Trzecia kwarta jak z nut! Ślęza wysoko wygrywa w Poznaniu

W meczu 14. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała na wyjeździe Eneę AZS Poznań 72:41 i zanotowała ósme zwycięstwo w tym sezonie. O wygranej przesądziła trzecia kwarta, w której wrocławianki zagrały koncertowo.

Również w ten sam sposób podopieczne Arkadiusza Rusina rozpoczęły to spotkanie. Już w pierwszym posiadaniu ofensywnym Nevena Jovanović wymusiła przewinienie Ginette Mfutili, a pomimo kontaktu ze środkową Enei AZS-u rzucająca Ślęzy potrafiła skierować piłkę do kosza. Dokończyła akcję 2+1 z linii rzutów osobistych i szybko zrobiło się 3:0 dla 1KS-u. Defensywa żółto-czerwonych co i rusz wymuszała błędy po stronie gospodyń, ale przez ponad dwie minuty nie przekładało się to na kolejne punkty Ślęzy, bowiem twarde poznańskie kosze nie chciały z początku współpracować z koszykarkami z Wrocławia. Dopiero Talia Caldwell przełamała niemoc ofensywną swojego zespołu, a po pudle Aleksandry Pawlak za trzy trafiła Nevena Jovanović. Następne sekundy przyniosły przechwyt Cierry Burdick zamieniony na faul na Caldwell i dwa oczka środkowej Ślęzy po rzutach wolnych. W tym momencie było już 10:0 dla przyjezdnych, a gospodynie nie miały pomysłu na sforsowanie obrony rywalek. Ich problemy pogłębiły się jeszcze bardziej w ciągu kolejnych dwóch akcji – najpierw z półdystansu w swoim stylu trafiła Cierra Burdick, a po chwili Abigail Glomazic podwyższyła na 14:0.

Ogromne ciężary spadły z serc kibiców Enei AZS-u, gdy po niemal sześciu minutach gry Marta Nowicka wreszcie otworzyła dorobek punktowy poznanianek. Na pierwsze punkty z gry sympatycy Akademiczek musieli poczekać jeszcze 60 sekund kiedy to Nowicka znalazła dobrze ustawioną Martynę Pykę. W międzyczasie za trzy trafiła Dominika Owczarzak, a z półdystansu przymierzyła Agata Dobrowolska. Po punktach Pyki było 19:6 dla Ślęzy, która wydawała się mieć pełną kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Nic bardziej mylnego – gospodynie nie zamierzały składać broni, czego najlepszym dowodem były dwa trzypunktowe trafienia. Najpierw z dystansu nie pomyliła się Aleksandra Pawlak, a chwilę potem w jej ślady poszła Zakiya Saunders. Po celnym rzucie amerykańskiej rozgrywającej trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, co ustabilizowało sytuację do końca pierwszej kwarty.

Druga część meczu rozpoczęła się od punktów Abigail Glomazic, na które szybko odpowiedziała Saunders. Ślęza za sprawą celnego osobistego reprezentantki Szwecji oraz dwóch oczek Cierry Burdick wróciła na chwilę na 10 oczek przewagi, ale wrocławianki nie grały już z takim zacięciem jak w pierwszych sześciu i pół minutach spotkania. To pozwoliło poznaniankom na skuteczne, aczkolwiek niezbyt szybkie odrabianie strat. Koszykarkom Enei AZS-u zdobywanie punktów wciąż przychodziło w wielkich bólach, ale przynajmniej po drugiej stronie parkietu zacieśniły szyki na tyle, że udawało się zatrzymać Ślęzę. Zaczęło się od dwóch celnych osobistych Milany Zivadinović. Dwie minuty później serbska rozgrywająca znalazła Aleksandrę Pawlak, która w swoim stylu rzuciła z półdystansu. Serię 6:0 po kolejnych 60 sekundach zakończyła Zivadinović.

Wrocławianki przez cztery minuty pozostawały bez punktów, dopiero Daria Marciniak wykorzystała jeden z dwóch rzutów wolnych, trafiając na 25:20. Skuteczność z linii osobistych nie była w drugiej kwarcie mocną stroną żółto-czerwonych. Przy rzucie za trzy sfaulowana została Agata Dobrowolska i nie zamieniła na punkty ani jednej z prób. Oba osobiste spudłowała także Kinga Piędel, a po jednym oprócz Marciniak trafiły Dominika Owczarzak i Cierra Burdick. Gdyby koszykarki Ślęzy miały lepiej skalibrowane celowniki, zespół z Poznania nie byłby w stanie zbliżyć się do zespołu Arkadiusza Rusina. Dopiero końcówka pierwszej połowy wyglądała nieźle w wykonaniu dwukrotnych mistrzyń Polski. Za sprawą Cierry Burdick i Abigail Glomazic Ślęza zdobyła sześć punktów w krótkim odstępie czasu, na co gospodynie odpowiedziały tylko trafieniem Aleksandry Parzeńskiej. Ostatecznie wrocławianki schodziły na przerwę z dziewięcioma punktami zapasu, choć z pewnością życzyły sobie, aby przewaga była bardziej okazała.

Zawodniczki 1KS-u rozpoczęły drugą połowę z postanowieniem zamiany życzeń w rzeczywistość. Cierra Burdick znalazła Abigail Glomazic i ta otworzyła worek z punktami. Szybka odpowiedź Lei Miletić przyniosła natychmiastową kontrę w postaci trafienia Talii Caldwell. Kolejne minuty należały do amerykańskich podkoszowych Ślęzy oraz Abigail Glomazic, a gościnne role grały ich koleżanki z zespołu. Po następnych celnych rzutach Burdick i Caldwell zrobiło się 41:26 i trener Grzegorz Zieliński poprosił o czas. Jego konsekwencją było… 10 punktów Ślęzy bez odpowiedzi w przeciągu dwóch minut. Wystarczyło tylko dograć piłkę do którejś z reprezentantek USA bądź do szwedzkiej skrzydłowej, a te niezależnie od pozycji zamieniały podania na punkty. Drugą przerwę na żądanie trener Enei AZS-u wziął przy stanie 51:26, ale nie oznaczała ona końca problemów gospodyń.

Wręcz przeciwnie, te nadal trwały. Spudłowane rzuty spod kosza, forsowanie prób z dystansu, złe podania, błąd 24 sekund, wyrzucanie piłki poza boisko – to wszystko przytrafiło się poznaniankom w tej odsłonie meczu. Koncert Ślęzy trwał i w siedem minut trzeciej kwarty żółto-czerwone wykręciły wynik 22:2. Ostatnie 180 było już bardziej wyrównane, dzięki czemu w ciągu tych 10 minut nie pękła bariera 30 oczek różnicy pomiędzy obiema ekipami.

Doszło do tego po 55 sekundach decydującej części meczu, gdy Sanja Mandić wykorzystała jeden z dwóch osobistych, trafiając na 60:30. Kilka chwil później dzięki Burdick i Dobrowolskiej było już 65:30. Losy spotkania już dawno zostały rozstrzygnięte, więc obaj trenerzy zaczęli dokonywać wielu roszad personalnych. Po stronie gospodyń pojawiło się sporo młodych zawodniczek, z rodowitą wrocławianką Alicją Rogozińską na czele. W zespole Ślęzy mogliśmy zobaczyć Mandić czy Patrycję Klatt, nie zabrakło również Magdaleny Szajtauer czy Darii Marcinak. Młode poznanianki grające o jak najmniejszy rozmiar porażki zanotowały serię punktową 8:2, ale nie uniknęły ponad 30-punktowej porażki, gdyż w ostatnich sekundach cztery oczka zdobyła Szajtauer. Ostatecznie Ślęza wygrała 31 punktami, ponownie pewnie wygrywając z zespołem z Poznania. Przypomnijmy, że w październiku we Wrocławiu oba zespoły dzieliło 35 oczek.

Kibice Ślęzy z pewnością chcieliby jak najczęściej oglądać żółto-czerwone grające tak, jak miało to miejsce w trzeciej kwarcie. Jeśli więcej będzie momentów koncertowej gry, a mniej chwil rozprzężenia takich jak w drugiej czy czwartej odsłonie, to do końca sezonu sympatycy 1KS-u zobaczą jeszcze kilka pewnych zwycięstw swoich ulubienic. Do tego jednak wciąż długa droga. Dziś został postawiony dopiero mały krok.

Enea AZS Poznań – Ślęza Wrocław 41:72 (12:19, 12:14, 6:26, 11:13).
Enea AZS: Mfutila 10, Pawlak 7, Parzeńska 6, Saunders 5, Zivadinovic 4, Nowicka 2, Pyka 2, Miletić 2, Stefańczyk 2, Rogozińska 1. Piasecka DNP.
Ślęza: Glomazic 18, Burdick 17, Caldwell 10, Jovanovic 9, Owczarzak 6, Dobrowolska 5, Szajtauer 5, Marciniak 1, Mandić 1, Klatt 0, Piędel 0.

Ślęza Wrocław chce w Poznaniu wrócić na zwycięską ścieżkę

W sobotę o godz. 19 w Centrum Sportu Politechniki Poznańskiej koszykarki Ślęzy Wrocław zmierzą się z Eneą AZS-em Poznań. Celem wyjazdu jest zanotowanie pierwszego zwycięstwa w 2020 roku.

To miało nastąpić już w minioną niedzielę, ale Ślęza niespodziewanie przegrała we własnej hali z Widzewem Łódź 67:70. Koszykarki Wojciecha Szawarskiego odniosły zasłużone zwycięstwo, pokonując zespół z Wrocławia po zaciętym spotkaniu. W sobotę naprzeciw wrocławianek stanie drużyna, która w przeciwieństwie do łodzianek wie już, jak smakuje wygrana na własnym parkiecie. Enea AZS w bezpośrednim starciu okazała się lepsza od Widzewa, a oprócz tego na rozkładzie ma także Energę Toruń i AZS Uniwersytet Gdański.

– Enea AZS to na papierze rywal lepszy od Widzewa, drużyna nieco zawodząca, grająca poniżej oczekiwań. Jest tam dużo kontuzji, mają swoje problemy. Miejmy nadzieję, że to, co wydarzyło się w minioną niedzielę już się nie powtórzy i wrócimy z Poznania ze zwycięstwem – mówi II trener Ślęzy Wrocław Krzysztof Szwej.

Pokłosiem wyników gorszych od oczekiwań jest zmiana trenera, którą w piątkowe popołudnie ogłosił klub z Poznania. Elmedina Omanicia, który po środowej porażce 60:78 z Wisłą Kraków nie szczędził cierpkich słów w kierunku gry swoich podopiecznych, ale i swojej pracy, zastąpił wybitny specjalista od pracy z młodzieżą Grzegorz Zieliński.

Styl pracy trenera Zielińskiego można było zobaczyć podczas IV Memoriału im. Romana Habera, bowiem w trakcie tego przedsezonowego turnieju Ślęza Wrocław zmierzyła się z Eneą AZS II Poznań prowadzoną właśnie przez nowego szkoleniowca pierwszej drużyny. Wówczas wrocławianki zwyciężyły 99:43, ale zwłaszcza w trzeciej kwarcie nie przeważały zdecydowanie nad młodymi poznaniankami. Nie można zatem wykluczyć, że trener Zieliński postawi w sobotę na kilka młodszych koszykarek.

– Mają sporo młodych zawodniczek. Do tego nową koszykarkę, która oddaje dużo rzutów i dobrze punktuje oraz podkoszową z zagranicy, na której opiera się gra rywalek. To dwa najważniejsze punkty i będziemy się na nich koncentrować, ale nie można też zlekceważyć reszty zawodniczek, bo każda, która wchodzi z ławki chce się pokazać i zapracować na zaufanie trenera – charakteryzuje kadrę Enei AZS-u rozgrywająca Ślęzy Wrocław Dominika Owczarzak.

Zgodnie ze słowami zawodniczki 1KS-u, to Ginette Mfutila oraz Zakiya Saunders są najgroźniejszymi opcjami w ataku najbliższych rywalek Ślęzy. Środkowa z Kongo zdobywa średnio 16.5 punktu na mecz, dokłada do tego 9.2 zbiórki, zaś rozgrywająca z USA w pięciu dotychczasowych spotkaniach oprócz 15.6 punktu może się pochwalić jeszcze 4.6 zbiórki oraz 4.6 asysty. Problemem poznanianek jest brak wsparcia dla tych dwóch liderek.

– Głównym problemem tego zespołu są kontuzje – Monika Bostić zagrała epizod w Krakowie, ale cały sezon do tej pory spędziła na leczeniu. Lea Miletić dwa razy się rehabilitowała, Aleksandra Pawlak leczyła złamany palec, Marta Wdowiuk doznała poważnej kontuzji. W międzyczasie doszło do wymiany zawodniczki z USA. Może stąd gra poniżej oczekiwań zespołu z Poznania – ocenia trener Szwej.

W Ślęzie nie ma żadnych problemów zdrowotnych, wszystkie zawodniczki pracowały cały tydzień żeby wyeliminować błędy popełnione w spotkaniu z Widzewem, a przy tym zachować nieco więcej mocy na sobotnią konfrontację. Intensywność treningów pozostała oczywiście bez zmian, ale w ostatnich dniach inaczej wyglądała kwestia ich objętości.

– Trenujemy nieco mniej niż w zeszłym tygodniu, bo być może w meczu z Widzewem nie miałyśmy wystarczająco dużo sił. Musimy wyciągnąć wnioski z porażki, oglądałyśmy nasze błędy podczas analizy video. Myślę, że teraz potrzebujemy pozytywnej energii, która da nam wiarę w siebie i pozwoli wrócić na zwycięską ścieżkę – mówi Owczarzak.

Oba zespoły spotkały się już ze sobą dwukrotnie. We wrześniu w turnieju towarzyskim w Poznaniu Ślęza wygrała 85:52, zaś kilka tygodni później we własnej hali wrocławianki triumfowały 78:43. Podczas tych spotkań wyraźna była różnica sił w strefie podkoszowej na korzyść żółto-czerwonych, oprócz tego podopieczne Arkadiusza Rusina swoją defensywą wymuszały sporo strat, które przekładały się na łatwe punkty z kontrataku.

Początek meczu Enea AZS Poznań – Ślęza Wrocław w sobotę, 11 stycznia, o godz. 19.

Mecz z Widzewem w obiektywie kanału Sportgame

Zapraszamy do zapoznania się z relacją z meczu Ślęza Wrocław – Widzew Łódź przygotowaną przez naszego partnera medialnego – telewizję Sportgame.

„Zwłaszcza w defensywie zagraliśmy skandalicznie”

Prezentujemy wypowiedzi po meczu Ślęza Wrocław – Widzew Łódź, w którym wrocławianki przegrały 67:70.

Wojciech Szawarski: Chciałem przede wszystkim pogratulować swoim dziewczynom za to, jak dzisiaj zagrały, za to, że walczyły. Wytrzymały presję i wierzyły do samego końca, że uda nam się dzisiaj wygrać. Powiedzieliśmy sobie, że nowy rok to nowy czas i musimy iść do przodu. Wyglądaliśmy ostatnio trochę lepiej, mogliśmy więcej pograć i od razu przełożyło się to na parkiet. Odnośnie meczu – chcieliśmy mocno zacząć, bo wiedzieliśmy, że jak się Ślęza rozpędzi to się jej nie da zatrzymać. Wyciągnęliśmy wnioski z pierwszego meczu, kiedy Ślęza robiła co chciała. Dobrze, że tą pierwszą kwartę mieliśmy na remisie i wtedy mogliśmy powalczyć. Gratulacje dla swoich dziewczyn i podziękowania dla kibiców, którzy przyjechali za nami z Łodzi i nas dopingowali.

Katarina Vucković: Myślę, że to był trudny, zacięty mecz. Niespodzianką jest dla mnie fakt, że tak wysoko przegrałyśmy walkę na tablicach, a mimo to udało się nam wygrać. Dobrze zrealizowaliśmy plan na ten mecz i wszystkie zawodniczki pokazały się z dobrej strony. Jestem bardzo zadowolona z tego, że sięgnęłyśmy po zwycięstwo.

Arkadiusz Rusin: Gratulacje dla Wojtka i zespołu Widzewa. Na naszym tle Widzew zaprezentował się bardzo dobrze, my zwłaszcza w defensywie zagraliśmy skandalicznie. Nie wiem, ile niektóre zawodniczki potrzebują oglądać video, żeby być przygotowanym do mocnych stron poszczególnych rywalek. To, co przedstawialiśmy im podczas analizy, zostało wypromowane. Czas spędzony na video nie przekłada się na nic, jeśli gracz nie ma umiejętności lub inteligencji boiskowej.

Abigail Glomazic: Zaczęłyśmy to spotkanie bardzo źle, nie robiłyśmy tego, czego wymagał od nas trener. Rywalki atakowały nas z każdej strony, a my nie byłyśmy w stanie tego zatrzymać. Od samego początku prezentowałyśmy się słabo i trudno było się nam pozbierać po tym starcie. Nie atakowałyśmy strefy podkoszowej tak często, jak zazwyczaj to robimy. Nie wiem, ile razy stanęłyśmy na linii rzutów wolnych, ale było to zdecydowanie za mało. To nie był nasz mecz.

Ślęza przegrywa z Widzewem na inaugurację nowego roku

W spotkaniu 13. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała z CosinusMED Widzewem Łódź 67:70. Dla koszykarek z Łodzi była to druga wygrana w sezonie.

Mecz zaczął się od mocnego uderzenia Ślęzy, bowiem za trzy punkty trafiła Nevena Jovanović. Widzew jednak szybko skontrował trójką autorstwa Julii Drop, a w kolejnej akcji Taylor Emery okazała się za szybka dla Abigail Glomazic i dołożyła dwa punkty z linii rzutów osobistych. Wrocławianki wyrównały za sprawą Dominiki Owczarzak, a minutę później Cierra Burdick wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. Po wymianie celnych trafień między Drop i Magdaleną Szajtauer gospodynie prowadziły 9:7. Następne minuty upłynęły pod znakiem niecelnych rzutów żółto-czerwonych, które zamieniały się w kolejne szanse za sprawą zbiórek w ataku. Jedną z nich na dwa punkty przełożyła Daria Marciniak, a następnie Cierra Burdick najpierw wykorzystała złe podanie Moniki Jasnowskiej, a potem asystę Dominiki Owczarzak i było już 15:7 dla Ślęzy.

Wydawało się, że od tego momentu wrocławianki będą kontrolować przebieg spotkania, ale koszykarki z Łodzi miały inny plan i w przeciągu niecałej minuty odrobiły pięć oczek. W obu udanych akcjach miała udział Jasnowska, po podaniu Drop trafiając na 15:9, a chwilę potem asystując przy trzypunktowym trafieniu Klaudii Gertchen. Duet Owczarzak – Burdick dał Ślęzie kolejne punkty, lecz ostatni akcent pierwszej kwarty należał do Widzewa. Tym razem główną rolę odegrała Gertchen, która odwdzięczyła się Jasnowskiej za asystę i skutecznie przeprowadziła akcję 2+1. Zamiast prowadzenia gospodyń, po 10 minutach mieliśmy remis 17:17.

Druga kwarta rozpoczęła się od szybkich punktów Jasnowskiej i Szajtauer, ale kolejne cztery minuty pełne były błędów po obu stronach. Żadna z koszykarek nie była w stanie przełamać impasu, a tej sztuki próbowało aż osiem zawodniczek Ślęzy i Widzewa. Ostatecznie udało się to Taylor Emery, co natychmiast wywołało reakcję trenera Ślęzy. Arkadiusz Rusin poprosił o czas i poskutkowało to akcją 2+1 Abigail Glomazic oraz celnym rzutem z półdystansu Darii Marciniak. Ten obrót wydarzeń zmusił do działania szkoleniowca gości, który także wziął przerwę.

Jednak to Ślęza, a konkretnie Talia Caldwell, zdobyła pierwsze punkty po tym timeoucie. Dla Amerykanki były to premierowe oczka w żółto-czerwonych barwach. Caldwell trafiła na 26:21, a chwilę potem było już 26:26. Trójka Jasnowskiej i dwa oczka Taylor Emery dały Widzewowi remis. Chwilę później amerykańska skrzydłowa łodzianek wymusiła przewinienie Caldwell i wykorzystała oba rzuty osobiste. Środkowa 1KS-u zrehabilitowała się swoimi punktami i na 2,5 minuty przed przerwą na tablicy widniał wynik 28:28. Ślęza zakończyła pierwszą połowę nieco lepiej od rywalek, bowiem na punkty Darii Marciniak i oczko Owczarzak z linii rzutów osobistych Widzew odpowiedział tylko celnymi wolnymi Emery.

Po wznowieniu gry zawodniczki Widzewa potwierdziły, że do trzech razy sztuka. Najpierw Abigail Glomazic zablokowała trzypunktową próbę Moniki Jasnowskiej, potem Cierra Burdick powstrzymała Ewelinę Galę. Jednak kapitan widzewianek ostatecznie postawiła na swoim i dała przyjezdnym prowadzenie. Łodzianki cieszyły się nim kilkanaście sekund, bowiem już w następnej akcji Glomazic dobiła rzut Burdick na 33:32, zaś po kilku chwilach kapitan Ślęzy nie potrzebowała już dobitki. Straty próbowała odrobić Gala, ale dwukrotnie spudłowała, a potem popełniła faul w ataku i musiała opuścić parkiet. W tym momencie gospodynie prowadziły 37:32 i po raz kolejny można było spodziewać się, że Ślęza zacznie budować przewagę.

Jednak swoje okazje na kolejne punkty zmarnowały Glomazic i Jovanović, a po drugiej stronie parkietu z linii rzutów osobistych dwa oczka zdobyła Klaudia Gertchen. Serbska rzucająca wrocławianek po podaniu Cierry Burdick trafiła na 39:34, lecz już w kolejnej akcji celnym rzutem odpowiedziała jej rodaczka, Katarina Vucković. Pięć punktów zapasu odbudowała Burdick, ale i ta próba odskoczenia rywalkom spełzła na niczym, bowiem za trzy punkty trafiła Monika Jasnowska. Minutę później Widzew już prowadził – oba osobiste wykorzystała Julia Drop, a następnie asystowała Vucković. Środkowa Widzewa skontrowała także trzypunktowy rzut Dominiki Owczarzak, dzięki czemu łodzianki wciąż utrzymywały się na prowadzeniu. I przed zakończeniem trzeciej kwarty to przyjezdne, a nie Ślęza, mogły cieszyć się przewagą dwóch posiadań. Zaczęło się od rzutu Dominiki Owczarzak na 46:45 dla 1KS-u, ale końcówka trzeciej odsłony należała do Widzewa, a konkretnie duetu Drop-Vucković. Rozgrywająca reprezentacji Polski dwukrotnie idealnie dograła do swojej środkowej, a w międzyczasie sama skutecznie weszła pod kosz. Mieliśmy 51:46 dla gości i sensacja wisiała w powietrzu.

Kibice Widzewa mogli coraz pewniej myśleć o zwycięstwie po pierwszych kilkudziesięciu sekundach ostatniej części meczu. Znowu główną rolę grała Drop, najpierw sama zdobyła punkty, a potem z łatwością dograła do Taylor Emery w kontrataku. Trener Arkadiusz Rusin przy stanie 55:46 dla rywalek poprosił o czas, bo szala zwycięstwa coraz mocniej przechylała się na korzyść koszykarek z Łodzi. Jego zawodniczki zareagowały pozytywnie, w czterdzieści sekund ścinając prowadzenie o pięć oczek. Widzew odpowiedział akcją 2+1 Taylor Emery, ale Ślęza zamieniła na punkty dwa kolejne rzuty i było już tylko 55:58. Kolejne posiadanie łodzianek zakończyło się faulem Talii Caldwell na Julii Drop, która próbowała przymierzyć za trzy punkty. Oczka te wywalczyła ostatecznie na linii rzutów osobistych. Po drugiej stronie parkietu bardzo ważne oczka z dystansu zdobyła Nevena Jovanović, utrzymując trzy punkty różnicy.

To, co powiodło się rzucającej Ślęzy, nie udało się Glomazic i Burdick, które spudłowały swoje próby. W zespole z Widzewa w doskonałej formie była Vucković, która dołożyła cztery oczka na 65:58. Czas nie grał na korzyść żółto-czerwonych, zawodziła także skuteczność. Na szczęście dla koszykarek z Wrocławia, choć nie szło w ataku, to przynajmniej dobrze funkcjonowała defensywa. To dawało im nadzieję na odrobienie strat i przynajmniej doprowadzenie do dogrywki. Wrocławianki robiły wiele, żeby zmniejszyć deficyt, ale koszykarki Widzewa w kluczowych momentach znajdowały sposób na zdobycie punktów. Klaudia Gertchen po kolejnej asyście Julii Drop trafiła na 67:62. Katarina Vucković zamieniła na punkt jeden rzut osobisty na 68:64. Siedem sekund przed końcem spotkania za trzy od tablicy trafiła Nevena Jovanović i Ślęza przegrywała tylko jednym oczkiem. Wrocławianki musiały szybko sfaulować, a Drop nie pomyliła się z linii rzutów wolnych. Przy stanie 70:67 Ślęza miała piłkę w posiadaniu, ale nie była w stanie oddać rzutu i ostatecznie Widzew sięgnął po drugą wygraną w sezonie.

Wygraną w pełni zasłużoną. Łodzianki zamieniły 19 strat Ślęzy na 12 przechwytów, z których zdobyły 13 punktów. W bezpośrednim pojedunku rozgrywających górą była Julia Drop, która zanotowała 16 punktów, 11 asyst i pięć przechwytów. Jedynka reprezentacji Polski miała wsparcie ze strony Taylor Emery i Katariny Vucković, z ławki pomogła także Monika Jasnowska. Żółto-czerwone dały swoim rywalkom oddać dziesięć rzutów osobistych więcej. Ten mecz był zdecydowanym sygnałem alarmowym dla Ślęzy, przed wrocławiankami jeszcze sporo pracy.

Ślęza Wrocław – CosinusMED Widzew Łódź 67:70 (17:17, 14:13, 15:21, 21:19)
Ślęza: Burdick 15, Glomazic 13, Owczarzak 12, Jovanović 11, Marciniak 6, Caldwell 6, Szajtauer 4, Mandić 0, Dobrowolska 0. Piędel, Klatt DNP.
CosinusMED Widzew: Drop 16, Vucković 15, Emery 15, Jasnowska 12, Gertchen 10, Gal 2, Bandoch 0. Kudelska, Stępień, Pawlak DNP.