Arka Gdynia rozbiła nieskuteczną Ślęzę Wrocław
W meczu 20. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław przegrała z Arką Gdynia 42:73, notując najgorsze spotkanie pod względem skuteczności rzutów w sezonie 2019/2020.
Pierwsze minuty były dość wyrównane, koszykarki Ślęzy szukały ataku na strefę podkoszową i to tam chciały zdobywać punkty. Sukcesem zakończyły się akcje Talii Caldwell i Neveny Jovanović, a z półdystansu trafiła Cierra Burdick. Po drugiej stronie parkietu Arka starała się kreować okazje punktowe po akcjach pick and roll rozpoczynanych oczywiście przez Barborę Balintovą, ale wrocławianki dość dobrze radziły sobie z ze schematami przygotowanymi przez zespół z Gdyni. Żadna ze stron nie znalazła odpowiedniego rytmu w pierwszej połowie kwarty otwierającej mecz. Jedynym mankamentem w dość wyrównanych pierwszych fragmentach były przewinienia popełnione przez Talię Caldwell i Agatę Dobrowolską – obie zawodniczki dość szybko złapały po dwa faule.
Arka zaczęła budować przewagę po akcji 2+1 Kayli Alexander, która właśnie w ten sposób wymusiła drugie przewinienie Caldwell, a po chwili trójkę na 10:6 trafiła Marissa Kastanek. Ślęza za sprawą Dobrowolskiej mogła odpowiedzieć swoją akcją „and one”, ale reprezentantka Polski spudłowała swój rzut osobisty. Z kolei Arka wciąż z dużą regularnością grała swoje akcje po zasłonach próbując wykorzystywać przewagę warunków fizycznych Maryi Papovej oraz Alexander. Ślęzę w grze utrzymywały tylko niecelne rzuty podkoszowych lidera. Wrocławianki też miały problemy ze skutecznością, nie tylko z gry, ale i z linii rzutów osobistych. Oprócz wspomnianego pudła Dobrowolskiej jeden punkt na linii zostawiła również Dajana Butulija. Żółto-czerwone przed końcem pierwszej kwarty miały szansę na wyrównanie stanu meczu na 13:13, lecz próbę kontrataku powstrzymała Marissa Kastanek, a następnie dograła do Kamili Podgórnej, która przymierzyła za trzy. Na zakończenie premierowych 10 minut celnymi rzutami wymieniły się Magdalena Szajtauer oraz Alexander, co ustaliło wynik na 18:13 dla Arki.
Druga odsłona rozpoczęła się od kolejnych punktów kanadyjskiej podkoszowej gospodyń, która od samego początku sprawiała sporo problemów defensywie Ślęzy. W odpowiedzi Cierra Burdick świetnie odnalazła bardzo przytomnie ścinającą pod kosz Agatę Dobrowolską, lecz w grze wrocławianek zaczęły się pojawiać zgrzyty. Żółto-czerwone nie mogły znaleźć sposobu na defensywę Arki, wykorzystując zazwyczaj niemal cały dostępny czas na przeprowadzenie akcji, co i tak nie gwarantowało sukcesu. Trzy straty z rzędu i prowadzenie Arki 24:16 wymusiły na trenerze Ślęzy wzięcie czasu. Także i po nim koszykarki z Wrocławia nie przeprowadziły akcji w ciągu 24 sekund i rzut Cierry Burdick nie został uznany.
Niemoc Ślęzy w ataku trwała, a Arka, choć sama nie trafiała zbyt wielu rzutów, miała przynajmniej kilka celnych prób, co wystarczało do powiększania prowadzenia. Pod kosz przebiła się Papova, potem Marie Gulich łatwo zgubiła Talię Caldwell. Chwilę później Białorusinka trafiła za trzy, a Gulich znowu bez większych problemów rzuciła spod obręczy i Arka prowadziła już 31:16. Wrocławianki próbowały przełamać się na przeróżne sposoby, ale żadna z nich nie była w stanie przeprowadzić skutecznej akcji. Nie pomógł nawet czas, o który poprosił trener Rusin, bo tuż po nim za trzy trafiła Angelika Slamova.
Koszmarną passę przerwała wreszcie Cierra Burdick. Kapitan Ślęzy wzięła sprawy w swoje ręce i rzuciła z półdystansu, przy okazji dając się sfaulować Maryi Papovej, następnie skutecznie kończąc akcję 2+1. Straty jeszcze przed przerwą udało się nieco zmniejszyć dzięki trzypunktowemu trafieniu Darii Marciniak. Ostatnie minuty pierwszej połowy nie mogły jednak przykryć faktu, że Ślęza w drugiej kwarcie oddała tylko trzy celne rzuty z gry, a przez niemal osiem minut nie zdobyła ani jednego punktu.
Po przerwie wrocławianki wyszły na parkiet ze sporą energią. Ton wydarzeniom próbowała nadać Cierra Burdick, która trafiła pierwszą próbę, ale kolejne dwa rzuty przestrzeliła. Po drugiej stronie parkietu dobrze funkcjonowała defensywa, ale przewaga gdynianek wciąż była duża. Bez serii punktowej w ataku nie można było myśleć o nawiązaniu walki z zespołem Gundarsa Vetry. Zmiana atakowanego kosza nie pomogła jednak zawodniczkom Ślęzy, które pudłowały z dobrych pozycji. To pozwoliło koszykarkom Arki wytrzymać okres, w którym ich rzuty nie wpadały.
Gdynianki w końcu się przełamały, najpierw trafiła Alexander, a potem za trzy Kastanek i po pięciu minutach trzeciej kwarty było 43:24 dla gospodyń. Jeden punkt z linii rzutów osobistych odrobiła Caldwell, ale po drugiej stronie parkietu z dystansu trafiła Rebecca Allen, co dało Arce najwyższe jak do tej pory prowadzenie w meczu. Ślęza nawet jeśli dochodziła do dobrych pozycji rzutowych, to piłka zazwyczaj obijała obręcz zamiast do niej wpadać i nie miało znaczenia, która z żółto-czerwonych próbowała swoich sił. To była woda na młyn dla Arki, która co chwila dokładała kolejne punkty do swojego prowadzenia – na 49:27 trafiła Maryia Papova. Wrocławianki same nie ułatwiały sobie zadania, zostawiając rywalki bez opieki w obronie i popełniając łatwe straty. Po pierwszym z tych błędów za trzy przymierzyła Angelika Slamova, a po drugim pod kosz weszła Barbora Balintova. Przy stanie 56:29 trener Vetra zdjął z parkietu Papovą i Kastanek, dając szansę gry Amalii Rembiszewskiej oraz Aldonie Morawiec. Ślęza odrobiła cztery oczka po akcjach Szajtauer i Caldwell, lecz przewaga Arki na koniec trzeciej kwarty wynosiła już 25 punktów i trudno było wyobrazić sobie, że wrocławianki w 10 minut odrobią te straty.
Ostatnia kwarta rozpoczęła się od siedmiu punktów gospodyń bez odpowiedzi – dwukrotnie bez najmniejszych problemów trafiła Gulich, a trójkę dołożyła Rembiszewska. Trener Arkadiusz Rusin po tym trzypunktowym rzucie poprosił o czas. Pierwsze punkty dla Ślęzy w decydującej części zdobyła Daria Marciniak, kończąc akcję 2+1. Podkoszowa 1KS-u robiła wszystko, żeby zarazić resztę zespołu energią. Po jej niecelnym rzucie dwa punkty zdobyła Caldwell, która chwilę później znowu zebrała niecelny rzut swojej koleżanki, tym razem Cierry Burdick i trafiła na 40:65. Wciąż było to jednak jedynie wyrównanie zdobyczy Arki z pierwszych fragmentów tej części meczu.
Na domiar złego, to jedynie fragment dobrej gry Ślęzy, kontrolę po chwili znowu odzyskała Arka. Łatwe punkty zdobyła Balintova, potem za trzy przymierzyła Morawiec, a kropkę nad i postawiła Angelika Slamova trafiając niezwykle trudny rzut za trzy punkty z około dziewięciu metrów. Ostatni akcent meczu to rzut Dajany Butuliji, ale nawet on nie zmniejszył strat wrocławianek poniżej 30 punktów.
Koszykarki Ślęzy przez cały mecz miały ogromne problemy ze skutecznością, trafiając jedynie 30 proc. swoich rzutów – w żadnym z dotychczasowych 19 meczów celność prób nie była tak niska. Dodając do tego jeszcze 22 straty (kolejny niechlubny rekord sezonu) trudno liczyć na pokonanie lidera w jego własnej hali. Porażka z Arką definitywnie przekreśliła szanse żółto-czerwonych na zakończenie sezonu zasadniczego w pierwszej czwórce. Wrocławianki wciąż mają szansę na zajęcie piątego miejsca, ale do tego muszą wygrać oba swoje mecze, a CCC Polkowice musi zaliczyć dwie porażki. W przeciwnym razie wszystko wskazuje na serię ćwierćfinałową PolskaStrefaInwestycji Gorzów Wlkp. – Ślęza Wrocław. Podopieczne Arkadiusza Rusina następny mecz rozegrają w najbliższą niedzielę. W hali wrocławskiej AWF podejmą Pszczółkę Lublin. Początek meczu 8 marca o godz. 18.
Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 73:42 (18:13, 18:9, 22:11, 15:9).
Arka: Alexander 14, Gulich 10, Kastanek 10, Papova 10, Slamova 9, Allen 3, Podgórna 3, Morawiec 3, Rembiszewska 3, Misiek 0.
Ślęza: Caldwell 11, Burdick 10, Marciniak 6, Szajtauer 4, Dobrowolska 4, Jovanović 4, Butulija 3, Owczarzak 0. Piędel, Klatt DNP.