Koszmarny początek przekreślił szanse Ślęzy na kolejny brąz

W decydującym o brązowym medalu Energa Basket Ligi Kobiet meczu Ślęza Wrocław przegrała z Arką Gdynia 60:65 i to gdynianki cieszyły się z zajęcia miejsca na ligowym podium.

Już pierwsza akcja w wykonaniu Ślęzy Wrocław zwiastowała wyboisty początek. Wrocławianki wygrały rzut sędziowski, ale 24 sekundy później nie były w stanie oddać rzutu i popełniły stratę. Wymiana punktów pomiędzy Sonją Greinacher i Cierrą Burdick był zaledwie przebłyskiem. Chwilę potem Elina Dikeoulakou podała piłkę w ręce Greinacher, a po drugiej stronie parkietu Nia Coffey trafiła za trzy. Dwie kolejne akcje koszykarek 1KS-u to dwie straty. Podopieczne Arkadiusza Rusina forsowały swoje akcje, podejmowały błędne decyzje, miały w głowie rozwiązania, które w praktyce nie miały racji bytu ze względu na ustawienie przeciwniczek.

A Arka miała rytm, kontrolowała grę i wszystko przychodziło gdyniankom z łatwością. Niemoc wrocławianek napędzała ofensywę zawodniczek znad morza, a te bez większych problemów poprawiały swój dorobek. Żółto-czerwone, gdy akurat nie popełniały strat, próbowały przełamywać się kolejnymi rzutami za trzy punkty z trudnych pozycji. Wejście pod kosz Barbory Balintovej, które było trzecim z rzędu lay-upem po stronie Arki wreszcie sprawiło, że trener Rusin poprosił o czas. Przy stanie 12:2 defensywa wrocławianek zaczęła funkcjonować nieco lepiej, ale w ataku nadal nie wychodziło absolutnie nic. Pomysły koszykarek Ślęzy na konstruowanie akcji były dla rywalek otwartą księgą, co kończyło się przechwytami i dobrze bronionymi rzutami z trudnych pozycji. Arka dołożyła jeszcze pięć oczek za sprawą Sonji Greinacher i gdynianki prowadziły 17:2. Przełamanie w końcu, po ponad pięciu minutach, dała trzypunktowym trafieniem Sydney Colson. To jednak nie zmieniło obrazu pierwszej kwarty, która wciąż toczyła się pod dyktando gospodyń. Dwa punkty Anny Makurat i trójka Aldony Morawiec w ostatniej minucie podwyższyły prowadzenie Arki do rozmiarów 24:9.

Druga część spotkania rozpoczęlą się od szybkich pięciu punktów gdynianek przedzielonych stratą Taisii Udodenko. Sydney Colson trafiła na 11:29, a na punkty Nii Coffey zdobyte po tym, jak amerykańska skrzydłowa zebrała swoje własne pudło trzeba było czekać dwie minuty. Wrocławianki nadal nie potrafiły zorganizować swojej ofensywy na tyle dobrze, żeby regularnie zdobywać punkty. Nie pomagały kolejne przerwy na żądanie, o które prosił trner Arkadiusz Rusin i po koszu Balintovej na sześć minut przed przerwą Arka prowadziła 33:11.

W następnej akcji trafienie zanotowała Marissa Kastanek, ale choć defensywa Ślęzy zaczęła funkcjonować na niezłym poziomie, do odrabiania strat potrzebny był jeszcze przynajmniej przyzwoity atak. To przez długi czas nie miało miejsca – kolejne pudła uniemożliwiały wrocławiankom nawiązanie walki. Dopiero dwie minuty przed końcem pierwszej połowy sygnał do ataku dała Elina Dikeoulakou zdobywając punkty lay-upem. Ofensywa Arki zatrzymała się w miejscu, więc po trafieniu łotewskiej rozgrywającej 1KS-u trener Gundars Vetra poprosił o czas. Jego konsekwencją były… dwa kolejne przechwyty wrocławianek zakończone odpowiednio przez Cierrę Burdick oraz Sydney Colson. Ślęza zmniejszyła straty do wyniku 20:35, więc Vetra znowu musiał zaprosić swoje podopieczne na rozmowę. Tym razem krótka pogadanka nie wpłynęła pozytywnie na poczynania ofensywne Arki, ale przynajmniej zatrzymała serię punktową Ślęzy. Dwa ostatnie punkty pierwszej połowy zdobyła Balintova z linii rzutów osobistych i do przerwy było 37:20 dla Arki.

Wrocławianki po przerwie musiały natychmiast zabrać się za odrabianie strat, ale pierwsze punkty po wznowieniu gry zdobył zespół z Gdyni i stało się to dopiero po dwóch minutach. Anna Makurat dołożyła oczko z linii rzutów osobistych na 38:20. W następnej akcji Sydney Colson trafiła z półdystansu, na co odpowiedziała Emma Cannon skutecznie przebijając się pod koszem. Kolejne punkty dla Ślęzy ponownie zdobyła amerykańska rozgrywająca, tym razem z linii rzutów osobistych. W następnej akcji Colson zebrała rzut Cannon i zbudowała akcję zakończoną trójką Taisii Udodenko. Posiadanie Arki zakończyło się przechwytem Colson, która po chwili znalazła w kontrze Elinę Dikeoulakou, a ta trafiła na 29:40. Trener Vetra musiał poprosić o czas, bo Ślęza zaczęła odzyskiwać wiarę w odwrócenie losów spotkania.

Po time-oucie Nia Coffey popełniła stratę podając w aut, a po drugiej stronie parkietu pod kosz skutecznie weszła Lea Miletic. Ślęza postawiła się w obronie, regularnie powstrzymując rywalki przed poprawianiem swojego dorobku punktowego, a po faulu Balintovej na Colson rozgrywająca 1KS-u wykorzystała rzut osobisty zmniejszając straty do ośmiu oczek. W zaledwie trzy minuty odrobiły dziewięć punktów, czym zdecydowanie wstrząsnęły grającą na luzie Arką. Niestety dla wrocławianek, zabrakło dołożenia jeszcze kilku punktów, żeby zrobiło się prawdziwie nerwowo. Gdynianki w końcu wybudziły się z letargu dzięki punktom Balintovej i Nii Coffey. Przed końcem pierwszej kwarty dwa oczka z linii rzutów osobistych dołożyła Sydney Colson, a po przewinieniu technicznym odgwizdanym przeciwko Cannon Dikeoulakou trafiła na 35:44. Ostatni rzut trzeciej kwarty należał, oczywiście, do Balintovej, która weszła pod kosz na sekundy przed zakończeniem tej części spotkania.

Decydujące rozdanie rozpoczęło się od bardzo trudnego, ale skutecznego rzutu Anny Makurat na 48:35. Ślęza przez pierwsze minuty nie była w stanie zbić prowadzenia Arki poniżej dziewięciu punktów – gdynianki miały kontrolę nad wydarzeniami głównie za sprawą Balintovej, która raz po raz wchodziła pod kosz z prawej strony, na co defensywa żółto-czerwonych nie miała żadnej recepty. Wraz z upływającym czasem szanse wrocławianek na odrobienie strat malały, więc trzeba było zabrać się do pracy. Po nietypowym połączeniu rzutu osobistego Barbory Balintovej i trafieniu Emmy Cannon, które były efektem faulu technicznego przeciwko Elinie Dikeoulakou Arka prowadziła 55:43. Ślęza odpowiedziała najlepiej jak mogła – trójką Kastanek i lay-upem Burdick po stracie Balintovej. Trener Vetra natychmiast zainterweniował biorąc czas, po którym Emma Cannon rozegrała pick and roll z Balintovą i skończyła go lay-upem pomimo faulu Taisii Udodenko.

Ukrainka zebrała niecelny rzut osobisty i poszła pod drugi kosz, gdzie wykorzystała podanie Marissy Kastanek i było 57:50. W następnej akcji środkowa Ślęzy przeczytała podanie Coffey i sama zakończyła kontratak, zmniejszając straty o kolejne dwa oczka. To był idealny moment na zwieńczenie comebacku, ale najpierw spudłowała Kastanek, a potem Burdick, a w konsekwencji swoją firmową akcję wykończyła Balintova i zamiast 57:54 czy nawet 57:56 mieliśmy 59:52 dla Arki. Słowacka rozgrywająca w kolejnym posiadaniu została sfaulowana przez Karinę Szybałę i wykorzystała jeden z dwóch osobistych na 60:52. Ślęzie zostały niecałe trzy minuty i sytuacja ponownie była niezwykle trudna. Nia Coffey zablokowała trzypunktową próbę Dikeoulakou, a w kolejnej akcji Cierra Burdick podała w aut. Na nic zdawały się kolejne dobre zachowania w obronie, bo po drugiej stronie parkietu rzuty przestały wpadać.

Na minutę przed końcem Lea Miletić wykorzystała lay-up na 54:61, więc trener Vetra poprosił o czas. Arka wykorzystała niemal całe 24 sekundy, ale choć Anna Makurat spudłowała lay-up, to piłkę zebrała Cannon i gdynianki miały kolejne 14 cennych sekund, których i tym razem nie zamieniła na punkty. Po zbiórce Cierry Burdick Karina Szybała została sfaulowana i trafiła pierwszy osobisty, drugi skutecznie i celowo pudłując. Taisiia Udodenko zebrała piłkę i dostarczyła ją Burdick, która nie pomyliła się spod kosza, trafiając na 57:61. Wrocławianki musiały uciekać się do fauli – piłka trafiła w ręce Balintovej, która po przewinieniu Burdick nie pomyliła się z linii rzutów osobistych. Trener Rusin poprosił o czas i rozrysował akcję dla Marissy Kastanek, która przymierzyła za 3 na 60:63. Na 11 sekund przed końcem meczu znowu na linii stanęła Balintova i znowu trafiła obie próby. Przy stanie 65:60 Ślęza potrzebowała cudu, zwłaszcza że nie mogła przenieść piłki na połowę rywala. Oddanie rzutu zajęło wrocławiankom sześć sekund, ale próba Kastanek tym razem chybiła celu. W Gdyni rozpoczęło się świętowanie pierwszego od 2010 roku medalu.

Ślęza z kolei nie stanęła na ligowym podium pierwszy raz od powrotu do Energa Basket Ligi Kobiet – trzy kolejne sezony wieńczyły się świętowaniem brązowego, złotego i ponownie brązowego medalu. Z perspektywy całego sezonu awans wrocławianek do strefy medalowej jest jednak wielkim sukcesem i choć dla sportowców czwarte miejsce to najgorsza możliwa lokata, podopieczne Arkadiusza Rusina mają prawo być bardzo zadowolone z osiągniętego rezultatu. Gdyby nie kolejny fatalny początek spotkania, być może to Ślęza cieszyłaby się w poniedziałkowy wieczór z kolejnego medalu. Stało się jednak inaczej i szaleńczy pościg z 22 punktów deficytu zatrzymał się w najlepszym momencie na trzech oczkach.

Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 65:60 (24:9, 13:11, 9:15, 19:25).
Arka: Balintova 26, Coffey 12, Makurat 9, Greinacher 7, Cannon 6, Morawiec 5, Jurcenkova 0, Stelmach 0, Baltkojiene 0, Podgórna DNP, Rembiszewska DNP.
Ślęza: Colson 18, Burdick 12, Udodenko 10, Kastanek 8, Miletic 6, Dikeoulakou 5, Szybała 1, Dobrowolska 0, Palenikova 0, Marciniak DNP, Kaczmarska DNP.

Ostatni mecz sezonu Ślęzy Wrocław – zwycięzca zdobywa brązowy medal

W poniedziałek o godz. 17.10 w Gdyni odbędzie się trzeci i ostatni mecz rywalizacji o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet pomiędzy Arką Gdynia i Ślęzą Wrocław. Drużyna, która wygra to spotkanie, będzie mogła świętować zajęcie miejsca na ligowym podium.

Ponieważ znamy już mistrza Polski, którym została drużyna CCC Polkowice, poniedziałkowe starcie pomiędzy Arką i Ślęzą będzie również ostatnim meczem sezonu 2018/19. Przed tym spotkaniem na dobrą sprawę wiadomo, że nic nie wiadomo. W obu poprzednich meczach zarówno gdynianki, jak i koszykarki z Wrocławia pokazały zarówno to, co mają najlepszego, jak i swoje mankamenty. W pierwszym spotkaniu wyraźnie przeważała Arka, w drugim Ślęza. Teoretycznie inicjatywa jest po stronie zespołu prowadzonego przez Arkadiusza Rusina, bowiem wrocławianki odpowiedziały na to, co ich rywalki miały do zaoferowania i sięgnęły po wygraną w piątkowym meczu numer dwa. Teraz to sztab szkoleniowy zawodniczek znad morza na czele z trenerem Gundarsem Vetrą musi się głowić nad tym, jak skontrować styl gry narzucony przez Ślęzę w hali wrocławskiej AWF. No i przede wszystkim – jak zatrzymać Elinę Dikeoulakou?

Łotyszka poprowadziła 1KS do piątkowego triumfu rzucając aż 26 punktów, z czego 14 zdobyła w trzeciej kwarcie spotkania. Dikeoulakou, która parę dni temu obchodziła swoje 30 urodziny, w tej odsłonie meczu własnymi siłami pokonała Arkę, ponieważ gdynianki zdobyły w tej części zaledwie 11 oczek. Jeśli rozgrywająca Ślęzy zapakowała swój celownik nad morze, to defensywa koszykarek z Gdyni stoi przed sporym wyzwaniem. Po drugiej stronie parkietu Arka chcąc zdobyć swój pierwszy medal od 2010 roku musi poradzić sobie z fizyczną obroną żółto-czerwonych. Podopieczne Arkadiusza Rusina nie bały się kontaktu z wysokimi zawodniczkami rywala, często stosowały podwojenia i swoją agresywnością wytrącały przeciwniczki z rytmu ofensywnego.

– – Fizyczność, którą zaprezentowałyśmy w meczu u siebie będzie kluczem do zwycięstwa także w Gdyni. Musimy zacząć walkę od samego początku, bo to pozwoli nam zbudować cały mecz. W trakcie drugiego spotkania nie dotarło do mnie to, że tak wysoko przegrywałyśmy w trakcie pierwszej kwarty. Dopiero oglądając ten mecz na video sobie to uświadomiłam. Nie spanikowałyśmy, byłyśmy w stanie przetrwać te ataki i wrócić do spotkania, grałyśmy solidnie w obronie – to była największa różnica pomiędzy oboma starciami. W Gdyni przegrywając wysoko nie byłyśmy w stanie zatrzymać rywalek i sprawy szybko wymknęły się spod kontroli. Jeśli nie idzie nam w ataku, to musimy zacieśnić szyki pod własnym koszem – powiedziała kapitan zespołu Marissa Kastanek.

Oba zespoły dzieli bardzo niewiele i o zwycięstwie mogą zadecydować detale. W żadnym wypadku niewykluczona jest powtórka ze spotkań Ślęzy i Arki rozegranych w sezonie zasadniczym. Stały one na niezwykle wysokim poziomie, do samego końca trudno było wyłonić zwycięzcę. Choć dwukrotnie triumfowały wrocławianki, to w innym dniu lepsza mogła być drużyna znad morza. Ponownie różnica punktowa po 40 (a może i więcej) minutach może być minimalna. Zwłaszcza, że w ostatnim meczu sezonu pomimo sporego zmęczenia nikt nie będzie odpuszczać.

– Myślę, że nasze drużyny są na tym samym poziomie. W sezonie zasadniczym najpierw potrzebowałyśmy dwóch dogrywek, a u siebie wygrałyśmy dwoma punktami. Teraz one pokonały nas wysoko i my je także. Zdecydowanie decydujące będzie to, kto zagra z większym zaangażowaniem, determinacją, pasją. Kto wyjdzie i zaprezentuje się lepiej w obronie. Na tym etapie sezonu zdobywanie punktów nie przychodzi łatwo, mamy bardzo ciężkie nogi, praktycznie każda z nas zmaga się z drobnymi urazami. Musimy grać jako jedność i ufać sobie nawzajem. Nie wygramy meczu w pierwszej minucie, więc trzeba zachować koncentrację przez całe spotkanie i traktować każde kolejne posiadanie jako najważniejsze w meczu – podkreślała Kastanek.

Koszykarki Ślęzy stoją przed szansą zdobycia czwartego medalu mistrzostw Polski w ciągu czterech sezonów. Już awans do półfinałów był sukcesem drużyny prowadzonej przez Arkadiusza Rusina, ale na ostatniej prostej nie sposób mieć innych oczekiwań niż kolejny krążek do kolekcji. Świętowanie będzie wymagało niezwykle ciężkiej pracy.

– Po meczu z Gorzowem byłyśmy trochę przybite i to było widać po nas w Gdyni. Zachowałyśmy jednak pozytywne nastawienie, wciąż byłyśmy drużyną. Wiemy, że jesteśmy w stanie wygrać to spotkanie i nastroje w zespole są bardzo dobre. Trener powiedział, że w nas wierzy i wie, że jeśli zagramy tak, jak u siebie to mamy szansę na wygraną. Nie możemy wyjść rozluźnione, wręcz przeciwnie – trzeba od początku nastawić się na walkę i grę z zaangażowaniem – kończy rzucająca Ślęzy.

Początek spotkania Arka Gdynia – Ślęza Wrocław w poniedziałek o godz. 17.10. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi telewizja Sportklub.

„Przede wszystkim nawiązaliśmy walkę”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – Arka Gdynia, w którym wrocławianki zwyciężyły 74:57 wyrównując stan rywalizacji o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet.

Gundars Vetra: Gratulacje dla Ślęzy, zagrały dzisiaj bardzo dobre spotkanie, wyszły na parkiet bardziej zmotywowane i zdeterminowane, zaprezentowały bardzo agresywną obronę. Jeśli chodzi o nas, to myślę, że przyjechaliśmy do Wrocławia zakładając, że Ślęza przegra to spotkanie i z łatwością sobie poradzimy. Rozmawialiśmy o tym przed meczem, ale nie przyniosło to efektu. Z pewnością Ślęza zasłużyła na to zwycięstwo, teraz wracamy do domu i szykujemy się na decydujące spotkanie.

Aldona Morawiec: Gratulacje dla zespołu Ślęzy. Oczywiście to nie koniec rywalizacji, bo spotykamy się z powrotem w Gdyni. To spotkanie w naszym wykonaniu nie było zbyt dobre w ataku i obronie, mamy sobie wiele do zarzucenia. Plan był zdecydowanie inny. Gramy w poniedziałek, to wszystko.

Arkadiusz Rusin: Przedłużamy serię, o to w tym wszystkim chodzi. Play-offy muszą mieć dużo emocji i tak właśnie jest. Cieszę się, że dziś widzieliśmy inny zespół niż w ostatnich dwóch spotkaniach, bo ostatni mecz z Gorzowem i ten mecz w Gdyni były bardzo słabe w naszym wykonaniu. Bez energii, bez wiary w to, co potrafimy robić. Dzisiaj mimo że początek nie był porywający, to przede wszystkim nawiązaliśmy walkę i nie pozwoliliśmy rywalkom odskoczyć. Oczywiście Gdynia uciekła, ale to jest problem z naszą koncentracją przy lay-upach. Przestrzeliliśmy ich bodajże 10 – 20 punktów więcej zmienia obraz meczu. Nie ma co być pazernym, to dla nas ważne zwycięstwo. Teraz mamy niewiele czasu na regenerację, zapominamy o tym meczu. Musimy wyjść na ostatni mecz i zagrać tak, żeby ten sezon skończył się dla nas jak najlepiej. Kto wygrywa, jest zwycięzcą, kto przegrywa ten zostanie przegranym tego sezonu.

Nie zmieniam swojej deklaracji. Jeżeli klub będzie chętny na współpracę ze mną, to jestem na nią otwarty. Co przyniesie przyszłość klubu – zobaczymy, na razie skupiamy się na poniedziałku.

Lea Miletić: Mam nadzieję, że trener powiedział, że jest zadowolony z dzisiejszego meczu. Dziś drużyna, która wyszła na parkiet była zupełnie innym zespołem niż ten, który wyszedł na boisko w Gdyni. Wierzyłyśmy w plan trenera na to spotkanie i kiedy realizujemy jego założenia, to wygrywamy, więc dziękuję mu za to jak prowadził nas w tym spotkaniu i przez cały ten sezon. Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszej wygranej, na pewno będziemy walczyć w Gdyni o każdą piłkę, żeby zdobyć brązowy medal.

Ślęza wygrywa z Arką, trzeci mecz zdecyduje o brązowym medalu

W drugim meczu o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Arkę Gdynia 74:57 i tym samym wyrównała stan rywalizacji. Trzecie i decydujące spotkanie odbędzie się w poniedziałek w Gdyni.

Choć to Ślęza jako pierwsza zdobyła punkty za sprawą Sydney Colson, inicjatywę po trójce rozgrywającej Ślęzy przejęła drużyna gości. Najpierw spod kosza niecelny rzut Anny Makurat dobiła Nia Coffey, a chwilę później z odejścia trafiła Sonja Greinacher. Wrocławianki nie potrafiły dołożyć kolejnych punktów, a jeszcze dwa oczka do dorobku Arki dołożyła z linii rzutów osobistych Barbora Balintova. Już w następnej akcji dwie minuty oczekiwania na trafienie zakończyła Karina Szybała, ale na kolejne punkty przyszło czekać kolejne 90 sekund, kiedy to jeden z dwóch osobistych wykorzystała Taisiia Udodenko, wyrównując stan spotkania na 6:6. Arka potrzebowała zaledwie czternastu sekund żeby ponownie objąć prowadzenie i równo z upływem pięciu minut za trzy trafiła Greinacher. Od tego momentu gdynianki kontrolowały wydarzenia w pierwszej kwarcie.

Podopieczne Gundarsa Vetry zaliczyły serię 8:0 zwieńczoną trójką Nii Coffey, która dała przyjezdnym prowadzenie 17:8. Trener Rusin poprosił wówczas o czas, który swoje owoce przyniósł dopiero minutę po jego zakończeniu, gdy za trzy na 11:17 trafiła Udodenko. Wrocławianki wyłącznie rzutami trzypunktowymi były w stanie trafić do kosza i do końca pierwszych dziesięciu minut z dystansu ponownie przymierzyła Udodenko, a swoje trzy oczka zdobyła też wprowadzona na ostatnie 120 sekund tej części spotkania Elina Dikeoulakou. Arka grała swoje, wchodząc agresywnie pod kosz i tam szukając swoich punktów. To przynosiło efekt i zawodniczki z Gdyni zakończyły pierwszą odsłonę prowadząc 23:17.

Druga kwarta rozpoczęła się od siedmiu kolejnych niecelnych rzutów oraz trzech strat obu drużyn. Dopiero niesportowy faul Coffey pozwolił otworzyć wynik tej części spotkania, a i tak stało się to nie od razu, gdyż Karina Szybała przestrzeliła pierwszy rzut osobisty, trafiając dopiero drugą próbę. Niemniej rzucająca Ślęzy dała sygnał reszcie swoich koleżanek, które błyskawicznie zabrały się za odrabianie strat. Posiadanie będące konsekwencją niesportowego faulu Coffey na trzy punkty zamieniła Elina Dikeoulakou. Na dwa oczka Emmy Cannon Marissa Kastanek odpowiedziała akcją 2+1 i Ślęza przegrywała już tylko 24:25.

Wrocławianki zaczęły grać bardziej agresywnie w obronie, zacieśniając strefę podkoszową i często stosując podwojenia na wysokich zawodniczkach Arki. To przynosiło efekt, bowiem gdynianki nie były w stanie regularnie zdobywać punktów, a Ślęzie przychodziło to z większą łatwością. Zawodniczkom znad morza nie pomógł nawet czas, o który poprosił Gundars Vetra. Po punktach Taisii Udodenko było 26:25 dla Ślęzy, a stratę Coffey wykorzystała Karina Szybała, która dostała znakomite podanie od Marissy Kastanek. Ten obrót wydarzeń sprawił, że trener Arki poprosił o kolejny czas, ale także i on nie odmienił gry gości.

Tym razem to żółto-czerwone agresywnie atakowały obręcz i wymuszały przewinienia rywalek. Dwa osobiste Udodenko wyprowadziły Ślęzę na pięć punktów przewagi, a po jednym celnym wolnym Dikeoulakou i lay-upie Marissy Kastanek było już 33:27. Łotyszka chwilę później ponownie stanęła na linii rzutów osobistych i tym razem się nie pomyliła. Rozgrywająca 1KS-u nie miała także problemów z trafianiem z akcji, to po jej koszu Ślęza wyszła na najwyższe prowadzenie w meczu – 37:29. Przed przerwą wynosiło ono 10 punktów za sprawą Terezii Palenikovej, ale równo z syreną ostatnie słowo w pierwszej połowie powiedziała Arka za sprawą lay-upu Emmy Cannon, który wkręcił się do kosza. Niemniej wynik 39:31 zadowalał wrocławską publiczność.

A po przerwie ulubienice trybun nie zwolniły tempa. Ich przeciwniczki również mocno rozpoczęły drugą połowę, więc kibice przez moment byli świadkami gry kosz za kosz. Ten fragment meczu zakończył się trafieniem Balintovej na 38:45. Potem Ślęza powoli zaczynała przejmować mecz. Zaczęło się niemrawo, bo od dwóch punktów Lei Miletić i aż półtorej minuty oczekiwania na kolejne. Ale wtedy publiczność ożywiła Elina Dikeoulakou typową dla siebie trójką. Niecałą minutę później Łotyszka rzuciła niemal z tego samego miejsca na wprost obręczy i było 53:40 dla 1KS-u. To oznaczało kolejny czas dla Gundarsa Vetry, który próbował pobudzić swoje zawodniczki do lepszej gry.

Efekt? Czterdzieści sekund po wznowieniu gry Elina Dikeoulakou ponownie trafiła ze swojej klepki na 56:40. Kilkadziesiąt sekund później wykorzystała jeden z dwóch osobistych, zdobywając zarówno 10 kolejnych punktów dla Ślęzy, jak i 10 oczek z rzędu w ogóle, gdyż gdynianki nie miały odpowiedzi na obronę żółto-czerwonych. Dopiero na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty Anna Jurcenkova trafiła spod kosza, wieńcząc niemal cztery minuty oczekiwania na punkty. Gdy akcja przeniosła się na drugą stronę, Martyna Stelmach sfaulowała Dikeoulakou, a ta nie pomyliła się z linii. W następnym posiadaniu Anna Makurat popełniła błąd w kozłowaniu, a w konsekwencji błąd powrotu piłki na własną połowę. Piłka znalazła się w rękach Dikeoulakou, ta została sfaulowana przez Balintovą i Łotyszka dołożyła kolejne dwa punkty z linii. Jak się okazało, były to ostatnie oczka w tej odsłonie. Elina Dikeoulakou wygrała z Arką Gdynia 14:11, a że Ślęza dołożyła jeszcze dziewięć oczek, wrocławianki prowadziły 61:42.

Ta przewaga jednak mogła zostać zniwelowana, zwłaszcza że Arka nie chciała wracać do własnej hali na trzeci mecz. Bohaterką pierwszych minut decydującej części meczu po stronie Ślęzy była Lea Miletic, która odpowiedziała na dwa pierwsze trafienia drużyny gości autorstwa Anny Makurat oraz Sonji Greinacher. Dzięki temu po 2,5 minutach żółto-czerwone wciąż prowadziły 19 punktami. Ich przewaga stopniała dopiero, gdy Makurat wykorzystała jeden z dwóch osobistych, a drugi zebrała Greinacher i oddała piłkę na obwód, skąd młoda rozgrywająca Arki trafiła za trzy.

Ten stan rzeczy utrzymał się jednak całe 20 sekund, bo akcję 2+1 przeprowadziła Cierra Burdick, a po stracie Makurat na 70:50 trafiła Taisiia Udodenko. Kolejna strata reprezentantki Polski nie przyniosła negatywnych konsekwencji, bo Burdick spudłowała oba osobiste. Po drugiej stronie parkietu za trzy trafiła Nia Coffey, a po tych punktach kibice zobaczyli cztery straty i cztery niecelne próby. To było na rękę wrocławiankom, ponieważ Arce uciekał cenny czas na odrabianie strat.

Momentem, który pozwolił Ślęzie się uspokoić, był faul techniczny odgwizdany Gundarsowi Vetrze, który żywiołowo protestował przeciwko decyzji sędziów o przewinieniu Santy Baltkojiene. Co prawda Marissa Kastanek nie trafiła rzutu osobistego, ale Arka została pozbawiona jakiegokolwiek rytmu. Baltkojiene została na parkiecie, lecz o końcówce tego spotkania będzie chciała zapomnieć. Niecelny rzut i trzy kolejne straty nie tylko pozwoliły Taisii Udodenko zdobyć cztery punkty na 74:55, ale i przekreśliły jakiekolwiek szanse gdynianek na odrobienie strat. Marnym pocieszeniem były celne rzuty osobiste Kamili Podgórnej będące konsekwencją faulu niesportowego Magdy Kaczmarskiej. Dla skrzydłowej Ślęzy był to debiut w żółto-czerwonych barwach – symboliczne podziękowanie od trenera Arkadiusza Rusina za całą ciężką pracę, jaką Kaczmarska wykonywała na treningach od momentu przyjścia do klubu.

Ślęza dzięki niesamowitej trzeciej kwarcie Dikeoulakou oraz powrocie do realizacji założeń w obronie pokonała Arkę. Z przebiegu spotkania wrocławianki zasłużyły na wygraną, ale natychmiast muszą o niej zapomnieć. Już w najbliższy poniedziałek o godz. 17.10 na antenie telewizji Sportklub trzeci i decydujący mecz o brązowy medal. Obie drużyny czeka teraz podróż nad morze, bowiem spotkanie to odbędzie się w Gdyni. Zwycięzca bierze wszystko.

Ślęza Wrocław – Arka Gdynia 74:57 (17:23, 22:8, 22:11, 13:15)
Ślęza: Dikeoulakou 25, Udodenko 19, Kastanek 9, Miletic 8, Szybała 5, Burdick 3, Colson 3, Palenikova 2, Kaczmarska 0, Dobrowolska 0, Marciniak 0.
Arka: Coffey 15, Balintova 10, Cannon 9, Greinacher 9, Makurat 5, Stelmach 2, Podgórna 2, Baltkojiene 2, Jurcenkova 2, Morawiec 0, Rembiszewska 0.

Koszykarki Ślęzy chcą przedłużyć swój sezon o kolejne spotkanie

W piątek o godz. 18.15 Ślęza Wrocław zmierzy się z Arką Gdynia w drugim meczu rywalizacji o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet. Wrocławianki mają tylko jeden cel – wygrać i w poniedziałek nad morzem rozegrać trzecie i decydujące spotkanie.

Mecz w Gdyni koszykarkom Ślęzy zdecydowanie nie wyszedł. Wrocławianki były słabsze od swoich rywalek w niemal każdym aspekcie koszykarskiego rzemiosła, a przegrana 52:71 i tak jest średnim wymiarem kary ze strony zawodniczek Arki, które w pewnym momencie prowadziły nawet trzydziestoma punktami. Trener Arkadiusz Rusin otwartym tekstem mówi, co było głównym problemem jego podopiecznych we wtorkowej konfrontacji.

– Tak, jak powiedziałem na konferencji, wiele rzeczy zależy od sfery mentalnej, od tego, jak wyjdziemy na mecz i jak jesteśmy gotowi grać. Jeżeli zespół jest nastawiony dobrze i zdeterminowany, to braki i niedoskonałości koszykarskie można wyeliminować chęciami czy pomocą. Tego nie było w nas w ostatnim meczu – stwierdził szkoleniowiec 1KS-u.

– Zupełna niemoc. Gdynia od początku wyszła w dobrym rytmie, przyjęła podobną strategię co Gorzów, przez co miałyśmy problemy z przebiciem się pod kosz, nie trafiałyśmy z obwodu, nie rozmawiałyśmy ze sobą w obronie i wynik to bardzo dobrze odzwierciedlił – dodała skrzydłowa Ślęzy Agata Dobrowolska.

I choć porażka w Gdyni była wysoka i bolesna, to jednak był to tylko jeden mecz w rywalizacji do dwóch zwycięstw. Choć to truizm – walka o brązowy medal bynajmniej nie zakończyła się po spotkaniu nad morzem. Historia, także i Ślęzy, doskonale pokazuje, że mecz meczowi nierówny. Wystarczy wspomnieć walkę o brąz z zeszłego sezonu, kiedy to wrocławianki wygrały w Krakowie 66:62, żeby we Wrocławiu ulec Wiśle aż 58:88. Żółto-czerwone zebrały się jednak w sobie, żeby decydujące spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść triumfując 62:58. Dlatego też trener Rusin nie załamuje się wynikiem wtorkowej konfrontacji.

– Każdy kolejny mecz to nowe zawody. Nie podchodzę do tej rywalizacji w układzie serii. W ostatnich latach mieliśmy sporo doświadczeń w przeróżnych seriach. Nawet zeszłoroczna rywalizacja o brązowy medal przebiegała nielogicznie – zespoły skazywane na porażkę wracały do rywalizacji, jechaliśmy do Krakowa na wycieczkę, a wróciliśmy z medalem. Wszystko jest nieprzewidywalne – podkreślał Rusin.

Wrocławianki wiedzą, jak radzić sobie z Arką. W sezonie zasadniczym koszykarki 1KS-u dwukrotnie wygrały, a patrząc na poprzednie dziesięć spotkań, dały się pokonać tylko raz, w ćwierćfinałach rozgrywek 2016/17, ostatecznie zakończonych historycznym mistrzostwem Polski dla Ślęzy Wrocław.

– To, że wygrałyśmy z nimi dwukrotnie w trakcie sezonu o czymś świadczy. Arka wzmocniła się jedną zawodniczką, ale nie aż tak, żeby różnica pomiędzy naszymi drużynami była aż tak duża. Rywalki są w naszym zasięgu, tylko musimy zagrać najlepiej, jak potrafimy. Zespół z Gdyni do połowy miał zaledwie kilka fauli. To świadczy o naszej pasywności w ataku i to trzeba zdecydowanie zmienić. Musimy wprowadzić nieco zamętu w obronie i postarać się wprowadzić rywalki w kłopoty z przewinieniami. Osobiście chciałabym, żeby nasz zespół zaprezentował się o wiele lepiej niż w poprzednich dwóch spotkaniach, bo wiem, że stać nas na to, żeby grać lepiej – powiedziała Dobrowolska.

Wspomnianą przez skrzydłową Ślęzy zawodniczką jest reprezentantka USA Nia Coffey, która we wtorek była trzecią opcją w ataku Arki, rzucając 11 punktów. Pierwsze dwie to Barbora Balintova (16 punktów) i Emma Cannon (15 oczek). Którą z zawodniczek łatwiej zatrzymać koszykarkom z Wrocławia?

– Mimo, że Balintova zagrała świetne spotkanie i jest w super formie, to Cannon jest silniejszą zawodniczką i skupia na sobie całą naszą obronę podkoszową. Doskonale potrafi zbierać piłki w ataku, świetnie wykańcza akcje, czy to indywidualnie, czy to po asyście. Musimy trzymać Balintovą przed sobą, nie pozwalać jej na łatwe wejścia pod kosz i lay-upy – oceniła zawodniczka Ślęzy.

– W sezonie zasadniczym łatwiej było nam zatrzymać Balintova, ale we wtorek pokazała się z bardzo dobrej strony. W tej chwili to jest kwestia tego, czy potrafimy powtórzyć w obronie to, co wychodziło nam w poprzednich meczach z Gdynią – dodał Rusin.

I to jest główne założenie wrocławianek na piątkowe spotkanie. Jeśli powtórzą to, co działało w sezonie zasadniczym, a do tego nie dadzą się zaskoczyć nowym pomysłom trenera Gundarsa Vetry, to z pomocą dopingu kibiców Ślęzy ostatni mecz rozgrywek 2018/19 we Wrocławiu zakończy się zwycięstwem 1KS-u i jednocześnie sprawi, że losy brązowego medalu rozstrzygną się dopiero w poniedziałek.

Początek piątkowej konfrontacji o godz. 18.15. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi telewizja Sportklub. Bilety będą dostępne w kasie hali AWF na godzinę przed rozpoczęciem meczu.