Pięć pytań do… Kariny Michałek

Przed meczem Artego Bydgoszcz – Ślęza Wrocław porozmawialiśmy z byłą zawodniczką 1KS-u, Kariną Michałek, która latem wróciła do rodzinnej Bydgoszczy i dołączyła do zespołu Artego. Reprezentantka Polski we Wrocławiu spędziła dwa sezony, w których zaskarbiła sobie sympatię wrocławskiej publiczności.. 

Po dwóch sparingowych spotkaniach ten pierwszy ligowy mecz przeciwko Ślęzie będzie się wiązał z jakimiś dodatkowymi emocjami?

Oswoiłam się już ze zmianą barw klubowych i ten mecz nie będzie się wiązał z dodatkowymi emocjami czy specjalną presją. Mecze sparingowe też raczej traktowałam na spokojnie. Cieszyłam się, że mogłam zobaczyć się z dziewczynami, z którymi grałam w poprzednich sezonach. Natomiast czysto koszykarsko to bez żadnych emocji.

Co wydarzyło się w poprzedniej kolejce w Krakowie, jakie są według Ciebie przyczyny porażki?

Po dobrej pierwszej połowie, w drugiej straciłyśmy swój rytm grania. Zaczęłyśmy grać nerwowo i zespół z Krakowa to wykorzystał. Myślę, że to my przegrałyśmy ten mecz, a nie Wisła go wygrała. Po przerwie coś w naszej grze uległo zmianie i nie udało nam się tego odwrócić, żeby wyjść na prowadzenie i zwyciężyć.

Ostatnie dwa mecze rozegrałyście w siedmioosobowej rotacji, to może mieć wpływ na niedzielny mecz?

Myślę, że będziemy w pełni gotowe fizycznie, nie ma żadnych problemów.

Styl gry trenera Rusina znasz bardzo dobrze, w niedzielę spodziewasz się z jego strony niespodzianek?

Trener Rusin każdy mecz traktuje indywidualnie, więc jestem przekonana, że przygotuje się specjalnie też i na nas. Na pewno zdradzi swojemu zespołowi trochę sekretów odnośnie naszej gry i powie, co zrobić, żeby nas pokonać.

W jakim elemencie gry tkwi klucz do zwycięstwa, co zadecyduje o wygranej?

O wyniku meczu przede wszystkim zadecyduje obrona. My na pewno będziemy starały się zatrzymać szybki atak Ślęzy i ograniczyć punkty drugiej szansy. Jeśli będzie ich mało, to możemy bić się o wygraną.

Najbliższy rywal Ślęzy – Artego Bydgoszcz

W niedzielnym hicie 4. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław zmierzy się na wyjeździe z Artego Bydgoszcz. Przed tym spotkaniem przedstawiamy raport z obozu rywala. 

Latem w Bydgoszczy zdecydowanie odmłodzono kadrę. Z zespołu, który został wyeliminowany przez Ślęzę Wrocław w ćwierćfinale play-offów pozostały tylko Karolina Poboży i Elżbieta Międzik. Pożegnano się z Julie McBride, Agnieszką Szott-Hejmej, Alexis Hornbuckle oraz Draganą Stanković i Ziomarą Morrison. W ich miejsce sprowadzono młodsze, ale już sprawdzone na parkietach Energa Basket Ligi Kobiet zawodniczki. Z Lublina przyszły rozgrywająca Brianna Kiesel oraz skrzydłowa Kateryna Rymarenko. Pod koszem ma brylować Laura Miskiniene (d. Svaryte) z Energi Toruń. Natomiast najlepiej punktującym zawodniczkom rywali będzie stawiać czoła Karina Michałek (d. Szybała), była koszykarka Ślęzy. W Bydgoszczy doszło także do dwóch powrotów. Po trzech latach w I lidze do Artego powróciła Edyta Faleńczyk, zaś w Spartaku Moskwa tylko rok wytrzymała Jennifer O’Neill. Układankę Tomasza Herkta wieńczy silna, ale przy tym dobrze ruszająca się na nogach Shante Evans.

Jak doskonale widać, tradycyjnie w Bydgoszczy postawiono na silną, acz nieco wąską kadrę. Problemy ze zdrowiem bądź faulami mogą szybko odsłonić słabe strony Artego. Jeśli jednak bydgoszczanki będą cieszyć się zdrowiem (czego oczywiście życzymy) i unikną szybkich przewinień, powinny być faworytem większości rozgrywanych w tym sezonie spotkań. Kiesel w Lublinie pokazała, że potrafi z powodzeniem pełnić rolę pierwszej strzelby swojej drużyny. W małej próbce trzech spotkań ligowych można zauważyć, że nie oddaje już tak wielu rzutów i zdecydowanie rzadziej staje na linii rzutów osobistych, ale za to poprawiła się w asystach. O’Neill podczas przygotowań miała kłopoty ze zdrowiem, natomiast jest właściwie gwarantem dwucyfrowej zdobyczy punktowej co mecz.

Miskiniene w zeszłym sezonie była jedną z najlepiej zbierających zawodniczek ligi, a teraz oprócz dominacji na tablicach powinniśmy częściej oglądać, jak zdobywa punkty i nabiera rywalki na faule. To z pewnością jeden z najmocniejszych punktów zespołu Herkta. Z kolei Rymarenko nie jest w Bydgoszczy skrzydłową z podstawowej piątki, ale to nie oznacza, że nie potrafi zrobić różnicy swoimi rzutami dystansowymi. Kariny Michałek nie trzeba nikomu we Wrocławiu przedstawiać.

Artego na otwarcie ligi nie miało problemów z Pszczółką Lublin i to mimo tego, że z kwartetu Miskiniene, Evans, Kiesel, O’Neill tylko ta pierwsza miała skuteczność z gry na poziomie co najmniej 40 proc. Problemów ze skutecznością nie było w drugim spotkaniu, gdy do Bydgoszczy przyjechała Politechnika Gdańśka. W drugiej kwarcie podopieczne Tomasza Herkta wygrały aż 28:2, absolutnie dominując w każdym aspekcie gry. Bydgoszczanki rozdały między sobą aż 30 asyst i warto podkreślić nie tylko 10 podań Jennifer O’Neill, ale także i 9 asyst autorstwa duetu Miskiniene-Evans. Te liczby doskonale pokazują wszechstronność podkoszowych Artego, które potrafią zrobić na boisku bardzo dużo dobrego.

Wszystko wskazywało na to, że podobnie potoczy się starcie w Krakowie, bo Wisła na początku drugiej kwarty przegrywała 10:26. Artego jednak błędnie założyło, że to spotkanie już jest rozstrzygnięte i pozwoliło inaugurującym swój sezon koszykarkom Białej Gwiazdy powrócić do rywalizacji. Pod nieobecność Shante Evans pod koszem pracowały Miskiniene i Poboży, ale nie miały pomysłu na powstrzymanie Krystal Vaughn, która zdobyła aż 26 punktów. O’Neill co prawda uzbierała 18 oczek, ale potrzebowała do tego aż 17 rzutów. Wypadnięcie jednego trybu z bydgoskiej maszyny miało w ostatecznym rozrachunku spory wpływ na losy Artego. Trudno powiedzieć, czy Evans wróci do gry w niedzielę. Na razie zabrakło jej w czwartkowym meczu EuroCupu z ACS Sepsi, w którym bydgoszczanki pokonały koszykarki z Rumunii 72:67.

Ślęza zna się bardzo dobrze z zespołem z Bydgoszczy. Obie drużyny w zeszłym sezonie zmierzyły się ze sobą sześciokrotnie, a bilans tych konfrontacji wyniósł 4:2 dla Ślęzy. Latem doszło do dwóch konfrontacji sparingowych. W turnieju w Poznaniu zwyciężyła Ślęza, zaś podczas Wrocławskiej Iglicy 2019 triumfowało Artego. Oba spotkania były bardzo wyrównane i zacięte, a losy wygranej ważyły się do ostatnich sekund. Nie ma wątpliwości co do tego, że podobnie będzie w najbliższą niedzielę.

Artego Bydgoszcz – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE

Trener: Tomasz Herkt.

Kadra: Brianna Kiesel, Zuzanna Piwkowska, Aneta Rola, Wiktoria Sobiech, Wiktoria Zasada (rozgrywające), Karina Michałek, Elżbieta Międzik, Jennifer O’Neill (rzucające), Edyta Faleńczyk, Karolina Poboży, Kateryna Rymarenko, Roksana Sobiech (skrzydłowe), Shante Evans, Laura Miskiniene (środkowe).

MECZE LIGOWE

1. kolejka: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin – Artego Bydgoszcz 62:78 (22:15, 14:24, 6:26, 20:13)
Artego: Miskiniene 13, Poboży 12, Evans 11, O’Neill 11, Międzik 10, Kiesel 8, Rymarenko 7, Michałek 6, Sobiech 0, Świątkowska 0.

2. kolejka: Artego Bydgoszcz – DGT Politechnika Gdańska 92:54 (20:19, 28:2, 24:15, 20:18)
Artego: Miskiniene 23, Kiesel 22, Rymarenko 15, Międzik 8, Michałek 7, Poboży 7, O’Neill 5, Sobiech 3, Evans 2, Sobiech i Zasada DNP.

3. kolejka: Wisła Kraków – Artego Bydgoszcz 65:61 (10:24, 17:14, 19:11, 19:12)
Artego: O’Neill 18, Kiesel 14, Miskiniene 12, Poboży 8, Międzik 5, Rymarenko 2, Michałek 2, Evans, Rola i Świątkowska DNP.

MECZE ZE ŚLĘZĄ W SEZONIE 2018/2019

Ślęza Wrocław – Artego Bydgoszcz 63:67 (21:18, 12:16, 17:16, 13:17)
Artego: Stanković 21, Morrison 14, Międzik 13, McBride 10, Szott-Hejmej 6, Radocaj 2, Poboży 1.

Artego Bydgoszcz – Ślęza Wrocław 69:70 (18:21, 15:16, 20:18, 16:15)
Artego: Stanković 21, Morrison 14, Międzik 13, Hornbuckle 11, Poboży 5, Radocaj 3, Szott-Hejmej 2.

Artego Bydgoszcz – Ślęza Wrocław 61:69 (15:20, 18:19, 13:14, 15:16)
Artego: Morrison 14, McBride 14, Stanković 10, Poboży 8, Międzik 6, Radocaj 4, Hornbuckle 2, Kuczyńska 2, Szott-Hejmej 1, Kocaj 0.

Artego Bydgoszcz – Ślęza Wrocław 58:66 (24:15, 7:19, 17:18, 10:14)
Artego: Stanković 22, Morrison 13, Hornbuckle 12, Radocaj 4, McBride 3, Międzik 2, Poboży 2.

Ślęza Wrocław – Artego Bydgoszcz 62:78 (13:12, 19:22, 11:26, 19:18)
Artego: Stanković 20, Morrison 17, McBride 14, Międzik 8, Hornbuckle 8, Radocaj 7, Poboży 4, Kocaj 0, Kuczyńska 0.

Ślęza Wrocław – Artego Bydgoszcz 77:70 (26:18, 19:13, 19:21, 13:18)
Artego: Międzik 16, Stanković 14, Radocaj 13, Morrison 12, Hornbuckle 8, McBride 5, Poboży 2.

Spojrzenie w liczby: Enea AZS Poznań

Przedstawiamy podsumowanie statystyczne po meczu Ślęza Wrocław – Enea AZS Poznań, w którym wrocławianki wygrały 78:43. 

– jedną z silnych stron kapitana jest dostrzeżenie, kiedy trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów i napędzenie drużyny. Ale równie ważne jest to, żeby oddać tę odpowiedzialność innym, kiedy mają dobry dzień. I w niedzielę Cierra Burdick zrobiła właśnie tę drugą rzecz. Oddała dwie niecelne próby w pierwszej kwarcie, potem jeszcze jedną w trzeciej i… to tyle. Co prawda zdarzyło się jej już mieć mecz z zaledwie dwoma rzutami, w zeszłym sezonie przeciwko PGE MKK Siedlce, ale wówczas zmagała się z urazem. W starciu z Eneą AZS-em była zdrowa i gotowa do gry, lecz w rubryce „punkty” widnieje okrągłe 0. Radzimy się jednak nie niepokoić, wszystko powinno wrócić do normy już w najbliższą niedzielę w Bydgoszczy.

0 – drugie dość niespodziewane zero to to, które pojawiło się w statystykach Ślęzy w kategorii „punkty drugiej szansy”. W pierwszym meczu sezonu było ich aż piętnaście, zaś w niedzielę, pomimo przyzwoitej liczby dziewięciu ofensywnych zbiórek, ani razu nie udało się zdobyć punktów z podwojenia. Podczas rozgrywek 2018/2019 również przytrafiło się jedno takie spotkanie (w listopadzie w Ostrowie Wielkopolskim), więc mamy nadzieję, że do końca rozpoczętego niedawno sezonu nie będziemy świadkami powtórki z wątpliwej rozrywki.

8 – wydawać by się mogło, że ze względu na swoje bardzo dobre warunki fizyczne Agata Dobrowolska, która zadebiutowała na parkietach Ekstraklasy niemal dziewięć lat temu, przynajmniej raz do tej pory zanotowała mecz z ośmioma zbiórkami. Tymczasem po raz pierwszy wydarzyło się to właśnie w minioną niedzielę. Trzy zbiórki ofensywne i pięć defensywnych w 25 minut to nowy rekord kariery ligowej naszej skrzydłowej. Ze względu na problemy zdrowotne Magdaleny Szajtauer i Darii Marciniak być może ta statystyka niedługo zostanie poprawiona?

16 – 8 minut i 25 sekund w ciągu zwykłego dnia mija błyskawicznie. W niedzielne popołudnie koszykarkom Enei AZS-u Poznań każda z tych 505 sekund musiała ciągnąć się niemiłosiernie. Ale po kolei. Na półtorej minuty przed przerwą spod kosza trafia Aleksandra Pawlak i mamy 28:23 dla Ślęzy. 8 minut i 25 sekund czasu gry później skutecznie pod kosz wchodzi Milana Zivadinovic i mamy… 46:25 dla Ślęzy. Nie jest to żadna pomyłka. Przez końcówkę drugiej i 70 proc. trzeciej kwarty zespół z Poznania pozostawał bez punktów. W międzyczasie wrocławianki zdobyły ich aż 18 i z pięciu punktów przewagi zrobiły się 23. Szesnaście kolejnych posiadań podopiecznych Elmedina Omanicia zakończyło się stratą bądź niecelnym rzutem.

26 – o słabym występie koszykarek z Poznania bardzo dobrze świadczy ich mizerny EVAL wynoszący 26. Archiwa podpowiadają, że ostatnio rywalki zagrały tak źle 10 grudnia 2016 roku, kiedy to w meczu JAS-FBG Zagłębie Sosnowiec – Ślęza Wrocław zawodniczki drużyny gospodarzy wspólnymi siłami zrobiły EVAL w wysokości… 18. Mniejszy niż cztery koszykarki 1KS-u indywidualnie. Jako ciekawostkę podamy, że do tak niskiego EVAL-u swoją cegiełkę dołożyła Kinga Piędel, kończąc spotkanie wygrane przez Ślęzę 86:40 z indeksem na poziomie -8.

27 – Poznanianki z dużą regularnością popełniały straty, notując ich aż 27. Tylko trzy zawodniczki nie oddały piłki zawodniczkom 1KS-u, były to Liliana Banaszak, Aleksandra Parzeńska i Ginette Mfutila. Z nawiązką wyręczyła je Milana Zivadinović, przy której nazwisku widnieje aż 9 błędów. Żeby znaleźć spotkanie, w którym rywalki Ślęzy tak chętnie rozstawały się z piłką, należy się cofnąć o dwa lata. Wówczas, 4 października 2017 roku, żółto-czerwone pojechały do Łodzi na spotkanie z miejscowym Widzewem, a w ramach gościnności gospodynie podarowały swoim przeciwniczkom 28 piłek. Co ciekawe, poprzedni niechlubny rekord również należał do Widzewa. W listopadzie 2016 roku, tym razem we Wrocławiu, łodzianki popełniły 27 strat. W obu przypadkach najwięcej przypadło w udziale Julii Drop – odpowiednio 9 i 6.

30 – nikt nie przywitał się z Wrocławiem tak, jak zrobiła to Britney Jones. W historii debiutów w Ekstraklasie w barwach Ślęzy tylko dwie zawodniczki przekroczyły barierę 20 punktów. W sezonie 2015/2016 Katarzyna Maliszewska zdobyła 25 oczek przeciwko MKS-owi Polkowice, zaś rok później 22 punkty uzbierała Agnieszka Skobel, gdy do stolicy Dolnego Śląska przyjechał zespół InvestInTheWest AZS-AJP Gorzów Wlkp. Domowy debiut Jones, zakończony 30 oczkami, to nowy rekord klubu. Oczywiście także i jej EVAL w wysokości 39 jest najwyższym w historii pierwszych meczów przed własną publicznością.

44,4 – większość punktów Enei AZS-u padło po indywidualnych staraniach. Piłka w zespole z Poznania nie chodziła zbyt dobrze i efektem tego były dwie rzeczy. Pierwsza to fakt, iż na każdą asystę przypadły aż trzy straty. Druga to zaledwie 44,6 proc. celnych rzutów po asyście. To wynik zdecydowanie poniżej średniej rywali z zeszłego sezonu, która wynosiła 65,4 proc.

„Spodziewaliśmy się tego, że może być ciężko”

Prezentujemy wypowiedzi po meczu Ślęza Wrocław – Enea AZS Poznań, w którym wrocławianki zwyciężyły 78:43.

Elmedin Omanić: Wielkie gratulacje dla drużyny z Wrocławia. W przeciwieństwie do naszego pierwszego meczu, gdy wygrała drużyna słabsza, dziś zwyciężył zespół zdecydowanie lepszy. Myślę, że w tych konferencjach powinni brać udział także inni uczestnicy meczu, nie tylko przedstawiciele klubów.

Aleksandra Parzeńska: Również gratuluję zwycięstwa zespołowi z Wrocławia. Kluczowym punktem tego spotkania, który przesądził o tak okazałej przewadze Ślęzy była końcówka pierwszej połowy. Wyciągniemy wnioski i wiemy, nad czym pracować dalej.

Arkadiusz Rusin: Dziękujemy za gratulacje. Mieliśmy problem ze złapaniem odpowiedniego rytmu w ataku i przez pierwsze 15 minut ten mecz był dosyć brzydki do oglądania, ale spodziewaliśmy się tego, że może być ciężko. Potem łatwe przechwyty nas napędzały. Zdobywaliśmy łatwe punkty i systematycznie powiększaliśmy przewagę. Myślę, że trener Omanić nie obrazi się, gdy powiem dobre słowo o jego zawodniczce. Zawsze cieszy, gdy zawodniczka, z którą się pracowało grała dobre zawody, a dziś Marta Wdowiuk dała dobrą zmianę.

Kinga Piędel: Tak jak trener chciałam powiedzieć, że brakowało nam konsekwencji w ataku, ale dzięki solidnej obronie zrobiłyśmy przewagę, którą utrzymałyśmy do końca. Na pewno to zwycięstwo było dla nas ważne i napędzi nas na przyszły tydzień, bo ten miniony był dość ciężki.

Ślęza wysoko pokonuje Eneę AZS w domowej inauguracji sezonu

W meczu 3. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Eneę AZS Poznań 78:43 i tym samym odniosła drugie zwycięstwo w drugim meczu sezonu 2019/2020.

Wynik otworzyła skutecznym wejściem pod kosz Ana Pocek, chwilę później z linii rzutów osobistych jeden punkt zdobyła Aleksandra Parzeńska. Potem rozpoczął się festiwal niecelnych rzutów z obu stron. Żadna z zawodniczek nie była w stanie poprawić wyniku i zrobiła to dopiero Parzeńska po upływie dwóch minut. Chwilę później za trzy trafiła Abigail Glomazic, a Parzeńska potrzebowała niewiele czasu aby doprowadzić do stanu 5:5. Choć następne punkty zostały zdobyte po 90 sekundach, to czas ten ciągnął się niemiłosiernie. Faule i niecelne rzuty sprawiły, że mizerny wynik obu zespołów się utrzymywał.

Dopiero końcówka pierwszej odsłony przyniosła przełamanie. Eneę AZS na prowadzenie wyprowadziła Keondria Calloway, ale błyskawicznie pięć oczek rzuciła Britney Jones i Ślęza chwilowo odzyskała inicjatywę. Na chwilę, bowiem żadna z koleżanek amerykańskiej rozgrywającej 1KS-u nie popisywała się skutecznością, co skrzętnie wykorzystały rywalki. Serię 5:0 zakończyła była zawodniczka klubu z Wrocławia – Lea Miletić. Skoro nikt nie kwapił się, żeby pomóc Jones, to sama wzięła sprawy w swoje ręce i odpowiedziała kolejnymi pięcioma oczkami, dzięki czemu to żółto-czerwone prowadziły po pierwszych 10 minutach.

Druga odsłona rozpoczęła się podobnie jak pierwsza – od szybkich punktów Ginette Mfutili i rozwinęła się tak samo. Minutę po trafieniu środkowej Enei AZS-u 2 oczka zdobyła wejściem pod kosz Agata Dobrowolska i mieliśmy 17:14. Kolejne 3 minuty to siedem niecelnych rzutów i dwie straty. Przełamanie nastąpiło za sprawą Any Pocek i Darii Marciniak. Niestety reprezentantka Polski po swoim lay-upie źle wylądowała i doznała groźnie wyglądającej kontuzji. Oczekujemy na wyniki badań, które powiedzą nam, jak wygląda sytuacja z jej zdrowiem.

Po stronie zespołu z Poznania niemoc ofensywna trwała aż pięć minut, dopiero wtedy trafiła Aleksandra Pawlak. Tak jak w pierwszej kwarcie, w drugiej również dopiero w końcówce doszło do wymiany ciosów. Na 22:18 punkty zdobyła Karolina Stefańczyk, na co odpowiedziała Britney Jones. Za trzy przymierzyła Pawlak, a Ana Pocek najpierw była skuteczna z linii rzutów wolnych, następnie zaś z półdystansu. Na dwa oczka doświadczonej skrzydłowej zespołu z Poznania trójką skontrowała Abigail Glomazic. Dzięki niej Ślęza prowadziła 31:23, a równo z syreną zapraszającą wszystkich na przerwę za trzy przymierzyła jeszcze Agata Dobrowolska. Wrocławianki zakończyły pierwszą część meczu z 11 punktami przewagi, ale bynajmniej nic nie było jeszcze przesądzone.

Po przerwie dalej próżno było szukać rytmu i konsekwencji w ofensywie obu zespołów. Atakom gości ton chciała nadać Keondria Calloway, ale pudłowała swoje próby. Po drugiej stronie dobrą grę z pierwszej połowy na drugą chciała przenieść Britney Jones, lecz nie zanotowała dobrego początku trzeciej kwarty. Dopiero po jej przechwycie i będącym jego konsekwencją lay-upem Abigail Glomazic udało się wystartować z punktami. Minęły jednak 2,5 minuty od wznowienia gry.

Ślęza postanowiła na fundamenty koszykówki i chcąc powiększyć swój dorobek próbowała dostać się na linię rzutów osobistych. Ta sztuka udała się kolejno Jones, Dobrowolskiej, Nevenie Jovanović oraz Pocek i mieliśmy 44:23. Po stronie Enei AZS-u nie funkcjonowało absolutnie nic. Trener Elmedin Omanić szukał wśród przeróżnych zestawień kadrowych optymalnej piątki – na próżno. Straty, pudła, faule – to wszystko nie omijało zespołu gości, co napędzało ofensywę gospodyń.

Poznanianki mogły odetchnąć z ulgą, gdy w końcu Milana Zivadinovic przebiła się pod kosz i po siedmiu minutach bez punktów Enea AZS wreszcie powiększyła swój dorobek. Wtedy było już jednak 46:25 dla Ślęzy i losy spotkania właściwie były rozstrzygnięte. Siedem punktów z rzędu pod koniec trzeciej kwarty nie pomogło przyjezdnym.

Zwłaszcza, że po rozpoczęciu decydującej części meczu inicjatywę znowu przejęły wrocławianki. W czwartej kwarcie koszykarki Ślęzy wreszcie zagrały tak, jak oczekiwali tego kibice w trzech poprzednich odsłonach. Wysoka skuteczność, szybkie i efektowne akcje oraz dobra defensywa powiększały przewagę gospodyń. Zawodniczki z Poznania starały się zrobić wszystko, żeby prowadzenie Ślęzy nie rosła zbyt szybko, ale były bezradne wobec grającego na pełnych obrotach 1KS-u. Ana Pocek i Britney Jones miały pełną kontrolę nad wydarzeniami i raz jedna, raz druga dokładały kolejne punkty do swojego dorobku. Podkoszowa i rozgrywająca Ślęzy były odpowiedzialne za 19 z 24 ostatnich punktów swojego zespołu.

Choć przez pierwsze 15 minut koszykarki z Wrocławia z trudem zdobywały kolejne punkty, to defensywą skutecznie ograniczały poczynania rywalek. Popis ofensywny w 4 kwarcie i będące jego rezultatem aż 35 punktowe zwycięstwo Ślęzy nieco zamazują obraz tego spotkania, ale z jego przebiegu triumf wrocławianek jest w pełni zasłużony.

Ślęza Wrocław – ENEA AZS Poznań 78:43 (15:12, 19:11, 14:8, 30:12)
Ślęza: Jones 30, Pocek 18, Glomazic 10, Dobrowolska 7, Jovanović 6, Piędel 3, Owczarzak 2, Marciniak 2, Klatt 0, Burdick 0.
Enea AZS: Mfutila 9, Pawlak 7, Wdowiuk 6, Parzeńska 5, Calloway 5, Zivadinovic 5, Miletic 4, Stefańczyk 2, Rogozińska 0, Stelmach 0, Nowicka 0, Banaszak 0.