Ostatni akcent sezonu – Ślęza powalczy o brąz

W środę, 13 marca o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie koszykarki Ślęzy Wrocław podejmą VBW Arkę Gdynia w pierwszym meczu rywalizacji o brązowy medal Orlen Basket Ligi Kobiet. Zwycięzca tego starcia będzie miał zaliczkę przed rewanżowym pojedynkiem w Gdyni. 

Ze względu na skondensowany terminarz Orlen Basket Ligi Kobiet rywalizacja o trzecie miejsce została sprowadzona do dwumeczu. W związku z tym najważniejsze są „małe punkty” i to one zadecydują o tym, kto zakończy sezon na najniższym stopniu podium. To daje obu zespołom walczącym o ten krążek nieco większy spokój w środowym spotkaniu – minimalna porażka niczego nie przekreśla, bo straty wciąż można odrobić w rewanżu. Oczywiście z psychologicznego punktu widzenia zwycięstwo daje sporą przewagę i w środę będzie ono celem Ślęzy i Arki. Zdecydowanym faworytem jest drużyna znad morza, która w sezonie zasadniczym dwukrotnie pokonała wrocławianki. W Gdyni było 83:68, zaś we Wrocławiu doszło do pogromu – gdynianki zwyciężyły 83:42, deklasując Ślęzę, dla której była to druga najwyższa porażka w sezonie 2023/2024. Jeśli chodzi o rywalizację półfinałową, to podopieczne Philipa Mestdagha stoczyły dwa zacięte boje z PSI Eneą AJP Gorzów Wielkopolski, ale dwukrotnie po przerwie oddawały inicjatywę koszykarkom z Gorzowa i przegrały serię 0:2 (72:74, 66:73).

Defensywa Ślęzy musi koniecznie znaleźć sposób na ograniczenie poczynań Rennii Davis. Amerykanka jest niekwestionowaną liderką VBW Arki i w pełni zasłużenie znalazła się w najlepszej piątce sezonu zasadniczego Orlen Basket Ligi Kobiet. 25-letnia skrzydłowa notuje średnio 18.5 punktu na mecz, trafiając blisko 43 proc. rzutów za trzy punkty. Przeciwko Ślęzie zagrała na poziomie swoich średnich, choć warto podkreślić, że w wysokiej wygranej we Wrocławiu spędziła na parkiecie zaledwie 25 minut, przez co nie zdążyła wyśrubować swoich statystyk. Powyżej 10 oczek na spotkanie zdobywa także Kamila Borkowska, najlepsza zawodniczka U23 Orlen Basket Ligi Kobiet. Do 10.8 punktu dokłada 6.8 zbiórki oraz 1.8 bloku i tworzy bardzo solidny duet podkoszowy z Laurą Miskiniene. Litwinka w serii z Gorzowem nie cieszyła się wielkim zaufaniem trenera Mestdagha, będąc w grze przez niespełna pół godziny na przestrzeni obu spotkań. To wynik zdecydowanie poniżej średniej w wysokości 21.5 minuty. 31-letnia podkoszowa wciąż ma wiele do zaoferowania i będzie chciała wrócić w tej rywalizacji do swojej optymalnej formy.

W tej znajduje się Barbora Wrzesiński, dyrygentka gry VBW Arki. Słowaczka gwarantuje mądrość i doskonały przegląd pola, podejmuje też bardzo dobre decyzje, stawiając na pierwszym miejscu dobro drużyny, jak na klasyczną rozgrywającą przystało. Obrona Ślęzy musi być gotowa na wszelkie rozwiązania gdy Wrzesiński znajduje się przy piłce, bo 29-letnia koszykarka wielokrotnie zaskakiwała niekonwencjonalnymi pomysłami na rozegranie akcji, które regularnie przekładały się na punkty dla swojego zespołu. Jej umiejętność gry pick and roll jest kluczem do sukcesów zespołu znad morza. Na podania swojej koleżanki z zespołu regularnie czekają Marissa Kastanek oraz Mikayla Cowling, które dysponują bardzo groźnymi rzutami z dystansu. Wrocławianki przekonały się o tym w styczniu, kiedy wspomniane zawodniczki pięciokrotnie znalazły drogę do kosza właśnie próbami dystansowymi. Ponadto Cowling świetnie czuje się w walce na tablicach i jako rozgrywająca z pozycji skrzydłowej, zaś Kastanek niezmiennie ciężko pracuje w obronie i jest zawsze gotowa do wspierania swoich koleżanek z drużyny pozytywną energią.

Swoje trzy grosze do sukcesu gdynianek w rywalizacji o brąz mogą też dołożyć pozostałe zawodniczki z polskiej części rotacji. Bożena Puter, Kamila Podgórna czy Julia Bazan to koszykarki, które danego dnia mogą wstrzelić się z formą i być bardzo ważną częścią układanki trenera Mestdagha. Podgórna zdobyła 15 oczek w styczniowym meczu ze Ślęzą, Puter uzbierała 10 punktów przeciwko Enerdze Toruń, Bazan 11 w starciu z PSI Eneą Gorzów. Każda z nich będzie chciała powtórzyć te występy w dwóch ostatnich meczach sezonu.

Koszykarki Ślęzy podchodzą do tego dwumeczu w pełni zmobilizowane i, tak jak przez niemal cały sezon, w roli underdoga. Presja zdecydowanie ciąży na gdyniankach, które przecież miały apetyt na występ w finale Orlen Basket Ligi Kobiet. Żółto-czerwone stoją przed ogromną szansą sprawienia niespodzianki i odpłacenia się Arce za przegraną rywalizację o brąz z sezonu 2018/2019. Tę rywalizację mogą pamiętać wyłącznie trener Arkadiusz Rusin, Marissa Kastanek (wówczas w barwach Ślęzy), Kamila Podgórna i Barbora Wrzesiński. Przypomnijmy, że wtedy Arka wygrała brąz przed własną publicznością. Czy tym razem faworytki z Gdyni powtórzą to osiągnięcie? A może to Ślęza zwieńczy magiczny sezon pełen perturbacji kolejnym brązowym medalem? O tym, kto będzie bliżej realizacji swoich marzeń przekonamy się w środowy wieczór.

Początek pierwszego meczu o brązowy medal pomiędzy Ślęzą Wrocław i VBW Arką Gdynia w środę, 13 marca o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie. Bilety w cenie 30 i 15 złotych można kupować online na platformie sleza.abilet.pl bądź stacjonarnie w kasie hali na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Do dyspozycji kibiców będą parkingi przy hali oraz Centrum Piłkarskim Ślęza Wrocław – Kłokoczyce. Transmisję z meczu przeprowadzi platforma emocje.tv w systemie PPV. Miesięczny abonament kosztuje 34 złote, można również wykupić dostęp na 24 godziny w cenie 15 złotych.

Ślęza zagra o brąz po derbowej porażce

W drugim meczu półfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet koszykarki Ślęzy Wrocław przegrały z KGHM BC Polkowice 77:98. Polkowiczanki zagrają w finale, wrocławianki o brąz.

Po dwóch minutach meczu koszykarki z Polkowic wysłały sygnał do swoich rywalek – powtórki z wtorkowej wymiany ciosów nie będzie. Za trzy trafiły Weronika Gajda i Julia Piestrzyńska, zaś w łatwy sposób spod kosza punkty zdobyła Brianna Fraser. Przyjezdne prowadziły 8:1 i ustawiły sobie spotkanie. Ślęza przebudziła się po akcjach Alexy Held i Angel Baker, ale nie była w stanie kontynuować tej gry. Po drugiej stronie parkietu polkowiczanki robiły to, na co miały ochotę, trafiając z bardzo dużą skutecznością. Właściwie każda akcja zespołu z Zagłębia Miedziowego kończyła się punktami, a przewaga na 3 minuty przed końcem pierwszej kwarty urosła już do 13 punktów. Zanim ta część meczu dobiegła końca, ofensywa polkowiczanek dorzuciła do swojego dorobku kolejne 10 oczek, wychodząc na prowadzenie 31:14.

Po takim uderzeniu na początku meczu Ślęza natychmiast znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, bo ich rywalki w pełni kontrolowały przebieg wydarzeń na parkiecie. Schaquilla Nunn, Digna Strautmane i Angel Baker złożyły się na serię 6:0, ale była to kropla w morzu potrzeb żółto-czerwonych. Zwłaszcza, że po punktach Baker przez niespełna trzy minuty ofensywa Ślęzy nie znalazła sposobu na powiększenie swoich zdobyczy. Stało się to dopiero po trzypunktowym trafieniu Martyny Pyki, na które natychmiast odpowiedziała Klaudia Gertchen.

Za każdym razem, gdy Ślęza zdobywała punkty, po drugiej stronie parkietu natychmiast je oddawała. Gdy za dwa trafiła Nunn, to z półdystansu nie pomyliła się Stanković. Dwa celne osobiste zaliczyła Aleksandra Mielnicka, to szybko pod kosz przebiła się Gertchen. To samo zrobiła kilka chwil później Natalia Kurach, a po drugiej stronie akcję 2+1 zanotowała Fraser. Do tego polkowiczanki jeszcze rzucały w innych akcjach, więc ich prowadzenie rosło, osiągając pod koniec drugiej kwarty nawet 21 punktów. Wrocławianki stać było na mocne zamknięcie kwarty i rzucenie sześciu oczek bez odpowiedzi rywalek, co dawało choć cień nadziei na lepszą drugą połowę.

Wszelkie złudzenia zakończyły się po trzech minutach trzeciej odsłony, bo polkowiczanki zaczęły ją od serii 13:3, wychodząc na prowadzenie 63:38. Wówczas do ustalenia pozostało tylko to, jaką różnicą punktową zakończy się mecz – jego losy zostały już bowiem definitywnie rozstrzygnięte. Podopieczne Karola Kowalewskiego nie zdejmowały nogi z gazu, po akcjach Liliany Banaszak i Zali Friskovec prowadząc już 71:41. Koszykarki Ślęzy zanotowały lepszy fragment, zdobywając osiem punktów przy jednym oczku odpowiedzi rywalek. Trener Kowalewski poprosił o czas, po time-oucie jego zawodniczki szybko rzuciły cztery punkty i zakończyły zryw Ślęzy.

W czwartej kwarcie przyjezdne dalej bezlitośnie wykorzystywały błędy swoich przeciwniczek w obronie, w połowie czwartej kwarty ponownie odskakując na ponad 30 punktów. Na parkiecie już dawno nie było większości liderek Ślęzy, którym trener Arkadiusz Rusin dał odpocząć. Została jedynie Angel Baker, która do spółki z Aleksandrą Mielnicką odpowiedzialna była za ogromną część punktów 1KS-u w ostatniej odsłonie. Łącznie ten duet zdobył 21 z 26 oczek żółto-czerwonych na zakończenie spotkania.

Po tym, jak zespół z Polkowic znakomicie otworzył mecz, Ślęza nie miała zbyt dużych szans na nawiązanie takiej rywalizacji, jak dwa dni wcześniej. Koszykarki gości upewniły się, że nic złego im w czwartkowej konfrontacji nie grozi. Wydawało się, że gdyby musiały wygrać czterdziestoma punktami, to spokojnie dopięłyby swego. Niestety dla licznie zgromadzonej w KGHM Ślęza Arenie publiczności w czwartek obie ekipy dzieliła różnica klas i KGHM BC Polkowice zwyciężyło w pełni zasłużenie. O dysproporcji najlepiej świadczą różnice w asystach (29-8 dla KGHM BC) i skuteczności z gry (55-37 proc. dla polkowiczanek).

Pary decydującej rywalizacji o medale ułożyły się tak samo jak w sezonie 2018/2019 – ostatnim, w którym Ślęza grała w TOP4. Żółto-czerwone zmierzą się z VBW Arką Gdynia, zaś KGHM BC Polkowice z PolskąStrefąInwestycji Eneą AJP Gorzów Wlkp. Rywalizacja o brąz rozegrana zostanie w formacie mecz-rewanż, co oznacza, że będą liczyć się tzw. małe punkty. Pierwszy mecz w środę, 13 marca o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie, rewanż w sobotę, 16 marca w Gdyni.

Ślęza Wrocław – KGHM BC Polkowice 77:98 (14:31, 21:19, 16:26, 26:22).
Ślęza: Baker 27, Held 14, Mielnicka 14, Nunn 7, Strautmane 4, Kurach 4, Wińkowska 4, Pyka 3, Furman 0, Skowron 0. Stefańczyk DNP.
KGHM BC: Fraser 21, Wheeler 14, Banaszak 12, Kośla 12, Friskovec 11, Stanković 9, Gajda 8, Piestrzyńska 5, Gertchen 5, Kulińska 1, Zasada 0, Stępień 0.

O jedną dogrywkę za dużo – Ślęza przegrywa w Polkowicach

Ślęza Wrocław przegrała w pierwszym meczu półfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet z KGHM BC Polkowice 96:105. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były dwie dogrywki.

Od pierwszych minut kibice w polkowickiej hali mogli oglądać rywalizację cios za cios. Gdy gospodynie wyszły na prowadzenie 7:4, Ślęza błyskawicznie odrobiła straty z nawiązką na 12:10. Już w ciągu pierwszych sześciu minut było aż 12 zmian prowadzenia! Wrocławianki grały bez nadmiernego respektu dla przeciwniczek, wychodząc na parkiet z ogromną dawką motywacji i przede wszystkim z dobrze ustawionymi celownikami. Trener Karol Kowalewski szukał różnych sposób na odskoczenie żółto-czerwonym, ale te zamierzały utrzymywać się w grze tak długo, jak to tylko było możliwe. I ostatecznie po pierwszej kwarcie to właśnie przyjezdne prowadziły 28:27. Była to zapowiedź niesamowitej bitwy, której mało kto się spodziewał.

Za sprawą Angel Baker i Schaquilli Nunn Ślęza objęła prowadzenie 32:27, ale polkowiczanki potrzebowały 45 sekund żeby znów był remis. Po punktach Nunn i Alexy Held ponownie to koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska miały 4 punkty zapasu. Pół minuty później było już 37:36 dla KGHM BC, bo dwa osobiste trafiła Emilia Kośla, a za trzy przymierzyła Julia Piestrzyńska. Prowadzenie zespołu z Zagłębia Miedziowego urosło po akcji 2+1 Brianny Fraser i trójce Zali Friskovec. Przy stanie 43:36 dla gospodyń trener Arkadiusz Rusin musiał poprosić o czas, ponieważ wydawało się, że „Pomarańczowe” skutecznie przełamały opór swoich rywalek i zaczną budować prowadzenie.

Po time-oucie punkty zdobyła Nunn, ale Weronika Gajda trafiła za trzy po niecelnym rzucie Piestrzyńskiej i Ślęza przegrywała ośmioma punktami. W kolejnej akcji pod kosz przebiła się Baker i wreszcie przyszedł moment, w którym szalone tempo gry zwolniło. Obie strony przez dwie minuty nie potrafiły zdobyć punktów. Jednak kryzys trwał tylko chwilę, jeszcze przed przerwą punkty zdobyły Fraser, Liliana Banaszak, Baker i przede wszystkim Aleksandra Mielnicka, która trafiłą za trzy z ósmego metra na 45:50. Ślęza wciąż pozostawała w grze.

Na początku trzeciej odsłony gospodynie ponownie chciały odskoczyć swoim rywalkom, wychodząc na najwyższe prowadzenie w meczu – 57:48. Ale i tym razem wrocławianki miały inne plany. Ponownie dobrze grały Baker i Nunn, którym wtórowała Held. Amerykański tercet 1KS-u zmniejszył stratę swojego zespołu do dwóch oczek, a prowadzenie Ślęzie dała Martyna Pyka trafiając za trzy. 60:59 Ślęza po piorunującej serii 12:2. Na chwilę przewagę dla swojej drużyny odzyskała Kośla, ale zaraz pięć oczek zdobyła Held i pomimo dwóch punktów Fraser równo z syreną to wrocławianki prowadziły po 30 minutach.

Do remisu po starcie czwartej kwarty doprowadziła Erica Wheeler, ale już w kolejnej akcji pod kosz przebiła się Karolina Stefańczyk, która dodatkowo była faulowana. Dragana Stanković i Weronika Gajda przechyliły szalę na korzyść polkowiczanek, lecz znów Ślęza miała odpowiedź – trafiły Held i Stefańczyk. W odpowiedzi za trzy nie pomyliła się Gajda i było 72:72, a do końca meczu zostało pięć minut. Wszystko mogło się jeszcze wydarzyć.

Dwa osobiste trafiła Mielnicka, z półdystansu przymierzyła Held – 76:72 Ślęza. Po drugiej stronie parkietu akcja 2+1 Fraser, na którą Held odpowiedziała swoimi osobistymi. Trzy minuty, trzy punkty prowadzenia żółto-czerwonych. I podobnie jak w drugiej kwarcie, także i pod koniec czwartej doszło do chwili niemocy ofensywnej obu drużyn. Była to sytuacja znacznie korzystniejsza dla wrocławianek, bo każda sekunda przybliżała je do sensacyjnej wygranej. Na minutę przed końcem dwa rzuty wolne na punkty zamieniła Piestrzyńska, a kilkanaście sekund później Natalia Kurach wyrwała piłkę Fraser, co przełożyło się na dwa punkty Baker z linii. Trener Kowalewski poprosił o czas i rozrysował akcję dającą szybkie punkty Fraser.

12 sekund do końca, czas dla Ślęzy i piłka z pola ataku. Ta trafia do Held, która jest podwojona przez Wheeler i Fraser. Ta pierwsza zabiera posiadanie amerykańskiej rzucającej Ślęzy, ale zanim zdobędzie łatwe punkty rozlega się gwizdek sędziego. Faul niesportowy Held na Wheeler. W tę decyzję nikt w zespole Ślęzy nie jest w stanie uwierzyć i trzeba przyznać, że nawet dzień po meczu budzi ona ogromne kontrowersje, lecz była ostateczna. Wheeler trafia tylko jeden osobisty i nie jest w stanie oddać rzutu po otrzymaniu piłki z boku. 80:80 – dogrywka.

W niej wymiana ciosów trwa w najlepsze, z delikatnym wskazaniem na Ślęzę. Wrocławianki utrzymywały się na prowadzeniu, a ich rywalki nie były w stanie odwrócić losów rywalizacji, choć miały ku temu kilka okazji. Piłka nie chciała jednak znaleźć drogi do kosza, a zespół z Wrocławia grał długo i konsekwentnie, wykorzystując cały zegar akcji. To przyniosło dwa punkty Kurach po faulu Stanković i również dwa oczka Baker. Ślęza nie zatrzymała jednak Piestrzyńskiej, która przymierzyła za trzy i znów zminimalizowała straty. Na szczęście dla wrocławianek po drugiej stronie parkietu akcję 2+1 przeprowadziła Nunn i Ślęza prowadziła 91:87. Kurach sfaulowała jednak Fraser przy celnym rzucie i choć dodatkowy rzut wolny nie wpadł do kosza, to znalazł się prosto w rękach Dragany Stanković, a ta dobiła go i mieliśmy remis. Wrocławianki miały jeszcze akcję na zwycięstwo, ale rzut za trzy Angel Baker nie wpadł do kosza.

Druga dogrywka to już pełna dominacja gospodyń. Zaczęły od serii 8:0 i rozstrzygnęły nią losy spotkania, bo Ślęzie w końcu zabrakło energii do podjęcia rękawicy. Ostatecznie zespół z Polkowic wygrał te pięć minut w stosunku 14:5 i wygrał pierwszy z dwóch potrzebnych do awansu meczów.

Nikt nie spodziewał się takiego oporu ze strony wrocławianek, które zostawiły na parkiecie w Polkowicach absolutnie wszystko. Zabrakło bardzo niewiele do sprawienia ogromnej sensacji i Ślęza zdecydowanie może żałować zaprzepaszczonej szansy. Żółto-czerwone mogą być jednak dumne ze swojej postawy, bo pokazały się z doskonałej strony i zabrakło „tylko” kropki nad i.

Drugi mecz tej rywalizacji już w czwartek o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie. Bilety można kupować już za pośrednictwem platformy abilet.pl, wejściówki będą również dostępne w kasie hali na godzinę przed rozpoczęciem meczu.

KGHM BC Polkowice – Ślęza Wrocław 105:96 (27:28, 23:17, 13:20, 17:15, d1 11:11, d2 14:5).
KGHM BC: Fraser 29, Gajda 15, Piestrzyńska 14, Stanković 13, Kośla 11, Wheeler 10, Friskovec 7, Banaszak 4, Gertchen 2. Stępień, Zasada, Kulińska DNP.
Ślęza: Held 35, Baker 17, Nunn 16 (21 zb), Pyka 11, Stefańczyk 5, Mielnicka 5, Kurach 4, Strautmane 3. Wińkowska, Skowron, Furman DNP.

Ślęza w półfinale po kolejnej bitwie z Zagłębiem!

W decydującym meczu ćwierćfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław wytrzymała wojnę nerwów i pokonała MB Zagłębie Sosnowiec 72:66. Przed żółto-czerwonymi półfinałowa konfrontacja z KGHM BC Polkowice.

Już pierwsze fragmenty spotkania wskazywały na to, że czeka nas prawdziwa bitwa. Pierwsze cztery punkty zdobyła Ślęza, kolejne pięć zespół z Sosnowca. Następnie znów przyszedł czas na wrocławianki – za trzy trafiły Martyna Pyka i Alexa Held, a ta druga była dodatkowo faulowana przez Aleksandrę Wojtalę. W drużynie Zagłębia punktowały podkoszowe: Batabe Zempare i Quinn Urbaniak-Dornstauder, które zdobyły pierwsze dziewięć oczek dla przyjezdnych. Żółto-czerwone starały się odskoczyć rywalkom, lecz te nie zamierzały doprowadzić do sytuacji z dwóch pierwszych meczów, kiedy to podopieczne Arkadiusza Rusina zbudowały sobie kilkunastopunktowe prowadzenie. I tak po trójce Natalii Kurach za trzy trafiła Marzena Marciniak, a na dwa oczka Held z linii rzutów osobistych odpowiedziała rzutem dystansowym Klaudia Wnorowska. Ostatecznie po 10 minutach gospodynie prowadziły 21:16.

Ta przewaga nie utrzymała się jednak długo, gdyż po wznowieniu gry Zagłębie zabrało się do pracy. W dwie minuty koszykarki z Sosnowca zdobyły siedem punktów i doprowadziły do remisu. Ślęza dwukrotnie odzyskiwała prowadzenie, ale po trójce Aleksandry Wojtali, która rzuciła siedem oczek z rzędu, to sosnowiczanki miały minimalną przewagę. Rozpoczęła się wymiana ciosów oraz prowadzenia. W ciągu trzech minut gospodynie dwukrotnie doprowadzały do remisu i dwa razy wyprzedzały rywalki. Ostatnie słowo w tej kwarcie należało do Zagłębia – najpierw pod kosz przebiła się Quinn Urbaniak-Dornstauder, a następnie dwa oczka z linii rzutów wolnych dołożyła Jessica January. Po raz pierwszy w tej serii to właśnie koszykarki ze Śląska prowadziły do przerwy.

Dwadzieścia sekund trzeciej kwarty potrzebowała Martyna Pyka, aby ponownie doprowadzić do remisu. Jeden rzut osobisty trafiła January, ale to był tylko przerywnik w doskonałym starcie Ślęzy Wrocław. Prym wiodła Held, która zdobyła sześć punktów w półtorej minuty. Oczko z linii rzutów wolnych dodała Nunn i gospodynie prowadziły już 46:40. W takiej sytuacji trener Aragones musiał poprosić o czas. Co prawda ten time-out nie pomógł od razu jego podopiecznym, które popełniły dwie straty, ale ta przerwa zatrzymała ofensywę Ślęzy.

Dopiero na niewiele ponad 5 minut do końca trzeciej kwarty Quinn Urbaniak-Dornstauder trafiła pierwszy rzut z gry dla Zagłębia w tej części meczu. Już w kolejnej akcji to samo zrobiła January i przewaga 1KS-u stopniała do dwóch oczek. Swoją dobrą grę kontynuowała Held, ale sosnowiczanki ponownie były w stanie doprowadzić do remisu – tym razem po trójce January. W krótkim odstępie czasu Natalia Kurach dwukrotnie dała swojej drużynie prowadzenie, za drugim razem przeprowadzając akcję 2+1 na 53:50. Przed końcem tej odsłony pod kosz przebiła się Pyka, a na trójkę Marciniak odpowiedziała Held, dając Ślęzie pięć punktów zapasu przed decydującymi 10 minutami.

O tym, jak ogromne nerwy towarzyszyły obu drużynom niech najlepiej świadczy fakt, że po siedmiu minutach czwartej kwarty na tablicy przy tej części meczu widniał wynik 5:4. Kibice oglądali festiwal spudłowanych rzutów, strat i złych decyzji po obu stronach parkietu. Nie pomagali w tym wszystkim sędziowie, podejmując kilka kontrowersyjnych decyzji, tym samym dodając dramaturgii temu spotkaniu. Na sześć minut przed końcem parkiet musiała opuścić Jessica January, która zanotowała swój piąty faul. Chwilę wcześniej ten sam los spotkał Dignę Strautmane.

Prawdziwe emocje rozpoczęły się na niespełna dwie i pół minuty przed końcową syreną. Po przechwycie Wnorowskiej łatwe punkty zdobyła Zoe Wadoux, postawiona na nogi po problemach zdrowotnych. W odpowiedzi za dwa trafiła Held i było 65:59 dla wrocławianek. W kolejnej akcji sędziowie odgwizdali piąte przewinienie Schaquilli Nunn i Ślęza została z jedną wysoką zawodniczką – Anną Wińkowską. Po złej decyzji rzutowej Baker, która mogła jeszcze zaczekać na lepszą pozycję po drugiej stronie parkietu punkty zdobyła Wadoux – 65:63. Amerykańska rozgrywająca zrehabilitowała się za swój błąd, trafiając za trzy na 26 sekund przed końcem. To jednak jeszcze nie był koniec, bo po time-oucie szalony rzut z dystansu, z jednej nogi, trafiła francuska rzucająca Zagłębia. 68:66, tym razem czas dla Ślęzy. Wnorowska szybko sfaulowała Held, a ta nie pomyliła się z linii. Sosnowiczanki szukały szybkich punktów, ale drive Wojtali okazał się nieskuteczny, piłkę zebrała Baker i po faulu zamknęła mecz dwoma osobistymi. Można było rozpoczynać świętowanie w KGHM Ślęza Arenie.

Koszykarki Ślęzy Wrocław po pięciu latach wracają do strefy medalowej. To ogromne osiągnięcie tego zespołu – zapewne mało kto na początku sezonu widział żółto-czerwone w TOP 4. Tymczasem wrocławianki regularnie zadawały kłam przewidywaniom, pokonywały kolejne przeszkody i dzielnie stawiały czoła wszystkiemu, co je spotkało. Od środy w zespole panowały spore problemy zdrowotne. To też nie zatrzymało Ślęzy, która zasłużenie wchodzi do czołowej czwórki.

Przed drużyną Arkadiusza Rusina derbowe starcia z KGHM BC Polkowice. Wiadomo, że bezdyskusyjnym faworytem są polkowiczanki, ale zaletą gry jako „underdog” jest to, że to rywalki muszą wygrać. Ślęza może, a to zdejmuje presję i ciężar oczekiwań. Półfinałowe mecze zaplanowano na 5 marca w Polkowicach i 7 marca w KGHM Ślęza Arenie. Gdyby potrzebne było starcie numer trzy, odbędzie się ono 10 marca w Zagłębiu Miedziowym. Wszystkie mecze o godzinie 18:00.

Ślęza Wrocław – MB Zagłębie Sosnowiec 72:66 (21:16, 15:23, 22:14, 14:13).
Ślęza: Held 21, Baker 15, Kurach 15, Pyka 10, Nunn 7, Strautmane 3, Mielnicka 1, Wińkowska 0. Stefańczyk, Furman, Skowron DNP.
MB Zagłębie: Urbaniak-Dornstauder 16, January 15, Zempare 11, Wadoux 7, Wojtala 7, Marciniak 6, Wnorowska 3, Jarząb 1, Czyżewska 0. Ryng DNP.

Powtórki nie było. Zagłębie lepsze od Ślęzy

W drugim meczu ćwierćfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet MB Zagłębie Sosnowiec pokonało Ślęzę Wrocław 75:68 i wyrównało stan rywalizacji. W niedzielę decydujący mecz numer 3.

Lepiej w to spotkanie weszły koszykarki z Sosnowca, a konkretnie Quinn Urbaniak-Dornstauder, która szybko zdobyła cztery punkty i dała swojej drużynie prowadzenie 6:2. Ślęza na początku meczu nie mogła znaleźć swojego rytmu, ale utrzymywała kontakt ze swoimi rywalkami. Dwie ważne trójki rzuciła Martyna Pyka – po drugim trafieniu żółto-czerwone w końcu poczuły się pewniej i zaczęły narzucać swoje warunki gry.

Dwa punkty po rzutach wolnych zdobyła Alexa Held, zaś akcję 2+1 przeprowadziła Schaquilla Nunn i wrocławianki objęły prowadzenie 14:12. Co prawda stan meczu szybko wyrównała Marzena Marciniak, ale ostatnie słowo w pierwszej kwarcie należało do wrocławianek, które zdobyły sześć punktów z rzędu i to właśnie sześcioma oczkami różnicy zakończyła się premierowa odsłona spotkania w Sosnowcu.

Po wznowieniu gry trzy razy w ciągu dwóch minut z dystansu trafiła Aleksandra Mielnicka i wrocławianki prowadziły już 29:15. W odpowiedzi cztery oczka zdobyła Urbaniak-Dornstauder. Dwa punkty rzuciła Natalia Kurach, wykorzystując dwie zbiórki w ataku swoich koleżanek z zespołu. Przez kolejne 120 sekund żadna ze stron nie była w stanie powiększyć swojego dorobku – zrobiła to dopiero Jessica January trafieniem z półdystansu.

W zespole Ślęzy doskonale prezentowała się Schaquilla Nunn, która z ogromną łatwością radziła sobie z defensywą Zagłębia. Po dwóch akcjach środkowej 1KS-u żółto-czerwone prowadziły 35:21. W przeciwieństwie do końcówki pierwszej kwarty, którą mocno zakończyła Ślęza, w ostatnich fragmentach drugiej części spotkania lepiej radziły sobie gospodynie. Sosnowiczanki wygrały ostatnie dwie minuty 7:2 i na przerwę schodziły przy wyniku 37:28 dla zespołu z Wrocławia.

Wrocławianki znakomicie zaczęły trzecią kwartę. Dwie trójki rzuciła Alexa Held, która asystowała także przy rzucie spod kosza autorstwa Nunn. Ślęza osiągnęła swoje najwyższe prowadzenie w meczu – 45:30. Wtedy jednak za odrabianie strat zabrały się koszykarki z Sosnowca. Za trzy trafiła Aleksandra Wojtala, a dwukrotnie z linii rzutów wolnych nie pomyliła się Urbaniak-Dornstauder.

Wrocławianki starały się utrzymywać bezpieczną przewagę i dość długo ta sztuka im się udawała. Po dwóch celnych osobistych Karoliny Stefańczyk i kolejnej trójce Mielnickiej bylo 53:39 dla 1KS-u. Do końca meczu zostało wówczas tylko 13 minut, nic nie zapowiadało kompletnego odwrócenia losów spotkania. Tymczasem rozkręciła się Jessica January, która zdecydowała się przejąć mecz do spółki z Quinn Urbaniak-Dornstauder. Ten duet miał swój wkład we wszystkie 13 punktów zdobytych w ciągu ostatnich 140 sekund trzeciej kwarty. Sosnowiczanki zmniejszyły swoje straty do zaledwie pięciu punktów.

Pierwszy celny rzut w czwartej odsłonie oddała Held, ale zespół z Sosnowca wywierał na Ślęzie coraz większą presję. Nie do zatrzymania była January, która zdobyła sześć kolejnych punktów dla swojego zespołu. Wrocławianki nie miały pomysłu na sforsowanie obrony strefowej MB Zagłębia, a jeśli już oddawały rzuty, to nie znajdowały one drogi do kosza. W efekcie na niespełna sześć minut przed końcem z półdystansu trafiła Wojtala i gospodynie prowadziły 60:59. Szybko odpowiedziała Nunn, która miała także odpowiedź na punkty January, przeprowadzając akcję 2+1.

Jednak od tego momentu wszystko toczyło się pod dyktando zespołu trenera Jordiego Aragonesa. Za trzy trafiła Klaudia Wnorowska, akcję 2+1 zaliczyła Urbaniak-Dornstauder, to samo zrobiła chwilę później Jessica January. Dwa błyskawiczne lay-upy Wnorowskiej i Urbaniak-Dornstauder przesądziły o losach spotkania. Ślęza nie miała szans na odrobienie dziewięciu punktów straty w 56 sekund, wrocławianki dodały tylko dwa oczka Aleksandry Mielnickiej z linii rzutów osobistych.

To, co nie udało się Zagłębiu we wtorek, w czwartkowy wieczór już wyszło. Sosnowiczanki grały konsekwentnie, a przede wszystkim skutecznie. Koncert dała Jessica January, wtórowała jej Urbaniak-Dornstauder, cenne punkty dodały Wojtala i Wnorowska. Cały zespół z Wrocławia ma przed sobą bardzo dużo pracy przed niedzielnym meczem o wszystko. Faworytem będą koszykarki z Sosnowca, które podejdą do tego starcia pewne siebie i zmotywowane świetną końcówką meczu numer dwa. Czy Ślęza znajdzie w sobie energię, która pozwoli żółto-czerwonym zwyciężyć przed własną publicznością? Przekonamy się już w niedzielę o godzinie 18:00 w KGHM Ślęza Arenie.

MB Zagłębie Sosnowiec – Ślęza Wrocław 75:68 (14:20, 14:17, 24:20, 23:11).
MB Zagłębie: January 26, Q. Urbaniak-Dornstauder 22, Wojtala 9, Wnorowska 9, Marciniak 5, Zempare 4, Jarząb 0, Czyżewska 0. Z. Urbaniak-Dornstauder, Ryng DNP.
Ślęza: Nunn 23, Held 16, Mielnicka 15, Pyka 6, Kurach 4, Baker 2, Stefańczyk 2, Strautmane 0. Wińkowska, Skowron, Furman DNP.