W niedzielę w Polkowicach derbowe starcie wielkiej wagi

W niedzielę, 23 lutego, o godz. 19, w hali przy ul. Dąbrowskiego w Polkowicach Ślęza Wrocław zmierzy się w wyjazdowym meczu 18. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet z CCC Polkowice. Oba zespoły legitymują się tym samym bilansem w ligowej tabeli, co dodatkowo zwiększa stawkę derbowej konfrontacji.

Ślęza i CCC wraz z Pszczółką Lublin uwikłane są w walkę o 4. miejsce na koniec sezonu zasadniczego, które daje przewagę własnego parkietu w pierwszej rundzie play-offów. Na tę chwilę na uprzywilejowanej pozycji są koszykarki z Lublina, mające o jedno zwycięstwo więcej od reprezentantów Dolnego Śląska, lecz sytuacja w stawce wciąż może ulec zmianie. Nie wolno zapominać także o zajmującej 7. miejsce Wiśle Kraków, która również przy korzystnym układzie spotkań jest w stanie znaleźć się na czwartej lokacie. Do końca sezonu zostało pięć kolejek, co, jak mówi Dominika Owczarzak, w zupełności wystarczy aby nie bawić się w jasnowidztwo.

– Wychodzę z założenia, że ciężko cokolwiek przewidzieć. Chciałabym, żebyśmy po prostu wygrały każdy mecz do końca rundy zasadniczej i nie musiały patrzeć na wyniki innych drużyn. Musimy skupić się na swojej grze, pracować nad tym, co jesteśmy w stanie poprawić i nie koncentrować się na kalkulacjach. W tym roku w lidze nie da się niczego przewidzieć – twierdzi rozgrywająca Ślęzy Wrocław.

Zwycięstwo Ślęzy nad CCC zapewni wrocławiankom przewagę w bezpośredniej rywalizacji nad wciąż urzędującymi mistrzyniami kraju. To może okazać się istotne w przypadku, gdy obie drużyny zakończą sezon zasadniczy z tym samym bilansem zwycięstw i porażek. Choć niektórzy mogą już obmyślać scenariusze i zestawy par play-off, trener Arkadiusz Rusin daleki jest od jakichkolwiek kalkulacji.

– Do każdego meczu podchodzimy w jak najlepszej dyspozycji i chcemy wygrywać. Myślę, że pokazaliśmy to w ostatnim meczu z Gorzowem, bo pomimo kłopotów z przygotowaniem – mało czasu na wdrożenie Dajany, powrót Cierry czy kontuzja Neveny nam nie pomagały, ale przez 35 minut byliśmy równym przeciwnikiem dla Gorzowa. W końcówce nam nie wyszło, stąd porażka, ale do każdego meczu w sezonie regularnym będziemy podchodzili z wiarą zwycięstwo, a resztę zweryfikuje boisko – mówi szkoleniowiec 1KS-u.

W spotkaniu z PolskąStrefąInwestycji Eneą Gorzów Wlkp. żółto-czerwone, zgodnie ze słowami trenera, nie były w optymalnym zestawieniu. Dajana Butulija zaczęła treningi z zespołem w piątek, Cierra Burdick w sobotę, zaś Nevena Jovanović ze względu na problemy zdrowotne w ogóle nie znalazła się w składzie na spotkanie z wicemistrzyniami Polski. Sytuacja ta uległa zmianie w tym tygodniu – cały tercet przygotowywał się do derbowego spotkania z CCC Polkowice i każda ze wspomnianych zawodniczek jest w pełni gotowa do gry w niedzielnej konfrontacji. Żadna z pozostałych koszykarek Ślęzy nie ma problemów ze zdrowiem, więc w Polkowicach kibice będą mogli oglądać zespół 1KS-u w całej okazałości.

Także i Maros Kovacik będzie miał do dyspozycji całą kadrę. Tydzień temu zakontraktowano Lauren Mansfield, zaś we wtorek potwierdzono jeszcze jeden transfer. Ostatnią zawodniczką, która dołączyła do CCC jest słowacka środkowa Regina Palusna. Mierząca 192 centymetry podkoszowa zaliczyła już debiut w pomarańczowych barwach, spędzając na parkiecie 15,5 minuty w przegranym minimalnie spotkaniu EuroCupu z Carolo Basket. Polkowiczanki uległy Francuzkom 82:84, a spotkanie mogło potoczyć się inaczej, gdyby nie problemy z faulami Weroniki Gajdy i Deneshy Stallworth. Rozgrywająca CCC i reprezentacji Polski zagrała tylko 18 minut, Stallworth zaś 20. Pomarańczowe napędzane były przez tercet Conde-Robinson-Spanou, a należy podkreślić, że hiszpańska skrzydłowa mistrzyń Polski nie zagrała we Wrocławiu meczu 10. kolejki. CCC pomimo trzech porażek w czterech ostatnich meczach ligowych to wciąż mocny zespół, z czego doskonale zdają sobie sprawę w Ślęzie.

– Nie będę oceniał siły przeciwnika, każdy dokonuje takich ruchów, na jakie ma możliwości. My też tydzień temu robiliśmy ostatnią roszadę i myślę, że wszystkie zmiany wyjdą z biegiem czasu. Na pewno zespół z Polkowic wie, co jest im potrzebne – tłumaczy Rusin.

– Na pewno CCC straciło dwie zawodniczki, które miały duży wpływ na ten zespół i były w rytmie grania, znały taktykę trenera. Teraz, po tych zmianach, drużyna będzie potrzebowała czasu żeby się zgrać i poznać zasady pracy, niemniej dalej uważam, że jest to bardzo groźny przeciwnik, mający na każdej pozycji klasową zawodniczkę. W EuroCupie przegrywały w końcówce, ale mogły ostatnim rzutem przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i walczyły do końca, pokazując swoją siłę – podkreśla Owczarzak.

W grudniowym starciu obu drużyn Ślęza wygrała walkę na tablicach i sprawiła, że zawodniczki CCC miały więcej strat niż asyst. Nie udało się jednak zatrzymać kontrataków, które pozostają groźną bronią zespołu Marosa Kovacika. Co oprócz nich należy powstrzymać, aby w niedzielę wrocławianki znowu mogły cieszyć się z wygranej przy Dąbrowskiego?

– Przede wszystkim ograniczyć łatwe punkty i nie pozwolić na łatwe akcje po kontratakach. Trzeba zatrzymać ataki na kosz, w meczu EuroCupu z Carolo te drive’y były łatwo puszczane przez obronę Francuzek i na tym musimy się skupić w defensywie. W ataku musimy wykorzystać nasze atuty i zagrać skuteczny mecz – streszcza trener żółto-czerwonych.

– Trzymać mocno kciuki i dopingować nas, a my obiecujemy, że na parkiecie zostawimy serce – dodaje rozgrywająca Ślęzy, jednocześnie zachęcając kibiców Ślęzy do spędzenia niedzielnego wieczoru w polkowickiej hali. Z Wrocławia do Polkowic jedzie się jedynie półtorej godziny, a przez lata delegacje wrocławskich fanów licznie zasiadały na trybunach. Koszykarki 1KS-u liczą, że tym razem nie będzie inaczej.

Początek spotkania CCC Polkowice – Ślęza Wrocław w niedzielę o godz. 19. Klub z Polkowic przeprowadzi transmisję z tego pojedynku na swoim kanale YouTube.

 

„W play-offach będziemy groźni dla każdego”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp., w którym wrocławianki przegrały 65:75.

Dariusz Maciejewski (Enea Gorzów Wlkp.): Niezmiernie się cieszę, bo to było dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Wygrać we Wrocławiu to duża sztuka. Przyjechaliśmy przede wszystkim wygrać, a gdy pojawiła się szansa na zwycięstwo więcej niż ośmioma punktami, bo tyloma przegraliśmy u siebie, to trzeba było to wykorzystać. Te punkty może będą się liczyć, może nie, ale dobrze jest mieć dodatkowe oczko w zapasie. Co do meczu, z pierwszej połowy bardzo jestem niezadowolony, bo popełniliśmy dużo prostych strat, które napędziły przeciwnika. Odskoczyły nam na dziesięć punktów i całe szczęście, że jeszcze w tej kwarcie odrobiliśmy te straty. Następna kwarta wyrównana, fizyczna, gdzie trzeba było wszystko rozstrzygać w ostatnich fragmentach akcji. Ostatnia odsłona, szczególnie końcówka, perfekcyjna w naszym wykonaniu. Swoją mądrość pokazała Jasmine Thomas, konsekwentnie realizowaliśmy założenia taktyczne, stawiając tylko na dwie sprawdzone rzeczy i to przynosiło efekt. Przy dużej zmienności defensywy Ślęzy mieliśmy duże problemy, zwłaszcza w pierwszej połowie, z doborem odpowiednich rozwiązań i stąd wzięły się straty. Później zaczęliśmy grać mądrzej i bardziej konsekwentnie.

Cieszę się, bo ten mecz w Gdyni był dla nas bardzo trudny i wróciliśmy stamtąd bardzo poobijani. Cheridene Green miała nie grać ze względu na duże kłopoty z plecami – szacunek dla niej, że weszła i zrobiła swoje. Copper, tak jak Allen ostatnio w Gdyni, dostała wolne. Potrzebujemy ją w każdym meczu, ale do play-offów jest jeszcze trochę czasu. Nie możemy jej zaleczyć, musimy ją wyleczyć w pełni, bo tylko wtedy przy takiej grze jaką preferuje będzie gotowa do walki. Laura też zagrała świetnie, zwłaszcza w drugiej połowie, bo w pierwszej powinna dostać parę razy po uszach za straty, ale już druga część była naprawdę bardzo dobra.

Laura Juskaite (Enea Gorzów Wlkp.): Tak jak powiedział trener, w pierwszej połowie popełniłam sporo głupich błędów i dlatego straciliśmy kilka łatwych punktów. W drugiej części ustabilizowaliśmy naszą grę, zaczęłyśmy podejmować dobre decyzje w ataku, wiedziałyśmy, co należy robić i zaczęłyśmy lepiej grać. To był klucz do zwycięstwa. Nie mamy szerokiej rotacji, może byłyśmy nieco zmęczone po trudnym meczu w Gdyni, ale to oczywiście nie jest wymówka. Gratulacje dla mojego zespołu.

Arkadiusz Rusin: Gratuluję zespołowi z Gorzowa. Troszeczkę nam ten mecz uciekł, szczególnie w końcówce pierwszej połowy, kiedy zbudowaliśmy dziesięć punktów przewagi i roztrwoniliśmy to w niecałe dwie minuty. Na pewno łatwiej schodziło się do szatni rywalkom, jeszcze zaczęły bodajże 7:0 trzecią kwartę. Ten przełom połów to 17:0 i to podobna sytuacja do meczu z Artego, kiedy też przegraliśmy fragment bodajże 4:27. Nie da się z klasowymi zespołami nawiązywać równej walki, kiedy takie przestoje się zdarzają. Okej, później wróciliśmy do meczu, trzecia kwarta, tak jak powiedział Darek, była kosz za kosz i wyrównana. Ale jak mówiłem dziewczynom w szatni – zbudowanie takiej przewagi z takim rywalem to duży wysiłek, pokazanie pewnych rzeczy w defensywie i nie można tego roztrwonić trzema głupimi błędami, brakiem powrotu do obrony czy zastawienia. Bronimy strefą, otwieramy Laurę – kogoś trzeba otworzyć, ale zatrzymajmy tego gracza, który jest w świetnej formie w danym dniu, zaryzykujmy, dajmy piłkę do rogu i niech rzuca kto inny. To są takie błędy, które nie powinny nam się przydarzać, a się zdarzają. Generalnie nie jestem bardzo zły za ten mecz, bo od początku roku graliśmy gorsze zawody. Myślę, że przyjście Butulji do naszego zespołu pomoże nam szczególnie w ofensywie. Caldwell to też inna zawodniczka, niż miesiąc temu. Mamy miesiąc czasu na przygotowanie pewnych rzeczy do play-offów. Wierzę w to, że mój zespół będzie w nich groźny dla każdego.

Chciałbym uspokoić wszystkich kibiców, Jovanović wraca do zdrowia, w przyszłym tygodniu wraca do treningów i będzie gotowa do gry. Nie było żadnej wymiany Jovanović za Butulję, Neca dalej jest w naszym zespole i wróci do nas po wyleczeniu urazu.

Agata Dobrowolska: Również gratuluję zespołowi z Gorzowa. Całkowicie zgadzam się z trenerem – przestój na przełomie drugiej i trzeciej kwarty kosztował nas zwycięstwo. Mimo to walczyłyśmy do końca i niestety troszkę zabrakło. Cieszy, że się nie poddawałyśmy. Myślę, że dużo dzisiaj straciłyśmy na tablicach, zbiórki rywal wygrał zdecydowanie, a punkty drugiej szansy na pewno im pomogły.

Laura Juskaite poprowadziła Gorzów do zwycięstwa nad Ślęzą

Po emocjonującym i zaciętym meczu Ślęza Wrocław przegrała z PolskąStrefąInwestycji Eneą Gorzów Wlkp. 65:75, a końcowy wynik zdecydowanie nie oddaje przebiegu spotkania.

Oba zespoły zaczęły dość nerwowo, w pierwszych trzech minutach nie brakowało indywidualnych błędów, złych decyzji i niecelnych rzutów. Nieco lepiej wystartowały gorzowianki, które za sprawą czterech oczek Cheridene Green oraz dwóch punktów Annymarii Prezelj wyszły na prowadzenie 6:2. Po celnym rzucie Green trafiła Cierra Burdick, ale już w następnej akcji z dystansu przymierzyła Agnieszka Kaczmarczyk, a zaraz po niej bez większego problemu pod kosz przebiła się Laura Juskaite i goście prowadzili już 11:4. Gdy reprezentantka Litwy dołożyła kolejne trzy oczka, trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas, chcąc odzyskać kontrolę nad spotkaniem.

Po wznowieniu gry dwa punkty z linii rzutów osobistych zdobyła Cierra Burdick, a w kolejnej akcji Agata Dobrowolska dograła piłkę do Talii Caldwell, która nie miała problemu ze zdobyciem kolejnych oczek. Na następne punkty kibicom przyszło czekać niemal dwie minuty. W ciągu 120 sekund niemocy ofensywnej znów pojawiły się straty i niecelne rzuty, żadna z zawodniczek nie potrafiła zmienić wyniku. Udało się to dopiero debiutującej w żółto-czerwonych barwach Dajanie Butuliji, która pomimo faulu Katarzyny Dźwigalskiej zdołała umieścić piłkę w koszu, dokładając trzeci punkt z linii rzutów osobistych.

Po tym, jak Burdick zdobyła oczko po rzucie wolnym będącym konsekwencją przewinienia Juskaite, Ślęza zmniejszyła straty do zaledwie dwóch punktów. I choć Prezelj trafiła na 16:12, to w końcówce pierwszej kwarty inicjatywa należała do wrocławianek. Wrocławskiej publiczności udanie zaprezentowała się Butulija, która odbyła z zespołem zaledwie trzy treningi. Reprezentantka Serbii odważnie przebijała się pod kosz i szukała pozycji do rzutów. Po jednej z takich akcji rzuciła na 14:16. Wydawało się, że takim wynikiem zakończy się pierwsza kwarta, ale w ostatnich sekundach Dominika Owczarzak znalazła Agatę Dobrowolską, a ta równo z syreną przymierzyła z dystansu na 17:16.

Druga odsłona rozpoczęła się od szybkich punktów Owczarzak, ale zamiast budować przewagę, Ślęza pozwoliła Juskaite wyrównać stan meczu rzutem z dystansu. W pierwszych czterech minutach były to jedyne dwa celne rzuty z gry, pozostałe dziesięć prób obu drużyn chybiło celu. Worek z punktami otworzył się za sprawą Butuliji, która skutecznie przebiła się pod kosz. Odpowiedź ze strony Gorzowa to udana akcja 2+1 w wykonaniu Agnieszki Kaczmarczyk. Po drugiej stronie parkietu z dystansu przymierzyła Butulija. Rywalki skontrowały layupem Juskaite, a trwającą niewiele ponad minutę wymianę ciosów zakończyła trójką Abigail Glomazic. Efektem tego fragmentu gry było wyjście Ślęzy na prowadzenie 27:24. Trener Dariusz Maciejewski najpierw chciał kontynuować grę, ale po faulu Cheridene Green na Talii Caldwell poprosił o czas.

Timeout przyniósł efekt odwrotny do zamierzonego przez opiekuna gorzowianek. Caldwell wykorzystała oba wolne, a po wznowieniu gry spod kosza Dominika Owczarzak zabrała piłkę Juskaite i trafiła za trzy. Gdy kolejne złe podanie litewskiej skrzydłowej Enei Gorzów Wlkp. padło łupem Owczarzak i zamieniło się w punkty Cierry Burdick, szkoleniowiec gości znowu wziął przerwę. Jego zespół w 50 sekund stracił siedem punktów, a Ślęza prowadziła już 34:24. Po drugim czasie dla trenera Maciejewskiego na parkiecie pojawiły się z powrotem Kaczmarczyk i Prezelj. Ta druga w dwóch kolejnych akcjach zdobyła pięć punktów, dając swoim koleżankom nadzieję na odrobienie strat jeszcze przed zejściem do szatni. Tym razem to trener Rusin poprosił o czas, ale nie przyniósł on poprawy gry jego podopiecznych. Wręcz przeciwnie – ku radości grupy kibiców z Gorzowa, po trójce Juskaite i dwóch punktach Prezelj rzeczywiście do przerwy był remis, 34:34.

Po przerwie gorzowianki zaczęły tak, jak skończyły drugą kwartę – polegając na umiejętnościach Prezelj i Juskaite. Ten duet zdobył pięć pierwszych punktów dla Enei, a serię 7:0 zwieńczyła Jasmine Thomas, dla której były to pierwsze punkty z gry w meczu. Zanim sprawy wymknęły się spod kontroli dwa oczka zdobyła Dominika Owczarzak, a chwilę potem na linii rzutów wolnych stanęła Burdick i nie pomyliła się w swoich dwóćh próbach. Pudła Cheridene Green i Thomas dały Ślęzie szansę na zmniejszenie strat do jednego punktu i udało się to za sprawą Talii Caldwell, która wykorzystała podanie od Dominiki Owczarzak żeby przebić się pod kosz. Passę wrocławianek przerwała Prezelj, a po punktach reprezentantki Słowenii obie drużyny przez kolejne dwie minuty łapały oddech, przez co kibice nie oglądali następnych trafień. Do punktowania wróciliśmy za sprawą Caldwell – amerykańska środkowa ponownie dostała piłkę od Owczarzak i ponownie dzięki swoim warunkom fizycznym weszła pod obręcz. Tym razem dodatkowo sfaulowała ją Dźwigalska i Caldwell przeprowadziła akcję 2+1 dającą Ślęzie remis.

Pół minuty później było już 45:43, bo złe podanie Prezelj po drugiej stronie parkietu na punkty zamieniła Abigail Glomazic. Zacięta walka o każdą piłkę trwała w najlepsze, żadna z drużyn nie zamierzała odpuszczać i co chwila zmieniało się prowadzenie. Gorzowianki dzięki celnemu osobistemu Thomas i udanej próbie z półdystansu przejęły inicjatywę, ale zaraz miała ją znów Ślęza, bo ponownie pod koszem najlepsza okazała się Caldwell, tym razem nabierając na przewinienie Cheridene Green. Środkowa 1KS-u trafiła osobisty na 48:46, lecz żółto-czerwone z prowadzenia mogły cieszyć się tylko dziesięć sekund, ponieważ w kolejnej akcji trafiła Prezelj. Z gry spudłowała Burdick, a po drugiej stronie parkietu kapitan Ślęzy sfaulowała Juskaite przy celnym rzucie za dwa. Litwinka zakończyła akcję 2+1 dając swojemu zespołowi przewagę 51:48, która błyskawicznie stopniała do jednego oczka za sprawą jeszcze jednej akcji 2+1. Tym razem to Litwinka broniąca barw Enei Gorzów przewiniła, a faulowana była Glomazic. Zanim można było odetchnąć, obie drużyny dołożyły jeszcze po dwa punkty. Najpierw zrobiła to Zhosselina Maiga, a następnie niemalże równo z syreną Abigail Glomazic.

Zapowiadało się na niezwykle zaciętą czwartą kwartę, ale nie takie plany miał zespół z Gorzowa, który potrzebował 2,5 minuty żeby zdobyć siedem punktów bez odpowiedzi gospodyń. Pięć z nich było autorstwa Maigi, to ona także rozpoczęła akcję zakończoną przez Prezelj. Po stronie Ślęzy w tym czasie zapisano dwie straty, faul Burdick i pudło Glomazic. Nic zatem dziwnego, że trener Rusin jeszcze przed drugim trafieniem rosyjskiej środkowej Enei poprosił o czas. Konto żółto-czerwonych w decydującej części spotkania otworzyła Talia Caldwell, jakżeby inaczej, akcją 2+1. Na 62:56 trafiła Juskaite, w kolejnej akcji trzy punkty zdobyła rozgrywająca dobre zawody Agata Dobrowolska, ale jej trójka została skontrowana celnym rzutem dystansowym przez fenomenalną Laurę Juskaite, która była absolutnie nie do zatrzymania przez defensywę Ślęzy.

Wrocławianki nawiązały kontakt na niewiele ponad cztery minuty przed końcem, gdy najpierw trafiła Glomazic, a następnie Magdalena Szajtauer. Po trafieniu reprezentantki Polski było tylko 65:63 dla gości, a półorej minuty później już zaledwie 66:65, bowiem Cheridene Green spudłowała jeden rzut osobisty, zaś Agata Dobrowolska skutecznie dobiła pudło Talii Caldwell. Problem Ślęzy pozostał jednak nierozwiązany – wrocławianki znowu zostały pokonane przez Juskaite, która ponownie nie pomyliła się z dystansu. Kolejne sekundy uciekały, a żółto-czerwone nie były w stanie zmniejszyć strat. Wręcz przeciwnie, przewaga gości rosła, choć gorzowianki systematycznie zostawiały punkty na linii rzutów osobistych. Gospodyniom nie udało się zrealizować akcji rozrysowanych podczas dwóch timeoutów przez trenera Rusina i po błędzie przekroczenia czasu akcji na 36 sekund przed końcem wszystko było jasne. Do ustalenia pozostała jeszcze różnica punktowa pomiędzy obiema drużynami. Zawodniczki Enei Gorzów Wlkp. grały do samego końca, poganianie przez trenera Maciejewskiego. Stawką było bowiem wygranie bezpośredniego pojedynku na małe punkty. W ostatniej akcji meczu za trzy próbowała trafić Juskaite, ale została sfaulowana przez Butuliję. Litwinka wieńcząc swój znakomity występ wykorzystała wszystkie trzy osobiste i gorzowianki wygrały dziesięcioma punktami – o dwa oczka więcej niż Ślęza w Gorzowie.

Po stronie gospodyń zabrakło niegroźnie kontuzjowanej Neveny Jovanović, po stronie gości odpoczywającej po czwartkowym meczu z Arką Kahleah Copper. W zespole Ślęzy nie pojawiła się jednak zawodniczka, która nadałaby ton grze reszty drużyny tak, jak zrobiła to Laura Juskaite. Litwinka trafiła pięć trójek w drodze po 32 punkty, do których dołożyła 11 zbiórek. Czternaście desek, w tym aż osiem na atakowanej tablicy miała Cheridene Green. Kolejne 13 dołożyła Agnieszka Kaczmarczyk. Ślęza nie zagrała złych zawodów, ale zabrakło punktów Cierry Burdick (2/11 z gry). Wrocławianki nie mogą co prawda być zadowolone z wyniku, ale ze swojej dyspozycji już tak. Przed Ślęzą teraz przygotowania do derbów z CCC Polkowice, które odbędą się w niedzielę, 23 lutego o godz. 19 w Polkowicach.

Ślęza Wrocław – PolskaStrefaInwestycji Gorzów Wielkopolski 65:75 (17:16, 17:18, 19:19, 12:22).
Ślęza: Caldwell 15, Glomazic 12, Butulija 10, Dobrowolska 10, Burdick 9, Owczarzak 7, Szajtauer 2, Marciniak 0. Piędel, Klatt DNP.
Enea: Juskaite 32, Prezelj 19, Maiga 9, Green 6, Kaczmarczyk 6, Thomas 3, Dźwigalska 0. Copper, Kuczyńska, Matkowska DNP.

Wicemistrz Polski pierwszym rywalem Ślęzy po przerwie

Po dwóch tygodniach przerwy koszykarki Ślęzy Wrocław wracają do rozgrywek ligowych. W niedzielę, 16 lutego o godz. 16, w hicie 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet wrocławianki podejmą wicemistrzynie Polski i trzecią drużynę obecnego sezonu – PolskąStrefęInwestycji Eneę Gorzów Wielkopolski.

Żółto-czerwone, które nie miały obowiązków reprezentacyjnych, pierwszy tydzień przerwy na spotkania kadr narodowych mogły spędzić odpoczywając. Dopiero od tego poniedziałku rozpoczęły się przygotowania do niedzielnej konfrontacji z zespołem z Gorzowa. Ślęza musiała przygotowywać się do meczu bez Cierry Burdick, która w środę i czwartek brała udział w campie reprezentacji USA 3×3. Kapitan do zespołu dołączy na sobotnim treningu.

– Rzadko zdarza się taka opcja w trakcie sezonu. Dostałyśmy tydzień wolnego, myślę że każda z nas odpoczęła. Te parę dni odpoczynku na pewno się przydało. Jest nas troszkę mniej, nie do końca mamy możliwość treningu 5 na 5. Dziś wraca do nas Cierra, co bardzo cieszy, bo będziemy miały szansę poćwiczyć typowo pod to spotkanie – mówiła w piątek Agata Dobrowolska.

Z drużyną od piątku trenowała również nowa koszykarka 1KS-u, Dajana Butulija, która została zgłoszona do rozgrywek i w niedzielę będzie do dyspozycji trenera Arkadiusza Rusina. Szkoleniowiec żółto-czerwonych przewidział dla reprezentantki Serbii rolę wsparcia Dominiki Owczarzak na pozycji rozgrywającej i można się spodziewać, że już w najbliższym meczu Butulija będzie miała okazję zaprezentować swoje umiejętności wrocławskiej publiczności.

Gorzowianki mają już za sobą pierwszy mecz po przerwie reprezentacyjnej. Zespół prowadzony przez Dariusza Maciejewskiego uległ w zaległym hicie 13. kolejki EBLK Arce Gdynia 62:70, tym samym gdynianki wciąż pozostały niepokonane. O losach tej konfrontacji zdecydowała pierwsza kwarta, przegrana przez PolskąStrefęInwestycji Eneę Gorzów aż 10:26.

– Chcemy w niedzielę, przed naszą publicznością, postawić rywalkom bardzo trudne warunki. Oglądałyśmy ich mecz z Arką i miejmy nadzieję, że forma chwilowo im uciekła, co pozwoli nam sięgnąć po zwycięstwo – ocenia Dobrowolska.

– Każdy mecz ma swój scenariusz, Gdynia bardzo dobrze weszła w ten mecz, trafiła pięć trójek. Gorzów miał problemy ze skutecznością w pierwszej kwarcie, zupełnie niewidoczna była Copper i tak się ułożyło to spotkanie. Nie oceniam tego w ten sposób, że mogą być pod formą – powiedział z kolei trener Arkadiusz Rusin.

Kahleah Copper to bez dwóch zdań liderka zespołu z Gorzowa, a co za tym idzie, gwiazda całej ligi. Amerykańska skrzydłowa gorzowianek w tym sezonie zdobyła ponad sto punktów więcej niż druga w klasyfikacji strzelczyń Laura Miskiniene (380 do 269), trafiając 50 proc. swoich rzutów, a dokłada do tego 8.1 zbiórki oraz 2.8 asysty. Ale Gorzów to nie tylko Copper, to również Cheridene Green (14 punktów, 7.8 zbiórki na mecz), Jasmine Thomas (13 punktów i 4 asysty), a ten tercet wspierany jest przez Laurę Juskaitę, Zhosselinę Maigę oraz Annęmarię Prezelj. I choć przede wszystkim trzeba uważać na Copper, to żadna z wymienionych koszykarek nie może zostać pozostawiona bez opieki.

– Często tak bywa, że gdy jeden gracz bierze na siebie sporo rzutów, to brakuje ich dla pozostałych graczy. Akurat w tamtym meczu Copper grała dobrze do kosza, ale wyrzuciła dużo piłek, które dały możliwość zdobywania łatwych punktów. Nie patrzę na to, czy mamy ją otworzyć czy zatrzymać. Kluczem jest na pewno niski wynik – tłumaczy trener Ślęzy.

– Nie chcemy otworzyć Copper, bo to bardzo agresywny gracz, który potrafi zdobyć ponad 30 punktów w meczu i jest liderem zespołu. Będziemy chciały zatrzymać cały zespół i nie możemy się skupiać wyłącznie na niej – podkreśla skrzydłowa żółto-czerwonych.

Z jednej strony w listopadzie Ślęza wygrała w Gorzowie 71:63, niemalże bez zarzutu realizując założenia trenera Arkadiusza Rusina na to spotkanie. Z drugiej, poprzednia ligowa konfrontacja obu drużyn we Wrocławiu również miała miejsce po przerwie na reprezentacje i wtedy górą były gorzowianki, wygrywając 78:62. Koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska wciąż szukają stabilnej formy, a kolejne zwycięstwo nad rywalkami z Gorzowa byłoby dobrym dowodem na to, że tę stabilizację udało się znaleźć. Na sześć kolejek przed końcem sezonu zasadniczego nie ma już dużo miejsca na potknięcia.

Początek spotkania Ślęza Wrocław – PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. w niedzielę, 16 lutego, o godz. 16 w hali wrocławskiej AWF. Bilety w cenie 18 i 10 zł można kupić za pośrednictwem strony biletin.pl bądź bezpośrednio przed rozpoczęciem meczu w kasie hali.

Dajana Butulija zawodniczką Ślęzy Wrocław

Reprezentantka Serbii Dajana Butulija podpisała kontrakt ze Ślęzą Wrocław, który będzie obowiązywał do końca sezonu 2019/2020. Niespełna 34-letnia rzucająca ma wzmocnić siłę ofensywną 1KS-u.

Urodzona w będącej blisko rumuńskiej granicy Kikindzie Butulija rozpoczęła profesjonalną karierę 15 lat temu, występując w nieistniejącym już zespole Usci Novi Beograd, następnie przenosząc się do Hemofarm Vrsac, stamtąd zmieniając klub na Partizan Belgrad. W Partizanie rozegrała cztery sezony, każdy z nich spędzając w wyjściowej piątce. Regularnie występowała na parkietach ligi serbskiej, ligi adriatyckiej. W rozgrywkach 2011/12 grała z klubem ze stolicy Serbii w EuroCupie, osiągając średnie na poziomie 15.8 punktu, 4.3 zbiórki i 2.2 asysty.

Sezon 2013/14 spędziła w podróżach: grała w słowackim MBK Rużomberok, a następnie w dwóch klubach w Szwecji – Norkopping Dolphins oraz Northland Basket Lulea, sięgając wraz z Luleą po mistrzostwo kraju. Pozostała w Skandynawii w kolejnych rozgrywkach, tym razem reprezentując zespół Sallen, będąc jedną z najskuteczniejszych zawodniczek ligi szwedzkiej (54.3 proc. skuteczności rzutów za dwa), co przełożyło się na trzecie miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelczyń Damligan.

Po dwóch latach występów w chłodnym klimacie Butulija przeniosła się do słonecznego Madrytu, gdzie przez pół sezonu występowała w CREF Hola. Drugie pół spędziła w Union Lyon Basket Feminin. Wciąż nie mogąc odnaleźć właściwego miejsca do zakotwiczenia na stałe, reprezentantka Serbii sezon 2016/2017 spędziła dzieląc swój czas na występy w Radivoj Korac Belgrad, Maccabi Bnot Ashod i Universitae Cluj-Napoca.

Dopiero ostatnie dwa lata udało się nowej zawodniczce Ślęzy spędzić w jednym miejscu. Butulija znana jest polskiej publiczności z występów w barwach Pszczółki Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin, w której grała przez ostatnie dwa sezony. W rozgrywkach 2017/2018 była zawodniczką pierwszej piątki i rozegrała w niej 27 spotkań. Co mecz spędzała na parkiecie ponad 32 minuty, notując średnie na poziomie 14.6 punktu, 4.4 zbiórki i 3.6 asysty, będąc trzecią najlepiej punktującą i drugą pod względem EVAL-u koszykarką Pszczółki. Miniony sezon Butulija spędziła dzieląc zadania podstawowej rzucającej z Julią Adamowicz, co przełożyło się na spadek statystyk do poziomu 9 punktów, 2.3 zbiórek oraz 2.9 asysty.

W jej karierze pojawiło się sporo klubów, ale dwie rzeczy pozostały bez zmian. Pierwsza to stały poziom – niezależnie od tego, gdzie Dajana występowała, notowała podobne średnie. Zawsze gwarantowała kilkanaście punktów na mecz, trafiając na dobrej skuteczności, dokładając do tego parę zbiórek i asyst. To przełożyło się na sporo nagród od renomowanego portalu Eurobasket. Została między innymi najlepszą obwodową ligi serbskiej (2011), najlepszym wolnym transferem ligi szwedzkiej (2015) oraz ligi rumuńskiej (2017), a także otrzymała wyróżnienie za występy w lidze francuskiej (2016).

Druga to występy w reprezentacji Serbii. Zawsze cieszyła się uznaniem selekcjonerów i była częścią kadry na wszystkich najważniejszych imprezach. Grała na mistrzostwach świata w 2014, wywalczyła złoto Eurobasketu 2015, brąz Eurobasketu 2019 i oczywiście zapisała się w historii serbskiego basketu stając wraz ze swoimi koleżankami na najniższym stopniu podium Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Można spodziewać się, że Butulija znajdzie się także w kadrze na IO w Tokio, ponieważ otrzymała powołanie na turniej kwalifikacyjny, który w zeszłym tygodniu rozegrany został w Belgradzie. Nowa rzucająca Ślęzy rozegrała 25 minut w dwóch meczach.

– Wiadomo, jakiej zawodniczki szukaliśmy – uzupełnienia dla Dominiki na pozycji numer jeden. Nie było łatwo, bo w tym okresie nie ma takich graczy. Z tamtego sezonu pamiętam, że gdy w Lublinie miała kłopoty Brianna Kiesel, to spełniała tę rolę. Na chwilę obecną było to najlepsze rozwiązanie, jakie mogło nam się trafić – komentuje transfer Butuliji trener Arkadiusz Rusin.

Dajana Butulija
ur. 23 lutego 1986 roku w Kikindzie (Serbia)
wzrost: 176 cm
pozycja: rzucająca
przebieg kariery:
2004-2007: Usce Novi Belgrad (Serbia)
2007-2009: Hemofarm Vrsac (Serbia)
2009-2013: Partizan Belgrad (Serbia)
2013: MBK Rużomberok (Słowacja)
2013: Norrkoping Dolphins (Szwecja)
2013-2014: Northland Basket Lulea (Szwecja)
2014-2015: Sallen (Szwecja)
2015: CREF Hola Madryt (Hiszpania)
2015-2016: Union Lyon Basket Feminin (Francja)
2016: Radivoj Korac Belgrad (Serbia)
2016: Maccabi Bnot Ashdod (Izrael)
2016-2017: Universitatea Cluj Napoca (Rumunia)
2017-2019: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin (Polska)