Ślęza pokonuje Pszczółkę po znakomitej drugiej połowie
W meczu 21. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Pszczółkę Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 81:68. Dla wrocławianek było to bardzo ważne zwycięstwo.
Żółto-czerwone podchodziły do niedzielnej konfrontacji z chęcią zmazania plamy po wysokiej porażce z Arką Gdynia i od pierwszych minut chciały pokazać, że ta przegrana była bardzo bolesnym, ale jedynie wypadkiem przy pracy. Sygnał do ataku dała Cierra Burdick, trafiając pierwszy rzut z gry, chwilę potem z dystansu przymierzyła Nevena Jovanović i było 5:1 dla wrocławianek. Pszczółka miała problemy z szybkim wejściem w mecz, ale wreszcie Alexis Peterson odnalazła Jovanę Popović, która trafiła trzy. Chwilę potem rozgrywająca lublinianek sama wzięła sprawy w swoje ręce i dała przyjezdnym prowadzenie – 6:5.
Na taki rozwój wydarzeń odpowiedziała koleżanka Peterson z drużyny Force 3×3 – Cierra Burdick. Kapitan Ślęzy dwukrotnie przeprowadziła akcję dwójkową z Neveną Jovanović i bez większych problemów powiększyła swój dorobek punktowy o cztery oczka, jednocześnie zmieniając wynik na 9:6 dla Ślęzy. Już w kolejnej akcji reprezentantka Serbii zmieniła się z asystentki w egzekutorkę, dokładając kolejne dwa punkty. Trener Krzysztof Szewczyk nie zareagował prośbą o czas i jego cierpliwość została wynagrodzona trójką Jovany Popović po asyście Giedre Labuckiene. Na niespełna cztery minuty przed końcem pierwszej kwarty stan meczu wyrównała Peterson, lecz zamiast iść za ciosem, Pszczółki kompletnie się rozkojarzyły.
Trzy kolejne posiadania w wykonaniu lublinianek to strata Labuckiene i punkty Dominiki Owczarzak, potem strata Popović i punkty Darii Marciniak, a na koniec druga strata serbskiej rzucającej wykorzystana przez Nevenę Jovanović. Trzeci taki sam błąd przelał czarę goryczy i szkoleniowiec gości poprosił o czas. Jego zespół zaregował większą agresją w grze, przyjezdne zaczęły atakować strefę podkoszową i w efekcie najpierw na linii rzutów osobistych stanęła Popović, a potem Agnieszka Szott-Hejmej i obie nie pomyliły się ani razu. Serbka zrehabilitowała się za błędy sprzed kilku minut doprowadzając do remisu na 45 sekund przed zakończeniem pierwszej kwarty. Ostatnie słowo tej odsłony należało jednak do Cierry Burdick, która z czterech rzutów wolnych wykorzystała dwa, ustalając wynik pierwszych 10 minut na 21:19 dla Ślęzy.
Początek meczu mógł napawać kibiców optymizmem, ale już po pierwszych chwilach drugiej kwarty zrobiło się nieciekawie. Co prawda punkty zdobyły Talia Caldwell i Cierra Burdick, ale inicjatywa była po stronie gości – jeden rzut osobisty trafiła Kristina Baltić, potem za trzy przymierzyła Zuzanna Sklepowicz, a dwa oczka dołożyła od siebie Popović. W niespełna minutę Pszczółka objęła prowadzenie 27:25. Ślęza mogła się cieszyć, że to w jej barwach grała w niedzielę Cierra Burdick, która na wszelkie sposoby zdobywała kolejne punkty i utrzymywała wrocławianki w grze. Trzy akcje Ślęzy z rzędu zakończyły się punktami kapitan, która sama ponownie przywróciła swojemu zespołowi przewagę – 31:30.
Problem leżał w tym, że Burdick na tym etapie meczu nie miała zbyt wiele wsparcia ze strony swoich koleżanek. I gdy Alexis Peterson najpierw trafiła z półdystansu, a po chwili zebrała niecelny rzut skrzydłowej Ślęzy i wykreowała pozycję do rzutu trzypunktowego Jovanie Popović, znów to przyjezdne miały prowadzenie. Trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas, chcąc pobudzić resztę zespołu i po minucie od time-outu dwa oczka zdobyła Talia Caldwell. Minęło następne 60 sekund, w których Popović i Jovanović popełniły straty, a Labuckiene zablokowała Caldwell.
Na 2,5 minuty przed przerwą Magdalena Szajtauer sfaulowała Giedre Labuckiene, która wykorzystała oba rzuty osobiste. Po drugiej stronie parkietu Agnieszka Szott-Hejmej nie upilnowała Dajany Butuliji, a ta trafiła za trzy. Błąd w rotacji defensywnej spotkał się z żywą reakcją Krzysztofa Szewczyka, ale doświadczona reprezentantka Polski natychmiast zrehabilitowała się sama trafiając trójkę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że w kolejnej akcji ofensywnej Ślęzy Szott-Hejmej zrobiła… dokładnie to samo, co ponownie skrzętnie wykorzystała Butulija, rzucając na 39:40. Dwie trójki serbskiej rzucającej 1KS-u pozwoliły wrocławiankom utrzymać krótki dystans do rywalek. Jednak to przyjezdne jako ostatnie zadały cios w pierwszej połowie, a konkretnie zrobiła to Giedre Labuckiene, najpierw wymuszając przewinienie Magdaleny Szajtauer, a następnie kończąc akcję 2+1 po faulu Darii Marciniak. Cztery punkty litewskiej podkoszowej dały Pszczółce pięciopunktową przewagę do przerwy.
Druga połowa rozpoczęła się od trzeciego trzypunktowego trafienia Dajany Butuliji, która dała sygnał do odmienienia losów spotkania. Pszczółka na punkty czekała 2,5 minuty, ale w końcu Agnieszce Szott-Hejmej udało się przebić pod kosz i w dodatku wymusić przewinienie Cierry Burdick. Skrzydłowa Pszczółki zakończyła akcję 2+1 i wróciliśmy do pięciu punktów różnicy. Przewaga lublinianek urosła nawet do siedmiu oczek po tym, jak Briana Day odpowiedziała na celny rzut Neveny Jovanović, a chwilę potem zabrała piłkę Burdick i bez problemów dołożyła kolejne punkty. Kapitan Ślęzy w kolejnej akcji już nie popełniła tego samego błędu, a po chwili Dominika Owczarzak przechwyciła podanie Alexis Peterson i uruchomiła Butuliję, która spod kosza trafiła na 48:51. Choć Pszczółka wciąż prowadziła, to strata Agnieszki Szott-Hejmej spowodowała reakcję Krzysztofa Szewczyka, który poprosił o czas.
Trener gości poczuł, że mecz wymyka się spod kontroli jego zespołu i jego podopieczne musiały coś zmienić w swojej grze. Lublinianki utrzymywały przewagę dzięki rzutom osobistym, lecz ich akcje nie przynosiły sukcesów w postaci celnych prób z gry. Rzuty wolne pozwalały przez chwilę powstrzymać Ślęzę, lecz żółto-czerwone w końcu doprowadziły do remisu za sprawą punktów Butuliji. Gospodynie też miały problem z trafianiem do kosza, a do tego parkiet tymczasowo musiała opuścić Cierra Burdick, która uzbierała cztery faule. Dwukrotnie przestrzeliła Agata Dobrowolska, faul w ataku popełniła Talia Caldwell i nawet wspomniane trafienie Butuliji nie zmieniło decyzji trenera Rusina, który po stracie Jovany Popović poprosił o czas.
Po time-oucie Caldwell zebrała niecelną trójkę Butuliji dała się sfaulować Alexis Peterson, a następnie po zbiórce Magdaleny Szajtauer dołożyła dwa punkty z dalekiego półdystansu. Amerykańska środkowa zwieńczyła swoje znakomite 60 sekund mądrym ścięciem pod kosz, którym zaskoczyła całą obronę Pszczółek. Lublinianki stały jak zamurowane i mogły jedynie patrzeć, jak Caldwell bez najmniejszych problemów i bez żadnej rywalki w promieniu trzech metrów zdobywa punkty spod kosza. Reakcja trenera Szewczyka mogła być tylko jedna – time-out. Przyniósł on punkty Zuzanny Sklepowicz, ale inicjatywa była po stronie Ślęzy, a udokumentowała to trójką Nevena Jovanović, kończąc znakomitą trzecią kwartę w wykonaniu żółto-czerwonych.
Decydująca część spotkania została przez Pszczółkę rozpoczęta od błędu 24 sekund, zaś po drugiej stronie parkietu znowu sygnał do ataku dała Butulija, którą ponownie swoimi ważnymi punktami wsparła Talia Caldwell. Amerykańska środkowa dostała podania od Cierry Burdick oraz od Butuliji i nie zmarnowała ich, przez co po 2,5 minutach od rozpoczęcia gry w czwartej kwarcie Ślęza prowadziła już 69:56. Trener Szewczyk ponownie poprosił o czas i tak jak w trzeciej kwarcie, poskutkował on akcją Zuzanny Sklepowicz. Na ten rozwój wydarzeń odpowiedziała Burdick, a chwilę potem znowu coś od siebie dały Talia Caldwell oraz Dajana Butulija. Po ich punktach było 75:59 dla Ślęzy i losy spotkania powoli wydawały się rozstrzygnięte.
Lublinianki nie miały pomysłu na przełamanie niemocy ofensywnej. Punkty Sklepowicz były jedynymi do momentu, w którym wrocławianki objęły prowadzenie 79:59 i trener Szewczyk zdecydował się dać szansę młodzieży. Na parkiet weszły Aleksandra Pawłowska, Wiktoria Duchnowska oraz Olga Trzeciak i to właśnie ta ostatnia w końcu znalazła sposób na zdobycie punktów. Pszczółka przegrywała już jednak 61:79, a do końca meczu pozostało niewiele ponad 4 minuty – za mało, żeby myśleć o odrobieniu strat. Przyjezdne za sprawą Kristiny Baltić walczyły do końca – serbska skrzydłowa zdobyła siedem ostatnich punktów swojego zespołu, zmniejszając nieco rozmiary porażki.
Druga połowa w wykonaniu Ślęzy przypomniała kibicom, jak mogą grać wrocławianki. Twarda zespołowa defensywa, dobre decyzje w ataku i dzielenie się piłką oraz odpowiedzialnością za zdobywanie punktów. Cały zespół był zaangażowany i aktywny, co musi cieszyć trenera Arkadiusza Rusina, a bez wątpienia ucieszyło publiczność zgromadzoną na trybunach hali AWF-u. Po stronie żółto-czerwonych znakomite zawody zagrała Cierra Burdick, autorka 26 punktów, do których dołożyła 12 zbiórek. Bardzo prawdopodobne, że gdyby nie problemy z faulami, kapitan 1KS-u mogłaby przekroczyć barierę 30 oczek. Wsparły ją w niedzielę Nevena Jovanović, Talia Caldwell i Dajana Butulija – każda miała ponad 10 punktów. Po stronie gości udało się ograniczyć wpływ Alexis Peterson, która miała jedynie 6 punktów i 6 asyst. Oprócz Jovany Popović nie było w Pszczółce żadnej zawodniczki, która regularnie zdobywałaby punkty.
Dla wrocławianek było to bardzo ważne zwycięstwo pod kątem morale – przekonująca wygrana oraz dobra gra pozwoli zostawić bolesną przegraną w Gdyni za sobą i podejść do sobotniego meczu z DGT Politechniką Gdańską z lepszym nastawieniem.
Ślęza Wrocław – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 81:68 (21:19, 18:25, 24:12, 18:12)
Ślęza: Burdick 26, Butulija 19, Caldwell 16, Jovanović 14, Owczarzak 2, Marciniak 2, Szajtauer 2, Klatt 0, Dobrowolska 0. Piędel DNP.
Pszczółka: Popović 17, Baltic 12, Szott-Hejmej 8, Labuckiene 8, Sklepowicz 8, Day 7, Peterson 6, Trzeciak 2, Duchnowska 0, Pawłowska 0.