„To był ostatni moment, żeby pokazać lepszą grę”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin, w którym wrocławianki zwyciężyły 81:68. 

Krzysztof Szewczyk: Gratuluję trenerowi Rusinowi zasłużonego zwycięstwa. Trudno powiedzieć coś po takim meczu. Myślę, że przyda nam się taki zimny prysznic przed samymi play-offami, bo do tej pory od trzech miesięcy graliśmy frywolną koszykówkę, ale wygrywaliśmy. Teraz Ślęza sprowadziła nas, że tak powiem, do parteru. Pokazała, jak powinno się grać, z jakim zaangażowaniem podejść do meczu, z jaką mądrością. To zdecydowało. Z dziewczynami musimy sobie porozmawiać i zastanowić się, czy granie o czwórkę nas interesuje, czy chcemy 29 marca skończyć sezon i się rozstać. Mnie to nie interesuje i musimy sobie wytłumaczyć pewne rzeczy. Albo się zbierzemy i zaczniemy bronić, albo nic z tego nie będzie.

Zuzanna Sklepowicz: Przede wszystkim gratulacje dla Ślęzy, korzystając z okazji chciałabym też podziękować za ciepłe przyjęcie. Co do meczu, to tak jak powiedział trener, był to dla nas zimny prysznic. Musimy zacząć przede wszystkim od obrony, bo tu tkwi nasz największy problem, potem atak poniesie nas do przodu. Wracamy do Lublina, przed nami bardzo ważny mecz z Poznaniem, który musimy wygrać, aby przypieczętować czwarte miejsce i potem będziemy walczyć w play-offach.

Arkadiusz Rusin: Dziękuję za gratulacje. Przede wszystkim cieszę się, że po przerwie obudziliśmy się z letargu. Próbowałem trafić do zespołu i dziś wyszło mi to skutecznie, ale to przede wszystkim zasługa tego, że zawodniczki po przerwie chciały grać. Było widać dużą swobodę i mądrość w ataku, ale przede wszystkim po przerwie straciliśmy tylko 24 punkty. W samej drugiej kwarcie pozwoliliśmy rywalkom rzucić więcej, myślę, że to było najważniejsze. To był ostatni moment przed play-offami, żeby pokazać lepszą grę. Nie mogliśmy zbyt wiele zmienić przez ostatnie dwa dni po bardzo słabym meczu z Gdynią. Wszystko odbywa się w głowach dziewczyn, a dziś po przerwie było w nich dużo lepiej i to pokazały.

Dajana Butulija: Jestem zadowolona, że pokazaliśmy zdecydowanie lepszą koszykówkę niż to miało miejsce do tej pory, odkąd tu przyszłam. Ten mecz może nie jest tak ważny w kontekście tabeli, bo zarówno my, jak i Lublin, mamy zagwarantowane miejsce w play-offach. Dla nas jednak ważne było to, że pokazaliśmy, że potrafimy grać dobrze i zrobiłyśmy to w bardzo istotnym momencie. Wiemy, że wszystko zaczyna się od obrony i nasza pewność siebie zależna jest właśnie od defensywy.

Ślęza pokonuje Pszczółkę po znakomitej drugiej połowie

W meczu 21. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Pszczółkę Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 81:68. Dla wrocławianek było to bardzo ważne zwycięstwo.

Żółto-czerwone podchodziły do niedzielnej konfrontacji z chęcią zmazania plamy po wysokiej porażce z Arką Gdynia i od pierwszych minut chciały pokazać, że ta przegrana była bardzo bolesnym, ale jedynie wypadkiem przy pracy. Sygnał do ataku dała Cierra Burdick, trafiając pierwszy rzut z gry, chwilę potem z dystansu przymierzyła Nevena Jovanović i było 5:1 dla wrocławianek. Pszczółka miała problemy z szybkim wejściem w mecz, ale wreszcie Alexis Peterson odnalazła Jovanę Popović, która trafiła trzy. Chwilę potem rozgrywająca lublinianek sama wzięła sprawy w swoje ręce i dała przyjezdnym prowadzenie – 6:5.

Na taki rozwój wydarzeń odpowiedziała koleżanka Peterson z drużyny Force 3×3 – Cierra Burdick. Kapitan Ślęzy dwukrotnie przeprowadziła akcję dwójkową z Neveną Jovanović i bez większych problemów powiększyła swój dorobek punktowy o cztery oczka, jednocześnie zmieniając wynik na 9:6 dla Ślęzy. Już w kolejnej akcji reprezentantka Serbii zmieniła się z asystentki w egzekutorkę, dokładając kolejne dwa punkty. Trener Krzysztof Szewczyk nie zareagował prośbą o czas i jego cierpliwość została wynagrodzona trójką Jovany Popović po asyście Giedre Labuckiene. Na niespełna cztery minuty przed końcem pierwszej kwarty stan meczu wyrównała Peterson, lecz zamiast iść za ciosem, Pszczółki kompletnie się rozkojarzyły.

Trzy kolejne posiadania w wykonaniu lublinianek to strata Labuckiene i punkty Dominiki Owczarzak, potem strata Popović i punkty Darii Marciniak, a na koniec druga strata serbskiej rzucającej wykorzystana przez Nevenę Jovanović. Trzeci taki sam błąd przelał czarę goryczy i szkoleniowiec gości poprosił o czas. Jego zespół zaregował większą agresją w grze, przyjezdne zaczęły atakować strefę podkoszową i w efekcie najpierw na linii rzutów osobistych stanęła Popović, a potem Agnieszka Szott-Hejmej i obie nie pomyliły się ani razu. Serbka zrehabilitowała się za błędy sprzed kilku minut doprowadzając do remisu na 45 sekund przed zakończeniem pierwszej kwarty. Ostatnie słowo tej odsłony należało jednak do Cierry Burdick, która z czterech rzutów wolnych wykorzystała dwa, ustalając wynik pierwszych 10 minut na 21:19 dla Ślęzy.

Początek meczu mógł napawać kibiców optymizmem, ale już po pierwszych chwilach drugiej kwarty zrobiło się nieciekawie. Co prawda punkty zdobyły Talia Caldwell i Cierra Burdick, ale inicjatywa była po stronie gości – jeden rzut osobisty trafiła Kristina Baltić, potem za trzy przymierzyła Zuzanna Sklepowicz, a dwa oczka dołożyła od siebie Popović. W niespełna minutę Pszczółka objęła prowadzenie 27:25. Ślęza mogła się cieszyć, że to w jej barwach grała w niedzielę Cierra Burdick, która na wszelkie sposoby zdobywała kolejne punkty i utrzymywała wrocławianki w grze. Trzy akcje Ślęzy z rzędu zakończyły się punktami kapitan, która sama ponownie przywróciła swojemu zespołowi przewagę – 31:30.

Problem leżał w tym, że Burdick na tym etapie meczu nie miała zbyt wiele wsparcia ze strony swoich koleżanek. I gdy Alexis Peterson najpierw trafiła z półdystansu, a po chwili zebrała niecelny rzut skrzydłowej Ślęzy i wykreowała pozycję do rzutu trzypunktowego Jovanie Popović, znów to przyjezdne miały prowadzenie. Trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, chcąc pobudzić resztę zespołu i po minucie od time-outu dwa oczka zdobyła Talia Caldwell. Minęło następne 60 sekund, w których Popović i Jovanović popełniły straty, a Labuckiene zablokowała Caldwell.

Na 2,5 minuty przed przerwą Magdalena Szajtauer sfaulowała Giedre Labuckiene, która wykorzystała oba rzuty osobiste. Po drugiej stronie parkietu Agnieszka Szott-Hejmej nie upilnowała Dajany Butuliji, a ta trafiła za trzy. Błąd w rotacji defensywnej spotkał się z żywą reakcją Krzysztofa Szewczyka, ale doświadczona reprezentantka Polski natychmiast zrehabilitowała się sama trafiając trójkę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że w kolejnej akcji ofensywnej Ślęzy Szott-Hejmej zrobiła… dokładnie to samo, co ponownie skrzętnie wykorzystała Butulija, rzucając na 39:40. Dwie trójki serbskiej rzucającej 1KS-u pozwoliły wrocławiankom utrzymać krótki dystans do rywalek. Jednak to przyjezdne jako ostatnie zadały cios w pierwszej połowie, a konkretnie zrobiła to Giedre Labuckiene, najpierw wymuszając przewinienie Magdaleny Szajtauer, a następnie kończąc akcję 2+1 po faulu Darii Marciniak. Cztery punkty litewskiej podkoszowej dały Pszczółce pięciopunktową przewagę do przerwy.

Druga połowa rozpoczęła się od trzeciego trzypunktowego trafienia Dajany Butuliji, która dała sygnał do odmienienia losów spotkania. Pszczółka na punkty czekała 2,5 minuty, ale w końcu Agnieszce Szott-Hejmej udało się przebić pod kosz i w dodatku wymusić przewinienie Cierry Burdick. Skrzydłowa Pszczółki zakończyła akcję 2+1 i wróciliśmy do pięciu punktów różnicy. Przewaga lublinianek urosła nawet do siedmiu oczek po tym, jak Briana Day odpowiedziała na celny rzut Neveny Jovanović, a chwilę potem zabrała piłkę Burdick i bez problemów dołożyła kolejne punkty. Kapitan Ślęzy w kolejnej akcji już nie popełniła tego samego błędu, a po chwili Dominika Owczarzak przechwyciła podanie Alexis Peterson i uruchomiła Butuliję, która spod kosza trafiła na 48:51. Choć Pszczółka wciąż prowadziła, to strata Agnieszki Szott-Hejmej spowodowała reakcję Krzysztofa Szewczyka, który poprosił o czas.

Trener gości poczuł, że mecz wymyka się spod kontroli jego zespołu i jego podopieczne musiały coś zmienić w swojej grze. Lublinianki utrzymywały przewagę dzięki rzutom osobistym, lecz ich akcje nie przynosiły sukcesów w postaci celnych prób z gry. Rzuty wolne pozwalały przez chwilę powstrzymać Ślęzę, lecz żółto-czerwone w końcu doprowadziły do remisu za sprawą punktów Butuliji. Gospodynie też miały problem z trafianiem do kosza, a do tego parkiet tymczasowo musiała opuścić Cierra Burdick, która uzbierała cztery faule. Dwukrotnie przestrzeliła Agata Dobrowolska, faul w ataku popełniła Talia Caldwell i nawet wspomniane trafienie Butuliji nie zmieniło decyzji trenera Rusina, który po stracie Jovany Popović poprosił o czas.

Po time-oucie Caldwell zebrała niecelną trójkę Butuliji dała się sfaulować Alexis Peterson, a następnie po zbiórce Magdaleny Szajtauer dołożyła dwa punkty z dalekiego półdystansu. Amerykańska środkowa zwieńczyła swoje znakomite 60 sekund mądrym ścięciem pod kosz, którym zaskoczyła całą obronę Pszczółek. Lublinianki stały jak zamurowane i mogły jedynie patrzeć, jak Caldwell bez najmniejszych problemów i bez żadnej rywalki w promieniu trzech metrów zdobywa punkty spod kosza. Reakcja trenera Szewczyka mogła być tylko jedna – time-out. Przyniósł on punkty Zuzanny Sklepowicz, ale inicjatywa była po stronie Ślęzy, a udokumentowała to trójką Nevena Jovanović, kończąc znakomitą trzecią kwartę w wykonaniu żółto-czerwonych.

Decydująca część spotkania została przez Pszczółkę rozpoczęta od błędu 24 sekund, zaś po drugiej stronie parkietu znowu sygnał do ataku dała Butulija, którą ponownie swoimi ważnymi punktami wsparła Talia Caldwell. Amerykańska środkowa dostała podania od Cierry Burdick oraz od Butuliji i nie zmarnowała ich, przez co po 2,5 minutach od rozpoczęcia gry w czwartej kwarcie Ślęza prowadziła już 69:56. Trener Szewczyk ponownie poprosił o czas i tak jak w trzeciej kwarcie, poskutkował on akcją Zuzanny Sklepowicz. Na ten rozwój wydarzeń odpowiedziała Burdick, a chwilę potem znowu coś od siebie dały Talia Caldwell oraz Dajana Butulija. Po ich punktach było 75:59 dla Ślęzy i losy spotkania powoli wydawały się rozstrzygnięte.

Lublinianki nie miały pomysłu na przełamanie niemocy ofensywnej. Punkty Sklepowicz były jedynymi do momentu, w którym wrocławianki objęły prowadzenie 79:59 i trener Szewczyk zdecydował się dać szansę młodzieży. Na parkiet weszły Aleksandra Pawłowska, Wiktoria Duchnowska oraz Olga Trzeciak i to właśnie ta ostatnia w końcu znalazła sposób na zdobycie punktów. Pszczółka przegrywała już jednak 61:79, a do końca meczu pozostało niewiele ponad 4 minuty – za mało, żeby myśleć o odrobieniu strat. Przyjezdne za sprawą Kristiny Baltić walczyły do końca – serbska skrzydłowa zdobyła siedem ostatnich punktów swojego zespołu, zmniejszając nieco rozmiary porażki.

Druga połowa w wykonaniu Ślęzy przypomniała kibicom, jak mogą grać wrocławianki. Twarda zespołowa defensywa, dobre decyzje w ataku i dzielenie się piłką oraz odpowiedzialnością za zdobywanie punktów. Cały zespół był zaangażowany i aktywny, co musi cieszyć trenera Arkadiusza Rusina, a bez wątpienia ucieszyło publiczność zgromadzoną na trybunach hali AWF-u. Po stronie żółto-czerwonych znakomite zawody zagrała Cierra Burdick, autorka 26 punktów, do których dołożyła 12 zbiórek. Bardzo prawdopodobne, że gdyby nie problemy z faulami, kapitan 1KS-u mogłaby przekroczyć barierę 30 oczek. Wsparły ją w niedzielę Nevena Jovanović, Talia Caldwell i Dajana Butulija – każda miała ponad 10 punktów. Po stronie gości udało się ograniczyć wpływ Alexis Peterson, która miała jedynie 6 punktów i 6 asyst. Oprócz Jovany Popović nie było w Pszczółce żadnej zawodniczki, która regularnie zdobywałaby punkty.

Dla wrocławianek było to bardzo ważne zwycięstwo pod kątem morale – przekonująca wygrana oraz dobra gra pozwoli zostawić bolesną przegraną w Gdyni za sobą i podejść do sobotniego meczu z DGT Politechniką Gdańską z lepszym nastawieniem.

Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 81:68 (21:19, 18:25, 24:12, 18:12)
Ślęza: Burdick 26, Butulija 19, Caldwell 16, Jovanović 14, Owczarzak 2, Marciniak 2, Szajtauer 2, Klatt 0, Dobrowolska 0. Piędel DNP.
Pszczółka: Popović 17, Baltic 12, Szott-Hejmej 8, Labuckiene 8, Sklepowicz 8, Day 7, Peterson 6, Trzeciak 2, Duchnowska 0, Pawłowska 0.

Niedzielny mecz z Pszczółką z play-offami w tle

W niedzielę, 8 marca, o godz. 18 Ślęza Wrocław rozegra mecz 21. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-em-UMCS-em Lublin. Spotkanie to jest istotne z dwóch względów.

Pierwszy to oczywiście sama rywalizacja Ślęzy z Pszczółką – wrocławianki mają do wyrównania rachunki z zespołem prowadzonym przez Krzysztofa Szewczyka. W 10. kolejce żółto-czerwone przegrały w Lublinie 56:61 i w niedzielę chcą odnieść zwycięstwo i wziąć rewanż za grudniową porażkę. Wówczas lublinianki do wygranej poprowadził tercet Jovana Popović – Briana Day – Alexis Peterson.

Zwłaszcza ta ostatnia koszykarka będzie niezwykle groźna podczas rewanżowego starcia obu drużyn. 24-letnia rozgrywająca w ostatnich spotkaniach prezentuje doskonałą formę, a wisienką na torcie był występ przeciwko DGT Politechnice Gdańskiej, w którym zdobyła 40 punktów (skuteczność 78.6 proc. z gry!), dokładając do tego 10 asyst. Warto też podkreślić mecz z Arką Gdynia – 31 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. Amerykanka jest jedną z liderek ligi jeżeli chodzi o wymuszone faule, a trafiając 80 proc. rzutów osobistych nie można sobie pozwolić na powstrzymywanie jej w nieprzepisowy sposób.

– Alexis to niezwykle sprytna zawodniczka. Nie bez powodu jest jedną z najlepiej punktujących zawodniczek ligi. Potrafi wykreować sobie rzut, czy po koźle, czy z szybkiego ataku. Doskonale spisuje się także w sytuacjach, w których trzeba złapać piłkę i rzucić z dystansu. Rozgrywa znakomity sezon i musimy zrobić wszystko, aby ją zatrzymać. Trzeba zakłócić jej rytm, ograniczyć jej wpływ na mecz. Nie będzie to łatwe, bo naprawdę dobrze dyryguje zespołem Pszczółki i ma wiele atutów, które potrafi wykorzystać – komplementuje swoją koleżankę z drużyny 3×3 Cierra Burdick.

Day i Popović również prezentują stały, wysoki poziom – amerykańska środkowa zdobywa średnio 15.3 punktu oraz 10.1 zbiórki, zaś serbska rzucająca dokłada 12.4 oczka oraz blisko trzy asysty. Zagraniczny kontyngent tuż przed zamknięciem okienka transferowego wzmocniła Kristina Baltić, z miejsca stając się solidną opcją w strefie podkoszowej. Trener Szewczyk może liczyć także na wsparcie reprezentantek Polski – Agnieszka Szott-Hejmej, Julia Adamowicz oraz Zuzanna Sklepowicz to uznane na polskich parkietach nazwiska.

– Na pewno czeka nas bardzo trudne spotkanie, ponieważ wysoko przegrałyśmy z Arką w Gdyni. Być może będzie to takie nasze przełamanie, niezwykle ważne jest to, żebyśmy powalczyły i zrobiły wszystko, żeby sięgnąć po zwycięstwo. Poprawi to atmosferę i lepiej będzie się trenowało. W tym krótkim czasie skupiliśmy się na obronie, bo w spotkaniu z Gdynią wyglądało to bardzo słabo. Przegrałyśmy pierwsze spotkanie w Lublinie, więc mamy o co grać. Tak jak zawsze powtarza trener – zaczynamy od obrony, a atak przyjdzie – mówi Daria Marciniak.

Od nowego roku Pszczółka weszła na wyższy poziom, jeżeli chodzi o ofensywę. Tylko w pierwszym meczu 2020 roku, przeciwko PSI Enei Gorzów Wlkp., podopieczne Krzysztofa Szewczyka zdobyły mniej niż 70 punktów, przegrywając 65:88. Od tego czasu rzucały średnio 79,7 punktu na mecz, co na przestrzeni całego sezonu dałoby im 2. miejsce w lidze w tym elemencie. Naprzeciwko lublinianek stanie Ślęza, która choć w sezonie 2019/2020 pozwala przeciwnikom na 63,8 punktu na mecz, to w ostatnich pięciu spotkaniach ta liczba wzrosła aż do 77,4. Wrocławianki muszą zacieśnić szyki w obronie, z czego doskonale zdaje sobie sprawę szkoleniowiec Ślęzy.

– Ostatnie dwa testy obrony oblaliśmy. Nie jest tak, że pstrykając palcem wszystko się poprawi. Trzeba wrócić do fundamentów i od dzisiejszego treningu to się właśnie stało. Pokazaliśmy wielokrotnie w trakcie sezonu, że potrafimy bronić, tylko to z nas uleciało. Część szuka problemów w formie fizycznej, część w przygotowaniu, a tak naprawdę trzeba wrócić do podstaw i budować drużynowy defense. Wszystko zaczyna się od fundamentów – mówi Arkadiusz Rusin.

Drugi powód, dla którego niedzielny mecz Ślęzy z Pszczółką jest istotny, to oczywiście nadchodzące play-offy. Choć istnieje jeszcze scenariusz, w myśl którego koszykarki 1KS-u wyprzedzą CCC Polkowice i zajmą 5. miejsce na koniec sezonu zasadniczego, to zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest rozstrzygnięcie, w którym żółto-czerwone skończą pierwszy etap rozgrywek na szóstej pozycji i zmierzą się w pierwszej rundzie z PolskąStrefąInwestycji Eneą Gorzów Wielkopolski.

– Myślimy już o Gorzowie, powoli się przygotowujemy, ale małymi krokami do przodu. Nasza gra przeciwko Arce wyglądała bardzo słabo, ale na dzisiejszym treningu (rozmowa miała miejsce w piątek – red.) pracowałyśmy bardzo dobrze. Jeżeli będziemy trenować w ten sam sposób do końca sezonu, to jestem pozytywnie nastawiona. Od czegoś trzeba zacząć, a w naszym przypadku jest to trening. Musimy wypracować odpowiednie mechanizmy na zajęciach, żeby można było to przełożyć na mecze – podkreśla Daria Marciniak.

– W tej chwili zostało tak mało czasu do play-offów, że trzeba się na tym koncentrować. Dwa najbliższe mecze oczywiście trzeba zagrać i wygrać po to, żeby zmienić mentalność, bo tej w tych minionych spotkaniach nam brakowało. Pozostałe do końca sezonu starcia to będzie poligon dla nas i zobaczymy, co jesteśmy w stanie poprawić w ofensywie, a nad defensywą już dziś musimy myśleć w kontekście przyszłości i Gorzowa – mówi trener Arkadiusz Rusin.

Oprócz Pszczółki Lublin Ślęza do końca sezonu zmierzy się jeszcze z DGT Politechniką Gdańską. Te konfrontacje mogłyby być wykorzystane do przygotowania pod ćwierćfinały Energa Basket Ligi Kobiet, ale jak tłumaczy szkoleniowiec 1KS-u, nie należy spodziewać się specjalnych schematów i niespodzianek na najbliższe starcia. Ważniejsze jest przygotowanie mentalne.

– Nie jest tak, że wymyślimy specjalne rozwiązania na Gorzów. Graliśmy z nimi dwa razy, myślę, że to były podobne mecze. Najbliższe mecze muszą pokazać, kto będzie gotowy na play-offy. Jeśli będzie sześć-siedem zawodniczek przygotowanych mentalnie, które chcą się pokazać z dobrej strony, to po to są te dwa mecze, aby znaleźć grupę, która ma w głowie play-offy – wyjaśnia Rusin.

Początek meczu Ślęza Wrocław – Pszczółka Lublin w niedzielę 8 marca o godz. 18. Bilety na to spotkanie można zakupić za pośrednictwem strony biletin.pl bądź na godzinę przed rozpoczęciem spotkania w kasie hali.

„Było widać różnicę w energii obu drużyn”

Przedstawiamy zapis konferencji prasowej po meczu Arka Gdynia – Ślęza Wrocław, w którym wrocławianki przegrały z liderem tabeli 42:73. 

Arkadiusz Rusin: Gratulacje dla zespołu z Gdyni. Było widać przede wszystkim różnicę w energii obu drużyn w tym meczu. Od samego początku, mimo że pierwsza kwarta była w miarę wyrównana, to Gdynia narzuciła bardzo mocną defensywę i przez 40 minut przy takiej energii, jaką mieliśmy i braku realizacji założeń defensywnych Arka zabrała nam wszystkie atuty. Rywalki bardzo dobrze broniły, były aktywniejsze. Przy nacisku na piłkę atakowały mocno, a z drugiej strony tego brakowało. I tak, jak wspomniała Talia, nasza obrona na pick and rollu była bardzo słaba. Pozwoliliśmy grać praktycznie wszystko. W późniejszym etapie byliśmy już właściwie poza meczem, daliśmy rywalkom łatwe pozycje rzutowe, one trafiły 11 trójek i zamknęło to spotkanie. Jeszcze raz gratuluję, bardzo dobra obrona ze strony Gdyni w dzisiejszym spotkaniu.

Talia Caldwell: Już od kilku spotkań mamy problem z tym samym elementem gry, jakim jest obrona akcji po zasłonach. To nie jest problem wyłącznie niskich czy wysokich zawodniczek, a sytuacja, z którą nie radzi sobie cały zespół. Przed nami play-offy i nie możemy popełniać takich prostych błędów w organizacji obrony. Jako zawodniczki mamy obowiązek poprawić się w tym, a także innych elementach, w których nie wyglądamy dobrze. Trenerzy odpowiednio przygotowują nas do spotkań, a od nas zależy to, czy zagramy na tyle twardo i odpowiedzialnie, że uda nam się zatrzymać rywali.

Gundars Vetra: Ślęza to agresywny, zaangażowany zespół i byliśmy na to przygotowani. Spodziewaliśmy się, że nie dadzą nam zbyt wiele przestrzeni do działania. Tak, jak powiedział trener Rusin, jestem zadowolony z energii naszego zespołu i defensywy, jaką zagrałyśmy. Dziewczyny z dużą agresją broniły każde posiadanie rywalek. Nawet, jeśli coś nie wychodziło w ataku, to defensywą udawało nam się to rekompensować. Życzę Ślęzie powodzenia w play-offach i jeszcze raz chcę podkreślić, że jestem zadowolony z dobrego meczu w naszym wykonaniu.

Marissa Kastanek: Wiedzieliśmy, że dziś musimy wyjść w pełni skoncentrowane, bo za nami kilka spotkań, w których nie byłyśmy do końca sobą. Jestem dumna z tego, jak wykorzystaliśmy naszą przewagę w strefie podkoszowej. Nasze wysokie zawodniczki dobrze wykorzystywały okazje, które im stwarzałyśmy. Dziś wzorowo się uzupełniałyśmy. Jedna rzecz, na którą chcę zwrócić uwagę, to liczba strat – było ich zdecydowanie za dużo. Wiem, że trener na pewno będzie nam o tym przypominał. Pomimo tego, że tak często traciłyśmy piłkę, udało nam się rozdać 24 asysty, co cieszy. Możemy naprawić błędy i skupić się na pozytywach.

Arka Gdynia rozbiła nieskuteczną Ślęzę Wrocław

W meczu 20. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała z Arką Gdynia 42:73, notując najgorsze spotkanie pod względem skuteczności rzutów w sezonie 2019/2020.

Pierwsze minuty były dość wyrównane, koszykarki Ślęzy szukały ataku na strefę podkoszową i to tam chciały zdobywać punkty. Sukcesem zakończyły się akcje Talii Caldwell i Neveny Jovanović, a z półdystansu trafiła Cierra Burdick. Po drugiej stronie parkietu Arka starała się kreować okazje punktowe po akcjach pick and roll rozpoczynanych oczywiście przez Barborę Balintovą, ale wrocławianki dość dobrze radziły sobie z ze schematami przygotowanymi przez zespół z Gdyni. Żadna ze stron nie znalazła odpowiedniego rytmu w pierwszej połowie kwarty otwierającej mecz. Jedynym mankamentem w dość wyrównanych pierwszych fragmentach były przewinienia popełnione przez Talię Caldwell i Agatę Dobrowolską – obie zawodniczki dość szybko złapały po dwa faule.

Arka zaczęła budować przewagę po akcji 2+1 Kayli Alexander, która właśnie w ten sposób wymusiła drugie przewinienie Caldwell, a po chwili trójkę na 10:6 trafiła Marissa Kastanek. Ślęza za sprawą Dobrowolskiej mogła odpowiedzieć swoją akcją „and one”, ale reprezentantka Polski spudłowała swój rzut osobisty. Z kolei Arka wciąż z dużą regularnością grała swoje akcje po zasłonach próbując wykorzystywać przewagę warunków fizycznych Maryi Papovej oraz Alexander. Ślęzę w grze utrzymywały tylko niecelne rzuty podkoszowych lidera. Wrocławianki też miały problemy ze skutecznością, nie tylko z gry, ale i z linii rzutów osobistych. Oprócz wspomnianego pudła Dobrowolskiej jeden punkt na linii zostawiła również Dajana Butulija. Żółto-czerwone przed końcem pierwszej kwarty miały szansę na wyrównanie stanu meczu na 13:13, lecz próbę kontrataku powstrzymała Marissa Kastanek, a następnie dograła do Kamili Podgórnej, która przymierzyła za trzy. Na zakończenie premierowych 10 minut celnymi rzutami wymieniły się Magdalena Szajtauer oraz Alexander, co ustaliło wynik na 18:13 dla Arki.

Druga odsłona rozpoczęła się od kolejnych punktów kanadyjskiej podkoszowej gospodyń, która od samego początku sprawiała sporo problemów defensywie Ślęzy. W odpowiedzi Cierra Burdick świetnie odnalazła bardzo przytomnie ścinającą pod kosz Agatę Dobrowolską, lecz w grze wrocławianek zaczęły się pojawiać zgrzyty. Żółto-czerwone nie mogły znaleźć sposobu na defensywę Arki, wykorzystując zazwyczaj niemal cały dostępny czas na przeprowadzenie akcji, co i tak nie gwarantowało sukcesu. Trzy straty z rzędu i prowadzenie Arki 24:16 wymusiły na trenerze Ślęzy wzięcie czasu. Także i po nim koszykarki z Wrocławia nie przeprowadziły akcji w ciągu 24 sekund i rzut Cierry Burdick nie został uznany.

Niemoc Ślęzy w ataku trwała, a Arka, choć sama nie trafiała zbyt wielu rzutów, miała przynajmniej kilka celnych prób, co wystarczało do powiększania prowadzenia. Pod kosz przebiła się Papova, potem Marie Gulich łatwo zgubiła Talię Caldwell. Chwilę później Białorusinka trafiła za trzy, a Gulich znowu bez większych problemów rzuciła spod obręczy i Arka prowadziła już 31:16. Wrocławianki próbowały przełamać się na przeróżne sposoby, ale żadna z nich nie była w stanie przeprowadzić skutecznej akcji. Nie pomógł nawet czas, o który poprosił trener Rusin, bo tuż po nim za trzy trafiła Angelika Slamova.

Koszmarną passę przerwała wreszcie Cierra Burdick. Kapitan Ślęzy wzięła sprawy w swoje ręce i rzuciła z półdystansu, przy okazji dając się sfaulować Maryi Papovej, następnie skutecznie kończąc akcję 2+1. Straty jeszcze przed przerwą udało się nieco zmniejszyć dzięki trzypunktowemu trafieniu Darii Marciniak. Ostatnie minuty pierwszej połowy nie mogły jednak przykryć faktu, że Ślęza w drugiej kwarcie oddała tylko trzy celne rzuty z gry, a przez niemal osiem minut nie zdobyła ani jednego punktu.

Po przerwie wrocławianki wyszły na parkiet ze sporą energią. Ton wydarzeniom próbowała nadać Cierra Burdick, która trafiła pierwszą próbę, ale kolejne dwa rzuty przestrzeliła. Po drugiej stronie parkietu dobrze funkcjonowała defensywa, ale przewaga gdynianek wciąż była duża. Bez serii punktowej w ataku nie można było myśleć o nawiązaniu walki z zespołem Gundarsa Vetry. Zmiana atakowanego kosza nie pomogła jednak zawodniczkom Ślęzy, które pudłowały z dobrych pozycji. To pozwoliło koszykarkom Arki wytrzymać okres, w którym ich rzuty nie wpadały.

Gdynianki w końcu się przełamały, najpierw trafiła Alexander, a potem za trzy Kastanek i po pięciu minutach trzeciej kwarty było 43:24 dla gospodyń. Jeden punkt z linii rzutów osobistych odrobiła Caldwell, ale po drugiej stronie parkietu z dystansu trafiła Rebecca Allen, co dało Arce najwyższe jak do tej pory prowadzenie w meczu. Ślęza nawet jeśli dochodziła do dobrych pozycji rzutowych, to piłka zazwyczaj obijała obręcz zamiast do niej wpadać i nie miało znaczenia, która z żółto-czerwonych próbowała swoich sił. To była woda na młyn dla Arki, która co chwila dokładała kolejne punkty do swojego prowadzenia – na 49:27 trafiła Maryia Papova. Wrocławianki same nie ułatwiały sobie zadania, zostawiając rywalki bez opieki w obronie i popełniając łatwe straty. Po pierwszym z tych błędów za trzy przymierzyła Angelika Slamova, a po drugim pod kosz weszła Barbora Balintova. Przy stanie 56:29 trener Vetra zdjął z parkietu Papovą i Kastanek, dając szansę gry Amalii Rembiszewskiej oraz Aldonie Morawiec. Ślęza odrobiła cztery oczka po akcjach Szajtauer i Caldwell, lecz przewaga Arki na koniec trzeciej kwarty wynosiła już 25 punktów i trudno było wyobrazić sobie, że wrocławianki w 10 minut odrobią te straty.

Ostatnia kwarta rozpoczęła się od siedmiu punktów gospodyń bez odpowiedzi – dwukrotnie bez najmniejszych problemów trafiła Gulich, a trójkę dołożyła Rembiszewska. Trener Arkadiusz Rusin po tym trzypunktowym rzucie poprosił o czas. Pierwsze punkty dla Ślęzy w decydującej części zdobyła Daria Marciniak, kończąc akcję 2+1. Podkoszowa 1KS-u robiła wszystko, żeby zarazić resztę zespołu energią. Po jej niecelnym rzucie dwa punkty zdobyła Caldwell, która chwilę później znowu zebrała niecelny rzut swojej koleżanki, tym razem Cierry Burdick i trafiła na 40:65. Wciąż było to jednak jedynie wyrównanie zdobyczy Arki z pierwszych fragmentów tej części meczu.

Na domiar złego, to jedynie fragment dobrej gry Ślęzy, kontrolę po chwili znowu odzyskała Arka. Łatwe punkty zdobyła Balintova, potem za trzy przymierzyła Morawiec, a kropkę nad i postawiła Angelika Slamova trafiając niezwykle trudny rzut za trzy punkty z około dziewięciu metrów. Ostatni akcent meczu to rzut Dajany Butuliji, ale nawet on nie zmniejszył strat wrocławianek poniżej 30 punktów.

Koszykarki Ślęzy przez cały mecz miały ogromne problemy ze skutecznością, trafiając jedynie 30 proc. swoich rzutów – w żadnym z dotychczasowych 19 meczów celność prób nie była tak niska. Dodając do tego jeszcze 22 straty (kolejny niechlubny rekord sezonu) trudno liczyć na pokonanie lidera w jego własnej hali. Porażka z Arką definitywnie przekreśliła szanse żółto-czerwonych na zakończenie sezonu zasadniczego w pierwszej czwórce. Wrocławianki wciąż mają szansę na zajęcie piątego miejsca, ale do tego muszą wygrać oba swoje mecze, a CCC Polkowice musi zaliczyć dwie porażki. W przeciwnym razie wszystko wskazuje na serię ćwierćfinałową PolskaStrefaInwestycji Gorzów Wlkp. – Ślęza Wrocław. Podopieczne Arkadiusza Rusina następny mecz rozegrają w najbliższą niedzielę. W hali wrocławskiej AWF podejmą Pszczółkę Lublin. Początek meczu 8 marca o godz. 18.

Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 73:42 (18:13, 18:9, 22:11, 15:9).
Arka: Alexander 14, Gulich 10, Kastanek 10, Papova 10, Slamova 9, Allen 3, Podgórna 3, Morawiec 3, Rembiszewska 3, Misiek 0.
Ślęza: Caldwell 11, Burdick 10, Marciniak 6, Szajtauer 4, Dobrowolska 4, Jovanović 4, Butulija 3, Owczarzak 0. Piędel, Klatt DNP.