Imponująca inauguracja w wykonaniu koszykarek Ślęzy Wrocław!

Sezon 2018/19 Energa Basket Ligi Kobiet oficjalnie rozpoczęty. Ślęza Wrocław swój pierwszy mecz tegorocznych rozgrywek zagrała w Poznaniu i przeciwko Enei AZS-owi spisała się tak, jak powinna grać przez cały sezon. Twardo w defensywie i skutecznie w ataku.

W pierwszych minutach spotkanie było zacięte i wyrównane. Od razu swoje warunki fizyczne wykorzystywała mierząca 196 cm Khaalia Hillsman, która tuż po wygranym przez siebie rzucie sędziowskim zdobyła cztery punkty i zablokowała rzut. Chwilę później za trzy trafiła Irena Matović i gospodynie prowadziły 7:5. Od tego momentu w hali Politechniki Poznańskiej inicjatywę przejęła Ślęza. Wyrównała Terezia Palenikova, chwilę później dwa rzuty trafiła Taisiia Udodenko.

Poznanianki zbliżyły się jeszcze po celnym rzucie Kingi Demczur, ale już w następnej akcji trafiła Marissa Kastanek, a minutę później trójką popisała się Palenikova. Zawodniczki 1KS-u zdecydowanie częściej próbowały trafiać z dystansu, a gospodynie skupiały się na grze w pomalowanym.

Druga odsłona była najbardziej wyrównaną kwartą meczu. Z początku obie drużyny nie miały większych problemów z punktowaniem, a Ślęza dodatkowo bardzo aktywnie pracowała na atakowanej tablicy, notując kilka zbiórek ofensywnych. W pewnym momencie poznanianki zbliżyły się na sześć punktów, ale natychmiast spotkały się z odpowiedzią żółto-czerwonych, a konkretnie najlepszych w pierwszych dwudziestu minutach Udodenko i Palenikovej.

W ostatnich minutach pierwszej połowy gospodynie nie potrafiły znaleźć drogi do kosza, zaś podopieczne Arkadiusza Rusina dołożyły jeszcze kilka punktów, powiększając przed przerwą przewagę do 13 oczek. Zawodniczki z Wrocławia dobrze dzieliły się piłką i aktywnie grały w obronie, notując dziewięć asyst oraz cztery przechwyty.

Defensywa okazała się kluczem do znakomitej drugiej połowy. Ślęza niemal cały czas stosowała bardzo agresywną obronę na całym obszarze boiska, wymuszając szybkie i często złe decyzje rywalek. Złe podania, błędy ośmiu oraz 24 sekund i dobra gra na tablicach napędzały ofensywę wrocławianek, a ta pracowała praktycznie na pełnych obrotach. Już po dwóch minutach trzeciej kwarty przewaga 1KS-u wynosiła osiemnaście oczek, a trzy minuty później urosła do dwudziestu.

Zgodnie z przedmeczowymi wypowiedziami trenera Rusina, Ślęza zagrała bardzo aktywnie w defensywie, a tak, jak mówiła Marissa Kastanek, przekładało się to na pewność siebie w ataku. Enea AZS nie miał pomysłu na rozpracowanie tak intensywnie grających w obronie koszykarek 1KS-u. Nie pomagało w tym narastające zmęczenie i węższa kadra, którą miał do dyspozycji w tym spotkaniu Marek Lebiedziński. Nieuniknione pomyłki wrocławianek nie wpływały zbytnio na wynik, ponieważ straty w ataku rekompensowane były przez odbieranie piłki rywalkom w obronie.

Czwarta kwarta nie mogła zbyt wiele zmienić w kontekście tego, kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia. Rozpoczęło się od celnej trójki Sydney Colson, ale widać było, że żadna ze stron nie ma już tyle siły, co na początku meczu i w tej odsłonie więcej było rzutów spudłowanych aniżeli celnych. Nie przeszkodziło to Ślęzie w osiągnięciu czterdziestopunktowej przewagi na trzy i pół minuty przed końcem meczu. Koszykarki z Wrocławia zatrzymały rywalki na 31 proc. skuteczności z gry, wymuszając aż 22 straty i notując 10 przechwytów.

Enea AZS Poznań – Ślęza Wrocław 50:91 (15:24, 16:20, 12:28, 7:19).
Enea AZS: Hillsman 19, Davis 14, Matović 9, Parysek-Bochniak 2, Samburska 2, Parzeńska 2, Demczur 2, Niemojewska 0, Urbaniak 0, Piechowiak 0.
Ślęza: Kastanek 19, Palenikova 17, Udodenko 14, Miletić 10, Burdick 10, Colson 8, Dobrowolska 7, Marciniak 4, Naczk 2, Szybała 0, Łachacz 0, Majewska DNP.