Anna Wińkowska kolejną koszykarką w kadrze Ślęzy

Anna Wińkowska pozostaje koszykarką Ślęzy Wrocław w rozgrywkach 2024/2025 Orlen Basket Ligi Kobiet. Przed niespełna 24-letnią środkową bardzo ważny sezon, który będzie chciała wykorzystać do maksimum.

Wińkowska straciła bardzo dużo na decyzji o skróconym sezonie Orlen Basket Ligi Kobiet. Jej rehabilitacja miała przebiegać spokojniej, a powrót do gry nastąpić później. Zgodnie z planem pierwsze minuty powinna dostać w Warszawie, w starciu z SKK Polonią. I tak też było, ale stało się to o półtora tygodnia za wcześnie, bo zamiast 2 marca, to 21 lutego. Z kolei natłok spotkań w fazie play-off nie pozwolił na odpowiednią regenerację, co w przypadku zawodniczki, która nie grała w koszykówkę przez ponad rok miało bardzo duże znaczenie. Ostatecznie na przestrzeni siedmiu meczów rozegranych w miesiąc koszykarka z Żyrardowa zdobyła 13 punktów i 8 zbiórek, ale liczby te należy traktować wyłącznie w kategoriach ciekawostki statystycznej. W żadnym stopniu nie oddają one potencjału i umiejętności blisko 24-letniej zawodniczki – te są znacznie większe i wszyscy w klubie liczą na to, że Wińkowska będzie mogła zaprezentować pełnię swoich możliwości w nowym sezonie Orlen Basket Ligi Kobiet. W minionym po prostu nie było takiej możliwości, co przyznaje trener Ślęzy Wrocław Arkadiusz Rusin.

– Mieliśmy zupełnie inny plan – Ania do połowy lutego miała wyjść z treningu indywidualnego i wtedy spróbować się w pracy z zespołem. Pod koniec sezonu my właściwie nie mieliśmy treningów, tylko były to przygotowania do meczu i wtedy bardzo trudno jest złapać swój rytm zawodniczce, która nie gra za dużo. Po spotkaniu następnego dnia jest odpoczynek dla grających, a te pozostałe tracą trening, tracą ogranie. Naturalnie spadła jej siła i nie była na tym poziomie, który chcieliśmy osiągnąć, bo zajęć na siłowni po prostu nie było – wyjaśnia Rusin.

– Niestety plany były inne – przyznaje również Wińkowska. – Troszkę byłam poszkodowana przez to skrócenie sezonu, musieliśmy tak naprawdę brać to, co dostaliśmy. Przez to nie dostałam tylu minut, ilu chciałam, nie pokazałam się na tyle, na ile mogłam. Ale będę kontynuować pracę ze Ślęzą i mam nadzieję, że następny sezon będzie znacznie lepszy – życzy sobie zawodniczka żółto-czerwonych.

Wińkowska wciąż trenuje w KGHM Ślęza Arenie, będąc w grupie zawodniczek, które ze względu na obowiązujące kontrakty z klubem uczestniczą w treningach indywidualnych. Jednak nawet najbardziej intensywna praca nad doskonaleniem swoich umiejętności nie zastąpi budowania zgrania z zespołem, czego najbardziej potrzeba podkoszowej 1KS-u. Na to trzeba jednak poczekać, a w międzyczasie pozostaje zaangażowanie się w to, czego potrzeba, żeby latem mocno wejść w okres przygotowawczy.

– Z Anią byliśmy umówieni, że po sezonie zostaje we Wrocławiu i będzie pracować dalej. Szlifujemy umiejętności i te rzeczy, które wdrażaliśmy od końca grudnia przez te półtora miesiąca. Na tym skupiamy się do końca offseasonu. Ona dobrze wie, że nie może przestać budować siły, także tej specjalistycznej i konkretnej pod nią. Teraz ma kilka tygodni, gdzie jest czas, który można poświęcić technice indywidualnej, mocy, a w szczególności na przygotowanie siłowe. Po wakacjach od samego początku, już od sierpnia będziemy przygotowywać ją pod sezon i miejmy nadzieję, że bez żadnych kłopotów zdrowotnych będzie walczyła o to, aby jak najlepiej się przygotować – tłumaczy szkoleniowiec Ślęzy.

– Na pewno będę się skupiać teraz głównie na swoich nogach. Chcę poprawić swoją siłę, chcę, żeby były obudowane i gotowe na upychanie się pod koszem z wysokimi zawodniczkami rywalek. Pracuje się oczywiście zawsze na wszystkim, ale na tym głównie będę się koncentrować- uściśla sama zawodniczka.

23-letnia środkowa ma przed sobą bardzo ważny sezon, nie tylko patrząc przez pryzmat nadchodzących rozgrywek, ale i całej przyszłej kariery. Pierwszy krok udało się postawić w lutym, wracając na parkiety Orlen Basket Ligi Kobiet. Jesienią będzie czas na ponowne przypomnienie się wszystkim, którzy mogli zapomnieć o sporym potencjale Wińkowskiej. A to przecież zawodniczka, która w sezonie 2021/2022 była jedną z najlepszych młodzieżowych koszykarek w Polsce, notując 10.7 punktu i 7.1 zbiórki w barwach GTK Gdynia. Być może będzie to też okazja do zaprezentowania się z innej niż dotychczas strony i w innej roli. Szczegóły zdradza Arkadiusz Rusin.

– Ania jak najbardziej może być zmienniczką Schaquilli Nunn. Ale przez skrócony sezon nie mogliśmy sprawdzić jej na pozycji cztery obok Qui i ten wariant trzeba przetestować. Chcemy się przekonać, czy możemy funkcjonować w konfiguracji wysoka piątka i Ania jako czwórka, czy ma grać tylko na centrze. Więcej powiemy sobie w sierpniu, kiedy będziemy budować naszą taktykę i sprawdzić się w boju. Teraz tego czasu było za mało, a zagrywek za dużo, żeby skutecznie przyswoić sobie dwie różne pozycje. To dwie różne role, które mają inne zadania na boisku. Trudno na papierze coś zakładać, myślę, że pierwsze sparingi będą budować rolę naszych koszykarek w zespole – kończy trener 1KS-u.

Anna Wińkowska to czwarta zawodniczka w kadrze Ślęzy Wrocław na sezon 2024/2025 Orlen Basket Ligi Kobiet. Oprócz niej ważne kontrakty mają Aleksandra Mielnicka, Schaquilla Nunn (USA) i Digna Strautmane (Łotwa).

Anna Wińkowska
ur. 
28 lipca 2000 w Żyrardowie
wzrost: 
192 cm
pozycja: 
środkowa
przebieg kariery:
2012-2016: UKS Trójka Żyrardów
2016-2019: SMS PZKosz Łomianki
2019/2020: VBW Arka Gdynia
2020-2022: GTK Gdynia
2022: Polski Cukier AZS UMCS Lublin
2023-obecnie: Ślęza Wrocław

Schaquilla Nunn wraca do Ślęzy Wrocław

Schaquilla Nunn jest trzecią koszykarką, która przedłużyła umowę ze Ślęzą Wrocław na sezon 2024/2025 Orlen Basket Ligi Kobiet. Środkowa z USA wraca do stolicy Dolnego Śląska z poczuciem niedokończonego zadania.

Nunn można nazwać jedną z największych pechowców OBLK w ubiegłym sezonie. Środkowa Ślęzy z powodu odniesionej całkowicie przypadkowo kontuzji kciuka straciła pięć spotkań w kluczowym okresie świąteczno-noworocznym. Następnie równie przypadkowo w pierwszym meczu o brązowy medal została uderzona w twarz, a badania wykazały złamanie nosa. W związku z tym zabrakło jej w decydującej rozgrywce o brąz, a jej brak był dobitnie widoczny, bo Arka Gdynia zanotowała w tym spotkaniu aż 18 zbiórek w ataku. To był jeden z decydujących czynników w rywalizacji o miejsce na ligowym podium. Ten rozwój wydarzeń sprawił, że Nunn wciąż ma we Wrocławiu zadanie do wykonania, co miało znaczący wpływ na jej decyzję o pozostaniu w stolicy Dolnego Śląska.

– Bez dwóch zdań mam poczucie, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co mogliśmy. Wchodzę w ten sezon chcąc dokończyć to, co zaczęliśmy i wyrównać rachunki – mówi Schaquilla Nunn. Dla amerykańskiej środkowej ważne były też inne kwestie, o których nie omieszkała wspomnieć. – Mamy tutaj niesamowitych fanów. Grałam w wielu miejscach na świecie, a Wrocław to jedno z najlepszych miejsc, w których byłam w swojej profesjonalnej karierze. Świetnie grało mi się z moimi koleżankami, mieliśmy świetny sztab szkoleniowy i personel klubu na czele z zarządem, który naprawdę o nas dbał – tłumaczy Nunn.

Zawodniczka Ślęzy była jedną z dwóch koszykarek Orlen Basket Ligi Kobiet, która zakończyła sezon osiągając średnio double-double. W niespełna 27 minut spędzanych na parkiecie notowała średnie na poziomie 13.6 punktu i 10.1 zbiórki. To przełożyło się na EVAL w wysokości 18.8, wystarczający do zajęcia miejsca w czołowej dziesiątce ligi. Na te imponujące wyniki duży wpływ miała znakomita faza play-off w jej wykonaniu. Na przestrzeni sześciu meczów co spotkanie dopisywała do swojego dorobku średnio 13 oczek i 13 zbiórek. Wisienką na torcie był niesamowity występ w pierwszym meczu półfinałów z KGHM BC Polkowice, kiedy to do 16 punktów dołożyła 21 zbiórek i 4 przechwyty. To spotkanie pokazało w pełni moc podkoszową Nunn, co docenił trener Arkadiusz Rusin.

– Qui gwarantuje zabezpieczenie deski i w obronie i w ataku. Pierwszy mecz półfinałowy z Polkowicami był jej najlepszym występem, dała z siebie 120 procent, kiedy dwa dni wcześniej zagrała decydujący mecz z Sosnowcem. Pokazała, że jest w niej potencjał, bo przypominam sobie pierwszy mecz z Polkowicami, kiedy uciekła spoza trumny i nie chciała się bić z mocniejszymi rywalkami. W końcówce rozgrywek już nie unikała tej gry – podkreślał progres swojej podkoszowej szkoleniowiec Ślęzy. – Na przestrzeni całego sezonu pokazała się z dobrej strony. Może nie jest to bardzo atletyczny gracz, było w tej lidze pewnie kilka zawodniczek bardziej atletycznych, które częściej pokazywały swoją dynamikę, ale Qui pokazała, że jest ważną zawodniczką w lidze. Potrafiła w grze podkoszowej radzić sobie doskonale, ma dobre umiejętności – opisuje szerzej środkową 1KS-u trener Rusin.

Te umiejętności pokazała nie tylko w play-offach. Bez Nunn Ślęza nie pokonałaby PSI Enei AJP Gorzów Wielkopolski na otwarcie KGHM Ślęza Areny. Amerykanka zdobyła wówczas 20 punktów, zebrała 14 piłek i toczyła niezwykle zaciętą walkę z podkoszowymi gorzowianek. Należy również wspomnieć o perfekcyjnym występie w Bydgoszczy, kiedy to Qui trafiła wszystkie 10 rzutów z gry, dodając do tego 9 zbiórek, czy też 18 punktach, 12 zbiórkach i bloku potrzebnych do pokonania Polskiego Cukru AZS-u UMCS-u Lublin. Tego wszystkiego dokonała będąc jedną z ulubienic kibiców Ślęzy Wrocław i niezwykle ważną postacią w zespole 1KS-u. Jej pozycję w hierarchii drużyny i doświadczenie zebrane przez kilkanaście lat kariery chce wykorzystać trener Rusin.

– Możemy jeszcze więcej wycisnąć ze współpracy Qui z Natalią Kurach, żeby Natasza nauczyła się od niej kilku aspektów koszykarskiego rzemiosła. Na przykład Qui ma naturalny zwód przed rzutem, czego brakuje innym zawodniczkom i ciężko to wytrenować, a u niej to przychodzi bardzo łatwo i można spróbować to przełożyć na doskonalenie gry Nataszy – wyjaśnia szkoleniowiec żołto-czerwonych i dodaje, że sama Nunn może stać się jeszcze lepszą koszykarką, jeśli zanotuje progres w jednym elemencie gry. Jakim? – Qui wie, że jej defensywa momentami mnie denerwowała i przy decyzji o pozostawieniu jej w zespole na następny sezon to właśnie ten aspekt był rozstrzygający. Może grać jeszcze lepiej w obronie, to kwestia nastawienia i podejścia. Umiejętności ma, ale musi się skoncentrować danego dnia na tym, co ma zrobić na parkiecie – mówi wprost Arkadiusz Rusin.

Oprócz poprawy defensywy Schaquilla Nunn chce dodać jeszcze dwie rzeczy do swojego koszykarskiego arsenału. Jej plan na sezon 2024/2025 zakłada jeszcze większą efektywność i różnorodność w ataku. Co konkretnie ma na myśli środkowa 1KS-u?

– Chcę dodać do swojej gry rzut trzypunktowy i jednocześnie radzić sobie lepiej z wykańczaniem akcji po kontakcie z rywalem. Będę dążyć do tego, aby wyciągać przeciwniczki z pomalowanego, a przy tym dominować właśnie w tej strefie – zdradza Nunn.

Cel niespełna 30-letniej zawodniczki na nadchodzący sezon jest zatem niezwykle łatwy do odgadnięcia.

– To proste – chcę wyłącznie wygrywać – kończy Amerykanka.

Schaquilla Nunn to trzecia zawodniczka w kadrze Ślęzy Wrocław na sezon 2024/2025. Oprócz środkowej ważne kontrakty mają Łotyszka Digna Strautmane oraz Aleksandra Mielnicka.

Schaquilla Nunn
ur. 7 lipca 1994 r. w Fayetteville (USA)
wzrost: 
190 cm
pozycja
: środkowa
przebieg kariery:
2012-2016: Winthrop Eagles (NCAA)
2016/2017: Tennessee Lady Volunteers (NCAA)
2017/2018: Rutronik Stars Keltern (Niemcy)
2018/2019: Sporting Al Riyadi Bejrut (Liban)
2019/2020: Al Ahly Kair (Egipt)
2020: Nunawading Spectres (Australia)
2022: Chemidor Teheran (Iran)
2022/2023: Vasas Academia (Węgry)
2023-obecnie: Ślęza Wrocław

Aleksandra Mielnicka zostaje w Ślęzie Wrocław

Aleksandra Mielnicka, jedna z najlepszych młodych koszykarek w Orlen Basket Lidze Kobiet, sezon 2024/2025 rozegra w żółto-czerwonych barwach Ślęzy Wrocław. Umowa utalentowanej obwodowej została przedłużona na kolejne rozgrywki.

Niespełna 20-letnia rozgrywająca w sezonie 2023/2024 postawiła kolejny krok w swoim rozwoju, stając się bardzo ważnym ogniwem w układance trenera Arkadiusza Rusina. To właśnie zawodniczka z Kłodzka najczęściej była pierwszą rezerwową, która wchodziła na parkiet. W akcji spędzała średnio 20,5 minuty na mecz, co nie stanowi wielkiego wzrostu w porównaniu do 17 minut w ubiegłym sezonie, ale ogólnie rzecz ujmując czasu spędzonego w grze było znacznie więcej. Mielnicka na stałe zagościła w ekstraklasowej rotacji Ślęzy, występując we wszystkich 27 ligowych spotkaniach. To przełożyło się na niewiele ponad 550 minut na parkietach OBLK, aż o 330 więcej niż w rozgrywkach 2022/2023. A to dla młodej koszykarki było bezcenne doświadczenie w kontekście dalszego rozwoju.

Na przestrzeni wspomnianych 27 spotkań Mielnicka zdobywała średnio 6.4 punktu na mecz, dodając do tego 3.4 zbiórki i 1.3 asysty. To przełożyło się na średni EVAL w wysokości 6.4, co było szóstym wynikiem w lidze w kategorii U23. Trzeba jednak podkreślić, że cała pierwsza piątka miała co najmniej o 5 minut więcej na mecz. Reprezentantka Polski U-20 miała najlepszą skuteczność rzutów za 3 punkty spośród wszystkich młodzieżowych koszykarek w lidze – 40.4 procent przy dwóch próbach na mecz. Jakby na statystyki nie spojrzeć, to Aleksandra Mielnicka była jedną z czołowych młodych zawodniczek Orlen Basket Ligi Kobiet, a przed nią jeszcze trzy sezony gry „pod przepisem”. Jeśli utrzyma swój rozwój, ma szansę zakończyć swój okres młodzieżowca jako najlepsza koszykarka U23 OBLK. W którym elemencie zrobiła największy krok do przodu? Najlepiej w tym temacie oddać głos trenerowi Ślęzy, Arkadiuszowi Rusinowi.

– W tym sezonie Ola zanotowała progres w ofensywie, ona ma dużą lekkość w uczeniu się nowych umiejętności. Piłka jej nie przeszkadza i wachlarz zagrań w ataku ma dobry. Tutaj trener Krzysztof Wilkosz stara się jeszcze bardziej go poszerzać, bo jest w tym zdecydowanie lepszy ode mnie. To na pewno poszło do przodu – mówi szkoleniowiec 1KS-u.

Kibice z pewnością pamiętają świetne występy Mielnickiej w drugiej połowie sezonu. Dwukrotnie (przeciwko KGHM BC Polkowice i Enei AZS-owi Poznań) zanotowała 10 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty. Świetnie zaprezentowała się przeciwko Polonii Warszawa – 13 punktów, 5 zbiórek, 6 asyst, odegrała też dużą rolę w play-offowej wygranej nad Zagłębiem Sosnowiec, do 15 oczek dokładając 5 zbiórek, asystę i przechwyt. Te wszystkie spotkania doskonale pokazywały spory potencjał zawodniczki Ślęzy, choć naturalnie jak na młodą koszykarkę przystało, nie brakowało także meczów złych. Widać jednak było, że czyni systematyczne postępy i zostawiła za sobą słaby początek sezonu. Przyczyny wolnego startu tłumaczył trener Ślęzy.

– Początek sezonu nie był dobry w jej wykonaniu. Po mistrzostwach Europy U20, w których zaprezentowała się słabo, widać było, że jest mentalnie „zakopana” i trzeba było się skupić na tym, żeby wróciła do tego, co prezentowała w końcówce minionego sezonu. To była jej najlepsza forma fizyczna, ale w trakcie przygotowań do ME straciła 2-3 tygodnie lecząc uraz kostki i później długo odbudowywała się mentalnie – przyznaje szkoleniowiec Ślęzy i dodaje, że on też widział progres w grze swojej podopiecznej. – Z każdym miesiącem to wyglądało lepiej, a później tak naprawdę każdy tydzień pokazywał, że to już jest pewny punkt na parkiecie i nie było żadnych obaw, wpuszczając ją na boisko – podkreśla Rusin.

Już teraz rozgrywająca pracuje nad wyeliminowaniem niedoskonałości w swojej grze, będąc częścią wąskiej grupy zawodniczek trenujących w KGHM Ślęza Arenie podczas okresu offseason. Pod okiem trenera Arkadiusza Rusina dąży do wzmocnienia swojej pozycji w rotacji 1KS-u na nadchodzący sezon. Na czym konkretnie musi się skupić Ola Mielnicka?

– Ważna dla niej będzie praca nad cechami fizycznymi. Przez to, że ze względu na szkołę tylko raz dziennie mogła z nami trenować, brakowało jej dodatkowej siłowni i motoryki. Myślę, że w tym sezonie będziemy mogli się nad tym skupić tak, żeby w defensywie i grze 1 na 1 była fizycznie mocniejszym graczem, żeby mogła się przeciwstawiać przede wszystkim zawodniczkom zagranicznym – objaśnia trener żółto-czerwonych.

– Na pewno muszę poprawić swoją decyzyjność i dać od siebie więcej w obronie. Znajdą się jeszcze bez wątpienia inne rzeczy w trakcie sezonu, ale to już będziemy z trenerami rozwiązywać na bieżąco. Chciałabym dawać od siebie dużo na korzyść zespołu, żebyśmy mogły jeszcze więcej wygrywać i osiągać kolejne sukcesy. Chciałabym spróbować też być bardziej przebojową koszykarką, pokazać kilka nieszablonowych, ale przy tym efektywnych zagrań. Będziemy szukać nowych rozwiązań jako zespół, a osobiście oczywiście mam nadzieję na dalszy rozwój – mówi zawodniczka 1KS-u. Młoda rozgrywająca podkreśla także wagę częstszej obecności na treningach.

– Myślę, że jeszcze częstsze treningi z zespołem dadzą mi naprawdę dużo, bo teraz jestem „w plecy” z pracą nad swoim rozwojem przez szkołę. W tym okresie posezonowym staram się to nadrabiać, a jak wejdę w regularny trening to na pewno będzie to dla mnie na plus – zaznacza Mielnicka.

Przed zawodniczką z Kłodzka nie tylko intensywna praca na treningach indywidualnych, ale i kolejne lato z reprezentacją Polski. Już w kwietniu rozpoczną się przygotowania do kolejnych mistrzostw Europy U20, które między 6 a 14 lipca odbędą się w Wilnie. Dla Mielnickiej będzie to ostatni turniej w młodzieżowej Kosz Kadrze i celem będzie zdecydowanie lepszy występ niż przed rokiem, co ma dać energię do świetnego wejścia w sezon 2024/2025 Orlen Basket Ligi Kobiet.

– Myślę, że ona sama będzie chciała udowodnić po tych zeszłorocznych mistrzostwach, że dorosła do europejskiego poziomu. Trzeba rozgrywać turniej i cały czas patrzeć, czego nam brakuje, żeby nawiązać dobrą grę z tymi zawodniczkami z Europy. W Wilnie będzie kilka koszykarek na wysokim poziomie, z którymi Ola będzie musiała się zmierzyć – kończy trener Rusin.

Aleksandra Mielnicka to druga zawodniczka Ślęzy Wrocław z ważnym kontraktem na sezon 2024/2025 Orlen Basket Ligi Kobiet. Oprócz niej klub ogłosił pozostanie we Wrocławiu reprezentantki Łotwy Digny Strautmane.

Aleksandra Mielnicka
ur. 5 września 2004 r. w Kłodzku
wzrost: 176 cm
pozycja: rozgrywająca
przebieg kariery:
2017-2023: MKS MOS Wrocław
2022-obecnie: Ślęza Wrocław

Digna Strautmane zostaje w Ślęzie Wrocław!

25-letnia reprezentantka Łotwy Digna Strautmane podpisała nową umowę ze Ślęzą Wrocław. Ulubienica wrocławskiej publiczności będzie grać w stolicy Dolnego Śląska również w sezonie 2024/2025 Orlen Basket Ligi Kobiet.

Strautmane przyszła do Wrocławia po długiej rehabilitacji spowodowanej kontuzją więzadeł krzyżowych odniesioną podczas gry w Olympiakosie Pireus. Miniony sezon Orlen Basket Ligi Kobiet był zaledwie pierwszym krokiem w powrocie Łotyszki do pełni zdrowia i optymalnej formy. Oczywistym było, że po tylu miesiącach przerwy i ciężkiej pracy w trakcie rozgrywek pojawią się lepsze i gorsze momenty. Tych dobrych było zdecydowanie więcej, zarówno na parkiecie, jak i poza nim. 25-latka skończyła sezon 2023/2024 ze średnimi na poziomie 8.2 punktu, 5.3 zbiórki, 2 asyst i 1.4 przechwytu na mecz, pokazując kilkukrotnie, że jest niezwykle wszechstronną i zdeterminowaną koszykarką.

– Wiemy, jaki to był dla niej sezon. Sezon po powrocie, po ciężkiej kontuzji. Myślę, że nie pokazała jeszcze pełni swoich umiejętności przez te minione rozgrywki. Były wahania i w pewnym momencie widzieliśmy, że przyszedł kryzys. Rozmawialiśmy, że wciąż ma dużą przestrzeń do tego, aby pewne rzeczy mogła jeszcze nadrobić i poprawić. Przed poprzednim sezonem tak naprawdę rehabilitacja była połączona z wejściem w trening w preseasonie – tłumaczy trener Arkadiusz Rusin.

Warto też podkreślić, że tylko dziewięć koszykarek trafiało rzuty z dystansu z lepszą skutecznością niż Strautmane (37.7 proc.), a tylko cztery miały na koncie więcej celnych prób z dystansu niż skrzydłowa Ślęzy (49). Trzykrotnie notowała double-double (przeciwko Polonii Warszawa, Basketowi Bydgoszcz i Enerdze Toruń), a za mecz z Basketem została wybrana MVP kolejki Orlen Basket Ligi Kobiet. Godny uwagi jest także występ przeciwko Polskiemu Cukrowi AZS-owi UMCS-owi Lublin. Strautmane zanotowała wówczas 9 punktów, 10 zbiórek, 4 asysty i 5 bloków, prowadząc swój zespół do arcyważnej wygranej nad mistrzyniami Polski. Te występy dokumentują spory potencjał reprezentantki Łotwy, która w przyszłym sezonie będzie chciała stać się bardziej powtarzalną zawodniczką. Oprócz tych doskonałych spotkań były też mecze, w których skrzydłowa 1KS-u nie była w optymalnej dyspozycji i musi je wyeliminować w następym sezonie, jeśli ma urosnąć do miana jednej z gwiazd OBLK, a przede wszystkim odegrać ważną rolę w zdobyciu medalu przez Ślęzę. Łotyszka podkreśla, że jednym z głównych powodów wpływających na jej decyzję o pozostaniu we Wrocławiu.

– Ważnym aspektem w moim procesie podejmowania decyzji było zakończenie sezonu na czwartym miejscu. Nie skończyłam tutaj swojego zadania, nie zdobyliśmy medalu. Walka o krążki w przyszłym sezonie jest dla mnie i dla naszej drużyny bardzo ważna – podkreśla Strautmane i dodaje, że aspekt sportowy nie jest jedynym, który odegrał rolę w podpisaniu nowej umowy ze Ślęzą. – Zbudowałam tutaj wspaniałe relacje ze wszystkimi, zwłaszcza z ludźmi, którzy pracują w klubie. Wszyscy na czele z kibicami przywitali mnie niezwykle ciepło, mamy niesamowitych kibiców. Cieszę się również na możliwość kontynuacji gry z tak wieloma koleżankami z drużyny z zeszłego sezonu – mówi reprezentantka Łotwy.

Na razie jednak przyszedł czas na przystanek w Australii. Strautmane wraca do ligi NBL1 i do drużyny Ringwood Hawks. Latem 2022 roku w 28 meczach zdobywała średnio 15.9 punktu na spotkanie, dokładając 8.7 zbiórki i 3.1 asysty, docierając ze swoim zespołem do krajowych finałów NBL1 jako mistrz konferencji południowej. Teraz Łotyszka będzie chciała sięgnąć po mistrzostwo, jednocześnie pracując nad aspektami gry, które pomogą jej po powrocie do Wrocławia. Co konkretnie chce poprawić skrzydłowa 1KS-u? Najlepiej na to pytanie odpowie sama zainteresowana.

– Bez wątpienia będę pracować nad tym, żeby lepiej grać pod koszem. Muszę zwiększyć repertuar swoich zagrań w pomalowanym i poczuć się pewniej w tego typu grze. Chcę dać więcej zespołowi w roli prawdziwej podkoszowej. Oczywiście nie zabraknie także pracy nad kondycją i szybkością, bo wiem doskonale, jak często biegamy do szybkiego ataku i jak dobrze nam to wychodzi. Mam jeszcze spore rezerwy jako koszykarka, ale na pewno na tych kwestiach będę się skupiać najbardziej. Więcej pewności siebie w atakach na kosz i grze w pomalowanym, to moje cele na lato – podkreśla Digna Strautmane.

Wtóruje jej trener Arkadiusz Rusin, który również dostrzegał możliwość poszerzenia repertuaru gry swojej skrzydłowej w tych elementach koszykarskiego rzemiosła.

– Wiemy, że wyjeżdża do Australii, gdzie będzie grać w lidze letniej. Myślę, że to jest dobry wybór dla niej, że będzie dalej w kontakcie z koszykówką. Na pewno po jej stronie jest poprawa defensu, szczególnie w grze 1 na 1. Chcemy także, żeby miała większą rolę na pozycji numer 3, czyli wracamy do tych elementów, które miała Olympiakosie.  Brakuje Diggy gry tyłem do kosza czy elementów pozwalających jej na atak pod kosz z dystansu. O tym wszystkim rozmawialiśmy, teraz pozostaje kwestia tego, w jak wielkim zakresie uda nam się to wdrożyć przed przyszłym sezonem – podsumowuje szkoleniowiec Ślęzy.

Praca nad rozwojem indywidualnym to jedno, ale dla Digny równie ważna jest postawa całego zespołu. Zarówno jeśli chodzi o nastawienie, jak i o samą grę. Łotyszka zawsze wnosi na treningi pozytywną energię, której nie brakuje jej również podczas meczów. Swoim zaangażowaniem i wolą walki oraz odpowiednim nastawieniem zaraża resztę zespołu i, jak deklaruje, nic w tym zakresie się nie zmieni.

– Chcę, żebyśmy czuły się w zespole co najmniej tak dobrze, jak w zeszłym sezonie. Każdej z nas zależy na odpowiedniej atmosferze i na pewno będę robić wszystko, żeby nastawienie w zespole było jak najlepsze. Ale oprócz humorów ważne są także wyniki, a tutaj liczę na medal. Oczywiście celujemy w złoto – mówi z pełnym przekonaniem skrzydłowa Ślęzy.

Z podpisania nowej umowy z drużyną z Wrocławia cieszą się nie tylko Strautmane oraz trener Rusin. Ta informacja powinna również uradować wrocławskich kibiców, bowiem Digna z miejsca stała się ulubienicą publiczności zajmującej miejsca w KGHM Ślęza Arenie. Łotyszka zawsze zostaje po meczach tak długo, jak jest to konieczne, podpisując mnóstwo gadżetów i pamiątek, nigdy nie odmawia także wspólnych zdjęć. Zawodniczka z ogromną radością podkreśla rolę kibiców Ślęzy w swoim powrocie do stolicy Dolnego Śląska.

– Jestem bardzo podekscytowana możliwością powrotu do Wrocławia. Nie mogę się doczekać ponownego spotkania z naszymi kibicami w naszej hali, ale też w innych halach, bo przecież fani wspierają nas także na wyjazdach. To bardzo miłe i niezmiernie na to czekam. Korzystając z okazji chciałabym też podziękować sztabowi oraz pani prezes i wszystkim innym, którzy przyczynili się do tego, że mogę wrócić do Ślęzy i ponownie być w tym wspaniałym klubie. Do zobaczenia we wrześniu – kończy Digna Strautmane.

Łotyszka to pierwsza zagraniczna koszykarka w kadrze Ślęzy Wrocław na sezon 2024/2025. Oprócz tego klub będzie mieć w składzie trzy inne zawodniczki z zagranicy. O nich, a także o polskich koszykarkach powracających i dołączających do dwukrotnych mistrzyń Polski będziemy informować w nadchodzących tygodniach.

Digna Strautmane
ur. 
18 września 1998 w Rydze (Łotwa)
wzrost: 
188 cm
pozycja: 
silna skrzydłowa
przebieg kariery:
2014-2017: TTT Ryga (Łotwa)
2017-2021: Syracuse Orange (NCAA, USA)
2021/2022: Georgia Tech Yellow Jackets (NCAA, USA)
2022: Ringwood Hawks (NBL1, Australia)
2022/2023: Olympiakos Pireus (Grecja)
2024: Ringwood Hawks (NBL1, Australia)
2023-obecnie: Ślęza Wrocław

Ślęza Wrocław czwartą drużyną w Polsce!

Koszykarki Ślęzy Wrocław przegrały drugi mecz o brązowy medal z VBW Arką Gdynia 77:80, a w dwumeczu 133:142. Żółto-czerwone zostały czwartą drużyną w Polsce, co jest ogromnym osiągnięciem dla tej drużyny.

Gospodynie wyszły na parkiet zmotywowane do tego, żeby jak najszybciej zbudować sobie komfortową przewagę. Zaczęły od pięciu punktów duetu Mikayla Cowling-Rennia Davis, ale Ślęza miała odpowiedź w postaci siedmiu oczek Natalii Kurach i Angel Baker. Wszyscy zebrani w Polsat Plus Arenie mieli w głowie nie tylko wynik tego spotkania, ale i znacznie ważniejszy rezultat dwumeczu. Ślęza musiała bowiem wygrać co najmniej siedmioma punktami, żeby odrobić straty z pierwszego spotkania i sięgnąć po medal. W związku z tym dla wrocławianek niezwykle istotny był ciągły nacisk na swoje rywalki.

I koszykarki Ślęzy do połowy pierwszej kwarty bardzo dobrze radziły sobie z tym zadaniem, po dwóch skutecznych akcjach Martyny Pyki prowadząc 14:11. Wtedy jednak do pracy wrócił duet Cowling-Davis, zdobywając dziewięć punktów przerwanych jedynie dwoma oczkami Baker. To pozwoliło Arce osiągnąć 10 oczek przewagi w dwumeczu, co natychmiast wymusiło time-out dla trenera Arkadiusza Rusina. Po przerwie sytuacja wrocławianek nie tylko się nie poprawiła, ale i uległa zmianie na gorsze. Pierwszą odsłonę zakończyła Laura Miskiniene, trafiając za trzy i z półdystansu. 25:18 dla Arki i aż 13 punktów zapasu w całej rywalizacji.

Drugą część meczu otworzyła Julia Bazan skutecznym wejściem pod kosz, ale po tej akcji do pracy zabrały się koszykarki Ślęzy. Za trzy trafiła Digna Strautmane, z czterech metrów przymierzyła Baker, a pod kosz przebiła się Natalia Kurach. W ten sposób w dwie minuty przewaga Arki stopniała do dwóch oczek, a niewiele ponad 60 sekund później to żółto-czerwone prowadziły już 30:27. W cztery minuty wrocławianki przeprowadziły serię 12:2, odzyskując inicjatywę w meczu i wracając do walki o brąz. Arka wreszcie przełamała się za sprawą Marissy Kastanek, ale wciąż to przyjezdne nadawały ton wydarzeniom na parkiecie.

W drużynie z Gdyni Rennia Davis dwoiła się i troiła, żeby przywrócić przewagę swojemu zespołowi, trafiając najpierw za dwa, potem za trzy. Ślęza miała bardziej zbalansowany atak, bo w krótkim odstępie czasu trafiły Kurach, Strautmane i Alexa Held. Ta ostatnia za trzy, dając koszykarkom 1KS-u prowadzenie 41:36. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do Cowling i Davis – amerykański duet zdobył cztery punkty i oddalił zagrożenie. Po 20 minutach wrocławianki prowadziły, ale tylko jednym oczkiem. Potrzebowały zatem sześciu, aby cieszyć się z brązowych medali.

Trzecią kwartę zaczęła mocno Held, trafiając za trzy. W następnej akcji Baker przechwyciła złe podanie Cowling i pognała pod kosz, zdobywając punkty w kontrze. 46:40 dla Ślęzy i rywalizacja o brąz zaczęła się od nowa. Pierwszy cios wyprowadziła Baker, ale szybko z półdystansu odpowiedziała Wrzesiński, a po niej poprawiła Laura Miskiniene, dobijając niecelny rzut Kamili Borkowskiej. Następnie przyszła kolej Ślęzy – świetnie pod kosz przebiła się Kurach, celny rzut odnotowała także Anna Wińkowska i wrocławianki znów miały dwa punkty przewagi w dwumeczu.

Dziesięć sekund później punkty zdobyła Kastanek, a w kolejnym posiadaniu Aleksandra Mielnicka zaatakowała strefę podkoszową, trafiając przy faulu Alicji Żytkowskiej. Skompletowała akcję 2+1 i Ślęza prowadziła 55:46. Wrocławianki utrzymywały inicjatywę przez kolejną minutę, prowadząc 60:53. Wymiana ciosów musiała dobiec kiedyś końca i tak też się stało pod koniec trzeciej odsłony – obie strony przez dwie i pół minuty nie zdobyły punktów. Uczyniła to dopiero Anna Wińkowska, trafiając jeden z rzutów osobistych. Ostatnie słowo w tej części meczu należało do Laury Miskiniene, która łatwo przebiła się pod kosz po asyście Bazan.

Arka dobrze weszła w ostatnią kwartę za sprawą Borkowskiej i Miskiniene, ale Ślęza odpowiedziała akcjami Held i Kurach. Fenomenalnie grająca Litwinka ponownie odzyskała prowadzenie w dwumeczu dla gdynianek, najpierw trafiając za trzy, a następnie dobijając niecelny rzut Davis. Do remisu w rywalizacji doprowadziła Martyna Pyka rzutem z dystansu, ale podopieczne Philipa Mestdagha pozostały rozpędzone i nie zamierzały wypuścić brązowych medali z rąk. Za każdym razem, gdy wrocławianki wyrównywały stan dwumeczu, gospodynie zdobywały punkty.

Gwoździem zamykającym zmagania było pięć punktów Davis w 20 sekund, po których przewaga Ślęzy stopniała do jednego oczka. Trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, ale jego zespół nie miał już mocy, żeby nawiązać walkę. Przez to końcówka meczu należała do Arki, a szalę zwycięstwa definitywnie na korzyść gdynianek przechyliła Laura Miskiniene, trafiając swój czwarty rzut za trzy. Litwinka przez cały sezon rzuciła pięć trójek, ale w sobotni wieczór była absolutnie nie do zatrzymania. Gospodynie wyszły na prowadzenie 80:74 po dwóch celnych osobistych Barbory Wrzesiński i choć za trzy przymierzyła Held, było to jedynie godne zakończenie przegranego spotkania.

Choć to koszykarki VBW Arki Gdynia cieszyły się przed własną publicznością z brązowych medali, zespół Ślęzy Wrocław mógł opuszczać parkiet z podniesionymi głowami. Oczywiście w pierwszych chwilach pojawiły się łzy, ale gdy emocje opadły, smutek zastąpiła duma z osiągniętego rezultatu.

Przed sezonem absolutnie nikt nie spodziewał się, że żółto-czerwone najpierw wygrają 14 spotkań w sezonie zasadniczym, a następnie znajdą się w strefie medalowej. Wrocławianki postraszyły mistrzynie Polski z Polkowic i zmusiły do maksymalnego wysiłku EuroCupowy zespół Arki. Ślęza stanowiła w tym sezonie kolektyw, który dzięki wspólnemu wysiłkowi sztabu szkoleniowego oraz zawodniczek, a także za sprawą wsparcia wspaniałych kibiców wykręcił wynik znacząco ponad stan.

Wszystkim, którzy przyłożyli choćby malutką cegiełkę do tego osiągnięcia należą się ogromne podziękowania i wyrazy uznania. Koszykarki 1KS-u pomimo licznych problemów dzielnie stawiały czoła każdemu wyzwaniu, z determinacją prąc do przodu w kierunku spełnienia swoich marzeń. Pomimo tego, iż zabrakło ostatecznie wisienki na torcie w postaci medalu, wrocławski underdog pokazał całej lidze, że stanowiąc jedność i ciężko pracując można zniwelować wszelkie różnice. To była wspaniała drużyna, która w pełni zasłużenie znalazła się w gronie czterech najlepszych zespołów w kraju. Przed nami teraz bardzo długa przerwa od rywalizacji w Orlen Basket Lidze Kobiet, ale można być pewnym, że w sezonie 2024/2025 Ślęza Wrocław znów namiesza w ligowej hierarchii. Żółto-czerwone zawsze są na medal.

VBW Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 80:77 (25:18, 15:23, 15:20, 25:16).
VBW Arka: Miskiniene 26, Davis 23, Cowling 11, Wrzesiński 10, Kastanek 4, Borkowska 4, Bazan 2, Podgórna 0, Puter 0, Żytkowska 0, Szymkiewicz 0, Gilmajster 0.
Ślęza: Held 19, Baker 18, Kurach 15, Strautmane 10, Pyka 7, Mielnicka 5, Wińkowska 3. Stefańczyk, Skowron, Furman DNP.