Eugeniusz Spisacki – ojciec sekcji koszykarek Ślęzy
Od 2018 roku turniej Wrocławska Iglica to także Memoriał Eugeniusza Spisackiego. Legendarny trener, działacz, wychowawca i miłośnik koszykówki zmarł w 2017 roku w wieku 84 lat. Przypominamy pokrótce jego życiorys.
Eugeniusz Spisacki to postać, bez której wrocławskiej koszykówki kobiet mogłoby nie być. W 1953 roku, jako zaledwie 21-letni zawodnik, został trenerem koszykarek Ślęzy. Od tego momentu rozpoczął się marsz wrocławianek ku lepszym czasom. Jak czytamy w wydawnictwie „IKS Ślęza XXV lat 1945-1970” – Spisacki nigdy nie załamywał się w pracy. Zdecydowanie można go zaliczyć do szkoleniowców starej daty. Spóźnienia były niedopuszczalne. Porażki? Trudne do zaakceptowania i niepozostawiane bez konsekwencji.
– Jak przegrałyśmy mecz w Szprotawie, trener Spisacki prawie przez miesiąc się do mnie nie odzywał – wspominała Małgorzata Niebieszczańska-Zych dodając, że najważniejsze były szczegóły. – Kiedy dzisiaj widzę zawodniczki, które nie trafiają rzutów osobistych, od razu przypomina mi się „Spisiu”. On by za to wysłał na trening przed śniadaniem. Na obozach trzeba było trafiać osiem na dziesięć osobistych. Kto miał mniej, musiał dodatkowo trenować przed śniadaniem – mówiła jedna z legend Ślęzy.
Zawsze wierzył, że Wrocław, a w szczególności jego klub jest w stanie posiadać dobrą drużynę ligową. I wiara ta przełożyła się na czyny, bowiem Ślęza pod wodzą Spisackiego pojawiła się w I lidze w 1956, a następnie w 1962 roku. Nie odszedł z drużyny nawet, gdy ta występowała poziom niżej. W Ślęzie poznał także swoją małżonkę – Janinę Spisacką, d. Gerycz. Razem przez 16 lat byli siłą tego klubu. Małżeństwu Spisackich Ślęza zawdzięcza niezwykle dużo. Ich syn, śp. Wojciech Spisacki, również był ważną postacią klubu.
Spisacki senior opuścił klub w 1971 roku w efekcie nieporozumień na linii zarząd-trener. Decydenci mieli jasno określone cele, których nie udało się zrealizować, gdyż do I ligi awansowała Korona Kraków, a nie Ślęza. Eugeniusz Spisacki przez siedem lat trenował koszykarzy Śląska, ale w 1978 roku wrócił tam, gdzie czuł się najlepiej. I znowu potrzebował zaledwie kilku lat, żeby odbudować siłę zespołu.
Tym razem potwierdzoną srebrnym medalem, wywalczonym w 1982 roku. W składzie drużyny Spisackiego były oczywiście Mariola Pawlak-Marzec oraz Teresa Kępka-Swędrowska, wówczas występujące pod swoimi panieńskimi nazwiskami. Po tym sukcesie dało o sobie znać zdrowie, ale legendarny szkoleniowiec nie zamierzał odchodzić od klubu. Zadbał chociażby o to, żeby Ślęza pozostała w dobrych rękach trenerskich. Choć Zbigniew Fajbusiewicz na swoją szansę musiał nieco poczekać, nie było wątpliwości, że prędzej czy później przejmie stery wrocławskiego zespołu.
– To dzięki panu Spisackiemu, najlepszemu w owym czasie fachowcowi w regionie nauczyłem się być trenerem. Zostać jego prawą ręką było wyróżnieniem i szansą. To było szczęście pracować z panem Eugeniuszem. Dzięki niemu stałem się trenerem – podkreślał Fajbusiewicz, trener złotych medalistek z sezonu 1986/87.
Spisacki po rezygnacji z funkcji trenera został koordynatorem szkolenia w 1KS-ie. Jak sam pisał w 1986 roku: „Niełatwo przewodzić sekcji, która ma tak piękny dorobek i aspiracje”. Jednak pomimo tego dopilnował, że Ślęza znalazła się na właściwym miejscu – na najwyższym stopniu podium, ze złotym medalem mistrzostw Polski. Starał się za każdym razem znaleźć wyjście z kłopotów. Niestety pogorszenie sytuacji klubu w 1988 roku przepłacił zawałem serca.
Eugeniusz Spisacki traktował Ślęzę jak swoje dziecko i dbał o to, żeby było w niej najlepiej. Stawiał na młodzież, bo to ona niezmiennie była, jest i będzie przyszłością klubu. Miał doskonałe oko do zawodniczek, które nawet w przerwach między lekcjami trenowały rzuty osobiste. Żółto-czerwone barwy zawsze były dla niego najważniejsze. W swoim życiu wpłynął na ogromną liczbę osób, z czego wiele, doprawdy wiele z nich sporo mu zawdzięcza.
Przez długi czas był związany z Dolnośląskim Związkiem Koszykówki. Od 2004 roku pełnił funkcję Honorowego Prezesa DZKosz.
Zmarł 21 sierpnia 2017 roku w wieku 84 lat.
We wspomnieniu wykorzystano fragmenty albumu „Ślęza to Wrocław”. Więcej na temat tego wydawnictwa w poniższym linku.