Ślęza wygrywa z Arką, trzeci mecz zdecyduje o brązowym medalu
W drugim meczu o brązowy medal Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Arkę Gdynia 74:57 i tym samym wyrównała stan rywalizacji. Trzecie i decydujące spotkanie odbędzie się w poniedziałek w Gdyni.
Choć to Ślęza jako pierwsza zdobyła punkty za sprawą Sydney Colson, inicjatywę po trójce rozgrywającej Ślęzy przejęła drużyna gości. Najpierw spod kosza niecelny rzut Anny Makurat dobiła Nia Coffey, a chwilę później z odejścia trafiła Sonja Greinacher. Wrocławianki nie potrafiły dołożyć kolejnych punktów, a jeszcze dwa oczka do dorobku Arki dołożyła z linii rzutów osobistych Barbora Balintova. Już w następnej akcji dwie minuty oczekiwania na trafienie zakończyła Karina Szybała, ale na kolejne punkty przyszło czekać kolejne 90 sekund, kiedy to jeden z dwóch osobistych wykorzystała Taisiia Udodenko, wyrównując stan spotkania na 6:6. Arka potrzebowała zaledwie czternastu sekund żeby ponownie objąć prowadzenie i równo z upływem pięciu minut za trzy trafiła Greinacher. Od tego momentu gdynianki kontrolowały wydarzenia w pierwszej kwarcie.
Podopieczne Gundarsa Vetry zaliczyły serię 8:0 zwieńczoną trójką Nii Coffey, która dała przyjezdnym prowadzenie 17:8. Trener Rusin poprosił wówczas o czas, który swoje owoce przyniósł dopiero minutę po jego zakończeniu, gdy za trzy na 11:17 trafiła Udodenko. Wrocławianki wyłącznie rzutami trzypunktowymi były w stanie trafić do kosza i do końca pierwszych dziesięciu minut z dystansu ponownie przymierzyła Udodenko, a swoje trzy oczka zdobyła też wprowadzona na ostatnie 120 sekund tej części spotkania Elina Dikeoulakou. Arka grała swoje, wchodząc agresywnie pod kosz i tam szukając swoich punktów. To przynosiło efekt i zawodniczki z Gdyni zakończyły pierwszą odsłonę prowadząc 23:17.
Druga kwarta rozpoczęła się od siedmiu kolejnych niecelnych rzutów oraz trzech strat obu drużyn. Dopiero niesportowy faul Coffey pozwolił otworzyć wynik tej części spotkania, a i tak stało się to nie od razu, gdyż Karina Szybała przestrzeliła pierwszy rzut osobisty, trafiając dopiero drugą próbę. Niemniej rzucająca Ślęzy dała sygnał reszcie swoich koleżanek, które błyskawicznie zabrały się za odrabianie strat. Posiadanie będące konsekwencją niesportowego faulu Coffey na trzy punkty zamieniła Elina Dikeoulakou. Na dwa oczka Emmy Cannon Marissa Kastanek odpowiedziała akcją 2+1 i Ślęza przegrywała już tylko 24:25.
Wrocławianki zaczęły grać bardziej agresywnie w obronie, zacieśniając strefę podkoszową i często stosując podwojenia na wysokich zawodniczkach Arki. To przynosiło efekt, bowiem gdynianki nie były w stanie regularnie zdobywać punktów, a Ślęzie przychodziło to z większą łatwością. Zawodniczkom znad morza nie pomógł nawet czas, o który poprosił Gundars Vetra. Po punktach Taisii Udodenko było 26:25 dla Ślęzy, a stratę Coffey wykorzystała Karina Szybała, która dostała znakomite podanie od Marissy Kastanek. Ten obrót wydarzeń sprawił, że trener Arki poprosił o kolejny czas, ale także i on nie odmienił gry gości.
Tym razem to żółto-czerwone agresywnie atakowały obręcz i wymuszały przewinienia rywalek. Dwa osobiste Udodenko wyprowadziły Ślęzę na pięć punktów przewagi, a po jednym celnym wolnym Dikeoulakou i lay-upie Marissy Kastanek było już 33:27. Łotyszka chwilę później ponownie stanęła na linii rzutów osobistych i tym razem się nie pomyliła. Rozgrywająca 1KS-u nie miała także problemów z trafianiem z akcji, to po jej koszu Ślęza wyszła na najwyższe prowadzenie w meczu – 37:29. Przed przerwą wynosiło ono 10 punktów za sprawą Terezii Palenikovej, ale równo z syreną ostatnie słowo w pierwszej połowie powiedziała Arka za sprawą lay-upu Emmy Cannon, który wkręcił się do kosza. Niemniej wynik 39:31 zadowalał wrocławską publiczność.
A po przerwie ulubienice trybun nie zwolniły tempa. Ich przeciwniczki również mocno rozpoczęły drugą połowę, więc kibice przez moment byli świadkami gry kosz za kosz. Ten fragment meczu zakończył się trafieniem Balintovej na 38:45. Potem Ślęza powoli zaczynała przejmować mecz. Zaczęło się niemrawo, bo od dwóch punktów Lei Miletić i aż półtorej minuty oczekiwania na kolejne. Ale wtedy publiczność ożywiła Elina Dikeoulakou typową dla siebie trójką. Niecałą minutę później Łotyszka rzuciła niemal z tego samego miejsca na wprost obręczy i było 53:40 dla 1KS-u. To oznaczało kolejny czas dla Gundarsa Vetry, który próbował pobudzić swoje zawodniczki do lepszej gry.
Efekt? Czterdzieści sekund po wznowieniu gry Elina Dikeoulakou ponownie trafiła ze swojej klepki na 56:40. Kilkadziesiąt sekund później wykorzystała jeden z dwóch osobistych, zdobywając zarówno 10 kolejnych punktów dla Ślęzy, jak i 10 oczek z rzędu w ogóle, gdyż gdynianki nie miały odpowiedzi na obronę żółto-czerwonych. Dopiero na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty Anna Jurcenkova trafiła spod kosza, wieńcząc niemal cztery minuty oczekiwania na punkty. Gdy akcja przeniosła się na drugą stronę, Martyna Stelmach sfaulowała Dikeoulakou, a ta nie pomyliła się z linii. W następnym posiadaniu Anna Makurat popełniła błąd w kozłowaniu, a w konsekwencji błąd powrotu piłki na własną połowę. Piłka znalazła się w rękach Dikeoulakou, ta została sfaulowana przez Balintovą i Łotyszka dołożyła kolejne dwa punkty z linii. Jak się okazało, były to ostatnie oczka w tej odsłonie. Elina Dikeoulakou wygrała z Arką Gdynia 14:11, a że Ślęza dołożyła jeszcze dziewięć oczek, wrocławianki prowadziły 61:42.
Ta przewaga jednak mogła zostać zniwelowana, zwłaszcza że Arka nie chciała wracać do własnej hali na trzeci mecz. Bohaterką pierwszych minut decydującej części meczu po stronie Ślęzy była Lea Miletic, która odpowiedziała na dwa pierwsze trafienia drużyny gości autorstwa Anny Makurat oraz Sonji Greinacher. Dzięki temu po 2,5 minutach żółto-czerwone wciąż prowadziły 19 punktami. Ich przewaga stopniała dopiero, gdy Makurat wykorzystała jeden z dwóch osobistych, a drugi zebrała Greinacher i oddała piłkę na obwód, skąd młoda rozgrywająca Arki trafiła za trzy.
Ten stan rzeczy utrzymał się jednak całe 20 sekund, bo akcję 2+1 przeprowadziła Cierra Burdick, a po stracie Makurat na 70:50 trafiła Taisiia Udodenko. Kolejna strata reprezentantki Polski nie przyniosła negatywnych konsekwencji, bo Burdick spudłowała oba osobiste. Po drugiej stronie parkietu za trzy trafiła Nia Coffey, a po tych punktach kibice zobaczyli cztery straty i cztery niecelne próby. To było na rękę wrocławiankom, ponieważ Arce uciekał cenny czas na odrabianie strat.
Momentem, który pozwolił Ślęzie się uspokoić, był faul techniczny odgwizdany Gundarsowi Vetrze, który żywiołowo protestował przeciwko decyzji sędziów o przewinieniu Santy Baltkojiene. Co prawda Marissa Kastanek nie trafiła rzutu osobistego, ale Arka została pozbawiona jakiegokolwiek rytmu. Baltkojiene została na parkiecie, lecz o końcówce tego spotkania będzie chciała zapomnieć. Niecelny rzut i trzy kolejne straty nie tylko pozwoliły Taisii Udodenko zdobyć cztery punkty na 74:55, ale i przekreśliły jakiekolwiek szanse gdynianek na odrobienie strat. Marnym pocieszeniem były celne rzuty osobiste Kamili Podgórnej będące konsekwencją faulu niesportowego Magdy Kaczmarskiej. Dla skrzydłowej Ślęzy był to debiut w żółto-czerwonych barwach – symboliczne podziękowanie od trenera Arkadiusza Rusina za całą ciężką pracę, jaką Kaczmarska wykonywała na treningach od momentu przyjścia do klubu.
Ślęza dzięki niesamowitej trzeciej kwarcie Dikeoulakou oraz powrocie do realizacji założeń w obronie pokonała Arkę. Z przebiegu spotkania wrocławianki zasłużyły na wygraną, ale natychmiast muszą o niej zapomnieć. Już w najbliższy poniedziałek o godz. 17.10 na antenie telewizji Sportklub trzeci i decydujący mecz o brązowy medal. Obie drużyny czeka teraz podróż nad morze, bowiem spotkanie to odbędzie się w Gdyni. Zwycięzca bierze wszystko.
Ślęza Wrocław – Arka Gdynia 74:57 (17:23, 22:8, 22:11, 13:15)
Ślęza: Dikeoulakou 25, Udodenko 19, Kastanek 9, Miletic 8, Szybała 5, Burdick 3, Colson 3, Palenikova 2, Kaczmarska 0, Dobrowolska 0, Marciniak 0.
Arka: Coffey 15, Balintova 10, Cannon 9, Greinacher 9, Makurat 5, Stelmach 2, Podgórna 2, Baltkojiene 2, Jurcenkova 2, Morawiec 0, Rembiszewska 0.