Ślęza zdominowała AZS UMCS w hicie kolejki
Koszykarki Ślęzy Wrocław w hicie 6. kolejki Orlen Basket Ligi Kobiet pokonały Polski Cukier AZS UMCS Lublin aż 89:64. O zwycięstwie zadecydowała druga połowa, w której żółto-czerwone nie pozostawiły rywalkom żadnych złudzeń.
Wynik szybko otworzyła Robbi Ryan, ale na kolejne punkty Ślęza musiała czekać aż trzy minuty, kiedy to Aleksandra Mielnicka trafiła za trzy, doprowadzając do remisu 5:5. Dwie skuteczne akcje Laury Miskiniene w ciągu minuty dały przyjezdnym prowadzenie, które za sprawą Batabe Zempare i Zuzanny Kulińskiej urosło do sześciu oczek.
Trener Arkadiusz Rusin nie poprosił jednak o czas, pozwalając swojemu zespołowi dograć ostatnie dwie minuty pierwszej kwarty. Ta decyzja okazała się trafiona, bo najpierw dwa punkty z linii rzutów osobistych zdobyła Mielnicka, a po chwili pięć oczek zapisała przy swoim nazwisku Digna Strautmane i było tylko 15:14 dla AZS-u UMCS-u. Ostatnie słowo należało do przyjezdnych, a konkretnie do Stelli Johnson. Amerykanka wracająca do gry po miesiącu przerwy wraz z syreną kończącą pierwszą odsłonę przymierzyła zza łuku, dając swojej drużynie cztery punkty przewagi.
Tuż po wznowieniu gry za trzy trafiła Strautmane, na co akcją 2+1 odpowiedziała Johnson. Na tym etapie meczu Ślęza co prawda nie była w stanie odzyskać inicjatywy, ale żółto-czerwone przynajmniej nie pozwalały rywalkom odskoczyć. Wrocławianki przez pierwszą część drugiej kwarty utrzymywały się na dystansie jednego posiadania, zmieniła to dopiero Magdalena Szymkiewicz. Jedna z najlepszych młodych koszykarek w lidze najpierw nie pomyliła się z dystansu, a następnie przeprowadziła akcję 2+1, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 29:24.
Ślęzę w meczu utrzymywała Digna Strautmane, trafiając swoją czwartą trójkę w pierwszej połowie. Celna próba Łotyszki tak zdenerwowała trenera Krzysztofa Szewczyka, że musiał on poprosić o czas żeby wytłumaczyć swojemu zespołowi, jak ma bronić skrzydłową 1KS-u. Time-out sprawił, że przez niemal dwie minuty żadna ze stron nie mogła zdobyć punktów, zrobiła to dopiero Olga Trzeciak rzutem z dystansu. Ale ponownie gospodynie miały odpowiedź, tym razem za sprawą Robbi Ryan, która przeprowadziła akcję 2+1. Dla amerykańskiej obwodowej Ślęzy była to trudna pierwsza połowa, ale ta akcja dała jej nadzieję na lepszą drugą część meczu. Zanim obie drużyny zeszły do szatni, 5 punktów zdobyła Dominika Ullmann, dwa dopisała do swojego dorobku Digna Strautmane i wynik po 20 minutach to 37:32 dla gości.
Wrocławiankom wystarczyła minuta trzeciej kwarty, żeby doprowadzić do remisu. Kolejne trzydzieści sekund zajęło gospodyniom objęcie prowadzenia. Seria 8:0 na początku drugiej połowy wymusiła natychmiastową reakcję trenera Szewczyka, ale nie był on w stanie zatrzymać ofensywy Ślęzy. W kolejnych fragmentach Aleksandra Mielnicka przeprowadziła akcję 2+1, dwa oczka spod kosza dołożyła Schaquilla Nunn, a po przechwycie łatwe punkty zdobyła Robbi Ryan. I znowu szkoleniowiec gości musiał zareagować, bo jego drużyna przegrywała już 37:47.
Ślęza w trzecim domowym meczu sezonu zanotowała trzecią niesamowitą serię po wyjściu z szatni. Przeciwko Enei AZS Poznań było to 24:0, w poniedziałek z Polonią 17:3, a w sobotnie popołudnie żółto-czerwone powtórzyły ten wynik, definitywnie przejmując inicjatywę nad spotkaniem. Największy problem drużyny z Lublina w drugiej połowie miał dopiero nadejść. Na 2,5 minuty przed końcem trzeciej kwarty Robbi Ryan miała na koncie siedem oczek. Po syrenie kończącej tę odsłonę jej dorobek wzrósł ponad dwukrotnie za sprawą dwóch trójek i jednego udanego ataku na kosz. Zwłaszcza drugi rzut trzypunktowy zabolał drużynę gości, bo amerykańska rzucająca 1KS-u oddała go z połowy boiska równo z końcem czasu.
Gospodynie w tym momencie prowadziły już 62:47, a po kolejnych dwóch trójkach Amerykanki w ciągu pierwszych 90 sekund czwartej kwarty to prowadzenie urosło do 21 punktów. Ryan po chwili zamieniła na punkty przechwyt Strautmane, a jej prywatna seria zapewne by trwała gdyby nie czas, o który naturalnie musiał poprosić trener Szewczyk. Laura Miskiniene próbowała poderwać swój zespół zdobywając pięć oczek z rzędu, lecz po drugiej stronie parkietu wciąż szalała Ryan. Obwodowa Ślęzy zdążyła dobić do 30 punktów, zanim po faulu na litewskiej podkoszowej AZS-u UMCS-u opuściła parkiet przy owacji na stojąco. Wrocławianki prowadziły wtedy 82:59 i kwestią do rozstrzygnięcia pozostał jedynie końcowy wynik. Ostatecznie za sprawą duetu Anna Wińkowska – Aleksandra Mielnicka Ślęza wygrała 89:64.
W drugiej połowie drużyna z Lublina została po prostu rozniesiona przez grającą znakomity basket Ślęzę. Wrocławianki mogły polegać na Ryan, która w drugiej połowie niemalże sama dorównała całemu zespołowi gości, przegrywając tę rywalizację minimalnie, bo 25:27. A oprócz Amerykanki cała drużyna 1KS-u dorzuciła jeszcze 32 oczka, gromiąc po przerwie AZS UMCS 57:27. Tak grającej Ślęzy i tak kosmicznie dysponowanej Ryan po prostu nie dało się zatrzymać, zwłaszcza, że drużyna gości miała ogromne problemy z koordynowaniem swoich poczynań w obronie.
Dzięki tej wygranej wrocławianki zrównały się bilansem ze swoimi sobotnimi przeciwniczkami i podchodzą do starcia z MB Zagłębiem Sosnowiec z pozycji wiceliderów tabeli Orlen Basket Ligi Kobiet. Niedzielny mecz w Sosnowcu będzie kolejnym hitem z udziałem żółto-czerwonych i zapowiada się elektryzująco.
Ślęza Wrocław – Polski Cukier AZS UMCS Lublin 89:64 (14:18, 18:19, 30:10, 27:17).
Ślęza: Ryan 30, Strautmane 18, Mielnicka 14, Wińkowska 13, Nunn 6, Pyka 5, Hjern 3, Kozik 0. Kurach, Skowron, Rakowska DNP.
Polski Cukier AZS UMCS: Szymkiewicz 18, Miskiniene 15, Johnson 11, Ullmann 7, Trzeciak 6, Zempare 3, Kulińska 2, Stanacev 2, Adamczuk, Kusiak 0.
Widzów: 1010.