To nie będą ładne derby – Ślęza przed starciem z CCC

W środę o godz. 19 rozegrane zostanie spotkanie 7. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet pomiędzy CCC Polkowice i Ślęzą Wrocław. Choć zdecydowanym faworytem konfrontacji są polkowiczanki, w obozie Ślęzy panują bojowe nastroje.

Derbowi rywale przed kolejną rywalizacją o prymat na Dolnym Śląsku znajdują się na dwóch przeciwnych biegunach. Zespół z Polkowic w tym sezonie nie przegrał jeszcze meczu, a w minioną sobotę pokazał się ze znakomitej strony, rozbijając Basket 25 Bydgoszcz we własnej hali. „Pomarańczowe” zwyciężyły 100:77, aż pięć zawodniczek zdobyło ponad 10 punktów, a do okazałej wygranej swoje koleżanki poprowadziła Keisha Hampton, która rzuciła 30 oczek (4/7 z dystansu), do których dołożyła siedem zbiórek. Jedynym meczem, w którym podopieczne Karola Kowalewskiego miały nieco problemów, było starcie z Eneą AZS-em Poznań. Poznanianki napędziły CCC sporo strachu, przegrywając zaledwie 67:70.

– Przed sezonem na pewno nie zakładaliśmy, że stać nas na taki bilans – powiedział trener Kowalewski w rozmowie z oficjalną stroną ligi. W wypowiedzi szkoleniowca polkowiczanek możemy doszukać się nuty kurtuazji, bo kadrowo zespół CCC wygląda na pretendenta do zajęcia miejsca w samej czołówce ligi, a być może nawet do rzucenia rękawicy Arce Gdynia. Z siły najbliższego rywala Ślęzy doskonale zdaje sobie sprawę trener Arkadiusz Rusin.

– Skład, którym dysponuje zespół z Polkowic predysponuje ich do tego, aby odgrywać czołowe role w lidze. Gdy rozmawialiśmy przed sezonem w gronie trenerów, z którymi jestem w dobrym kontakcie, od początku typowaliśmy CCC do walki o wysokie lokaty – podkreśla opiekun żółto-czerwonych.

Patrząc na kadrę CCC nie sposób się nie zgodzić z trenerem Rusinem. Dragana Stanković powróciła do Polski po sezonie spędzonym zagranicą i niezmiennie jest jedną z czołowych środkowych Energa Basket Ligi Kobiet. Jej zastępczyni, Weronika Telenga, otrzymała już parę powołań do reprezentacji Polski, a swoimi warunkami fizycznymi jest w stanie zatrzymać praktycznie każdą podkoszową w EBLK. Nad wszystkim na parkiecie pieczę trzyma Weronika Gajda, notująca w tym sezonie średnio 10.3 punktu oraz 8.3 asysty. Zwłaszcza ilość ostatnich podań jest godna podziwu, bowiem najlepszym dotychczasowym wynikiem reprezentantki kraju były 4 asysty z sezonu 2017/2018. Ale gdy można dogrywać do takich koszykarek jak Aaryn Ellenberg (średnio 16 punktów na mecz i 40 proc. skuteczności za trzy), to liczby muszą być imponujące.

Celowo na koniec pozostawiliśmy komplementowanie Keishy Hampton, bowiem 30-letnia Amerykanka to być może najjaśniejsza gwiazda ligi. 21.7 punktu na mecz, 5.7 zbiórki, 2.6 asysty, a do tego niesamowita skuteczność. Hampton trafia niebywałe 65.6 proc. swoich prób, w tym 56.4 za trzy. Żadna koszykarka występująca w Energa Basket Lidze Kobiet nie ma tak znakomicie ustawionego celownika i to przy blisko 13 próbach na spotkanie.

– Keisha Hampton w tym momencie moim zdaniem wyrasta na najlepszą w tej chwili zawodniczkę w lidze, przede wszystkim w ofensywie. To niesamowicie skuteczna koszykarka, która jest w bardzo dobrej dyspozycji od pierwszego meczu i nie widać po niej, żeby miała zanotować jakąś obniżkę formy – ocenia postawę gwiazdy CCC trener Rusin.

Zatrzymanie Hampton wydaje się być zadaniem nie do wykonania, ale już ograniczenie jej wpływu na mecz jest w zasięgu koszykarek Ślęzy. Wrocławianki miały tydzień, aby przygotować się do starcia z CCC i jak zapewnia kapitan zespołu, Julia Tyszkiewicz, to był dobrze przepracowany czas.

– Dogrywamy ostatnie szczegóły co do taktyki na to spotkanie i szlifujemy rozwiązania w obronie, bo wiemy, z jakim przeciwnikiem przychodzi nam się mierzyć. Musimy się bardzo postarać, żeby to był brzydki mecz. Zespół z Polkowic ma dużą siłę ognia, ale zrobimy co w naszej mocy, żeby ograniczyć potencjał ofensywny CCC – zapewnia Tyszkiewicz i dodaje, że wraz z koleżankami jest gotowa do derbowej bitwy. – Na pewno można się po nas spodziewać walki, nie jedziemy do Polkowic na wycieczkę. Zostawimy na parkiecie dużo zdrowia i zrobimy wszystko, żeby sprawić niespodziankę – deklaruje skrzydłowa Ślęzy.

Wrocławianki przegrały ostatnie cztery mecze, ale, posługując się klasycznym truizmem – derby rządzą się swoimi prawami. Na myśl przychodzi chociażby spotkanie w Polkowicach sprzed dwóch lat, w którym zespół Arkadiusza Rusina sensacyjnie ograł CCC 54:51. W tamtym spotkaniu polkowiczanki trafiły tylko 32 procent swoich rzutów, a o każdy punkt było niezwykle trudno. Nie było to spotkanie, które zachwycało widzów, ale nie zawsze można takie mecze rozgrywać. Przyznaje to trener Ślęzy.

– Oby się nam udało rozegrać brzydkie spotkanie, bo musimy sprowadzać takie starcia do stylu, w którym możemy się odnaleźć. A na pewno nie odnajdziemy się w koszykówce, w której zdobywa się na 90 punktów na mecz – kończy Arkadiusz Rusin.

Początek meczu CCC Polkowice – Ślęza Wrocław w środę o godz. 19. Transmisję ze spotkania przeprowadzi TVCom.pl

„Jestem zadowolony z tego, że szybko się podnieśliśmy”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – Arka Gdynia, w którym zespół gości zwyciężył 78:60.

Gundars Vetra (trener Arki): Zawsze przyjeżdżając do Wrocławia jesteśmy gotowi na trudne spotkanie. Ślęza zawsze walczy o każdą piłkę i przygotowywaliśmy się na zaciętą rywalizację. Moje zawodniczki podeszły dobrze do tego wyzwania, grały znakomicie w obronie, zaś w ataku przez większość spotkania wystarczająco dobrze. Nie trafiliśmy wszystkich rzutów, które zazwyczaj nam wpadają, ale jestem zadowolony z tego, jak zaprezentowały się moje podopieczne. Chciałbym życzyć Ślęzie powodzenia w następnych meczach. Czekamy na rewanż w Gdyni.

Marissa Kastanek (zawodniczka Arki): Bardzo lubię przyjeżdżać do Wrocławia, za każdym razem powtarzam, że to mój trzeci dom, po rodzinnej miejscowości i college’u, więc każdy powrót tutaj wiele dla mnie znaczy. Żałuję, że nie mogłam spotkać się z wrocławską publicznością, ale niestety nie mam na to żadnego wpływu. Jestem dumna z tego, jak zagrała cała nasza drużyna. Zawodniczki rezerwowe wchodziły z ławki i robiły różnicę, pokazałyśmy siłę naszego zespołu. Jesteśmy gotowe do rywalizacji w euroligowej bańce w Turcji. Dziś za nami dobra walka, wynik może tego nie odzwierciedla, ale to był trudny mecz.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Gratulacje dla zespołu z Gdyni, wiedzieliśmy, że mierzymy się z najlepszą drużyną w lidze. Byliśmy po trudnym mentalnie meczu w Bydgoszczy i mimo porażki dziękuje drużynie za to, że podniosła się szybko po bolesnych wydarzeniach z niedzieli. Staraliśmy się dzisiaj na tyle, na ile mamy możliwości utrudniać życie zespołowi z Gdyni. Musieliśmy ten mecz sprowadzić ten mecz do brzydkiego spotkania, nie mogliśmy grać otwartej koszykówki, ponieważ skończyłoby się to jeszcze większą różnicą punktów. Jestem zadowolony z tego, że szybko się podnieśliśmy i walczyliśmy dzisiaj na tyle, na ile było nas stać.

Stephanie Jones (zawodniczka Ślęzy): Dziś pokazałyśmy serce i podjęłyśmy walkę z Arką. Dałyśmy z siebie wiele przez te 40 minut. Wiedziałyśmy, że mierzymy się ze znakomitym zespołem i myślę, że determinacja, z jaką grałyśmy przez całe spotkanie pomoże nam w osiąganiu lepszych rezultatów w pozostałych meczach sezonu.

Gdyńska armada za mocna dla Ślęzy Wrocław

W meczu 9. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała z VBW Arką Gdynia 60:78. Po dobrym początku wrocławianki nie były w stanie zatrzymać siły ognia zespołu z Gdyni.

Pierwsze minuty środowej konfrontacji należały do gospodyń. Zespół Arkadiusza Rusina wyszedł na parkiet zmotywowany po porażce z Basketem 25 Bydgoszcz i podszedł do starcia z niepokonanym od początku zeszłego sezonu mistrzem Polski bez kompleksów. Ton ofensywie żółto-czerwonych nadała Stephanie Jones, zdobywając pierwsze siedem punktów dla Ślęzy. Po udanych akcjach w wykonaniu Anny Jakubiuk i Agaty Dobrowolskiej wrocławianki prowadziły 11:4. Trener Gundars Vetra nie poprosił jednak o czas, wierząc, że jego podopieczne szybko odrobią straty.

Tak też się stało, w dużej mierze dzięki Alice Kunek. Skrzydłowa Arki najpierw przeprowadziła skutecznie akcję 2+1, a w następnej akcji trafiła za trzy, w niespełna 30 sekund zmniejszając przewagę 1KS-u do jednego oczka. Jones dołożyła kolejne dwa punkty dając swojemu zespołowi jeszcze chwilę na prowadzeniu, ale na 3,5 minuty przed końcem pierwszej kwarty kolejna trójka Kunek sprawiła, że na tablicy wyników było 15:13 dla przyjezdnych. Do wyrównania jeszcze jednym celnym rzutem doprowadziła Jones, lecz w ostatnich 90 sekundach Arka triumfowała 4:3, dzięki czemu schodziła na przerwę między kwartami z minimalnym prowadzeniem.

Zapas punktowy mistrzyń kraju szybko zaczął rosnąć – po dwóch minutach od rozpoczęcia drugiej kwarty było już 25:18, po kolejnych dwóch 31:19. Po seriach 6:0, na które Ślęza odpowiedziała tylko celnym osobistym Niny Dedić szybko stało się jasne, że zespół z Gdyni może wrzucić wyższy bieg, a gospodynie nie są w stanie wtedy dotrzymać Arce kroku. Nawet, gdy ofensywa żółto-czerwonych w końcu się odblokowała, więcej argumentów w ataku miała ekipa znad morza. Niespełna trzyminutowy fragment przegrany przez Ślęzę 7:11 powiększył przewagę mistrzyń do 14 oczek. Po trafieniu Kamili Podgórnej za trzy było 43:26 dla Arki. Ostatnie słowo w tej części meczu należało do Agaty Dobrowolskiej, ale i tak wrocławianki udały się od szatni ze stratą 15 punktów, która przeciwko tak renomowanej drużynie była deficytem niezwykle trudnym do odrobienia.

Koszykarkom z Gdyni zależało na tym, żeby jak najszybciej zamknąć to spotkanie i pozbawić Ślęzę nadziei na wygraną. Pięć punktów bez odpowiedzi na starcie trzeciej kwarty z pewnością przydało się w osiągnięciu tego celu. Wrocławianki co prawda skontrowały tę miniserię trafieniami Sug Sutton i Nikoli Dudasovej, ale na dziewięciopunktową passę gości nie miały już riposty. Arka po prostu grała swoje – dynamiczna koszykówka oparta na rozrzucaniu defensywy Ślęzy przynosiła efekty w postaci łatwych pozycji do rzutów, czy to spod kosza, czy to z dystansu. Nie było większej różnicy, bo gdyniankom wpadało praktycznie wszystko. Na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty było 66:35 i jedyne rozstrzygnięcie, jakie pozostało niepewne, to to, jaka będzie różnica punktowa dzieląca oba zespoły po końcowej syrenie.

Koszykarki z Wrocławia nie podłamały się i pracowały do samego końca, aby osiągnąć jak najbardziej korzystny wynik. Jeszcze przed końcem trzeciej kwarty za trzy trafiła Julia Tyszkiewicz, a akcję 2+1 przeprowadziła Sutton. Arka odpowiedziała trójką Podgórnej i akcją Slamova-Greinacher zakończoną celnym rzutem przez Niemkę. Arka przed ostatnią kwartą prowadziła 71:41.

Ostatnia część meczu rozpoczęła się od kolejnych punktów Greinacher, ale szybko odpowiedziała na nie Sutton jeszcze jedną akcją 2+1. Agata Dobrowolska dorzuciła dwa oczka po trafieniu Podgórnej po drugiej stronie parkietu. Chwilę potem swój pierwszy celny rzut w drugiej połowie oddała Jones. Pudła i straty Arki Ślęza zamieniła na następne osiem punktów. 12 oczek bez kontry ze strony gdynianek miałoby znaczenie w drugiej kwarcie, w czwartej zaś było jedynie pocieszeniem.

Wrocławianki podniosły się po druzgocącej porażce w Bydgoszczy i momentami toczyły z Arką wyrównaną walkę. Mistrz Polski ma za dużo opcji w ataku, aby w środowy wieczór w hali AWF mogło dojść do niespodzianki. Z pewnością jednak trener Arkadiusz Rusin może wyciągnąć z tego spotkania kilka pozytywów i ma podstawy do zadowolenia z dyspozycji swoich podopiecznych w starciu z ligowym hegemonem. Następny test przed Ślęzą już za tydzień – 2 grudnia żółto-czerwone rozegrają wyjazdowe derby Dolnego Śląska. W przyszłą środę o godz. 19 mecz CCC Polkowice – Ślęza Wrocław.

Ślęza Wrocław – VBW Arka Gdynia 60:78 (18:19, 10:24, 13:28, 19:7)
Ślęza: Jones 17, Sutton 12, Dobrowolska 8, Jakubiuk 7, Dudasova 7, Dedić 6, Tyszkiewicz 3, Puter 0. Poleszak, Jasińska DNP.
Arka: Kunek 18, Miskiniene 12, Balintova 10, Podgórna 8, Greinacher 8, Slamova 7, Spanou 7, Kastanek 6, Rembiszewska 2, Morawiec 0, Szymkiewicz 0.

Bez strachu na mecz z ligowym hegemonem

W środę o godz. 18 w meczu 9. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław podejmie we własnej hali zespół Arki Gdynia. Przed żółto-czerwonymi najtrudniejsze zadanie w sezonie, bowiem gdynianki nie przegrały ligowego meczu od początku sezonu 2019/2020.

Tym samym, Arka jest już niepokonana przez 28 spotkań. Taka seria musi budzić respekt niezależnie od ligi i poziomu rozgrywek. Gdynianki to absolutny hegemon Energa Basket Ligi Kobiet, a w dodatku zespół znad morza przed rozgrywkami 2020/2021 stał się jeszcze mocniejszy niż był w poprzednim sezonie. Alice Kunek, Laura Miskiniene oraz Artemis Spanou to nazwiska z wysokiej europejskiej półki, każda z nich w obecnej kampanii zdobywa średnio ponad 12 punktów na mecz. Dzięki temu tercetowi trener Gundars Vetra nie musi polegać na takich koszykarkach jak Barbora Balintova czy Marissa Kastanek, które, jak doskonale wiemy, byłyby niekwestionowanymi liderkami praktycznie wszystkich innych drużyn EBLK. Do tej mieszanki dodajmy rozgrywającą przełomowy sezon Amalię Rembiszewską, solidną Sonię Greinacher oraz jedną z najlepszych rezerwowych w lidze, Angelikę Slamovą i otrzymujemy zespół kompletny. Przyznaje to Agata Dobrowolska.

– Myślę, że to tak kompletny zespół, że ciężko szukać ich słabych stron. Na pewno dużo więcej można powiedzieć o ich atutach. Musimy się skupić na sobie i swojej postawie na boisku, żeby jak najbardziej utrudnić im życie. Wiemy, że każda zawodniczka rywala bardzo dobrze gra w ataku, praktycznie każda potrafi rzucić za trzy. W obronie stanowią zgrany kolektyw. Przed nami bardzo duże wyzwanie – podkreśla skrzydłowa Ślęzy.

– Jakość graczy to najmocniejsza strona Arki. Przede wszystkim jakość podstawowej siódemki – każda jest zagrożeniem, każda jest graczem europejskiego formatu. To drużyna będąca klasę, dwie klasy wyżej od naszego zespołu – wtóruje Dobrowolskiej trener Arkadiusz Rusin.

Statystycznie trudno znaleźć słaby punkt zespołu z Gdyni. Koszykarki znad morza zdobywają blisko sto punktów na mecz (97 – przyp. red.), oddają blisko 30 rzutów za trzy na spotkanie, trafiając 38 proc. z nich. W tym aspekcie lepsze wyniki ma drużyna CCC Polkowice i… Ślęza (odpowiednio 41 i 39,5 proc.), ale obie ekipy z Dolnego Śląska nie mają tylu okazji do spróbowania swoich sił z dystansu.

– Ciężko grać przeciwko Arce ciasną obronę, każda zawodniczka ma dużo miejsca, dużo możliwości do zrobienia tego, co umie najlepiej. Nie można odpuścić jednej, czy drugiej z nich – trzeba grać bardzo blisko, bo to zespół, który oddaje najwięcej rzutów za trzy punkty. Każda, gdy się wstrzeli, potrafi seriami trafiać próby z obwodu, co w konsekwencji otwiera pozycje innym zawodniczkom – wyjaśnia szkoleniowiec Ślęzy.

Idąc dalej – Arka ma najwięcej zbiórek na mecz, najwięcej asyst i najmniej strat. Nikt nie jest nawet blisko notującej 13.1 zbiórki na mecz Laury Miskiniene. Najwięcej celnych rzutów za trzy? Na pierwszym miejscu Kunek, na czwartym Kastanek, szósta jest Rembiszewska. Gdzie nie spojrzeć, tam znajdzie się nazwisko zawodniczki klubu z Gdyni. Nie może zatem dziwić, że wygrana Ślęzy będzie w środowy wieczór ogromną niespodzianką.

– Wyjdźmy na mecz i grajmy najlepiej, jak potrafimy, a nie mówmy o nawiązaniu walki z takim przeciwnikiem jak Arka. Do tej pory zespoły, które są typowane do zajęcia miejsca w pierwszej czwórce miały bardzo duży problem z zatrzymaniem gdynianek. Za nami bardzo trudny mecz w Bydgoszczy i tak naprawdę z marszu, bez długich przygotowań podchodzimy do tego spotkania, co dodatkowo utrudnia nam szlifowanie obrony i innych rozwiązań na taki zespół, jak Arka – podkreśla trener Rusin.

Ze spotkania z Basketem 25 nie można jednak wyciągnąć jedynie fatalnej czwartej kwarty, w której Ślęza roztrwoniła 17-punktową przewagę. Wrocławianki przez 31 minut były lepsze od koszykarek z Bydgoszczy i będą chciały przenieść to, co funkcjonowało w bydgoskiej Arenie na parkiet hali AWF. Wrocławianki zrobią wszystko, aby od pierwszej akcji grać z pozytywnym nastawieniem.

– W Bydgoszczy przez 30 minut nasz zespół pokazał kawał fajnej koszykówki, przede wszystkim zagrałyśmy zespołowo, co było dla nas niezwykle ważne. Na koniec tego meczu niestety trochę zabrakło do osiągnięcia zwycięstwa. Wyjdziemy na Arkę podobnie. Nie mamy nic do stracenia. Wiemy, z kim się mierzymy – to doskonały zespół, do którego mamy ogromny szacunek, ale wyjdziemy na parkiet bez strachu – deklaruje Agata Dobrowolska.

Początek meczu Ślęza Wrocław – VBW Arka Gdynia w środę o godz. 18. Transmisję z tego spotkania tradycyjnie przeprowadzi TVCom.pl

Nieziemski comeback gospodyń. Ślęza przegrywa w Bydgoszczy

Ślęza Wrocław przegrała w meczu 8. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet z Basketem 25 Bydgoszcz 71:73. Wrocławianki na osiem minut przed końcem prowadziły 17 punktami.

Od samego początku było widać, że Ślęza jest zmotywowana po dwóch porażkach poniesionych przed przerwą reprezentacyjną. Żółto-czerwone grały z większym zaangażowaniem od rywalek, szybko obejmując prowadzenie. Pierwsze minuty to przede wszystkim festiwal strat i niecelnych rzutów po obu stronach parkietu. Punkty przychodziły z trudem, ale to wrocławianki cały czas utrzymywały przewagę nad gospodyniami. Po niespełna pięciu minutach spotkania zespół prowadzony przez Arkadiusza Rusina prowadził 9:6, a 90 sekund później było już 13:6, co skłoniło trenera Piotra Kulpekszę do poproszenia o przerwę.

Time-out bynajmniej nie wybudził jego podopiecznych z letargu – wręcz przeciwnie. Klub z Bydgoszczy bazował na izolacjach, wszystkie akcje w ataku przebiegały wolno i bez zaskoczenia dla defensywy Ślęzy. Dodatkowo bydgoszczankom nie „siedział” rzut, a to była woda na młyn dla ich rywalek. Najpierw dwa punkty zdobyła Sug Sutton, potem Nikola Dudasova najpierw wymusiła faul Shante Evans, a następnie przeprowadziła akcję 2+1 po przewinieniu Julie McBride. Słowaczka dołożyła tym samym pięć oczek do prowadzenia 1KS-u, które na 2,5 minuty przed końcem pierwszej kwarty urosło do 20:6. Końcówka tej odsłony należała do Janessy Jeffery, która siedmioma punktami bez odpowiedzi przyjezdnych zmniejszyła straty gospodyń do sześciu oczek.

Po wznowieniu gry dwie szybkie akcje przeprowadziła Sug Sutton – pierwszą wykończyła sama, w drugiej dograła do Anny Jakubiuk i było 24:14 dla żółto-czerwonych. Wrocławianki miały odpowiedź na każdy ruch rywalek, a ponadto dokładały sporo od siebie, wykorzystując błędy i brak energii w poczynaniach Basketu 25. Po celnym rzucie powracającej do składu meczowego Bożeny Puter Ślęza prowadziła 31:16. Na tę udaną akcję skrzydłowej 1KS-u odpowiedziała celną trójką Elżbieta Międzik, ale był to jedyny na przestrzeni czterech minut trafiony rzut bydgoszczanek. Ich niemoc w ofensywie przełamała dopiero Shante Evans wejściem pod kosz.

Po drugiej stronie parkietu rozkręciły się podkoszowe Ślęzy – cztery punkty zdobyła Nina Dedić, dwa kolejne Stephanie Jones. Wrocławianki po trafieniu chorwackiej środkowej prowadziły 39:21, a chwilę później za sprawą Nikoli Dudasovej ich prowadzenie urosło do 20 oczek – była to największa przewaga zespołu ze stolicy Dolnego Śląska w tym spotkaniu. Ponownie końcówka kwarty była lepsza w wykonaniu gospodyń – tym razem Jeffery zastąpiły jej koleżanki ze strefy podkoszowej – najpierw Shante Evans dobiła niecelny rzut Angeliki Stankiewicz, a następnie obwodowa reprezentacji Polski dwukrotnie rozegrała dwójkową akcję z Lauren Ervin, w obu przypadkach zakończoną sukcesem po rzutach Amerykanki. Wciąż jednak to Ślęza miała bezpieczne, 15-punktowe prowadzenie.

Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej, ale w przeciwieństwie do otwarcia spotkania, po przerwie obie drużyny szybko wróciły na właściwe tory. Przez niewiele ponad dwie minuty mogliśmy oglądać błyskawiczne i dobrze przeprowadzone akcje, w efekcie których Basket 25 zmniejszył prowadzenie Ślęzy o jedno oczko. Fragment ten zakończył się wynikiem 9:8 dla gospodyń. Zespół trenera Kulpekszy w kolejnych kilku akcjach zdołał dołożyć jeszcze cztery punkty, przez co na piętnaście minut przed końcem było 51:41 dla wrocławianek.

Podopieczne Arkadiusza Rusina przez 3,5 minuty nie były w stanie znaleźć drogi do kosza – udało się dopiero Sug Sutton, która trafiła z półdystansu. W międzyczasie wyhamowała także ofensywa Basketu 25, co pozwoliło Ślęzie przegrupować się i odnaleźć rytm gry, który miały przez pierwsze 20 minut spotkania. W krótkim odstępie czasu pod kosz przebiły się Jones i Dedić, ta druga zanim zdobyła punkty, w efektowny sposób zablokowała Shante Evans. Przed zakończeniem trzeciej odsłony punkt zdobyła jeszcze Sutton, a po dugiej stronie parkietu trafiła Jeffery.

Decydującą część meczu rozpoczęła udaną akcją Stephanie Jones, ale chwilę potem piłkę straciła Bożena Puter, co pozwoliło Janessie Jeffery na trzypunktowe trafienie. Ślęza wciąż prowadziła wysoko – 60:46 i nic jeszcze nie zwiastowało kataklizmu, który nastąpił przed końcem spotkania. Jak się okazało, trójka amerykańskiej rzucającej Basketu 25 była momentem odmieniającym losy spotkania o 180 stopni.

W kolejnej akcji Ślęzy Nikola Dudasova nieskutecznie przebiła się pod kosz – piłka błyskawicznie powędrowała w drugą stronę, gdzie w tradycyjny dla siebie sposób z dystansu trafiła McBride. Sug Sutton próbowała w swoim stylu wejść pod kosz, ale nieskutecznie, a Agata Dobrowolska chciała faulem powstrzymać Jeffery przed rozpoczęciem kontry. Udało jej się to, ale sędziowie potraktowali to przewinienie jako faul niesportowy. Jeffery wykorzystała oba osobiste, a po wznowieniu gry z boku boiska kolejną trójkę trafiła McBride. W minutę przewaga wrocławianek stopniała o 11 oczek, a to nie był jeszcze koniec.

Trener Arkadiusz Rusin po tej sekwencji wziął czas, lecz tuż po powrocie na parkiet sędziowie dopatrzyli się faulu w ataku Nikoli Dudasovej. Piłka dla Basketu 25 i punkty Lauren Ervin na 56:60. Bydgoszczanki miały szansę żeby zatrzymać Ślęzę po raz kolejny, ale przez chwilkę przyjezdnym dopisało szczęście, bo trzypunktowy rzut Nikoli Dudasovej, który w 99 proc. przypadków nie znalazłby drogi do kosza, tym razem jednak wpadł i wrocławianki mogły nieco odetchnąć.

Odetchnęły przez równo 9 sekund – tyle zajęło Basketowi 25 wyprowadzenie akcji, po której za trzy trafiła Jeffery. Kolejny niecelny rzut żółto-czerwonych i kolejna kontra, po której Shante Evans dobiła swoją własną nieudaną próbę – 61:63. Kolejna akcja Ślęzy zakończyła się niecelnym rzutem Stephanie Jones, która z hukiem upadła na parkiet – bez gwizdków ze strony sędziów. Nina Dedić faulem powstrzymała Evans, a po przerwaniu gry przewinieniem technicznym został ukarany trener Arkadiusz Rusin, który żywiołowo kontestował decyzję arbitrów o nieprzyznaniu Ślęzie faulu na Jones. McBride spudłowała rzut osobisty, ale z dystansu nie pomyliła się znakomita tego dnia Jeffery. Amerykańska gwiazda Basketu 25 zebrała piłkę po kolejnym pudle Evans i dograła do McBride, która trafiła lay up na 66:63 dla gospodyń.

Wrocławianki odzyskały prowadzenie po dwóch udanych akcjach Stephanie Jones, ale nie były w stanie zatrzymać Jeffery, która trafiła z półdystansu na 68:67. Rzucająca Basketu 25 postawiła kropkę nad i trafiając trójkę na 71:68 na 30 sekund przed końcem. Time-out dla Ślęzy, a po nim strata Sug Sutton i faul Jones na McBride. Ta trafia swój jeden z dwóch osobistych na 72:68. Na osiem sekund przed końcem za trzy przymierzyła Sutton, ale wrocławiankom nie wystarczyło już czasu na sfaulowanie i znalezienie dobrej pozycji do rzutu.

Comeback Basketu 25 należy traktować w kategorii historycznego, bo takie powroty z dalekich podróży zdarzają się niezwykle rzadko. Koszykarki Ślęzy nie mogą długo rozpamiętywać tego, co wydarzyło się w niedzielę w Bydgoszczy, bo już w środę zagrają kolejny mecz. Na ich nieszczęście rywalkami będą niepokonane od początku sezonu 2019/2020 mistrzynie Polski – koszykarki Arki Gdynia. Początek tego spotkania w hali wrocławskiej AWF o godz. 18.

KS Basket 25 Bydgoszcz – Ślęza Wrocław 73:71 (14:20, 14:23, 15:15, 30:13).
Basket 25: Jeffery 31, Evans 15, McBride 10, Ervin 8, Stankiewicz 4, Międzik 3, Szajtauer 2, Michałek 0, Faleńczyk 0. Sobiech DNP.
Ślęza: Sutton 18, Jones 17, Dudasova 15, Dedić 6, Jakubiuk 6, Dobrowolska 5, Puter 4, Poleszak 0. Tyszkiewicz, Jasińska DNP.