Ślęza w półfinale po kolejnej bitwie z Zagłębiem!
W decydującym meczu ćwierćfinałów Orlen Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław wytrzymała wojnę nerwów i pokonała MB Zagłębie Sosnowiec 72:66. Przed żółto-czerwonymi półfinałowa konfrontacja z KGHM BC Polkowice.
Już pierwsze fragmenty spotkania wskazywały na to, że czeka nas prawdziwa bitwa. Pierwsze cztery punkty zdobyła Ślęza, kolejne pięć zespół z Sosnowca. Następnie znów przyszedł czas na wrocławianki – za trzy trafiły Martyna Pyka i Alexa Held, a ta druga była dodatkowo faulowana przez Aleksandrę Wojtalę. W drużynie Zagłębia punktowały podkoszowe: Batabe Zempare i Quinn Urbaniak-Dornstauder, które zdobyły pierwsze dziewięć oczek dla przyjezdnych. Żółto-czerwone starały się odskoczyć rywalkom, lecz te nie zamierzały doprowadzić do sytuacji z dwóch pierwszych meczów, kiedy to podopieczne Arkadiusza Rusina zbudowały sobie kilkunastopunktowe prowadzenie. I tak po trójce Natalii Kurach za trzy trafiła Marzena Marciniak, a na dwa oczka Held z linii rzutów osobistych odpowiedziała rzutem dystansowym Klaudia Wnorowska. Ostatecznie po 10 minutach gospodynie prowadziły 21:16.
Ta przewaga nie utrzymała się jednak długo, gdyż po wznowieniu gry Zagłębie zabrało się do pracy. W dwie minuty koszykarki z Sosnowca zdobyły siedem punktów i doprowadziły do remisu. Ślęza dwukrotnie odzyskiwała prowadzenie, ale po trójce Aleksandry Wojtali, która rzuciła siedem oczek z rzędu, to sosnowiczanki miały minimalną przewagę. Rozpoczęła się wymiana ciosów oraz prowadzenia. W ciągu trzech minut gospodynie dwukrotnie doprowadzały do remisu i dwa razy wyprzedzały rywalki. Ostatnie słowo w tej kwarcie należało do Zagłębia – najpierw pod kosz przebiła się Quinn Urbaniak-Dornstauder, a następnie dwa oczka z linii rzutów wolnych dołożyła Jessica January. Po raz pierwszy w tej serii to właśnie koszykarki ze Śląska prowadziły do przerwy.
Dwadzieścia sekund trzeciej kwarty potrzebowała Martyna Pyka, aby ponownie doprowadzić do remisu. Jeden rzut osobisty trafiła January, ale to był tylko przerywnik w doskonałym starcie Ślęzy Wrocław. Prym wiodła Held, która zdobyła sześć punktów w półtorej minuty. Oczko z linii rzutów wolnych dodała Nunn i gospodynie prowadziły już 46:40. W takiej sytuacji trener Aragones musiał poprosić o czas. Co prawda ten time-out nie pomógł od razu jego podopiecznym, które popełniły dwie straty, ale ta przerwa zatrzymała ofensywę Ślęzy.
Dopiero na niewiele ponad 5 minut do końca trzeciej kwarty Quinn Urbaniak-Dornstauder trafiła pierwszy rzut z gry dla Zagłębia w tej części meczu. Już w kolejnej akcji to samo zrobiła January i przewaga 1KS-u stopniała do dwóch oczek. Swoją dobrą grę kontynuowała Held, ale sosnowiczanki ponownie były w stanie doprowadzić do remisu – tym razem po trójce January. W krótkim odstępie czasu Natalia Kurach dwukrotnie dała swojej drużynie prowadzenie, za drugim razem przeprowadzając akcję 2+1 na 53:50. Przed końcem tej odsłony pod kosz przebiła się Pyka, a na trójkę Marciniak odpowiedziała Held, dając Ślęzie pięć punktów zapasu przed decydującymi 10 minutami.
O tym, jak ogromne nerwy towarzyszyły obu drużynom niech najlepiej świadczy fakt, że po siedmiu minutach czwartej kwarty na tablicy przy tej części meczu widniał wynik 5:4. Kibice oglądali festiwal spudłowanych rzutów, strat i złych decyzji po obu stronach parkietu. Nie pomagali w tym wszystkim sędziowie, podejmując kilka kontrowersyjnych decyzji, tym samym dodając dramaturgii temu spotkaniu. Na sześć minut przed końcem parkiet musiała opuścić Jessica January, która zanotowała swój piąty faul. Chwilę wcześniej ten sam los spotkał Dignę Strautmane.
Prawdziwe emocje rozpoczęły się na niespełna dwie i pół minuty przed końcową syreną. Po przechwycie Wnorowskiej łatwe punkty zdobyła Zoe Wadoux, postawiona na nogi po problemach zdrowotnych. W odpowiedzi za dwa trafiła Held i było 65:59 dla wrocławianek. W kolejnej akcji sędziowie odgwizdali piąte przewinienie Schaquilli Nunn i Ślęza została z jedną wysoką zawodniczką – Anną Wińkowską. Po złej decyzji rzutowej Baker, która mogła jeszcze zaczekać na lepszą pozycję po drugiej stronie parkietu punkty zdobyła Wadoux – 65:63. Amerykańska rozgrywająca zrehabilitowała się za swój błąd, trafiając za trzy na 26 sekund przed końcem. To jednak jeszcze nie był koniec, bo po time-oucie szalony rzut z dystansu, z jednej nogi, trafiła francuska rzucająca Zagłębia. 68:66, tym razem czas dla Ślęzy. Wnorowska szybko sfaulowała Held, a ta nie pomyliła się z linii. Sosnowiczanki szukały szybkich punktów, ale drive Wojtali okazał się nieskuteczny, piłkę zebrała Baker i po faulu zamknęła mecz dwoma osobistymi. Można było rozpoczynać świętowanie w KGHM Ślęza Arenie.
Koszykarki Ślęzy Wrocław po pięciu latach wracają do strefy medalowej. To ogromne osiągnięcie tego zespołu – zapewne mało kto na początku sezonu widział żółto-czerwone w TOP 4. Tymczasem wrocławianki regularnie zadawały kłam przewidywaniom, pokonywały kolejne przeszkody i dzielnie stawiały czoła wszystkiemu, co je spotkało. Od środy w zespole panowały spore problemy zdrowotne. To też nie zatrzymało Ślęzy, która zasłużenie wchodzi do czołowej czwórki.
Przed drużyną Arkadiusza Rusina derbowe starcia z KGHM BC Polkowice. Wiadomo, że bezdyskusyjnym faworytem są polkowiczanki, ale zaletą gry jako „underdog” jest to, że to rywalki muszą wygrać. Ślęza może, a to zdejmuje presję i ciężar oczekiwań. Półfinałowe mecze zaplanowano na 5 marca w Polkowicach i 7 marca w KGHM Ślęza Arenie. Gdyby potrzebne było starcie numer trzy, odbędzie się ono 10 marca w Zagłębiu Miedziowym. Wszystkie mecze o godzinie 18:00.
Ślęza Wrocław – MB Zagłębie Sosnowiec 72:66 (21:16, 15:23, 22:14, 14:13).
Ślęza: Held 21, Baker 15, Kurach 15, Pyka 10, Nunn 7, Strautmane 3, Mielnicka 1, Wińkowska 0. Stefańczyk, Furman, Skowron DNP.
MB Zagłębie: Urbaniak-Dornstauder 16, January 15, Zempare 11, Wadoux 7, Wojtala 7, Marciniak 6, Wnorowska 3, Jarząb 1, Czyżewska 0. Ryng DNP.