Powtórka z „rozrywki” – Ślęza znów przegrywa w końcówce

W meczu 17. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała z DGT AZS Politechniką Gdańską 67:68, po raz kolejny tracąc szansę na wygraną w samej końcówce spotkania.

Obie drużyny szybko i skutecznie zaczęły to spotkanie. Zespół z Gdańska dwukrotnie dograł piłkę do mającej znaczną przewagę w warunkach fizycznych Ruth Hamblin, a ta wykorzystała dwie z trzech prób. Po stronie Ślęzy punkty zdobyły Anna Jakubiuk i Agata Dobrowolska, a jedno oczko dołożyła Sug Sutton, dzięki czemu wrocławianki prowadziły 5:4. Po dobrym starcie w kolejnych minutach tempo nieco spadło, zaczęły się pojawiać niecelne rzuty i błędy techniczne. Lepiej w tym fragmencie gry radziły sobie koszykarki z Wrocławia, które były w stanie powiększyć swoją przewagę i wyjść na prowadzenie 12:6.

Na trzy minuty przed końcem pierwszej kwarty trener Wojciech Szawarski poprosił o czas. Rozmowa z zespołem przyniosła efekt w postaci punktów Martyny Koc, ale już w następnej akcji sfaulowana została Anna Jakubiuk, co jeszcze przez chwilę pozwoliło zawodniczkom 1KS-u utrzymać sześć oczek zapasu. Dwa kolejne posiadania Politechniki zakończyła Koc, ale Ślęza odpowiedziała na trafienia doświadczonej reprezentantki Polski za sprawą celnych osobistych Stephanie Jones oraz Sutton. Ostatnie słowo w pierwszych dziesięciu minutach należało do Koc, która trafiła trójkę i tym samym była odpowiedzialna za dziewięć ostatnich oczek gdańszczanek w pierwszej kwarcie.

Jones tuż po rozpoczęciu drugiej kwarty dołożyła dwa punkty do przewagi 1KS-u. Po jej trafieniu żadna z koszykarek przez ponad 2,5 minuty nie potrafiła znaleźć sposobu na powiększenie swojego dorobku, udało się to dopiero Jones, która została sfaulowana przez Jowitę Ossowską i wykorzystała oba rzuty osobiste. W następnej akcji ofensywnej Ślęzy Julia Tyszkiewicz znalazła sposób, żeby trafić za trzy i wrocławianki prowadziły 25:15. Zespół z Gdańska odrobił pięć punktów po akcji Hamblin i trójce Sylwii Bujniak, a gdy rzucająca DGT AZS-u dołożyła kolejne dwa oczka było już tylko 27:24 dla 1KS-u.

W tym momencie swoją energią różnicę zrobiła Anna Jakubiuk – najpierw zebrała i dobiła pudło Sutton, a w kolejnej akcji wykorzystała podanie Nikoli Dudasovej i trafiła z szybkiego ataku. Zamiast remisu znów zrobiło się +7 dla 1KS-u i trener Szawarski poprosił o czas. Po powrocie do gry łatwe punkty zdobyła Kateryna Rymarenko. Politechnika nie poszła za ciosem, po obu stronach pojawiły się straty – jedną z nich wykorzystała Jones po podaniu Agaty Dobrowolskiej. Na to odpowiedziała Martyna Pyka, ale Ślęza również potrafiła skontrować za sprawą trójki Sug Sutton. Rozgrywająca wrocławianek zamieniła na punkty przechwyt Agaty Dobrowolskiej i Ślęza ponownie wyszła na 10 punktów przewagi. Ten stan rzeczy utrzymałby się gdyby nie punkt zdobyty z linii rzutów osobistych przez Katerynę Rymarenko. Niemniej żółto-czerwone schodziły na przerwę z bezpiecznym zapasem punktowym.

Początek drugiej połowy był bardzo podobny do startu całego spotkania – wymiana ciosów wygrana przez Ślęzę 5:4 i potem długa niemoc w ofensywie, przerwana jedynie celnym osobistym Hamblin. Dwa kolejne punkty z linii dołożyła Jazmine Davis, a pierwsze punkty z gry po blisko trzech minutach bez kosza z akcji obu drużyn zdobyła Stephanie Jones. Ślęza zdawała się mieć wydarzenia pod kontrolą – dwa oczka Julii Tyszkiewicz zmieniły wynik na 47:36 dla gospodyń. Kapitan żółto-czerwonych rozpoczęła kolejną wymianę ciosów – na jej rzut odpowiedziała trójką Bujniak. Po drugiej stronie parkietu pod kosz przebiła się Jones, ale kilkanaście sekund później wpadła druga trójka dla DGT AZS-u, tym razem autorką celnego rzutu była Davis. Festiwal w ofensywie zakończył się po punktach Agaty Dobrowolskiej, choć mógłby jeszcze trwać, gdyby trener Szawarski nie poprosił o czas. Ostatnie minuty trzeciej kwarty nie przyniosły zbyt wielu emocji, ten fragment meczu Politechnika wygrała 3:2 i przed decydującą częścią spotkania przegrywała 45:53.

Pierwsze minuty czwartej kwarty nie przyniosły przełamania status quo – na cztery punkty gości swoimi dwoma skutecznymi akcjami odpowiedziała Stephanie Jones. Ślęza nie miała jednak odpowiedzi na rzut Hamblin na 51:57, a także na dwa oczka reprezentantki Kanady z linii rzutów osobistych, po których przewaga wrocławianek stopniała do czterech punktów. Wrocławianki potrzebowały trzech prób w trakcie jednej akcji żeby wreszcie trafić do kosza – uczyniła to Sug Sutton. Hamblin w kolejnej akcji spudłowała, co dało Ślęzie szansę na odbudowanie zapasu i stało się to za sprawą Niny Dedić, która przeprowadziła akcję 2+1, po której było 62:53 dla gospodyń. Gdy Stephanie Jones pod swoim koszem zebrała piłkę, a po koszem przeciwniczek zdobyła dwa punkty, trener Szawarski wziął time-out.

Na cztery minuty do końca zespół prowadzony przez Arkadiusza Rusina prowadził 64:53 i miał szansę na kolejne oczka po stracie Jazmine Davis. Rzut Bożeny Puter nie znalazł jednak celu, a akcja poszła w drugą stronę, gdzie z dystansu przymierzyła Maja Scekić. Wrocławianki miały dwie szanse, żeby odpowiedzieć na trafienie reprezentantki Serbii, ale za pierwszym razem spudłowała Jones, a ponowienie zakończyło się stratą Nikoli Dudasovej.

Wtedy sprawy w swoje ręce wzięła Davis, która przez cały mecz grała dość przeciętnie. Trafiła jednak na 58:64, a po chwili została niesportowo sfaulowana przez Sug Sutton i uzyskała z tej akcji trzy punkty. Ślęza chwilowo odetchnęła gdy dwa oczka z linii rzutów osobistych dołożyła Jones, ale już kilkanaście sekund później Davis trafiła trójkę. Nina Dedić trafiła jeden z dwóch osobistych na 67:64, lecz 10 sekund później Davis dograła do Koc i było już tylko 67:66, a pół minuty później amerykańska rozgrywająca dokończyła dzieła. Wrocławianki miały jeszcze dwie szanse na sięgnięcie po zwycięstwo, ale próby Jones i Sutton zakończyły się niepowodzeniem, choć zespół Ślęzy domagał się odgwizdania faulu w obu przypadkach. Gwizdki sędziów jednak milczały i to drużyna gości mogła cieszyć się z bardzo ważnej wygranej.

Wygranej, która prawdopodobnie rozstrzyga kwestię stawki tegorocznych play-offów. Przez większość meczu można było się zastanawiać, czy wrocławianki wygrają co najmniej ośmioma punktami, czego potrzebowały, aby w bezpośredniej rywalizacji wyprzedzić DGT AZS Politechnikę. Wtedy jednak swoje show rozpoczęła Davis. Ślęza po dzisiejszej przegranej musiałaby odnieść trzy zwycięstwa w pięciu najbliższych meczach, a w każdym z nich mierzy się z zespołem z TOP 5. Dopóki piłka w grze…

Ślęza Wrocław – DGT AZS Politechnika Gdańska 67:68 (18:15, 20:14, 15:16, 14:23).
Ślęza: Jones 24, Jakubiuk 15, Dobrowolska 9, Sutton 8, Tyszkiewicz 5, Dedić 4, Puter 2, Dudasova 0. Poleszak, Jasińska DNP.
DGT AZS: Hamblin 15, Davis 15, Koc 11, Bujniak 10, Pyka 8, Scekić 4, Rymarenko 3, Strzelczyk 2, Ossowska 0. Zmierczak DNP.

Ślęza przed najważniejszym meczem w walce o play-offy

W niedzielę o godz. 16 w hali wrocławskiej AWF Ślęza Wrocław podejmie DGT AZS Politechnikę Gdańską. Stawka tego spotkania jest jasna – udział w play-offach w sezonie 2020/2021.

Już na starcie należy podkreślić, że sytuacja Ślęzy po porażce w Poznaniu i środowej przegranej z CTL Zagłębiem Sosnowiec nie jest łatwa. Wrocławianki nie tylko muszą pokonać Politechnikę co najmniej ośmioma punktami, żeby w niedzielę znaleźć się w tabeli wyżej od koszykarek z Gdańska, ale i prawdopodobnie będą potrzebowały jeszcze jednego zwycięstwa w pozostałych pięciu meczach. Zespół DGT AZS Politechniki ma przed sobą starcie z Energą Toruń i będą faworytkami tego starcia.

Zanim jednak będziemy rozważać potencjalne scenariusze, Ślęza musi wygrać niedzielne spotkanie. Do tego będzie potrzebna znacząca poprawa dyspozycji żółto-czerwonych, przede wszystkim w defensywie. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Julia Tyszkiewicz.

– Na pewno musimy poprawić własną grę w ataku, a przede wszystkim odmienić naszą postawę w defensywie – podkreśla kapitan 1KS-u. – Kluczem będzie zatrzymanie Jazmine Davis, która jest najmocniejszym ogniwem Politechniki, to klasowa rozgrywająca. Nie możemy dopuścić do powtórki z meczu z Gdańska. Musimy podejść do tego starcia z mądrością i odpowiedzialnością. Rzuty za trzy punkty często zależą od dyspozycji dnia, ale Politechnika to zespół, który nie boi się rzucać z dystansu i bez dwóch zdań jest to mocna strona naszych rywalek – dodaje Tyszkiewicz.

Tylko trzy zespoły w lidze (Arka i GTK Gdynia oraz CCC Polkowice) oddają więcej trójek niż DGT AZS Politechnika, której koszykarki próbują swoich sił z dystansu średnio 24 razy w meczu. Dla porównania Ślęza ma średnio 15 rzutów dystansowych. Bazując na statystykach, już w tym elemencie gry gdańszczanki mają dziewięć punktów przewagi nad żółto-czerwonymi. Różnica wyrównuje się gdy chodzi o grę bliżej kosza, bo tam przeważa zespół z Wrocławia.

Pierwsze spotkanie obu drużyn zakończyło się wynikiem 80:73 – pod koszem nie do zatrzymania była mierząca 198 cm Ruth Hamblin, autorka 19 punktów (9/11 z gry), która miała wsparcie ze strony swoich koleżanek. Oprócz reprezentantki Kanady aż cztery koszykarki Politechniki przekroczyły w tamtym meczu barierę 10 punktów, w Ślęzie udało się to tylko Sug Sutton, Stephanie Jones i Agacie Dobrowolskiej, a z tego tercetu jedynie Jones trafiała ze skutecznością powyżej 50 proc. Jeżeli w niedzielę powtórzą się problemy z celnością rzutów, Ślęza będzie musiała wykonać tytaniczną pracę w obronie. A na to może brakować sił. Wrocławianki zagrają w niedzielę swój piąty mecz w ciągu niespełna trzech tygodni i trzeci w tydzień, co musi przełożyć się na zmęczenie.

– Na pewno zmęczenie się buduje, bo intensywność jest dość spora, a gramy mecz za meczem. Nie ma czasu na odpoczynek ani na przygotowanie się do spotkań. Trener stara się dawać nam wolne, żebyśmy były jak najbardziej wypoczęte. Musimy sobie z tym poradzić, taki niestety jest ten szalony sezon – mówi Tyszkiewicz.

Kapitan Ślęzy podkreśla jednak, że w tym meczu trzeba będzie zostawić na parkiecie całe zdrowie i wszystkie siły. Brak poświęcenia w niedzielę może sprawić, że pełne zaangażowanie w kolejnych meczach może nie wystarczyć do zajęcia miejsca w czołowej ósemce EBLK.

– W naszych szeregach musi być pełna motywacja, pełna koncentracja. Walka o wygraną i gra na pełnych obrotach przez 40 minut to nasz obowiązek. Nie mamy nic do stracenia, musimy dać z siebie absolutnie wszystko – kończy skrzydłowa żółto-czerwonych.

Początek meczu Ślęza Wrocław – DGT AZS Politechnika Gdańska w niedzielę 24 stycznia o godz. 16. Transmisję ze spotkania przeprowadzi TVCom.pl.

„Nasza defensywa nie jest na poziomie Ekstraklasy”

Przedstawiamy wypowiedzi po meczu Ślęza Wrocław – CTL Zagłębie Sosnowiec, w którym zespół gości zwyciężył 88:84.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Gratuluję zespołowi z Sosnowca wygranej. Kolejne spotkanie, w którym mamy szansę na zwycięstwo, ale nie chcemy wygrać. Nie wiem, gdzie doszukiwać się przyczyn tego stanu rzeczy. Jak mantrę powtarzam przed każdym meczem – zastawienie, powrót do obrony przed szybkim atakiem i ograniczanie liczby strat w ataku. To, ile popełniamy strat, to jest jedna kwestia – niedopuszczalna na poziomie Ekstraklasy. Druga to to, jakie my błędy wymyślamy. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, co możemy w danym momencie zrobić i nie wiem, kiedy. Potrafimy zrobić 10 strat w pierwszej kwarcie, a drugą zagrać na jedną stratę. To nie wynika z opracowanych zagrywek czy presji rywalek – my tę presję narzucamy sobie sami. Widać gołym okiem, że nasza defensywa, fundamenty w obronie na pewno nie są na poziomie zespołów Ekstraklasy. Mam duży problem i zastanawiam się, jak to zmienić, żeby obrona funkcjonowała. Mecze po 80-90 punktów to granie dla grania, bez starania.

Nikola Dudasova (zawodniczka Ślęzy): To był dla nas ważny mecz i zdawałyśmy sobie z tego sprawę. Chciałyśmy zagrać dobrze w obronie, ale rywalki rzuciły nam 88 punktów, co jest niedopuszczalne. Wiedziałyśmy, że mają dwie dobre rzucające z obwodu, jedna rzuciła 35 punktów, druga 19. Po drugiej stronie parkietu popełniłyśmy wiele strat, z których padały łatwe punkty dla przeciwników.

Adam Kubaszczyk (trener CTL Zagłębia): Przede wszystkim cieszę się bardzo, że przełamaliśmy niemoc na wyjazdach. Ostatnie kilka spotkań graliśmy dobrze i nie udawało się nam w końcówce dowieźć dobrego wyniku. Dzisiejszy mecz był szczególnie ważny dla obu drużyn, bo być może decydował o uczestnictwie w fazie play-off. Zakończyliśmy serię porażek na wyjeździe, bo to nasza pierwsza wygrana w delegacji. Najbardziej cieszę się z tego, że ostatnie dwie minuty zagraliśmy agresywnie w obronie, nie pozwalając przeciwnikowi na zwycięstwo. To była nasza bolączka w poprzednich meczach. W obu zespołach dwie zawodniczki decydują o obliczu gry i to widać po zdobytych punktach – u nas Syd i Jess, w Ślęzie Jones i Sutton. Różnica jest w tym, czy pozostałe zawodniczki włączą się do gry. U nas włączyły się przede wszystkim w obronie, tak że ja jestem zadowolony i cieszę się z wygranej.

Sydney Wallace (zawodniczka CTL Zagłębia): To był mecz walki, który rozstrzygnął się dopiero w ostatnich akcjach. W końcówce zagrałyśmy dobrze w obronie i sięgnęłyśmy po zwycięstwo. Zagrałyśmy dobry mecz, w drugiej kwarcie trochę się rozluźniłyśmy i pozwoliłyśmy rywalkom odrobić straty, ale gdy trzeba było się spiąć, zrobiłyśmy to. To bardzo cenna i potrzebna wygrana. Jeżeli utrzymamy ten poziom, będziemy walczyć o wygraną w każdym spotkaniu i postaramy się namieszać w play-offach.

Ślęza Wrocław przegrywa z beniaminkiem po zaciętej walce

Ślęza Wrocław przegrała z CTL Zagłębiem Sosnowiec 84:88 w zaległym meczu 12. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Sytuacja wrocławianek w tabeli mocno się skomplikowała.

Od samego początku zapowiadało się na zacięte i wyrównane spotkanie – po dwóch minutach było już 5:4, a w międzyczasie nie zabrakło strat oraz niecelnych rzutów z obu stron. Chaos utrzymywał się na parkiecie przez większość pierwszej kwarty, lepiej radziły sobie z nim zawodniczki gości. Po trójce Moniki Jasnowskiej wyszły na prowadzenie, a za sprawą szalejącej od pierwszych minut Sydney Wallace zrobiło się 9:5 dla CTL Zagłębia. Ślęza oddała rywalkom trzy piłki z rzędu, więc naturalnie trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, żeby wytłumaczyć swoim podopiecznym, że taka gra to droga donikąd.

Rozmowa motywacyjna przyniosła efekt dopiero po tym, jak dwa osobiste na punkty zamieniła Katarina Vucković. W kolejnej akcji za trzy przymierzyła Julia Tyszkiewicz, a po chwili Sug Sutton znalazła podaniem Stephanie Jones i w 15 sekund Ślęza odrobiła pięć z sześciu oczek straty. Koszykarki z Sosnowca wciąż utrzymywały się na prowadzeniu, odpowiadając na udane akcje rywalek. Po kolejnej serii trzech strat z rzędu przewaga CTL Zagłębia urosła do ośmiu oczek, ale dwa skuteczne rzuty Jones zmniejszyły ją o połowę. Jednak zanim pierwsza kwarta dobiegła końca, dwie akcje przeprowadziła jeszcze drużyna gości. Najpierw z półdystansu trafiła Vucković, a po złym podaniu Sug Sutton piłkę przejęła Jessica January i równo z syreną jej rzut z około 25 metrów wpadł czysto do kosza, dzięki czemu przyjezdne prowadziły po 10 minutach 25:16.

Tuż po wznowieniu gry za trzy trafiła Martyna Czyżewska, na co odpowiedziała Anna Jakubiuk celną próbą z półdystansu. Wrocławianki nie miały odpowiedzi na akcję 2+1 Martyny Jasiulewicz, a następnie Sug Sutton postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i pójść na wymianę ciosów. W przeciągu 90 sekund rozgrywająca Ślęzy rzuciła 10 punktów, na co rywalki odpowiedziały siedmioma oczkami i po tym fragmencie gry było 38:28 dla gości. Gdyby nie perfekcyjny fragment gry w wykonaniu Sutton, sytuacja z pewnością wymknęłaby się spod kontroli żółto-czerwonych.

A ich liderka nie powiedziała ostatniego słowa. Stratę Martyny Stasiuk zamieniła na asystę do Niny Dedić. Pudło Sydney Wallace zmieniło się w dwa oczka Stephanie Jones z linii rzutów osobistych, za to też zapisano Sutton asystę. Kolejne oczka Dedić nie były wynikiem podania rozgrywającej 1KS-u, ale już kolejna akcja poszła na jej konto, bowiem wykończyła ona podanie od Jones. Od stanu 18:31 do 36:38 22-letnia koszykarka Ślęzy miała bezpośredni udział w 16 z 18 zdobytych przez zespół z Wrocławia punktów. Nic zatem dziwnego, że to właśnie ona doprowadziła do remisu 40:40.

Ostatnie dwie minuty pierwszej połowy to kontynuacja dobrej gry Ślęzy – wrocławianki wymuszały pudła rywalek, a same zdołały wyjść na prowadzenie i zakończyć kwartę z przewagą. Na 47:45 równo z syreną trafiła oczywiście Sutton, która po 20 minutach miała na koncie 18 punktów, 7 zbiórek i tyle samo asyst.

Trzecia kwarta rozpoczęła się od dwóch osobistych Martyny Czyżewskiej na remis i punktów Sutton w odpowiedzi na ten rozwój wydarzeń. Wrocławianki miały szansę wyjść na co najmniej czteropunktowe prowadzenie, ale dwie zbiórki w ataku nie wystarczyły w tej samej akcji, żeby ten cel został osiągnięty. Dopiero następna akcja, również zakończona zbiórką w ataku, przyniosła Ślęzie punkty. Ich autorką była naturalnie Sug Sutton, która dodatkowo została sfaulowana przez Jasiulewicz, co pozwoliło na akcję 2+1. Wtedy do pracy zabrały się Amerykanki po stronie CTL Zagłębia. Najpierw Sydney Wallace wykorzystała lay up, potem Victoria Jarosz przechwyciła podanie Sutton, co siedem sekund później przełożyło się na trójkę Jasiulewicz i remis 52:52.

Kilkadziesiąt sekund później Jarosz najpierw wykorzystała jeden rzut osobisty, a po drugim zespół z Sosnowca wciąż był w posiadaniu piłki, bowiem wrocławianki nie potrafiły jej zebrać. Jarosz zebrała piłkę po pudle January i dobiła spod kosza na 55:52, a zwieńczyła swój dobry fragment kolejnym przechwytem, po którym January została sfaulowana przez Sutton. Rozgrywająca CTL Zagłębia trafiła oba osobiste i seria punktowa gości trwała. Swoje w trakcie tej passy musiała dołożyć Sydney Wallace, która najpierw wykorzystała rzuty wolne, a po pudle Agaty Dobrowolskiej z dystansu pokazała swój talent do rzutów za trzy, trafiając na 62:62. Zdobycie 15 punktów z rzędu zajęło przyjezdnym niewiele ponad 2 minuty.

Ślęza wreszcie przełamała się za sprawą Agaty Dobrowolskiej. W następnych dwóch akcjach nie pomyliła się Nikola Dudasova, a w trzecim posiadaniu Słowaczka znalazła podaniem Jones i Ślęza odrobiła cztery oczka straty. Bardzo cenna trójka Julii Tyszkiewicz przed końcem trzeciej kwarty urwała jeszcze trzy punkty deficytu i wrocławianki podchodziły do decydującej części meczu w znacznie lepszej sytuacji niż by to miało miejsce cztery minuty wcześniej.

Zwłaszcza, że koszykarki 1KS-u otworzyły czwartą kwartę od lay upu Dudasovej i kolejnej trójki Tyszkiewicz, dzięki czemu wyszły na prowadzenie 68:66. Cieszyły się z niego kilkanaście sekund, bo w kolejnej akcji Jasiulewicz skutecznie przebiła się pod kosz. Chwilę potem Sutton trafiła jeden z dwóch rzutów osobistych, ale Ślęza nie potrafiła zebrać piłki po rzucie Aleksandry Wojtali, która dograła na obwód do Wallace, a ta oczywiście nie pudłuje z czystych pozycji.

Żółto-czerwone wyszły na prowadzenie po akcjach Sutton i Jones, udało im się także zamienić błąd 24 sekund w wykonaniu gości na dwa oczka Jones z linii rzutów osobistych. Zespół gości postawił na sprawdzone rozwiązanie – piłka do Wallace i zielone światło na rzut z dystansu. Efekt? 75:75. Po raz kolejny Ślęza odskoczyła rywalkom, tym razem na cztery punkty. Po lay upie Julii Tyszkiewicz do końca meczu zostały trzy minuty i trener Kubaszczyk poprosił o czas. Krótka rozmowa z zespołem przyniosła pożądany efekt. January zdobyła punkty po wznowieniu gry, a po stracie Anny Jakubiuk i kolejnej zbiórce ofensywnej Zagłębia znów trafiła Wallace. Rzucająca CTL Zagłębia w następnej akcji przechwyciła też podanie Sutton i dograła do swojej koleżanki z obwodu, która rzuciła na 79:81. Po timeoucie dla Ślęzy Agata Dobrowolska doprowadziła do remisu, więc o wyniku tego szalonego spotkania miały zadecydować ostatnie sekundy.

Kluczowy okres zaczął się od faulu Tyszkiewicz na Wallace i dwóch celnych osobistych rzucającej Zagłębia. Sutton spudłowała w dwóch kolejnych akcjach, co dało przyjezdnym szansę na podwyższenie prowadzenia. To stało się za sprawą punktu autorstwa January z linii rzutów wolnych. Przerwa na żądanie dla trenera Rusina miała na celu przesunięcie piłki na połowę gości i rozrysowanie akcji, najlepiej za trzy punkty. I rzeczywiście doszło do próby z dystansu, ale Martyna Czyżewska zablokowała Jones i wrocławianki popełniły błąd 24 sekund. Jarosz trafiła oba osobiste na 86:81 i wydawało się, że wszystko jest jasne. Szaleńczy rajd Dudasovej zakończył się celną trójką na 84:86, która dała gospodyniom nadzieje. Nie udało się jednak zabrać piłki Wallace bez faulu, a ta zamieniła swoje rzuty wolne na 34 i 35 punkt, stawiając tym samym kropkę nad i.

W drugiej kwarcie Ślęza przegrywała 12 punktami i odrobiła straty. Pod koniec trzeciej odsłony miała 10 oczek deficytu i także wróciła do gry. Ale gdy przyszło do utrzymania prowadzenia w decydującej części meczu, zadanie zakończyło się niepowodzeniem. Zespół z Sosnowca zamienił 18 strat żółto-czerwonych na 22 punkty. 13 ofensywnych zbiórek CTL Zagłębia przełożyło się na 14 oczek, a Ślęza z 12 desek na atakowanej tablicy była w stanie zyskać tylko cztery punkty.

Po raz kolejny w tym sezonie czegoś koszykarkom Ślęzy zabrakło żeby cieszyć się ze zwycięstwa. Sytuacja wrocławianek mogła być zgoła odmienna, gdyby nawet połowa z pechowo przegranych spotkań została przez nie wygrana. Ale że tak się nie stało, zawodniczki 1KS-u zajmują obecnie 9. pozycję w tabeli i chcąc awansować do fazy play-off będą musiały szukać zwycięstw w starciach z wyżej notowanymi rywalkami.

Ślęza Wrocław – CTL Zagłębie Sosnowiec 84:88 (16:25, 31:20, 16:21, 21:22).
Ślęza: Sutton 26, Jones 24, Tyszkiewicz 11, Dudasova 9, Dedić 6, Dobrowolska 4, Jakubiuk 3, Puter 1. Jasińska, Poleszak DNP.
CTL Zagłębie: Wallace 35, January 19, Jasiulewicz 8, Jarosz 7, Czyżewska 7, Jasnowska 5, Vucković 3, Wojtala 2, Stasiuk 1. Zuziak DNP.

Kluczowych starć ciąg dalszy – Ślęza podejmie beniaminka

W środę o godz. 18 w zaległym meczu 12. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław podejmie we własnej hali drużynę CTL Zagłębia Sosnowiec. Starcie to ma bardzo duże znaczenie w kontekście walki o miejsca w fazie play-off.

Wrocławianki były blisko wyrwania zwycięstwa w meczu z Eneą AZS-em Poznań. Choć na trzy minuty przed końcem przegrywały 61:74, zdołały zdobyć 13 punktów z rzędu i doprowadzić do dogrywki, w której niestety dla żółto-czerwonych górą były gospodynie. Wygrana w stolicy Wielkopolski bez dwóch zdań poprawiłaby sytuację koszykarek 1KS-u, które w tej chwili znajdują się poza drabinką play-offów. Ten stan rzeczy może ulec zmianie już w tę środę, gdy do Wrocławia przyjedzie drużyna beniaminka z Sosnowca. Obecnie zespół CTL Zagłębia zajmuje 8. miejsce w tabeli i wyprzedza Ślęzę o jedno oczko. Wygrana co najmniej czterema punktami dałaby podopiecznym Arkadiusza Rusina gdyby na koniec sezonu oba zespoły zrównały się dorobkiem punktowym.

Jednak nawet o cztery punkty przewagi może być żółto-czerwonym niezwykle trudno. Drużyna z Sosnowca to beniaminek wyłącznie z nazwy, bowiem zespół prowadzony przez Adama Kubaszczyka prezentuje się jak ligowy wyjadacz. Dość powiedzieć, że sosnowiczanki były blisko sprawienia ogromnej niespodzianki i ogrania we własnej hali VBW Arki Gdynia. Na 2,5 minuty przed końcem spotkania na tablicy wyników widniał remis i dopiero w decydujących fragmentach spotkania mistrzynie Polski wrzuciły wyższy bieg, skutecznie odjeżdżając rywalkom i wygrywając 85:78. Koszykarki CTL Zagłębia w minionych tygodniach potrafiły postraszyć nie tylko Arkę, bowiem blisko zwycięstwa były także w Bydgoszczy, ulegając miejscowemu Basketowi 25 77:82.

Siła drużyny beniaminka bez dwóch zdań tkwi w ataku. Koszykarki Zagłębia potrafią z łatwością zdobywać kolejne punkty i po 14 meczach są czwartą najlepszą ofensywą ligi. Pierwszą strzelbą Zagłębia jest Sydney Wallace, najlepiej punktująca zawodniczka całej Energa Basket Ligi Kobiet. Zawodniczka legitymująca się brytyjskim paszportem zdobywa średnio 24 punkty na mecz, to wynik aż o cztery oczka lepszy od drugiej w tym zestawieniu Keishy Hampton. Wallace wielokrotnie pokazywała, że umie trafiać z każdej pozycji i nie przeszkadza jej agresywna defensywa. W pięciu kolejnych spotkaniach zdobywała 37, 39, 31, 28 i 32 punkty. Dopiero w zeszły weekend nieco wyhamowała, a i tak była w stanie rzucić zespołowi PSI Enei Gorzów Wlkp. 22 oczka. Powstrzymanie rzucającej CTL Zagłębia to bezapelacyjnie priorytet dla obrony Ślęzy.

Za rozegranie odpowiedzialna jest Jessica January, która do 14.8 punktów na mecz dokłada 6.6 zbiórki oraz 6.5 asysty. W trakcie sezonu strefę podkoszową wzmocniła niezwykle silna fizycznie Oumou Toure i wraz z Victorią Jarosz patroluje okolice pomalowanego. Duet ten co mecz blokuje blisko dwa rzuty na mecz, a w odwodzie pozostaje także Katerina Vucković. Reprezentantka Serbii nie ma już tak dużej roli jak w czasach występów dla Widzewa Łódź, ale i tak trzeba uważać na jej rzuty z dystansu, podobnie zresztą jak na dobrze czującą się na obwodzie Monikę Jasnowską. Ponad 6 punktów na mecz rzucają także Martyna Czyżewska i Martyna Stasiuk. Trener Kubaszczyk ma do dyspozycji aż osiem zawodniczek, które mają średnią co najmniej sześciu oczek na mecz. Każdy moment dekoncentracji w zespole Ślęzy może wrocławianki drogo kosztować.

Przekonały się one o tym już podczas pierwszego starcia obu zespołów. W Sosnowcu do przerwy było 44:37 dla Ślęzy, a po trzeciej kwarcie już 66:56 dla koszykarek beniaminka. I choć żółto-czerwone w decydującej części meczu rzuciły się w pogoń, to zabrakło im trzech punktów do dogrywki.

Solidność w defensywie, koncentracja i zaangażowanie przez 40 minut oraz mądra gra w ataku – to trzy klucze, bez których zespół Ślęzy Wrocław nie może liczyć o wzięciu rewanżu na drużynie CTL Zagłębia Sosnowiec. Stawka tego spotkania to nie tylko wyrównanie rachunków z października, to także, a może i przede wszystkim minimalna przewaga w walce o marcowe play-offy. Gdy stawka jest tak wyrównana, każda wygrana ma znaczenie.

Początek meczu Ślęza Wrocław – CTL Zagłębie Sosnowiec 20 stycznia o godz. 18. Transmisję ze spotkania przeprowadzi TVCom.pl