Britney Jones odchodzi ze Ślęzy Wrocław

32-letnia rozgrywająca Britney Jones żegna się ze Ślęzą Wrocław po czterech miesiącach gry w klubie. Mierząca 174 centymetry zawodniczka rozegrała w żółto-czerwonych barwach osiem ligowych spotkań.

W trakcie pobytu we Wrocławiu Jones legitymowała się średnimi na poziomie 11.4 punktu, 1.5 zbiórki oraz 3.1 asysty na mecz. W meczu z AZS-em Uniwersytetem Gdańskim jedyny raz znalazła się w wyjściowej piątce. Jej najlepszy występ w tym sezonie to spotkanie przeciwko Enei AZS-owi Poznań, w którym zdobyła 30 punktów (10/13 z gry), do których dołożyła cztery zbiórki i pięć asyst.

Dziękujemy Britney za pomoc w rozwoju sportowym klubu w ostatnich czterech miesiącach i pozytywne podejście do pracy, życzymy powodzenia w dalszej karierze.

Nazwisko nowej zawodniczki Ślęzy Wrocław klub ogłosi w najbliższych dniach.

Problemy z ofensywą kosztują Ślęzę wygraną w Lublinie

W meczu 10. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała w Lublinie z miejscową Pszczółką 56:61, choć do przerwy to wrocławianki prezentowały się lepiej.

Początkowe momenty nie były łatwe dla obu drużyn – po półtorej minuty mieliśmy 2:2 za sprawą Dominiki Owczarzak oraz Jovany Popović. Na kolejne punkty przyszło kibicom czekać następne 90 sekund. W międzyczasie żadna z zawodniczek nie potrafiła skierować piłki do kosza, choć pozycje były w miarę dogodne, a Alexis Peterson miała nawet dwa rzuty osobiste – oba niecelne. Niemoc ofensywną przełamała Briana Day i otworzyła worek z punktami. Przez pierwsze trzy minuty mieliśmy 4:2 dla gospodyń, dwie minuty później było już 9:8 dla Ślęzy. Trzy kolejne akcje ofensywne Ślęzy wykończyła Ana Pocek, grając w tym momencie z dużą pewnością. Po drugiej stronie parkietu dobrze prezentowała się Jovana Popović, Serbka co i rusz wykorzystywała swoją zwinność żeby kreować sobie miejsce do wejścia pod kosz.

Wrocławianki nie miały pomysłu, jak zatrzymać rzucającą Pszczółki i to dzięki niej gospodynie utrzymywały się w grze. W bezpośrednim pojedynku Popović – Pocek górą w stosunku 10:9 była ta pierwsza, ale środkowa Ślęzy miała lepsze wsparcie od swoich koleżanek, które dołożyły kolejne dziewięć oczek. Pozostałe Pszczółki zdobyły sześć punktów i po pierwszej kwarcie to koszykarki 1KS-u prowadziły – 18:16.

Druga odsłona rozpoczęła się od trójki Agaty Dobrowolskiej, na co natychmiast zareagował trener Szewczyk prosząc o czas. Na kolejne punkty znowu trzeba było zaczekać 120 sekund, kiedy to z dystansu przymierzyła Nevena Jovanović. Gospodynie popełniały sporo błędów, nie tylko nie trafiając rzutów, ale i oddając piłkę rywalkom za sprawą strat czy fauli w ataku. Na ich szczęście z wyłączeniem dwóch trzypunktowych trafień koszykarek Ślęzy, przyjezdne również nie grały najlepiej, prezentując dość podobną dyspozycję co Akademiczki. Przełamanie Pszczółek nastąpiło na linii rzutów osobistych dzięki celnej próbie Briany Day, a chwilę potem z dystansu trafiła Julia Adamowicz. Z 24:16 szybko zrobiło się 24:20, a po nietrafionej próbie Cierry Burdick trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, aby przebudzić swój zespół.

Ten manewr zadziałał, bowiem żółto-czerwone odpowiedziały własnymi dwoma udanymi akcjami – najpierw z półdystansu skutecznie zagrała Jovanović, potem po dobrym rozprowadzeniu piłki za trzy przymierzyła Abigail Glomazic i wrocławianki wyszły na prowadzenie 29:20. Szkoleniowiec Pszczółek znowu był zmuszony poprosić o czas. Lublinianki po time-oucie rozkręcały się powoli, Julia Adamowicz trafiła jeden z dwóch rzutów wolnych, na co swoim trafieniem odpowiedziała Glomazic. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy wydawało się, że Ślęza zejdzie do szatni z w miarę komfortowym prowadzeniem. Sygnał do ataku dała Jovana Popović trafiając trójkę. Następnie Jovanović i Giedre Labuckiene wymieniły się jednym celnym osobistym, ale na wejście pod kosz Litwinki po podaniu Zuzanny Sklepowicz koszykarki 1KS-u nie miały już odpowiedzi. Przed końcową syreną za trzy swoich sił spróbowały Dobrowolska i Jovanović, ale zamiast celnych rzutów dystansowych druga kwarta zakończyła się udanym lay-upem Popović. Z dziewięciu punktów przewagi zostały tylko dwa, a do tego Pszczółka miała inicjatywę.

Tuż po wznowieniu gry Briana Day dała gospodyniom remis, ale natychmiast odpowiedziała swoimi punktami Nevena Jovanović. Ślęza mogła podwyższyć prowadzenie za sprawą Cierry Burdick, ale kapitan 1KS-u spudłowała z półdystansu. Piłkę zebrała Alexis Peterson i ona także skończyła akcję po drugiej stronie parkietu. Wrocławianki starały się ponownie zbudować przewagę podobną do tej, jaką miały w drugiej odsłonie, ale zbyt wiele rzutów nie znajdowało drogi do kosza, żeby mogły myśleć o odskoczeniu rywalkom. Pszczółka skutecznie trzymała krótki dystans, a gdy w końcu dostała szansę żeby wyjść na prowadzenie, to za sprawą Julii Adamowicz dopięła swego. Po czterech minutach trzeciej kwarty było 38:36 dla gospodyń i ponownie przejęły one inicjatywę. Po punktach Briany Day trener Rusin poprosił o czas i kolejna minuta w wykonaniu jego zespołu była najlepszą jak do tej pory w drugiej połowie. Najpierw skutecznie pod kosz przebiła się Dominika Owczarzak, potem rozgrywająca Ślęzy wymusiła stratę Day, a po drugiej stronie znalazła Cierrę Burdick i było 40:40.

W odpowiedzi na tę miniserię punktową 1KS-u swoimi czterema punktami popisała się Alexis Peterson i… obie drużyny stanęły. Nie brakowało fauli, strat, błędu 24 sekund Ślęzy, spudłowanych rzutów spod kosza i z dystansu. Dopiero pojawienie się na boisku Neveny Jovanović przełamało niemoc ofensywną, ponownie trwającą około dwóch minut. Serbka po podaniu Dominiki Owczarzak trafiła z półdystansu. W kolejnej akcji Owczarzak przechwyciła podanie Adamowicz i bez asysty żadnej rywalki spokojnie zakończyła akcję lay-upem, co oznaczało kolejny remis. Trener Szewczyk poprosił o czas, obaj szkoleniowcy dokonali paru zmian w składach, a trzecia kwarta zakończyła się punktem z linii rzutów osobistych autorstwa Giedre Labuckiene. Ślęza miała jeszcze szansę, żeby przed rozpoczęciem decydującej części meczu wyjść na prowadzenie, ale popełniła błąd 24 sekund.

To, czego nie udało się zrobić w ostatnich sekundach trzeciej odsłony, powiodło się na początku czwartej – Abigail Glomazic dobiła niecelną trójkę Jovanović i mieliśmy 46:45 dla Ślęzy. Wrocławianki dwukrotnie traciły jednak przewagę za sprawą Briany Day, która popisała się celnymi próbami spod kosza oraz z półdystansu. Następnie na punkty Dominiki Owczarzak odpowiedziała Alexis Peterson. Pierwsze minuty upłynęły tym samym pod znakiem wymiany ciosów, którą zakończyła Ama Degbeon trafiając na 53:50. Trener Rusin poprosił o przerwę, żeby wprowadzić korekty w grze swoich podopiecznych w decydujących momentach. Następne dwie minuty upłynęły jednak tak, jak kilka innych poprzednich tego typu fragmentów w tym meczu – na festiwalu błędów, strat i niecelnych rzutów.

Dopiero kolejne punkty Briany Day, na 55:50, przełamały impas strzelecki, przynajmniej po stronie gospodyń. Po stracie Dominiki Owczarzak Ślęza popełniła trzy faule w ciągu dwudziestu sekund – ostatni z nich wysłał na linię rzutów osobistych Amę Degbeon, a ta nie pomyliła się ani razu. To samo można powiedzieć o Cierrze Burdick, która w kolejnej akcji nabrała Day i dołożyła z linii dwa oczka. Po tych rzutach na parkiecie pojawiła się Julia Adamowicz i od razu znalazła dobrze ustawioną Alexis Peterson, która przymierzyła z dystansu na 60:52. Do końca spotkania zostało niespełna 180 sekund, ale Ślęza ostatnie punkty z gry zdobyła cztery minuty wcześniej. To zmieniło się dopiero 100 sekund później gdy Agata Dobrowolska przytomnie zebrała pudło Dominiki Owczarzak z dystansu i spod kosza trafiła na 61:54. Wrocławianki zatrzymały Pszczółkę w obronie, ale wystarczyło to tylko na dwa celne osobiste Neveny Jovanović.

Oba zespoły nie miały najlepszej skuteczności z gry, ale Pszczółka o wiele częściej stawała na linii rzutów osobistych. Choć i tam także lublinianki nie prezentowały się najlepiej (13/21), to trafiły o siedem prób więcej od Ślęzy (tylko 6/8 za 1). To wystarczyło, żeby starcie sąsiadów w tabeli zakończyło się zwycięstwem gospodyń.

Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Ślęza Wrocław 61:56 (16:18, 13:13, 16:13, 16:12).
Pszczółka: Popović 18, Day 16, Peterson 11, Adamowicz 9, Labuckiene 4, Degbeon 4, Sklepowicz 0, Szott-Hejmej 0. Duchnowska, Pawłowska, Trzeciak DNP.
Ślęza: Jovanovic 18, Burdick 10, Pocek 9, Owczarzak 8, Glomazic 6, Dobrowolska 5, Szajtauer 0, Marciniak 0. Piędel i Klatt DNP.

Ślęza Wrocław zaczyna trudny okres wyjazdem do Lublina

Trzy mecze w tydzień – tak wygląda najbliższy rozkład jazdy koszykarek Ślęzy Wrocław. Żółto-czerwone wyruszyły w piątek do Lublina na spotkanie z miejscową Pszczółką. 

W hali im. Zdzisława Niedzieli spotkają się ze sobą sąsiedzi w tabeli. Po ośmiu rozegranych spotkaniach zarówno Ślęza, jak i Pszczółka, legitymują się bilansem pięciu wygranych i trzech porażek. Zespół Krzysztofa Szewczyka zagrał we własnej hali już cztery mecze, przegrywając zaledwie jeden, na inaugurację z Artego Bydgoszcz. Pozostałe starcia to wygrane z zespołami Gdańska – DGT Politechniką i AZS-em Uniwersytetem, a także ważny triumf z PolskąStrefąInwestycji Eneą Gorzów Wlkp. Wrocławianki na wyjeździe uległy Wiśle Kraków i Artego Bydgoszcz, pokonując Eneę AZS Poznań, beniaminka z Gdańska oraz koszykarki z Gorzowa.

Ślęza podchodzi do sobotniego meczu po porażce 58:63 z Arką Gdynia. Faworytki do mistrzostwa Polski przegrywały z żółto-czerwonymi nawet ośmioma punktami, ale dobra gra na koniec drugiej kwarty i od początku trzeciej pozwoliła podopiecznym Gundarsa Vetry sięgnąć po zwycięstwo. Wrocławianki miały sporą szansę, żeby zostać pierwszym zespołem, który w tym sezonie pokona lidera, ale spudłowały zbyt wiele rzutów, aby zwycięstwo z Arką stało się faktem.

– Oglądałyśmy analizę meczu z Arką Gdynia. Tamten mecz nie poszedł po naszej myśli, ponieważ bardzo chciałyśmy wygrać i sprawić niespodziankę, ale było dużo dobrych momentów. Oczywiście nie zabrakło tych gorszych chwil, na które trenerzy zwrócili nam uwagę podczas sesji wideo. Wyciągnęłyśmy wnioski i jesteśmy gotowe na najbliższe spotkanie. Nasz terminarz robi się coraz bardziej napięty i każde spotkanie będzie miało spore znaczenie – podkreśla Agata Dobrowolska.

Rzeczywiście, końcówka 2019 roku w Energa Basket Lidze Kobiet jest wymagająca. Ślęza wyruszyła do Lublina, już w środę zmierzy się w derbowym spotkaniu z CCC Polkowice, a tuż po tym spotkaniu trzeba będzie obrać kierunek na Gdańsk, gdzie czekać będzie DGT Politechnika. W ciągu tygodnia wrocławianki będą musiały pokonać około 2000 kilometrów. Nie ma jednak mowy o szafowaniu siłami.

– Zawsze patrzymy na to najbliższe spotkanie. Nie ma mowy o rozkładaniu sił. Niektóre zespoły grają w Eurolidze czy EuroCupie i łączą to z grą w lidze i też grają dwa razy w tygodniu. Nam się to zdarza ten jeden raz przez przełożoną kolejkę i po prostu musimy podejść do tych meczów przygotowane na sto procent – zaznacza skrzydłowa Ślęzy.

– Są zespoły, które funkcjonują tak przez większą część sezonu, więc nie robimy z tego wielkiego dramatu. Te drużyny, które grają w pucharach mają nie tylko podróże na drugi koniec Polski, ale i jechać na przykład do Turcji, wrócić i od razu pakować się na kolejny mecz. Nie jest to nic strasznego ani nic nowego – dodaje trener Arkadiusz Rusin.

Można powiedzieć, że w najbliższą sobotę spotykają się zespoły o podobnym potencjale. Statystycznie rzecz ujmując, obie drużyny prezentują się dość porównywalnie – siła Ślęzy leży w defensywie, z kolei koszykarki Pszczółki polegają na kontrolowaniu własnej tablicy oraz wymuszaniu przewinień rywalek. Pod względem wywalczonych fauli oraz średniej liczbie oddanych rzutów osobistych lublinianki ustępują tylko drużynie z Gorzowa.

– Jeden i drugi zespół preferuje defensywę, także na pewno nie będzie to radosna i otwarta koszykówka. Trener Szewczyk, tak jak i my stara się stawiać na obronę. Nie zawsze to wychodzi, ale myślę, że pod tym kątem trzeba patrzeć na to spotkanie – mówi przed meczem trener Arkadiusz Rusin.

– Musimy postawić dobre warunki w obronie i tego zawsze oczekuje od nas trener Rusin. Więcej będzie zależało od naszej defensywy niż od ataku Lublina. Wiemy, że musimy walczyć i sprawić, żeby punktów było jak najmniej, bo to pomoże nam wygrać. W meczu z Gdynią nasza skuteczność, zwłaszcza z dystansu, nie była za dobra. Jeśli chcemy wygrać jakiekolwiek spotkanie, musimy to koniecznie poprawić – tłumaczy Dobrowolska.

Ślęza tylko trzy razy w tym sezonie przekroczyła barierę 33 proc. skuteczności z dystansu. Czterokrotnie celność prób za trzy punkty była mniejsza niż 30 proc., a w spotkaniu z Arką wrocławianki trafiły tylko 3 z 19 rzutów. Dodatkowo zostawiły na linii rzutów osobistych dziewięć oczek. Lepiej nastawione celowniki mogły dać koszykarkom 1KS-u powód do świętowania po pierwszym z pięciu grudniowych spotkań.

– Koszykówka zazwyczaj jest dużo łatwiejsza i prostsza, jeżeli zdobywa się łatwe punkty. To udaje się po stratach i kontratakach, a jeśli mamy problem ze zdobywaniem takich punktów, jeżeli na linii rzutów wolnych w ostatnim meczu na 20 rzutów trafiamy 11 to nie jest łatwo o zwycięstwo, nie wspominając o rzutach dystansowych. Zawsze mam jedną receptę na ten problem – trzeba rzucać więcej – podsumowuje trener Rusin.

W zespole z Wrocławia nie ma żadnych problemów zdrowotnych, wszystkie zawodniczki są do dyspozycji szkoleniowca Ślęzy. Początek starcia Pszczółka – Ślęza w sobotę o godz. 15.

„Skuteczność jest w tej chwili naszym problemem”

Prezentujemy wypowiedzi po meczu 9. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław – Arka Gdynia, w którym wrocławianki przegrały z liderem 58:63.

Gundars Vetra: To nie był dla nas łatwy mecz, Ślęza jak zawsze gra u siebie agresywnie i fizycznie. W tym spotkaniu były dwa momenty przełomowe – koniec drugiej kwarty, kiedy zanotowaliśmy serię punktową i wyszliśmy na prowadzenie oraz początek trzeciej części, gdy to prowadzenie powiększyliśmy i przejęliśmy kontrolę nad meczem. Nie jestem w żadnym wypadku zadowolony z tego, co wydarzyło się w końcówce, ale cieszę się z wygranej, wygrana we Wrocławiu to zawsze bardzo duża sprawa. Życzę Ślęzie powodzenia w kolejnych meczach.

Marissa Kastanek: Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz. Trener Rusin zawsze ma jakiś plan w zanadrzu, zawsze zastawia na przeciwnika pułapki. Byliśmy jednak na to przygotowani. Nie możemy być drużyną, która ma wzloty i upadki, momenty lepsze i gorsze. Musimy to naprawić przed następnym meczem.

Arkadiusz Rusin: Gratuluję zespołowi z Gdyni, korzystając z okazji pogratuluję trenerowi wygranej w Eurolidze, bo to też na pewno dla nich ważne zwycięstwo. Graliśmy na tyle, na ile pozwalały nam nasze umiejętności w tym meczu. Dopóki w pierwszej połowie trzymaliśmy się planu było wszystko ok. Przegraliśmy fragment 3:14 i to tak naprawdę zaburzyło nasz rytm. Wejście w drugą połowę też przegraliśmy mniej więcej dziesięcioma punktami. Przeciwko tak klasowemu zespołowi ciężko się podnieść w takiej sytuacji. Skuteczność, szczególnie za trzy, jest w tej chwili naszym problemem. Gdy nie możemy pocelować, to nie z trudnością przychodzi nam zdobywanie punktów. 63 punkty stracone to może wypełniać nasz plan przedmeczowy, ale zabrakło nam ofensywy.

Nevena Jovanović: Przede wszystkim gratulacje dla Gdyni za zwycięstwo. Wszystko, co najważniejsze zostało już powiedziane. Przegrałyśmy wysoko fragment meczu w drugiej kwarcie, a tak dobre zespoły wykorzystują każdą słabość. Możemy być zadowolone z kilku momentów naszej gry, ale musimy sobie zdawać sprawę, przeciwko komu gramy i co dany rywal potrafi. Grając u siebie trzeba dać z siebie absolutne maksimum i myślę, że tego dzisiaj zabrakło. Musimy jeszcze więcej pracować, poprawiać naszą grę każdego dnia i szybko skupić się na kolejnym przeciwniku.

Skuteczność zawiodła Ślęzę w starciu z liderem

W meczu 9. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet koszykarki Ślęzy Wrocław przegrały we własnej hali z Arką Gdynia 58:63. Wrocławianki miały jednak sporą szansę, aby zostać pierwszym zespołem, który pokona lidera EBLK.

Prowadzenie jako pierwsza objęła Arka za sprawą trzech akcji Marie Gulich, ale dwie znakomicie rozegrane akcje Ślęzy pomiędzy Aną Pocek i Cierrą Burdick błyskawicznie dały przewagę wrocławiankom. Tuż po punktach kapitan Ślęzy z Wrocławiem ponownie przywitała się… była już kapitan 1KS-u, Marissa Kastanek. Reprezentantka Polski rzutem trzypunktowym trafieniem zmieniła wynik na 6:4 dla Arki. Kolejne minuty to wymiana ciosów, z której minimalnie lepsza wyszła drużyna znad morza i po siedmiu minutach gdynianki prowadziły 13:12.

Ślęza miała problem z kontrolą własnej tablicy, co chwila dając koszykarkom Arki okazję do ponowień, ale zbiórki ofensywne na szczęście dla zespołu Arkadiusza Rusina nie przekładały się zbyt często na punkty. Dzięki nieskuteczności gości po zbiórkach Dominika Owczarzak mogła najpierw trafić z półdystansu, a następnie skutecznie wejść pod kosz i zrobiło się 16:13 dla 1KS-u. Podopieczne Gundarsa Vetry zdążyły zminimalizować straty w ostatniej akcji pierwszej kwarty i Ślęza schodziła na przerwę z zaledwie jednym punktem zapasu.

Wynik otworzył się tuż po rozpoczęciu drugiej części spotkania, gdy Owczarzak znalazła na obwodzie niepilnowaną Darię Marciniak, a ta przymierzyła za trzy. Minutę później po podaniu Cierry Burdick spod kosza trafiła Abigail Glomazic, co dało wrocławiankom sześć punktów zapasu. Amalia Rembiszewska zmniejszyła deficyt o połowę celną trójką, ale w kolejnej akcji nie była w stanie zatrzymać Darii Marciniak. Środkowa Ślęzy stojąc na wprost kosza zmierzyła się ze swoją przeciwniczką w pojedynku 1 na 1 i wyszła z niego zwycięsko, nie tylko kończąc rzut, ale i dając się sfaulować. Po tym znakomitym ruchu reprezentantki Polski trener Vetra poprosił o czas, ale nie speszyło to Marciniak, która dołożyła celny osobisty na 26:20. Po drugiej stronie parkietu spudłowała Balintova, a gdy akcja wróciła pod kosz Arki to ponownie świetnie zachowała się Marciniak. Daria poszła do samego końca po pudle Cierry Burdick i zanotowała ważną zbiórkę w ataku, a następnie przytomną asystę. Wrocławianki osiągnęły tym samym najwyższą przewagę w meczu.

Wydawało się, że Arka nie ma pomysłu na to, jak rozpracować Ślęzę, kolejne pudła i straty z pewnością nie napędzały drużyny lidera. W końcu jednak impuls do ataku dała Barbora Balintova, a Gulich i Maryia Papova zbiórkami ofensywnymi utrzymywały gości w grze. Konsekwencją zbiórki Białorusinki był faul Darii Marciniak, który sprawił, że musiała ona opuścić parkiet. Po wznowieniu gry z dystansu trafiła Kastanek, a kolejne dwie ofensywne deski przyczyniły się do jeszcze jednej trójki byłej zawodniczki Ślęzy. Serię 8:1 zwieńczyła Rebecca Allen po podaniu Papovej i na 2,5 minuty przed przerwą mieliśmy remis 30:30. Timeout dla trenera Rusina przyniósł punkty po akcji Britney Jones, ale po drugiej stronie błyskawicznie odpowiedziała Papova. Chwilę później Białorusinka dała Arce pierwsze od 12 minut prowadzenie pewnym rzutem z półdystansu, a następnie asystowała przy punktach Allen. Gdynianki wygrały ostatnie pięć minut pierwszej połowy 14:3 i w szatni mogły się cieszyć czteropunktową przewagą.

Tuż po wznowieniu gry za trzy trafiła Kastanek, chwilę później z półdystansu Papova i sytuacja Ślęzy zaczęła się robić nieciekawa. Dwie spudłowane trójki Agaty Dobrowolskiej nie pozwoliły Ślęzie dobrze wystartować i dopiero punkty Any Pocek i Dominiki Owczarzak dały gospodyniom nieco życia. Po trafieniu rozgrywającej Ślęzy z dystansu przymierzyła Papova, a chwilę później bez większych problemów Rebecca Allen pokonała Abigail Glomazic i zaliczyła akcję 2+1. Trener Rusin przy stanie 46:36 dla Arki poprosił o czas, ale po powrocie na parkiet to zawodniczki gości powiększyły swój dorobek za sprawą Angeliki Slamovej oraz Marie Gulich.

Zespół Gundarsa Vetry prowadził już 51:36 i mieliśmy sytuację odwrotną do tego, co działo się w pierwszej połowie. To Ślęza nie miała pomysłu na rozpracowanie Arki, a lider kontrolował wydarzenia na parkiecie. Sygnał do odrabiania strat dała Cierra Burdick, jak to na kapitan przystało. Przestoje w ofensywie były jednak zbyt częste, żeby żółto-czerwone mogły zaliczyć jakąkolwiek serię punktową, która pozwoliłaby szybko zniwelować straty. Arka do końca trzeciej kwarty robiła wystarczająco dużo, żeby ostatnią odsłonę rozpocząć z komfortowym prowadzeniem.

Ślęza bynajmniej nie zamierzała się poddać, czego najlepszym dowodem były dwa oczka tuż po rozpoczęciu decydującej partii. Dwa oczka na starcie zdobyła Ana Pocek i ona też szybko odpowiedziała na punkty Pauliny Misiek. Następnie za sprawą Cierry Burdick i Abigail Glomazic udało się wrocławiankom ściąć przewagę Arki do 10 punktów, ale czas nieubłaganie uciekał, a zespół gości wciąż zdawał się mieć wydarzenia pod kontrolą. Także wtedy, gdy za trzy na 50:58 trafiła Dominika Owczarzak, bowiem już w kolejnej akcji Marissa Kastanek znalazła Maryię Papovą i znów było +10 dla gdynianek. Trener Rusin w tej sytuacji poprosił o czas, który jednak przyniósł błąd 24 sekund. Dopiero kolejna akcja dała pożądany efekt – Cierra Burdick zebrała niecelną trójkę Britney Jones i dała się sfaulować Angelice Slamovej. Siła kapitan Ślęzy sprawiła jednak, że piłka i tak wpadła do kosza, a Burdick z linii rzutów osobistych nie zwykła się mylić.

Na trzy minuty przed końcem gospodynie przegrywały 53:60, ale już czterdzieści sekund później było 56:60, bo z dystansu trafiła Neveja Jovanović. Na ten rzut odpowiedziała punktami Balintova, ale serbska rzucająca Ślęzy skontrowała swoim trafieniem. Do końca została niewiele ponad minuta, żółto-czerwone przegrywały 58:62. Kluczowa okazała się kolejna akcja, w której Barbora Balintova nie trafiła z półdystansu, ale okazała się najsprytniejsza i zanotowała arcyważną zbiórkę w ataku. Następnie wymusiła faul Any Pocek i choć trafiła tylko jeden z rzutów osobistych, okazał się on kropką nad i. Ślęza próbowała jeszcze wrócić do gry, lecz tym razem Jovanović przestrzeliła, to samo zrobiła Cierra Burdick i Arka sięgnęła po dziewiąte zwycięstwo w sezonie.

Koszykarki Ślęzy mogą być rozczarowane takim rozstrzygnięciem, bowiem zespół z Gdyni nie był w najlepszej dyspozycji. Zbyt dużo punktów zostało jednak na linii rzutów osobistych (dziewięć niecelnych prób), rzuty nie wpadały także z dystansu (zaledwie 3/19). Okazja do powrotu na zwycięską ścieżkę już w przyszłą sobotę. O godz. 15 w Lublinie mecz z miejscową Pszczółką.

Niedzielnemu spotkaniu Ślęza – Arka towarzyszyła akcja #CiuchwRuch, w trakcie której można było przynieść nieużywane ubrania i otrzymać darmową wejściówkę na mecz, a także zabrać ze sobą odzież, którą przynieśli inni uczestnicy. Pierwsza edycja cieszyła się sporym zainteresowaniem, kibice Ślęzy nie tylko chętnie dostarczyli swoje ubrania, ale i często opuszczali halę AWF-u z nowym elementem garderoby.

Ślęza Wrocław – Arka Gdynia 58:63 (18:17, 14:19, 8:19, 18:8).
Ślęza: Burdick 15, Pocek 13, Owczarzak 13, Marciniak 7, Jovanović 5, Glomazic 3, Jones 2, Dobrowolska 0. Szajtauer, Piędel, Klatt DNP.
Arka: Kastanek 14, Papova 13, Allen 10, Gulich 10, Balintova 5, Greinacher 4, Rembiszewska 3, Slamova 2, Misiek 2, Podgórna 0.