Problemy z ofensywą kosztują Ślęzę wygraną w Lublinie

W meczu 10. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała w Lublinie z miejscową Pszczółką 56:61, choć do przerwy to wrocławianki prezentowały się lepiej.

Początkowe momenty nie były łatwe dla obu drużyn – po półtorej minuty mieliśmy 2:2 za sprawą Dominiki Owczarzak oraz Jovany Popović. Na kolejne punkty przyszło kibicom czekać następne 90 sekund. W międzyczasie żadna z zawodniczek nie potrafiła skierować piłki do kosza, choć pozycje były w miarę dogodne, a Alexis Peterson miała nawet dwa rzuty osobiste – oba niecelne. Niemoc ofensywną przełamała Briana Day i otworzyła worek z punktami. Przez pierwsze trzy minuty mieliśmy 4:2 dla gospodyń, dwie minuty później było już 9:8 dla Ślęzy. Trzy kolejne akcje ofensywne Ślęzy wykończyła Ana Pocek, grając w tym momencie z dużą pewnością. Po drugiej stronie parkietu dobrze prezentowała się Jovana Popović, Serbka co i rusz wykorzystywała swoją zwinność żeby kreować sobie miejsce do wejścia pod kosz.

Wrocławianki nie miały pomysłu, jak zatrzymać rzucającą Pszczółki i to dzięki niej gospodynie utrzymywały się w grze. W bezpośrednim pojedynku Popović – Pocek górą w stosunku 10:9 była ta pierwsza, ale środkowa Ślęzy miała lepsze wsparcie od swoich koleżanek, które dołożyły kolejne dziewięć oczek. Pozostałe Pszczółki zdobyły sześć punktów i po pierwszej kwarcie to koszykarki 1KS-u prowadziły – 18:16.

Druga odsłona rozpoczęła się od trójki Agaty Dobrowolskiej, na co natychmiast zareagował trener Szewczyk prosząc o czas. Na kolejne punkty znowu trzeba było zaczekać 120 sekund, kiedy to z dystansu przymierzyła Nevena Jovanović. Gospodynie popełniały sporo błędów, nie tylko nie trafiając rzutów, ale i oddając piłkę rywalkom za sprawą strat czy fauli w ataku. Na ich szczęście z wyłączeniem dwóch trzypunktowych trafień koszykarek Ślęzy, przyjezdne również nie grały najlepiej, prezentując dość podobną dyspozycję co Akademiczki. Przełamanie Pszczółek nastąpiło na linii rzutów osobistych dzięki celnej próbie Briany Day, a chwilę potem z dystansu trafiła Julia Adamowicz. Z 24:16 szybko zrobiło się 24:20, a po nietrafionej próbie Cierry Burdick trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, aby przebudzić swój zespół.

Ten manewr zadziałał, bowiem żółto-czerwone odpowiedziały własnymi dwoma udanymi akcjami – najpierw z półdystansu skutecznie zagrała Jovanović, potem po dobrym rozprowadzeniu piłki za trzy przymierzyła Abigail Glomazic i wrocławianki wyszły na prowadzenie 29:20. Szkoleniowiec Pszczółek znowu był zmuszony poprosić o czas. Lublinianki po time-oucie rozkręcały się powoli, Julia Adamowicz trafiła jeden z dwóch rzutów wolnych, na co swoim trafieniem odpowiedziała Glomazic. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy wydawało się, że Ślęza zejdzie do szatni z w miarę komfortowym prowadzeniem. Sygnał do ataku dała Jovana Popović trafiając trójkę. Następnie Jovanović i Giedre Labuckiene wymieniły się jednym celnym osobistym, ale na wejście pod kosz Litwinki po podaniu Zuzanny Sklepowicz koszykarki 1KS-u nie miały już odpowiedzi. Przed końcową syreną za trzy swoich sił spróbowały Dobrowolska i Jovanović, ale zamiast celnych rzutów dystansowych druga kwarta zakończyła się udanym lay-upem Popović. Z dziewięciu punktów przewagi zostały tylko dwa, a do tego Pszczółka miała inicjatywę.

Tuż po wznowieniu gry Briana Day dała gospodyniom remis, ale natychmiast odpowiedziała swoimi punktami Nevena Jovanović. Ślęza mogła podwyższyć prowadzenie za sprawą Cierry Burdick, ale kapitan 1KS-u spudłowała z półdystansu. Piłkę zebrała Alexis Peterson i ona także skończyła akcję po drugiej stronie parkietu. Wrocławianki starały się ponownie zbudować przewagę podobną do tej, jaką miały w drugiej odsłonie, ale zbyt wiele rzutów nie znajdowało drogi do kosza, żeby mogły myśleć o odskoczeniu rywalkom. Pszczółka skutecznie trzymała krótki dystans, a gdy w końcu dostała szansę żeby wyjść na prowadzenie, to za sprawą Julii Adamowicz dopięła swego. Po czterech minutach trzeciej kwarty było 38:36 dla gospodyń i ponownie przejęły one inicjatywę. Po punktach Briany Day trener Rusin poprosił o czas i kolejna minuta w wykonaniu jego zespołu była najlepszą jak do tej pory w drugiej połowie. Najpierw skutecznie pod kosz przebiła się Dominika Owczarzak, potem rozgrywająca Ślęzy wymusiła stratę Day, a po drugiej stronie znalazła Cierrę Burdick i było 40:40.

W odpowiedzi na tę miniserię punktową 1KS-u swoimi czterema punktami popisała się Alexis Peterson i… obie drużyny stanęły. Nie brakowało fauli, strat, błędu 24 sekund Ślęzy, spudłowanych rzutów spod kosza i z dystansu. Dopiero pojawienie się na boisku Neveny Jovanović przełamało niemoc ofensywną, ponownie trwającą około dwóch minut. Serbka po podaniu Dominiki Owczarzak trafiła z półdystansu. W kolejnej akcji Owczarzak przechwyciła podanie Adamowicz i bez asysty żadnej rywalki spokojnie zakończyła akcję lay-upem, co oznaczało kolejny remis. Trener Szewczyk poprosił o czas, obaj szkoleniowcy dokonali paru zmian w składach, a trzecia kwarta zakończyła się punktem z linii rzutów osobistych autorstwa Giedre Labuckiene. Ślęza miała jeszcze szansę, żeby przed rozpoczęciem decydującej części meczu wyjść na prowadzenie, ale popełniła błąd 24 sekund.

To, czego nie udało się zrobić w ostatnich sekundach trzeciej odsłony, powiodło się na początku czwartej – Abigail Glomazic dobiła niecelną trójkę Jovanović i mieliśmy 46:45 dla Ślęzy. Wrocławianki dwukrotnie traciły jednak przewagę za sprawą Briany Day, która popisała się celnymi próbami spod kosza oraz z półdystansu. Następnie na punkty Dominiki Owczarzak odpowiedziała Alexis Peterson. Pierwsze minuty upłynęły tym samym pod znakiem wymiany ciosów, którą zakończyła Ama Degbeon trafiając na 53:50. Trener Rusin poprosił o przerwę, żeby wprowadzić korekty w grze swoich podopiecznych w decydujących momentach. Następne dwie minuty upłynęły jednak tak, jak kilka innych poprzednich tego typu fragmentów w tym meczu – na festiwalu błędów, strat i niecelnych rzutów.

Dopiero kolejne punkty Briany Day, na 55:50, przełamały impas strzelecki, przynajmniej po stronie gospodyń. Po stracie Dominiki Owczarzak Ślęza popełniła trzy faule w ciągu dwudziestu sekund – ostatni z nich wysłał na linię rzutów osobistych Amę Degbeon, a ta nie pomyliła się ani razu. To samo można powiedzieć o Cierrze Burdick, która w kolejnej akcji nabrała Day i dołożyła z linii dwa oczka. Po tych rzutach na parkiecie pojawiła się Julia Adamowicz i od razu znalazła dobrze ustawioną Alexis Peterson, która przymierzyła z dystansu na 60:52. Do końca spotkania zostało niespełna 180 sekund, ale Ślęza ostatnie punkty z gry zdobyła cztery minuty wcześniej. To zmieniło się dopiero 100 sekund później gdy Agata Dobrowolska przytomnie zebrała pudło Dominiki Owczarzak z dystansu i spod kosza trafiła na 61:54. Wrocławianki zatrzymały Pszczółkę w obronie, ale wystarczyło to tylko na dwa celne osobiste Neveny Jovanović.

Oba zespoły nie miały najlepszej skuteczności z gry, ale Pszczółka o wiele częściej stawała na linii rzutów osobistych. Choć i tam także lublinianki nie prezentowały się najlepiej (13/21), to trafiły o siedem prób więcej od Ślęzy (tylko 6/8 za 1). To wystarczyło, żeby starcie sąsiadów w tabeli zakończyło się zwycięstwem gospodyń.

Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Ślęza Wrocław 61:56 (16:18, 13:13, 16:13, 16:12).
Pszczółka: Popović 18, Day 16, Peterson 11, Adamowicz 9, Labuckiene 4, Degbeon 4, Sklepowicz 0, Szott-Hejmej 0. Duchnowska, Pawłowska, Trzeciak DNP.
Ślęza: Jovanovic 18, Burdick 10, Pocek 9, Owczarzak 8, Glomazic 6, Dobrowolska 5, Szajtauer 0, Marciniak 0. Piędel i Klatt DNP.