„Cały zespół dołożył wszelkich starań, aby realizować plan na mecz”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – MB Zagłębie Sosnowiec, który zakończył się zwycięstwem wrocławianek 91:59.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Z pewnością ta pierwsza kwarta otworzyła dobre zawody i tę koncentrację utrzymaliśmy przede wszystkim po przerwie, bo był taki moment, że troszkę się pogapiliśmy w obronie, dostaliśmy trzy łatwe trójki. Ale w przerwie wróciliśmy do naszych założeń i gratulacje dla dziewczyn, bo realizowaliśmy to, co było w założeniach, a dodaliśmy do tego skuteczny i mądry atak, bo wykorzystywaliśmy błędy przeciwnika.

Alexa Held (koszykarka Ślęzy): Miałyśmy bardzo dobrą energię w defensywie, niemalże przez cały mecz. Myślę, że cały zespół dołożył wszelkich starań, aby realizować plan na mecz i był bardzo aktywny, co przełożyło się na łatwiejszą grę w ataku. Dobrze dbaliśmy o piłkę, co jest zawsze mile widziane.

Jorge Aragones (trener MB Zagłębia): Gratulacje dla Ślęzy, myślę, że zagrały świetny mecz. To nie był nasz dzień, taka jest prawda, czasami tak się zdarza. Musimy zapomnieć o tym meczu i trzymać się pozytywów. A pozytywne jest to, że to dopiero początek i przed nami wciąż długa droga do końca sezonu. Drugim pozytywem jest powrót Jessici. Oczywiście to normalne, że potrzebuje czasu, ale jest z nami i na pewno pomoże nam jak zawsze. To są te pozytywy – sezon wciąż układa się dla nas dobrze i Jess wróciła.

Jessica January (koszykarka MB Zagłębia): Miałyśmy kilka ciężkich przepraw przeciwko Ślęzie w ostatnich sezonach, ale nie myślę, że brakowało nam zaangażowania. Tak jak powiedział trener, to nie był nasz dzień, traciłyśmy piłkę, nie miałyśmy dobrego czucia gry. Czasami takie mecze są dobre dla drużyny. Idąc dalej będziemy starali się zachować pozytywne nastawienie i mam nadzieję, że zagramy lepiej w kolejnych meczach.

Ślęza kończy wyjazdowy maraton trudnym meczem w Sosnowcu

Koszykarki Ślęzy Wrocław w sobotę o godzinie 14:00 zagrają ostatni mecz z serii wyjazdów na początek sezonu. Rywalem żółto-czerwonych będzie rozpędzony zespół MB Zagłębia Sosnowiec, który jest obecnie w doskonałej formie.

Podopieczne Jorge Aragonesa wygrały cztery ostatnie mecze, pokonując bardzo groźnych rywali. Na krajowym rozkładzie sosnowiczanek znalazły się brązowe medalistki z ubiegłego sezonu – PSI Enea Gorzów Wielkopolski oraz mistrzynie Polski, Polski Cukier AZS UMCS Lublin. Z kolei w EuroCupie koszykarki Zagłębia odniosły cenne zwycięstwo, wygrywając z Gerniką Bizkaia 70:69, co dało im awans do fazy play-off, gdzie czekać będzie turecki Galatasaray. Losy każdego z trzech spotkań ważyły się do ostatnich momentów, o czym najlepiej świadczą nikłe różnice punktowe. Sobotnie rywalki Ślęzy zwyciężały kolejno trzema, pięcioma i jednym punktem, a w pierwszym z tych starć do pokonania zespołu z Gorzowa potrzebowały dogrywki. Trwająca seria zwycięstw bardzo dobrze pokazuje siłę drużyny z Sosnowca, a także jej doświadczenie i umiejętność zachowania zimnej krwi. Nic zatem dziwnego, że to właśnie gospodynie są faworytem konfrontacji w ramach 8. kolejki Orlen Basket Ligi Kobiet.

– To solidna drużyna. Grałyśmy z nimi przed sezonem, mają wiele utalentowanych zawodniczek i nie bez powodu wygrały w tym sezonie dużo spotkań. Musimy trzymać się planu na mecz i znać raport o rywalkach – mówi Alexa Held.

– Widzimy po ostatnich dwóch meczach – meczu ligowym z Lublinem i meczu EuroCupowym, że grają wąskim składem, ale od początku sezonu Sosnowiec bardzo dobrze się prezentuje. Jedna porażka na wyjeździe z Gdynią, a tak to, mimo to, że to są mecze decydujące się w ostatnich minutach, to Sosnowiec na swoją korzyść przechyla te mecze. Na pewno trudne spotkanie przed nami, też mamy informację, że będą już z nowym graczem. Starym nowym graczem, bo wraca Jessica January i na pewno na rozegraniu to bardzo pomoże – dodaje trener Arkadiusz Rusin.

O ile forma amerykańskiej rozgrywającej pozostaje lekką niewiadomą, to można się spodziewać, że z miejsca stanie się ważną postacią w zespole trenera Aragonesa, dołączając tym samym do pozostałych zagranicznych liderek MB Zagłębia. Najjaśniej świeci gwiazda Batabe Zempare (18.5 pkt, 8 zb/mecz), która przeciwko AZS-owi Lublin zanotowała double-double, ma też na koncie fenomenalny mecz z Eneą AZS-em Poznań – 35 punktów i 12 zbiórek. Znakomitym ruchem było sprowadzenie do Sosnowca Zoe Wadoux. Francuska rzucająca doskonale odnajduje się w dynamicznej, ofensywnej koszykówce preferowanej przez hiszpańskiego szkoleniowca. Jednak, jak to z każdym shooterem bywa, gdy rzuty nie wpadają, jej wpływ na grę jest nieco mniejszy. Sztab Ślęzy wie jednak doskonale, na co stać 22-letnią zawodniczkę, bo raz po raz trafiała za trzy w przedsezonowym sparingu obu drużyn w KGHM Ślęza Arenie. Wrocławianki wygrały co prawda 87:69, ale Wadoux rzuciła wówczas 32 punkty.

– W sparingu praktycznie była nie do zatrzymania dla nas i wiadomo, jak się z takimi graczami funkcjonuje. Jeżeli otworzymy ją na początku, to ona wtedy jest on fire i każdy rzut jest dla niej łatwy. A w momencie, gdy wyjdziemy z odpowiednią dyscypliną, z tymi zasadami, które mamy przygotowane w defensywie i zatrzymamy ją, to takiemu graczowi też ciężko się gra – wyjaśnia szkoleniowiec Ślęzy i dodaje, że ofensywa Zagłębia nie opiera się wyłącznie na Francuzce. – Ale to nie jest tylko Wadoux, bo też Zempare jest klasą sama dla siebie w tej chwili w polskiej lidze. Nie możemy zapomnieć o Urbaniak [Quinn Urbaniak-Dornstauder – red.], bo ona w strefie podkoszowej, szczególnie w tę prawą stronę gra bardzo dobrze. Dochodzi polska rotacja, być może ona nie jest bardzo szeroka, ale te dziewczyny, które wchodzą, zawsze dają coś w meczu, pomagają – zaznacza Rusin.

Jeśli chodzi o najnowszą historię pojedynków pomiędzy Ślęzą i MB Zagłębiem, to jest ona korzystna dla żółto-czerwonych. Wrocławianki nie przegrały ze swoimi sobotnimi przeciwniczkami od stycznia 2021 roku, wygrywając cztery ostatnie bezpośrednie konfrontacje. Koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska z pewnością nie są bez szans w najbliższym pojedynku, ale jeśli chcą myśleć o przedłużeniu serii zwycięstw nad Zagłębiem, muszą być skoncentrowane przez cały mecz.

– Mamy nieustannie te same założenia – nie porobić głupot w ataku, żebyśmy kolejny raz po stratach nie stracili kilkunastu punktów i tego musimy się trzymać. Wiemy, jak one bronią pick and rolle i na to trzeba być przygotowanym, ale przede wszystkim ograniczyć głupoty w ataku związane ze stratami, żeby nie dać łatwych punktów dla przeciwnika – uczula trener Arkadiusz Rusin.

– Musimy się skupić na podstawach. Naszej energii, naszym zaangażowaniu, dbaniu o piłkę, graniu dobrze w obronie, a to przełoży się na nasze celne rzuty. Nawet jeśli nie będą wpadać, walcząc w obronie możemy sprawić, że to będzie zacięte spotkanie. Najważniejsza będzie nasza postawa – to, co możemy kontrolować i myślę, że będzie dobrze – kończy Lexi Held.

Początek meczu MB Zagłębie Sosnowiec – Ślęza Wrocław w sobotę o godzinie 14:00 w Arenie Sosnowiec. Transmisja z tego spotkania będzie dostępna na platformie emocje.tv w systemie PPV. Miesięczny abonament kosztuje 34 złote, można również wykupić dostęp na 24 godziny w cenie 15 złotych.

Arka odpłynęła Ślęzie w drugiej połowie

Koszykarki Ślęzy Wrocław przegrały z VBW Arką Gdynia w meczu 7. kolejki Orlen Basket Ligi Kobiet. Żółto-czerwone toczyły w Gdyni wyrównaną walkę w pierwszej połowie, ale po przerwie nie miały odpowiedzi na atuty gdynianek.

Pierwsze minuty zwiastowały zaciętą walkę, w kilku akcjach rozpoczynających spotkanie oba zespoły nie były w stanie zdobyć punktów. Zrobiła to dopiero Laura Miskiniene, trafiając jeden z dwóch rzutów osobistych. To rozwiązało worek z punktami, bo błyskawicznie zrobiło się 7:5 dla gdynianek.

Wysoka intensywność utrzymała się w dalszych fragmentach pierwszej kwarty. Najpierw pod kosz przebiła się Barbora Wrzesinski, na co odpowiedziała Schaquilla Nunn swoim agresywnym atakiem w pomalowane. Z linii dwukrotnie trafiła Miskiniene, a Nunn po drugiej stronie parkietu zrobiła akcję 2+1 i zmniejszyła straty 1KS-u do jednego oczka. Trójka słowackiej rozgrywającej powiększyła prowadzenie gospodyń, ale punkty Nunn i Angel Baker doprowadziły do remisu na 3 minuty przed końcem pierwszej odsłony meczu.

Gdynianki jeszcze raz przejęły inicjatywę za sprawą trafień Rennii Davis i Kamili Borkowskiej, a trójka tej pierwszej dała gospodyniom pięć punktów przewagi. Dobra akcja podkoszowa Natalii Kurach, którą skrzydłowa Ślęzy zamieniła na trzy oczka była tylko przecinkiem w skutecznym fragmencie gry Arki. Ostatnim akcentem pierwszej kwarty były punkty Miskiniene i Julii Bazan, które ustanowiły wynik po 10 minutach na 24:19.

Tuż po wznowieniu gry za trzy trafiła Held, ale na ten rzut gospodynie odpowiedziały swoimi czterema oczkami. Ślęzie pomogły dwa celne rzuty Digny Strautmane, po których trener Philip Mestdagh musiał wziąć czas. Przerwa mu nie pomogła, bo Held zamieniła rzuty osobiste na dwa punkty i wyprowadziła żółto-czerwone na prowadzenie. Amerykańska rzucająca w kolejnej akcji przebiła się pod kosz i zanotowała akcję 2+1 na 32:29 dla Ślęzy.

Wrocławianki nie były jednak w stanie zbudować sobie prowadzenia, choć miały swoje szanse, zarówno z linii rzutów osobistych, jak i z gry. Niewykorzystane okazje przełożyły się na trójkę Davis oraz dwa punkty Miskiniene, a to oznaczało time-out dla trenera Arkadiusza Rusina. Co prawda tuż po przerwie na żądanie jego zespół popełnił stratę, ale już w dwóch kolejnych posiadaniach trafiły Held i Baker, a to oznaczało prowadzenie Ślęzy 36:34 i… czas dla Philipa Mestdagha. Przyniósł on trójkę Kamili Podgórnej. Do przerwy najpierw dwa punkty zdobyła Karolina Stefańczyk, następnie zaś z linii osobistych oczko do swojego dorobku dołożyła Miskiniene i po 20 minutach był remis 38:38.

W trzecią kwartę mocno weszły gdynianki, za sprawą dobrych akcji Wrzesiński i Miskiniene Arka szybko ponownie objęła prowadzenie. Ślęza starała się dotrzymać kroku rywalkom, w pierwszych minutach drugiej połowy czyniąc to skutecznie. Z linii dwukrotnie trafiła Nunn, dwa punkty wejściem pod kosz zdobyła Baker. W końcu jednak zabrakło odpowiedzi na akcję 2+1 Davis. Wrocławianki nie były w stanie grać konsekwentnie po obu stronach parkietu, a to była woda na młyn dla gospodyń.

Po tym, jak na 47:49 trafiła Martyna Pyka, zespół z Gdyni przeprowadził serię 7:0, po której mecz się otworzył, a wrocławianki musiały bez ustanku gonić swoje przeciwniczki. Tyle, że te nie zamierzały dać się już złapać – wręcz przeciwnie, w planach miały dalsze budowanie przewagi. Pomagały w tym zawodniczki z Wrocławia, które popełniały przewinienia dające koszykarkom Arki łatwe punkty z linii rzutów osobistych. W efekcie drużyna znad morza po trzech kwartach prowadziła 62:52.

Wrocławianki potrzebowały swojej serii punktowej, żeby jeszcze podgrzać temperaturę decydującej odsłony, lecz taka seria nie nadchodziła. Zamiast tego pięć punktów bez odpowiedzi dodały do swojego dorobku gospodynie i trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas, żeby spróbować po raz ostatni zagrzać swoje zawodniczki do walki. Jednak tak zaprawiony w bojach zespół jak VBW Arka wiedział dokładnie, co trzeba zrobić, żeby bezpiecznie dowieźć prowadzenie do końcowej syreny. Tak też się stało i gdy czas gry upłynął gdynianki cieszyły się z wygranej 83:68.

Po przerwie drużyna z Gdyni podkręciła tempo i intensywność, a Ślęza została z tyłu. Nie pomagały straty, z których Arka zdobyła aż 19 punktów – wrocławianki po błędach rywalek dodały sobie tylko dwa oczka. Żółto-czerwone miały też problem z powstrzymywaniem przeciwniczek bez faulowania, z linii rzutów osobistych zespół znad morza miał 8 punktów więcej od koszykarek 1KS-u.

Przed Ślęzą teraz kolejny trudny przeciwnik – MB Zagłębie Sosnowiec. To starcie już w najbliższą sobotę o godzinie 14:00 na Śląsku.

VBW Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 83:68 (24:19, 14:19, 24:14, 21:16).
VBW Arka: Davis 23, Wrzesiński 21, Miskiniene 13, Borkowska 8, Puter 7, Cowling 4, Podgórna 3, Kastanek 2, Bazan 2, Żytkowska, Szymkiewicz 0, Szulc DNP.
Ślęza: Held 18, Nunn 11, Baker 11, Strautmane 10, Kurach 8, Stefańczyk 5, Pyka 3, Mielnicka 2. Mońko, Furman DNP.

Poprzeczka idzie w górę – Ślęza zagra z Arką Gdynia

W niedzielę, 26 listopada o godzinie 16:00 koszykarki Ślęzy Wrocław zagrają w wyjazdowym spotkaniu z VBW Arką Gdynia. Gospodynie aspirują do medali mistrzostw Polski i z pewnością będą sporym wyzwaniem dla zespołu z Wrocławia.

Gdynianki po sześciu seriach gier legitymują się bilansem czterech wygranych i dwóch porażek. Podopieczne Philipa Mestdagha zwycięsko wyszły z konfrontacji z Eneą AZS-em Poznań, SKK Polonią Warszawa, MB Zagłębiem Sosnowiec i Polskim Cukrem AZS-em UMCS-em Lublin. Zwłaszcza zeszłotygodniowy triumf nad mistrzyniami Polski mógł imponować, bo Arka na własnym parkiecie nie zostawiła lubliniankom żadnych złudzeń co do tego, która drużyna zasługiwała na zwycięstwo. Koszykarki znad morza przeważały w każdym aspekcie gry i bez najmniejszych problemów pokonały ekipę prowadzoną przez Krzysztofa Szewczyka 80:59. Jeżeli chodzi o porażki, to gdynianki zeszły z parkietu pokonane w starciach z Energą Toruń i PSI Eneą Gorzów Wielkopolski. Były to jednak nieznaczne przegrane, które innego dnia mogły zakończyć się wygraną Arki.

Zespół z Gdyni występuje również w rozgrywkach EuroCup Women, gdzie wciąż wszystko może się wydarzyć. Przed ostatnią kolejką Arka jest na miejscu premiowanym awansem do kolejnej fazy, ale w decydującej serii gier gdynianki mierzą się z tureckim Emlak Konut. Turczynki będą chciały odrobić z nawiązką czteropunktową stratę z pierwszego meczu i zastąpić niedzielne rywalki Ślęzy na jednym z dwóch pierwszych miejsc grupy L. To spotkanie już w środę w Gdyni, więc trener Mestdagh będzie musiał rozsądnie dysponować siłami swoich podopiecznych, żeby być górą w obu najbliższych konfrontacjach. Arka zaprzepaściła szansę na spokojną ostatnią serię gier, niespodziewanie przegrywając w czwartek na wyjeździe ze szwajcarskim Elfic Fribourg. Gospodynie tego starcia trafiły aż 18 z 27 trójek i za sprawą tego bombardowania z dystansu sięgnęły po ważne zwycięstwo, które pozostawia je w grze o awans.

Siłą gdynianek jest szeroki i zarazem utalentowany skład. Sprowadzenie Rennii Davis i Mikayli Cowling okazało się być trafionym posunięciem, gdyż obie Amerykanki są liderkami zespołu i nadają ton poczynaniom ofensywnym Arki. W Gdyni z pewnością odetchnęli z ulgą po tym, jak Cowling szybciej niż przewidywano wróciła do zdrowia po brutalnym i skandalicznym pobiciu. 27-letnia skrzydłowa trafia spektakularne 62.8 proc. rzutów z gry i choć to próbka zaledwie trzech meczów, to z pewnością koszykarki Ślęzy będą musiały mocno pracować na to, aby zatrzymać absolwentkę uczelni California. Pod nieobecność swojej rodaczki większą odpowiedzialność za zdobywanie punktów wzięła na siebie Davis i nie zawiodła, zdobywając w trzech konfrontacjach kolejno 23, 14 i 19 punktów. To podniosło jej średnią do poziomu 13.8 oczka, do czego dokłada 6.8 zbiórki. Zagraniczny kontyngent uzupełniają nowe-stare zawodniczki VBW Arki, czyli Barbora Wrzesinski oraz Laura Miskiniene. Słowaczka i Litwinka nie straciły niczego ze swojej doskonałej formy, którą imponowały przez lata w Ekstraklasie. Wrzesinski osiąga średnie w wysokości 11 punktów oraz 6.3 asysty, zaś Miskniene to gwarancja gry w okolicach double-double – ma już trzy takie spotkania.

Polska rotacja to przede wszystkim bardzo dobra znajoma całej Ślęzy Wrocław czyli Marissa Kastanek, która z pewnością tradycyjnie będzie sporym problemem dla defensywy żółto-czerwonych. Warto też zwrócić uwagę na Kamilę Borkowską. Środkowa, która imponuje warunkami fizycznymi, jest w stanie zagrać dobre zawody, ale na początku tego sezonu ma kłopoty ze skutecznością rzutów – trafia zaledwie 38 proc. prób przy 63.2 proc. w minionym sezonie. Swoją cegiełkę do wyniku zawsze dokłada Bożena Puter, inna była koszykarka Ślęzy. Wicemistrzyni świata w koszykówce 3×3 do maksimum wykorzystuje otrzymane od trenera Mestdagha minuty.

Za nami już ponad 1,5 miesiąca ligowej rywalizacji, dlatego też okres przygotowawczy należy traktować w kategoriach ciekawostek. Niemniej warto wspomnieć o zwycięstwie, jakie Ślęza odniosła nad Arką pod koniec września. Żółto-czerwone wygrały wówczas 79:61 i cały zespół przyczynił się do tego wyniku. I taki sam wkład koszykarek Ślęzy będzie potrzebny, jeśli wrocławianki mają w niedzielę wieczorem wyjechać znad morza z piątą wygraną w sezonie.

– Gdynię uważam, za zespół z potencjałem nawet na walkę w finale tych rozgrywek. To już jest inna półka, to tak naprawdę wszystkie zawodniczki z naszego zespołu muszą zafunkcjonować w meczu, jeżeli chcemy myśleć o nawiązaniu walki i o pozytywnym zakończeniu takich meczów – podkreśla trener Arkadiusz Rusin i dodaje, że przed jego drużyną okres trudnych wyzwań. – Zdajemy sprawę, że następnych dwóch rywali, jakich mamy, to są już zespoły, które występują w europejskich pucharach. To są już przeciwnicy z wysokiej półki dla nas – mówi szkoleniowiec Ślęzy.

Kolektyw i zaangażowanie przez 40 minut – to klucze do piątego triumfu z rzędu, ale i do zaliczenia najtrudniejszego w ostatnim czasie sprawdzianu. Gra Ślęzy wciąż nie wygląda tak, jakby życzył sobie tego trener Rusin, który nieustannie szuka sposobów na dalszą poprawę dyspozycji swoich podopiecznych. W poprzednich czterech wygranych nie brakowało mankamentów w postawie żółto-czerwonych, co tylko motywuje je do lepszej postawy, zarówno na treningach, jak i w trakcie spotkań Orlen Basket Ligi Kobiet.

– Te cztery mecze na pewno nam dużo pokazały, dużo nas nauczyły. Staramy się po każdym meczu wyciągnąć wnioski. Mieliśmy analizę wideo, trener pokazuje nam nasze błędy, przede wszystkim w obronie. I myślę, że defensywa to klucz do następnego spotkania, jakim jest mecz z Arką Gdynia. Na pewno musimy postawić dobre warunki w obronie. Jeśli zrealizujemy nasze założenia, to powinien być to bardzo ciekawy i zacięty mecz. Na pewno oddamy całe serce na parkiecie – to możemy zagwarantować – deklaruje Karolina Stefańczyk.

Początek meczu VBW Arka Gdynia – Ślęza Wrocław w niedzielę o godzinie 16:00 w hali Gdyńskiego Centrum Sportu. Transmisja z tego spotkania będzie dostępna na platformie emocje.tv w systemie PPV. Miesięczny abonament kosztuje 34 złote, można również wykupić dostęp na 24 godziny w cenie 15 złotych.

Ślęza wygrywa w Toruniu po zaciętej batalii

Koszykarki Ślęzy Wrocław wytrzymały wojnę nerwów w Toruniu, pokonując miejscową Energę Polski Cukier 94:71. Wysokie zwycięstwo nie oddaje jednak w żadnym wypadku przebiegu meczu.

Wrocławianki zaczęły to starcie bardzo dobrze, zdobywając szybkie pięć punktów. Jednak wraz z upływem czasu, inicjatywę przejęły gospodynie, które opierały swoją grę na dwóch wysokich zawodniczkach. La Mama Kapinga Maweja i Asia Strong zdobyły 13 pierwszych punktów dla swojej drużyny, wyprowadzając Energę na prowadzenie 13:6. Przy tym wyniku trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas i naprowadzić swoje podopieczne na właściwe tory.

Zespół ze stolicy Dolnego Śląska zareagował pozytywnie na żywiołowe wskazówki przekazane w trakcie time-outu i zaczął systematycznie odrabiać straty. Sygnał do tego dała Digna Strautmane, trafiając z dystansu po asyście Alexy Held. Chwilę później Held zamieniła na punkty oba rzuty osobiste na 15:11 dla Energi. Amerykanka była odpowiedzialna także za kolejne sześć oczek Ślęzy, najpierw asystując przy akcji Martyny Pyki, a następnie osobiście zdobywając cztery punkty, doprowadzając do remisu. Status quo utrzymało się do końca pierwszej odsłony i zapowiadało niezwykle zaciętą resztę meczu.

Drugą kwartę ponownie dobrze zaczęła Ślęza. Akcję 2+1 przeprowadziła Karolina Stefańczyk, a następnie Held trafiła z półdystansu i za trzy, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 30:23. Trener Elmedin Omanić poprosił o przerwę, a tuż po niej zza łuku przymierzyła Keishana Washington. Wrocławianki odrobiły te trzy punkty za sprawą Natalii Kurach i Angel Baker, ale było to tylko chwilowe oddalenie zagrożenia. Koszykarki Energi zabrały się do pracy, szybko zmniejszając straty do trzech oczek. Kolejny punkt urwały chwilę później i choć żółto-czerwone starały się odpierać ataki gospodyń, to w końcu zabrakło im kontry.

W zaledwie minutę ze stanu 38:34 dla Ślęzy zrobiło się 40:38 dla Energi, w czym duży udział miała Angelika Stankiewicz. Kapitan torunianek asystowała przy skutecznym ataku na kosz Asii Strong, a następnie wymusiła faul Karoliny Stefańczyk, po którym dała swojej drużynie prowadzenie. To było jednak chwilowe, bo Alexa Held nie zamierzała schodzić do szatni przy przewadze rywalek. Najpierw zdobyła punkty z szybkiego ataku, a następnie tuż przed syreną ogłaszającą koniec pierwszej połowy trafiła za trzy i Ślęza prowadziła 43:42.

Pierwsza minuta trzeciej kwarty zwiastowała dalszą część bitwy, ale potem nastąpiło niespodziewane trzęsienie ziemi. Sędziowie przyznali przewinienie techniczne Angelice Stankiewicz, które rozwścieczyło trenera Omanicia na tyle, że w przeciągu dwóch minut otrzymał dwa „dachy” i musiał opuścić parkiet. Ślęza zamieniła ten rozwój wydarzeń na jedenastopunktową przewagę, w której ogromny udział miała Held. Rzucająca 1KS-u dwukrotnie w przeciągu minuty trafiła za trzy, a dodatkowo przy drugiej próbie była faulowana przez Maweję i wykorzystała dodatkowy rzut osobisty.

Wydawało się, że Ślęza przejmie inicjatywę i już do końca meczu będzie kontrolować wydarzenia na parkiecie. Nic bardziej mylnego, gdyż decyzje trójki sędziowskiej ożywiły publiczność w hali treningowej Areny Toruń, a to przełożyło się na dodatkową motywację dla miejscowej drużyny. Torunianki wróciły do swojej gry, agresywnie atakując strefę podkoszową. Żółto-czerwone wyglądały na kompletnie nieprzygotowane na ten obrót spraw, co i rusz faulując rywalki bądź przegrywając rywalizację w pomalowanym. W efekcie prowadzenie Ślęzy w niespełna dwie minuty stopniało z 11 punktów do zaledwie jednego oczka.

Do remisu jednak nie doszło, a dbała o to naturalnie Held, która w kluczowych momentach przychodziła na ratunek swojej drużynie. Amerykanka kończyła ważne akcje, na które ciężko pracował cały zespół. Jej licznik po trzech kwartach zatrzymał się na 36 oczkach, co jest najlepszym wynikiem punktowym w historii Ślęzy Wrocław po powrocie do Ekstraklasy w 2014 roku. W utrzymywaniu przewagi nad rywalkami ważna była też trójka Digny Strautmane po asyście Martyny Pyki na 70:65, która dała Ślęzie nieco oddechu.

Gdy udało się wytrzymać ten napór i dotrwać do końca trzeciej kwarty, po wznowieniu gry wrocławianki chciały jak najszybciej rozstrzygnąć to spotkanie w decydującej odsłonie. Ta sztuka udała się za sprawą duetu Angel Baker – Digna Strautmane. Rozgrywająca 1KS-u była odpowiedzialna za osiem kolejnych punktów przyjezdnych, w tym za dwie trójki łotewskiej skrzydłowej. Po dwóch minutach czwartej części gry było 80:67 dla Ślęzy, co definitywnie przesądziło o losach meczu.

Podopieczne Arkadiusza Rusina trzymały jednak wysokie obroty, dalej szukając punktów. Po zbiórce ofensywnej Strautmane za trzy trafiła Kurach, potem spod kosza nie pomyliła się Pyka, a swoje punkty dodała także Baker. Na pięć minut przed końcową syreną było 87:69, a żółto-czerwone na pożegnanie z Toruniem dołożyły jeszcze siedem oczek, stawiając kropkę nad i w jakże udanej czwartej kwarcie.

Można jedynie gdybać, jak potoczyłby się ten mecz gdyby nie dyskwalifikacja trenera Omanicia. Obie drużyny miały swoje momenty i niewykluczone, że losy spotkania pozostawałyby nierozstrzygnięte do samego końca. Jednak sprawy potoczyły się inaczej i wrocławianki wyjechały z Torunia z bardzo ważnym zwycięstwem. Maraton wyjazdowy Ślęzy przenosi się teraz do Gdyni, gdzie w niedzielę 26 listopada żółto-czerwone zagrają z VBW Arką Gdynia.

Energa Polski Cukier Toruń – Ślęza Wrocław 71:94 (22:22, 20:21, 25:29, 4:22).
Energa Polski Cukier: Kapinga Maweja 17, Sobiech 16, Strong 15, Stankiewicz 14, Washington 7, Ossowska 2, Boiko 0, Krupa 0. Trzymkowska, Urban DNP.
Ślęza: Held 36, Baker 20, Kurach 14, Strautmane 14, Pyka 5, Stefańczyk 3, Nunn 2, Mielnicka 0. Kurkowiak, Furman DNP.