Podsumowanie sezonu 2018/19: Elina Dikeoulakou

Pora na podsumowanie sezonu w wykonaniu Eliny Dikeoulakou, która choć reprezentowała barwy Ślęzy od stycznia, w ciągu niespełna czterech miesięcy dała kibicom kilka niezapomnianych momentów. 

Reprezentantka Łotwy dołączyła do klubu w trakcie sezonu, ale przed podpisaniem kontraktu z wrocławskim zespołem przez cały czas utrzymywała się w dobrej formie, więc praktycznie z marszu weszła do rotacji 1KS-u.

Sezon zasadniczy

Ponowny debiut Dikeoulakou w Ślęzie Wrocław przypadł na pierwszy mecz drugiej rundy sezonu zasadniczego. Już w starciu z Eneą AZS-em Poznań kibice przekonali się, że Łotyszka jest w dobrej dyspozycji i gra tak, jakby od początku rozgrywek trenowała z resztą zespołu. Co prawda popełniła cztery straty, ale w zaledwie 16 minut zdobyła 11 punktów (3 trójki), zebrała trzy piłki, a do tego dołożyła asystę, blok i przechwyt. Przeciwko Politechnice Gdańsk Elinie „nie siedział” rzut, trafiła tylko jeden raz na sześć prób i skończyła to spotkanie z wskaźnikiem +/- na poziomie -10. Tydzień później Dikeoulakou dostała zielone światło na częste rzuty, korzystając z niego dość regularnie. Aż 14 razy spróbowała swoich sił, ale udało jej się zamienić na punkty zaledwie pięć prób. Gdyby była skuteczniejsza, być może Ślęza nie przegrałaby tego meczu po dogrywce. Gdy do Wrocławia przyjechała Arka Gdynia, zielone światło zamieniło się w żółte, co przełożyło się na sześć rzutów mniej, ale ograniczenie w liczbie oddanych rzutów nie przełożyło się zasadniczo na liczbę rzutów celnych – skończyła ten mecz ze skutecznością 4/8 i, co ważne, bez jakiejkolwiek straty. W Lublinie popełniła ich aż pięć.

W dwóch kolejnych spotkaniach, przeciwko PGE MKK Siedlce oraz Ostrovii Ostrów Wlkp. cała drużyna nie grała dużo, więc i Dikeoulakou mogła sobie nieco odpocząć. Pomimo tego trafiła w tych starciach pięć trójek, rozdała siedem asyst i zanotowała dwa przechwyty. Zwłaszcza w Siedlcach Elina pokazała się z dobrej strony, mogąc się pochwalić EVAL-em 15 i +/- w wysokości 20. Ale w trzech następnych konfrontacjach reprezentantka Łotwy całkowicie zniknęła z radaru. Nie była w stanie pomóc reszcie zespołu tym, co powinna robić najlepiej – rzutami. Trafiła zaledwie 21 proc. swoich prób – 5/24. Przeciwko Wiśle CanPack Kraków była 1/7 z dystansu i jedyny raz w sezonie zasadniczym zakończyła mecz z ujemnym EVAL-em.

Przełamanie nadeszło, gdy Ślęza zmierzyła się w derbach Dolnego Śląska z CCC Polkowice. Dikeoulakou nie zakończyła swojej przygody w Polkowicach w najlepszy sposób, więc z pewnością miała coś do udowodnienia swojemu byłemu klubowi. Gdy wrocławianki stanęły nad przepaścią liczącą kilkanaście punktów, Łotyszka zabrała się do pracy. 15 z 17 punktów zdobyła w drugiej połowie spotkania, a gdyby nie nietypowe pudła z linii rzutów osobistych, mogła przekroczyć barierę 20 oczek. Do swojej zdobyczy dołożyła jeszcze 5 zbiórek i 4 asysty, a kibicom zapisała się w pamięci trafiając rzut z połowy boiska tuż po końcowej syrenie. Dzięki temu porażka 76:81 stała się jeszcze bardziej nieznaczna. W Bydgoszczy Dikeoulakou tylko raz na pięć prób trafiła za trzy, ale za to w Toruniu pokazała, że jest gotowa na play-offy, zdobywając 21 punktów (5/9 za 3), dokładając pięć zbiórek i cztery asysty. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść.

Play-offy

Artego Bydgoszcz nie miało odpowiedzi na Elinę Dikeoulakou. Bydgoszczanki nie wiedziały, jak ustawiać się w obronie, żeby zatrzymać rozgrywającą Ślęzy. W pierwszym meczu jeszcze nie zachwyciła, ale i tak 12 punktów w zestawie z trzema zbiórkami i czterema asystami można było uznać za dobry występ. Za to w drugim spotkaniu już złapała rytm. Na początku trzeciej kwarty zespół Artego zbliżył się na zaledwie jeden punkt, a Łotyszka odpowiedziała na to ośmioma punktami bez odpowiedzi rywalek w ciągu minuty. Do końca meczu dołożyła jeszcze siedem, kończąc to starcie z dorobkiem 21 oczek. Ślęza mogła zapewnić sobie awans do półfinałów już w trzecim spotkaniu, ale Dikeoulakou, jak i reszta zespołu, nie zaprezentowała się w tym meczu z najlepszej strony. Tym razem rzuty nie wpadały tak często, ale tym samym żółto-czerwone na czele ze swoją rozgrywającą wyczerpały limit pecha. Na decydujące spotkanie Elina pojawiła się w wyjściowej piątce – był to pierwszy taki przypadek w sezonie 2018/19 i odpłaciła się trenerowi Rusinowi za zaufanie prawdziwym show. Gdyby nie bomby Dikeoulakou z dystansu, prawdopodobnie seria ćwierćfinałowa przeniosłaby się z powrotem do Bydgoszczy. Łotyszka trafiła zza łuku czterokrotnie w ciągu drugiej połowy, utrzymując swoje koleżanki na bezpiecznym prowadzeniu. Ostatecznie zdobyła 26 punktów i poprowadziła 1KS do półfinału Energa Basket Ligi Kobiet.

Niestety w drugiej fazie play-off karta się odwróciła – zawodniczki InvestInTheWest Enei Gorzów Wlkp. zrealizowały plan Dariusza Maciejewskiego na ograniczenie wpływu Dikeoulakou na wydarzenia boiskowe. Gorzowianki pozwalały dochodzić Łotyszce do pozycji rzutowych, ale za każdym razem starały się, żeby pozycje te były trudne, żeby zamykać drogi do ulubionych miejsc Eliny na parkiecie. To przyniosło efekt w trzech z czterech konfrontacji – tylko w drugim meczu 30-letnia zawodniczka zdobyła więcej niż 10 punktów, kończąc to spotkanie z 14 oczkami. Łącznie trafiła zaledwie 9 z 30 rzutów z gry, a w decydującym meczu numer cztery popełniła aż pięć strat.

O ile w półfinałach jeszcze udawało się Dikeoulakou dołożyć parę punktów, tak w pierwszym meczu walki o brąz do kosza nie wpadł żaden z trzech rzutów. Doszły do tego dwie straty, więc po 13 minutach spędzonych na parkiecie Łotyszka usiadła na ławce i jej występ dobiegł końca. Więc naturalnym było, że we Wrocławiu po raz kolejny zobaczyliśmy fajerwerki w wykonaniu Eliny Dikeoulakou. Mecz w wyjściowej piątce zaczęła Sydney Colson, a reprezentantka Łotwy weszła na parkiet pod koniec pierwszej części meczu i przejęła kontrolę nad spotkaniem. Nie tylko ponownie odzyskała rytm z dystansu, ale i agresywnie wchodziła pod kosz, sprawiając tym sporo problemów defensywie Arki. Wywalczyła niemal 30 proc. wszystkich fauli popełnionych przez gdynianki, oddała 10 rzutów osobistych. Łącznie była odpowiedzialna za ponad połowę punktów zdobytych przez żółto-czerwone. Niestety w trzecim i zarazem ostatnim spotkaniu, to Dikeoulakou miała kłopoty z faulami. Wyczerpała limit przewinień, a do tego w trakcie pościgu Ślęzy wdała się w dyskusję z arbitrami, co poskutkowało przewinieniem technicznym i wybiciem zespołu z rytmu. Tak doświadczonej zawodniczce tego typu momenty w ferworze walki nie powinny się przytrafiać.

Podsumowanie

Dikeoulakou miała być wentylem bezpieczeństwa, miała wziąć na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie akcji ofensywnych Ślęzy, ale momentami zamiast spokoju wprowadzała chaos niezrozumiałymi decyzjami. W najlepszym wydaniu reprezentantka Łotwy była nie do zatrzymania. Potrafi przymierzyć z dystansu z każdego miejsca na parkiecie, jak mało kto potrafi także wejść pod kosz i wymusić faul. Jeśli to wszystko wychodzi, kibice są świadkami prawdziwego przedstawienia i parę takich występów w tym sezonie można było obejrzeć. Niestety zabrakło regularności i konsekwencji, żeby sezon 2018/2019 w wykonaniu Eliny Dikeoulakou uznać za w pełni udany. Niemniej na zawsze w historii Ślęzy Wrocław zostaną spotkania z Artego Bydgoszcz i Arką Gdynia z play-offów. Lepiej pamiętać to, co było dobre.

W liczbach

Wszystkie statystyki w pierwszej rubryce podano łącznie/średnio.

Minuty: 507:05/22:02. Punkty: 267/11,6. Zbiórki: 59/4,6. Asysty: 76/3,3. Faule: 36/1,6. Faule wywalczone: 68/3. Straty: 55/2,4. Przechwyty: 17/0,7. Bloki: 2/0,1. Bloki otrzymane: 16/0,7. EVAL: 223/9,7. +/-: 23/1.

Skuteczność: za 2 punkty – 44,9%, za 3 – 38,8%, za 1 – 69,3%.

Najlepszy miesiąc: luty (cztery mecze) – średnio 12,8 punktu (8/20 za 3), 1,8 zbiórki, 2,5 asysty, 2,3 straty, 1 przechwyt, EVAL 8,8, +/- 3,3.

Najlepszy mecz: 26 kwietnia z Arką Gdynia – 25 punktów (5/9 za 3, 8/10 za 1), 4 zbiórki, 5 asyst, EVAL 24, +/- 28.