Niesamowity hit zakończony zwycięstwem Ślęzy po dwóch dogrywkach
Hit 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet spełnił wszelkie oczekiwania związane ze swoją wagą. Zamiast standardowych 40 minut, Arka Gdynia i Ślęza Wrocław rozegrały 50. Dopiero po dwóch dogrywkach doszło do rozstrzygnięcia. Górą były wrocławianki, które tym samym pozostały niepokonane.
Pierwszą kwartę mocno zaczęła ta, na którą koszykarki Ślęzy miały najbardziej uważać. Emma Cannon, amerykańska skrzydłowa Arki zdobyła pierwszych sześć punktów swojej drużyny. Wrocławianki odpowiedziały dobrą dyspozycją swoich podkoszowych – Taisiia Udodenko oraz Cierra Burdick dotrzymywały kroku Cannon. Gdy jednak zaczęły trafiać inne zawodniczki gospodyń, Arka zaczęła budować przewagę.
Potwierdziły się słowa Arkadiusza Rusina, który przed meczem podkreślał, że nie można koncentrować się wyłącznie na Emmie Cannon. Swój rytm rzutowy odnalazła wicemistrzyni świata, Rebecca Allen. Australijka dostała od trenera Gundarsa Vetry zielone światło na rzuty i nie zamierzała go nie wykorzystać. W pierwszych 10 minutach zdobyła 9 punktów, swoje dołożyły także Santa Baltkojiene czy Paulina Misiek.
Ale Ślęza utrzymała się w grze, choć Arka utrzymywała przez dłuższy czas przewagę dwóch posiadań. Wrocławiankom wystarczyło jednak niewiele ponad 30 sekund żeby objąć prowadzenie 20:19. Ostatnie słowo w pierwszej kwarcie należało do gospodyń – trafiły Allen oraz Anna Jurcenkova.
Pierwsze momenty drugiej części meczu minęły pod znakiem strat i niecelnych rzutów. Obie strony miały problemy ze zdobywaniem punktów – przez cztery minuty byliśmy świadkami tylko dwóch udanych prób z gry. Dopiero Allen celnym rzutem z odejścia odblokowała kosze, jednak gdynianki powiększały swój dorobek wyłącznie za sprawą reprezentantki Australii oraz Cannon.
W przypadku wrocławianek najlepiej dysponowana była Cierra Burdick, ale wsparły ją również Terezia Palenikova i Marissa Kastanek. To udana trójka Amerykanki z polskim paszportem dała Ślęzie prowadzenie, które pomimo odpowiedzi Cannon w przerwie zostało po stronie koszykarek ze stolicy Dolnego Śląska, gdyż ostatnie słowo w tej odsłonie należało do Burdick.
Po przerwie podział rzutów w ofensywie Arki wyglądał inaczej niż w pierwszej połowie. Co prawda Allen i Cannon dołożyły kilka oczek, ale warto podkreślić wkład Anny Jurcenkovej – słowacka środkowa dobrze zbierała piłkę i punktowała zarówno w strefie podkoszowej, jak i z linii rzutów osobistych. Ważne kilkadziesiąt sekund rozegrała także Balkotjiene, która w pół minuty zdobyła pięć oczek.
Jeżeli zaś chodzi o Ślęzę, to wrocławianki wciąż prezentowały egalitarną ofensywę – każda z zawodniczek dokładała swoją cegiełkę do wyniku. W danym momencie Arkadiusz Rusin mógł liczyć na inną zawodniczkę – z dystansu trafiły Terezia Palenikova i Taisiia Udodenko, a pod koszem brylowała Burdick. Ta część spotkania była jednak najsłabsza pod kątem ofensywy w wykonaniu żółto-czerwonych, co pozwoliło Arce wrócić na prowadzenie.
Ostatnia kwarta zapowiadała się niezwykle interesująco, bowiem obie strony zamierzały walczyć o każdą piłkę i do samego końca. Odżyła Cannon, która celnym rzutem z wyskoku powiększyła przewagę gospodyń do 7 punktów. Potem rolę lidera ataku przejęła Allen. Ślęza przez większość decydującej odsłony przegrywała, ale cały czas była bardzo blisko wyrównania czy przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść.
W kluczowych momentach nie dało się powiedzieć, kto ostatecznie wyjdzie z tej konfrontacji jako zwycięzca. Na 20 sekund przed końcem szansę miała Palenikova, ale spudłowała. Potem nadeszła kolej Arki i Cannon, która również się pomyliła. Piłkę zebrała Barbora Balintova, ale jej dobitka także okazała się niecelna i to oznaczało dogrywkę.
Tam plan Arki nie zmienił się znacząco i trudno za to winić Gundarsa Vetrę. Mając tak dobrze dysponowane gwiazdy w postaci Allen i Cannon nie można zbyt często zabierać im piłki z rąk. Wyłączając celną trójkę Pauliny Misiek odpowiedzialność za zdobywanie punktów opierała się wyłącznie na zagranicznych gwiazdach gospodyń. To wystarczyło, żeby przedłużyć hit 5. kolejki EBLK o jeszcze pięć minut, ale w drugiej dogrywce zwyciężyła drużynowa koszykówka.
Na trzy minuty przed końcem z powodu fauli na ławce musiała usiąść Cannon, a piłkę przejęły rozgrywające Arki. Anna Makurat spudłowała trzy trójki z rzędu, swoich rzutów z dystansu nie trafiły także Allen i Balintova. Gdy na minutę przed końcem z odejścia na 96:91 trafiła Sydney Colson, losy spotkania były przesądzone. Wisienkę na torcie położyła Marissa Kastanek nie myląc się z linii rzutów osobistych.
Ślęza wytrzymała niesamowitą bitwę w Gdynia Arenie i tym samym ma na koncie cztery zwycięstwa w cztery meczach. Arka poniosła pierwszą porażkę w sezonie. Hit zdecydowanie spełnił przedmeczowe oczekiwania, a takie spotkanie spokojnie mogłoby zostać rozegrane w ramach finałów Energa Basket Ligi Kobiet.
Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 91:98 (23:20, 14:19, 21:16, 18:21, d. 13:13, 2:7).
Arka: Cannon 31, Allen 25, Jurcenkova 15, Baltkojiene 9, Misiek 8, Makurat 3, Stelmach 0, Greinacher 0, Podgórna 0, Balintova 0.
Ślęza: Burdick 22, Palenikova 17, Colson 17, Udodenko 15, Kastanek 10, Marciniak 8, Szybała 5, Dobrowolska 4, Naczk i Miletić DNP.