Początek dla Ślęzy, końcówka i zwycięstwo dla Artego

W meczu 15. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała z Artego Bydgoszcz 68:75. Wrocławiankom udało się odrobić 16 punktów straty, ale to nie wystarczyło do sięgnięcia po zwycięstwo.

Spotkanie bardzo mocno rozpoczęła Cierra Burdick, która jako kapitan wyraźnie chciała wysłać wiadomość do reszty zespołu. Amerykańska skrzydłowa sama oddała pierwsze cztery rzuty na kosz Artego, wykorzystując trzy z nich. Ostatnia z tych prób wpadła pomimo faulu Brianny Kiesel, dzięki czemu Burdick mogła dołożyć jeszcze jedno oczko i wyprowadziła Ślęzę na prowadzenie 7:0. Trener Tomasz Herkt w tej sytuacji poprosił o czas. Start marzeń w wykonaniu kapitan żółto-czerwonych przerwała Kiesel wejściem pod kosz, ale już w następnej akcji swoje pierwsze punkty zdobyła Nevena Jovanović. Kropkę nad i początkowych minut spotkania postawiła oczywiście Burdick, trafiając za trzy.

Powrót do rywalizacji w wykonaniu Artego rozpoczął się od Laury Miskiniene, która po podaniu Elżbiety Międzik złapała Burdick na przewinieniu i przeprowadziła akcję 2+1. Wspomniany w poprzednim zdaniu duet z Bydgoszczy powtórzył udaną współpracę sprzed kilkunastu sekund i kolejne dwa oczka zdobyła reprezentantka Litwy. Pudło Neveny Jovanović po drugiej stronie parkietu na trafienie zamieniła Jennifer O’Neill i z prowadzenia 1KS-u zostały tylko trzy punkty. Trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, ale nadal warunki gry dyktowały przyjezdne. Głównie czyniła to Miskiniene, która podobnie jak Cierra Burdick na starcie meczu, w jego drugiej fazie była nie do zatrzymania. Litwinka wykorzystała oba rzuty osobiste będące konsekwencją faulu Burdick. Po chwili kapitan Ślęzy straciła piłkę, a w kolejnej akcji Daria Marciniak sfaulowała Katerynę Rymarenko. Ta nie miała problemów z trafieniem swoich rzutów wolnych, tym samym dając Artego prowadzenie 13:12.

Niemoc ofensywną żółto-czerwonych przełamała trzypunktowym rzutem Nevena Jovanović, ale już w następnej akcji znowu punkty zdobyła Miskiniene. Kolejna wymiana ciosów to udane rzuty Agaty Dobrowolskiej i Jennifer O’Neill. Niestety dla kibiców Ślęzy rzucająca Artego oprócz dwóch oczek dołożyła jeszcze trzy kolejne, trafiając z dystansu na 20:17. Przed końcem pierwszej kwarty prowadzenie przyjezdnych urosło o kolejny punkt, bowiem na rzut z półdystansu Jovanović trójką odpowiedziała Rymarenko.

Drugą odsłonę rozpoczęła Kiesel wymuszając przewinienie Magdaleny Szajtauer, kończąc przy tym skutecznie lay-up. Trzecie oczko zdobyła z linii rzutów osobistych. W kolejnym posiadaniu nie rozdrabniając się na akcję 2+1 trzy punkty po podaniu Dominiki Owczarzak zdobyła Dobrowolska. Następnie obie drużyny wymieniły sie niecelnymi rzutami, a stratę Burdick na dwa punkty zamieniła Rymarenko. Reprezentantka Ukrainy zdobyła także kolejne cztery punkty dla swojego zespołu, wyprowadzając Artego na prowadzenie 32:22. Ślęza niezależnie od składu desygnowanego na parkiet przez trenera Rusina nie była w stanie zdobyć punktów, mimo iż były ku temu okazje. Problemy z atakiem trwały ponad cztery minuty, a przełamanie nastąpiło za sprawą celnego rzutu osobistego Abigail Glomazic. Był to jednak promyk nadziei szybko przykryty przez czarne chmury. Minutę po punkcie szwedzkiej skrzydłowej Ślęzy najpierw z półdystansu trafiła Kiesel, a chwilę potem za trzy przymierzyła O’Neill.

Wrocławianek trzymały się pudła i błędy, co pozwoliło Miskiniene na podwyższenie prowadzenia na 39:23. Po niemal sześciu minutach wreszcie udało się żółto-czerwonym trafić z gry. Konkretnie dokonała tego z dystansu Nevena Jovanović. Serbka powtórzyła ten wyczyn kilkadziesiąt sekund później, ale na oba rzuty odpowiedziała swoimi próbami Laura Miskiniene, więc gospodynie zmniejszyły straty tylko o dwa oczka. Trener Rusin rotował swoim składem, ale kosz wrocławskiej hali AWF nie chciał przyjmować rzutów dystansowych zawodniczek Ślęzy, a oprócz Jovanović próbowały Burdick, Dobrowolska i Owczarzak – wszystkie nieskutecznie. Przez ostatnie 90 sekund pierwszej połowy punktów nie zobaczyliśmy, przez co Artego schodziło na przerwę z czternastoma punktami zapasu.

Tuż po wznowieniu gry prowadzenie wróciło na poziom 16 oczek, najpierw za sprawą O’Neill, a po odpowiedzi Burdick dzięki Briannie Kiesel. Artego ponownie osiągnęło najwyższą przewagę w meczu, ale od tego momentu rozpoczął się comeback Ślęzy. Sygnał do odrabiania strat dała Cierra Burdick wymuszając przewinienie Rymarenko i zdobywając dwa oczka z linii rzutów osobistych. Po przerwie pierwsze punkty w meczu zdobyła Talia Caldwell dobijając swój własny niecelny rzut. Zawodniczki Tomasza Herkta chciały utrzymać komfortowy dla siebie dystans pomiędzy obiema drużynami i przez chwilę udawało się to poprzez trafienia Międzik i Miskiniene. Na celny rzut Jovanović odpowiedzi już nie było, a chwilę później na 41:51 spod kosza nie pomyliła się Caldwell. Pomimo dobrego momentu gry swoich podopiecznych trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, chcąc dokonać kilku korekt w ich poczynaniach. To przyniosło kolejne dwa punkty Jovanović.

Artego przypominało w trzeciej kwarcie Ślęzę z drugiej odsłony – atak zatrzymał się w miejscu, zaczęły pojawiać się także błędy indywidualne. Kroki odgwizdano Katerynie Rymarenko, a piłkę w aut wyrzuciła Karolina Poboży. Z kolei wrocławianki miały inicjatywę i robiły z niej użytek. Na trzy i pół minuty przed końcem tej odsłony dwa oczka spod kosza zdobyła Cierra Burdick i było tylko 51:45 Artego. Pudło O’Neill przełożyło się na faul Kiesel po drugiej stronie parkietu, a w konsekwencji na celny osobisty Caldwell. Następna akcja to błąd indywidualny Miskiniene, która sfaulowała w ataku amerykańską środkową Ślęzy. Deficyt do trzech oczek zmniejszyła Abigail Glomazic wygrywając walkę na tablicach po niecelnym rzucie trzypunktowym Cierry Burdick. Pierwszą od czterech minut celną próbę z gry dla Artego zaliczyła Kiesel, ale 20 sekund później Caldwell po podaniu Burdick trafiła na 50:53. Nieco oddechu dała O’Neill, która wykorzystała niespodziewane odbicie piłki po pudle Kiesel. Piłka spadła prosto w ręce mierzącej 165 cm rzucającej bydgoskiej drużyny, podczas gdy wszystkie podkoszowe były pół metra obok. Wydawało się, że ostatnia minuta znowu nie przyniesie punktów, ale na cztery sekundy przed syreną na 52:55 rzuciła Nevena Jovanović. Powrót Ślęzy w trzeciej kwarcie zwiastował niemałe emocje w decydującej odsłonie.

I rzeczywiście, temperatura spotkania podniosła się niemal od razu, gdy Talia Caldwell po raz kolejny okazała się najsilniejsza pod tablicami, dobijając rzut Cierry Burdick. Kolejna minuta przyniosła trochę nerwowej, szarpanej koszykówki, pudłowały Jovanović i Michałek, straty popełniały Owczarzak i O’Neill. Po błędzie rzucającej Artego piłkę przechwyciła rozgrywająca Ślęzy i ku radości kibiców sama zakończyła akcję dając Ślęzie pierwsze prowadzenie od ósmej minuty pierwszej kwarty. Radość trwała krótko, gdyż Abigail Glomazic sfaulowała Briannę Kiesel przy próbie rzutu, a zawodniczka z Bydgoszczy zdobyła dwa oczka z linii rzutów osobistych. Szwedka zrehabilitowała się kilka chwil później, zamieniając na punkty lay-up na 58:57. Prowadzenie dla Artego odzyskała Laura Miskiniene po niesportowym faul Talii Caldwell. Był on konsekwencją niewykorzystanej kontry 3 na 1 w wykonaniu Ślęzy. Na szczęście skończyło się tylko na dwóch celnych osobistych Litwinki, która po wznowieniu gry z boku spudłowała z półdystansu. Piłkę zebrała Burdick i pognała pod kosz Artego trafiając na 60:59. Do końca spotkania zostało pięć minut.

Kolejny raz inicjatywa przeszła na stronę bydgoszczanek za sprawą firmowego wejścia pod kosz Brianny Kiesel, po którym trener Herkt poprosił o czas. Ta przerwa nie pomogła jemu zespołowi, bowiem w następnej akcji Dominika Owczarzak znalazła Abigail Glomazic, która trafiła z dystansu. Artego odrobiło punkt po celnym osobistym Kariny Michałek, a następnie ponownie wyszło na prowadzenie gdy Owczarzak sfaulowała O’Neill przy próbie rzutu. Amerykanka wykorzystała oba osobiste, a następnie po błędzie 24 sekund w wykonaniu Ślęzy, z dużą pomocą obręczy trafiła za trzy na 67:63 dla Artego. Straty o połowę zmniejszyła Caldwell po kolejnej zbiórce w ataku, ale już 12 sekund później znowu pod kosz przebiła się Kiesel. Amerykańska rozgrywająca wykorzystała także złe podanie Cierry Burdick i było już 71:65. Za trzy spudłowały Glomazic i O’Neill, ale trafiła Jovanović, czym poderwała wrocławską publiczność. Wygrana wciąż była w zasięgu Ślęzy, ale ostatnie sekundy trzeba było rozegrać idealnie. Zamiast tego Karolina Poboży zebrała piłkę po niecelnym lay-upie Kiesel i zamknęła mecz rzutem spod kosza na 73:68. Po timeoucie szczęścia z dystansu spróbowała Jovanović, ale tym razem nieskutecznie. Dwa osobiste Poboży były już wyłącznie zwieńczeniem dzieła.

Ślęza ponownie zagrała falami i ponownie dała Artego zbudować spore prowadzenie. W przeciwieństwie do spotkania obu drużyn w Bydgoszczy, tym razem wrocławianki powróciły do rywalizacji i wróciły na prowadzenie, ale ostatnie pięć minut przegrały w stosunku 8:16, co przekreśliło szanse na dziesiątą wygraną w sezonie. Zamiast tego żółto-czerwone odniosły szóstą porażkę w tegorocznych rozgrywkach i mają obecnie ten sam bilans co CCC Polkowice. Przed przerwą na kadrę Ślęza wyjedzie do Torunia – ten mecz rozegrany zostanie w sobotę, 1 lutego o godz. 18.

Ślęza Wrocław – Artego Bydgoszcz 68:75 (19:23, 10:20, 23:12, 16:20)
Ślęza: Jovanović 22, Burdick 20, Caldwell 11, Glomazic 8, Dobrowolska 5, Owczarzak 2, Szajtauer 0, Marciniak 0. Piędel, Klatt, Mandić DNP.
Artego: O’Neill 19, Kiesel 19, Miskiniene 19, Rymarenko 11, Poboży 4, Międzik 2, Michałek 1. Sobiech, Zasada, Rola DNP.

Ślęza – Artego: kolejne spotkanie dobrych znajomych

W niedzielę, 26 stycznia, o godz. 17 w hali wielofunkcyjnej Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu w meczu 15. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław podejmie Artego Bydgoszcz. Obie drużyny znają się doskonale.

Niedzielny mecz pomiędzy Ślęzą i Artego będzie już czwartą w tym sezonie konfrontacją obu zespołów. We wrześniu doszło do dwóch meczów towarzyskich, zakończonych podziałem łupów – w Poznaniu wygrały wrocławianki (74:70), zaś podczas Wrocławskiej Iglicy 2019 górą były podopieczne Tomasza Herkta (73:71). Ligowe spotkanie rozegrane w październiku w Bydgoszczy nie było już tak wyrównane, bydgoszczanki wygrały pewnie i wysoko – 81:59. Porażka w Artego Arenie z pewnością jest jednym z najsłabszych momentów Ślęzy Wrocław w trwającym obecnie sezonie.

– Mam słabe wspomnienia z tego spotkania. To był jeden z gorszych meczów w naszym wykonaniu. Katastrofa przydarzyła się na przełomie kwart, przegraliśmy wtedy 0:19 albo 0:21. Na przestrzeni całego meczu popełniliśmy 15 strat i daliśmy 23 punkty rywalkom, gdzie chcemy żeby to była nasza domena. Ciężko do niego wracać, ale dużo z tego meczu pamiętam – mówi trener Arkadiusz Rusin.

– Przegrałyśmy spotkanie w Bydgoszczy, inaczej podejdziemy do najbliższego meczu. Tego, co się wydarzyło już nie naprawimy, teraz możemy wziąć rewanż i na tym nam zależy – dodaje Daria Marciniak.

Ostatnie dwa tygodnie nie były najlepsze w wykonaniu najbliższego rywala Ślęzy. W miniony weekend Artego przegrało w półfinale Pucharu Polski z CCC Polkowice, zaś w czwartek w 1/8 EuroCupu Perfumerias Avenida Salamanca zwyciężyła w Bydgoszczy 78:64. Nawet wygrane 12 stycznia spotkanie z Wisłą nie napawało optymizmem, bowiem we własnej hali Artego pokonało „Białą Gwiazdę” 76:69.

Także i Ślęza nie może cieszyć się ze stylu, w jakim pokonała Wisłę. Choć do bilansu żółto-czerwonych dopisano kolejne zwycięstwo, atmosfera po tym meczu nie była najlepsza. Wrocławianki przeciwko osłabionej brakiem Magdaleny Ziętary drużynie z Krakowa zdobyły zaledwie 54 punkty i momentami prezentowały się bardzo słabo. Wśród zawodniczek nie ma owijania w bawełnę – takie występy nie mogą się już przytrafiać, a z Wisłą przede wszystkim zawiniła ofensywa.

– Pracujemy głównie nad grą w ataku, bo to sprawia nam najwięcej problemów. Oczywiście nie zapominamy też o obronie, ponieważ tak jak zawsze mówi trener – mecze wygrywa się przede wszystkim obroną, a atak sam przyjdzie. W ofensywie idzie nam ciężko, więc mam nadzieję, że w niedzielę do nas przyjdzie. Oddajemy dużo rzutów, ale sporo z nich nie wpada do kosza i wierzę, że odczarujemy to wszystko w najbliższym meczu – życzy sobie środkowa Ślęzy.

W celu poprawy skuteczności sztab szkoleniowy 1KS-u zmienił strategię działania, w ostatnim czasie więcej uwagi poświęcając budowaniu każdej zawodniczki z osobna.

– Od dwóch tygodni zmieniliśmy treningi i staramy się więcej czasu poświęcić na małe gry. Większa jest indywidualizacja treningów, bo tych spotkań było na tyle, że widzimy nasze duże mankamenty i nie możemy ich wyeliminować w grze 5 na 5. Potrzeba pracy u podstaw i być może gdy uda się poprawić fundamenty, będziemy mieli większą siłę w ofensywie – ocenia trener Rusin.

Dłuższy niż zazwyczaj okres między dwoma spotkaniami pozwolił drużynie Ślęzy jeszcze bardziej szczegółowo przygotować się pod rywala. Pomimo tego, że obie drużyny mierzą się ze sobą bardzo często, a plan trenera Herkta nie ulega większej zmianie, wrocławianki podeszły do rozpracowywania Artego z taką samą rzetelnością, ponieważ drużyna z Bydgoszczy nie raz i nie dwa pokazała już swoją siłę na tle żółto-czerwonych. Zespół dowodzony na parkiecie przez Elżbietę Międzik jest w stanie pokonać każdego rywala w Energa Basket Lidze Kobiet.

– Artego gra od czterech lat bardzo podobnie, ten styl się nie zmienia. Ela ma swoją dobrą pozycję na boisku i w tym zespole. Przychodzą kolejne rozgrywające, ale wszystko inne pozostaje bez zmian i tylko kwestia tego, jak realizowana jest defensywa przeciwko temu zespołowi – zaznacza szkoleniowiec 1KS-u.

– Artego bardzo zacieśnia pole trzech sekund, chronią strefę podkoszową i to jest ich siła. Liczę że zrealizujemy założenia na ten mecz, co pozwoli nam wygrać – podsumowuje Marciniak.

Początek meczu Ślęza Wrocław – Artego Bydgoszcz w niedzielę 26 stycznia o godz. 17. Bilety w cenie 18 i 10 zł można zakupić za pośrednictwem portalu biletin.pl bądź w kasie hali na godzinę przed rozpoczęciem spotkania.

Mecz z Wisłą w obiektywie kanału Sportgame

Zapraszamy do zapoznania się z relacją z meczu Ślęza Wrocław – Wisła Kraków przygotowaną przez naszego partnera medialnego – telewizję Sportgame.

„Dla nas nie ma po tym meczu żadnych pochwał”

Prezentujemy wypowiedzi po meczu Ślęza Wrocław – Wisła Kraków, w którym wrocławianki zwyciężyły 54:48.

Stefan Svitek: Gratulacje dla zespołu z Wrocławia. Trudno cokolwiek powiedzieć o tym meczu. Moje zawodniczki bardzo dobrze walczyły, gratulacje za tę postawę. Broniły ambitnie, starały się jak mogły walczyć na tablicach przeciwko bardziej atletycznym zawodniczkom rywala. Wykonały dobrą pracę, czego nie pokazują statystyki. Przy naszej skutecznośći ta różnica w zbiórkach musiała być tak duża. Mieliśmy dużo otwartych rzutów, dobrych rzutów i rzutów osobistych. Skuteczność zdecydowała o tym, kto zwyciężył, a kto przegrał.

Kadri-Ann Lass: Myślę, że walczyłyśmy o każdą piłkę, podobnie jak w poprzednim meczu. Naszym problemem były niecelne rzuty, po których nie miałyśmy zbiórek w ataku. Trudno utrzymywać się w meczu przy takiej grze. Czujemy się ze sobą coraz lepiej i cieszę się, że gramy coraz pewniej i musimy po prostu pracować nad swoimi rzutami. Wtedy będzie to wyglądało zdecydowanie inaczej.

Arkadiusz Rusin: Tak, jak powiedział trener Svitek, ciężko znaleźć słowa po takim meczu. W trzeciej kwarcie było tak, że gdyby Wisła wykorzystała trzy czy cztery akcje z rzędu albo my byśmy to zrobili, to mecz ułożyłby się zupełnie inaczej. Był okres czterech minut, że oba zespoły miały po pięć-sześć posiadań otwartych rzutów i ani jeden, ani drugi zespół nie trafił. Wisła na naszym tle prezentowała się bardzo dobrze, biorąc pod uwagę ich problemy kadrowe i to, że przed meczem wypadła Magdalena Ziętara, która w ostatnich meczach prezentowała się bardzo dobrze. Dla nas nie ma żadnych pochwał za ten mecz. Możemy sobie dopisać dwa punkty, ale styl gry był bardzo słaby. Nie wykorzystaliśmy żadnych atutów. Liczba strat jest zatrważająca jak na ten poziom. Na tym poziomie wyrzucać 21 piłek… Obrona była zorganizowana, ale mówiłem zawodniczkom przed meczem, że Wisła ma bardzo dobrze zorganizowany defense, a my robiliśmy głupoty. Nie ma miejsca na takie głupoty w sezonie, na to czas jest w trakcie przygotowań. Mamy znowu dużo materiału do przemyśleń, ale muszę się mocno zastanowić, jak to ma wyglądać, bo wygląda to bardzo słabo.

Daria Marciniak: Po sobotnim meczu, gdy zagraliśmy dobre zawody, dziś zaprezentowałyśmy się bardzo słabo. Nie realizowaliśmy założeń trenera, nie wykorzystywałyśmy atutów. Bronić też nie broniłyśmy. Musimy się nad sobą zastanowić, jak to dalej ma wyglądać. Nie możemy grać falami, nie może być tak, że raz wyglądamy super, a w kolejnym meczu jest bardzo źle. W dalszej części sezonu to może nam nie służyć. Trzeba usiąść, zastanowić się i wziąć się w garść, bo to tak nie może wyglądać.

Ślęza Wrocław pokonuje Wisłę Kraków w meczu walki

W zaległym meczu 12. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Wisłę Kraków 54:48. Dla Ślęzy było to dziewiąte zwycięstwo w sezonie.

Od samego początku było widać, że będzie to trudne i zacięte spotkanie. W pierwszej minucie Wisła spudłowała dwa rzuty, zaś po stronie Ślęzy Talia Caldwell popełniła błąd kroków, a Abigail Glomazic potrzebowała dwóch prób, żeby trafić spod kosza i otworzyć wynik spotkania. W odpowiedzi dwa oczka zdobyła Kadri-Ann Lass. Kolejne minuty bynajmniej nie przyniosły kalibracji celowników. Co prawda za trzy przymierzyła Agata Dobrowolska, a Chloe Wells skutecznie zakończyła akcję z półdystansu, lecz wciąż więcej było pudeł i strat aniżeli dobrej koszykówki. Trener Arkadiusz Rusin co chwila dokonywał zmian próbując zmienić słaby start swoich podopiecznych w dobrą grę jeszcze przed zakończeniem pierwszej kwarty. Takiego komfortu nie miał Stefan Svitek, który nie mógł skorzystać z kontuzjowanej Magdaleny Ziętary, co przy okrojonej rotacji Wisły było dużym osłabieniem.

Pomimo tego Gabija Meskonyte trafiła spod kosza na 6:5 i trener Rusin poprosił o czas. Po time-oucie w pierwszej akcji Dobrowolska wywalczyła faul, ale spudłowała oba rzuty, lecz w kolejnym posiadaniu łatwe punkty zaliczyła Cierra Burdick. Ślęza nie mogła jednak rozpracować dwójkowych akcji Chloe Wells oraz Katarzyny Trzeciak z Kadri-Ann Lass, które dość łatwo radziły sobie z defensywą żółto-czerwonych. Na ich szczęście nie zawsze przynosiło to punkty, co przy tylu błędach zawodniczek 1KS-u było niezwykle istotne. Reprezentantka Estonii bez wątpienia była najbardziej wyróżniającą się postacią pierwszej odsłony, zdobywając w niej osiem punktów. Ślęza odpowiadała głównie za sprawą Cierry Burdick, a brak wsparcia ze strony koleżanek sprawił, że pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 15:13 dla Wisły.

Po wznowieniu gry sygnał do przejęcia inicjatywy dała Talia Caldwell, która wygrała walkę na tablicy i dobiła niecelny rzut Dominiki Owczarzak, a następnie wymusiła przewinienie Anny Jakubiuk. Po dwóch osobistych amerykańskiej środkowej Ślęza prowadziła 17:15. Caldwell dołożyła kolejne dwa punkty po tym, jak z półdystansu trafiła Bożena Puter. Na rzut zawodniczki z Wrocławia szybko odpowiedziała Katarzyna Trzeciak i było 19:19. Żadna ze stron nie potrafiła zanotować serii punktowej, przez co regularnie na tablicy wyników widniał remis bądź miminalna przewaga którejś z drużyn.

Celne rzuty wciąż pozostawały jednak rzadkością, nadal więcej było niecelnych prób oraz strat. Niezależnie od pozycji rzutów oddawanych przez koszykarki obu drużyn, piłka nie chciała wpadać do kosza, a każde posiadanie zakończone punktami miało sporą wagę. Na 5,5 minuty przed przerwą na 23:21 trafiła Trzeciak, a dopiero półtorej minuty później wyrównała Burdick. Po kontrze rozpoczętej przez Agatę Dobrowolską, a zakończonej rzutem kapitan Ślęzy po asyście Dominiki Owczarzak trener Svitek poprosił o czas. Nie wpłynął on pobudzająco na jego zawodniczki, które nie potrafiły wyjść na prowadzenie. To udało się Ślęzie za sprawą Burdick, zaś chwilę później jeden z dwóch rzutów osobistych na 26:23 wykorzystała Owczarzak. Kolejne oczko z linii rzutów wolnych dołożyła Caldwell, swoje dwie próby na punkty zamieniła także Chloe Wells. Podstawowe rozgrywające Ślęzy i Wisły przed przerwą trafiły jeszcze po jednym rzucie i obie drużyny schodziły do szatni przy stanie 29:27 dla gospodyń.

Druga połowa rozpoczęła się od szybkich punktów Lass, a następnie wróciliśmy do meczu walki, w którym dominowały błędy techniczne oraz niecelne rzuty. Niezależnie od tego, kto próbował swoich sił, zazwyczaj kończyło się to niepowodzeniem. Dość powiedzieć, że od trafienia Lass przez niemal cztery minuty punkty udało się zdobyć tylko Cierrze Burdick. W tym czasie rzuty aż siedmiu zawodniczek odbijały się od obręczy i wychodziły w pole gry. Niemoc z akcji przełamała Dominika Owczarzak, trafiając na 33:30. Chwilę potem Chloe Wells przechwyciła podanie swojej rywalki na pozycji numer 1 i bez większego problemu zdobyła kolejne punkty. W następnym posiadaniu Burdick popełniła błąd kroków, na co trener Rusin zareagował prośbą o czas dla swojego zespołu. Także i ten time-out nie wpłynął znacząco na poprawę dyspozycji rzutowej koszykarek. Na 34:33 trafiła Wells, minutę później prowadzenie dla Ślęzy odzyskała Nevena Jovanović. O jeden punkt podwyższyła je Abigail Glomazic, chwilę potem o kolejne dwa Agata Dobrowolska. Niepotrzebny faul na sekundy przed końcem trzeciej kwarty sprawił, że Łucja Grzenkowicz zmniejszyła przewagę Ślęzy z 4 do 2 punktów, ustalając wynik spotkania po 30 minutach na 38:36.

Pierwsze trzy minuty decydującej części spotkania to status quo, nadal praktycznie nic nie wpadało do kosza. Dopiero Nevena Jovanovic po 180 sekundach otworzyła wynik czwartej kwarty, a w następnym posiadaniu ofensywnym trafiła z dystansu dając Ślęzie najwyższe prowadzenie w meczu – 43:36. Trener Svitek natychmiast poprosił o czas, który przyniósł trzypunktowe trafienie Wells. Warto zaznaczyć, że była to pierwsza trójka Wisły w tym meczu, pierwsze 10 prób nie znalazło celu. Następna akcja „Białej Gwiazdy” zakończyła się faulem Sanji Mandić na Bożenie Puter, a młoda skrzydłowa zespołu z Krakowa zdobyła na linii rzutów osobistych jeden punkt. W międzyczasie Owczarzak zmieniła Mandić i ta roszada przyniosła Ślęzie punkty po asyście rozgrywającej żółto-czerwonych do Cierry Burdick. Na to trafienie szybko odpowiedziała Puter. Na niecałe cztery minuty przed końcem Ślęza prowadziła 45:42.

Kluczowe fragmenty meczu zaczęły się od punktów Jovanović i Wells, gospodynie wciąż utrzymywały trzypunktowe prowadzenie. Jednak 90 sekund później było już 51:44, bowiem swoich szans nie zmarnowały Owczarzak oraz Daria Marciniak. Taki rozwój sytuacji musiał oznaczać czas dla trenera Svitka, a po wznowieniu gry ponownie za trzy trafiła Wells. Przy stanie 51:47 kolejno pudłowały: Jovanović, Lass i Burdick. Nerwy udzieliły się Katarzynie Trzeciak, bowiem reprezentantka Polski na linii rzutów osobistych wykorzystała tylko jedną z dwóch prób, więc Wisła wciąż potrzebowała najpierw zatrzymać Ślęzę, a potem trafić za trzy. Już pierwsze zadanie okazało się problematyczne, bowiem wrocławianki bardzo dobrze operowały piłką w sytuacji, gdy ich rywalki chciały jak najszybciej sfaulować. Koszykarkom 1KS-u udało się ukraść z zegara trzynaście sekund, a efektem tej gry był faul Lass na Marciniak. Podkoszowa Ślęzy trafiła oba osobiste na 53:48. Trener Svitek wziął czas, ale po nim z około ośmiu metrów spudłowała Wells i wszystko było jasne. Celny rzut wolny Marciniak postawił tylko kropkę nad i w zwycięstwie Ślęzy.

Zwycięstwie, które w żadnym wypadku nie przyszło łatwo. W czwartkowy wieczór nie powtórzyła się trzecia kwarta z meczu w Poznaniu, kiedy to wrocławiankom wychodziło praktycznie wszystko. Wręcz odwrotnie – Ślęza popełniła aż 21 strat, rozdając tylko 13 asyst. Gdyby Wisła trafiała rzuty z otwartych pozycji (zaledwie 30 proc. skuteczności z gry), to krakowianki mogłyby się cieszyć z wygranej. Tak się jednak nie stało i choć żółto-czerwone dopisały sobie kolejne zwycięstwo, to ze stylu nie są zadowolone.

Ślęza Wrocław – Wisła Kraków 54:48 (13:15, 16:12, 9:9, 16:12).
Ślęza: Burdick 12, Jovanovic 11, Owczarzak 9, Caldwell 7, Glomazic 5, Marciniak 5, Dobrowolska 5, Mandić 0, Szajtauer 0. Piędel, Klatt DNP.
Wisła: Wells 19, Lass 12, Trzeciak 6, Puter 5, Meskonyte 4, Grzenkowicz 2, Jakubiuk 0. Owca, Pająk, Ziętara DNP.