Pierwszy akt dwumeczu o brąz dla Arki Gdynia

W pierwszym meczu o brązowy medal Orlen Basket Ligi Kobiet koszykarki Ślęzy Wrocław przegrały z VBW Arką Gdynia 56:62. Rewanż w sobotę o godzinie 18:00 w Gdyni.

Gdynianki szybko zaczęły budować przewagę, zdobywając sześć punktów w trzy minuty. Od razu przywołane zostały wspomnienia ze styczniowego meczu obu drużyn, w którym zespół znad morza zdecydowanie zwyciężył różnicą aż 41 punktów. Jednak Ślęza przebudziła się i odpowiedziała swoją serią 6:0, na którą wrocławianki potrzebowały niespełna minuty. Od tego momentu rozpoczęła się rywalizacja cios za cios. Na trójkę Marissy Kastanek odpowiedziała rzutem z dystansu Natalia Kurach. Gdy cztery punkty zdobyła Schaquilla Nunn, to skuteczne akcje przeprowadziły Kastanek i Laura Miskiniene. Arka nie znalazła odpowiedzi dopiero, gdy po asyście Alexy Held pod kosz przebiła się Natalia Kurach. Te punkty dały wrocławiankom prowadzenie 17:15 po pierwszych 10 minutach.

W drugiej odsłonie Ślęza zdobyła dwa punkty za sprawą rzutów wolnych Martyny Pyki, kolejne dwa dołożyła Nunn i ofensywa żółto-czerwonych stanęła w miejscu. Gospodynie nie były w stanie znaleźć żadnego sposobu na powiększenie swojego dorobku punktowego. Straty i niecelne rzuty koszykarek 1KS-u powinny napędzać ich przeciwniczki, ale Arka też nie kwapiła się do budowania przewagi, co było zbawieniem dla podopiecznych Arkadiusza Rusina.

Gdynianki co prawda objęły prowadzenie, ale wreszcie niemoc ofensywną swojego zespołu przełamała Angel Baker, zdobywając pierwsze punkty dla wrocławianek po pięciu minutach. To zmusiło trenera Philipa Mestdagha do wzięcia czasu, po którym duet Marissa Kastanek – Barbora Wrzesiński zdobył sześć punktów i Arka odskoczyła Ślęzie na siedem punktów. W odpowiedzi za trzy trafiła Kurach, ale ostatnim akcentem pierwszej połowy były dwa punkty Rennii Davis. Dzięki nim koszykarki znad morza schodziły do szatni przy prowadzeniu 32:26.

Po przerwie inicjatywa została przy drużynie gości – za trzy trafiła Kastanek, z półdystansu przymierzyła Davis i Arka miała już 11 punktów przewagi. Ofensywa Ślęzy wciąż miała ogromne problemy ze zdobywaniem punktów z gry. Udało się to Alexie Held dopiero po 4,5 minutach trzeciej kwarty, gdy zespoł trenera Mestdagha prowadził 42:28. Przyjezdne nie zamierzały zwalniać tempa i chciały zbudować sobie bezpieczny zapas punktowy, a następnie kontrolować mecz. Jeden rzut wolny trafiła Kamila Borkowska, a z półdystansu nie pomyliła się Cowling – 45:30 Arka.

W kolejnej akcji Borkowska sfaulowała Nunn, która mocno uderzyła głową o parkiet, a następnie z powodu urazu nosa musiała opuścić parkiet. Jej występ w Gdyni stoi pod znakiem zapytania. Amerykankę zmieniła Karolina Stefańczyk, która trafiła jeden z dwóch osobistych w zastępstwie Nunn. Sygnał do lepszej gry dała swoim koleżankom Digna Strautmane, trafiając trudne rzuty w dwóch kolejnych akcjach. W dwóch kolejnych akcjach Held zdobyła pięć punktów i przewaga gdynianek zmalała do siedmiu oczek. Koszykarki Ślęzy wciąż nie mogły jednak zanotować serii punktowej, która pozwoliłaby im doskoczyć do przeciwniczek na dystans jednego posiadania, a nawet doprowadzić do remisu.

Drużyna znad morza skutecznie kontrolowała wydarzenia na parkiecie w czwartej kwarcie. Po trójce Podgórnej prowadzenie VBW Arki ponownie urosło do dwucyfrowej różnicy – 54:42. Ślęza szybko odpowiedziała trafieniem Anny Wińkowskiej, a chwilę później Baker trafiła w odpowiedzi na dwa celne osobiste Wrzesiński. W ostatnich pięciu minutach meczu gospodynie wreszcie się przebudziły. Z półdystansu trafiła Kurach, to samo chwilę później zrobiła Held. Po trójce amerykańskiej rzucającej wrocławianki zeszły na pięć punktów straty, ale ten dobry fragment przerwała Baker podając w ręce Wrzesiński, która asystowała przy kontrze Cowling. Ślęza zbiła jeszcze punkt ze swojego deficytu po trójce Martyny Pyki, ale ostatnie słowo należało do Davis, która ustaliła wynik na 62:56 dla VBW Arki.

Sześć punktów to nie jest strata, której nie da się odrobić. Potrzebna będzie jednak o wiele lepsza skuteczność, jeśli Ślęza chce wyjechać z Gdyni z brązowymi medalami. Wrocławianki trafiły zaledwie 32.2 procent swoich rzutów z gry. Na ich szczęście przyjezdne nie były o wiele lepsze, zamieniając na punkty 37 procent prób. W sobotę o godzinie 18:00 rozpocznie się rewanż, w którym obie drużyny z pewnością zostawią na parkiecie absolutnie wszystko. Losy miejsca na najniższym stopniu podium wciąż pozostają nierozstrzygnięte. Choć faworytem będą gospodynie sobotniego starcia, nie można przekreślać szans Ślęzy na sprawienie niespodzianki. Piłka wciąż jest w grze.

Ślęza Wrocław – VBW Arka Gdynia 56:62 (17:15, 9:17, 14:17, 16:13).
Ślęza: Held 14, Kurach 11, Pyka 8, Baker 8, Nunn 6, Wińkowska 4, Strautmane 4, Stefańczyk 1, Mielnicka 0. Skowron, Furman DNP.
VBW Arka: Cowling 13, Davis 12, Wrzesiński 11, Kastanek 11, Podgórna 10, Miskiniene 2, Bazan 2, Borkowska 1, Puter 0, Szymkiewicz 0. Żytkowska, Gilmajster DNP.

Ostatni akcent sezonu – Ślęza powalczy o brąz

W środę, 13 marca o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie koszykarki Ślęzy Wrocław podejmą VBW Arkę Gdynia w pierwszym meczu rywalizacji o brązowy medal Orlen Basket Ligi Kobiet. Zwycięzca tego starcia będzie miał zaliczkę przed rewanżowym pojedynkiem w Gdyni. 

Ze względu na skondensowany terminarz Orlen Basket Ligi Kobiet rywalizacja o trzecie miejsce została sprowadzona do dwumeczu. W związku z tym najważniejsze są „małe punkty” i to one zadecydują o tym, kto zakończy sezon na najniższym stopniu podium. To daje obu zespołom walczącym o ten krążek nieco większy spokój w środowym spotkaniu – minimalna porażka niczego nie przekreśla, bo straty wciąż można odrobić w rewanżu. Oczywiście z psychologicznego punktu widzenia zwycięstwo daje sporą przewagę i w środę będzie ono celem Ślęzy i Arki. Zdecydowanym faworytem jest drużyna znad morza, która w sezonie zasadniczym dwukrotnie pokonała wrocławianki. W Gdyni było 83:68, zaś we Wrocławiu doszło do pogromu – gdynianki zwyciężyły 83:42, deklasując Ślęzę, dla której była to druga najwyższa porażka w sezonie 2023/2024. Jeśli chodzi o rywalizację półfinałową, to podopieczne Philipa Mestdagha stoczyły dwa zacięte boje z PSI Eneą AJP Gorzów Wielkopolski, ale dwukrotnie po przerwie oddawały inicjatywę koszykarkom z Gorzowa i przegrały serię 0:2 (72:74, 66:73).

Defensywa Ślęzy musi koniecznie znaleźć sposób na ograniczenie poczynań Rennii Davis. Amerykanka jest niekwestionowaną liderką VBW Arki i w pełni zasłużenie znalazła się w najlepszej piątce sezonu zasadniczego Orlen Basket Ligi Kobiet. 25-letnia skrzydłowa notuje średnio 18.5 punktu na mecz, trafiając blisko 43 proc. rzutów za trzy punkty. Przeciwko Ślęzie zagrała na poziomie swoich średnich, choć warto podkreślić, że w wysokiej wygranej we Wrocławiu spędziła na parkiecie zaledwie 25 minut, przez co nie zdążyła wyśrubować swoich statystyk. Powyżej 10 oczek na spotkanie zdobywa także Kamila Borkowska, najlepsza zawodniczka U23 Orlen Basket Ligi Kobiet. Do 10.8 punktu dokłada 6.8 zbiórki oraz 1.8 bloku i tworzy bardzo solidny duet podkoszowy z Laurą Miskiniene. Litwinka w serii z Gorzowem nie cieszyła się wielkim zaufaniem trenera Mestdagha, będąc w grze przez niespełna pół godziny na przestrzeni obu spotkań. To wynik zdecydowanie poniżej średniej w wysokości 21.5 minuty. 31-letnia podkoszowa wciąż ma wiele do zaoferowania i będzie chciała wrócić w tej rywalizacji do swojej optymalnej formy.

W tej znajduje się Barbora Wrzesiński, dyrygentka gry VBW Arki. Słowaczka gwarantuje mądrość i doskonały przegląd pola, podejmuje też bardzo dobre decyzje, stawiając na pierwszym miejscu dobro drużyny, jak na klasyczną rozgrywającą przystało. Obrona Ślęzy musi być gotowa na wszelkie rozwiązania gdy Wrzesiński znajduje się przy piłce, bo 29-letnia koszykarka wielokrotnie zaskakiwała niekonwencjonalnymi pomysłami na rozegranie akcji, które regularnie przekładały się na punkty dla swojego zespołu. Jej umiejętność gry pick and roll jest kluczem do sukcesów zespołu znad morza. Na podania swojej koleżanki z zespołu regularnie czekają Marissa Kastanek oraz Mikayla Cowling, które dysponują bardzo groźnymi rzutami z dystansu. Wrocławianki przekonały się o tym w styczniu, kiedy wspomniane zawodniczki pięciokrotnie znalazły drogę do kosza właśnie próbami dystansowymi. Ponadto Cowling świetnie czuje się w walce na tablicach i jako rozgrywająca z pozycji skrzydłowej, zaś Kastanek niezmiennie ciężko pracuje w obronie i jest zawsze gotowa do wspierania swoich koleżanek z drużyny pozytywną energią.

Swoje trzy grosze do sukcesu gdynianek w rywalizacji o brąz mogą też dołożyć pozostałe zawodniczki z polskiej części rotacji. Bożena Puter, Kamila Podgórna czy Julia Bazan to koszykarki, które danego dnia mogą wstrzelić się z formą i być bardzo ważną częścią układanki trenera Mestdagha. Podgórna zdobyła 15 oczek w styczniowym meczu ze Ślęzą, Puter uzbierała 10 punktów przeciwko Enerdze Toruń, Bazan 11 w starciu z PSI Eneą Gorzów. Każda z nich będzie chciała powtórzyć te występy w dwóch ostatnich meczach sezonu.

Koszykarki Ślęzy podchodzą do tego dwumeczu w pełni zmobilizowane i, tak jak przez niemal cały sezon, w roli underdoga. Presja zdecydowanie ciąży na gdyniankach, które przecież miały apetyt na występ w finale Orlen Basket Ligi Kobiet. Żółto-czerwone stoją przed ogromną szansą sprawienia niespodzianki i odpłacenia się Arce za przegraną rywalizację o brąz z sezonu 2018/2019. Tę rywalizację mogą pamiętać wyłącznie trener Arkadiusz Rusin, Marissa Kastanek (wówczas w barwach Ślęzy), Kamila Podgórna i Barbora Wrzesiński. Przypomnijmy, że wtedy Arka wygrała brąz przed własną publicznością. Czy tym razem faworytki z Gdyni powtórzą to osiągnięcie? A może to Ślęza zwieńczy magiczny sezon pełen perturbacji kolejnym brązowym medalem? O tym, kto będzie bliżej realizacji swoich marzeń przekonamy się w środowy wieczór.

Początek pierwszego meczu o brązowy medal pomiędzy Ślęzą Wrocław i VBW Arką Gdynia w środę, 13 marca o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie. Bilety w cenie 30 i 15 złotych można kupować online na platformie sleza.abilet.pl bądź stacjonarnie w kasie hali na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Do dyspozycji kibiców będą parkingi przy hali oraz Centrum Piłkarskim Ślęza Wrocław – Kłokoczyce. Transmisję z meczu przeprowadzi platforma emocje.tv w systemie PPV. Miesięczny abonament kosztuje 34 złote, można również wykupić dostęp na 24 godziny w cenie 15 złotych.

Ślęza zagra o brąz po derbowej porażce

W drugim meczu półfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet koszykarki Ślęzy Wrocław przegrały z KGHM BC Polkowice 77:98. Polkowiczanki zagrają w finale, wrocławianki o brąz.

Po dwóch minutach meczu koszykarki z Polkowic wysłały sygnał do swoich rywalek – powtórki z wtorkowej wymiany ciosów nie będzie. Za trzy trafiły Weronika Gajda i Julia Piestrzyńska, zaś w łatwy sposób spod kosza punkty zdobyła Brianna Fraser. Przyjezdne prowadziły 8:1 i ustawiły sobie spotkanie. Ślęza przebudziła się po akcjach Alexy Held i Angel Baker, ale nie była w stanie kontynuować tej gry. Po drugiej stronie parkietu polkowiczanki robiły to, na co miały ochotę, trafiając z bardzo dużą skutecznością. Właściwie każda akcja zespołu z Zagłębia Miedziowego kończyła się punktami, a przewaga na 3 minuty przed końcem pierwszej kwarty urosła już do 13 punktów. Zanim ta część meczu dobiegła końca, ofensywa polkowiczanek dorzuciła do swojego dorobku kolejne 10 oczek, wychodząc na prowadzenie 31:14.

Po takim uderzeniu na początku meczu Ślęza natychmiast znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, bo ich rywalki w pełni kontrolowały przebieg wydarzeń na parkiecie. Schaquilla Nunn, Digna Strautmane i Angel Baker złożyły się na serię 6:0, ale była to kropla w morzu potrzeb żółto-czerwonych. Zwłaszcza, że po punktach Baker przez niespełna trzy minuty ofensywa Ślęzy nie znalazła sposobu na powiększenie swoich zdobyczy. Stało się to dopiero po trzypunktowym trafieniu Martyny Pyki, na które natychmiast odpowiedziała Klaudia Gertchen.

Za każdym razem, gdy Ślęza zdobywała punkty, po drugiej stronie parkietu natychmiast je oddawała. Gdy za dwa trafiła Nunn, to z półdystansu nie pomyliła się Stanković. Dwa celne osobiste zaliczyła Aleksandra Mielnicka, to szybko pod kosz przebiła się Gertchen. To samo zrobiła kilka chwil później Natalia Kurach, a po drugiej stronie akcję 2+1 zanotowała Fraser. Do tego polkowiczanki jeszcze rzucały w innych akcjach, więc ich prowadzenie rosło, osiągając pod koniec drugiej kwarty nawet 21 punktów. Wrocławianki stać było na mocne zamknięcie kwarty i rzucenie sześciu oczek bez odpowiedzi rywalek, co dawało choć cień nadziei na lepszą drugą połowę.

Wszelkie złudzenia zakończyły się po trzech minutach trzeciej odsłony, bo polkowiczanki zaczęły ją od serii 13:3, wychodząc na prowadzenie 63:38. Wówczas do ustalenia pozostało tylko to, jaką różnicą punktową zakończy się mecz – jego losy zostały już bowiem definitywnie rozstrzygnięte. Podopieczne Karola Kowalewskiego nie zdejmowały nogi z gazu, po akcjach Liliany Banaszak i Zali Friskovec prowadząc już 71:41. Koszykarki Ślęzy zanotowały lepszy fragment, zdobywając osiem punktów przy jednym oczku odpowiedzi rywalek. Trener Kowalewski poprosił o czas, po time-oucie jego zawodniczki szybko rzuciły cztery punkty i zakończyły zryw Ślęzy.

W czwartej kwarcie przyjezdne dalej bezlitośnie wykorzystywały błędy swoich przeciwniczek w obronie, w połowie czwartej kwarty ponownie odskakując na ponad 30 punktów. Na parkiecie już dawno nie było większości liderek Ślęzy, którym trener Arkadiusz Rusin dał odpocząć. Została jedynie Angel Baker, która do spółki z Aleksandrą Mielnicką odpowiedzialna była za ogromną część punktów 1KS-u w ostatniej odsłonie. Łącznie ten duet zdobył 21 z 26 oczek żółto-czerwonych na zakończenie spotkania.

Po tym, jak zespół z Polkowic znakomicie otworzył mecz, Ślęza nie miała zbyt dużych szans na nawiązanie takiej rywalizacji, jak dwa dni wcześniej. Koszykarki gości upewniły się, że nic złego im w czwartkowej konfrontacji nie grozi. Wydawało się, że gdyby musiały wygrać czterdziestoma punktami, to spokojnie dopięłyby swego. Niestety dla licznie zgromadzonej w KGHM Ślęza Arenie publiczności w czwartek obie ekipy dzieliła różnica klas i KGHM BC Polkowice zwyciężyło w pełni zasłużenie. O dysproporcji najlepiej świadczą różnice w asystach (29-8 dla KGHM BC) i skuteczności z gry (55-37 proc. dla polkowiczanek).

Pary decydującej rywalizacji o medale ułożyły się tak samo jak w sezonie 2018/2019 – ostatnim, w którym Ślęza grała w TOP4. Żółto-czerwone zmierzą się z VBW Arką Gdynia, zaś KGHM BC Polkowice z PolskąStrefąInwestycji Eneą AJP Gorzów Wlkp. Rywalizacja o brąz rozegrana zostanie w formacie mecz-rewanż, co oznacza, że będą liczyć się tzw. małe punkty. Pierwszy mecz w środę, 13 marca o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie, rewanż w sobotę, 16 marca w Gdyni.

Ślęza Wrocław – KGHM BC Polkowice 77:98 (14:31, 21:19, 16:26, 26:22).
Ślęza: Baker 27, Held 14, Mielnicka 14, Nunn 7, Strautmane 4, Kurach 4, Wińkowska 4, Pyka 3, Furman 0, Skowron 0. Stefańczyk DNP.
KGHM BC: Fraser 21, Wheeler 14, Banaszak 12, Kośla 12, Friskovec 11, Stanković 9, Gajda 8, Piestrzyńska 5, Gertchen 5, Kulińska 1, Zasada 0, Stępień 0.

O jedną dogrywkę za dużo – Ślęza przegrywa w Polkowicach

Ślęza Wrocław przegrała w pierwszym meczu półfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet z KGHM BC Polkowice 96:105. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były dwie dogrywki.

Od pierwszych minut kibice w polkowickiej hali mogli oglądać rywalizację cios za cios. Gdy gospodynie wyszły na prowadzenie 7:4, Ślęza błyskawicznie odrobiła straty z nawiązką na 12:10. Już w ciągu pierwszych sześciu minut było aż 12 zmian prowadzenia! Wrocławianki grały bez nadmiernego respektu dla przeciwniczek, wychodząc na parkiet z ogromną dawką motywacji i przede wszystkim z dobrze ustawionymi celownikami. Trener Karol Kowalewski szukał różnych sposób na odskoczenie żółto-czerwonym, ale te zamierzały utrzymywać się w grze tak długo, jak to tylko było możliwe. I ostatecznie po pierwszej kwarcie to właśnie przyjezdne prowadziły 28:27. Była to zapowiedź niesamowitej bitwy, której mało kto się spodziewał.

Za sprawą Angel Baker i Schaquilli Nunn Ślęza objęła prowadzenie 32:27, ale polkowiczanki potrzebowały 45 sekund żeby znów był remis. Po punktach Nunn i Alexy Held ponownie to koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska miały 4 punkty zapasu. Pół minuty później było już 37:36 dla KGHM BC, bo dwa osobiste trafiła Emilia Kośla, a za trzy przymierzyła Julia Piestrzyńska. Prowadzenie zespołu z Zagłębia Miedziowego urosło po akcji 2+1 Brianny Fraser i trójce Zali Friskovec. Przy stanie 43:36 dla gospodyń trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas, ponieważ wydawało się, że „Pomarańczowe” skutecznie przełamały opór swoich rywalek i zaczną budować prowadzenie.

Po time-oucie punkty zdobyła Nunn, ale Weronika Gajda trafiła za trzy po niecelnym rzucie Piestrzyńskiej i Ślęza przegrywała ośmioma punktami. W kolejnej akcji pod kosz przebiła się Baker i wreszcie przyszedł moment, w którym szalone tempo gry zwolniło. Obie strony przez dwie minuty nie potrafiły zdobyć punktów. Jednak kryzys trwał tylko chwilę, jeszcze przed przerwą punkty zdobyły Fraser, Liliana Banaszak, Baker i przede wszystkim Aleksandra Mielnicka, która trafiłą za trzy z ósmego metra na 45:50. Ślęza wciąż pozostawała w grze.

Na początku trzeciej odsłony gospodynie ponownie chciały odskoczyć swoim rywalkom, wychodząc na najwyższe prowadzenie w meczu – 57:48. Ale i tym razem wrocławianki miały inne plany. Ponownie dobrze grały Baker i Nunn, którym wtórowała Held. Amerykański tercet 1KS-u zmniejszył stratę swojego zespołu do dwóch oczek, a prowadzenie Ślęzie dała Martyna Pyka trafiając za trzy. 60:59 Ślęza po piorunującej serii 12:2. Na chwilę przewagę dla swojej drużyny odzyskała Kośla, ale zaraz pięć oczek zdobyła Held i pomimo dwóch punktów Fraser równo z syreną to wrocławianki prowadziły po 30 minutach.

Do remisu po starcie czwartej kwarty doprowadziła Erica Wheeler, ale już w kolejnej akcji pod kosz przebiła się Karolina Stefańczyk, która dodatkowo była faulowana. Dragana Stanković i Weronika Gajda przechyliły szalę na korzyść polkowiczanek, lecz znów Ślęza miała odpowiedź – trafiły Held i Stefańczyk. W odpowiedzi za trzy nie pomyliła się Gajda i było 72:72, a do końca meczu zostało pięć minut. Wszystko mogło się jeszcze wydarzyć.

Dwa osobiste trafiła Mielnicka, z półdystansu przymierzyła Held – 76:72 Ślęza. Po drugiej stronie parkietu akcja 2+1 Fraser, na którą Held odpowiedziała swoimi osobistymi. Trzy minuty, trzy punkty prowadzenia żółto-czerwonych. I podobnie jak w drugiej kwarcie, także i pod koniec czwartej doszło do chwili niemocy ofensywnej obu drużyn. Była to sytuacja znacznie korzystniejsza dla wrocławianek, bo każda sekunda przybliżała je do sensacyjnej wygranej. Na minutę przed końcem dwa rzuty wolne na punkty zamieniła Piestrzyńska, a kilkanaście sekund później Natalia Kurach wyrwała piłkę Fraser, co przełożyło się na dwa punkty Baker z linii. Trener Kowalewski poprosił o czas i rozrysował akcję dającą szybkie punkty Fraser.

12 sekund do końca, czas dla Ślęzy i piłka z pola ataku. Ta trafia do Held, która jest podwojona przez Wheeler i Fraser. Ta pierwsza zabiera posiadanie amerykańskiej rzucającej Ślęzy, ale zanim zdobędzie łatwe punkty rozlega się gwizdek sędziego. Faul niesportowy Held na Wheeler. W tę decyzję nikt w zespole Ślęzy nie jest w stanie uwierzyć i trzeba przyznać, że nawet dzień po meczu budzi ona ogromne kontrowersje, lecz była ostateczna. Wheeler trafia tylko jeden osobisty i nie jest w stanie oddać rzutu po otrzymaniu piłki z boku. 80:80 – dogrywka.

W niej wymiana ciosów trwa w najlepsze, z delikatnym wskazaniem na Ślęzę. Wrocławianki utrzymywały się na prowadzeniu, a ich rywalki nie były w stanie odwrócić losów rywalizacji, choć miały ku temu kilka okazji. Piłka nie chciała jednak znaleźć drogi do kosza, a zespół z Wrocławia grał długo i konsekwentnie, wykorzystując cały zegar akcji. To przyniosło dwa punkty Kurach po faulu Stanković i również dwa oczka Baker. Ślęza nie zatrzymała jednak Piestrzyńskiej, która przymierzyła za trzy i znów zminimalizowała straty. Na szczęście dla wrocławianek po drugiej stronie parkietu akcję 2+1 przeprowadziła Nunn i Ślęza prowadziła 91:87. Kurach sfaulowała jednak Fraser przy celnym rzucie i choć dodatkowy rzut wolny nie wpadł do kosza, to znalazł się prosto w rękach Dragany Stanković, a ta dobiła go i mieliśmy remis. Wrocławianki miały jeszcze akcję na zwycięstwo, ale rzut za trzy Angel Baker nie wpadł do kosza.

Druga dogrywka to już pełna dominacja gospodyń. Zaczęły od serii 8:0 i rozstrzygnęły nią losy spotkania, bo Ślęzie w końcu zabrakło energii do podjęcia rękawicy. Ostatecznie zespół z Polkowic wygrał te pięć minut w stosunku 14:5 i wygrał pierwszy z dwóch potrzebnych do awansu meczów.

Nikt nie spodziewał się takiego oporu ze strony wrocławianek, które zostawiły na parkiecie w Polkowicach absolutnie wszystko. Zabrakło bardzo niewiele do sprawienia ogromnej sensacji i Ślęza zdecydowanie może żałować zaprzepaszczonej szansy. Żółto-czerwone mogą być jednak dumne ze swojej postawy, bo pokazały się z doskonałej strony i zabrakło „tylko” kropki nad i.

Drugi mecz tej rywalizacji już w czwartek o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie. Bilety można kupować już za pośrednictwem platformy abilet.pl, wejściówki będą również dostępne w kasie hali na godzinę przed rozpoczęciem meczu.

KGHM BC Polkowice – Ślęza Wrocław 105:96 (27:28, 23:17, 13:20, 17:15, d1 11:11, d2 14:5).
KGHM BC: Fraser 29, Gajda 15, Piestrzyńska 14, Stanković 13, Kośla 11, Wheeler 10, Friskovec 7, Banaszak 4, Gertchen 2. Stępień, Zasada, Kulińska DNP.
Ślęza: Held 35, Baker 17, Nunn 16 (21 zb), Pyka 11, Stefańczyk 5, Mielnicka 5, Kurach 4, Strautmane 3. Wińkowska, Skowron, Furman DNP.

Ślęza w półfinale po kolejnej bitwie z Zagłębiem!

W decydującym meczu ćwierćfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław wytrzymała wojnę nerwów i pokonała MB Zagłębie Sosnowiec 72:66. Przed żółto-czerwonymi półfinałowa konfrontacja z KGHM BC Polkowice.

Już pierwsze fragmenty spotkania wskazywały na to, że czeka nas prawdziwa bitwa. Pierwsze cztery punkty zdobyła Ślęza, kolejne pięć zespół z Sosnowca. Następnie znów przyszedł czas na wrocławianki – za trzy trafiły Martyna Pyka i Alexa Held, a ta druga była dodatkowo faulowana przez Aleksandrę Wojtalę. W drużynie Zagłębia punktowały podkoszowe: Batabe Zempare i Quinn Urbaniak-Dornstauder, które zdobyły pierwsze dziewięć oczek dla przyjezdnych. Żółto-czerwone starały się odskoczyć rywalkom, lecz te nie zamierzały doprowadzić do sytuacji z dwóch pierwszych meczów, kiedy to podopieczne Arkadiusza Rusina zbudowały sobie kilkunastopunktowe prowadzenie. I tak po trójce Natalii Kurach za trzy trafiła Marzena Marciniak, a na dwa oczka Held z linii rzutów osobistych odpowiedziała rzutem dystansowym Klaudia Wnorowska. Ostatecznie po 10 minutach gospodynie prowadziły 21:16.

Ta przewaga nie utrzymała się jednak długo, gdyż po wznowieniu gry Zagłębie zabrało się do pracy. W dwie minuty koszykarki z Sosnowca zdobyły siedem punktów i doprowadziły do remisu. Ślęza dwukrotnie odzyskiwała prowadzenie, ale po trójce Aleksandry Wojtali, która rzuciła siedem oczek z rzędu, to sosnowiczanki miały minimalną przewagę. Rozpoczęła się wymiana ciosów oraz prowadzenia. W ciągu trzech minut gospodynie dwukrotnie doprowadzały do remisu i dwa razy wyprzedzały rywalki. Ostatnie słowo w tej kwarcie należało do Zagłębia – najpierw pod kosz przebiła się Quinn Urbaniak-Dornstauder, a następnie dwa oczka z linii rzutów wolnych dołożyła Jessica January. Po raz pierwszy w tej serii to właśnie koszykarki ze Śląska prowadziły do przerwy.

Dwadzieścia sekund trzeciej kwarty potrzebowała Martyna Pyka, aby ponownie doprowadzić do remisu. Jeden rzut osobisty trafiła January, ale to był tylko przerywnik w doskonałym starcie Ślęzy Wrocław. Prym wiodła Held, która zdobyła sześć punktów w półtorej minuty. Oczko z linii rzutów wolnych dodała Nunn i gospodynie prowadziły już 46:40. W takiej sytuacji trener Aragones musiał poprosić o czas. Co prawda ten time-out nie pomógł od razu jego podopiecznym, które popełniły dwie straty, ale ta przerwa zatrzymała ofensywę Ślęzy.

Dopiero na niewiele ponad 5 minut do końca trzeciej kwarty Quinn Urbaniak-Dornstauder trafiła pierwszy rzut z gry dla Zagłębia w tej części meczu. Już w kolejnej akcji to samo zrobiła January i przewaga 1KS-u stopniała do dwóch oczek. Swoją dobrą grę kontynuowała Held, ale sosnowiczanki ponownie były w stanie doprowadzić do remisu – tym razem po trójce January. W krótkim odstępie czasu Natalia Kurach dwukrotnie dała swojej drużynie prowadzenie, za drugim razem przeprowadzając akcję 2+1 na 53:50. Przed końcem tej odsłony pod kosz przebiła się Pyka, a na trójkę Marciniak odpowiedziała Held, dając Ślęzie pięć punktów zapasu przed decydującymi 10 minutami.

O tym, jak ogromne nerwy towarzyszyły obu drużynom niech najlepiej świadczy fakt, że po siedmiu minutach czwartej kwarty na tablicy przy tej części meczu widniał wynik 5:4. Kibice oglądali festiwal spudłowanych rzutów, strat i złych decyzji po obu stronach parkietu. Nie pomagali w tym wszystkim sędziowie, podejmując kilka kontrowersyjnych decyzji, tym samym dodając dramaturgii temu spotkaniu. Na sześć minut przed końcem parkiet musiała opuścić Jessica January, która zanotowała swój piąty faul. Chwilę wcześniej ten sam los spotkał Dignę Strautmane.

Prawdziwe emocje rozpoczęły się na niespełna dwie i pół minuty przed końcową syreną. Po przechwycie Wnorowskiej łatwe punkty zdobyła Zoe Wadoux, postawiona na nogi po problemach zdrowotnych. W odpowiedzi za dwa trafiła Held i było 65:59 dla wrocławianek. W kolejnej akcji sędziowie odgwizdali piąte przewinienie Schaquilli Nunn i Ślęza została z jedną wysoką zawodniczką – Anną Wińkowską. Po złej decyzji rzutowej Baker, która mogła jeszcze zaczekać na lepszą pozycję po drugiej stronie parkietu punkty zdobyła Wadoux – 65:63. Amerykańska rozgrywająca zrehabilitowała się za swój błąd, trafiając za trzy na 26 sekund przed końcem. To jednak jeszcze nie był koniec, bo po time-oucie szalony rzut z dystansu, z jednej nogi, trafiła francuska rzucająca Zagłębia. 68:66, tym razem czas dla Ślęzy. Wnorowska szybko sfaulowała Held, a ta nie pomyliła się z linii. Sosnowiczanki szukały szybkich punktów, ale drive Wojtali okazał się nieskuteczny, piłkę zebrała Baker i po faulu zamknęła mecz dwoma osobistymi. Można było rozpoczynać świętowanie w KGHM Ślęza Arenie.

Koszykarki Ślęzy Wrocław po pięciu latach wracają do strefy medalowej. To ogromne osiągnięcie tego zespołu – zapewne mało kto na początku sezonu widział żółto-czerwone w TOP 4. Tymczasem wrocławianki regularnie zadawały kłam przewidywaniom, pokonywały kolejne przeszkody i dzielnie stawiały czoła wszystkiemu, co je spotkało. Od środy w zespole panowały spore problemy zdrowotne. To też nie zatrzymało Ślęzy, która zasłużenie wchodzi do czołowej czwórki.

Przed drużyną Arkadiusza Rusina derbowe starcia z KGHM BC Polkowice. Wiadomo, że bezdyskusyjnym faworytem są polkowiczanki, ale zaletą gry jako „underdog” jest to, że to rywalki muszą wygrać. Ślęza może, a to zdejmuje presję i ciężar oczekiwań. Półfinałowe mecze zaplanowano na 5 marca w Polkowicach i 7 marca w KGHM Ślęza Arenie. Gdyby potrzebne było starcie numer trzy, odbędzie się ono 10 marca w Zagłębiu Miedziowym. Wszystkie mecze o godzinie 18:00.

Ślęza Wrocław – MB Zagłębie Sosnowiec 72:66 (21:16, 15:23, 22:14, 14:13).
Ślęza: Held 21, Baker 15, Kurach 15, Pyka 10, Nunn 7, Strautmane 3, Mielnicka 1, Wińkowska 0. Stefańczyk, Furman, Skowron DNP.
MB Zagłębie: Urbaniak-Dornstauder 16, January 15, Zempare 11, Wadoux 7, Wojtala 7, Marciniak 6, Wnorowska 3, Jarząb 1, Czyżewska 0. Ryng DNP.