KS-u odrobić siedem z ośmiu punktów deficytu. Koszykarki z Poznania odpowiedziały jednak swoimi pięcioma oczkami bez riposty i trener Rusin musiał wziąć przerwę.

Po niej losy meczu nie odwróciły się natychmiast, wręcz przeciwnie. Skuteczne rzuty Weroniki Piechowiak i Popović dały gospodyniom dwucyfrową przewagę – 50:40. Ślęza znów musiała podkręcić tempo, żeby utrzymać się w grze. Punkty Julii Drop oraz Jones były ważne, ale jeszcze bardziej istotna była postawa koszykarek 1KS-u w defensywie. Żółto-czerwone nie pozwalały swoim przeciwniczkom na żadną zdobycz punktową, co przy gonieniu wyniku jest kluczowe. Zwłaszcza, że Ślęza też miała dwuminutowy przestój w ataku. Gdy jednak Drop zamieniła dwa rzuty osobiste na punkty, poszło już z górki. W kolejnej akcji Jones dobiła rzut Small, a następne posiadanie to trzypunktowy rzut Drop na 53:52. Gospodynie w końcu przełamały swoją niemoc, za sprawą Alicji Rogozińskiej wyrównując stan meczu po 30 minutach.

Czwartą kwartę lepiej rozpoczęła Ślęza, prowadząc 59:55 po punktach Stephanie Jones. Szybko jednak do remisu doprowadziły byłe koszykarki Ślęzy – Agnieszka Skobel i Daria Marciniak. Wrocławianki miały swoją odpowiedź. Za trzy trafiła Karolina Stefańczyk, potem z dwóch asyst Drop skorzystały Natalia Kurach i Anna Jakubiuk. Seria 7:0 była tym ważniejsza, że od dwóch minut na ławce rezerwowych siedziała Jones, która po niemałych kontrowersjach musiała opuścić parkiet po przekroczeniu limitu fauli.

Przy stanie 66:59 dla Ślęzy Wojciech Szawarski poprosił o czas. EFekt? Pięć punktów z rzędu i czas dla trenera Rusina. Na punkty Stefańczyk odpowiedziała Dodson. Bardzo istotna była determinacja Natalii Kurach, która w kolejnej dwukrotnie zebrała piłkę w ataku i za trzecim razem trafiła spod kosza na 70:66. Karolina Stefańczyk mogła postawić kropkę nad i, ale spudłowała z dystansu, co po drugiej stronie parkietu wykorzystała Sug Sutton. Odpowiedź przyszła ze strony Kurach – 72:68 dla Ślęzy. Sutton trafiła oba osobiste na 70:72, ale to wrocławianki miały piłkę i rywalki musiały faulować.

Na linii rzutów osobistych stanęła Julia Drop, która zachowała zimną krew. Tej zabrakło poznaniankom, które po time-oucie popełniły błąd 5 sekund, ponownie wysyłając Drop na linię osobistych. Rozgrywająca reprezentacji Polski ponownie się nie pomyliła, zamykając tym samym mecz.

Mecz, który mógł spokojnie zakończyć się wygraną Enei AZS-u Politechniki Poznań. Żółto-czerwone w pierwszej połowie grały letargicznie, bez odpowiedniej energii. Wstrząs w szatni w połączeniu z większym zaangażowaniem, zwłaszcza w defensywie, przyniósł pożądany przez trenera Rusina efekt. Dzięki temu zamiast kłopotliwego bilansu 1-4 jest nieco lepszy 2-3, co w perspektywie starcia z czerwoną latarnią ligi, MKS-em Pruszków, jest dobrą wiadomością.

Indywidualnie w zespole z Wrocławia należy wyróżnić Julię Drop, która pomimo słabej skuteczności (5/17 z gry) zdobyła 17 punktów, a do tego dołożyła aż 16 asyst. W kluczowych momentach meczu ciężar odpowiedzialności udźwignęła też Natalia Kurach, do 13 oczek dokładając 8 zbiórek.

Enea AZS Politechnika Poznań – Ślęza Wrocław 70:76 (19:12, 22:21, 13:21, 16:22).
Enea AZS: Dodson 18, Skobel 14, Popović 10, Sutton 10, Piechowiak 9, Marciniak 4, Rymarenko 3, Rogozińska 2, Piasecka 0. Żukowska, Jarecka, Dżochowska DNP.
Ślęza: Drop 17 (16 asyst), Jones 15, Kurach 13, Jakubiuk 12, Stefańczyk 10, Kuczyńska 5, Small 4, Jaworska 0. Kulesha, Kurkowiak, Brezinova 0.