Cel? Przełamanie! Ślęza Wrocław wyjeżdża do Torunia

W środę 6 stycznia o godz. 16 w zaległym meczu 13. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław zmierzy się na wyjeździe z Energą Toruń. Wrocławianki chcą rozpocząć nowy rok od zwycięstwa i przełamania serii porażek. 

Koszykarki Ślęzy powracają do ligowej rywalizacji po ponad trzech tygodniach bez rozegranego spotkania. Grudniowe mecze z Zagłębiem Sosnowiec i Energą zostały przełożone z powodu przymusowej izolacji domowej żółto-czerwonych, zaś w 14. kolejce zawodniczki 1KS-u miały pauzę, która wynikała z ligowego terminarza. Takie roszady w kalendarzu sprawiają, że przed podopiecznymi Arkadiusza Rusina aż sześć meczów w ciągu najbliższych 24 dni. Pierwsze już w środę, gdy wybiegną na parkiet w Toruniu.

– Izolacja na parę dni zrobiła swoje i chęć wrócenia do treningów była bardzo duża. Tym bardziej fajnie będzie zagrać mecz – mówi skrzydłowa Ślęzy Agata Dobrowolska.

Energa, w co trudno uwierzyć, rozegra swój pierwszy mecz domowy od 24 października, kiedy to torunianki przegrały z Arką Gdynia 52:106. Zawodniczki prowadzone przez Tomasza Urbana w tym sezonie zanotowały tylko jedno zwycięstwo, pokonując GTK Gdynia 55:52. Każde z pozostałych 12 spotkań kończyło się porażką. Problemy kadrowe oraz zmiany na stanowisku trenera z pewnością nie pomagały Katarzynkom w znalezieniu optymalnej formy i nawiązaniu rywalizacji z resztą ligi. Energa przegrała w Gorzowie 32:118, w Lublinie 40:93, w Sosnowcu 35:106, a w miniony weekend niepowodzeniem zakończyła się wyprawa do Polkowic, gdzie miejscowe CCC zwyciężyło 79:34. Zespół Karola Kowalewskiego miał sytuację pod kontrolą od pierwszej do ostatniej minuty i prowadził na tyle bezpiecznie, że swój debiut w EBLK zaliczyła 15-letnia Julia Jeziorna.

Na tę chwilę liderką Energi jest Sarah Sagerer. Reprezentantka Austrii legitymuje się średnimi na poziomie 14.2 punktu i 9.2 zbiórki na mecz. Przeciwko GTK Gdynia wystąpiła Kirby Burkholder, notując 11 oczek i 2 asysty, ale już w starciu z CCC zabrakło jej na parkiecie i w protokole meczowym. W związku z tym za drugą opcję w ataku Energi należy uznać Briahannę Jackson. Amerykanka nie ma problemów z podejmowaniem decyzji o rzucie, choć na razie nie imponuje skutecznością, bo trafiła zaledwie 22 proc. swoich rzutów. Bez wątpienia trzeba jednak na nią uważać, bo jeżeli jej rzuty zaczną wpadać do kosza, to z pewnością nabierze pewności i będzie próbować swoich sił jeszcze częściej.

Czołową Polką w rotacji Energi jest Karolina Podkańska. Była zawodniczka SMS-u PZKosz Łomianki i Ostrovii Ostrów Wlkp. gra blisko 30 minut na mecz, zdobywając w tym czasie średnio 8.2 punktu oraz 4.9 zbiórki. 22-letnią skrzydłową wspierają Emilia Tłumak i Magdalena Ziętara, które w tym sezonie prezentują się jednak nieco poniżej poziomu, do którego przyzwyczaiły nas przez lata występów na polskich parkietach. Pomimo tego, że Energa to jedna z dwóch ligowych czerwonych latarni, Ślęza musi podejść do środowego spotkania maksymalnie skoncentrowana.

– Nie możemy zlekceważyć Energi. Nie wiem, czy będą grały w pełnym składzie, ale mają zawodniczki, które indywidualnie potrafią wiele zdziałać. Mają na koncie jedną wygraną, nie jest to najmocniejszy zespół w lidze, ale potrafią się postawić i nie możemy podchodzić do tego spotkania z myślą o łatwej wygranej czy o tym, że jest to słaby rywal – przestrzega Dobrowolska.

Środowe spotkanie będzie pierwszym z sześciu w tym miesiącu. Wrocławianki pierwsze trzy mecze zagrają na wyjeździe, kolejne trzy u siebie. Z wyłączeniem starcia z CCC Polkowice, każde z nich to konfrontacja z bliskimi sąsiadami w tabeli, a zatem stawka jest ogromna. Ważą się losy awansu do play-offów i dlatego niezwykle istotne jest odniesienie zwycięstwa w Toruniu tak, aby podbudować morale przed resztą maratonu.

– To będzie kluczowe, bo przed nami sześć spotkań w relatywnie krótkim okresie czasu, co w sezonie zasadniczym jest nietypowe. Każda z nas cieszy się z tego i jest głodna gry po tym, jak w grudniu miałyśmy tylko dwa mecze. Będzie bardzo intensywnie, trzeba będzie mieć krótką pamięć i szybko zapominać o spotkaniach, które za nami. Wierzę, że każde z tych spotkań będzie dla nas pozytywne i jeśli nie zwycięskie, to przynajmniej mam nadzieję w stanie wynieść z nich jak najwięcej – kończy skrzydłowa Ślęzy Wrocław.

Początek meczu Energa Toruń – Ślęza Wrocław w środę o godz. 16. Transmisję ze spotkania przeprowadzi TVCom.pl.

 

Z Zagłębiem 20 stycznia, mecz z Energą przełożony

Znamy termin przełożonego meczu 12. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet pomiędzy Ślęzą Wrocław i CTL Zagłębiem Sosnowiec.

Pierwotnie spotkanie to zaplanowano na 20 grudnia, jednak ze względu na przymusową kwarantannę zawodniczek Ślęzy, mecz musiał zostać przełożony. Jego nowy termin to środa, 20 stycznia. Starcie w hali wrocławskiej AWF zaplanowano na godz. 18.

Z tego samego powodu w pierwotnym terminie nie dojdzie do skutku pojedynek Energa Toruń – Ślęza Wrocław. Konfrontacja w ramach 13. kolejki EBLK miała odbyć się 27 grudnia. Nowa data spotkania zostanie ustalona w porozumieniu z zespołem z Grodu Kopernika.

Mecz Ślęza Wrocław – Zagłębie Sosnowiec przełożony

Zaplanowane na niedzielę 20 grudnia spotkanie Ślęza Wrocław – Zagłębie Sosnowiec zostało przełożone. 

W związku ze zdiagnozowanym przypadkiem zakażenia koronawirusem w zespole, ze względów bezpieczeństwa cała drużyna pozostaje w domowej izolacji i przez najbliższe kilka dni będzie pracować zdalnie, zgodnie z zaleceniami sztabu szkoleniowego.

Nowy termin meczu 12. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet zostanie uzgodniony w porozumieniu z drużyną z Sosnowca.

„Wciąż przegrywamy spotkania z powodu drobnych błędów”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin, w którym drużyna gości zwyciężyła 78:72.

Krzysztof Szewczyk (trener Pszczółki): Niezmiernie cieszymy się z tego zwycięstwa. Wiemy, że przyjeżdżając do Wrocławia zawsze trzeba nastawiać się na trudne spotkanie. W pierwszej połowie graliśmy nieakceptowalnie, samolubnie, nie było zespołowej obrony, co naturalnie było także zasługą zespołu Ślęzy. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać jako zespół i ograniczyć liczbę strat. To się udało, a przy tym wielki dzień miała Jennifer, która była nie do zatrzymania i trafiała trudne rzuty przy bardzo dobrej obronie rywalek. Dziękuję zespołowi z Wrocławia dobrego występu i życzę powodzenia w następnych meczach.

Jennifer O’Neill (zawodniczka Pszczółki): To było dla nas bardzo ważne spotkanie. Zagrałyśmy bez jednej zawodniczki (Morgan Bertsch – red.) i wiedziałyśmy, że musimy wejść na jeszcze wyższy poziom i wspierać nasze zawodniczki podkoszowe. Wykonały one kapitalną pracę. Pozostałe dziewczyny również dały z siebie bardzo dużo, musiały sprawdzić się w większej roli i to zrobiły, zwłaszcza w drugiej połowie.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Gratuluję zespołowi z Lublina, gratuluję Krzyśkowi zwycięstwa. Trudno coś powiedzieć po kolejnej tego typu porażce z naszej strony. Decydują małe rzeczy. W końcówce rywalki kończyły posiadania celnym rzutem, my mieliśmy dwie straty i sami zrobiliśmy prezent Lublinowi. Piętnaście zbiórek ofensywnych Pszczółki, gdzie do przerwy to wyglądało całkiem dobrze. Wiedzieliśmy, że Jennifer to aktywna i skuteczna zawodniczka na dystansie i to jedna z lepszych strzelb w tej lidze. Założenie było, żeby nie dostawała w ogóle piłki, bo gdy ją ma, to doskonale wie, co z nią zrobić. Taktyczne błędy juniorskie – mając do wykorzystania cztery faule robimy dwa, ale rzutowe. W końcówce meczu przy remisie możemy popełnić dwa faule, a tracimy z transmisji ofensywnej trzy punkty po rzucie Fassiny. Takie rzeczy się nie powinny zdarzać.

Nina Dedić (zawodniczka Ślęzy): W pierwszej połowie kontrolowałyśmy wydarzenia na parkiecie, grałyśmy dobrze w obronie. Po przerwie nie potrafiłyśmy znaleźć sposobu na zatrzymanie O’Neill. Myślę, że Pszczółka w drugiej połowie zagrała z większym zaangażowaniem, a my podejmowałyśmy złe decyzje i traciłyśmy piłkę w decydujących momentach spotkania. Gratulacje dla Lublina. My musimy pracować jeszcze ciężej, bo wciąż przegrywamy spotkania z powodu drobnych błędów, które się kumulują i składają na porażki.

Show O’Neill w trzeciej kwarcie kosztuje Ślęzę wygraną

Ślęza Wrocław przegrała z Pszczółką Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 72:78 w meczu 11. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Na półmetku sezonu wrocławianki zajmują 8. miejsce w tabeli.

Gospodynie znakomicie rozpoczęły niedzielne spotkanie, zdobywając pierwsze cztery punkty i pozwalając Pszczółce na otwarcie dorobku punktowego dopiero po niemal 3 minutach meczu. Wrocławianki opierały się na Stephanie Jones i Annie Jakubiuk – obie koszykarki zdobyły po 4 oczka, a gdy dwa kolejne dołożyła Sug Sutton, trener Krzysztof Szewczyk poprosił o czas. Przy stanie 10:2 dla Ślęzy zespół z Lublina wreszcie się obudził. Najpierw trafiła Jennifer O’Neill, chwilę potem Martina Fassina, a po niej trójkę dołożyła O’Neill. Błyskawicznie, bo w półtorej minuty po time-oucie Pszczółka odrobiła siedem oczek i tym razem to trener Arkadiusz Rusin musiał porozmawiać ze swoimi zawodniczkami.

Jego uwagi dotarły do żółto-czerwonych, które zdobyły punkty w dwóch kolejnych akcjach. Ślęza utrzymywała się na prowadzeniu dzięki trzem celnym osobistym Niny Dedić i punktach Jakubiuk, po których było 19:12 dla 1KS-u. Przed zakończeniem pierwszej kwarty za sprawą Stephanie Jones wrocławianki powiększyły swoją przewagę o jeszcze jedno oczko.

Koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska kontrolowały wydarzenia na parkiecie także i na początku drugiej kwarty. Gdy zawodniczki gości zdobywały punkty, Ślęza przeważnie miała odpowiedź. Przeważnie, gdyż Pszczółka za sprawą łapiącej rytm O’Neill była w stanie zmniejszyć straty do pięciu oczek. Gospodynie dzięki celnym osobistym Jones i Jakubiuk wróciły na +7, ale szybko udało się lubliniankom urwać kolejne dwa punkty dzięki trafieniu Elizabeth Pavel.

Trenerzy obu drużyn nie byli jednak zadowoleni z gry swoich podopiecznych, a jako pierwszy ruch w celu poprawy tego stanu rzeczy wykonał trener Szewczyk prosząc o czas. Jednak w przeciwieństwie do time-outu z pierwszej kwarty, ten nie przyniósł pożądanego efektu. Ostatnie 4 minuty drugiej kwarty były naznaczone przede wszystkim błędami indywidualnymi i niecelnymi rzutami. Koszykarki z Lublina zdobyły przed przerwą jeszcze tylko dwa punkty po akcji Martiny Fassiny. Ślęza zaś w tym fragmencie zaprezentowała się nieco lepiej, przez co żółto-czerwone dołożyły do swojego dorobku sześć oczek. Dzięki temu wrocławianki schodziły na przerwę z dziewięcioma punktami zapasu.

W drugiej połowie od pierwszej chwil do pracy zabrała się Jennifer O’Neill. W dwóch kolejnych posiadaniach trafiła dwie trójki, ale na to Ślęza jeszcze była w stanie odpowiedzieć za sprawą dynamicznych akcji Sug Sutton, która dwukrotnie pokonała defensywę Pszczółki. Dobrej kontry zabrakło gdy Ilaria Milazzo najpierw przymierzyła z półdystansu, a chwilę później za trzy. Minęło niewiele ponad dwie minuty, a lublinianki przegrywały już tylko 37:39. Gospodynie odetchnęły po kolejnych punktach Sutton i podaniu amerykańskiej rozgrywającej do Jakubiuk, która dołożyła kolejne dwa oczka. Przy stanie 43:39 o czas poprosił trener Szewczyk.

Time-out przyniósł punkty Emilii Kośli, na które odpowiedziała Jakubiuk. Chwilę później Jones sfaulowała Pavel, a ta wykorzystała oba osobiste. W następnej sekwencji Nikola Dudasova przeprowadziła akcję za sześć punktów. Jak to możliwe? Najpierw spudłowała rzut z półdystansu, a po drugiej stronie parkietu sfaulowała O’Neill przy próbie za trzy punkty. Rzucająca Pszczółki trafiła i dołożyła punkt z linii osobistych. W ten sposób zamiast 47:41 dla Ślęzy zrobiło się 45:45. O’Neill poczuła w tym momencie, że stać ją w tym meczu na bardzo wiele. I w dwóch kolejnych akcjach rzuciła w bardzo trudnych sytuacjach, z dobrze broniącymi zawodniczkami Ślęzy. Obie próby wpadły do kosza. Gdy Milazzo zabrała piłkę Stephanie Jones i uruchomiła kontrę zakończoną przez Klaudię Niedźwiedzką, Pszczółka objęła prowadzenie 51:49.

Po dwóch osobistych Pavel było 53:49. W kolejnej akcji ważną trójkę trafiła Nina Dedić, ale O’Neill znów wzięła piłkę w swoje ręce i tym razem wymusiła faul Anny Jakubiuk i zamieniła oba rzuty wolne na punkty. Reprezentantka Portoryko kolejne punkty dołożyła po pudle Agaty Dobrowolskiej, popisując się celną trójką na 58:52. Przed końcem kwarty wrocławianki za sprawą Jakubiuk zdobyły jeszcze dwa oczka, ale krzywda już się stała. Jennifer O’Neill z 19 punktami w trzeciej odsłonie przez 10 minut dotrzymywała kroku całej ofensywie Ślęzy i dała swojemu zespołowi prowadzenie.

W decydującej części meczu przewaga Pszczółki szybko urosła do rozmiarów 63:56 gdy Emilia Kośla trafiła za trzy po podaniu Zuzanny Sklepowicz. Ślęza odrobiła trzy oczka po rzucie Sug Sutton, a kilkadziesiąt sekund później kolejne trzy, gdy desperacka próba rozgrywającej 1KS-u wpadła szczęśliwie do kosza. Ten korzystny obrót wydarzeń trwał jeszcze chwilę – pudło Milazzo szybko zostało zamienione przez wrocławianki na punkty Agaty Dobrowolskiej. Żółto-czerwone tym samym wyszły na prowadzenie i trener Szewczyk znowu musiał wziąć przerwę.

Na sześć minut przed końcem było 67:65 dla Ślęzy po udanej akcji 2+1 w wykonaniu Niny Dedić. Gospodynie miały szansę na powiększenie dorobku, ale dwukrotnie pozwoliły rywalkom wygrać walkę na swojej tablicy, co w końcu przyniosło efekt w postaci trójki, oczywiście autorstwa Jennifer O’Neill. Kolejne trzy minuty upłynęły praktycznie bez punktów, jedynym wyjątkiem było trafienie Milazzo po tym, jak zabrała piłkę Sug Sutton. Elizabeth Pavel wykorzystała oba osobiste na 72:67. Ślęza pozostawała bez punktów przez kolejne 30 sekund, wtedy to jeden z dwóch osobistych trafiła Jakubiuk.

Następne dwa posiadania to rzadkie pudło O’Neill oraz jeszcze rzadziej spotykana strata koszykarki z Portoryko. Oba te błędy na punkty zamieniła Sutton, doprowadzając tym samym do remisu. Niestety dla wrocławianek, zadowoliły się one tym rozwojem wydarzeń i chwilowy brak koncentracji przyniósł kluczową dla losów meczu trójkę Martiny Fassiny. Włoszka trafiła na 75:72 i na 1:25 przed końcem Pszczółka kontrolowała wydarzenia na parkiecie.

Ostatnie sekundy w wykonaniu wrocławianek były jednak bardzo złe – pudło Sutton, strata Jakubiuk i kolejne pudło Sutton. Ślęza musiała faulować, żeby zostawić sobie cień nadziei, ale lublinianki wykorzystały swoje wolne i ostateczne zwyciężyły 78:72.

Po raz kolejny wydarzenia w meczu Ślęzy przybrały bardzo znajomy obrót. Dobra gra do przerwy, prowadzenie po 20 minutach i kłopoty z utrzymaniem dyspozycji w drugiej połowie. Tym razem wyrok na wrocławiankach wykonała O’Neill, która 22 ze swoich 31 oczek zdobyła po przerwie. Kolejna szansa 1KS-u na przerwanie passy porażek w przyszłą niedzielę. Do Wrocławia przyjedzie zespół CTL Zagłębia Sosnowiec, z którym żółto-czerwone na wyjeździe przegrały 76:79.

Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 72:78 (21:13, 14:13, 19:32, 18:20)
Ślęza: Sutton 26, Jakubiuk 16, Jones 15, Dedić 13, Dobrowolska 2, Dudasova 0, Puter 0. Tyszkiewicz, Poleszak, Jasińska DNP.
Pszczółka: O’Neill 31, Pavel 13, Milazzo 11, Fassina 7, Poboży 6, Kośla 6, Niedźwiedzka 2, Sklepowicz 2, Trzeciak 0. Duchnowska DNP.