Niemożliwe nie istnieje! Ślęza w szóstkę wygrywa w Sosnowcu
W meczu 8. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała CTL Zagłębie Sosnowiec. Jest to o tyle ważne zwycięstwo, że osiągnięte w sześcioosobowym zestawieniu.
Przed spotkaniem okazało się, że drobnego urazu doznała Dominique Wilson. Sztab szkoleniowy podjął decyzję o zostawieniu amerykańskiej obwodowej Ślęzy na ławce ze względów profilaktycznych. Do tego, pomimo starań, do pełni sprawności nie wróciła Michaela Fekete. W efekcie trener Arkadiusz Rusin desygnował do gry tylko sześć koszykarek.
Od samego początku wiadomo było, że jeżeli Ślęza chce odnieść szóste zwycięstwo w sezonie, żółto-czerwone muszą zostawić na parkiecie wszystko, co mają. Gospodynie znając sytuację rywalek nie zamierzały im ułatwić zadania, więc od pierwszych minut wyszły na parkiet zdeterminowane, aby jak najszybciej zbudować przewagę.
Ale za sprawą dwóch akcji Julii Drop Ślęza po trzech minutach remisowała z Zagłębiem 4:4. Dopiero kolejne minuty przyniosły zespołowi prowadzonemu przez Jorge Aragonesa odskoczyć na siedem punktów. Duża w tym zasługa zawodniczek z Wrocławia, które z czystych pozycji pudłowały swoje próby dystansowe. Dopiero Drop udało się przełamać niemoc ofensywną 1KS-u i od razu po trójce poprawiła wejściem pod kosz.
Gdyby nie dziewięć punktów z rzędu autorstwa rozgrywającej Ślęzy, sytuacja wrocławianek wyglądałaby bardzo źle. Pierwsze punkty innej zawodniczki ze stolicy Dolnego Śląska to udany atak na kosz Anny Jakubiuk na dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty. Celnym rzutem popisała się także Monika Jasnowska, ale to za mało, żeby dotrzymać kroku gospodyniom, które zdołały wyjść na sześciopunktowe prowadzenie.
Druga odsłona zaczęła się lepiej dla żołto-czerwonych. Pod kosz przebiła się Jasnowska i ponownie z dystansu przymierzyła Drop, która chwilę później zdobyła także dwa punkty z linii rzutów osobistych. W 1,5 minuty wrocławiankom udało się zmniejszyć straty do jednego oczka, a trzydzieści sekund później za sprawą akcji Patricii Bright i Jakubiuk Ślęza wyszła na prowadzenie. O dziwo w tej sytuacji o czas poprosił nie Jorge Aragones, a Arkadiusz Rusin.
Trener gospodyń też miał w tej sytuacji czas, żeby porozmawiać ze swoim zespołem i przyniosło to pożądany efekt. Najpierw dwa osobiste trafiła Sarah Sagerer, następnie za trzy trafiła dobrze dysponowana od pierwszych minut meczu Aishah Sutherland. Przyjezdne odpowiedziały punktami Bright i celnym rzutem wolnym Jakubiuk. Nie wystarczyło to jednak do utrzymania przewagi, bo kolejne celne rzuty Sutherland i Sagerer pozwoliły Zagłębiu odzyskać prowadzenie.
Kolejny fragment gry to walka cios za cios, punkt za punkt. Dopiero w końcówce pierwszej połowy koszykarki z Sosnowca miały serię punktową 6:0, dzięki czemu prowadziły 38:33. Nie zraziło to jednak zawodniczek 1KS-u, a dokładnie Patricii Bright, która zamieniła na punkty podania Karoliny Stefańczyk i Julii Drop. Dzięki tym akcjom wrocławianki miały tylko punkt straty do rywalek po 20 minutach gry.
W przerwie trener Arkadiusz Rusin zmotywował swój zespół do dalszego próbowania swoich sił z dystansu, mimo iż jego podopieczne zamieniły na punkty tylko trzy z 13 rzutów. Słowa otuchy przyniosły efekt bardzo szybko, bo już w trzeciej akcji drugiej połowy Monika Jasnowska przymierzyła zza łuku na 41:38. Ślęza lepiej od rywalek rozpoczęła tę część meczu i po trójce Kuczyńskiej prowadziła 46:40.
Dobry start wrocławianek zakończył się jednak po niespełna czterech minutach. Podrażnione koszykarki z Sosnowca odpłaciły się swoim rywalkom pięknym za nadobne. Trzypunktowe trafienia Niny Bogicević oraz Aleksandry Wojtali w połączeniu ze skutecznym wejściem pod kosz January doprowadziły do wyrównania, a na zakończenie serii 9:2 Wojtala wykorzystała jeden z dwóch rzutów osobistych.
Passa gospodyń nie zraziła jednak żółto-czerwonych, które szybko pozbierały się po tym fragmencie gry i wróciły do ciężkiej pracy. Udane akcje Stefańczyk i Jakubiuk pozwoliły wrocławiankom odzyskać prowadzenie. Chwilę potem popularna „Stefa” zanotowała znakomite 60 sekund – najpierw trafiła za trzy, a w kolejnym ataku przebiła się pod kosz wymuszając przy tym przewinienie Sutherland. Te akcje dały zespołowi ze stolicy Dolnego Śląska drugi oddech, bo chwilę potem kolejną trójkę zanotowała Jasnowska, a spod kosza po podaniu Stefańczyk trafiła Jakubiuk. 63:55 to było najwyższe prowadzenie Ślęzy w tym meczu.
Koszykarki z Sosnowca jeszcze przed końcem trzeciej kwarty zmniejszyły straty o dwa oczka. Konsekwentna gra na rozpoczęcie decydującej odsłony w połączeniu z mnożącymi się błędami Ślęzy pozwoliła gospodyniom doprowadzić do stanu 66:66. Wrocławianki w tym okresie popełniły trzy straty, spudłowały także trzy rzuty. Nie mogły odpocząć na ławce rezerwowych, a zmęczenie narastało, co naturalnie musiało przełożyć się na okres słabszej gry.
Trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, ale chwila przerwy nie przyniosła natychmiastowego efektu. Na szczęście dla Ślęzy koszykarki z Sosnowca także zacięły się w ofensywie, więc utrzymywał się wynik remisowy. Impas przełamała trójką Jasnowska, ale na ten rzut błyskawicznie odpowiedziała trafieniem półdystansowym Karolina Zuziak. Po celnym osobistym January było 69:69, ale już w kolejnej akcji obręcz zaatakowała Jakubiuk, zdobywając ważne dwa punkty.
Przez kolejne 120 sekund żadna z drużyn nie zdobyła punktów, co grało na korzyść żółto-czerwonych. Taki stan rzeczy nie mógł się jednak utrzymywać do samego końca – Karolina Stefańczyk sfaulowała January, a ta wykorzystała oba osobiste. Kluczowy moment spotkania nastąpił na minutę przed końcową syreną. Monika Jasnowska stanęła na prawym skrzydle i przymierzyła za trzy. Piłka nie tylko wpadła do kosza, ale także w hali MOSiR rozległ się gwizdek. Sędziowie dopatrzyli się przewinienia Niny Bogicević, co dało Jasnowskiej szansę na rzadką akcję 3+1. „Jasna” nie pomyliła się z linii rzutów osobistych i Ślęza prowadziła 75:71.
39 sekund to jednak w koszykówce cała wieczność. Koszykarki z Sosnowca na trzy razy, ale skutecznie przebiły się pod kosz, zmniejszając straty o połowę. Trener Rusin wziął czas, przeniósł piłkę na pole ataku, a ta po timeoucie trafiła w ręce Julii Drop. Rozgrywająca 1KS-u przez 27 minut pozostawała bez punktów z gry, ale, jak już wielokrotnie w tym sezonie pokazała, umie zachować zimną krew w kluczowych momentach. Dlatego też zostawiła obronę Zagłębia w pokonanym polu i postawiła kropkę nad i udanym wejściem pod kosz. Rozpaczliwa próba January w samej końcówce nie znalazła drogi do kosza i żółto-czerwone mogły świętować zwycięstwo.
Zwycięstwo absolutnie wyszarpane, wydarte charakterem i sercem. Drop, Bright, Jasnowska i Jakubiuk spędziły na parkiecie ponad 36 minut. Kuczyńska i Stefańczyk ponad 22. Wrocławianki zanotowały 17 zbiórek w ataku. Po przerwie trafiły sześć trójek. A przede wszystkim przez cały mecz pracowały na tyle, na ile pozwoliły im siły, żeby ograniczyć poczynania ofensywne Zagłębia Sosnowiec. I to wszystko przyniosło bardzo ważną wygraną, która była żółto-czerwonym niezwykle potrzebne. Koszykarki Ślęzy pokazały po raz kolejny, że niemożliwe nie istnieje.
CTL Zagłębie Sosnowiec – Ślęza Wrocław 73:77 (19:13, 19:24, 19:26, 16:14).
CTL Zagłębie: January 20, Sagerer 17, Sutherland 16, Bogicević 11, Wojtala 4, Zuziak 4, Jasiulewicz 1, Wnorowska 0. Grzegorowska, Krakowczyk, Urbaniak-Dornstauder, Wojtylas DNP.
Ślęza: Jasnowska 20 (5×3), Jakubiuk 18, Drop 14, Bright 12, Stefańczyk 8, Kuczyńska 5. Jasińska, Wilson, Fekete, Szmyrka DNP.