„Zagraliśmy w tym meczu dwadzieścia minut”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu CCC Polkowice – Ślęza Wrocław, w którym wrocławianki przegrały 76:84.

Arkadiusz Rusin: Gratulacje dla zespołu z Polkowic. My zagraliśmy w tym meczu 20 minut, drugie dwadzieścia nie dorastaliśmy umiejętnościami do przeciwnika. Stąd taki wynik. Początek, gdzie tracimy 30 punktów w 12 minut i ostatnia kwarta – kolejne 30 punktów stracone przez nas… Nie jesteśmy zespołem, który jest w stanie przerzucać dobrych przeciwników. Możemy nawiązać walkę jedynie jeżeli nasza defensywa będzie funkcjonować, a dzisiaj nie funkcjonowała.

Abigail Glomazic: Zaczęłyśmy to spotkanie bardzo słabo, popełniałyśmy dużo strat, nie realizowałyśmy zagrywek zgodnie z planem. Grałyśmy bardzo nerwowo, a przeciwnik to wykorzystał. Początek nie był dla nas najlepszy, a przeciwko takiemu rywalowi bardzo trudno jest źle zacząć, a następnie wrócić do meczu. W trzeciej kwarcie nasza defensywa pozwoliła nam odrobić straty i nawiązać walkę – gdybyśmy grały w ten sposób przez resztę meczu, wynik mógłby być inny.

Maros Kovacik: Myślę, że ten mecz mógł podobać się kibicom, było w nim dużo ofensywy, rzutów, szybkiego ataku. Bardzo cieszę się, że dobrze weszliśmy w mecz, w pierwszej kwarcie byliśmy skoncentrowani. W trzeciej kwarcie dzielił nas tylko jeden punkt i mieliśmy problemy z organizacją w obronie, ale jestem bardzo zadowolony z tego, jak zagraliśmy ostatnie minuty. Dużo meczów w tym sezonie uciekło nam w końcówkach, a tym razem udało nam się tego nie zrobić. Cieszę się, że wygraliśmy większą różnicą punktów niż przegraliśmy we Wrocławiu i to może być decydujące na koniec sezonu. Gratuluję zespołowi z Wrocławia, rzuciliście nam dużo punktów.

Maria Conde: Rywale postawili trudne warunki, to był bardzo fizyczny mecz. Często w tym sezonie miałyśmy problemy z rozpoczynaniem kwart, tym razem w zespole panowała koncentracja. Miałyśmy bardzo dużo asyst i mało strat, co w tym sezonie nie zdarza się często. Zawsze, kiedy Ślęza chciała robić serię punktową, udawało nam się utrzymywać przewagę. Wszyscy byli skoncentrowani i zdeterminowani, skupieni na celu. Cieszę się ze zwycięstwa.

CCC górą w emocjonujących derbach Dolnego Śląska

W derbowym spotkaniu 18. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała z CCC Polkowice 78:84 po zaciętym i atrakcyjnym widowisku.

W pierwszych momentach żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy, koszykarkom udzieliła się derbowa atmosfera, co przełożyło się na spudłowane rzuty i straty. Po trzech minutach na tablicy wyników mieliśmy 4:4, dla gospodyń punkty zdobyły Lauren Mansfield i Denesha Stallworth, zaś dla Ślęzy dwukrotnie trafiła Dominika Owczarzak. 60 sekund później wrocławianki wyszły na prowadzenie za sprawą Agaty Dobrowolskiej, ale już w kolejnej akcji CCC odpowiedziało punktami Danielle Robinson. Wymiana ciosów potrwała jeszcze kolejną minutę – tym razem do protokołu wpisały się Cierra Burdick oraz Maria Conde. Po trafieniu Hiszpanki gospodynie zaczęły budować przewagę – najpierw spod kosza trafiła Robinson, a chwilę później z półdystansu nie pomyliła się Weronika Gajda. Polkowiczanki objęły prowadzenie 12:8 i trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas.

Zamiast zmniejszenia deficytu zespół Ślęzy kompletnie pogubił się w obronie, czego konsekwencją była trójka Weroniki Gajdy, która pozostała bez żadnej opieki. W następnej akcji Burdick trafiła na 10:15, a po pudle Conde swoją szansę na kolejne dwa oczka miała Dobrowolska, lecz jej rzut chybił celu. Gdy hiszpańska skrzydłowa CCC otrzymała drugą szansę, nie zmarnowała jej. Gospodynie kontrolowały przebieg wydarzeń, w drugim fragmencie pierwszej kwarty mając odpowiedź na każdą udaną akcję rywalek. A że tych było niewiele, to oprócz kontrowania celnych rzutów Ślęzy, Pomarańczowe również dokładały kolejne punkty do swojej przewagi. Premierowa odsłona zakończyła się celnym rzutem trzypunktowym Danielle Robinson, która również nie miała obok siebie żadnej zawodniczki w żółto-czerwonym stroju. Prowadzenie 23:14 dawało CCC komfort przed kolejną częścią spotkania.

Zwłaszcza, że mistrzynie kraju nie zwolniły tempa i tuż po wznowieniu gry najpierw trafiła Conde, a następnie znów z dystansu pocelowała Gajda. Na szczęście dla wrocławskich kibiców, podkoszowe Ślęzy, Cierra Burdick i Talia Caldwell, dotrzymały kroku przeciwniczkom, zdobywając po dwa oczka. Środkowa 1KS-u dołożyła także blok, który na punkty zamieniła Dajana Butulija. Ta sekwencja mogła być dla Ślęzy dobrą okazją na rozpędzenie się i zbudowanie serii punktowej, ale jeszcze zanim wrocławianki mogły się za to zabrać na 31:20 za trzy rzuciła Gajda. Na tę trójkę odpowiedziała Burdick, a następnie na jej trafienie kontrę miała Denesha Stallworth. To jednak nie koniec strzelania, bowiem pod kosz CCC przebiła się Jovanović, a po drugiej stronie parkietu amerykańska środkowa polkowiczanek zdobyła punkty dokładnie w ten sam sposób, co kilkadziesiąt sekund wcześniej. Pierwsze pięć minut drugiej kwarty nie przyniósł zmiany przewagi, gospodynie wciąż prowadziły dziewięcioma punktami – 35:26.

Wszyscy, którzy wyczekiwali momentu spowolnienia i niemocy ofensywnej, mogli tylko patrzeć jak kolejne rzuty wpadają do kosza z dużą systematycznością. Długo nie było przestojów i fragmentu, w którym obie drużyny spudłowałyby kilka rzutów z rzędu. Przerwa w punktowaniu nastąpiła dopiero na 2,5 minuty przed końcem drugiej odsłony przy stanie 39:32 dla gospodyń. Sześć kolejnych prób zawodniczek CCC i Ślęzy chybiło celu, a ten kiepski fragment gry zatrzymał trener Maros Kovacik prosząc o czas na 45 sekund przed przerwą. Po timeoucie punktowały jednak wyłącznie gospodynie i wyłącznie z linii rzutów osobistych. Jedno oczko dołożyła Denesha Stallworth, dwa Maria Conde i polkowiczanki schodziły do szatni z dziesięcioma punktami zapasu.

Trzecia odsłona rozpoczęła się od problemów z ofensywą Ślęzy i dobrej defensywy wrocławianek. Pomimo dwóch strat i jednego niecelnego rzutu, żółto-czerwonym udało się trzykrotnie zatrzymać zespół z Polkowic, co dało nadzieję na odrobienie strat. Sygnał do tego dała oczywiście kapitan 1KS-u, Cierra Burdick, która wymusiła przewinienie Artemis Spanou i zakończyła akcję 2+1. CCC odpowiedziało za sprawą dobrze dysponowanej Deneshy Stallworth, która najpierw została sfaulowana przez Burdick, a następnie po asyście Conde trafiła spod kosza. Ślęza ponownie zdobyła trzy punkty po akcji 2+1, tym razem faulowana była Dominika Owczarzak. Jednak, odwrotnie do pierwszych fragmentów trzeciej kwarty, starania wrocławianek w ataku były negowane przez problemy w obronie. Dwie kolejne akcje Marii Conde ponownie dały CCC 10 punktów przewagi – 50:40.
Gdy zawodniczki Arkadiusza Rusina wreszcie połączyły atak z obroną, przez niemal pięć minut powstrzymywały skutecznie atak gospodyń, a przy tym zdobyły dziewięć kolejnych punktów. Cztery z nich uzbierała Abigail Glomazic, a kontratak zakończony lay-upem Szwedki wymusił na trenerze CCC wzięcie time-outu. Ten nie pomógł jego podopiecznym złapać oddechu, bo po wznowieniu gry spudłowała Stallworth, a po drugiej stronie parkietu Robinson sfaulowała Glomazic, która wykorzystała oba osobiste na 49:50. Seria 9:0 zajęła zółto-czerwonym dwie minuty, przez kolejne 180 sekund kibice w hali przy ul. Dąbrowskiego oglądali aż trzy faule w ataku, pięć niecelnych rzutów i dwie straty. CCC przełamało niemoc ofensywną za sprawą Artemis Spanou, a kolejna strata Ślęzy przyniosła punkty Robinson. Jeszcze przed zakończeniem trzeciej kwarty kolejne punkty zdobyła Glomazic, ustalając wynik po 30 minutach na 54:51 dla gospodyń. To zwiastowało ogromne emocje w decydującej odsłonie.

W czwartą kwartę lepiej weszły polkowiczanki – najpierw trafiła Conde, chwilę później Spanou. Ślęza odblokowała się dopiero po faulu Greczynki na Magdalenie Szajtauer. Ta decyzja sędziów nie spodobała się trenerowi Kovacikowi, który został ukarany przewinieniem technicznym. Burdick trafiła jeden osobisty, Szajtauer dwa i mieliśmy 58:54 dla gospodyń. Ta różnica utrzymała się za sprawą bardzo łatwych punktów Lauren Mansfield i kolejnych celnych osobistych polskiej środkowej Ślęzy. Wydawało się, że wrocławianki będą miały szansę, żeby znów zmniejszyć straty do jednego posiadania, ale za trzy przymierzyła Gajda, podrywając polkowicką publiczność. Na trójkę rozgrywającej reprezentacji Polski próbowała odpowiedzieć jej była koleżanka klubowa – Dominika Owczarzak, ale próba zawodniczki 1KS-u nie trafiła do kosza. Po drugiej stronie parkietu Szajtauer sfaulowała Reginę Palusną, która nie pomyliła się z linii rzutów wolnych i CCC prowadziło 65:56.

Ślęza potrzebowała punktów, żeby utrzymać się w rywalizacji i wrocławiankom udało się odrobić trzy oczka po rzucie dystansowym Agaty Dobrowolskiej. Czas jednak uciekał, a przewaga CCC nie topniała. Wręcz przeciwnie – polkowiczanki regularnie zatrzymywały Ślęzę w ataku, a żółto-czerwone nie mogły powiedzieć o sobie tego samego, zwłaszcza w przypadku Marii Conde. Hiszpanka w 60 sekund zdobyła pięć punktów, na 3,5 minuty przed końcem dając swojemu zespołowi prowadzenie 72:62. Conde trafiła także na 74:64, odpowiadając na celny rzut Neveny Jovanović.

Gra toczyła się nie tylko o zwycięstwo ligowe, ale i o różnicę punktową. CCC dążyło do tego, żeby pokonać Ślęzę co najmniej siedmioma punktami, zaś wrocławianki, jeśli nie mogły wygrać, to chciały wyjechać z Polkowic z maksymalnie pięcioma punktami straty. Każdy kosz miał znaczenie, a na półtora minuty przed końcem Dominika Owczarzak trafiła za trzy na 69:74 i trener Kovacik poprosił o czas. Efekt? Dwa punkty Danielle Robinson, na które już pięć sekund później trójką odpowiedziała Nevena Jovanović. 76:72 CCC. W kolejnej akcji wrocławianki były o krok od przejęcia posiadania, ale na sekundy przed syreną oznaczającą błąd 24 sekund z dystansu przymierzyła Gajda, definitywnie kończąc marzenia Ślęzy o wygranej. Została jeszcze kwestia przewagi.

Po trójce Gajdy o czas poprosił trener Rusin i rozrysował akcję, którą jego podopieczne zrealizowały znakomicie. Piłka z autu trafiła do Talii Caldwell, która znalazła ścinającą pod kosz Jovanović, a ta nie pomyliła się, trafiając na 79:74. Tym razem przerwa dla trenera Kovacika i on także zaplanował schemat, który zawodniczki CCC wykonały co do joty. Danielle Robinson weszła pod kosz i została sfaulowana przez Talię Caldwell. Punkty zaliczone, akcja 2+1 dokończona i na 24 sekundy przed końcem meczu było 82:74 dla gospodyń. Przerwa dla Ślęzy i po timeoucie dwa punkty Burdick. CCC wznowiło piłkę spod kosza, a sędziowie dopatrzyli się piątego przewinienia Cierry Burdick. Kapitan Ślęzy nie mogła uwierzyć w decyzję arbitrów, ale musiała opuścić boisko, a Lauren Mansfield ustaliła wynik spotkania. Żółto-czerwone miały jeszcze dwie szanse na dopięcie swego, ale rzut Jovanović nie znalazł celu, a po pudle Weroniki Gajdy nie udało się wrocławiankom oddać kolejnej próby.

Ślęza popełniła aż 17 strat i choć CCC zdobyło z nich tylko osiem punktów, to oddawanie piłki przeszkadzało wrocławiankom w zbudowaniu właściwego rytmu gry w ataku. Do tego dobry występ Conde i 5/6 z dystansu Weroniki Gajdy, która trafiała trójki w idealnych momentach i w ten właśnie sposób koszykarki 1KS-u przegrały ósme spotkanie w sezonie. Już w najbliższą sobotę Ślęza ma okazję na zrehabilitowanie się przed własną publicznością – 29 lutego do hali wrocławskiej AWF przyjedzie beniaminek z Gdańska. Zespół prowadzony przez Mirosława Orczyka w 18. kolejce wygrał pierwsze spotkanie w sezonie 2019/2020, pokonując Wisłę Kraków 71:60. Wrocławianki zatem muszą szykować się na kolejną trudną przeprawę.

CCC Polkowice – Ślęza Wrocław 84:76 (23:14, 19:18, 12:19, 30:25).
CCC: 
Conde 23, Gajda 17, Stallworth 15, Robinson 14, Mansfield 8, Spanou 4, Palusna 2, Naczk 1, Niedźwiedzka 0. Tyszkiewicz, Tomaszewicz DNP.
Ślęza: Burdick 20, Jovanović 14, Owczarzak 12, Glomazic 10, Dobrowolska 7, Szajtauer 6, Caldwell 5, Butuluja 2. Klatt, Marciniak, Piędel DNP.

W niedzielę w Polkowicach derbowe starcie wielkiej wagi

W niedzielę, 23 lutego, o godz. 19, w hali przy ul. Dąbrowskiego w Polkowicach Ślęza Wrocław zmierzy się w wyjazdowym meczu 18. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet z CCC Polkowice. Oba zespoły legitymują się tym samym bilansem w ligowej tabeli, co dodatkowo zwiększa stawkę derbowej konfrontacji.

Ślęza i CCC wraz z Pszczółką Lublin uwikłane są w walkę o 4. miejsce na koniec sezonu zasadniczego, które daje przewagę własnego parkietu w pierwszej rundzie play-offów. Na tę chwilę na uprzywilejowanej pozycji są koszykarki z Lublina, mające o jedno zwycięstwo więcej od reprezentantów Dolnego Śląska, lecz sytuacja w stawce wciąż może ulec zmianie. Nie wolno zapominać także o zajmującej 7. miejsce Wiśle Kraków, która również przy korzystnym układzie spotkań jest w stanie znaleźć się na czwartej lokacie. Do końca sezonu zostało pięć kolejek, co, jak mówi Dominika Owczarzak, w zupełności wystarczy aby nie bawić się w jasnowidztwo.

– Wychodzę z założenia, że ciężko cokolwiek przewidzieć. Chciałabym, żebyśmy po prostu wygrały każdy mecz do końca rundy zasadniczej i nie musiały patrzeć na wyniki innych drużyn. Musimy skupić się na swojej grze, pracować nad tym, co jesteśmy w stanie poprawić i nie koncentrować się na kalkulacjach. W tym roku w lidze nie da się niczego przewidzieć – twierdzi rozgrywająca Ślęzy Wrocław.

Zwycięstwo Ślęzy nad CCC zapewni wrocławiankom przewagę w bezpośredniej rywalizacji nad wciąż urzędującymi mistrzyniami kraju. To może okazać się istotne w przypadku, gdy obie drużyny zakończą sezon zasadniczy z tym samym bilansem zwycięstw i porażek. Choć niektórzy mogą już obmyślać scenariusze i zestawy par play-off, trener Arkadiusz Rusin daleki jest od jakichkolwiek kalkulacji.

– Do każdego meczu podchodzimy w jak najlepszej dyspozycji i chcemy wygrywać. Myślę, że pokazaliśmy to w ostatnim meczu z Gorzowem, bo pomimo kłopotów z przygotowaniem – mało czasu na wdrożenie Dajany, powrót Cierry czy kontuzja Neveny nam nie pomagały, ale przez 35 minut byliśmy równym przeciwnikiem dla Gorzowa. W końcówce nam nie wyszło, stąd porażka, ale do każdego meczu w sezonie regularnym będziemy podchodzili z wiarą zwycięstwo, a resztę zweryfikuje boisko – mówi szkoleniowiec 1KS-u.

W spotkaniu z PolskąStrefąInwestycji Eneą Gorzów Wlkp. żółto-czerwone, zgodnie ze słowami trenera, nie były w optymalnym zestawieniu. Dajana Butulija zaczęła treningi z zespołem w piątek, Cierra Burdick w sobotę, zaś Nevena Jovanović ze względu na problemy zdrowotne w ogóle nie znalazła się w składzie na spotkanie z wicemistrzyniami Polski. Sytuacja ta uległa zmianie w tym tygodniu – cały tercet przygotowywał się do derbowego spotkania z CCC Polkowice i każda ze wspomnianych zawodniczek jest w pełni gotowa do gry w niedzielnej konfrontacji. Żadna z pozostałych koszykarek Ślęzy nie ma problemów ze zdrowiem, więc w Polkowicach kibice będą mogli oglądać zespół 1KS-u w całej okazałości.

Także i Maros Kovacik będzie miał do dyspozycji całą kadrę. Tydzień temu zakontraktowano Lauren Mansfield, zaś we wtorek potwierdzono jeszcze jeden transfer. Ostatnią zawodniczką, która dołączyła do CCC jest słowacka środkowa Regina Palusna. Mierząca 192 centymetry podkoszowa zaliczyła już debiut w pomarańczowych barwach, spędzając na parkiecie 15,5 minuty w przegranym minimalnie spotkaniu EuroCupu z Carolo Basket. Polkowiczanki uległy Francuzkom 82:84, a spotkanie mogło potoczyć się inaczej, gdyby nie problemy z faulami Weroniki Gajdy i Deneshy Stallworth. Rozgrywająca CCC i reprezentacji Polski zagrała tylko 18 minut, Stallworth zaś 20. Pomarańczowe napędzane były przez tercet Conde-Robinson-Spanou, a należy podkreślić, że hiszpańska skrzydłowa mistrzyń Polski nie zagrała we Wrocławiu meczu 10. kolejki. CCC pomimo trzech porażek w czterech ostatnich meczach ligowych to wciąż mocny zespół, z czego doskonale zdają sobie sprawę w Ślęzie.

– Nie będę oceniał siły przeciwnika, każdy dokonuje takich ruchów, na jakie ma możliwości. My też tydzień temu robiliśmy ostatnią roszadę i myślę, że wszystkie zmiany wyjdą z biegiem czasu. Na pewno zespół z Polkowic wie, co jest im potrzebne – tłumaczy Rusin.

– Na pewno CCC straciło dwie zawodniczki, które miały duży wpływ na ten zespół i były w rytmie grania, znały taktykę trenera. Teraz, po tych zmianach, drużyna będzie potrzebowała czasu żeby się zgrać i poznać zasady pracy, niemniej dalej uważam, że jest to bardzo groźny przeciwnik, mający na każdej pozycji klasową zawodniczkę. W EuroCupie przegrywały w końcówce, ale mogły ostatnim rzutem przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i walczyły do końca, pokazując swoją siłę – podkreśla Owczarzak.

W grudniowym starciu obu drużyn Ślęza wygrała walkę na tablicach i sprawiła, że zawodniczki CCC miały więcej strat niż asyst. Nie udało się jednak zatrzymać kontrataków, które pozostają groźną bronią zespołu Marosa Kovacika. Co oprócz nich należy powstrzymać, aby w niedzielę wrocławianki znowu mogły cieszyć się z wygranej przy Dąbrowskiego?

– Przede wszystkim ograniczyć łatwe punkty i nie pozwolić na łatwe akcje po kontratakach. Trzeba zatrzymać ataki na kosz, w meczu EuroCupu z Carolo te drive’y były łatwo puszczane przez obronę Francuzek i na tym musimy się skupić w defensywie. W ataku musimy wykorzystać nasze atuty i zagrać skuteczny mecz – streszcza trener żółto-czerwonych.

– Trzymać mocno kciuki i dopingować nas, a my obiecujemy, że na parkiecie zostawimy serce – dodaje rozgrywająca Ślęzy, jednocześnie zachęcając kibiców Ślęzy do spędzenia niedzielnego wieczoru w polkowickiej hali. Z Wrocławia do Polkowic jedzie się jedynie półtorej godziny, a przez lata delegacje wrocławskich fanów licznie zasiadały na trybunach. Koszykarki 1KS-u liczą, że tym razem nie będzie inaczej.

Początek spotkania CCC Polkowice – Ślęza Wrocław w niedzielę o godz. 19. Klub z Polkowic przeprowadzi transmisję z tego pojedynku na swoim kanale YouTube.

 

„W play-offach będziemy groźni dla każdego”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp., w którym wrocławianki przegrały 65:75.

Dariusz Maciejewski (Enea Gorzów Wlkp.): Niezmiernie się cieszę, bo to było dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Wygrać we Wrocławiu to duża sztuka. Przyjechaliśmy przede wszystkim wygrać, a gdy pojawiła się szansa na zwycięstwo więcej niż ośmioma punktami, bo tyloma przegraliśmy u siebie, to trzeba było to wykorzystać. Te punkty może będą się liczyć, może nie, ale dobrze jest mieć dodatkowe oczko w zapasie. Co do meczu, z pierwszej połowy bardzo jestem niezadowolony, bo popełniliśmy dużo prostych strat, które napędziły przeciwnika. Odskoczyły nam na dziesięć punktów i całe szczęście, że jeszcze w tej kwarcie odrobiliśmy te straty. Następna kwarta wyrównana, fizyczna, gdzie trzeba było wszystko rozstrzygać w ostatnich fragmentach akcji. Ostatnia odsłona, szczególnie końcówka, perfekcyjna w naszym wykonaniu. Swoją mądrość pokazała Jasmine Thomas, konsekwentnie realizowaliśmy założenia taktyczne, stawiając tylko na dwie sprawdzone rzeczy i to przynosiło efekt. Przy dużej zmienności defensywy Ślęzy mieliśmy duże problemy, zwłaszcza w pierwszej połowie, z doborem odpowiednich rozwiązań i stąd wzięły się straty. Później zaczęliśmy grać mądrzej i bardziej konsekwentnie.

Cieszę się, bo ten mecz w Gdyni był dla nas bardzo trudny i wróciliśmy stamtąd bardzo poobijani. Cheridene Green miała nie grać ze względu na duże kłopoty z plecami – szacunek dla niej, że weszła i zrobiła swoje. Copper, tak jak Allen ostatnio w Gdyni, dostała wolne. Potrzebujemy ją w każdym meczu, ale do play-offów jest jeszcze trochę czasu. Nie możemy jej zaleczyć, musimy ją wyleczyć w pełni, bo tylko wtedy przy takiej grze jaką preferuje będzie gotowa do walki. Laura też zagrała świetnie, zwłaszcza w drugiej połowie, bo w pierwszej powinna dostać parę razy po uszach za straty, ale już druga część była naprawdę bardzo dobra.

Laura Juskaite (Enea Gorzów Wlkp.): Tak jak powiedział trener, w pierwszej połowie popełniłam sporo głupich błędów i dlatego straciliśmy kilka łatwych punktów. W drugiej części ustabilizowaliśmy naszą grę, zaczęłyśmy podejmować dobre decyzje w ataku, wiedziałyśmy, co należy robić i zaczęłyśmy lepiej grać. To był klucz do zwycięstwa. Nie mamy szerokiej rotacji, może byłyśmy nieco zmęczone po trudnym meczu w Gdyni, ale to oczywiście nie jest wymówka. Gratulacje dla mojego zespołu.

Arkadiusz Rusin: Gratuluję zespołowi z Gorzowa. Troszeczkę nam ten mecz uciekł, szczególnie w końcówce pierwszej połowy, kiedy zbudowaliśmy dziesięć punktów przewagi i roztrwoniliśmy to w niecałe dwie minuty. Na pewno łatwiej schodziło się do szatni rywalkom, jeszcze zaczęły bodajże 7:0 trzecią kwartę. Ten przełom połów to 17:0 i to podobna sytuacja do meczu z Artego, kiedy też przegraliśmy fragment bodajże 4:27. Nie da się z klasowymi zespołami nawiązywać równej walki, kiedy takie przestoje się zdarzają. Okej, później wróciliśmy do meczu, trzecia kwarta, tak jak powiedział Darek, była kosz za kosz i wyrównana. Ale jak mówiłem dziewczynom w szatni – zbudowanie takiej przewagi z takim rywalem to duży wysiłek, pokazanie pewnych rzeczy w defensywie i nie można tego roztrwonić trzema głupimi błędami, brakiem powrotu do obrony czy zastawienia. Bronimy strefą, otwieramy Laurę – kogoś trzeba otworzyć, ale zatrzymajmy tego gracza, który jest w świetnej formie w danym dniu, zaryzykujmy, dajmy piłkę do rogu i niech rzuca kto inny. To są takie błędy, które nie powinny nam się przydarzać, a się zdarzają. Generalnie nie jestem bardzo zły za ten mecz, bo od początku roku graliśmy gorsze zawody. Myślę, że przyjście Butulji do naszego zespołu pomoże nam szczególnie w ofensywie. Caldwell to też inna zawodniczka, niż miesiąc temu. Mamy miesiąc czasu na przygotowanie pewnych rzeczy do play-offów. Wierzę w to, że mój zespół będzie w nich groźny dla każdego.

Chciałbym uspokoić wszystkich kibiców, Jovanović wraca do zdrowia, w przyszłym tygodniu wraca do treningów i będzie gotowa do gry. Nie było żadnej wymiany Jovanović za Butulję, Neca dalej jest w naszym zespole i wróci do nas po wyleczeniu urazu.

Agata Dobrowolska: Również gratuluję zespołowi z Gorzowa. Całkowicie zgadzam się z trenerem – przestój na przełomie drugiej i trzeciej kwarty kosztował nas zwycięstwo. Mimo to walczyłyśmy do końca i niestety troszkę zabrakło. Cieszy, że się nie poddawałyśmy. Myślę, że dużo dzisiaj straciłyśmy na tablicach, zbiórki rywal wygrał zdecydowanie, a punkty drugiej szansy na pewno im pomogły.

Laura Juskaite poprowadziła Gorzów do zwycięstwa nad Ślęzą

Po emocjonującym i zaciętym meczu Ślęza Wrocław przegrała z PolskąStrefąInwestycji Eneą Gorzów Wlkp. 65:75, a końcowy wynik zdecydowanie nie oddaje przebiegu spotkania.

Oba zespoły zaczęły dość nerwowo, w pierwszych trzech minutach nie brakowało indywidualnych błędów, złych decyzji i niecelnych rzutów. Nieco lepiej wystartowały gorzowianki, które za sprawą czterech oczek Cheridene Green oraz dwóch punktów Annymarii Prezelj wyszły na prowadzenie 6:2. Po celnym rzucie Green trafiła Cierra Burdick, ale już w następnej akcji z dystansu przymierzyła Agnieszka Kaczmarczyk, a zaraz po niej bez większego problemu pod kosz przebiła się Laura Juskaite i goście prowadzili już 11:4. Gdy reprezentantka Litwy dołożyła kolejne trzy oczka, trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas, chcąc odzyskać kontrolę nad spotkaniem.

Po wznowieniu gry dwa punkty z linii rzutów osobistych zdobyła Cierra Burdick, a w kolejnej akcji Agata Dobrowolska dograła piłkę do Talii Caldwell, która nie miała problemu ze zdobyciem kolejnych oczek. Na następne punkty kibicom przyszło czekać niemal dwie minuty. W ciągu 120 sekund niemocy ofensywnej znów pojawiły się straty i niecelne rzuty, żadna z zawodniczek nie potrafiła zmienić wyniku. Udało się to dopiero debiutującej w żółto-czerwonych barwach Dajanie Butuliji, która pomimo faulu Katarzyny Dźwigalskiej zdołała umieścić piłkę w koszu, dokładając trzeci punkt z linii rzutów osobistych.

Po tym, jak Burdick zdobyła oczko po rzucie wolnym będącym konsekwencją przewinienia Juskaite, Ślęza zmniejszyła straty do zaledwie dwóch punktów. I choć Prezelj trafiła na 16:12, to w końcówce pierwszej kwarty inicjatywa należała do wrocławianek. Wrocławskiej publiczności udanie zaprezentowała się Butulija, która odbyła z zespołem zaledwie trzy treningi. Reprezentantka Serbii odważnie przebijała się pod kosz i szukała pozycji do rzutów. Po jednej z takich akcji rzuciła na 14:16. Wydawało się, że takim wynikiem zakończy się pierwsza kwarta, ale w ostatnich sekundach Dominika Owczarzak znalazła Agatę Dobrowolską, a ta równo z syreną przymierzyła z dystansu na 17:16.

Druga odsłona rozpoczęła się od szybkich punktów Owczarzak, ale zamiast budować przewagę, Ślęza pozwoliła Juskaite wyrównać stan meczu rzutem z dystansu. W pierwszych czterech minutach były to jedyne dwa celne rzuty z gry, pozostałe dziesięć prób obu drużyn chybiło celu. Worek z punktami otworzył się za sprawą Butuliji, która skutecznie przebiła się pod kosz. Odpowiedź ze strony Gorzowa to udana akcja 2+1 w wykonaniu Agnieszki Kaczmarczyk. Po drugiej stronie parkietu z dystansu przymierzyła Butulija. Rywalki skontrowały layupem Juskaite, a trwającą niewiele ponad minutę wymianę ciosów zakończyła trójką Abigail Glomazic. Efektem tego fragmentu gry było wyjście Ślęzy na prowadzenie 27:24. Trener Dariusz Maciejewski najpierw chciał kontynuować grę, ale po faulu Cheridene Green na Talii Caldwell poprosił o czas.

Timeout przyniósł efekt odwrotny do zamierzonego przez opiekuna gorzowianek. Caldwell wykorzystała oba wolne, a po wznowieniu gry spod kosza Dominika Owczarzak zabrała piłkę Juskaite i trafiła za trzy. Gdy kolejne złe podanie litewskiej skrzydłowej Enei Gorzów Wlkp. padło łupem Owczarzak i zamieniło się w punkty Cierry Burdick, szkoleniowiec gości znowu wziął przerwę. Jego zespół w 50 sekund stracił siedem punktów, a Ślęza prowadziła już 34:24. Po drugim czasie dla trenera Maciejewskiego na parkiecie pojawiły się z powrotem Kaczmarczyk i Prezelj. Ta druga w dwóch kolejnych akcjach zdobyła pięć punktów, dając swoim koleżankom nadzieję na odrobienie strat jeszcze przed zejściem do szatni. Tym razem to trener Rusin poprosił o czas, ale nie przyniósł on poprawy gry jego podopiecznych. Wręcz przeciwnie – ku radości grupy kibiców z Gorzowa, po trójce Juskaite i dwóch punktach Prezelj rzeczywiście do przerwy był remis, 34:34.

Po przerwie gorzowianki zaczęły tak, jak skończyły drugą kwartę – polegając na umiejętnościach Prezelj i Juskaite. Ten duet zdobył pięć pierwszych punktów dla Enei, a serię 7:0 zwieńczyła Jasmine Thomas, dla której były to pierwsze punkty z gry w meczu. Zanim sprawy wymknęły się spod kontroli dwa oczka zdobyła Dominika Owczarzak, a chwilę potem na linii rzutów wolnych stanęła Burdick i nie pomyliła się w swoich dwóćh próbach. Pudła Cheridene Green i Thomas dały Ślęzie szansę na zmniejszenie strat do jednego punktu i udało się to za sprawą Talii Caldwell, która wykorzystała podanie od Dominiki Owczarzak żeby przebić się pod kosz. Passę wrocławianek przerwała Prezelj, a po punktach reprezentantki Słowenii obie drużyny przez kolejne dwie minuty łapały oddech, przez co kibice nie oglądali następnych trafień. Do punktowania wróciliśmy za sprawą Caldwell – amerykańska środkowa ponownie dostała piłkę od Owczarzak i ponownie dzięki swoim warunkom fizycznym weszła pod obręcz. Tym razem dodatkowo sfaulowała ją Dźwigalska i Caldwell przeprowadziła akcję 2+1 dającą Ślęzie remis.

Pół minuty później było już 45:43, bo złe podanie Prezelj po drugiej stronie parkietu na punkty zamieniła Abigail Glomazic. Zacięta walka o każdą piłkę trwała w najlepsze, żadna z drużyn nie zamierzała odpuszczać i co chwila zmieniało się prowadzenie. Gorzowianki dzięki celnemu osobistemu Thomas i udanej próbie z półdystansu przejęły inicjatywę, ale zaraz miała ją znów Ślęza, bo ponownie pod koszem najlepsza okazała się Caldwell, tym razem nabierając na przewinienie Cheridene Green. Środkowa 1KS-u trafiła osobisty na 48:46, lecz żółto-czerwone z prowadzenia mogły cieszyć się tylko dziesięć sekund, ponieważ w kolejnej akcji trafiła Prezelj. Z gry spudłowała Burdick, a po drugiej stronie parkietu kapitan Ślęzy sfaulowała Juskaite przy celnym rzucie za dwa. Litwinka zakończyła akcję 2+1 dając swojemu zespołowi przewagę 51:48, która błyskawicznie stopniała do jednego oczka za sprawą jeszcze jednej akcji 2+1. Tym razem to Litwinka broniąca barw Enei Gorzów przewiniła, a faulowana była Glomazic. Zanim można było odetchnąć, obie drużyny dołożyły jeszcze po dwa punkty. Najpierw zrobiła to Zhosselina Maiga, a następnie niemalże równo z syreną Abigail Glomazic.

Zapowiadało się na niezwykle zaciętą czwartą kwartę, ale nie takie plany miał zespół z Gorzowa, który potrzebował 2,5 minuty żeby zdobyć siedem punktów bez odpowiedzi gospodyń. Pięć z nich było autorstwa Maigi, to ona także rozpoczęła akcję zakończoną przez Prezelj. Po stronie Ślęzy w tym czasie zapisano dwie straty, faul Burdick i pudło Glomazic. Nic zatem dziwnego, że trener Rusin jeszcze przed drugim trafieniem rosyjskiej środkowej Enei poprosił o czas. Konto żółto-czerwonych w decydującej części spotkania otworzyła Talia Caldwell, jakżeby inaczej, akcją 2+1. Na 62:56 trafiła Juskaite, w kolejnej akcji trzy punkty zdobyła rozgrywająca dobre zawody Agata Dobrowolska, ale jej trójka została skontrowana celnym rzutem dystansowym przez fenomenalną Laurę Juskaite, która była absolutnie nie do zatrzymania przez defensywę Ślęzy.

Wrocławianki nawiązały kontakt na niewiele ponad cztery minuty przed końcem, gdy najpierw trafiła Glomazic, a następnie Magdalena Szajtauer. Po trafieniu reprezentantki Polski było tylko 65:63 dla gości, a półorej minuty później już zaledwie 66:65, bowiem Cheridene Green spudłowała jeden rzut osobisty, zaś Agata Dobrowolska skutecznie dobiła pudło Talii Caldwell. Problem Ślęzy pozostał jednak nierozwiązany – wrocławianki znowu zostały pokonane przez Juskaite, która ponownie nie pomyliła się z dystansu. Kolejne sekundy uciekały, a żółto-czerwone nie były w stanie zmniejszyć strat. Wręcz przeciwnie, przewaga gości rosła, choć gorzowianki systematycznie zostawiały punkty na linii rzutów osobistych. Gospodyniom nie udało się zrealizować akcji rozrysowanych podczas dwóch timeoutów przez trenera Rusina i po błędzie przekroczenia czasu akcji na 36 sekund przed końcem wszystko było jasne. Do ustalenia pozostała jeszcze różnica punktowa pomiędzy obiema drużynami. Zawodniczki Enei Gorzów Wlkp. grały do samego końca, poganianie przez trenera Maciejewskiego. Stawką było bowiem wygranie bezpośredniego pojedynku na małe punkty. W ostatniej akcji meczu za trzy próbowała trafić Juskaite, ale została sfaulowana przez Butuliję. Litwinka wieńcząc swój znakomity występ wykorzystała wszystkie trzy osobiste i gorzowianki wygrały dziesięcioma punktami – o dwa oczka więcej niż Ślęza w Gorzowie.

Po stronie gospodyń zabrakło niegroźnie kontuzjowanej Neveny Jovanović, po stronie gości odpoczywającej po czwartkowym meczu z Arką Kahleah Copper. W zespole Ślęzy nie pojawiła się jednak zawodniczka, która nadałaby ton grze reszty drużyny tak, jak zrobiła to Laura Juskaite. Litwinka trafiła pięć trójek w drodze po 32 punkty, do których dołożyła 11 zbiórek. Czternaście desek, w tym aż osiem na atakowanej tablicy miała Cheridene Green. Kolejne 13 dołożyła Agnieszka Kaczmarczyk. Ślęza nie zagrała złych zawodów, ale zabrakło punktów Cierry Burdick (2/11 z gry). Wrocławianki nie mogą co prawda być zadowolone z wyniku, ale ze swojej dyspozycji już tak. Przed Ślęzą teraz przygotowania do derbów z CCC Polkowice, które odbędą się w niedzielę, 23 lutego o godz. 19 w Polkowicach.

Ślęza Wrocław – PolskaStrefaInwestycji Gorzów Wielkopolski 65:75 (17:16, 17:18, 19:19, 12:22).
Ślęza: Caldwell 15, Glomazic 12, Butulija 10, Dobrowolska 10, Burdick 9, Owczarzak 7, Szajtauer 2, Marciniak 0. Piędel, Klatt DNP.
Enea: Juskaite 32, Prezelj 19, Maiga 9, Green 6, Kaczmarczyk 6, Thomas 3, Dźwigalska 0. Copper, Kuczyńska, Matkowska DNP.