Ślęza wygrała w Gdyni, choć nie zachwyciła
meczu 12. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała GTK Gdynia 71:52. Choć rozmiary zwycięstwa są okazałe, to wygrana nie przyszła wrocławiankom tak łatwo, jakby sobie tego życzyły.
Od pierwszych chwil spotkania Ślęza miała problemy ze znalezieniem odpowiedniego rytmu w ofensywie. Żółto-czerwone nie wiedziały, jak regularnie pokonywać obronę strefową, w której stały rywalki. Do tego zawodniczki GTK bardzo dobrze pracowały w defensywie, powstrzymując się przed popełnianiem fauli i wymuszając straty zawodniczek 1KS-u. Po drugiej stronie parkietu młodym gdyniankom brakowało skuteczności i tylko dzięki temu faworyzowany zespół ze stolicy Dolnego Śląska nie przegrywał wysoko.
Po udanej akcji Anny Wińkowskiej na 9:8 trener Rusin poprosił o czas, chcąc obudzić swoje podopieczne, ale przed zakończeniem pierwszej odsłony zdobyły one tylko jeszcze cztery punkty. Floater Julii Drop równo z syreną wyprowadził Ślęzę na prowadzenie 12:11.
Inicjatywa jednak szybko przeszła na stronę gospodyń – najpierw trafiła Magdalena Szulc, chwilę potem Alicja Żytkowska i było 15:12 dla GTK. Po punktach Marty Marcinkowskiej zrobiło się 17:!3 i to był jasny sygnał dla wrocławianek, że muszą wziąć się do wytężonej pracy, jeżeli chcą wrócić znad morza z wygraną. Na efekty nie trzeba było długo czekać – już w kolejnej akcji Marcinkowska faulowała Monikę Jasnowską, która wykorzystała jeden rzut osobisty. Dwa punkty po świetnym przechwycie dołożyła Wiktoria Kuczyńska, a kolejna strata gdynianek zamieniła się na celne osobiste Dominique Wilson i prowadzenie 1KS-u 18:17.
Wińkowska po podaniu Julii Niemojewskiej odzyskała jeszcze przewagę dla GTK, lecz już kilkanaście sekund później za trzy trafiła Dominique Wilson, po chwili oba rzuty wolne wykorzystała Michaela Fekete, a błyskawiczną serię 7:0 zakończyła Anna Jakubiuk. Jednak zamiast pójść za ciosem, koszykarki Ślęzy pozwoliły gospodyniom nawiązać walkę. W zdobywaniu punktów przodowała Anna Wińkowska, która systematycznie radziła sobie pod koszem z Patricią Bright. Ważne rzuty trafiała także Jowita Ossowska, a po dobitce autorstwa Weroniki Dudek zrobiło się tylko 32:30 dla Ślęzy. Ostatnie słowo w tej kwarcie należało jednak do Fekete, która wykorzystała podanie Magdaleny Szajtauer i dała swojemu zespołowi nieco więcej zapasu po pierwszej połowie.
W przerwie w szatni Ślęzy z pewnością padło kilka mocnych słów i przyniosło to efekt. Julia Drop nadała ton wydarzeniom na parkiecie, trafiając swoje dwa rzuty – punkty i asystę przy rzucie Wiktorii Kuczyńskiej dołożyła Patricia Bright i szybko zrobiło się 42:32. Passę Ślęzy przerwała Wińkowska, ale Ślęza w końcu włączyła wyższy bieg i zaczęła grać lepszą koszykówkę. Nawet gdy GTK trafiało, wrocławianki miały odpowiedź, dzięki czemu ich przewaga nie topniała.
Gdynianki starały się z całych sił, żeby ich straty nie wzrosły ponad 10 punktów, ale po akcji 2+1 Dominique Wilson było już +13 dla Ślęzy, a chwilę potem dwie akcje z rzędu przeprowadziła Monika Jasnowska i wyprowadziła swój zespół na prowadzenie 60:43. Na dokładkę skrzydłowa 1KS-u trafiła także dwa osobiste, wieńcząc indywidualną serię punktową 6:0 i zamykając emocje w tym starciu.
Czwarta kwarta odbyła się z obowiązku i było widać to w poczynaniach obu drużyn. Pierwsze punkty zdobyła Patricia Bright, trafiając do kosza dopiero po czterech minutach czasu gry. Trener Arkadiusz Rusin mając bezpieczną przewagę desygnował na parkiet potrzebujące meczowego rytmu Wilson i Fekete, w akcji oglądaliśmy również Annę Jasińską, Wiktorię Kuczyńską i Magdalenę Szajtauer. Ta piątka dopilnowała, żeby nic złego Ślęzie się nie stało i ostatecznie wrocławianki wygrały 71:52.
Podobnie jak w październiku we Wrocławiu, także i teraz wygrana Ślęzy nad GTK urodziła się w bólach. Żółto-czerwone ostatecznie wykorzystały różnicę w warunkach fizycznych i doświadczeniu, żeby przechylić szalę spotkania na swoją korzyść, ale tryb ekonomiczny nie wystarczy w kolejnym spotkaniu. Przeciwko Pszczółce Lublin trzeba będzie grać na pełnych obrotach.