Powroty z dalekich podróży – najlepsze comebacki Ślęzy

Dziś w podróży przez sześć sezonów po awansie Ślęzy Wrocław do Energa Basket Ligi Kobiet patrzymy na mecze, w których wrocławianki przegrywały, ale potrafiły odrobić straty i ostatecznie sięgnąć po zwycięstwo.

Jednym z najbardziej ekscytujących momentów w sporcie jest ten, w którym drużyna przegrywająca dostaje wiatru w żagle i rozpoczyna odrabianie strat. Czasami dzieje się to na przestrzeni kilku chwil, czasem trzeba dłużej popracować na osiągnięcie sukcesu, jednak z każdym kolejnym momentem, w którym na tablicy wyników spada różnica punktowa, rosną emocje. Kibice zespołu, który do tej pory miał inicjatywę drżą o wynik, w nadziei, że ich ulubiona drużyna „dowiezie” prowadzenie do końca, zaś fani po drugiej stronie barykady zerkają na zegarek i swoich faworytów licząc na to, że wystarczy im czasu oraz sił żeby dopiąć swego.

Od powrotu Ślęzy Wrocław do grona najlepszych drużyn w kraju wrocławianki wygrały ponad 100 spotkań. Spośród nich dokładnie w 26 w pewnym momencie meczu przegrywały co najmniej ośmioma punktami, co wymagało przynajmniej trzech celnych rzutów z gry aby doprowadzić do remisu bądź wyjść na prowadzenie. Sklasyfikowaliśmy każdy z tych przypadków, biorąc pod uwagę następujące czynniki: największe prowadzenie rywalek, moment spotkania, czas pomiędzy rozpoczęciem i końcem odrabiania strat oraz stawkę spotkania. Oczywiście im bardziej emocjonujący powrót, tym lepiej.

Zanim zaczniemy ranking, kilka ciekawostek:

– najwięcej razy (8) Ślęzie udało się odrobić ośmiopunktową stratę,

– odrobienie strat zajmowało wrocławiankom średnio 7,5 minuty,

– najszybciej żółto-czerwone wróciły na prowadzenie w październiku zeszłego roku, kiedy to w meczu z Energą Toruń od stanu 19:27 do 29:27 przeszły w 2 minuty i 21 sekund,

– najwięcej powrotów miało miejsce w sezonie 2017/2018 – 7,

– dziesięciokrotnie koszykarki 1KS-u wracały na prowadzenie lub obejmowały je po raz pierwszy dopiero w czwartej kwarcie,

– 15 comebacków miało miejsce przed własną publicznością, co tylko potwierdza, że doping kibiców potrafi wiele zmienić!

Kolejne pozycje na liście można zobaczyć klikając w strzałki poniżej.

5. 26 stycznia 2019, Ślęza Wrocław – Sunreef Yachts Politechnika Gdańska.

Na 3,5 minuty przed zakończeniem trzeciej kwarty wrocławianki niespodziewanie przegrywały z beniaminkiem z Gdańska 43:54. Zespół prowadzony przez Rafała Knapa do tej pory nie wygrał z żadnym zespołem z górnej połowy tabeli, pokonując jedynie Eneę AZS Poznań i Ostrovię Ostrów Wlkp. Gdańszczanki prowadzone były przez amerykański duet – Maegan Conwright na rozegraniu oraz Tiffany Wright Clarke pod koszem, zaś na tablicach aktywna była Martyna Koc. Z kolei w zespole Arkadiusza Rusina szwankował rzut. Rozgrywająca swój drugi mecz po powrocie do Wrocławia Elina Dikeoulakou nie miała swojego dnia, pudłowały także Cierra Burdick i Sydney Colson, z liderek jedynie kapitan Marissa Kastanek grała dobre zawody.

Do odrobienia strat potrzebny był wkład całej drużyny – sygnał do ataku dała Taisiia Udodenko trafiając dwa rzuty osobiste i… były to jedyne punkty wrocławianek od momentu osiągnięcia przez Politechnikę największej przewagi w meczu. Po wznowieniu gry na trafienie Colson odpowiedziała Clarke, ale na trójkę Kastanek koszykarki znad morza nie miały już kontry – było 56:50 dla gości. Przyjezdne zmarnowały kolejne dwie akcje, a Ślęza wyczuła już wtedy, że jest to ostatnia szansa na odwrócenie wyniku na swoją korzyść. Najpierw po zbiórce ofensywnej Udodenko pod kosz przebiła się Colson, a chwilę później Lea Miletić dobiła niecelny rzut trzypunktowy Kastanek – 56:54 dla Politechniki. 45 sekund później mógł być remis, ale ukraińska środkowa 1KS-u trafiła tylko jeden z dwóch rzutów osobistych, zaś w odpowiedzi trafiła Clarke, co dało drużynie gości nieco oddechu. Gdańszczanki miały szansę powiększyć prowadzenie do pięciu oczek, ale Conwright straciła piłkę na rzecz Dikeoulakou, a następnie popełniła niesportowe przewinienie. Łotyszka wykorzystała oba rzuty osobiste, a po wyprowadzeniu piłki z autu trafiła ona w ręce Burdick, która nie pomyliła się z półdystansu, trafiając na 3 minuty i 38 sekund przed końcową syreną na 59:58.

Losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero dwie minuty później, gdy amerykańska skrzydłowa 1KS-u przymierzyła za trzy na 65:62, Ślęza ostatecznie zwyciężyła 66:64.

4. 19 kwietnia 2017, Ślęza Wrocław - Wisła CanPack Kraków.

Pierwsze dziesięć minut finałów 2017 to prawdziwa wymiana ciosów, walka niemalże punkt za punkt. Górą z tej konfrontacji wyszły wrocławianki, kończąc kwartę otwierającą zmagania o mistrzostwo Polski na prowadzeniu 21:20. W drugiej kwarcie dwa pudła i dwie straty dały impuls Wiśle, która tymczasowo znalazła sposób na powstrzymanie ofensywy Ślęzy i uciszenie publiczności zebranej w hali wrocławskiej AWF. W serii 15:1 nie do zatrzymania była zwłaszcza Ziomara Morrison, która zdobyła 11 z 15 punktów „Białej Gwiazdy”. Na 2 minuty i 46 sekund przed przerwą sytuacja 1KS-u była trudna. Nie dość, że atak zatrzymał się w miejscu, to krakowianki grały na pełnych obrotach i prowadziły 35:22.

Ale od czego Ślęza Wrocław miała Sharnee Zoll-Norman? Kapitan żółto-czerwonych doskonale wiedziała, że jeżeli nie da się odzyskać prowadzenie, to przynajmniej trzeba przejąć inicjatywę i wywrzeć presję na rywalkach. Rozgrywająca koszykarek ze stolicy Dolnego Śląska dwukrotnie wymusiła przewinienie Hind Ben Abdelkader zdobywając cztery oczka z linii rzutów osobistych, kolejne cztery były zaś efektem doskonałej defensywy wrocławianek. Najpierw Marissa Kastanek przechwyciła podanie Eweliny Kobryn, a potem cały zespół wymusił błąd 24 sekund. W obu przypadkach po drugiej stronie parkietu bezbłędna była Zoll-Norman. Na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku 35:30 dla Wisły.

Krakowianki rozpoczęły trzecią kwartę lepiej niż skończyły drugą, ale to już Ślęza nadawała ton wydarzeniom. Najpierw pięć punktów zdobyła Marissa Kastanek, a chwilę potem rzucająca Ślęzy dograła piłkę do Agnieszki Skobel, która trafiła na 37:39. Agnieszka Majewska zebrała niecelny rzut trzypunktowy Sandry Ygueravide i rozpoczęła akcję gospodyń, którą po raz kolejny zakończyła Skobel, dając swojej drużynie remis. Wrocławianki objęły prowadzenie oczywiście za sprawą Zoll-Norman. Od stanu 41:39 podopieczne Arkadiusza Rusina nie oglądały się za siebie. Odrobiły 13 punktów straty w zaledwie 7 minut i 13 sekund, ostatecznie sięgając po zwycięstwo 71:65.

Powrót Ślęzy można obejrzeć klikając w poniższy przycisk (od 54:30).

3. 22 grudnia 2018, CCC Polkowice - Ślęza Wrocław

Ślęza podchodziła do derbowej konfrontacji z trzema porażkami w czterech ostatnich meczach. Jedną z nich była niespodziewana wpadka w Łodzi, gdzie zdecydowanie lepszy okazał się miejscowy Widzew. Nic zatem dziwnego, że trudno było spodziewać się zwycięstwa wrocławianek na terenie niepokonanych do tej pory mistrzyń Polski. A jednak pierwsze 17 minut to dość wyrównane widowisko, z minimalnym jedynie wskazaniem na zespół Marosa Kovacika. Po trafieniu Marissy Kastanek na tablicy wyników widniał remis 23:23. Od tego momentu polkowiczanki zabrały się do pracy, notując serię 17:4, wszystko to w zaledwie 10 minut. Do końca spotkania zostało niespełna 16 minut, a Ślęza przegrywała na wyjeździe 27:40.

– W przerwie powiedziałem zawodniczkom, że naszym problemem nie była defensywa, tylko atak – mówił na pomeczowej konferencji trener Arkadiusz Rusin. Gdy CCC odjeżdżało jego podopiecznym na 13 punktów, one spudłowały 9 z 10 rzutów z gry, więc także i w trzeciej kwarcie ofensywa zawodziła. Dopiero punkt z linii rzutów osobistych autorstwa Sydney Colson i trafiony rzut Cierry Burdick nieco rozruszał grę Ślęzy w tym aspekcie. CCC szybko odpowiedziało swoimi trzema oczkami i wróciliśmy do punktu wyjścia: -13 punktów na 13:41 do końca. Straty do ośmiu oczek zmniejszyły Taisiia Udodenko (spod kosza) oraz Daria Marciniak (za trzy), ale ostatnie słowo w trzeciej kwarcie należało do znakomicie dysponowanej tego dnia Temi Fagbenle, która swoją grą sprawiała Ślęzie mnóstwo problemów.

Bardzo ważnym momentem tego comebacku była trójka Taisii Udodenko, która była odpowiedzią na trzypunktowe trafienie Weroniki Gajdy na 48:37. Chwilę potem doświadczona Styliani Kaltsidou została ukarana przewinieniem technicznym, co wykorzystała Marissa Kastanek, dokładając punkt z linii rzutów osobistych na 41:48. Chwilę później kolejne dwa oczka po osobistych dołożyła Colson. Przy stanie 48:43 dla CCC przez 2,5 minuty obie drużyny pudłowały swoje rzuty i popełniały straty – ten stan rzeczy przełamała amerykańska rozgrywająca 1KS-u, ponownie nie myląc się przy próbach za 1. Nieco oddechu gospodyniom dała Agnieszka Kaczmarczyk trafiając na 50:45, ale już w następnej akcji Colson dograła do Terezii Palenikovej, która przymierzyła z dystansu. Gdy w kolejnej akcji ofensywnej Ślęzy reprezentantka Słowacji została sfaulowana przez Gajdę, skrzydłowa żółto-czerwonych trafiła oba osobiste i w końcu mieliśmy remis – 50:50.

Wrocławianki wyszły na pierwsze od początku drugiej kwarty prowadzenie na dwie minuty przed końcem meczu za sprawą celnych osobistych Udodenko. Szansę na remis miała Fagbenle, ale spudłowała jeden z dwóch wolnych, a kropkę nad i postawiła Colson przebijając się pod kosz. W ostatniej akcji rzut Tiffany Hayes co prawda wpadł do kosza, co sprawiło, że przez chwilę cieszyły się obie drużyny, ale ostatecznie świętować mogła tylko Ślęza. Trzypunktowa próba Amerykanki na dogrywkę odbiła się od obręczy i od zegara, co oznaczało, że była już na aucie zanim wpadła do kosza.

– Zrobiliśmy w tym sezonie już dwie niespodzianki. Najgorszą dla nas, czyli przegraną z Widzewem i tę najlepszą dla nas, czyli wygrana tutaj u faworyta i zespołu, który pokazuje wysoką formę. Zatrzymaliśmy ich na 51 punktach i to wielki ukłon w stronę zawodniczek – komentował po meczu trener Rusin.

2. 29 kwietnia 2018, Wisła CanPack Kraków - Ślęza Wrocław

To comeback, na który Ślęza musiała poświęcić najwięcej czasu. W decydującym o brązowym medalu meczu lepiej wystartowały koszykarki Wisły CanPack Kraków, które szybko wyszły na prowadzenie 11:4, a następnie, po kontrataku zakończonym punktami Cheyenne Parker, 18:8. Chwilę później za trzy trafiła Karina Szybała, ale Wisła odpowiedziała punktami Giedre Labuckiene oraz Magdaleny Ziętary, dzięki czemu na trzy minuty przed końcem pierwszej kwarty koszykarki „Białej Gwiazdy” prowadziły 21:11. Za sprawą dwóch celnych rzutów Kourtney Treffers jeszcze przed zakończeniem tej odsłony spotkania udało się Ślęzie zmniejszyć straty o cztery oczka.

Na początku drugiej części meczu nadal utrzymywało się sześciopunktowe prowadzenie gospodyń i dopiero trójka Tanii Perez nieco naruszyła ten stan rzeczy. Jednak już trzy minuty później festiwal niecelnych rzutów (sześć z rzędu) w wykonaniu żółto-czerwonych pozwolił zawodniczkom Krzysztofa Szewczyka powrócić na +6. Kolejna trójka, tym razem autorstwa Treffers ustaliła wynik na 25:28. Już chwilę później mogliśmy mieć remis, ale swoją próbę dystansową przestrzeliła Karina Szybała, a po drugiej stronie parkietu Leonor Rodriguez nie pomyliła się na linii rzutów osobistych. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, bowiem zanim obie drużyny udały się na przerwę, Ślęza dopięła swego. Najpierw akcję 2+1 przeprowadziła Klaudia Sosnowska, a już w następnej akcji Sharnee Zoll-Norman przechwyciła podanie Maurity Reid, dograła do Marissy Kastanek, a ta została sfaulowana przez Katarzynę Suknarowską-Kaczor. Rzucająca 1KS-u z zimną krwią trafiła oba osobiste na 30:30.

Na objęcie prowadzenia koszykarki z Wrocławia musiały poczekać niespełna 2,5 minuty trzeciej kwarty – wtedy to Elina Dikeoulakou zamieniła dwie próby z rzutów wolnych na punkty i było 32:30 dla Ślęzy. Wrocławianki odrobiły 10 punktów straty w niemal 15,5 minuty. Zawodniczki Arkadiusza Rusina musiały ciężko pracować na każde oczko, w drodze po 21 punktów trafiły tylko 7 z 23 rzutów, popełniając w międzyczasie trzy straty. Trudno też powiedzieć, jakby wyglądała różnica punktowa pomiędzy obiema drużynami, gdyby nie defensywa dowodzona przez Agnieszkę Majewską. Legendarna środkowa w trakcie tego powrotu zablokowała aż pięć rzutów.

Od momentu objęcia prowadzenia Ślęza nie oglądała się za siebie. Ofensywa dalej nie miała swojego rytmu, ale gra Wisły kompletnie się rozsypała, dzięki czemu wrocławianki na osiem minut przed końcem meczu cieszyły się nawet 15-punktowym prowadzeniem. „Biała Gwiazda” miała w sobie jeszcze siły na decydujący zryw, ale pomimo serii 10:2 to Ślęza mogła cieszyć się z brązowego medalu, na który zdecydowanie sobie zapracowała.

1. 12 kwietnia 2017, Ślęza Wrocław - CCC Polkowice

Kibice mogą również pamiętać ten mecz jako „Mecz Marissy Kastanek”, ale po kolei. Decydujące starcie półfinałów 2017. Po zwycięstwie Ślęzy 71:52 rywalizacja przenosi się do Wrocławia i to w hali AWF wyjaśni się, która z dolnośląskich drużyn powalczy o złoty medal mistrzostw Polski. Pierwsze osiem minut to wyrównana walka, ale pod koniec pierwszej kwarty inicjatywę zaczyna przejmować drużyna Marosa Kovacika. Polkowiczanki po objęciu prowadzenia utrzymywały mniejszą lub większą przewagę, tylko dwukrotnie pozwalając rywalkom na zbliżenie się na dwa punkty. Po trzech minutach trzeciej kwarty przyjezdne prowadziły 34:32, a w ciągu kolejnych trzech minut zdobyły osiem oczek z rzędu. Ślęza próbowała nawiązać kontakt za sprawą trójki Kateryny Rymarenko i trzech celnych osobistych Agnieszki Kaczmarczyk, ale po drugiej stronie wrocławianki nie umiały sobie poradzić z atakami na własny kosz. Brylowała Angelika Stankiewicz, która sama w 2,5 minuty rzuciła osiem punktów, ostatnie z nich po przechwycie Mariony Ortiz. Udana kontra reprezentantki Polski dała CCC prowadzenie 54:41, do końca meczu zostało 10 minut i 45 sekund. Do tego momentu Marissa Kastanek zdobyła „jedynie” 14 punktów.

W ostatniej akcji przed przerwą trafiła trójkę po podaniu Sharnee Zoll-Norman, zmniejszając straty do 10 oczek. Po wznowieniu gry przebiła się pod kosz i dołożyła kolejne dwa oczka, chwilę później jeszcze dwa. CCC odpowiedziało za sprawą Marty Urbaniak i Marii Rezan, więc jeszcze utrzymało się status quo. Ale już na następne ciosy kontry nie było. Dwa celne rzuty Zuzanny Sklepowicz – najpierw za dwa, potem za trzy punkty, dały Ślęzie wynik 53:58, a Zoll-Norman dołożyła oczko z linii rzutów osobistych. Polkowiczanki miały swoje szanse, próbowała Mariona Ortiz, próbowała też Weronika Gajda, obie jednak były nieskuteczne. Nie myliła się za to Marissa Kastanek, która trafiła kolejną trójkę na 57:58. Chwilę później, po faulu Magdaleny Leciejewskiej, rzucająca Ślęzy wykorzystała oba osobiste i zakończyła trwający zaledwie 6 minut i 41 sekund powrót z 13-punktowego deficytu.

To jednak nie był koniec show przyszłej kapitan 1KS-u. CCC miało trzy szanse z rzędu aby ponownie wyjść na prowadzenie, ale defensywa Ślęzy w połączeniu z ogłuszającym dopingiem wrocławskiej publiczności przyniosła skutek w postaci trzech pudeł. Po drugiej stronie parkietu? Marissa Kastanek za trzy, dwukrotnie w ciągu 30 sekund. Swój show, w trakcie którego zdobyła 20 punktów w niespełna 10 minut, zakończyła dwoma celnymi osobistymi. Kastanek sama ograła CCC 20:5, a Ślęza wygrała 67:59 i awansowała do finału mistrzostw Polski.

Bez tego comebacku nie byłoby mistrzostwa Polski. Śmiemy także twierdzić, że był to najbardziej emocjonujący i pamiętny powrót spośród wszystkich. 12 kwietnia 2017 na zawsze zapisał się w historii klubu i według nas nie ma innej kandydatury na pierwsze miejsce niż ten właśnie popis.

Powrót Ślęzy można obejrzeć klikając w poniższy przycisk (od 23:58).

Najskuteczniejsze rywalki: zawodniczki zagraniczne (cz. 2)

Prezentujemy druga część rankingu najlepiej punktujących zawodniczek zagranicznych, które mierzyły się ze Ślęzą Wrocław od sezonu 2014/2015. W zestawieniu nie brakuje koszykarek doskonale znanych kibicom żółto-czerwonych oraz gwiazd międzynarodowego formatu.

W trakcie sześciu sezonów Ślęzy Wrocław w Energa Basket Lidze Kobiet nie brakowało zawodniczek, które sprawiały zespołowi z Wrocławia wiele problemów swoją grą. Zagraniczne koszykarki rzadko spędzają w naszym kraju więcej niż sezon-dwa, ale w tym czasie potrafią zapisać się na kartach historii, zarówno całej ligi, jak i naszego klubu. To właśnie gwiazdy z zagranicy stanowią o sile niemal każdego klubu, biorąc na siebie ciężar zdobywania punktów. Prezentujemy listę najlepiej punktujących, na które zawsze trzeba było zwracać uwagę podczas przygotowywania się do meczu. Spośród wszystkich nazwisk wybraliśmy szesnaście, aby podzielić to zestawienie na dwie równe części. Każda z bohaterek naszego rankingu mierzyła się ze Ślęzą co najmniej pięć razy, aby definitywnie udowodnić, że akurat te koszykarki sprawiały żółto-czerwonym sporo problemów. W ten sposób na liście zabrakło między innymi Brianny Kiesel, Laury Miskiniene, Allie Quigley czy Artemis Spanou. Nie przedłużając – zapraszamy do lektury drugiej części zestawienia.

8. Kateryna Rymarenko (112 punktów, 14 punktów na mecz) – pierwotna wersja tego zestawienia miała obejmować wyłącznie byłe zawodniczki Ślęzy i została obmyślona właśnie z myślą o ukraińskiej skrzydłowej. Wydawało się, że po odejściu z Wrocławia Rymarenko zawsze znajdowała sposób, aby rzucić nam kilkanaście punktów i udowodnić, że niekoniecznie rezygnacja z jej zatrudnienia była dobrym pomysłem. Po dokładnym sprawdzeniu liczb możemy powiedzieć, że aż tak źle nie było, choć na pewno w pamięci kibiców Ślęzy zapadły występy z marca 2018, a przede wszystkim z lutego zeszłego roku. W pierwszym ze wspomnianych meczów zdobyła 22 oczka (8/15 z gry), ale jej Enea AZS Poznań przegrała 68:81. Drugi to absolutny popis mierzącej 185 centymetrów zawodniczki. 26 oczek, 6/8 za trzy, 7 zbiórek, 3 asysty i tyle samo przechwytów. Gra Rymarenko była głównym powodem, dla którego Pszczółka pokonała wówczas Ślęzę 88:82.

W minionym, przedwcześnie zakończonym sezonie Ukrainka przeniosła się do Artego Bydgoszcz i tylko trzykrotnie wystąpiła w wyjściowej piątce. W pierwszej konfrontacji z wrocławiankami w sezonie 2019/2020 miała problemy z faulami, przez co zdobyła tylko trzy punkty. Ale już w drugiej pokazała, co potrafi, rzucając 11 oczek w niewiele ponad 23 minuty. Już zawsze jej rzut z dystansu zawsze będzie miał większe szanse na znalezienie drogi do kosza niż wielu innych, równie wybitnych specjalistek od trójek.

7. Dragana Stanković (197 punktów, 15.2 punktu na mecz) – trudno uwierzyć, że Dragana Stanković potrzebowała zaledwie dwóch sezonów, żeby uzbierać blisko 200 punktów przeciwko Ślęzie. Nie ukrywamy, że odetchnęliśmy z ulgą, gdy okazało się, że w sezonie 2019/2020 nie będzie kontynuować przygody z Artego Bydgoszcz, bo z pewnością dołożyłaby kolejnych kilkadziesiąt oczek. Reprezentantka Serbii to absolutny top, jeżeli chodzi o grę w strefie podkoszowej – jej szeroki arsenał zagrań w połączeniu z siłą i techniką to zabójcza kombinacja, która w większości przypadków daje efekty w postaci kilkunastu punktów na mecz. Nie inaczej było oczywiście w konfrontacjach mierzącej 195 centymetrów środkowej ze Ślęzą Wrocław.

Artego dwukrotnie stawało naprzeciwko wrocławianek w play-offach, co oznaczało aż dziewięć dodatkowych meczów, w których trzeba było zatrzymać Stanković. Można powiedzieć, że udało się to w jakimś stopniu tylko raz, w drugim meczu półfinałów sezonu 2017/2018. Wtedy to Serbka zdobyła zaledwie dwa punkty, ale i tak zdołała zebrać 11 piłek i zablokować pięć rzutów. To właśnie cały urok Dragany – nawet jeśli nie idzie jej w ofensywie (co zdarza się rzadko), to potrafi wpłynąć na mecz swoją defensywą. W pozostałych konfrontacjach nie było opcji, żeby ją zatrzymać, koszykarki Ślęzy musiały robić wszystko, aby po prostu ograniczyć zagrożenie płynące z jej strony. W 2018 roku się nie udało, to Artego było górą. Ale już rok później, pomimo 16,5 punktu na mecz od Stanković, triumfowała Ślęza. Jej pojedynki z Cierrą Burdick i Taisiią Udodenko zdecydowanie były ozdobą ćwierćfinałowej rywalizacji 1KS-u z zespołem z Bydgoszczy.

6. Leonor Rodriguez (107 punktów, 15.3 punktu na mecz) – podobnie jak Stanković, także i Rodriguez potrzebowała dwóch sezonów żeby zapisać się w naszym zestawieniu. Mierząca 180 centymetrów wzrostu była zawodniczka Wisły przewyższała swoje rywalki na pozycji numer 2 i wykorzystywała dodatkowe centymetry, aby oddawać lepsze rzuty. Groźba celnej trójki była na tyle spora, że otwierało się dla Hiszpanki miejsce w strefie podkoszowej, a to była dla niej woda na młyn. Nie zawsze bowiem 28-letnia zawodniczka popisywała się trafieniami z dystansu – regularnie przebijała się pod kosz, wykorzystując swoją dynamikę i umiejętność kontroli nad piłką żeby wymuszać przewinienia przeciwniczek. W ponad połowie meczów ze Ślęzą Rodriguez dała się faulować przynajmniej trzykrotnie, zaś pięciokrotnie trafiała przynajmniej jedną trójkę. A to wszystko na blisko 50-procentowej skuteczności z gry.

Najlepszy występ Hiszpanki przeciwko żółto-czerwonym przypadł w najważniejszym momencie – 22 punkty (7/13 z gry), 4 zbiórki i 3 asysty w meczu numer trzy rywalizacji o brązowy medal w sezonie 2017/2018. Na szczęście dla wrocławianek była jedyną zawodniczką Wisły Kraków, która zdobyła więcej niż 10 punktów i to Ślęza mogła cieszyć się z trzeciego z rzędu sezonu na ligowym podium.

5. Emma Cannon (78 punktów, 15.6 punktu na mecz) – Cannon zawdzięcza miejsce (i to tak wysokie) na naszej liście swojej pierwszej konfrontacji ze Ślęzą. W hicie 6. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Arka podejmowała zespół z Wrocławia i potrzeba było aż dwóch dogrywek, żeby wyłonić zwycięzcę tego niezwykle emocjonującego starcia. To dało Cannon aż 41 minut na pokazanie swoich umiejętności i amerykańska skrzydłowa zrobiła pełen użytek z tego czasu. Zdobyła 31 oczek, trafiając 13 z 21 rzutów, do czego dołożyła osiem zbiórek i pięć asysty. Cannon ze względu na przekroczenie limitu fauli zabrakło w ostatnich trzech minutach drugiej dogrywki i bez swojej liderki Arka przestrzeliła siedem kolejnych rzutów, przegrywając ostatecznie 92:98.

Drugi mecz sezonu zasadniczego to kolejny thriller. Cannon udało się uniknąć problemów z faulami, ale tym razem doskwierała jej słaba skuteczność z gry (5/13). Gdyby nie 7/8 z linii rzutów osobistych, występ Amerykanki trudno byłoby zaliczyć do udanych. W serii o brąz Cannon grała niewiele – maksymalnie 23,5 minuty, nie miała też tak wielkiej roli w ofensywie zdominowanej przez Barborę Balintovą i Nię Coffey, co przełożyło się na średnią 10 punktów na mecz. Możliwe, że bliżej Cannon do formy z końcówki sezonu 2018/2019, ale niesamowity występ z początku rozgrywek daje jej wysokie miejsce w naszym zestawieniu.

4. Leah Metcalf (98 punktów, 16.3 punktu na mecz) – rozgrywająca z USA była już pod koniec swojej kariery w Polsce gdy mierzyła się ze Ślęzą w sezonach 2014/15 i 2015/2016. Nie przeszkodziło to jej jednak w zdobyciu 25 punktów w listopadzie 2014 roku dla ROW-u Rybnik czy 24 i 23 oczek w sezonie zasadniczym 15/16 w barwach Pszczółki Lublin. Najlepszym dowodem, że Ślęza po prostu „leżała” Leah Metcalf jest następujący fakt – w sezonie 2015/16 przeciwko żółto-czerwonym miała tyle samo spotkań z ponad 20 punktami co przeciwko reszcie ligi. Warto również wspomnieć o 15 oczkach (5/6 za 3) w finale Pucharu Polski 2016. Amerykanka umiała i lubiła rzucać z dystansu – w starciach z wrocławiankami trafiła 10 trójek. Na szczęście dla Ślęzy, zabrakło jej amunicji w ćwierćfinale rozgrywek 15/16 – zdobyła w nich łącznie 15 oczek, co obniżyło jej średnią punktów przeciwko 1KS-owi aż o cztery punkty. Gdyby nie ten dwumecz, Metcalf byłaby liderką tego zestawienia.

3. Darxia Morris (99 punktów, 16.5 punktu na mecz) – Darxia Morris to rzucająca w pełnym tego słowa znaczeniu. Zawodniczka niezwykle wszechstronna, która swoją energią wypełniała każde miejsce na parkiecie. Perfekcyjna kontrola nad piłką, szeroki wachlarz zwodów na koźle i dynamiczne wejście pod kosz. Miała błyskawiczny rzut, potrzebowała mniej niż sekundę żeby od otrzymania piłki ustawić nogi i oddać rzut. Jej próby często znajdowały drogę do celu, co widać po miejscu w zestawieniu. Mecz z października 2015 roku, kiedy trafiła tylko jeden z siedmiu rzutów to absolutny wypadek przy pracy, który kosztował ją spadek na trzecią pozycję w naszym rankingu.

Gwiazda Morris najbardziej błyszczała po transferze z Artego Bydgoszcz do Energi Toruń. W barwach „Katarzynek” mierząca 172 centymetry koszykarka weszła na zupełnie inny poziom. Od trenera Algirdasa Paulauskasa dostawała średnio 36 minut na mecz, mogła też co spotkanie oddawać ponad 16 rzutów. Trafiała wtedy ze skutecznością 44.5 proc, co przełożyło się aż na 509 oczek, z których 44 wpadło przeciwko Ślęzie. W pierwszej konfrontacji z wrocławiankami w sezonie 2016/17 trafiła 10 z 14 rzutów za dwa. Na całe szczęście trójki nie były wówczas mocną stroną Morris – we wspomnianym spotkaniu trafiła jedną z trzech, zaś w marcu 2017 spudłowała wszystkie siedem prób, a i tak zdobyła 19 oczek. Warto też podkreślić aż dziewięć przechwytów – łącznie w tamtych rozgrywkach zabrała rywalkom aż 55 piłek, przegrywając rywalizację o tytuł najlepszej z Mauritą Reid i Sharnee Zoll-Norman.

Kariera Morris w Polsce zakończyła się w kontrowersyjny sposób – po tym, jak trafiła do najlepszej piątki rozgrywek 16/17 Amerykanka odmówiła przyjazdu do Polski na sezon 2017/2018 i została zawieszona przez PZKosz na cztery miesiące.

2. Maryia Papova (133 punkty, 16.6 punktu na mecz) – gdyby zaszła taka potrzeba, Maryia Papova byłaby liderką tego zestawienia. Reprezentantka Białorusi ma niesamowity talent do zdobywania punktów, a do tego bez większych problemów radzi sobie na pozycji 3/4, więc w zależności od sytuacji, może wykorzystać swoją przewagę wzrostu bądź szybkości. Zważywszy na fakt, że zarówno w Gorzowie Wielkopolskim, jak i w Gdyni spędzała na parkiecie około 26 minut można założyć, że jej dorobek punktowy spokojnie mógł być bardziej okazały. Swoją historię starć ze Ślęzą rozpoczęła od 30 oczek w listopadzie 2018 roku – 7/15 za dwa, 3/6 za trzy, 7/7 z linii… W rewanżu wrocławianki zrobiły dużą pracę, zatrzymując Białorusinkę na ośmiu punktach przy skuteczności 18.2 procent i… to był ostatni mecz, w którym Papova rzuciła Ślęzie mniej niż dziesięć oczek. W półfinałach miała średnią 18 oczek, robiąc wszystko, żeby doprowadzić zespół z Gorzowa do finału. Po tym, jak w meczu numer 1 zdobyła 15 oczek, dzień później popisała się jeszcze lepszymi liczbami, grając pełne 40 minut i rzucając 23 punkty.

Latem reprezentantka Białorusi przeniosła się nad morze i w gdyńskim dream teamie nie zawsze musiała grać pierwsze skrzypce. Owszem, były mecze takie jak 20 i 25 oczek z CCC Polkowice czy 19 punktów w starciu z byłym zespołem, ale już przeciwko Ślęzie nie było potrzeby, żeby trener Vetra cedował na swoją skrzydłową odpowiedzialność za zdobywanie punktów. Ale nawet utrzymanie średniej z Gorzowa nie dałoby Papovej pierwszego miejsca na naszej liście.

1. Yvonne Turner (129 punktów, 18.4 punktu na mecz) – podobnie jak w przypadku rankingu Polek, także i tutaj wystarczył jeden udany sezon w barwach Wisły Kraków, żeby Yvonne Turner zajęła pierwsze miejsce na liście. Amerykańska rozgrywająca to jedyna zawodniczka w naszym zestawieniu, która nigdy nie zagrała przeciwko Ślęzie meczu, w którym zdobyłaby mniej niż 10 punktów. Najgorzej wypadła w debiucie przeciwko żółto-czerwonym, rzucając właśnie 10 oczek. Już w następnym meczu pokazała pełnię swoich możliwości, zdobywając 26 punktów i pokazując swoją wszechstronność. Turner znakomicie spisuje się w grze 1 na 1, idealnie korzysta z zasłon i jest jednoosobową armią, jeżeli chodzi o grę z kontrataku – po zbiórce w obronie mało kto jest w stanie ją dogonić.

Mierząca 179 centymetrów rozgrywająca nie ma żadnych oporów przed wchodzeniem pod kosz, bo zazwyczaj kończy się to punktami bądź przewinieniem rywalki. W drugim meczu półfinałów sezonu 2015/2016 była faulowana aż 11 razy, co przełożyło się na 14 rzutów osobistych. Do tego dołożyła pięć zbiórek i siedem asyst, co przełożyło się na… porażkę Wisły 65:71. Na przestrzeni całej serii legitymowała się średnimi 18.6 punktu, 5.2 zbiórki, 4 asysty, trafiając blisko 40 proc. rzutów z gry. Trudno sobie wyobrazić lepszą passę pięciu meczów i Turner zasłużenie plasuje się na pierwszym miejscu naszej listy. Całe szczęście, że grała w Polsce tylko jeden sezon.

Najskuteczniejsze rywalki: zawodniczki zagraniczne (cz. 1)

Prezentujemy pierwszą część rankingu najlepiej punktujących zawodniczek zagranicznych, które mierzyły się ze Ślęzą Wrocław od sezonu 2014/2015. W zestawieniu nie brakuje koszykarek doskonale znanych kibicom żółto-czerwonych oraz gwiazd międzynarodowego formatu.

W trakcie sześciu sezonów Ślęzy Wrocław w Energa Basket Lidze Kobiet nie brakowało zawodniczek, które sprawiały zespołowi z Wrocławia wiele problemów swoją grą. Zagraniczne koszykarki rzadko spędzają w naszym kraju więcej niż sezon-dwa, ale w tym czasie potrafią zapisać się na kartach historii, zarówno całej ligi, jak i naszego klubu. To właśnie gwiazdy z zagranicy stanowią o sile niemal każdego klubu, biorąc na siebie ciężar zdobywania punktów. Prezentujemy listę najlepiej punktujących, na które zawsze trzeba było zwracać uwagę podczas przygotowywania się do meczu. Spośród wszystkich nazwisk wybraliśmy szesnaście, aby podzielić to zestawienie na dwie równe części. Każda z bohaterek naszego rankingu mierzyła się ze Ślęzą co najmniej pięć razy, aby definitywnie udowodnić, że akurat te koszykarki sprawiały żółto-czerwonym sporo problemów. W ten sposób na liście zabrakło między innymi Brianny Kiesel, Laury Miskiniene, Allie Quigley czy Artemis Spanou. Nie przedłużając – zapraszamy do lektury pierwszej części zestawienia.

Zawodniczki z ponad 90 punktami, które nie znalazły się na liście: Kateryna Dorogobuzowa (97 punktów, 9.7 punktu na mecz), Ziomara Morrison (123 punkty, 9.8 punktu na mecz), Monika Grigalauskyte (113 punktów, 10.3 punktu na mecz), Annamaria Prezelj i Jennifer O’Neill (93 punkty, 10.3 punktu na mecz), Alexis Hornbuckle (111 punktów, 11.1 punktu na mecz).

16. Maurita Reid (139 punktów, 12.6 punktu na mecz) – combo guard rodem z Jamajki przywitała Ślęzę w Ekstraklasie zdobywając 24 oczka, aż 15 z nich wpadło po rzutach z dystansu. Reid nie odgrywała już potem tak dużej roli jak w sezonie 2014/2015 w Enerdze Toruń, odnotowując spadek pod kątem średniej punktowej zwłaszcza w następnych rozgrywkach. Zamieniła Toruń na Bydgoszcz i w pewnym momencie przestała nawet wychodzić w pierwszej piątce. Bynajmniej nie przeszkadzało jej to w regularnym zdobywaniu punktów przeciwko Ślęzie. Wszechstronna obwodowa była w stanie przebić się pod kosz, trafić z dystansu czy wymusić przewinienie – w każdym z tych elementów prezentowała stały, wysoki poziom. Tylko w trzech z jedenastu starć z zespołem z Wrocławia zanotowała mniej niż 10 punktów. Kibice 1KS-u mogą pamiętać zwłaszcza mecz z grudnia 2016 roku, kiedy to Ślęza pokonała Artego 71:61, ale Reid zdobyła 20 oczek i była aż dziewięć razy faulowana przez koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska.

W walce o brązowy medal w sezonie 2017/2018 imponowała bardziej zbiórkami i asystami (w obu kategoriach średnia 7 na mecz) niż punktowaniem. Nie była w stanie jednak przechylić szali zwycięstwa na korzyść krakowianek, ponieważ w obu przegranych spotkaniach była w fatalnej dyspozycji rzutowej. Mecz numer jeden to 3/12 z gry, zaś decydujące spotkanie to 3/11. Być może to właśnie jej problem z rzutem dał Ślęzie drugi w ciągu trzech lat brąz.

15. Kyara Linskens (78 punktów, 13 punktów na mecz) – zdarzały się mecze, w których Kyara Linskens była nieobecna, grając po kilkanaście minut na mecz. Przeciwko Ślęzie taka sytuacja miała miejsce zaledwie raz i był to jedyny zwycięski dla żółto-czerwonych mecz półfinałów EBLK. Reprezentantka Belgii zdobyła wówczas zaledwie cztery punkty, ale już dzień później udowodniła, że był to wypadek przy pracy. 21 oczek, 10/15 z gry i aż 17 zbiórek, w tym siedem ofensywnych. Prawdziwy popis możliwości, absolutnie najlepszy występ Linskens w trakcie jej kariery w Gorzowie. Mierząca 190 centymetrów środkowa potrafiła sporadycznie przymierzyć z dystansu, ale przede wszystkim dominowała w strefie podkoszowej. Gdy tylko trener Maciejewski chciał atakować kosz, 23-letnia reprezentantka Belgii była do tego niezbędna, a że, jak pokazaliśmy, potrafiła doskonale wywiązać się ze swoich zadań, przebiła się na naszą listę.

14. Denesha Stallworth (169 punktów, 13 punktów na mecz) – żadna zagraniczna zawodniczka nie rozegrała większej liczby spotkań ze Ślęzą od Stallworth. Amerykanka aż 10 z nich zaliczyła w play-offach, dwukrotnie eliminując Ślęzę na etapie półfinału. Po raz pierwszy w 2016 roku, kiedy to dołączyła do Wisły CanPack Kraków na decydujące momenty sezonu i dołożyła swoją cegiełkę do ostatniego jak na razie złota „Białej Gwiazdy”. Wtedy jednak nie odgrywała największej roli, tylko dwukrotnie występując w pierwszej piątce. Mierząca 191 centymetrów zawodniczka rozpoczęła kolejne rozgrywki w Bydgoszczy i zanotowała swój najlepszy sezon w karierze – 16.2 punktu i 6 zbiórek na mecz. W obu spotkaniach lepsza od niej była Nikki Greene, neutralizując wpływ Stallworth na grę Artego, co dało Ślęzie dwie wygrane.

Zgoła inaczej wyglądała sytuacja rok później, kiedy obok Stallworth pojawiła się Dragana Stanković, a do tego zabrakło Greene. Wrocławianki musiały już uważać na dwie podkoszowe, a to była woda na młyn dla duetu wysokich zawodniczek Artego. Co prawda w pierwszym starciu obu drużyn Amerykanka rzuciła tylko osiem punktów, ale w sześciu pozostałych miała już średnio 17 oczek. We wspomnianych półfinałach sezonu 2017/2018 trafiała ponad 60 proc. swoich prób z gry, a do tego regularnie stawała na linii rzutów osobistych. Stallworth napsuła Ślęzie sporo krwi także po powrocie do Polski w minionych rozgrywkach. W pierwszym meczu Ślęzy z CCC rzuciła 12 punktów w zaledwie 18 minut, w rewanżu potrzebowała niewiele ponad pół godziny aby uzbierać 15 oczek, do których dołożyła 9 zbiórek i pięć asyst. Bez wątpienia Denesha Stallworth, mimo relatywnie niskiej średniej punktowej, jest jedną z najtrudniejszych rywalek Ślęzy Wrocław.

13. Nicole Michael (79 punktów, 13.2 punktu na mecz) – Michael to kolejna podkoszowa na liście (a będzie ich jeszcze sporo), która sprawiała Ślęzie spore problemy. W Polkowicach stworzyła świetny duet z Nikki Greene, a do tego miała wsparcie od Corin Adams i Yureny Diaz, co naturalnie przełożyło się na najlepszy sezon w trakcie jej przygody w polskiej lidze. Mierząca 188 centymetrów silna skrzydłowa operowała głównie w strefie podkoszowej, ale potrafiła także przymierzyć z dystansu. Trafiła trzy trójki w pierwszym meczu o brązowy medal w 2016 roku, ale jej występy nie uchroniły CCC przed porażką i powrotem Ślęzy na ligowe podium. Amerykanka kolejny sezon spędziła w Sosnowcu i Toruniu, w barwach Energi zdobywając przeciwko 1KS-owi 13 punktów i 11 zbiórek w wygranej 62:46.

12. Kelley Cain (119 punktów, 13.2 punktu na mecz) – kiedy mierząca 198 centymetrów Kelley Cain znalazła sobie pozycję pod koszem, było po sprawie. Amerykańska środkowa wygrywała większość batalii na tablicach, dysponując znakomitą umiejętnością oceniania, gdzie po niecelnym rzucie znajdzie się piłka. W połączeniu z jej siłą i talentem do zastawiania się często oznaczało spotkania z przynajmniej trzema-czterema zbiórkami ofensywnymi – przeciwko Ślęzie dokonała tej sztuki w aż siedmiu z dziewięciu meczów! Do tego Cain wielokrotnie po prostu przestawiała gorzej zbudowane rywalki, wykorzystując warunki fizyczne do zdobywania punktów i wymuszania przewinień. Wystarczy przypomnieć tylko mecz z marca 2016, w którym koszykarki Ślęzy aż ośmiokrotnie musiały uciekać się do faulu na środkowej AZS PWSZ Gorzów Wlkp., choć przełożyło się to na jedynie trzy rzuty osobiste.

11. Hind Ben Abdelkader (93 punkty, 13.3 punktu na mecz) – filigranowa reprezentantka Belgii bazowała przede wszystkim na swoim znakomitym rzucie z dystansu. Mierząca 172 centymetry wzrostu zawodniczka w swoim jedynym sezonie w Energa Basket Lidze Kobiet rzuciła 67 trójek, trafiając je ze skutecznością 39.4 procent. W obu tych aspektach uplasowała się na trzecim miejscu w lidze. 16 z tych 67 celnych rzutów trzypunktowych wpadło w meczach przeciwko Ślęzie. Belgijka nie była jednak w stanie odmienić losów rywalizacji finałowej sezonu 2016/2017 i musiała się zadowolić srebrnym medalem, choć w trakcie walki o złoto jej średnia punktów wzrosła do blisko 15 oczek. Po odejściu z Wisły od trzech sezonów reprezentuje barwy tureckiego Hatay.

10. Carolyn Swords (108 punktów, 13.5 punktu na mecz) – Carolyn Swords spędziła w Polsce dwa sezony, w których wielokrotnie pokazywała swoje nieprzeciętne umiejętności. Ślęza nie odczuła aż tak dotkliwie wpływu reprezentantki Stanów Zjednoczonych na grę Basketu 90 Gdynia oraz Enei AZS-u Gorzów Wlkp. Choć Swords zdobywała przeciwko nam średnio 13.5 punktu na mecz, to jest to przeciętny wymiar kary, żeby wspomnieć tylko o 32 punktach zdobytych przeciwko Enerdze Toruń, czy trzech na przestrzeni dwóch miesięcy 2017 roku występach na poziomie 28 punktów.

Nie zmienia to jednak faktu, że wrocławianki musiały się sporo napracować, aby zatrzymać mierzącą 198 centymetrów środkową, która doskonale wiedziała, jak zrobić użytek ze swoich warunków fizycznych. Swords oprócz dużej siły fizycznej dysponowała także dobrą techniką i, mimo blisko dwóch metrów wzrostu, była mobilną środkową. Punkty, zbiórki, bloki i niezła skuteczność z linii rzutów wolnych – to wszystko oferowała Carolyn Swords. Jej indywidualne popisy nie wystarczały jednak do zapewniania zwycięstw – Amerykanka wygrała tylko jedno z ośmiu spotkań ze Ślęzą.

9. Laura Juskaite (111 punktów, 13.9 punktu na mecz) – progres, jaki zanotowała Laura Juskaite w trakcie dwóch sezonów spędzonych w Gorzowie Wielkopolskim najlepiej opisać dwoma liczbami. 0 – tyle punktów zdobyła w swoim pierwszym meczu przeciwko Ślęzie. 32 – tyle rzuciła żółto-czerwonym w ostatniej jak do tej pory konfrontacji z naszym zespołem. Oczywiście ten ostatni występ to w pewnym stopniu efekt decyzji trenera Dariusza Maciejewskiego o pozostawieniu na ławce rezerwowych Kahleah Copper, ale i tak wyczyn młodej Litwinki musiał imponować. Pisaliśmy wówczas w relacji z tego spotkania „W zespole Ślęzy nie pojawiła się zawodniczka, która nadałaby ton grze reszty drużyny tak, jak zrobiła to Laura Juskaite. Litwinka trafiła pięć trójek w drodze po 32 punkty, do których dołożyła 11 zbiórek.”

22-letnia skrzydłowa pokazała także klasę podczas meczów numer 3 i 4 w zeszłorocznych półfinałach Energa Basket Ligi Kobiet. W pierwszym z nich była najlepiej punktującą zawodniczką Enei AZS-u, w drugim doskonale uzupełniała duet Papova-Linskens. Juskaite to bardzo wszechstronna zawodniczka, która potrafi dobrze odnaleźć się pod koszem, a i na dystansie czuje się niezwykle komfortowo. Należy również dodać, że w Gorzowie odnalazła się znakomicie i powinna przynajmniej przez kilka kolejnych lat cieszyć grą kibiców w hali przy Chopina.

We wtorek zapraszamy na drugą część zestawienia, w którym ujawnimy kolejność miejsc 1-8. 

Najskuteczniejsze rywalki: reprezentantki Polski (cz. 2)

Prezentujemy drugą część rankingu najlepiej punktujących zawodniczek z Polski, które mierzyły się ze Ślęzą Wrocław od sezonu 2014/2015. W zestawieniu nie brakuje koszykarek doskonale znanych kibicom żółto-czerwonych oraz reprezentantek naszego kraju.

7. Magdalena Parysek-Bochniak i Katarzyna Motyl (71 punktów, 8.9 punktu na mecz) – obie zawodniczki mają na koncie osiem meczów przeciwko Ślęzie, obie także zakończyły rywalizację z wrocławiankami w ten sam sposób – w sezonie 2018/2019 zdobywając odpowiednio 2 i 6 punktów w swoich ostatnich meczach z żółto-czerwonymi. W tamtych rozgrywkach zarówno Motyl, jak i Parysek-Bochniak nie były już czołowymi strzelbami swoich zespołów. Gdy jednak pełniły ważniejsze role w rotacjach, umiały znaleźć sposób na defensywę Ślęzy. Ich wyczyny strzeleckie zazwyczaj zdawały się na nic, bowiem na szesnaście meczów obu zawodniczek tylko jeden zakończył się zwycięstwem. Katarzyna Motyl w sezonie 2014/2015 wraz z ROW-em Rybnik pokonała Ślęzę we Wrocławiu 82:80 po dwóch celnych rzutach osobistych Kateryny Rymarenko na sekundę przed końcową syreną.

6. Paulina Misiek (81 punktów, 9 punktów na mecz) – miniony sezon sprawił, że Paulina Misiek spadła z drugiego miejsca w naszym zestawieniu na szóstą pozycję. W mistrzowskim zespole Arki Gdynia 32-letnia skrzydłowa rozegrała tylko dziewięć meczów, w tym dwa przeciwko Ślęzie. Ponieważ zdobyła w nich łącznie zaledwie dwa punkty, znacząco obniżyła się jej średnia zdobycz w starciach z zespołem z Wrocławia. Reprezentacyjna skrzydłowa sprawiała najwięcej problemów naszej drużynie grając dla AZS AJP Gorzów Wlkp. W latach 2016-2018 Misiek rzuciła Ślęzie 54 punkty w 4 meczach, przewyższając swoją średnią punktową w drużynie Dariusza Maciejewskiego. Bez wątpienia problemy zdrowotne przeszkodziły jej w zajęciu wyższej lokaty w rankingu. Gdy jednak Paulina Misiek była zdrowa, mało która polska zawodniczka była w stanie dorównać jej poziomem.

5. Justyna Żurowska-Cegielska (181 punktów, 9.1 punktu na mecz) – Justyna Żurowska-Cegielska trzykrotnie stawała na drodze Ślęzy Wrocław w play-offach Energa Basket Ligi Kobiet i wszyscy kibice w stolicy Dolnego Śląska mogą się cieszyć, że zabrakło jej w serii decydującej o mistrzostwie Polski 2017, bowiem jedna z legend polskiej koszykówki nie przegrała żadnej z tych rywalizacji. W 2015 roku Wisła Kraków odprawiła żółto-czerwone w pierwszej rundzie, rok później w półfinale, zaś w 2018 Żurowska-Cegielska i Artego Bydgoszcz okazały się lepsze od Ślęzy w 1/2 finału wygrywając trzy mecze z rzędu. Sezony 2014/2015 i 2015/2016 to ostatnie lata regularnych występów skrzydłowej w pierwszej piątce i choć nie miała już tak dużej roli w ofensywie jak za czasów gry w Gorzowie Wielkopolskim, pewnych rzeczy się nie zapomina. Doskonale było to widać na przykładzie meczów ze Ślęzą, w których Żurowska-Cegielska zdobywała o dwa punkty więcej niż jej średnia w tamtych latach.

Szczyt dominacji nad defensywą wrocławianek przypadł na rok 2016, kiedy to w sześciu meczach zdobywała blisko 14 punktów, co przy takim towarzystwie jak Denesha Stallworth czy Yvonne Turner było naprawdę imponującym wyczynem. Transfer do Artego Bydgoszcz znacząco obniżył jej średnią przeciwko wrocławiankom, bowiem w siedmiu meczach rzucała Ślęzie średnio tylko 4 punkty. Gdy jednak wróciła do Krakowa w sezonie 2018/2019, przypomniała o swoich umiejętnościach, dokładając kolejne 18 oczek w dwóch spotkaniach. Gdyby nie epizod w Bydgoszczy, byłaby na pierwszym miejscu zestawienia.

4. Elżbieta Międzik (197 punktów, 9.4 punktu na mecz) – tylko dwie zawodniczki (Agnieszka Szott-Hejmej i Magdalena Ziętara) zagrały więcej spotkań przeciwko Ślęzie niż Elżbieta Międzik. W przeciwieństwie do wyżej wymienionego duetu, ikona Artego Bydgoszcz z dużą regularnością potrafiła rzucać Ślęzie sporo punktów. Na 36-letnią rzucającą zawsze trzeba było uważać, bowiem w momencie, w którym trafiła pierwszy rzut, zazwyczaj wpadały kolejne. Dlatego tak istotne było powstrzymanie jej w play-offach sezonu 2018/2019. W pierwszych trzech meczach zdobyła łącznie tyle samo punktów, co w czwartym – 16 i to właśnie w tym ostatnim spotkaniu była najlepiej rzucającą zawodniczką Artego. Gdyby nie pamiętny popis strzelecki Eliny Dikeoulakou, być może seria ćwierćfinałowa wróciłaby do Bydgoszczy, a tam mogła się wydarzyć powtórka z poprzedniego roku.

Trzypunktowy rzut Międzik zawsze był bardzo groźną bronią, a najlepiej było to widać w latach 2016-2017. W tym czasie w trzech meczach trafiła aż dziesięć trójek w drodze po 48 punktów. Łącznie, biorąc pod uwagę tylko rzuty trzypunktowe, zdobyła przeciwko Ślęzie aż 126 punktów. Tylko trzy koszykarki z Polski uzbierały więcej oczek licząc wszystkie ich rzuty! Nawet w minionym sezonie Międzik zaprezentowała swój znakomicie ustawiony celownik, trafiając sześć trójek w wygranej Artego 81:59. Zdobyła wówczas 24 oczka, oczywiście najwięcej spośród wszystkich polskich rywalek Ślęzy. Kilka słabszych występów sprawiło, że bodaj najgroźniejsza przeciwniczka żółto-czerwonych plasuje się w naszym rankingu na czwartym miejscu, choć patrząc pod kątem całkowitej liczby punktów jest niekwestionowaną liderką.

3. Julie McBride (171 punktów, 9.5 punktu na mecz) – są tylko dwa przypadki na przestrzeni czterech lat wspólnych występów Julie McBride i Elżbiety Międzik w Artego Bydgoszcz, w których obie te zawodniczki rzuciły Ślęzie dwucyfrową liczbę punktów w tym samym meczu. 8.03.2015 roku pierwsza zdobyła 11, druga 10 oczek, zaś 16 grudnia 2018 to McBride uzbierała 10 punktów, Międzik z kolei 13. W pozostałych meczach tylko jedna z nich przejmowała inicjatywę i brała na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów. Amerykanka z polskim paszportem, podobnie jak jej koleżanka z drużyny, również dysponuje niezwykle groźnym rzutem z dystansu, niekiedy strasząc nawet z dziewiątego metra.

Choć McBride trzykrotnie w swojej historii starć ze Ślęzą zdobywała zaledwie jeden punkt w meczu, w naszym zestawieniu wyprzedza młodszą o rok rzucającą Artego. Dlaczego? Otóż 37-letnia rozgrywająca posiada rekordową liczbę 12 meczów, w których rzucała żółto-czerwonym co najmniej 10 punktów. W siedmiu przypadkach dobijała do tej granicy bądź minimalnie ją przekraczała, ale miała też na koncie występ z 23 punktami czy mecz z 20 oczkami. W swoich ostatnich jak do tej pory play-offach także pokazała klasę, dwukrotnie zdobywając 14 punktów.

2. Aleksandra Pawlak (116 punktów, 10.5 punktu na mecz) – w przeciwieństwie do trzech poprzednich zawodniczek na naszej liście, Aleksandra Pawlak nigdy nie zagrała przeciwko Ślęzie w play-offach. Kibice wrocławianek mogą się z tego faktu cieszyć, ponieważ gdyby miała taką okazję, z pewnością napsułaby żółto-czerwonym sporo krwi. W 11 starciach z dwukrotnymi mistrzyniami Polski rzuciła 116 oczek, ponad połowę z nich z dystansu. Mecze z co najmniej dwoma celnymi trójkami to praktycznie standard. Przeciwko Ślęzie trafiała 43,2 proc. rzutów z gry, od momentu awansu 1KS-u do Energa Basket Ligi Kobiet tylko w sezonie 2015/2016 rzucała z lepszą skutecznością na przestrzeni całego sezonu. W każdym z jedenastu pojedynków miała na koncie co najmniej 7 punktów, nawet w barwach Enei AZS-u Poznań, kiedy zagrała odpowiednio 17 i 20 minut, zdążyła zrobić swoje. Żadna zawodniczka nie była tak regularna jak Aleksandra Pawlak, a to wszystko w średnio 27 minut gry.

1. Ewelina Kobryn (81 punktów, 11.6 punktu na mecz) – Ewelina Kobryn potrzebowała tylko jednego sezonu, żeby znaleźć się na pierwszym miejscu naszego zestawienia. Gdy po pięciu sezonach europejskich wojaży wybitna środkowa reprezentacji Polski wróciła do naszej ligi, wiadomo było, że trzeba będzie na nią uważać. Ale nie wystarczy tego mówić, za słowami musiały pójść również czyny. Tymczasem w debiucie przeciwko Ślęzie Kobryn rzuciła 21 punktów (9/17 z gry), do czego dołożyla 12 zbiórek, wywalczyła także pięć fauli. Jej rola zmalała nieco w momencie dołączenia do zespołu Vanessy Gidden, lecz bynajmniej nie przeszkodziło to Kobryn w dalszym nienagannym wywiązywaniu się ze swoich obowiązków. W sezonie zasadniczym trafiła tylko trzy rzuty z dystansu – jeden z nich oczywiście przeciwko Ślęzie.

Wrocławianki znalazły sposób na ograniczenie legendy reprezentacji Polski w trakcie serii finałowej, trzykrotnie zatrzymując ją poniżej 10 punktów. Co ciekawe, dwa z tych spotkań Wisła wygrała. W decydującym o złotym medalu meczu Kobrym rzuciła 12 oczek, zebrała siedem piłek i dołożyła dwie asysty, ale na nieszczęście „Białej Gwiazdy” była jedyną obok Hind Ben Abdelkader zawodniczką, która tego dnia stanęła na wysokości zadania. Reszta zespołu nie miała pomysłu na rozpracowanie zespołu Arkadiusza Rusina, który niesiony dopingiem przepełnionej hali wrocławskiej AWF sięgnął po drugie mistrzostwo Polski. Na pocieszenie Kobryn musi wystarczy, oczywiście obok 10 tytułów mistrzowskich, pierwsze miejsce w naszym zestawieniu najgroźniejszych rywalek Ślęzy Wrocław.

Najskuteczniejsze rywalki: reprezentantki Polski (cz. 1)

Prezentujemy pierwszą część rankingu najlepiej punktujących zawodniczek z Polski, które mierzyły się ze Ślęzą Wrocław od sezonu 2014/2015. W zestawieniu nie brakuje koszykarek doskonale znanych kibicom żółto-czerwonych oraz reprezentantek naszego kraju.

W trakcie sześciu sezonów Ślęzy Wrocław w Energa Basket Lidze Kobiet nie brakowało zawodniczek, które sprawiały zespołowi z Wrocławia wiele problemów swoją grą. Choć to głównie zagraniczne koszykarki są odpowiedzialne za zdobywanie punktów, wielokrotnie to także reprezentantki Polski brały na siebie ten ciężar i nie zawodziły. Prezentujemy listę najlepiej punktujących, na które zawsze trzeba było zwracać uwagę podczas przygotowywania się do meczu. Spośród wszystkich nazwisk wybraliśmy piętnaście. Każda z nich mierzyła się ze Ślęzą co najmniej pięć razy – w ten sposób wyeliminowaliśmy pojedyncze przypadki fenomenalnych spotkań, które potem się już nie powtarzały. Nie przedłużając – zapraszamy do lektury pierwszej części zestawienia.

Zawodniczki z ponad 80 punktami, które nie znalazły się na liście: Magdalena Ziętara (126 punktów, 5.7 punktu na mecz), Agnieszka Szott-Hejmej (119 punktów, 4.6 punktu na mecz), Angelika Stankiewicz (100 punktów, 5.9 punktu na mecz), Weronika Gajda (95 punktów, 6.8 punktu na mecz), Marta Urbaniak (81 punktów, 5.8 punktu na mecz).

15. Ewelina Gala (77 punktów, 7 punktów na mecz) – była zawodniczka między innymi Basketu Gdynia i CCC Polkowice najwięcej krzywdy wyrządziła Ślęzie na początku gry żółto-czerwonych na najwyższym poziomie rozgrywkowym, rzucając 18 oczek w styczniu 2015 roku. Wrocławianki wygrały wówczas 92:79, a Gala trafiła sześć rzutów z gry, do czego dołożyła kolejnych sześć z linii rzutów osobistych oraz dziewięć zbiórek, w tym aż pięć ofensywnych. Okres gry w Polkowicach to głównie wejścia z ławki i dopiero w Łodzi mierząca 185 centymetrów skrzydłowa przypomniała kibicom, że potrafi być niezwykle groźna. W październiku zeszłego roku rzuciła w starciu z 1KS-em 16 punktów, trzykrotnie trafiając z dystansu niemal z tego samego miejsca. W rewanżu miała ogromne problemy ze skutecznością, pudłując aż 10 z 11 rzutów. Gdyby wówczas spisała się lepiej, mogła awansować w naszym zestawieniu o kilka pozycji.

14. Marta Witkowska (50 punktów, 7.1 punktu na mecz) –  karierę reprezentantki Polski przerwały kontuzje i niestety od dwóch sezonów nie mieliśmy przyjemności oglądać byłej środkowej Pszczółki, PGE MKK Siedlce czy Wisły Kraków na parkietach EBLK. Swoje potyczki ze Ślęzą zakończyła najlepszym występem przeciwko wrocławiankom, zdobywając 12 punktów i zbierając sześć piłek w grudniu 2017 roku. Koszykarki z Wrocławia zatrzymały Witkowską wtedy, kiedy trzeba było to zrobić – w play-offach sezonu 2015/2016 podkoszowa Pszczółki Lublin zdobyła zaledwie sześć punktów w dwóch meczach.

13. Martyna Koc (57 punktów, 7.1 punktu na mecz) – Ślęzę ominęły najlepsze sezony w karierze kapitan reprezentacji Polski (10 punktów na mecz dla Artego Bydgoszcz, 10 i 11 punktów na mecz w barwach Odry Brzeg) i być może stąd dopiero 13. miejsce w naszym zestawieniu. Podobnie jak Gala, także i Koc zdobyła najwięcej punktów przeciwko wrocławiankom w zakończonym przedwcześnie sezonie. Choć trafiła tylko 5 z 11 rzutów, nie przeszkodziło jej to w uzbieraniu 13 oczek, bowiem aż trzykrotnie przymierzyła z dystansu. Być może gdyby doszło do rewanżu pomiędzy Ślęzą i DGT Politechniką, skrzydłowa zespołu z Gdańska powtórzyłaby swój wyczyn, co pozwoliłoby jej przeskoczyć o parę pozycji w górę naszego rankingu.

12. Katarzyna Trzeciak (80 punktów, 7.3 punktu na mecz) – dopiero 12. pozycja Katarzyny Trzeciak wiąże się z brakiem regularności. Potrafiła dwukrotnie zdobyć po 10 punktów, a w kolejnym starciu tylko dwa. W ostatnim sezonie gry dla PGE MKK Siedlce popisała się znakomitym występem, zdobywając 16 punktów. Wywalczyła siedem fauli, co pozwoliło jej uzbierać na linii rzutów osobistych sześć oczek. Bokiem wyszedł rozgrywającej reprezentacji Polski epizod w Toruniu, w którym rozegrała najgorszy sezon pod kątem zdobyczy punktowych w roli zawodniczki pierwszopiątkowej. Odbiła się w Krakowie wspierając dynamiczną Chloe Wells i po tym, jak w barwach Energi rzuciła Ślęzie pięć oczek, dla „Białej Gwiazdy” zanotowała łącznie 18 punktów. Mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie 2/13 z gry podczas spotkania obu drużyn we Wrocławiu w styczniu tego roku.

11. Agnieszka Skobel (114 punktów, 7.6 punktu na mecz) – była koszykarka Ślęzy z pewnością dała trenerowi Arkadiuszowi Rusinowi sporo do myślenia, gdy w barwach CCC Polkowice zdobyła 16 punktów w drugim meczu o brązowy medal w sezonie 2015/2016. Wszechstronny występ zawodniczki grającej na pozycji 2/3 – 3/4 za dwa, 2/3 za 3 i 4/6 z lini rzutów osobistych, a do tego cztery zbiórki, dwie asysty i przechwyt pokazał, że Skobel może być ważnym ogniwem zespołu walczącego o mistrzostwo Polski. W Ślęzie 31-letnia obwodowa grała i rzucała mniej, ale wywalczyła złoty medal. W sezonie 2017/2018 przeniosła się do Torunia i dwukrotnie pokazała, że być może wciąż powinna grać w żółto-czerwonych barwach. Oba spotkania sezonu zasadniczego należały właśnie do niej – zdobyła w nich odpowiednio 14 i 19 punktów. Zwłaszcza w meczu rozegranym w lutym 2018 roku była nie do zatrzymania, pięć wywalczonych przewinień zamieniła na osiem celnych rzutów osobistych, dokładając do tego 3 przechwyty i walnie przyczyniając się do wygranej Energi 72:49. Torunianki wygrały bitwę, ale jak pamiętamy, przegrały wojnę, odpadając w pierwszej rundzie play-off właśnie ze Ślęzą. Skobel rzucała wówczas niewiele ponad 6 punktów na mecz – o pięć oczek mniej niż jej średnia w tamtym sezonie.

10. Magdalena Leciejewska (73 punkty, 8.1 punktu na mecz) – druga mistrzyni Polski w naszym zestawieniu. Popularna „Lecia” swoim doświadczeniem niezwykle pomogła Ślęzie zadomowić się na ekstraklasowych parkietach, co przyniosło żółto-czerwonym brązowy medal w sezonie 2015/2016. Po dwóch udanych sezonach we Wrocławiu przeniosła się do Polkowic, aby walczyć tam o mistrzostwo Polski. Cel zrealizowała, ale najpierw musiała wraz z CCC uznać wyższość Ślęzy w półfinale play-offów 2016/2017. W trakcie tej serii trzykrotnie była drugą „strzelbą” zespołu prowadzonego przez Marosa Kovacika. Dwa razy przyniosło to polkowiczankom zwycięstwa. W trzecim przypadku na drodze do powtórzenia tego wyczynu stanął fenomenalny występ Marissy Kastanek, który na zawsze zapisze się w historii Ślęzy. Praktycznie zawsze znajdowała sposób, żeby pomimo niezbyt wielkiej roli w ofensywie wrzucić Ślęzie przynajmniej parę punktów. Jedyny przypadek, w którym to się nie udało, to październik 2017 roku, kiedy to w hali wrocławskiej AWF Leciejewska zagrała tylko 10,5 minuty i zdobyła zaledwie 2 punkty. Gdyby nie ten występ, znalazłaby się w górnej połowie tego zestawienia.

9. Julia Drop (89 punktów, 8.1 punktu na mecz) – 11 meczów Julii Drop przeciwko Ślęzie można podzielić na dwie części. Pierwsza z nich, obejmująca siedem spotkań, to stały, wysoki poziom, który zagwarantowałby jej pierwsze miejsce w tym rankingu. Koszykarka Widzewa Łódź z dużą regularnością po prostu robiła swoje i grała na średniej punktowej wyższej niż kiedykolwiek w swojej karierze. Dwa razy 12 oczek i trzy asysty w sezonie 2016/2017, sześć punktów i cztery asysty oraz kolejne 12 punktów i sześć asyst rok później. I wreszcie miniony sezon, w którym wspięła się na kolejny poziom. Najpierw w październiku 15 punktów i 5 asyst, a w styczniu tego roku prawdziwa wisienka na torcie i demonstracja reprezentacyjnej klasy 25-letniej rozgrywającej. Drop poprowadziła Widzew do wygranej 70:67 zdobywając 16 oczek, do czego dołożyła 11 asyst i pięć przechwytów w drodze po EVAL 28.

Jest też jednak druga część, która obniżyła jej średnią punktową przeciwko żołto-czerwonym do poziomu 8.1 punktu. Składa się na nią 0 punktów na początku drogi w seniorskim baskecie w barwach Basketu Konin, 13 oczek w dwóch meczach dla MUKS-u Poznań i przede wszystkim sezon 2018/2019. W tych rozgrywkach do Łodzi sprowadzono Dominique Wilson, która również wyrządziła Ślęzie sporą krzywdę (49 punktów w dwóch meczach!). Ponieważ Wilson grała na tej samej pozycji, naturalnie rola Drop zmalała i rozgrywająca Widzewa rzuciła wrocławiankom tylko trzy punkty. Wszystko wróciło do normy we wspomnianym już przedwcześnie zakończonym sezonie.

Zapraszamy w piątek na drugą część naszego zestawienia, w którym przedstawimy miejsca 1-7.