„Nie ma u mnie zadowolenia z tego spotkania”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – Energa Toruń, w którym wrocławianki wygrały 74:61.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Nie ma u mnie zadowolenia z tego spotkania. Gramy falami. Jak już z boku człowiek pomyśli, że łapiemy rytm i wygląda to przez pięć minut dobrze, to później znowu zaczyna się marazm. Nie ma zespołowości, konsekwencji w działaniu. To co nam wychodzi w trzeciej kwarcie, w czwartej już nam nie musi wychodzić. Od jakiegoś czasu jest to nasz największy problem – nie możemy złapać rytmu grania. Trudne do oglądania, trudne dla kibica, żeby mógł poczuć atmosferę prawdziwej koszykówki. Potrafiliśmy tak grać, ale od jakiegoś czasu tego nie ma. Może ktoś powie, że 61 punktów straconych to nie jest dramat, ale w kilku sytuacjach, szczególnie 1 na 1 z Sarr, nasze zawodniczki mogłyby obejrzeć 5 razy z rzędu, jak na nogach nie bronią.

Anna Jakubiuk (koszykarka Ślęzy): Jesteśmy teraz w trochę gorszym momencie w sezonie. Ten mecz był wymęczony, ale jest wygrany i to na pewno cieszy. Musimy popracować nad obroną, bo tutaj kuleje kilka elementów i też od kilku ostatnich spotkań mamy problemy ze skutecznością i to też musimy zmienić. Ale, tak jak powiedziałam, wygrana to wygrana i cieszę się z niej.

Emilia Lamparska (trenerka Energi): Gratuluję zespołowi z Wrocławia. Uważam, że to był bardzo fajny mecz. Dużo zwrotów akcji, dużo walki. Wiedziałyśmy, że przyjeżdżamy na trudny teren. Macie super kibiców, tak że fajnie się tu gra, nawet przeciwnikowi, bo na trybunach coś się dzieje. W niewielu halach w Polsce niestety tak jest, czego brakuje. Musimy do tego wrócić, przede wszystkim musimy wracać do tego swoją grą. Chciałabym powiedzieć, że to był jeden z naszych lepszych meczów – byłyśmy walczące, zostałyśmy w meczu od początku do końca. Nie było tak, że zagrałyśmy dobrze pierwszą połowę, a drugiej nie albo odwrotnie. Dalej będziemy pracować nad tym, żeby zacząć wygrywać mecze.

Karolina Podkańska (koszykarka Energi): Również gratuluję drużynie przeciwnej. Było to naprawdę fajne spotkanie. Każda z nas mogła się pokazać, dała z siebie wszystko. Czekają nas kolejne mecze, trzeba wyszarpać jakieś wygrane. Myślę, że jeśli utrzymamy grę, którą dzisiaj pokazałyśmy, to będzie coraz lepiej.

 

Ślęza Wrocław grała falami, ale wykonała zadanie

W meczu 14. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Energę Toruń 74:61. Wrocławianki musiały długo pracować, żeby skutecznie „zamknąć” mecz.

Zaczęło się od prowadzenia gości 6:2, ale spotkanie znakomicie rozpoczęła Karolina Stefańczyk, która zdobyła pierwsze siedem punktów dla Ślęzy. Rywalizacja była jednak zacięta i żadna ze stron nie potrafiła zbudować sobie bezpiecznej przewagi. Po siedmiu oczkach Stefańczyk, pięć kolejnych dorzuciła Anna Jakubiuk. Po akcji 2+1 w wykonaniu kapitan żółto-czerwonych prowadziły one 12:8, chwilę później prowadzenie urosło o kolejne 2 punkty za sprawą Patricii Bright.

Ale przez następne pięć minut gospodynie trafiły tylko raz, nie tylko pozwalając Enerdze na doprowadzenie do remisu, ale i na przejęcie inicjatywy. Dziewięć punktów z rzędu duetu Tyler Scaife – Evelyn Adebayo odwrócił tymczasowo losy spotkania i nawet celny rzut Bright na 22 sekundy przed końcem pierwszej kwarty nie pomógł Ślęzie wyjść na prowadzenie.

Wrocławianki jednak dość szybko po wznowieniu gry odzyskały kontrolę nad wydarzeniami, odrabiając straty z nawiązką po 3,5 minutach gry. Gdy do udanego wejścia pod kosz Dominique Wilson trzypunktowe trafienie dołożyła Julia Drop zrobiło się 25:20 i trenerka Emilia Lamparska poprosiła o przerwę na żądanie.

Ta przyniosła efekt, bo jej podopieczne zdobyły sześć oczek z rzędu, ponownie przejmując inicjatywę. Ale już chwilę później nastąpił kolejny zwrot akcji – dwa punkty Moniki Jasnowskiej i dwa oczka Patricii Bright sprawiły, że ponownie na prowadzeniu była Ślęza. Wrocławianki wreszcie znalazły swój rytm i w dwie minuty zdobyły osiem punktów bez odpowiedzi rywalek, dzięki czemu zrobiło się 37:27. Bardzo dobry fragment gry zaliczyła wtedy Monika Jasnowska, która trafiła wszystkie trzy swoje rzuty i dała ważny impuls reszcie zespołu. Wrocławianki mogły schodzić na przerwę z lekkim spokojem.

Torunianki próbowały go zachwiać tuż po rozpoczęciu trzeciej kwarty, ale po tym, jak szybko zdobyły cztery punkty, ich ofensywa stanęła. To pozwoliło Ślęzie przywrócić status quo sprzed wznowienia gry po przerwie i spróbować budować swoje prowadzenie. Ale o ile pierwsze zadanie udało się zrealizować dość łatwo, to z drugim był już problem. Koszykarki Energi robiły wiele, żeby nie pozwolić rywalkom na ucieczkę i starały się ze wszystkich sił, żeby przewaga żółto-czerwonych nie rosła powyżej 10 punktów. Podopiecznym Arkadiusza Rusina w końcu udało się dopiąć swego po niesportowym przewinieniu Tyler Scaife. Dwa punkty z linii rzutów osobistych rzuciła Patricia Bright, a gdy pod kosz skutecznie przebiła się Julia Drop, było 56:41 dla 1KS-u.

Zespół ze stolicy Dolnego Śląska w czwartej odsłonie miał wydarzenia na parkiecie pod kontrolą i nawet gdy Energa trafiła dwa rzuty z rzędu, wrocławianki zawsze odpowiadały swoimi udanymi akcjami i tak naprawdę zespół z grodu Kopernika ani przez chwilę nie zagroził swoim przeciwniczkom.

Ślęza wygrała, ale z pewnością chciałaby to zrobić bardziej okazale i pewniej. Za dużo jednak było przestojów w grze, wciąż także szwankuje skuteczność. Wrocławianki mogą się jednak cieszyć ze zwycięstwa, które po bardzo dotkliwej porażce z Pszczółką Lublin było im potrzebne. Teraz na rozkładzie jazdy żółto-czerwonych Enea AZS Poznań po rewolucji kadrowej. Początek tego starcia 8 stycznia o godz. 17 w hali wrocławskiej AWF.

Ślęza Wrocław – Energa Toruń 74:61 (16:17, 23:12, 19:14, 16:18).
Ślęza: Bright 19, Jakubiuk 17, Jasnowska 10, Wilson 10, Stefańczyk 7, Drop 5, Fekete 4, Kuczyńska 2, Szajtauer 0. Jasińska DNP.
Energa: Sarr 14, Scaife 14, Adebayo 12, Pszczolarska 7, Wieczyńska 5, Podkańska 4, Bennett 3, Nowicka 2, Grzenkowicz 0. Urban DNP.

,

Niewykorzystana szansa koszykarek PZU Ślęzy II

W meczu 13. kolejki I ligi kobiet koszykarki PZU Ślęzy II MOS-u Wrocław przegrały z Citronexem UKS Basket Zgorzelec 50:57. Wrocławianki były bardzo blisko przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. 

Zespół ze Zgorzelca przyjechał na mecz poważnie osłabiony. W drużynie prowadzonej przez Piotra Pietryka zabrakło Elżbiety Paździerskiej oraz Pauliny Żukowskiej – dwóch z pięciu najlepiej punktujących koszykarek UKS-u.

W zaistniałej sytuacji sprawy w swoje ręce wzięła Barbara Łachacz, która dynamicznymi wejściami pod kosz sprawiała obronie PZU Ślęzy sporo problemów. Wrocławianki jednak dobrze odpowiedziały na te zagrania, zdobywając siedem punktów w krótkim odstępie czasu i choć chwilę później swoją serię 5:0 przeprowadziły przyjezdne, to gospodynie utrzymywały się w grze.

Dość szybko okazało się, że każdy celny rzut może być na wagę złota. Więcej było bowiem pudeł i strat, zwłaszcza po stronie żółto-czerwonych, które nie radziły sobie z agresywną obroną rywalek. Pomimo tego po 10 minutach prowadził zespół Jarosława Krysiewicza.

W drugiej odsłonie koszykarkom PZU Ślęzy II za sprawą trzech punktów Moniki Harasimów i celnego rzutu dystansowego Aleksandry Mielnickiej udało się zbudować pięć punktów przewagi. Wrocławianki wciąż nie mogły znaleźć jednak recepty na zatrzymanie Łachacz, która z linii rzutów osobistych najpierw doprowadziła do remisu, a potem dała swojej drużynie prowadzenie po 20 minutach.

Po przerwie na pierwsze punkty z gry trzeba było poczekać trzy minuty, ale gdy przełamanie dała Adrianna Ryng, rozwiązał się także worek z celnymi rzutami. Kolejne dwa punkty dla gospodyń zdobyła Katarzyna Zieniewicz. W zespole ze Zgorzelca zapunktowały Patrycja Lipniacka oraz Łachacz. Dwie trójki podrywające publiczność rzuciła Mielnicka, a wymianę ciosów kontynuowała Wiktoria Boks. Po punktach Sary Pająk i wejściu pod kosz Łachacz było 40:39 dla gości.

Od tego momentu koszykarki ze Zgorzelca zdobyły dziewięć oczek z rzędu i zbudowały najwyższe prowadzenie w meczu. Ofensywa PZU Ślęzy II stanęła w miejscu – złe decyzje o podaniach przeplatały się ze złymi decyzjami o rzutach. Trener Jarosław Krysiewicz brał przerwy na żądanie, ale nie mógł wstrząsnąć swoim zespołem.

Dopiero po trójce Anny Jasińskiej na 42:49 coś w gospodyniach drgnęło. Trener Pietryk poprosił o czas, lecz nie przyniósł on efektu, zamiast tego kolejne punkty zdobyły Mielnicka i Jasińska, co zmniejszyło straty gospodyń do trzech oczek. W tak kluczowym momencie zawodniczki ze Zgorzelca dwukrotnie zebrały piłkę w ataku, a trzecią szansę na akcję 2+1 zamieniła Joanna Pawlukiewicz.

Ta sama zawodniczka była potem bohaterką najbardziej kontrowersyjnego momentu meczu. Podczas gry tyłem do kosza piłka wypadła jej z rąk, po czym Pawlukiewicz zrobiła dodatkowy kozioł, co nie powinno mieć miejsca, bo wcześniej już złapała piłkę po koźle. Sędziowie nie odgwizdali błędu, piłka wpadła do kosza, a na domiar złego ławka rezerwowych gospodyń została ukarana przewinieniem technicznym. Te trzy punkty przywróciły różnicę 9 oczek i choć wrocławianki starały się doprowadzić przynajmniej do dogrywki, nic takiego się już nie wydarzyło.

Można żałować niewykorzystanych sytuacji i niecelnych rzutów. Proste straty, złe decyzje i problemy z wyjściem spod agresywnej obrony rywalek przełożyły się na taki, a nie inny wynik. To spotkanie mogło być wygrane przez PZU Ślęzę II, ale po końcowej syrenie cieszył się jednak zespół gości.

PZU Ślęza II MOS Wrocław – Citronex UKS Basket Zgorzelec 50:57 (16:14, 10:13, 13:18, 11:12).
PZU Ślęza II MOS: Mielnicka 15, Ryng 9, Pająk 9, Jasińska 7, Zieniewicz 4, Harasimów 3, Szarszaniewicz 2, Czymerska 1, A. Skowron 0, Niżyńska 0, Dubiel 0. M. Skowron DNP.
Citronex UKS Basket: Łachacz 19, Pawlukiewicz 17, Lipniacka 12, Boks 4, Marcinów 2, Ferenc 2, Paradowska 1, Zienkiewicz 0. Łozowska, Kurzyńska DNP.

„Byliśmy tylko tłem do dobrej gry Lublina”

Prezentujemy zapis konferencji pomeczowej po spotkaniu Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin, w którym lublinianki zwyciężyły 86:63.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy Wrocław): Gratulacje dla zespołu z Lublina. Gratulacje dla Krzyśka Szewczyka, bardzo dobra robota. Ja mogę tylko na wstępie przeprosić kibiców za naszą postawę i za to, jak to dziś wyglądało z naszej strony. Różnica klas w podejściu do meczu, w energii, w zaangażowaniu i to było najbardziej widoczne. Kiedy nie idzie w ataku, a my do przerwy mieliśmy bardzo słabą skuteczność, to trzeba te wszystkie rzeczy nadrabiać małymi sytuacjami w defensywie. To bardzo dobrze realizował dzisiaj zespół z Lublina, który był aktywny na piłce, który był aktywny na naszym pierwszym podaniu. Praktycznie ograniczył nam jakąkolwiek możliwość penetracji do kosza. My byliśmy tylko tłem do dobrej gry Lublina w dzisiejszym spotkaniu.

Dominique Wilson (koszykarka Ślęzy): Nie możemy zaczynać meczu w taki sposób i dopuszczać do sytuacji, w której rywal zdobywa tyle punktów. Bardzo ciężko jest potem powrócić do rywalizacji. Jesteśmy lepiej rzucającą drużyną niż to dzisiaj pokazaliśmy. Za późno zaczęłyśmy grać agresywnie, przez większość meczu strzelaliśmy sobie w stopę. Musimy być zdeterminowane i zaangażowane od pierwszej do ostatniej minuty meczu.

Krzysztof Szewczyk (trener Pszczółki Lublin): Niezmiernie cieszymy się z tego zwycięstwa. Przyjechaliśmy tutaj bez trzech graczy, w tym bez Smalls i Jakubcovej, które są dla nas kluczowe. Powiedzieliśmy sobie przed meczem, że to nie jest ważne. Ta liga już pokazała, że osłabienia może nie tyle nic nie znaczą, co nie przesądzają o porażce. Ślęza wygrywała w osłabieniu, ostatnio to samo robił Gorzów, a dzisiaj my. Nie będę ukrywał, że nie spodziewałem się tak łatwego meczu, bo był on łatwy. Myślę, że zagraliśmy z większą energią od Ślęzy, z większym zaangażowaniem. Mieliśmy 24 asysty, dobrze dzieliliśmy się piłką, graliśmy zespołowo. Jeszcze raz wielkie gratulacje dla dziewczyn.

Aleksandra Kuczyńska (zawodniczka Pszczółki): Tak, jak powiedział trener, byłyśmy bez trzech zawodniczek, ale przyjechałyśmy tutaj z dobrym nastawieniem i dobrą energią. Grałyśmy bardzo drużynowo i dobrze w obronie, dzięki czemu zrobiłyśmy przewagę i kontrolowałyśmy ten mecz. Zagrały dzisiaj wszystkie zawodniczki z naszej drużyny i bardzo się z tego cieszę.

Pszczółka Lublin rozbiła Ślęzę Wrocław na koniec 2021 roku

W meczu 13. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław wysoko uległa Pszczółce Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin, przegrywając . Wrocławianki od samego początku były zespołem zdecydowanie gorszym od rywalek.

Po minucie było już 0:5, kilka chwil później po stracie Julii Drop dwa punkty dołożyła jeszcze Emilia Kośla i trener Arkadiusz Rusin musiał wziąć czas. Pomógł on tylko doraźnie, bo tuż po wznowieniu gry akcję 2+1 przeprowadziła Julia Drop. Były to pierwsze punkty żółto-czerwonych od rozpoczęcia spotkania, a minęły już wówczas cztery minuty.

Jednak już w następnej akcji punkty zdobyła Martina Fassina, kilkadziesiąt sekund później pomimo faulu do kosza wpadł rzut Klaudii Niedźwiedzkiej, która dorzuciła także oczko z linii rzutów osobistych. Ta sama zawodniczka wykorzystała przechwyt Aleksandry Stanacev, a serbska rozgrywająca asystowała też przy trzypunktowym trafieniu Aleksandry Kuczyńskiej. W ten sposób zrobiło się 17:3 dla Pszczółki. Przed zakończeniem pierwszej kwarty lublinianki powiększyły swoje prowadzenie o dodatkowe trzy oczka.

Świetna gra gości trwała także po wznowieniu gry – najpierw dwa punkty z linii rzutów osobistych zdobyła Martina Fassina, po niej to samo zrobiła Zuzanna Sklepowicz. Punkty Stanacev i Kośli sprawiły, że po 13 minutach gry było już 31:10. Ślęza w minutę zdobyła sześć oczek, co skłoniło trenera Krzysztofa Szewczyka do wzięcia czasu. Time-out ten nie przyniósł jednak natychmiastowego efektu, bo na kolejne punkty Pszczółka musiała poczekać jeszcze kilka chwil. Ale gdy już w końcu zaczęło wpadać, to od razu hurtem – lublinianki zakończyły trafieniami cztery kolejne posiadania, zwiększając prowadzenie do 22 punktów. Trójka Julii Drop przed zakończeniem pierwszej połowy była tylko łyżką miodu w beczce dziegciu.

Ślęza dobrze zaczęła trzecią kwartę, lecz zamiast pójść za ciosem, po chwili na cztery oczka żółto-czerwonych swoimi pięcioma punktami odpowiedziała Pszczółka. Kontrą na dwie udane akcje Patricii Bright była trójka Martiny Fassiny, co po czterech minutach drugiej połowy przywróciło różnicę punktów sprzed przerwy. Prowadzenie lublinianek szybko zaczęło ponownie rosnąć, a pierwsze skrzypce grała Klaudia Niedźwiedzka do spółki z Aleksandrą Stanacev. Te dwie zawodniczki miały wsparcie od Natashy Mack i Martiny Fassiny, dzięki czemu Pszczółka po 28 minutach prowadziła 59:35. Przy bardzo złej dyspozycji koszykarek Ślęzy kwestią czasu było to, kiedy przewaga gości urośnie do 30 punktów i stało się to po jednym z wielu celnych rzutów Klaudii Niedźwiedzkiej.

W czwartej kwarcie, gdy wszystko było już jasne, Ślęzie udało się zmniejszyć nieco straty, lecz wciąż wynik i gra w środowym spotkaniu były dalekie od oczekiwań. Zwycięstwo Pszczółki było bezdyskusyjne i w pełni zasłużone. W przeciwieństwie do meczu w Lublinie, gdzie emocje były do ostatnich minut, tu dość szybko stało się oczywiste, która drużyna zwycięży. Przed zawodniczkami i sztabem Ślęzy Wrocław sporo rozmów i pracy, żeby zostawić za sobą ten kompletnie nieudany występ. Pierwsze efekty tych działań zobaczymy już w najbliższą niedzielę, kiedy to naprzeciwko żółto-czerwonych w hali wrocławskiej AWF stanie Energa Toruń.

Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 63:86 (6:23, 15:17, 17:26, 25:20).
Ślęza: Wilson 16, Drop 13, Bright 10, Fekete 10, Jasnowska 6, W. Kuczyńska 4, Jakubiuk 4, Stefańczyk 0, Szajtauer 0.
Pszczółka: Niedźwiedzka 21, Fassina 19, Mack 14, Stanacev 11, Kośla 8, A. Kuczyńska 5, Sklepowicz 3, Duchnowska 3, Trzeciak 2. Smalls DNP.