Ślęza Wrocław chce w niedzielę podnieść się po serii porażek

W niedzielę o godz. 16 w meczu 11. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław zmierzy się w hali wrocławskiej AWF z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-UMCS Lublin. Wrocławianki szukają sposobu na odniesienie czwartego zwycięstwa w sezonie.

Oba zespoły spotkały się podczas spotkania towarzyskiego w Lublinie, wtedy Pszczółka wygrała 79:68. Od tego czasu doszło jednak do kilku roszad, zwłaszcza w drużynie z Wrocławia. Do Ślęzy dołączyły Agata Dobrowolska, Anna Jakubiuk i Sug Sutton, zaś w Pszczółce zakontraktowano Jennifer O’Neill, a w tamtym sparingu nie wystąpiła również Klaudia Niedźwiedzka. Trener Arkadiusz Rusin przyznał, że od wrześniowej konfrontacji drużyna prowadzona przez Krzysztofa Szewczyka prezentuje się wyłącznie lepiej.

Lublinianki sezon rozpoczęły od porażek z Arką Gdynia i CCC Polkowice, pierwsze zwycięstwo odnosząc w starciu z DGT AZS Politechniką Gdańską. Potem, po wyrównanej walce uległy Basketowi 25 Bydgoszcz (77:87) i to była ostatnia jak na razie przegrana Pszczółek w rozgrywkach 2020/2021. Obecnie zawodniczki z Lublina mają serię pięciu wygranych z rzędu, tylko raz wygrywając mniej niż 10 punktami. Miało to miejsce w Gdyni, gdy ambitne koszykarki GTK przegrały zaledwie 76:85.

Pszczółka to drugi pod względem skuteczności zespół w lidze. Podopieczne Szewczyka trafiają 50.2 proc. swoich rzutów, ustępując w tej kategorii jedynie CCC Polkowice (52 proc.). Warto podkreślić także niską liczbę strat na mecz – tylko 14 oraz słabą dyspozycję na atakowanych tablicach. Tylko dziewięć ofensywnych zbiórek na spotkanie to najgorszy wynik w lidze. Pomimo tego lublinianki są w stanie rzucać blisko 80 punktów na mecz – jednym z głównych zadań Ślęzy będzie bez wątpienia zatrzymanie ofensywy niedzielnego rywala 1KS-u. To spore wyzwanie, podobnie zresztą jak sforsowanie obrony lubelskich Akademiczek, o czym wspomina Arkadiusz Rusin.

– Być może nierówno prezentują się przez 40 minut, ale spośród tych rywali, z którymi dotychczasowo się mierzyliśmy, jest to jedna z drużyn, która najbardziej kładzie nacisk na obronę. Ze sforsowaniem dobrze zorganizowanej defensywy mieliśmy problem w Polkowicach i myślę, że tu z pewnością nie będzie o wiele łatwiej. Musimy się temu przeciwstawić – podkreśla szkoleniowiec Ślęzy.

– Przygotowujemy się na zdyscyplinowaną, zorganizowaną obronę oraz dobry atak. Lublin to przede wszystkim agresywna defensywa. Musimy uważać na Jennifer O’Neill, która dysponuje znakomitym rzutem z dystansu – nie zastanawia się ani chwili przed podjęciem decyzji o rzucie. Pod koszem siłę zespołu stanowi Morgan Bertsch – opisuje najbliższego przeciwnika żółto-czerwonych kapitan zespołu Julia Tyszkiewicz.

Obie wspomniane przez Tyszkiewicz koszykarki to najlepiej punktujące zawodniczki Pszczółki. Niekwestionowaną liderką jest Bertsch – podkoszowa z USA zdobywa niewiele ponad 19 punktów na mecz i to trafiając blisko 60 proc. rzutów z gry. O’Neill to najlepsza rzucająca lublinianek, która oprócz skuteczności za trzy dobrze sprawdza się również atakując strefę podkoszową, gdzie często wymusza przewinienia rywali. Zagraniczną rotację AZS-u uzupełniają dwie reprezentantki Włoch – Martina Fassina i Ilaria Milazzo oraz pochodząca z Rumunii Elizabeth Pavel. Każda z nich dokłada przynajmniej siedem punktów na spotkanie, pracując także na tablicach i w defensywie.

Polska część zespołu Krzysztofa Szewczyka to przede wszystkim Karolina Poboży (6.4 punktu i 4.8 zbiórki na mecz), Klaudia Niedźwiedzka (4.8 oczka) oraz doskonale znana we Wrocławiu Zuzanna Sklepowicz (średnio 4.2 punktu i 4.8 asysty).

Ślęza jest obecnie w trakcie serii sześciu porażek z rzędu. Bilans wrocławianek mógłby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie problemy z „zamykaniem” spotkań. Koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska postawiły swoje warunki w Bydgoszczy i Gorzowie, do przerwy prowadziły także w Sosnowcu. W każdym z tych starć rywali ostatecznie sięgały po zwycięstwo. Brak sił na 40 minut wyrównanej walki to problem, z którego zdaje sobie sprawę Arkadiusz Rusin.

– Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że gramy falami. Ma to kilka swoich powodów, mecz w Gorzowie to potwierdza. Mamy wąski skład i nie jesteśmy w stanie utrzymać narzuconego przez siebie tempa. Są momenty, w których brakuje koncentracji czy realizacji założeń, co sprawia, że wpadamy w dołek. Wierzę, że przyjdą takie spotkania, w których będziemy w stanie utrzymać stabilny poziom – mówi trener Ślęzy.

– Dało się ostatnio zauważyć problemy z zachowaniem sił do końca meczu. Teraz miałyśmy więcej czasu na pracę pod konkretnego rywala, ale i na odpoczynek, bo to natężenie meczowe w końcu zmalało – dodaje Julia Tyszkiewicz i podkreśla, że wraz z koleżankami liczy na przełamanie złej serii już w niedzielę. – Lublinianki to dobra drużyna, ale w tej lidze oprócz dwóch zespołów każdy może wygrać z każdym. Nie możemy podejść do tego spotkania bez wiary, musimy wyjść na parkiet pewne siebie, robić swoje i walczyć o zwycięstwo – kończy kapitan 1KS-u.

Początek meczu Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin w niedzielę o godz. 16. Spotkanie z hali wrocławskiej AWF transmitować będzie TVCOM.pl.

Ślęza walczyła w Gorzowie, ale wraca na tarczy

W meczu 10. kolejki Ślęza Wrocław przegrała z PolskąStrefąInwestycji 63:72. Po zaciętej rywalizacji o losach spotkania przesądziła lepsza końcówka w wykonaniu gorzowianek.

Wynik dość szybko otworzyła Agata Dobrowolska, ale po tym trafieniu nastąpiły dwie minuty, w których żadna ze stron nie potrafiła zmienić wyniku. Zdarzyło się to dopiero po celnym osobistym Borislavy Hristovej. Rzut reprezentantki Bułgarii otworzył worek z punktami. Przez 2,5 minuty z 2:1 zrobiło się 9:7 dla zespołu z Gorzowa. Gospodynie polegały na akcjach Kathleen Doyle i Megan Gustafson, wrocławianki zaś na Sug Sutton i Stephanie Jones.

Amerykańskie podkoszowe obu zespołów bez większych problemów radziły sobie z defensywami rywalek, ale Gustafson miała w pierwszych momentach meczu lepsze wsparcie od Jones. Dlatego też podopieczne Dariusza Maciejewskiego na 3,5 minuty przed końcem pierwszej kwarty prowadziły 15:10. To jednak nie zraziło Jones, która przeprowadziła drugą w odstępie kilku chwil akcję 2+1. Po stracie Dominiki Owczarzak Nikola Dudasova dała Ślęzie remis. Następnie trafieniami wymieniły się Hristova i Anna Jakubiuk. Przed końcem premierowej odsłony spotkania dwa celne rzuty zanotowała Cheridene Green, a trzy osobiste na punkty zamieniła Nina Dedić. W efekcie na krótką przerwę z minimalnym prowadzeniem schodziły gospodynie.

Po wznowieniu gry Green wymusiła przewinienie Bożeny Puter i wykorzystała oba osobiste, ale szybko odpowiedziała na to Dedić. Jeszcze jedno trafienie zawodniczki z Wielkiej Brytanii sprawiło, że o czas poprosił trener Arkadiusz Rusin. Przerwa wpłynęła pozytywnie na jego podopieczne, bowiem w kolejnej akcji trójką popisała się Puter. Ślęza zatrzymała Gustafson oraz Hristovą, a po drugiej stronie parkietu za trzy przymierzyła Dudasova. Wrocławianki tym samym wyszły na prowadzenie 28:25. Gdy kolejny niecelny rzut oddała Gustafson, a w kontrze Sutton błyskawicznie znalazła Annę Jakubiuk, było 30:25 dla przyjezdnych. To wymusiło na trenerze Dariuszu Maciejewskim reakcję i wziął on przerwę na żądanie.

W przeciwieństwie do time-outu dla szkoleniowca Ślęzy, czas dla trenera gospodyń nie przyniósł pożądanego efektu. Sędziowie odgwizdali błąd trzech sekund Green, zaś w kolejnej akcji za trzy trafiła Dobrowolska. Kolejne dwie minuty to okres chaosu na parkiecie – dużo fauli, kilka niecelnych rzutów i strata Borislavy Hristovej, po której dwa oczka zdobyła Stephanie Jones. Ten bardzo dobry okres gry koszykarek 1KS-u zakończył się gdy Puter sfaulowała Gustafson, a ta trafiła oba osobiste. Ślęza wciąż jednak kontrolowała wydarzenia na parkiecie, zmuszając gorzowianki do oddawania trudnych rzutów, z których przed przerwą wpadły tylko dwa. Dzięki temu, pomimo gorszego fragmentu gry w ofensywie zespół ze stolicy Dolnego Śląska po pierwszej połowie prowadził 40:31.

Druga część meczu rozpoczęła się podobnie do pierwszej, na punkty trzeba było czekać ponad 2,5 minuty – wtedy to Anna Jakubiuk dobiła niecelny rzut Stephanie Jones. Po chwili Amerykanka poprawiła po Dobrowolskiej i było już 44:31 dla wrocławianek. Zawodniczki PSI Enei wciąż nie potrafiły zapunktować, co zmusiło trenera Maciejewskiego do wzięcia czasu. Tym razem przyniósł on już efekt. Przełamanie dała Gustafson, szybko po niej trafiła Doyle, wykonując akcję 2+1. Po pudle Dobrowolskiej gorzowianki pognały pod kosz, co przyniosło dwa oczka amerykańskiej rzucającej gospodyń. Ślęza miała problemy w strefie podkoszowej – najpierw rzut Jones został zablokowany przez Green, a chwilę potem silna skrzydłowa Ślęzy trzykrotnie próbowała zdobyć punkty spod kosza, ale za każdym razem defensywa Gorzowa uniemożliwiała jej tę sztukę.

Po tym trudnym momencie kolejne punkty zdobyła Gustafson. Przewaga Ślęzy stopniała do sześciu oczek i przy stanie 48:42 dla gości o czas poprosił trener Rusin. Jego zawodniczki wciąż jednak nie radziły sobie w ataku, przez niemal pięć minut nie były w stanie trafić do kosza. Na prowadzeniu utrzymywały się wyłącznie dzięki dobrej defensywie, ale przewaga przed końcem trzeciej kwarty zmniejszyła się do trzech punktów.

Początek ostatniej odsłony to kolejna wojna nerwów i kolejny moment chaosu. Szybciej pozbierały się gospodynie, które po trafieniu Hristovej przegrywały już tylko 49:51, a kilkanaście sekund później był już remis, bowiem Gustafson dograła do Green, a ta nie pomyliła się spod kosza. Ślęza jeszcze dwukrotnie odzyskała prowadzenie – najpierw trafiła Sutton, potem Dobrowolska. Na pięć minut przed końcem udane akcje Green i Agnieszki Kaczmarczyk pozwoliły zespołowi z Gorzowa przejąć inicjatywę i wyjść na prowadzenie 58:55. Wrocławianki jeszcze raz skutecznie zyskały przewagę, po akcjach Jones i Jakubiuk prowadząc 59:58. Wtedy jednak Megan Gustafson najpierw popisała się trójką, a potem rzutem z półdystansu i było już 65:61 dla PSI Enei. Na minutę przed końcem stratę do dwóch oczek zmniejszyła Sutton.

Gustafson chciała postawić kropkę nad i kolejną trójką, ale ten rzut nie znalazł drogi do kosza. Niestety dla wrocławianek piłka odbiła się na tyle szczęśliwie, że znalazła się w rękach Dominiki Owczarzak, która dograła do Doyle, a ta została sfaulowała przez Jakubiuk. Amerykanka wykorzystała oba osobiste i na 35 sekund przed końcową syreną gospodynie prowadziły 67:63. O czas poprosił trener Rusin i rozrysował akcję, po której najprawdopodobniej Anna Jakubiuk miała rzucić za trzy. Skrzydłowa Ślęzy podczas rzutu nastąpiła na linię, ale i tak nie miało to znaczenia, bowiem jej rzut nie znalazł drogi do celu. Sutton szybko sfaulowała Doyle, ta trafiła kolejne dwa osobiste i tylko cud mógł odmienić losy spotkania. Nic takiego nie miało jednak miejsca, a Doyle jeszcze na wiwat równo z końcową syreną dołożyła trójkę na 72:63.

Trzeci raz z rzędu w meczu ligowym w Gorzowie przegrywa drużyna zdobywająca 63 punkty. Po raz pierwszy była to Ślęza Wrocław, która wychodziła zwycięsko z poprzednich dwóch konfrontacji. Tym razem wrocławianki nie mogły sobie poradzić z podkoszowymi gorzowianek wspieranymi przez Doyle. Dla żółto-czerwonych to szósta porażka z rzędu. Szansa na przełamanie tej złej serii nastąpi w niedzielę, 13 grudnia. Wtedy to o godz. 16 w hali wrocławskiej AWF Ślęza zagra z Pszczółką Lublin.

PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. – Ślęza Wrocław 72:63 (21:20, 10:20, 16:10, 25:13).
Enea: Green 22, Doyle 18, Gustafson 17, Hristova 11, Kaczmarczyk 2, Owczarzak 2, Dźwigalska 0. Wierzbicka, Matkowska, Kobylińska DNP.
Ślęza: Jones 22, Sutton 11, Jakubiuk 8, Dobrowolska 7, Dudasova 7, Dedić 5, Puter 3. Poleszak, Tyszkiewicz, Jasińska DNP.

Kolejne trudne spotkanie przed Ślęzą Wrocław

W sobotę o godz. 18 koszykarki Ślęzy Wrocław zagrają wyjazdowy mecz 10. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Ich przeciwnikiem będzie PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. 

Gorzowianki zaczęły sezon zgodnie z ligowym kalendarzem. W pierwszych dwóch kolejkach zespół prowadzony przez Dariusza Maciejewskiego pokonał Basket 25 Bydgoszcz 75:68 i przegrał z Arką Gdynia 72:95. Po spotkaniu z Gdynią brązowe medalistki mistrzostw Polski z zeszłego sezonu pauzowały przez 24 dni. Tak długa przerwa spowodowana była przymusową kwarantanną związaną z zarażeniami koronawirusem. Po powrocie do ligowej rywalizacji PSI Enea bez większych problemów ograła Energę Toruń, ale już w następnym meczu przekonaliśmy się, jak wielkie problemy może spowodować koronawirus, jeżeli chodzi o formę zespołu. Gorzowianki przegrały z Pszczółką Lublin aż 59:81 i jak na dłoni było widać, że przed koszykarkami z Gorzowa jeszcze sporo pracy przed powrotem do optymalnej dyspozycji.

Z pomocą przyszła przerwa na zgrupowania reprezentacji, która pozwoliła skupić się na odbudowie, co przyniosło efekt w postaci trzech kolejnych zwycięstw. Na rozkładzie zespołu z Gorzowa znalazły się GTK Gdynia, DGT AZS Politechnika Gdańska i Enea AZS Poznań. Spotkania z dwoma ostatnimi rywalami pokazały jednak, że PolskaStrefaInwestycji Enea wciąż nie gra w stu procentach swojej koszykówki.

Gorzowianki najlepiej czują się, gdy wpada im rzut za trzy. W ten sposób pokonały Basket 25 (8/18 z dystansu) i rozprawiły się łatwo z GTK Gdynia (7/25 za 3). Gorzej było, gdy trójki nie znajdowały drogi do kosza. W przegranym starciu z Lublinem zespół Dariusza Maciejewskiego trafił tylko 2 z 18 rzutów, zaś w wyrównanych starciach z Politechniką i Eneą AZS-em ich skuteczność to 22 proc. (w obu przypadkach 2/9).

– Ten zespół zdecydowanie potrafi „ugryźć” z dystansu i będziemy musiały mieć to na uwadze, ale w Gorzowie są też silne i wysokie zawodniczki podkoszowe, więc kluczowe będą nasza zespołowość oraz spełnianie założeń, które na ten mecz przygotował trener – wyjaśnia Agata Dobrowolska.

Ton drużynie PSI Enei nadają zawodniczki z USA – Megan Gustafson i Kathleen Doyle – pierwsza z nich dominuje pod koszem, notując 19.6 punktu na mecz, do czego dokłada 9 zbiórek i 4.4 wymuszone faule na mecz. Druga to rzucająca z prawdziwego zdarzenia. Nie może zwodzić bardzo słaba jak na razie celność rzutów z dystansu Doyle, stać ją na znacznie więcej niż 23.7 proc. skuteczności. Mocne ogniwa zespołu z Gorzowa to także zawodniczki z Europy. Cheridene Green dobrze wywiązuje się z wsparcia Gustafson pod koszem, zaś Borislava Hristova ma spory talent do zdobywania punktów, co pokazała chociażby zdobywając 23 oczka w meczu z Arką Gdynia.

Kibice Ślęzy powinni doskonale znać polski trzon rotacji drużyny z lubuskiego. Agnieszka Szott-Hejmej, Dominika Owczarzak i Agnieszka Kaczmarczyk to renomowane reprezentantki Polski i zarazem byłe koszykarki 1KS-u. Najbardziej doświadczona z tego tercetu, Szott-Hejmej, na razie gra dość niewiele, bo zaledwie 15 minut na mecz, ale w tym czasie potrafi rzucić trójkę, wymusić stratę i zmotywować swoje koleżanki do lepszej gry. Owczarzak bardzo dobrze wywiązuje się z obowiązków rozgrywającej, choć wciąż jeszcze nie jest w optymalnej dyspozycji. Z kolei Kaczmarczyk to niezmiennie niezwykle solidna opcja pod koszem.

Ślęza Wrocław podchodzi do spotkania w Gorzowie po pięciu kolejnych porażkach z rzędu. W ostatnim meczu, derbach z CCC Polkowice, zespół Arkadiusza Rusina otrzymał prawdziwą lekcję koszykówki. Wrocławianki w tym sezonie jeszcze ani razu nie wygrały na wyjeździe, ale być może właśnie Gorzów będzie miejscem, w którym nastąpi przełamanie. W dwóch poprzednich konfrontacjach ligowych przy Chopina dwukrotnie triumfowała Ślęza – 71:63 i 69:63.

Starcie wybitnych taktyków, jakimi są Arkadiusz Rusin i Dariusz Maciejewski zawsze obfituje w ciekawe rozwiązania i walkę o każdą piłkę. Żółto-czerwone już raz w tym sezonie pokazały, że potrafią zaskoczyć rywalki i kontrolować wydarzenia w meczu, w którym niekoniecznie są stawiane w roli faworyta. Co prawda wówczas, podczas meczu w Bydgoszczy, gospodynie powróciły z dalekiej podróży żeby wygrać, ale być może powtórki z wątpliwej rozrywki nie będzie. Niezależnie od tego, jak potoczy się sobotnie spotkanie, powinniśmy być świadkami bardzo interesującego widowiska.

– Nasz zespół nie może sobie pozwolić na przystąpienie do tego spotkania nie będąc zdeterminowanym i charakternym. Oczywiście umiejętności koszykarskie mają znaczenie, ale myślę, że wygra zespół, który zostawi więcej serca na boisku – mówi Dobrowolska.

Początek meczu PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. – Ślęza Wrocław w sobotę o godz. 18. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi TVCom.pl.

„Koszykówka to dyscyplina, która wymaga trafiania”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu CCC Polkowice – Ślęza Wrocław, w którym polkowiczanki zwyciężyły 89:51.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Ciężko cokolwiek podsumować, zasłużone zwycięstwo zespołu z Polkowic. Gratulacje dla rywalek. Może we wcześniejszych meczach udawało nam się oszukać przeznaczenie, dzisiaj to przeznaczenie nas dopadło, a ten mecz pokazał różnicę w umiejętnościach. Koszykówka to dyscyplina, która wymaga trafiania. Gdy jedna drużyna trafia 50 procent rzutów za trzy, a druga drużyna 15 procent, to dysproporcja w wyniku musi być duża. Mieliśmy zadanie, żeby powalczyć na ofensywnej desce, niestety nie udało się za bardzo tego zadania wykonać.

Zakładaliśmy, żeby zwolnić grę, bo nie chcieliśmy dać sobie narzucić tempa gry dyktowanego przez CCC. Otwarta wymiana ciosów nie była dobrym pomysłem, ale nie chciałem żeby zawodniczka kozłowała osiem czy dziewięć razy w miejscu bez kreowania gry. Polkowice agresywnie broniły zasłony i mieliśmy problem z wykończeniem akcji, ale chcieliśmy grać długo. Jeszcze raz gratulacje dla rywali, dziękuję.

Dominika Poleszak (zawodniczka Ślęzy): Gratuluję zespołowi z Polkowic. Zabrakło nam może trochę gry zespołowej, miałyśmy za dużo strat. Musimy poprawić sporo elementów w naszej grze, przede wszystkim skuteczność, bo 15 procent celnych rzutów za trzy nie świadczy o nas za dobrze. Walczymy dalej.

Karol Kowalewski (trener CCC): Cieszymy się ze zwycięstwa, a jeszcze bardziej cieszy mnie obrona, bo pokazaliśmy w końcu naprawdę dobry defense. Pokazaliśmy, że ten zespół może dobrze bronić, może być agresywny od pierwszej minuty i myślę, że 51 punktów jest znakomitym wynikiem. Gratulacje dla dziewczyn. Staraliśmy się wykorzystać sytuacje, w których nie było na boisku Sutton bądź Jones, wtedy zmienialiśmy nasz rodzaj obrony, nie chcę zdradzać szczegółów, ale faktycznie bardzo nam to pomogło. Dziś skorzystaliśmy z całego zespołu, przez co nie zdarzyły nam się przestoje, a zespół z Wrocławia, który niestety dla nich ma krótszą ławkę grał falami.

Sylwia Siemienas (zawodniczka CCC): Jestem zadowolona z wygranej. Po meczu z Bydgoszczą miałyśmy krótką przerwę, ale od początku byłyśmy skupione na spotkaniu. Zbudowałyśmy sobie dużą przewagę, co pozwoliło nam nieco bardziej ryzykować w obronie, zespół z Wrocławia nie potrafił nam się przeciwstawić. Był to dla nas dobry sprawdzian przed konfrontacją z Arką Gdynia i mam nadzieję, że wówczas również pokażemy klasę.

Derby Dolnego Śląska dla CCC Polkowice

Koszykarki CCC Polkowice pokonały Ślęzę Wrocław 89:51 w zaległym meczu 7. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Zespół z Polkowic przez całe spotkanie miał wydarzenia na parkiecie pod kontrolą.

Pierwsze minuty stały pod znakiem sporych nerwów – oba zespoły miały problem ze znalezieniem rytmu w ofensywie, oglądaliśmy więcej strat i niecelnych rzutów niż ciekawej koszykówki. CCC zdołało wyjść na prowadzenie 5:0, ale dwie udane akcje pod rząd w wykonaniu Sug Sutton zmniejszyły różnicę do jednego punktu. Wraz z upływem czasu coraz bardziej było widać, że zawodniczki z Wrocławia mają problemy ze sforsowaniem dobrze zorganizowanej defensywy CCC. Polkowiczanki potrzebowały jeszcze kilku minut, żeby w ślad za dobrą grą w obronie poszła ich dyspozycja w ataku. Najpierw Aaryn Ellenberg znalazła podaniem Draganę Stanković, a potem sama zakończyła posiadanie Pomarańczowych celnym rzutem, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 11:6.

Trener Arkadiusz Rusin zareagował na ten rozwój wydarzeń prośbą o czas, lecz kolejne pięć akcji ofensywnych jego podopiecznych to pudło Sutton i cztery straty z rzędu. W międzyczasie po trójce rzuciły Ellenberg i Keisha Hampton, dwa oczka spod kosza dołożyła Dragana Stanković i w minutę zrobiło się 18:6. Ostatnie słowo w pierwszej kwarcie należało do Ślęzy – celny rzut Anny Jakubiuk i trzypunktowe trafienie Nikoli Dudasovej pozwoliły nieco zmniejszyć straty, ale i tak mecz dość szybko wymknął się wrocławiankom spod kontroli.

Polkowiczanki rozpoczęły drugą odsłonę od serii 9:3, po której prowadziły 27:14. Żółto-czerwone wciąż męczyły się w ofensywie, próbując znaleźć sposób na obronę rywalek. Gospodynie jednak skutecznie forsowały trudne pozycje do rzutów i regularnie wywierały presję na koszykarkach Ślęzy, co prowadziło do strat w ich wykonaniu. Koszykarki z Wrocławia miały okresy, w których piłka nie wpadała do kosza przez dwie minuty, a to była woda na młyn dla CCC. Podopieczne Karola Kowalewskiego rozprowadzały obronę przeciwniczek, a gdy to nie wychodziło, bazowały na swoich umiejętnościach indywidualnych, oddając rzuty sprzed nosa dobrze ustawionych wrocławianek. W efekcie na pięć minut przed przerwą prowadziły już 35:18.

Zawodniczki 1KS-u przełamały się w ostatnich trzech minutach pierwszej połowy. Ten fragment meczu był zdecydowanie najlepszym w ich wykonaniu, wygrały go 12:9. To pozwoliło zmniejszyć deficyt do szesnastu oczek.

Jeśli Arkadiusz Rusin i jego koszykarki miały nadzieje na powrót do rywalizacji, to chwilę po rozpoczęciu trzeciej kwarty jakiekolwiek wątpliwości zostały rozwiane. Trójką popisała się Hampton, za chwilę kolejną dołożyła Klaudia Gertchen, minutę później za dwa trafiła Ellenberg. CCC prowadziło po trafieniu Amerykanki 54:30, bo Ślęza do tej pory nie zdobyła ani jednego oczka. Wówczas o przerwę poprosił trener Arkadiusz Rusin, ale po timeoucie prostą stratę popełniła Stephanie Jones, a po drugiej stronie parkietu nie pomyliła się Dragana Stanković. Pierwsze punkty dla swojego zespołu po przerwie zdobyła Sug Sutton, ale chwilę po tym wydarzeniu kolejne osiem punktów dołożyły koszykarki CCC, wychodząc tym samym na prowadzenie 66:38. Trójka Aaryn Ellenberg na 14 sekund przed końcem przedostatniej części meczu dała CCC przewagę 32 punktów.

Na czwartą kwartę amerykańskie koszykarki CCC już nie wyszły – dostały od trenera Kowalewskiego trochę odpoczynku, bo już w ten weekend polkowiczanki zmierzą się w hicie kolejki z Arką Gdynia. Polski skład gospodyń z niewielkim wkładem Kamile Nacickaite i Dragany Stanković radził sobie wystarczająco dobrze, dzięki czemu gwiazdy zespołu z Polkowic mogły oszczędzać siły. Ostatnią odsłonę można byłoby określić mianem kwarty bez historii, ale należy odnotować w niej bardzo ważne wydarzenie. Na parkiecie w Polkowicach swojego ligowego debiutu doczekała się 18-letnia Anna Jasińska, która na 3 minuty przed końcem meczu zmieniła Annę Jakubiuk. Młodziutka skrzydłowa zapisała się w statystykach zaliczając zbiórkę w ataku.

Ślęza nie miała odpowiedzi na defensywę CCC. Agresywna obrona zastosowana przez trenera Kowalewskiego przyniosła efekt, gdyż Sug Sutton i Nikola Dudasova miały spore problemy ze znalezieniem swoich koleżanek z zespołu. W dodatku Ślęza sprezentowała polkowiczankom aż 22 punktów z 22 strat. Wrocławianki nie potrafiły sobie też poradzić z zatrzymaniem polkowiczanek w strefie podkoszowej, bowiem gospodynie wywalczyły 23 przewinienia, które przełożyły się na 24 rzuty osobiste. Drużyna ze stolicy Dolnego Śląska miała tylko 12 prób rzutów za 1 punkt.

CCC było zdecydowanym faworytem derbowej konfrontacji, więc w Polkowicach niespodzianki nie było. Ślęza musi szybko zapomnieć o porażce w derbach, ponieważ już w sobotę zagra w Gorzowie Wielkopolskim z PolskąStrefąInwestycji Eneą. Tam o przerwanie serii porażek i odniesienie czwartego zwycięstwa w sezonie powinno być nieco łatwiej niż w środowy wieczór.

CCC Polkowice – Ślęza Wrocław 89:51 (18:11, 28:19, 27:11, 16:10).
CCC: Ellenberg 20, Nacickaite 18, Hampton 13, Stanković 13, Gertchen 12, Telenga 8, Siemienas 5, Grabska 0, Tomaszewicz 0, Gajda 0.
Ślęza: Sutton 16, Dudasova 10, Jones 8, Jakubiuk 6, Dedić 4, Tyszkiewicz 3, Poleszak 2, Dobrowolska 2, Jasińska 0, Puter 0.