Kastanek: „Nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło nas w play-offach”
– Musimy słuchać trenera, wierzyć w to, że jego schematy przyniosą pożądany efekt i potem realizować je na parkiecie – mówi Marissa Kastanek w rozmowie podsumowującej pierwszą część sezonu w wykonaniu koszykarek Ślęzy Wrocław.
Ślęza Wrocław zakończyła pierwszą rundę spotkań na szóstym miejscu. Jaką ocenę wystawiłabyś waszym poczynaniom w tej połowie sezonu?
Biorąc pod uwagę nasz bilans: 4 albo 4+. Ale patrząc na naszą grę, myślę, że zasługujemy na trójkę. Nie gramy dobrze, nie nauczyłyśmy się z naszych pomyłek tyle, ile powinnyśmy. Można popełniać błędy, ale nie powinno się ich powtarzać. Trenerzy cały czas próbują wyeliminować te niedociągnięcia. Z tego powodu oceniam nas na trzy. Pracujemy naprawdę ciężko, mamy bardzo dobrą drużynę, jeżeli chodzi o nastawienie do pracy, o chęć trenowania i rozwijania się. Trener podczas jednego z ostatnich treningów dobrze to ujął – szwankuje nasze skupienie na szczegółach i gdy już się czegoś nauczymy, musimy to zakodować w naszej pamięci, a nie popełniać wciąż te same błędy. Jeśli nie będziemy w stanie wyeliminować tego w tej rundzie, znajdziemy się w sporym dołku przed play-offami. Mamy jeszcze 12 meczów i wiele może się zmienić w trakcie tych spotkań.
Czyli to kwestia tego, że lepiej wyglądacie na treningach, a potem w trakcie spotkań pojawiają się problemy?
Nie, wyglądamy tak samo tu i tu. Gramy tak, jak trenujemy. Pracujemy ciężko, tak jak podczas spotkań, bo nigdy nie odpuszczamy, ale do ciężkiej pracy musi też dołączyć praca mądra. Musimy zrozumieć przekaz trenerów, utrwalić go w głowach, a potem wykonać na boisku. Wiemy, co robić, ale czasami problem tkwi w przeniesieniu tego na parkiet.
Dzieląc tę rundę na pół mamy z jednej strony bilans 6-0, z drugiej 2-4. Powodem słabszego finiszu jest wyłącznie poziom rywali, czy na coś trzeba zwrócić uwagę w grze zespołu w drugiej części rundy?
Myślę, że zdecydowanie ma to związek z tym, z kim mierzyliśmy się w tych połowach. Patrząc na tabelę widać, że pierwsze mecze były dla nas łatwiejsze niż te w drugiej części rundy. Myślę, że to ma ogromny wpływ na nasz bilans. W pierwszej połowie trener powtarzał nam, że grając w ten sposób pod koniec roku nie będzie to wyglądało dobrze, że silniejsi rywale wykorzystają nasze pomyłki i będzie nas to kosztowało. Toczyłyśmy wyrównane pojedynki z rywalami z czołówki, ale o wyniku decydowały detale. Może przeciwko słabszym przeciwnikom nie mają one tak wielkiego znaczenia, ale już w starciach z liderami te szczegóły stają się naszymi wielkimi problemami.
Ma to przełożenie na wasz bilans we własnej hali?
Na pewno to ma duży wpływ. Nie chcemy nigdy przegrywać we własnej hali, musimy się skupić na sobie i na indywidualnej defensywie. Z tego wynikają nasze problemy. Jeśli nie potrafimy zatrzymać rywalek, nie możemy wyprowadzać lubianych przez nas szybkich ataków.
Oprócz porażki z Widzewem była jeszcze jakaś, która nie powinna była się przytrafić, albo wygrana którą podarowałyście przeciwnikom?
Niekoniecznie podarowałyśmy, ale gdybyśmy lepiej realizowały założenia trenera, to spotkania z Gorzowem, Energą i być może Artego mogły się potoczyć inaczej. Przez większość każdego z tych meczów wynik był na styku, ale w pewnym momencie miałyśmy kilkuminutowe przestoje. Nie wykonywałyśmy tego, co powinnyśmy były robić, co powiedział nam trener. Myślę, że mogłyśmy odmienić wyniki tych meczów. Możemy przegrywać mecze, gdy przeciwnik jest od nas znacznie lepszy, gdy kompletnie zaskakuje nas jakimś rozwiązaniem. Nie dlatego, że wiemy, co dana zawodniczka lubi i jej na to pozwalamy. Takie porażki nie powinny się nam przytrafiać, bo jesteśmy w stanie to zatrzymać. Jeśli ktoś jest lepszy, kiedy robisz wszystko dobrze i dajesz z siebie wszystko, ale i tak przegrywasz – w porządku, zdarza się. Ale w naszym przypadku tak nie jest. Nie czujemy się gorsze, nie popełniamy błędów, którym nie jesteśmy w stanie zapobiec.
W ostatnich sześciu kolejkach zagracie cztery bardzo trudne wyjazdy. Trener Rusin mówił po meczu z Energą, że macie miesiąc na poprawienie tego, co obecnie szwankuje. Forma ma przyjść właśnie na ten decydujący fragment sezonu?
Musi. Obecnie można na to patrzeć z dwóch stron. Można być złym, że pierwszy raz od kilku lat nie gramy w Pucharze Polski albo wykorzystać cały ten miesiąc na to, żeby się przygotować. Pracować jeszcze ciężej, spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, a potem skupić się na tym, co nam najgorzej wychodzi. Teraz mamy na to idealny czas, więc musimy to wykorzystać. Wszyscy są gotowi, dziewczyny chcą pracować. Mamy moment, żeby przeanalizować nasze indywidualne występy i zastanowić, się, co jesteśmy w stanie poprawić. W lutym i marcu mamy naprawdę trudny okres, każdy mecz może się okazać kluczowy. Teraz trzeba dać od siebie jeszcze więcej niż dotychczas, abyśmy były gotowe na te starcia.
Jaka jest w tym momencie największa siła zespołu, a nad czym trzeba popracować przed play-offami?
Naszą największą siłą jest nasza młodość i granie tylko w jednych rozgrywkach. Mamy energię, mamy czas aby odpocząć i odpowiednio przygotować się na rywala. Z drugiej strony brak doświadczenia może być naszą słabością. To nie tak, że nie czujemy gry, ale zagrałyśmy łącznie mniej meczów niż inne zespoły, więc tego doświadczenia na parkecie może nam brakować. Więc może to być nasz atut, ale i nasza słaba strona. Wciąż jesteśmy całkiem nowym zespołem i choć już się znamy i rozumiemy, to młode zawodniczki siłą rzeczy nie są tak doświadczone jak weteranki. Z zawodniczek, które grały w systemie trenera Rusina zostałyśmy tylko ja i Karina, więc tak długo jak będziemy dobrze realizować założenia trenera, to w play-offach powinnyśmy wyglądać dobrze.
W takim razie musi wam bardzo brakować Agnieszki Majewskiej, której doświadczenie jest nieocenione.
Tak. Ktoś taki jak Agnieszka jest bardzo ważny dla zespołu. Aga rozumie trenera i potrafi przekazać jego słowa zespołowi, co jest niezwykle istotne. Staram się pełnić jej obowiązki, ale pomiędzy mną i trenerem wciąż jest niewielka bariera językowa. Nie mamy jeszcze jednej doświadczonej Polki w zespole, więc w tym zakresie brakuje nam Agnieszki. Ale z drugiej strony mamy dużo dziewczyn, które chcą się uczyć, które cały czas się rozwijają, więc sobie radzimy.
Dopuszczasz do siebie myśl, że Ślęza może znaleźć się po 26. kolejce poza czołową ósemką?
W żadnym wypadku. Myślę, że znajdziemy się w play-offach. Jeśli wykonamy naszą pracę tak, jak należy i zaliczymy taką rundę jak ta pierwsza, to skończymy sezon w ósemce. Może uda nam się odwrócić drugą część sezonu i wygrać cztery spotkania, a przegrać dwa? Wszystko może się zmienić, ale nasz los zależy od nas. Oczywiście nie mówię, że automatycznie jesteśmy w play-offach, ale nie wyobrażam sobie, żeby nas w nich zabrakło.
Czy przy tak wyrównanej stawce ma dla was znaczenie, na którym miejscu skończycie sezon zasadniczy?
W tej lidze nie ma to większego znaczenia. Każdą drużynę w tej lidze stać na niespodziankę. Oczywiście miejsca 1-4 są lepsze, bo grasz więcej meczów u siebie, ale w play-offach każdy rywal będzie wymagający. Duże znaczenie ma to, jak dobrze czujesz się przeciwko danemu przeciwnikowi. Może nasze rozegranie akcji go zaskoczy, może potrafimy zatrzymać ich gwiazdę, to jest klucz do sukcesu. W zeszłym roku źle czułyśmy się przeciwko Gorzowowi, a my lubiłyśmy mecze z Polkowicami. CCC z kolei dobrze grało się z Gorzowem, więc ważne jest to, jak dany rywal nam leży.
W takim razie który zespół w tym roku z perspektywy pierwszej rundy mógłby być potencjalnie najlepszym rywalem dla Ślęzy?
Zobaczymy, jak rozwinie się druga runda, bo wiele może ulec zmianie, ale dobrze wyglądałyśmy w starciu z Arką Gdynia. Energa też jest dobrym przeciwnikiem, jesteśmy podobnymi zespołami, ale w minioną niedzielę popełniłyśmy mnóstwo głupich błędów, wynik nie odzwierciedlał naszej rywalizacji.
Czy możecie powiedzieć, że rozumiecie już założenia trenera Arkadiusza Rusina?
Jeszcze nie w pełni. Potrzebujemy zaufania, obrona całą drużyną wymaga zaufania systemowi, koleżankom i trenerowi. Oglądając mecz z CCC, które nie miało dobrej skuteczności, można zobaczyć, że nasza drużynowa obrona była znakomita. Wiedziałyśmy, jak się ustawić, kiedy pomóc, a gdy przycisnęłyśmy, mogłyśmy polegać na sobie. W starciu z Toruniem kompletnie tego nie było. Każda z nas grała swoje. Dwa mecze, dwa różne zespoły. Jeśli mamy być jednością, musimy sobie zaufać. To główny aspekt, nad którym będziemy teraz pracować. Gdy ja zagram nieco bardziej agresywnie, muszę wiedzieć, że ktoś mi pomoże. To trudne w każdej drużynie, więc trzeba się tego nauczyć grając razem i rozmawiając ze sobą. Nie tylko przekazując sobie komunikaty, ale ich słuchając. Musimy słuchać trenera, wierzyć w to, że jego schematy przyniosą pożądany efekt i potem realizować je na parkiecie.
Pokusisz się o prognozę najbliższych czterech miesięcy i typ na końcowe rozstrzygnięcia?
Nie ma takiej możliwości. Sport jest nieprzewidywalny. Mogą się przytrafić kontuzje, które odmienią całą drużynę. Może się wydarzyć naprawdę wiele, ktoś może dołączyć do jednego z zespołów i wziąć ligę szturmem, ktoś może zaliczyć słabą rundę.
W takim razie z jakim nastawieniem podchodzicie do drugiej rundy. Jaką mentalność będziesz chciała zaszczepić w zespole jako kapitan?
Musimy koncentrować się w danym momencie na jednym meczu, a wewnątrz tego meczu na jednej akcji. Przez całe 40 minut. Musimy być w stu procentach zaangażowane w to, co dzieje się tu i teraz. To zaczyna się na treningach, niezależnie od tego, jakie ćwiczenie wykonujemy, skupiamy się na nim w pełni. Chcę, aby treningi miały więcej elementów rywalizacji, aby wszystko, co robimy miało znaczenie. Ktoś przegra i ktoś wygra, co wpłynie na zaangażowanie. Każda pomyłka musi mieć znaczenie. Takie nastawienie musi nam towarzyszyć w drugiej rundzie. To nie tak, że jedna z nas popełnia mnóstwo błędów, cała drużyna robi kilka mniejszych, co kumuluje się w wielką serię pomyłek. Żadna z nas nie popełnia 20 strat w meczu, wszystkie mamy jedną, dwie, co pozwala rywalom punktować. W danym momencie jedna z nas zrobi coś źle, a na przestrzeni całego meczu każda gdzieś się pomyli i to przekłada się na nasze porażki.