Ślęza Wrocław pokonała PGE MKK Siedlce po zaciętym boju
Koszykarki Ślęzy Wrocław wciąż mogą się cieszyć mianem niepokonanych. W spotkaniu 6. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet wrocławianki wygrały z PGE MKK Siedlce 81:70. Starcie to bez wątpienia można określić mianem meczu walki.
Na papierze zdecydowanym faworytem była Ślęza. Jednak zaledwie trzy dni treningów i problemy z kontuzjami zaburzyły nieco przygotowania zespołu Arkadiusza Rusina. Na urazy uskarżał się również trener PGE MKK Siedlce Teodor Mołłow. Przejawy chaotycznej gry po obu stronach było widać od początku spotkania, zawodniczki miały problemy ze skutecznością oraz kontrolowaniem piłki, nie brakowało też fauli. Jako pierwsze na prowadzenie wyszły gospodynie, ale ich przeciwniczki cały czas utrzymywały się w kontakcie, wywierając presję na koszykarkach Ślęzy.
Nacisk przyniósł pożądany efekt w połowie pierwszej kwarty, kiedy to po celnych rzutach osobistych w wykonaniu Rebecci Harris siedlczanki wyszły na prowadzenie. Przewaga zespołu gości utrzymywała się przez kilka minut, ale ostatnie słowo w premierowej odsłonie sobotniego spotkania należało do zawodniczek 1KS-u, a konkretnie do Marissy Kastanek, która rzutem za trzy punkty w ostatnich sekundach tej części meczu dała swoim koleżankom prowadzenie.
Druga kwarta miała być momentem, w którym Ślęza zbuduje swoją przewagę i zacznie kontrolować losy pojedynku. Szybkie ataki oraz udane rzuty spod kosza pozwalały wrocławiankom realizować założony cel. Odpowiedzialność za powiększenie zapasu punktowego wzięła na swoje barki Terezia Palenikova. Słowacka skrzydłowa sama zdobyła siedem kolejnych punktów bez odpowiedzi rywalek i po chwili od rozpoczęcia drugich dziesięciu minut gospodynie prowadziły 34:23. Deficyt nieco zmniejszyła Kristi Bellock, ale podkoszowej PGE MKK odpowiedziała podkoszowa Ślęzy – Taisiia Udodenko.
Siedlczanki miały momentami ogromne problemy ze zdobywaniem punktów, pudłując niezależnie od odległości od kosza. Rzuty oddawały różne zawodniczki, ale żadna z nich nie trafiała z wystarczającą skutecznością, żeby w drugiej kwarcie nawiązać walkę ze Ślęzą. Przewaga gospodyń rosła wraz z upływem czasu, po celnej trójce Taisii Udodenko osiągając nawet 18 punktów. Podopieczne Teodora Mołłowa potrafiły jednak w ostatnich 30 sekundach dwukrotnie trafić z dystansu, przez co na przerwę schodziły przegrywając dwunastoma oczkami.
Po przerwie Ślęza błyskawicznie odzyskała to, co straciła w końcówce drugiej kwarty i zrobiła to z nawiązką. W pierwszych trzech minutach trzeciej kwarty wrocławianki zanotowały serię 10 punktów bez odpowiedzi rywalek. Bohaterką tych chwil była Sydney Colson, która zdobyła cztery punkty, a następnie… usiadła na ławce, łapiąc czwarte przewinienie, co równało się z zajęciem miejsca na ławce rezerwowych. Chwilę potem swoim firmowym wejściem pod kosz popisała się Terezia Palenikova, a wynik na tablicy świetlnej wynosił 59:37. Jak się miało okazać, było to najwyższe prowadzenie gospodyń w tym spotkaniu. Od tego momentu rozpoczęły się problemy zawodniczek Arkadiusza Rusina.
Dekoncentracja kosztowała je utratę aż dwunastu oczek ze zbudowanego zapasu. Dość niespodziewanie kilka punktów z rzędu zdobyła Jessica Dulęba, która zdecydowanie nadawała ton poczynaniom ofensywnym PGE MKK w trzeciej odsłonie. Swoje rzuciły także Kristi Bellock oraz Rebecca Harris, co w połączeniu z niemocą ofensywną koszykarek Ślęzy sprawiło, że przed decydującą częścią spotkania przewaga 1KS-u stopniała do 13 punktów. Siedlczanki zdecydowanie były w tym momencie meczu na fali i chciały to wykorzystać, kontynuując swój napór.
Z pewnością w odrabianiu strat pomagała zespołowi Teodora Mołłowa bardzo zła postawa ich przeciwniczek. Pierwsze osiem punktów w czwartej kwarcie rzuciły zawodniczki gości, a żołto-czerwone spudłowały w tym czasie pięć prób. Dopiero Marissa Kastanek przełamała niemoc strzelecką i zrobiła to w kluczowym momencie, bo PGE MKK doszło Ślęzę już na zaledwie pięć punktów. Drugi oddech swoim koleżankom dała Agata Dobrowolska trafiając niezwykle ważny rzut z dystansu. Choć drużyna z Siedlec próbowała jeszcze nawiązać walkę, koszykarki Arkadiusza Rusina nie pozwoliły sobie na takie błędy jak w końcówce meczu z Pszczółką Lublin i choć skuteczność dalej nie była ich atutem, zrobiły wystarczająco dużo w obronie, żeby dowieźć zwycięstwo do końca.
Choć wrocławianki powinny wygrać pewniej niż zaledwie dziewięcioma punktami, ostatecznie liczy się wygrana. A ten cel udało się zrealizować i dzięki temu Ślęza Wrocław wciąż jest niepokonana w Energa Basket Lidze Kobiet.
Ślęza Wrocław – PGE MKK Siedlce 81:70 (22:19, 27:18, 19:18, 13:15).
Ślęza: Palenikova 17, Udodenko 17, Colson 15, Kastanek 11, Miletić 6, Dobrowolska 5, Szybała 3, Naczk 3, Marciniak 0.
PGE MKK: Harris 18, Bellock 16, Dulęba 8, Lapszynski 7, Mołłowa 6, Omerbaśić 4, Yurkevichus 4, Urbaniak 3, Bacik 2, Ikstena 2.