Ślęza udanie zakończyła pierwszą rundę OBLK

W meczu kończącym pierwszą rundę rozgrywek Orlen Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Energę Toruń. Dzięki temu żółto-czerwone zajmują 4. miejsce na półmetku sezonu zasadniczego.

Ślęza dobrze weszła w mecz, choć zanim upłynęła pierwsza minuta trzeba było wstrzymać oddech, bo na parkiet z bólem padła Schaquilla Nunn. Faulowana przez Martynę Walczak amerykańska środkowa 1KS-u odczuła to starcie w okolicach łokcia, ale po krótkiej chwili stanęła na linii rzutów osobistych i trafiła obie próby. Półtorej minuty później dołożyła kolejne punkty i żółto-czerwone prowadziły już 8:3.

Torunianki potrzebowały czterech minut, aby wreszcie wejść w mecz, a gdy to zrobiły, to natychmiast objęły prowadzenie zdobywając siedem punktów w niewiele ponad 60 sekund. Po stronie Ślęzy swoją świetną grę kontynuowała Nunn, ale reszta zespołu nie potrafiła pójść w ślady swojej koleżanki i stanowić wsparcia w punktowaniu. W drużynie gospodyń rozpędziła się La Mama Kapinga Maweja, która raz za razem powiększała dorobek swój i całej Energi. Środkowa z DR Konga zdobyła siedem z ostatnich jedenastu oczek Katarzynek w pierwszej kwarcie, które schodziły na krótką przerwę z prowadzeniem 21:18.

Po wznowieniu gry znów brylowały obie środkowe – Maweja i Nunn. To za ich sprawą zarówno Energa, jak i Ślęza były cały czas blisko siebie, bo gdy trafiała jedna, zaraz odpowiadała druga. Amerykanka już po 14 minutach miała na koncie double-double – 14 punktów i 10 zbiórek. Gdyby nie podkoszowe, wynik byłby znacznie niższy, bo na obwodzie zawodniczkom obu stron bardzo ciężko było znaleźć drogę do kosza.

Pojawiały się pojedyncze przebłyski – rzut z dystansu Sary Mortensen, trafienie z czwartego metra Digny Strautmane czy łatwe punkty Martyny Pyki po przechwycie Aleksandry Mielnickiej. Ale koniec końców i tak wszystko sprowadzało się do punktów ze strefy podkoszowej. Jeśli nie autorstwa głównych bohaterek pierwszej połowy, to w wykonaniu takich zawodniczek jak Martyna Walczak czy Natalia Kurach. Druga kwarta nie przyniosła żadnej zmiany w różnicy dzielącej obie drużyny, do przerwy Energa wciąż miała trzy oczka przewagi.

Z szatni najbardziej zmotywowana wyszła Robbi Ryan, która szybko zdobyła pięć punktów. Dwa dołożyła także Pyka i w półtorej minuty trzeciej odsłony Ślęza z nawiązką odrobiła straty, wychodząc na prowadzenie 41:37. Torunianki nie zamierzały jednak pozwolić na to, aby ich rywalki przejęły inicjatywę w meczu i dotrzymywały im kroku. Do remisu doprowadziła Nikola Batura, po jednym celnym osobistym Nunn na 43:42 dla Energi trafiła Angelika Stankiewicz. Ślęza znów przechyliła szale na swoją korzyść za sprawą czterech punktów Mielnickiej i Ryan, która dobiła niecelny rzut Strautmane.

Torunianki od tego momentu miały bardzo duże problemy ze znalezieniem rozwiązań w ataku przeciwko kombinowanej obronie strefowej Ślęzy. A gdy podopieczne Elmedina Omanicia dochodziły już do pozycji rzutowych, piłka nie wpadała do kosza. Taki obrót wydarzeń napędzał koszykarki 1KS-u, która powiększały swoją przewagę. Mielnicka, Nunn i Ryan solidarnie podzieliły się sześcioma punktami, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 54:45.

Przed zakończeniem trzeciej kwarty za trzy trafiła Stankiewicz, a pod kosz przebiła się Łucja Grządziela – Energa zmniejszając straty do pięciu oczek wysłała sygnał, że nie zamierza odpuścić w tym spotkaniu. Ale jeszcze zanim wybrzmiała syrena, dwa bardzo ważne punkty z linii rzutów osobistych dodała Natalia Kurach i oddaliła nieco zagrożenie ze strony gospodyń.

W decydującej części meczu Torunianki dwoiły się i troiły, aby wrócić do rywalizacji, lecz Ślęza miała odpowiedź na wszystkie próby zrywów ze strony Katarzynek. Nawet gdy prowadzenie przyjezdnych stopniało do trzech oczek, nie straciły one zimnej krwi. W tym momencie meczu dwukrotnie strefę podkoszową zaatakowała Ryan i zamieniła te ataki na cztery punkty z linii rzutów osobistych.

Kluczowym momentem starcia, definitywnie przesądzającym o zwycięstwie żółto-czerwonych okazała się seria 7:0 w wykonaniu Ślęzy. Na trzy minuty przed końcową syreną zza łuku po raz drugi w tym meczu trafiła Lovisa Hjern. Po chwili Szwedka zebrała niecelny rzut Digny Strautmane i przebiła się pod kosz, a emocje zakończyła Mielnicka skutecznym layupem na 76:63. Ostatnie słowo w meczu należało do Martyny Pyki, która zdążyła jeszcze dołożyć do swojego dorobku dwa oczka, ustalając tym samym wynik spotkania.

To był prawdziwy mecz walki, w którym na zwycięstwo trzeba było sobie bardzo zapracować. Oba zespoły miały w niedzielne popołudnie duże problemy ze skutecznością – Torunianki trafiły 34 proc. swoich rzutów, Ślęza 38 proc. Wrocławianki zwyciężyły, bo oprócz kosmicznego występu Nunn (21 punktów, 17 zbiórek), miały także Ryan, Mielnicką i Kurach, które zdobyły 10 lub więcej punktów. W zespole z Torunia oprócz Maweji zrobiła to tylko Stankiewicz. Zdecydowała także zmiana defensywy w wykonaniu Ślęzy, która kompletnie wybiła z rytmu Energę, a ta do samego końca meczu nie znalazła sposobu na regularne zdobywanie punktów.

Triumf w Toruniu dał Ślęzie czwarte miejsce po pierwszej rundzie sezonu zasadniczego i również miejsce w Bank Pekao S.A. Pucharze Polski. Wrocławianki na pewno zagrają w Sosnowcu i powalczą o to trofeum. Ostatni raz zagrały w Pucharze w sezonie 2017/2018. Zanim jednak emocje związane z pucharem, już w sobotę w KGHM Ślęza Arenie rozegrane zostaną kolejne Derby Dolnego Śląska. Do Wrocławia przyjedzie nadal niepokonany zespół KGHM BC Polkowice, a derbowe starcie na pewno będzie niezwykle zacięte i trzymające w napięciu. Kolejna odsłona wrocławsko-polkowickiej rywalizacji już 21 grudnia o godzinie 16:00.

Energa Toruń – Ślęza Wrocław 63:78 (21:18, 16:16, 14:24, 12:20).
Energa: Kapinga Maweja 19, Stankiewicz 12, Wheeler 7, Walczak 7, Grządziela 7, Batura 6, Mortensen 5, Ossowska, Marcinkowska 0. Urban, Trzymkowska, Conte DNP.
Ślęza: Nunn 21, Ryan 17, Mielnicka 12, Kurach 10, Hjern 8, Pyka 6, Strautmane 4, Kozik 0. Wińkowska, Rakowska DNP.