Polonia – Ślęza: najważniejsze jest zwycięstwo
Koszykarki Ślęzy Wrocław po trudnym meczu pokonały Polonię Warszawa i dopisały sobie dziewiąte zwycięstwo w tym sezonie Orlen Basket Ligi Kobiet.
Początek nie zwiastował problemów dla koszykarek Ślęzy. Wręcz przeciwnie, przypominał bardziej listopadowy mecz obu drużyn, gdzie już w pierwszej kwarcie żółto-czerwone narzuciły swoje warunki i potem kontrolowały przebieg spotkania. Pięć punktów w minutę zdobyła Digna Strautmane, trzy dołożyła Aleksandra Mielnicka. Po stronie gości wszystkie siedem oczek zdobyła Javyn Nicholson, ale od tego momentu wrocławianki dopisały sobie osiem punktów i wyszły na prowadzenie 16:7.
Polonia wróciła do punktowania po niemal trzech minutach bez skutecznej akcji, ale na trafienia gospodyń szybko odpowiadała Ślęza. Do końca pierwszej części spotkania toczyła się wyrównana walka z jednym wyjątkiem – ostatni akcent należał do Natalii Kurach, która rzutem z półdystansu dała swojemu zespołowi 11 punktów przewagi.
Gospodynie nie zamierzały jednak złożyć broni. Pierwsze chwile drugiej kwarty obfitowały w złe decyzje i niecelne rzuty. Dość powiedzieć, że przez niespełna pięć minut rywalizacji w tej części gry dorobek obu drużyn powiększył się łącznie o siedem punktów. Sześć z nich zdobyły zawodniczki z Warszawy, zmniejszając straty do sześciu oczek. Ich deficyt zmalał o kolejne cztery, kiedy na dwie udane akcje Digny Strautmane w pomalowanym trójkami odpowiedziały Klaudia Sosnowska i Alicja Janczak.
Po celnym rzucie tej drugiej trener Arkadiusz Rusin musiał wziąć czas, ale rozmowa z zespołem nie przyniosła pożądanego efektu. Ofensywa Ślęzy dalej popełniała błędy, a Polonia kontynuowała natarcie w celu odrobienia strat. Gdy tylko wrocławianki próbowały odskoczyć rywalkom, te natychmiast odpowiadały swoimi akcjami. Na przerwę obie drużyny schodziły przy dwupunktowej przewadze żółto-czerwonych, ale w żadnym wypadku nie była ona pewna.
I po minucie trzeciej kwarty na prowadzeniu były już gospodynie – najpierw pod kosz przebiła się Janczak, a po chwili Serena Manala po raz kolejny wykorzystała swoje warunki fizyczne, trafiając na 37:35. Ślęza odpowiedziała punktami Mielnickiej, a po chwili wrocławianki zaczęły grać tak, jak na początku spotkania. Wszystko rozpoczęła Weronika Gajda asystując przy punktach Schaquilli Nunn. Żółto-czerwone wyszły na prowadzenie za sprawą Mielnickiej, następnie Robbi Ryan zdobyła sześć punktów z rzędu i nagle Ślęza prowadziła już 47:39.
Polonię do rywalek przybliżyły trzy oczka Sierry Moore, ale w odpowiedzi Natalia Kurach najpierw trafiła z półdystansu, a następnie zza łuku i przewaga przyjezdnych urosła już do 10 oczek. Podopieczne Oskara Blaszkiewicza potrzebowały zrywu i ten zryw sobie wypracowały. Dwa oczka z linii zdobyła Javyn Nicholson, jedno Marta Masłowska, a Moore przebiła się pod kosz i w niewiele ponad minutę zostało Ślęzie już tylko pięć punktów zapasu. Przełamanie ofensywnej niemocy wrocławskiej przyszło za sprawą Martyny Pyki, a po chwili za trzy trafiła Ryan. Polonia jeszcze raz zmniejszyła straty, tym razem do czterech punktów, ale ostatnie słowo w tej części meczu należało do Pyki i Schaquilli Nunn, które ustaliły wynik spotkania po 30 minutach na 61:53 dla żółto-czerwonych.
Decydująca część spotkania rozpoczęła się od dwóch celnych rzutów osobistych Moore, po czym przez dwie minuty żadna ze stron nie była w stanie powiększyć swojego dorobku. Polonia uczyniła to dzięki kolejnym osobistym Moore i Nicholson, Ślęza po akcji Ryan. Potem przyszła kolejna dwuminutowa przerwa w punktowaniu, a w poczynania obu drużyn wdawała się coraz większa nerwowość, wyczuwalna także na trybunach hali na Wilanowie.
Trener gospodyń przerwał ten trudny fragment meczu time-outem, po którym za trzy trafiła Daria Dubniuk i było już tylko 63:62 dla 1KS-u. Ważne punkty zdobyła Nunn, ale po drugiej stronie natychmiast odpowiedziała Manala. Mielnicka trafiła tylko jeden rzut osobisty, ale Ślęza wybroniła dwa kolejne posiadania przeciwniczek i mogła liczyć na Robbi Ryan, która celnym rzutem dobiła do granicy 20 punktów. Amerykanka rozegrała znakomite zawody, notując pierwsze w swojej karierze triple-double.
Polonia potrzebowała punktów, ale przez półtorej minuty nie była w stanie ich zdobyć, choć okazji nie brakowało. Warszawianki zanotowały w tym okresie trzy zbiórki w ataku, lecz żadna z nich nie przyniosła punktów drugiej szansy. Na 17 sekund przed końcem meczu trener Rusin wziął czas i przeniósł piłkę na pole ataku. Ta trafiła w ręce Martyny Pyki, która została sfaulowana i stanęła na linii rzutów osobistych, ale spudłowała obie próby. Po drugiej stronie parkietu ręka nie zadrżała Darii Dubniuk, która trafiła trójkę i Ślęza prowadziła tylko jednym punktem. Kolejny time-out to akcja dla Schaquilli Nunn – Amerykanka też została sfaulowana, ale nie pomyliła się z linii, a rzut rozpaczy Dubniuk nie znalazł drogi do kosza i wrocławianki mogły odetchnąć z ulgą.
Z wyłączeniem pierwszej kwarty i dobrego fragmentu trzeciej odsłony był to bardzo zły mecz koszykarek 1KS-u, być może najgorszy w sezonie. Ale o stylu, w jakim zostało wywalczone dziewiąte zwycięstwo w sezonie mało kto będzie pamiętał, a wygrana pozwala żółto-czerwonym pozostać w walce o drugie miejsce po sezonie zasadniczym. Teraz przed koszykarkami Ślęzy zmagania w Bank Pekao S.A. Pucharze Polski
SKK Polonia Warszawa – Ślęza Wrocław 67:70 (13:24, 20:11, 20:26, 14:9)
SKK Polonia: Nicholson 17, Moore 13, Manala 13, Dubniuk 10, Janczak 7, Masłowska 4, Sosnowska 3, Pawłowska, Bukowczan 0. Marciniak, Lubaszka, Wojak DNP.
Ślęza: Ryan 20 (11 zbiórek, 10 asyst), Nunn 13, Mielnicka 11, Pyka 9, Strautmane 9, Kurach 8, Gajda, Hjern 0. Kozik, Koryzna DNP.